17 mar 2012

Rozdział 1 i 2.

,,The sun goes down,
  The stars come out,
  And all that counts,
  Is here and now
  My universe will never be the same,
  I'm glad you came (came, came)''
- Max jeszcze pięć minut. - mówiłam zaspana, śmiejąc się - jesteś bezlitosny, że mnie budzisz. No, ale cóż takie życie uczennicy. Na szczęście nie potrwa to długo. W końcu za tydzień upragnione wakacje. Wyłączyłam budzik i powoli zaczęłam zwleka swoje ciało z łóżka. Dobra, wstałam! Następny kierunek - toaleta. Po wykonaniu porannych czynności i doprowadzeniu swojej twarzy i włosów do normalnego stanu, bardziej rozbudzona zaczęłam zmierzać w stronę szafy. Luknęłam za okno - pogoda rewelacyjna, świeci słońce, cudownie! Dobra, w co ja się ubiorę? Wywaliłam wszystko z szafy ( to mój codzienny rytuał), spojrzałam na stertę ciuchów i wyjęłam szorty dżinsowe, białą bokserkę i koszulę w czerwono-czarną kratę. Do tego zestawu oczywiście moje ukochane czarne trampeczki i mogę ruszać do szkoły. Sprzątnęłam bałagan, wsadziłam telefon do kieszeni spodenek i zaczęłam pakować torbę. Kurcze, byłabym zapomniała, jeszcze słuchawki! Udałam się jeszcze do łazienki - delikatnie przejechałam tuszem po rzęsach, błyszczyk i make-up gotowy. Zeszłam na dół cała w skowronkach, jak na razie dzień zapowiadał się doskonale.
- Cześć i czołem! - zawołałam wchodząc do kuchni. Mam zlustrowała mnie swoim wzrokiem, wydaje mi się, ze była zdziwiona.
- Moniś, dobrze się czujesz? A może narozrabiałaś, hę?
- Nie mamo, wszystko jest w jak najlepszym stanie, a czuję się doskonale. - mówiąc to wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam sobie kakao, które wcześniej zrobiła mama.
- Dobrze, wierzę ci. - zaśmiała się - Czy będziesz jadła może jajecznicę, właśnie robię? - spojrzałam na wyświetlacz telefonu - 7:15. Kurde, znowu się spóźnię!
- Nie mamo, co ty, muszę już lecieć zaraz mam autobus - mówiąc to dopiłam ostatni łyczek kakao, złapałam jabłko i zdążyłam jeszcze krzyknąć: ''Pa, mamo''. W odpowiedzi usłyszałam: ''Pa, córuś.'' i wyszłam z domu. Ale czegoś mi tu brakuje... a już wiem! Wyjęłam z torby słuchawki podłączyłam do telefonu i jedziemy. Na początek ''Lightning''. Co poradzę, że ustawione miałam ''odtwarzaj losowo'', a następne było właśnie to? Ale ja się nie nie spieram, jak pierwszy raz usłyszałam tę piosenkę to od razu się zakochałam. Na przystanek mam blisko, więc nie zdążyłam nawet dojść do refrenu i musiałam wyłączyć odtwarzanie. Nigdy nie rozumiem swojego zachowania - niby się ich nie wstydzę w sensie, że słucham ich piosenek, bo są cudowne, ale nikomu nie lubię pokazywać czego słucham. Jedyną osobą, która zna moje ulubione piosenki i mój ukochany zespół jest Luiza. Nie dziwę się temu, w końcu zwierzam się jej ze wszystkiego. Jest autobus, ufff zdążyłam. Wsiadłam i poszłam bardziej na tył, no i kogo tam widzę? Luizę! Na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Miała miejsce siedzące, a ja nie chciałam siadać, więc stanęłam obok niej.
- Siemasz. - przywitałam się.
- Cześć kocie, co tam? - nie ma co, ale ja dla niej zawsze będę kotem, a wiecie czemu? Bo mam zielone oczy.
- A jakoś leci, za tydzień wakacje, a na imprezę w piątek nie idę.
- Czemuż to, zostawiasz mnie samą?
- Mama powiedziała, że na imprezę nie ma mowy, muszę pokazać jej, że jestem odpowiedzialna i jeśli jej to udowodnię, to na następną pójdę. Na co ja jej odpowiedziałam, że nie wiem, jak jej to udowodnić,a ona powiedziała, że razem z tatą coś wymyślą. O tę imprezę już sie z nimi nie kłóciłam, bo mama jak mówi: ''nie'' to nie, ale spoko dasz radę, może Magda będzie.
- Spróbuje, ale następnej Ci nie odpuszczę! - zaczęłyśmy się obie śmiać. Autobus właśnie zatrzymał się na następnym przystanku, na tym gdzie zawsze wsiada Michał. Odkąd poznałam The Wanted już za nim tak nie szaleję i nie płaczę po nocach, ale kiedy go zobaczę robi mi się trochę smutno. Nagle usłyszałam za swoimi plecami słowo: ''Siema!''.Wyrwałam się z zamyślenia, to był Michał. Witał się z Luizą, w końcu to przyjaciele z klasy. Udałam, że tego nie zauważyłam. Po chwili znowu usłyszałam jakiś dźwięk, tym razem brzmiało to jak: ''Cześć'' i tym razem było skierowane do mnie.

Luiza szturchnęła mnie łokciem, a ja bąknęłam.
- Yyy...Cześć!
- Co Ci kosmici Cię porwali czy co, jesteś jakaś nie obecna, halo ziemia? - próbował zażartować.
- A nawet jeśli porwali to nic Ci do tego! - odgryzłam się, a uśmiech z jego twarzy znikł. nie dziwię się temu, o to mi przecież chodziło. Nie wiem czemu, ale na każdym kroku próbowałam mu pokazać, że mnie nie interesuje. Czasami mi się to udawało, ale w większości przypadków miękłam, czego potem bardzo żałowałam. Nasza rozmowa została zakończona. Resztę drogi przysłuchiwałam się kłótniom innych uczniów i czasem coś dopowiedziałam Luizie, która często prowadziła wiele tematów. Podziwiam ją za to, jest taka otwarta, wszyscy ją lubią i chętnie z nią rozmawiają, nie to co ja, jestem trochę nieśmiała. Najlepiej czuję się pośród zaufanych osób. Autobus się zatrzymał pod szkołą, wszyscy szybko wysiedli i pędem pognali na lekcje, które miały się właśnie zaczynać. W szkole dni dłużą mi się okropnie, jedyne co mnie tam trzyma to Luiza i reszta naszych przyjaciółek. Zadzwonił dzwonek, ostatnia lekcja dobiegła końca. Nareszcie! Spakowałam swoje rzeczy i udałam się do szkolnej szatni. Przebrałam się i wyszłam przed budynek, czekając na autobus. Za chwilę podeszła do mnie Luiza z dziewczynami:
- Monika siadasz ze  mną?
- Jasne, ale jak: na jeden czy na dwa?
- Na dwa. - i zaczęłyśmy się śmiać. Nasze skróty znaczą to, że ,,na jeden'' siadamy obie na jednym podwójnym siedzeniu, a ,,na dwa'' to, że ja siadam sama na jednym podwójnym, a Luiza siada naprzeciw mnie na drugim podwójnym. Nadjechał autobus. Zajęłam miejsca, jak zawsze na końcu. Ludzie przychodzili, a  Luizy ciągle nie było. Trochę się zaczęłam denerwować, ale nie. Jest! Widzę ją! W sumie to czemu ja się dziwię, w końcu ona zawsze wchodzi ostatnia. Usiadłyśmy, co za ulga. Luiza wpuściła do siebie jakąś koleżankę, a ja siedziałam sama. Nagle podszedł do nas Michał:
- Hej dziewczyny! - wydusił z siebie.
- Siemasz Michał! - odpowiedziała mu Luiza, ja postanowiłam przemilczeć sprawę.
- Monika mogłabyś się posunąć? - powiedział to tak szybko i z takim naciskiem, że aż podskoczyłam na siedzeniu.
-Niby czemu mam się posunąć? - powiedziałam trochę chamsko, ale w końcu mu się należy. Myśli, że jest bóg wie kim. Flirtuje z każdą dziewczyną, więc nie wiem, dlaczego ja głupia się w nim zakochałam. Moje przemyślenia przerwał jakiś dźwięk.
- To jak posuniesz się, chyba nie masz wyjścia? - mówiąc to patrzył się na przód autobusu. Byłam ciekawa co przykuło jego uwagę i odwróciłam swój wzrok w tamtą stronę. Taak, dzisiaj jechała z nami pani Orzechowska, ona zawsze wszystkich usadza.
- No weź się posuń! - w jego głosie czułam stanowczość. W sumie to wolałam siedzieć z nim niż z jakąś inną dziewczyną. Nie powiem, ale w środku zrobiło mi się całkiem miło. Eh głupie uczucie! Wzięłam torbę i kątem oka spojrzałam na Luizę. Nic sobie z tego nie robiła, tak jakby  to było normalne. W końcu się posunęłam. Kiedy zajął miejsce usłyszałam tylko ,,dzięki''. Udałam, że nie słyszę, ale w głębi serca chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie. Droga minęła dość szybko. Zanim jednak wjechaliśmy w moją uliczkę usłyszałam z jego ust:
-Nie wypuszczę Cię. - nie musiał czekać na delikatną wypowiedź typu ,, Och, mój kochany wypuść mnie'' albo ,, Nie chce mnie wypuścić o nie!''. Wręcz przeciwnie moja odpowiedź była stanowcza.
- Uważaj, bo się Ciebie boję. Przesuń  się , chce wstać! - jestem miłą osobą, ale dla niego - nigdy! Poskutkowało! Wstał i wypuścił mnie, jakby nic nigdy się nie stało. Nie ukrywam, że byłam zadowolona. Wstałam i zgrabnie przeszłam  w stronę  wyjścia. Wysiadłam z autobusu, pożegnałam się z dziewczynami z przystanku i kolejną, chyba najmilszą rzeczą, którą zrobiłam było włożenie słuchawek do uszu. ,,Czas dokończyć to co nam przerwano'' - pomyślałam w duchu. Zaczęłam przemyślać wszystkie sytuacje, które miały miejsce w szkole i doszłam do wniosku,  że po za irytującym lecz czarującym Michałem to dzień był doskonały. Nawet się nie spostrzegłam jak skończyła się piosenka i doszłam do domu. Wyjęłam słuchawki z uszu, wyłączyłam odtwarzanie. Weszłam do domu i zdejmowałam buty.
- Moniś to Ty? - dało się słyszeć głos mamy, która jak się nie mylę była w salonie.
- Tak to ja!
- Mogłabyś tutaj do nas na chwilkę  przyjść?
- Do nas? - byłam trochę zdziwiona.

1 komentarz:

Obserwatorzy

Layout by Yassmine