- Tak, do mnie i do taty.
- To tata jest w domu, myślałam, że jest w firmie. - mówiąc to weszłam do salonu i stanęłam w progu.
- Nie, dzisiaj mam wolny dzień - tata się do mnie uśmiechnął.
- To fajnie, ale gdzie byłeś rano? - ja i moja ciekawość odezwały się we mnie.
- Poczekaj Moniś po kolei, mogłabyś usiąść? - mama przerwała nam tę wymianę zdań.
- Tak oczywiście. - zajęłam miejsce na przeciwko rodziców i czekałam na ich reakcję.
- Pamiętasz naszą rozmowę o tej imprezie... - mama nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.
- Mamo nie martw się, wiem że nie mogę iść, bo nie wiecie czy jestem odpowiedzialna i ja was rozumiem. Nie martwcie się nie wpadnę na żaden głupi pomysł by wymknąć się z domu. Słowo! - rodzice dziwnie się na mnie spojrzeli, a ja siedziałam nieruchomo i zerkałam raz na mamę, raz na tatę.
- Moniś nie o to mi chodzi. - powiedziała mama.
- Więc o co? - troszkę zdziwiona, jak to miałam w zwyczaju robić w sytuacjach dla mnie stresowych, zaczęłam nerwowo przygryzać wargę.
- Pamiętasz jak wtedy powiedzieliśmy Ci, że nie wiemy czy jesteś wystarczająco odpowiedzialna i musimy to jakoś sprawdzić. - zaczął powoli tata, a ja podążałam za każdym jego słowem, tak, aby nic mi nie umknęło.
- Więc wpadliśmy na pewien pomysł, trochę ryzykowne, ale ci zaufamy. - dokończyła mama.
- Ale jak mam to udowodnić? - spojrzałam na nich pytająco. W tym momencie mama wstała z kanapy, podeszła do półki na której leżą książki i zdjęła z niej białą kopertę. Usiadła na swoje stare miejsce i położyła kopertę na stoliku, który dzielił kanapę rodziców, od kanapy, na której siedziałam ja.
- Co to? - spytałam ciekawa.
- Niespodzianka, zajrzyj - powiedział tata. Spojrzałam niepewnie na rodziców, uśmiechali się, ale nie wiem czemu. Chwyciłam kopertę, zwykła, biała, nic szczególnego. Otworzyłam ją i wyjęłam zawartość. Moim oczom ukazał się bilet lotniczy do Wielkiej Brytanii. Byłam zdziwiona, bo nie wiedziałam o co chodzi, moje przemyślenia przerwała mama.
- Jak już zdążyłaś się zorientować jest to bilet lotniczy do Wielkiej Brytanii...- w tym momencie przerwałam jej.
- No tak, ale po co mi on?
- Już wyjaśniam. Wpadliśmy z tatą na pomysł jak możesz nam udowodnić, że jesteś odpowiedzialna. Kupiliśmy Ci bilet do Wielkiej Brytanii, data wylotu jest w poniedziałek po zakończeniu roku. Pojedziesz na dwa miesiące do Anglii i będziesz musiała dać sobie tam radę sama, będziesz musiała na siebie zarobić i znaleźć sobie jakieś lokum.
- Mamo, ale wy jesteście szaleni. To bardziej ufacie że dam sobie radę w Anglii, niż na imprezie? - moje zdziwienie nie opadało.
- To ma być próba czy dasz sobie radę w dorosłym życiu, taki mały sprawdzian. Wiemy to trochę szalone, ale wierzymy, że ci się uda. - mówiła mama.
- Nie mogę w to uwierzyć. No, ale poczekajcie jeśli tam pojadę to jak ja mam tam na siebie zarobić?
- Mam nadzieję, że wykorzystasz swoje zdolności kosmetyczne, w końcu przez całe zeszłe wakacje byłaś na kursach kosmetycznych, a na angielski też chodziłaś i umiesz rozmawiać biegle w tym języku. Na pewno dasz sobie rade. - no z tym to mama miała rację śmiało mogłam zostać kosmetyczką, byłam całkiem dobra.
- Wy mówicie serio? - czułam ekscytację i radość, zawsze marzyłam o wyjeździe do Anglii.
- Jak najbardziej. - odezwał się tata.
- Och, kocham was! - wykrzyknęłam szczęśliwa, podbiegłam do rodziców i mocno ich przytuliłam.
- Więc to oznacza, że wyjeżdżasz? - spytał tata tak dla formalności.
- Oczywiście! - czułam, ze jestem najszczęśliwsza osobą na świecie - mogę iść do siebie? - zapytałam.
- Jasne. - odpowiedziała mama - kochanie jeszcze koperta!
- Byłabym zapomniała, dzięki! - złapałam kopertę o pobiegłam schodami do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam piszczeć, wyjęłam bilet z koperty i cały czas się na niego gapiłam. Nie wierzyłam, że jest mój, że jadę do Anglii! Nagle usłyszałam drapanie w drzwi. Z lekkim zdziwieniem otworzyłam je i do pokoju wszedł pełen wdzięku i gracji Groszek. Groszek to mój kiciuś. Jest strasznie humorzasty i czasem wydaje mi się, że wszystko rozumie. Nie ufa on ludziom, uznaje tylko mnie, mamę i tatę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że Groszek dał się pogłaskać komuś obcemu, a co gorsza, dał się wziąć na ręce. Zamknęłam za Groszkiem drzwi, odłożyłam bilet na biurko i opadłam bezwładnie na łóżko. Oczywiście Groszek poczynił ten sam krok i usadowił się na poduszce obok mojej głowy. jego mruczenie to dla mnie muzyka, ale Groszek przy The Wanted wymięka. Nawet nie spostrzegłam się jak moje oczy zaczęły się powoli zamykać i zasnęłam. Obudził mnie grzmot, przetarłam oczy i zobaczyłam, że za oknem błyska się. Spojrzałam na zegarek, była godzina 23:48. Pomyślałam, że dobrze by było, gdybym się umyła, toteż złapałam piżamę i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Umyłam się i już miałam się kłaść do łóżka, ale coś mnie pod kusiło, żeby podejść do okna. Tak, kocham takie widoki, ponieważ bardzo lubię burzę, błyskawice mają takie ciekawe kształty. Niestety panicznie się ich boje chociaż mam szesnaście lat. nagle coś walnęło i w pokoju na moment zrobiło się widno. Przestraszyłam się nie na żarty i wolnym krokiem powędrowałam do łóżka. nie mogłam opanować swojego strachu, a serce waliło mi jak oszalałe. Na szczęście burza ucichła, uspokoiłam się i po jakiejś godzinie zasnęłam. Następnego dnia, jak zwykle wstałam, ogarnęłam się i wyszłam z domu bez śniadania, bo mama musiała jechać wcześniej do pracy, a ja obudziłam się zbyt późno, żeby coś sobie przygotować. Kiedy doszłam na przystanek, autobus akurat podjechał. Wsiadłam do niego i zobaczyłam Luizę, która siedziała naprzeciw kogo? MICHAŁA!!! Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach i w mojej głowie pojawiły się tysiące pytań: Co to ma znaczyć? Dlaczego tak się do siebie uśmiechają? Co oni robią?
- To tata jest w domu, myślałam, że jest w firmie. - mówiąc to weszłam do salonu i stanęłam w progu.
- Nie, dzisiaj mam wolny dzień - tata się do mnie uśmiechnął.
- To fajnie, ale gdzie byłeś rano? - ja i moja ciekawość odezwały się we mnie.
- Poczekaj Moniś po kolei, mogłabyś usiąść? - mama przerwała nam tę wymianę zdań.
- Tak oczywiście. - zajęłam miejsce na przeciwko rodziców i czekałam na ich reakcję.
- Pamiętasz naszą rozmowę o tej imprezie... - mama nie zdążyła dokończyć, bo jej przerwałam.
- Mamo nie martw się, wiem że nie mogę iść, bo nie wiecie czy jestem odpowiedzialna i ja was rozumiem. Nie martwcie się nie wpadnę na żaden głupi pomysł by wymknąć się z domu. Słowo! - rodzice dziwnie się na mnie spojrzeli, a ja siedziałam nieruchomo i zerkałam raz na mamę, raz na tatę.
- Moniś nie o to mi chodzi. - powiedziała mama.
- Więc o co? - troszkę zdziwiona, jak to miałam w zwyczaju robić w sytuacjach dla mnie stresowych, zaczęłam nerwowo przygryzać wargę.
- Pamiętasz jak wtedy powiedzieliśmy Ci, że nie wiemy czy jesteś wystarczająco odpowiedzialna i musimy to jakoś sprawdzić. - zaczął powoli tata, a ja podążałam za każdym jego słowem, tak, aby nic mi nie umknęło.
- Więc wpadliśmy na pewien pomysł, trochę ryzykowne, ale ci zaufamy. - dokończyła mama.
- Ale jak mam to udowodnić? - spojrzałam na nich pytająco. W tym momencie mama wstała z kanapy, podeszła do półki na której leżą książki i zdjęła z niej białą kopertę. Usiadła na swoje stare miejsce i położyła kopertę na stoliku, który dzielił kanapę rodziców, od kanapy, na której siedziałam ja.
- Co to? - spytałam ciekawa.
- Niespodzianka, zajrzyj - powiedział tata. Spojrzałam niepewnie na rodziców, uśmiechali się, ale nie wiem czemu. Chwyciłam kopertę, zwykła, biała, nic szczególnego. Otworzyłam ją i wyjęłam zawartość. Moim oczom ukazał się bilet lotniczy do Wielkiej Brytanii. Byłam zdziwiona, bo nie wiedziałam o co chodzi, moje przemyślenia przerwała mama.
- Jak już zdążyłaś się zorientować jest to bilet lotniczy do Wielkiej Brytanii...- w tym momencie przerwałam jej.
- No tak, ale po co mi on?
- Już wyjaśniam. Wpadliśmy z tatą na pomysł jak możesz nam udowodnić, że jesteś odpowiedzialna. Kupiliśmy Ci bilet do Wielkiej Brytanii, data wylotu jest w poniedziałek po zakończeniu roku. Pojedziesz na dwa miesiące do Anglii i będziesz musiała dać sobie tam radę sama, będziesz musiała na siebie zarobić i znaleźć sobie jakieś lokum.
- Mamo, ale wy jesteście szaleni. To bardziej ufacie że dam sobie radę w Anglii, niż na imprezie? - moje zdziwienie nie opadało.
- To ma być próba czy dasz sobie radę w dorosłym życiu, taki mały sprawdzian. Wiemy to trochę szalone, ale wierzymy, że ci się uda. - mówiła mama.
- Nie mogę w to uwierzyć. No, ale poczekajcie jeśli tam pojadę to jak ja mam tam na siebie zarobić?
- Mam nadzieję, że wykorzystasz swoje zdolności kosmetyczne, w końcu przez całe zeszłe wakacje byłaś na kursach kosmetycznych, a na angielski też chodziłaś i umiesz rozmawiać biegle w tym języku. Na pewno dasz sobie rade. - no z tym to mama miała rację śmiało mogłam zostać kosmetyczką, byłam całkiem dobra.
- Wy mówicie serio? - czułam ekscytację i radość, zawsze marzyłam o wyjeździe do Anglii.
- Jak najbardziej. - odezwał się tata.
- Och, kocham was! - wykrzyknęłam szczęśliwa, podbiegłam do rodziców i mocno ich przytuliłam.
- Więc to oznacza, że wyjeżdżasz? - spytał tata tak dla formalności.
- Oczywiście! - czułam, ze jestem najszczęśliwsza osobą na świecie - mogę iść do siebie? - zapytałam.
- Jasne. - odpowiedziała mama - kochanie jeszcze koperta!
- Byłabym zapomniała, dzięki! - złapałam kopertę o pobiegłam schodami do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i zaczęłam piszczeć, wyjęłam bilet z koperty i cały czas się na niego gapiłam. Nie wierzyłam, że jest mój, że jadę do Anglii! Nagle usłyszałam drapanie w drzwi. Z lekkim zdziwieniem otworzyłam je i do pokoju wszedł pełen wdzięku i gracji Groszek. Groszek to mój kiciuś. Jest strasznie humorzasty i czasem wydaje mi się, że wszystko rozumie. Nie ufa on ludziom, uznaje tylko mnie, mamę i tatę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, że Groszek dał się pogłaskać komuś obcemu, a co gorsza, dał się wziąć na ręce. Zamknęłam za Groszkiem drzwi, odłożyłam bilet na biurko i opadłam bezwładnie na łóżko. Oczywiście Groszek poczynił ten sam krok i usadowił się na poduszce obok mojej głowy. jego mruczenie to dla mnie muzyka, ale Groszek przy The Wanted wymięka. Nawet nie spostrzegłam się jak moje oczy zaczęły się powoli zamykać i zasnęłam. Obudził mnie grzmot, przetarłam oczy i zobaczyłam, że za oknem błyska się. Spojrzałam na zegarek, była godzina 23:48. Pomyślałam, że dobrze by było, gdybym się umyła, toteż złapałam piżamę i zaczęłam kierować się w stronę łazienki. Umyłam się i już miałam się kłaść do łóżka, ale coś mnie pod kusiło, żeby podejść do okna. Tak, kocham takie widoki, ponieważ bardzo lubię burzę, błyskawice mają takie ciekawe kształty. Niestety panicznie się ich boje chociaż mam szesnaście lat. nagle coś walnęło i w pokoju na moment zrobiło się widno. Przestraszyłam się nie na żarty i wolnym krokiem powędrowałam do łóżka. nie mogłam opanować swojego strachu, a serce waliło mi jak oszalałe. Na szczęście burza ucichła, uspokoiłam się i po jakiejś godzinie zasnęłam. Następnego dnia, jak zwykle wstałam, ogarnęłam się i wyszłam z domu bez śniadania, bo mama musiała jechać wcześniej do pracy, a ja obudziłam się zbyt późno, żeby coś sobie przygotować. Kiedy doszłam na przystanek, autobus akurat podjechał. Wsiadłam do niego i zobaczyłam Luizę, która siedziała naprzeciw kogo? MICHAŁA!!! Mój mózg zaczął pracować na najwyższych obrotach i w mojej głowie pojawiły się tysiące pytań: Co to ma znaczyć? Dlaczego tak się do siebie uśmiechają? Co oni robią?
kochana, oby tak dalej! ;-)
OdpowiedzUsuń