- Dzień dobry! - powiedziałam otwierając drzwi. Za nimi stali oczywiście rodzice Jaya. W pierwszej chwili wydawali się bardzo zdziwieni tym, że mnie widzą. Przejechali wzrokiem po moim ciele, od stóp do głów, że aż mnie ciarki przeszły.
- Proszę wejść, zapraszam. - powiedziałam spokojnie z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry! - powiedziała nie pewnie mama Jaya przekraczając próg.
- Witaj mamo! Witaj tato! - przywitał się Jay.
- Dzień dobry! - krzyknęli chłopcy za nami, a ja w tym czasie zamknęłam drzwi za rodzicami Jaya i podeszłam do niego.
- Kochanie, nie przedstawisz mnie swoim rodzicom? - zapytałam go z lekkim uśmiechem, jakby wyrwany ze swojego świata zaczął deklamować.
- Mamo, tato, to jest Monika, moja... dziewczyna. Moniko to są moi rodzice: Jane i Dave McGuiness.
- Miło mi państwa poznać. - wyciągnęłam rękę do uścisku.
- Nam też jest bardzo miło. - powiedział tata Jaya i oboje odwzajemnili mój uścisk.
- Bardzo przepraszamy, za nasze zachowanie, po prostu myśleliśmy, że nasz syn nas oszukuje i nie ma dziewczyny, a tu proszę bardzo. Mój kochany Jay w końcu się ustatkował. - aż się zarumieniłam i spojrzałam na Jaya, a on na mnie z miną ,,przepraszam''.
- Yyy...zapraszamy na obiad! - krzyknęli chłopcy, którzy stali za nami. Uf...jak dobrze, że to zrobili.
- Ach, witajcie chłopcy. - powiedziała promiennie mama Jaya i wszyscy skierowali się do kuchni, oprócz Jaya i mnie.
- Jejku przepraszam cię... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Ale za co?
- Nooo...za rodziców, wiesz...
- Jay posłuchaj, rodzice jak rodzice, to jest normalne zachowanie uwierz, damy radę, wszyscy są tacy sami. Proszę, rozluźnij się i udawaj, że jestem twoją dziewczyną. - poklepałam go po ramieniu - Tak wiem, że to trudne, bo nie jestem najpiękniejsza, ale...
- Słucham?! Co ty pleciesz! Jesteś bardzo ładna! Nigdy ta nie mów!
- O tak, tak, tak, weź mnie nie pocieszaj. Dobra skończmy to, bo to nie o to w tym chodzi, w każdym razie damy radę, ja w to wierzę.
- Dziękuję ci za wszystko.
- Spokojnie, ja jeszcze nic nie zrobiłam.
- Za to, że w ogóle zgodziłaś się mi pomóc. - brzmiało to tak prawdziwie, że aż się wzruszyłam.
- Hmmm, podziękujesz mi, jak to już się skończy, ok? - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Dobra, to może chodźmy już do nich, co? Pewnie na nas czekają.
- Masz rację. A może obejmę cię w biodrach, to będzie fajnie wyglądało?
- Jak chcesz. - uśmiechnęłam się do niego i w takiej pozie pomaszerowaliśmy do kuchni połączonej z jadalnią.
- Ooo! Są nasze gołąbeczki! - najwyraźniej Toma bawiła cała sytuacja.
- Owszem, jesteśmy. Przyszliśmy wam pomóc w nakryciu. - powiedziałam.
- Och, nie przejmuj się nakryciem, my się tym zajmiemy. A ty Jay weź lepiej swoich rodziców i naszą kochaną Moniczkę do salonu, porozmawiacie trochę, a jak już wszystko będzie gotowe to was zawołamy. - no po prostu myślałam, że zaraz Tomowi przywalę, a on się świetnie bawił.
- No dobrze. - powiedział nie pewnie Jay i nasza czwórka udała się do salonu. Zajęliśmy miejsca na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Pierwsze pytanie, które padło ze strony mamy Jaya brzmiało: ,,Jak się poznaliście?''.Wiedziałam, że jemu będzie ciężko coś wymyślić, więc zaczęłam deklamować, jak to niby, stałam cała mokra na przystanku, bo padał deszcz. wtedy podszedł do mnie Jay z parasolką i zaproponował, że poczeka razem ze mną. Nawiązaliśmy krótką rozmowę, potem poprosił o mój numer telefonu. Zgodziłam się mu go dać. Następnego dnia zaprosił mnie na kawę i tak to się zaczęło. Całą historię, tak ubarwiłam i tak dokładnie opowiedziałam, jakbym wymyśliła ją już tydzień temu i codziennie ją dopracowywała.
- To naprawdę bardzo romantyczne. - powiedziała mama Jaya. - Och, Dave, a pamiętasz jak my się pierwszy raz spotkaliśmy?
- Tak, pamiętam. - odpowiedział tata Jaya, który rzadko się odzywał.
- Piękne czasy, bardzo piękne. - powiedziała pani Jane.
- Proszę mówić, z chęcią posłucham. - odpowiedziałam i tak miałam kolejne 10 minut z głowy, bo mama Jaya była bardzo gadatliwą osobą.
- Podano do stołu! - krzyknął z kuchni Siva, a ja już myślałam, ze jeszcze pięć minut i pójdę tam i uduszę Toma własnymi rękami, bo on specjalnie wszystko przedłużał. Szczęśliwi, że nareszcie idziemy jeść, Jay i ja uśmiechnęliśmy się do siebie i poszliśmy do jadalni na rzekomy obiad. Wszystko było pięknie podane. Usiedliśmy. Tom zajął miejsce na drugim koń stołu. Chyba się bał, że dostanie. Wkurzona dziewczyna może nieźle przywalić! Ja siedziałam pomiędzy Nathanem i Jayem, a naprzeciw mnie siedzieli rodzice Jaya i Max.
- Nie, ja dziękuję za kurczaka. - powiedział Jay.
- Ja też. - oparłam.
- Moniczko, nie zjesz tego pysznego kurczaka? Czemu? - zapytała mama Jaya. Już szykowałam się do odpowiedzi, ale Tom mnie wyręczył.
- Nasza kochana Monisia musi teraz o siebie dbać. - nie wiem o co mu chodziło, ale postanowiłam się napić.
- Tom jesteś tego pewien? - spytała podekscytowana pani Jane.
- Yyy...tak. - powiedział Tom, trochę zdziwiony, bo nie wiedział o co chodzi.
- Dave słyszałeś, będziemy dziadkami! - jak to usłyszałam to zachłysnęłam się piciem, Jay pobladł, a chłopaki zaczęli ryć się ze śmiechu.
- Nie, mamo, no co ty. To jeszcze za wcześnie. - poprawiał Jay.
- Proszę panią Tomowi chodziło o to, że...ja się odchudzam. - palnęłam coś szybko na wytłumaczenie i spojrzałam na Toma z miną ,,Już nie żyjesz!'', a on gdyby mógł to zwijałby się ze śmiechu na podłodze.
- Aha, rozumiem. - mama Jaya, troszkę posmutniała. Reszta obiadu minęła spokojnie, ale tylko, dlatego, że Tom zajął się Neytiri, a Max zabawiał państwa McGuiness. Jest kochany, że to zrobił, bo wiedział, że czuję się niezręcznie.
- To co wpadniecie do nas kiedyś razem? - zapytała jego mama.
- Yyy...jeśli nadarzy się okazja. Wie pani to jest tak, że moja praca zmusza mnie do wyjazdów za granicę no i nie wiem czy nasz związek przetrwa na odległość. Znam niewielu, którym się to udaje. To będzie próba. Zobaczymy co nam los zgotuje. - podeszłam do Jaya, bardzo blisko, a on mnie przytulił. To wyglądało tak prawdziwie, że na miejscu jego rodziców sama bym uwierzyła. I miałam rację. Uwierzyli.
- Mam nadzieję, że jednak razem wytrzymacie. Bardzo ładnie ze sobą wyglądacie. - z uśmiechem na twarzy powiedział pan Dave, a pani Jane mu przytaknęła.
- Mamo, tato. samolot! - powiedział speszony chłopak.
- A tak, tak. No to trzymajcie się dzieci. - ucałowała nas w policzek. - Do widzenia! Pa chłopcy!
- Do widzenia! - krzyknął chórek zza naszych pleców i państwo McGuiness opuścili dom. Jay wyglądał przez szybkę od drzwi.
- Uf...pojechali. - szczęśliwy osunął się na ziemię, po czym wstał i podszedł do mnie - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny! - powiedział.
- Ok, Jay to taka mała przysługa, nic więcej. - powiedziałam nieśmiało - Myślę, że mogę się już zbierać. - mówiąc to podeszłam do torby i już miałam ją podnosić, kiedy nagle podbiegł do mnie Tom.
- O nie kochana siostrzyczko, tak szybko stąd nie wyjdziesz. - powiedział.
- Czemu? - spytałam.
- Bo coś ci obiecaliśmy. - kontynuował Max.
- Wy mi? - spytałam jeszcze bardziej zdziwiona.
- No właśnie, miałaś z nami mieszkać. - ciągnął Nathan.
- Aaa to. Nie no co wy. Nie będę wam robić kłopotu. - powiedziałam.
- Ale ty nam nie robisz kłopotu. - powiedział Siva.
- Wręcz przeciwnie. Mieszkać z tobą to sama przyjemność. - poprawił go Tom.
- Tak, mhm. Przyjemność dokuczania mi? - zaczęliśmy się śmiać.
- Nie no teraz to powaga. Sama mówiłaś, że nie masz gdzie się podziać, a my akurat mieszkamy sami. Czasem przydaje się żeńskie towarzystwo. Poza tym mamy wolny pokój. - powiedział Max.
- A już myślałam, że miałabym pokój z Tomem.
- A co chciałabyś? No, zapraszam, wiesz, zawsze można dostawić drugie łóżko, ale w sumie jedno nam chyba wystarczy. - powiedział Tom.
- Tom skończ to! - śmiałam się do niego.
- Czyli załatwione. Siva leć po kluczyki, jedziemy po rzeczy naszej nowej lokatorki. - oświadczył Max, a Siva bez chwili zastanowienia po nie pobiegł.
- Ale ja się nie zgodziłam. - zarzekałam się.
- Oj tam, oj tam, nie marudź, będzie fajnie. - Max i Tom ujęli mnie pod ręce i wszyscy wyszliśmy z domu.
____________________________________________________________________________
No i 15 rozdział gotowy, podany na talerzu z ciepłym mlekiem, nudny, ale jest.....
Co sadzicie?
Komentujcie uwagi mile widziane. ;D
Dziękuję, że czytacie te brednie.
Specjalna dedykacja dla: Datura Purple Queen, Myia i Kinia*** <3 - Myia twoje komentarze mnie rozwalają, kocham cię.! <3
hmm....to chyba wszystko.
Całuski - Monika :*
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
*Imagin z Maxem*
Jesteście głodni. Postanowiliście że coś sobie zamówicie.
Ty: Max na co masz ochotę?
Max: Na ciebie kochanie. *mówi kuszącym głosem*
Ty: Ale mnie nie można zjeść.
Max; Gdybym mógł to bym cię schrupał, jesteś taka słodka, kocham cię! * po czym podchodzi do ciebie i czule cię całuje*
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -
.
- Proszę wejść, zapraszam. - powiedziałam spokojnie z uśmiechem na twarzy.
- Dzień dobry! - powiedziała nie pewnie mama Jaya przekraczając próg.
- Witaj mamo! Witaj tato! - przywitał się Jay.
- Dzień dobry! - krzyknęli chłopcy za nami, a ja w tym czasie zamknęłam drzwi za rodzicami Jaya i podeszłam do niego.
- Kochanie, nie przedstawisz mnie swoim rodzicom? - zapytałam go z lekkim uśmiechem, jakby wyrwany ze swojego świata zaczął deklamować.
- Mamo, tato, to jest Monika, moja... dziewczyna. Moniko to są moi rodzice: Jane i Dave McGuiness.
- Miło mi państwa poznać. - wyciągnęłam rękę do uścisku.
- Nam też jest bardzo miło. - powiedział tata Jaya i oboje odwzajemnili mój uścisk.
- Bardzo przepraszamy, za nasze zachowanie, po prostu myśleliśmy, że nasz syn nas oszukuje i nie ma dziewczyny, a tu proszę bardzo. Mój kochany Jay w końcu się ustatkował. - aż się zarumieniłam i spojrzałam na Jaya, a on na mnie z miną ,,przepraszam''.
- Yyy...zapraszamy na obiad! - krzyknęli chłopcy, którzy stali za nami. Uf...jak dobrze, że to zrobili.
- Ach, witajcie chłopcy. - powiedziała promiennie mama Jaya i wszyscy skierowali się do kuchni, oprócz Jaya i mnie.
- Jejku przepraszam cię... - zaczął, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Ale za co?
- Nooo...za rodziców, wiesz...
- Jay posłuchaj, rodzice jak rodzice, to jest normalne zachowanie uwierz, damy radę, wszyscy są tacy sami. Proszę, rozluźnij się i udawaj, że jestem twoją dziewczyną. - poklepałam go po ramieniu - Tak wiem, że to trudne, bo nie jestem najpiękniejsza, ale...
- Słucham?! Co ty pleciesz! Jesteś bardzo ładna! Nigdy ta nie mów!
- O tak, tak, tak, weź mnie nie pocieszaj. Dobra skończmy to, bo to nie o to w tym chodzi, w każdym razie damy radę, ja w to wierzę.
- Dziękuję ci za wszystko.
- Spokojnie, ja jeszcze nic nie zrobiłam.
- Za to, że w ogóle zgodziłaś się mi pomóc. - brzmiało to tak prawdziwie, że aż się wzruszyłam.
- Hmmm, podziękujesz mi, jak to już się skończy, ok? - uśmiechnęłam się do niego.
- Dobrze. - odwzajemnił mój uśmiech.
- Dobra, to może chodźmy już do nich, co? Pewnie na nas czekają.
- Masz rację. A może obejmę cię w biodrach, to będzie fajnie wyglądało?
- Jak chcesz. - uśmiechnęłam się do niego i w takiej pozie pomaszerowaliśmy do kuchni połączonej z jadalnią.
- Ooo! Są nasze gołąbeczki! - najwyraźniej Toma bawiła cała sytuacja.
- Owszem, jesteśmy. Przyszliśmy wam pomóc w nakryciu. - powiedziałam.
- Och, nie przejmuj się nakryciem, my się tym zajmiemy. A ty Jay weź lepiej swoich rodziców i naszą kochaną Moniczkę do salonu, porozmawiacie trochę, a jak już wszystko będzie gotowe to was zawołamy. - no po prostu myślałam, że zaraz Tomowi przywalę, a on się świetnie bawił.
- No dobrze. - powiedział nie pewnie Jay i nasza czwórka udała się do salonu. Zajęliśmy miejsca na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Pierwsze pytanie, które padło ze strony mamy Jaya brzmiało: ,,Jak się poznaliście?''.Wiedziałam, że jemu będzie ciężko coś wymyślić, więc zaczęłam deklamować, jak to niby, stałam cała mokra na przystanku, bo padał deszcz. wtedy podszedł do mnie Jay z parasolką i zaproponował, że poczeka razem ze mną. Nawiązaliśmy krótką rozmowę, potem poprosił o mój numer telefonu. Zgodziłam się mu go dać. Następnego dnia zaprosił mnie na kawę i tak to się zaczęło. Całą historię, tak ubarwiłam i tak dokładnie opowiedziałam, jakbym wymyśliła ją już tydzień temu i codziennie ją dopracowywała.
- To naprawdę bardzo romantyczne. - powiedziała mama Jaya. - Och, Dave, a pamiętasz jak my się pierwszy raz spotkaliśmy?
- Tak, pamiętam. - odpowiedział tata Jaya, który rzadko się odzywał.
- Piękne czasy, bardzo piękne. - powiedziała pani Jane.
- Proszę mówić, z chęcią posłucham. - odpowiedziałam i tak miałam kolejne 10 minut z głowy, bo mama Jaya była bardzo gadatliwą osobą.
- Podano do stołu! - krzyknął z kuchni Siva, a ja już myślałam, ze jeszcze pięć minut i pójdę tam i uduszę Toma własnymi rękami, bo on specjalnie wszystko przedłużał. Szczęśliwi, że nareszcie idziemy jeść, Jay i ja uśmiechnęliśmy się do siebie i poszliśmy do jadalni na rzekomy obiad. Wszystko było pięknie podane. Usiedliśmy. Tom zajął miejsce na drugim koń stołu. Chyba się bał, że dostanie. Wkurzona dziewczyna może nieźle przywalić! Ja siedziałam pomiędzy Nathanem i Jayem, a naprzeciw mnie siedzieli rodzice Jaya i Max.
- Nie, ja dziękuję za kurczaka. - powiedział Jay.
- Ja też. - oparłam.
- Moniczko, nie zjesz tego pysznego kurczaka? Czemu? - zapytała mama Jaya. Już szykowałam się do odpowiedzi, ale Tom mnie wyręczył.
- Nasza kochana Monisia musi teraz o siebie dbać. - nie wiem o co mu chodziło, ale postanowiłam się napić.
- Tom jesteś tego pewien? - spytała podekscytowana pani Jane.
- Yyy...tak. - powiedział Tom, trochę zdziwiony, bo nie wiedział o co chodzi.
- Dave słyszałeś, będziemy dziadkami! - jak to usłyszałam to zachłysnęłam się piciem, Jay pobladł, a chłopaki zaczęli ryć się ze śmiechu.
- Nie, mamo, no co ty. To jeszcze za wcześnie. - poprawiał Jay.
- Proszę panią Tomowi chodziło o to, że...ja się odchudzam. - palnęłam coś szybko na wytłumaczenie i spojrzałam na Toma z miną ,,Już nie żyjesz!'', a on gdyby mógł to zwijałby się ze śmiechu na podłodze.
- Aha, rozumiem. - mama Jaya, troszkę posmutniała. Reszta obiadu minęła spokojnie, ale tylko, dlatego, że Tom zajął się Neytiri, a Max zabawiał państwa McGuiness. Jest kochany, że to zrobił, bo wiedział, że czuję się niezręcznie.
- To co wpadniecie do nas kiedyś razem? - zapytała jego mama.
- Yyy...jeśli nadarzy się okazja. Wie pani to jest tak, że moja praca zmusza mnie do wyjazdów za granicę no i nie wiem czy nasz związek przetrwa na odległość. Znam niewielu, którym się to udaje. To będzie próba. Zobaczymy co nam los zgotuje. - podeszłam do Jaya, bardzo blisko, a on mnie przytulił. To wyglądało tak prawdziwie, że na miejscu jego rodziców sama bym uwierzyła. I miałam rację. Uwierzyli.
- Mam nadzieję, że jednak razem wytrzymacie. Bardzo ładnie ze sobą wyglądacie. - z uśmiechem na twarzy powiedział pan Dave, a pani Jane mu przytaknęła.
- Mamo, tato. samolot! - powiedział speszony chłopak.
- A tak, tak. No to trzymajcie się dzieci. - ucałowała nas w policzek. - Do widzenia! Pa chłopcy!
- Do widzenia! - krzyknął chórek zza naszych pleców i państwo McGuiness opuścili dom. Jay wyglądał przez szybkę od drzwi.
- Uf...pojechali. - szczęśliwy osunął się na ziemię, po czym wstał i podszedł do mnie - Nawet nie wiesz jak bardzo jestem ci wdzięczny! - powiedział.
- Ok, Jay to taka mała przysługa, nic więcej. - powiedziałam nieśmiało - Myślę, że mogę się już zbierać. - mówiąc to podeszłam do torby i już miałam ją podnosić, kiedy nagle podbiegł do mnie Tom.
- O nie kochana siostrzyczko, tak szybko stąd nie wyjdziesz. - powiedział.
- Czemu? - spytałam.
- Bo coś ci obiecaliśmy. - kontynuował Max.
- Wy mi? - spytałam jeszcze bardziej zdziwiona.
- No właśnie, miałaś z nami mieszkać. - ciągnął Nathan.
- Aaa to. Nie no co wy. Nie będę wam robić kłopotu. - powiedziałam.
- Ale ty nam nie robisz kłopotu. - powiedział Siva.
- Wręcz przeciwnie. Mieszkać z tobą to sama przyjemność. - poprawił go Tom.
- Tak, mhm. Przyjemność dokuczania mi? - zaczęliśmy się śmiać.
- Nie no teraz to powaga. Sama mówiłaś, że nie masz gdzie się podziać, a my akurat mieszkamy sami. Czasem przydaje się żeńskie towarzystwo. Poza tym mamy wolny pokój. - powiedział Max.
- A już myślałam, że miałabym pokój z Tomem.
- A co chciałabyś? No, zapraszam, wiesz, zawsze można dostawić drugie łóżko, ale w sumie jedno nam chyba wystarczy. - powiedział Tom.
- Tom skończ to! - śmiałam się do niego.
- Czyli załatwione. Siva leć po kluczyki, jedziemy po rzeczy naszej nowej lokatorki. - oświadczył Max, a Siva bez chwili zastanowienia po nie pobiegł.
- Ale ja się nie zgodziłam. - zarzekałam się.
- Oj tam, oj tam, nie marudź, będzie fajnie. - Max i Tom ujęli mnie pod ręce i wszyscy wyszliśmy z domu.
____________________________________________________________________________
No i 15 rozdział gotowy, podany na talerzu z ciepłym mlekiem, nudny, ale jest.....
Co sadzicie?
Komentujcie uwagi mile widziane. ;D
Dziękuję, że czytacie te brednie.
Specjalna dedykacja dla: Datura Purple Queen, Myia i Kinia*** <3 - Myia twoje komentarze mnie rozwalają, kocham cię.! <3
hmm....to chyba wszystko.
Całuski - Monika :*
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
*Imagin z Maxem*
Jesteście głodni. Postanowiliście że coś sobie zamówicie.
Ty: Max na co masz ochotę?
Max: Na ciebie kochanie. *mówi kuszącym głosem*
Ty: Ale mnie nie można zjeść.
Max; Gdybym mógł to bym cię schrupał, jesteś taka słodka, kocham cię! * po czym podchodzi do ciebie i czule cię całuje*
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - -
Max ;D
.
Dziewczyno!
OdpowiedzUsuńLeżałam na podłodze i nie mogłam przestać się brechtać ;D
Ten rozdział rozwalił mnie na maxa ;)
Jesteś genialna!
Tylko dodaj szybko następny rozdział bo wytrzymać nie mogę :]
I dziękuję za dedyk:***
Kocham Cię:****
HAHAHA :D
OdpowiedzUsuńDobra powiem tyle :
KOCHAM CIĘ KOCHANIE MOJE <3
A tak - za dużo radia ale xdd
A ta historia jak Jay i Monika się poznali..
Awww ^^
Wiesz słuchałam sobie Iris i wiesz co?
Ta piosenka z tym rozdziałem to tak świetne połączenie .. :D
Lałam się z rozdziału a na słuchawkach muzyka ^^
Mrrr...
Nudny?!
ZNOWU MAM CIĘ GONIĆ Z SIEKIERKĄ?!
KOCHAM CIĘ <3
TAK JAK MUZYKĘ, TAK JAK PRZYJACIÓŁ, TAK JAK THE WANTED.!
A wiedz że to są najcenniejsze rzeczy/osoby w moim życiu <3
A no i bym zapomniała o Nutelli. No pacz! X.X
Mam nadzieję że nie umarłaś od moich sucharów czcigodna szlachcianko :D
SKŁADAM POKŁONY TWEMU ZACNEMU TALENTOWI <3
I dziękuję ;*
Naprawdę nie musisz czytać mych plebsowskich komentów ^^
PISAJ NEXTA <3
Leżałam na podłodze jak czytałam ten rozdział :)
OdpowiedzUsuńAle najlepsza historia z tym jak Jay i Monika. Genialna <33
Pisz szybko następny :**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńa najlepsi byli Monika i Jay , no po prostu super
Bombowy, hahaha przy tym sie uśmiałem :D I ten fragment, że Monika jest w ciąży hihihi XD
OdpowiedzUsuń