Przebrana w białe szorty i fioletową bluzkę na ramiączka, zbiegłam na dół, z nadzieją, że Siva jeszcze nie pojechał na zakupy. Wchodząc do salonu zastałam Maxa i Toma, oglądających mecz.
- Ej chłopcy wiecie gdzie jest Siva? - zapytałam.
- Yyy... powiedział, że za nim pojedzie na zakupy to musi iść jeszcze po coś na górę, chyba po telefon. - odpowiedział mi Max.
- Ok. Dzięki. To ja poczekam.
- Chodź do nas obejrzysz z nami mecz. - zaproponował Tom.
- Nie.. raczej...
- Oj no chodź nie daj się prosić, tylko kawałek, proszę.
- No, dobra kawałek. - usiadłam pomiędzy nimi na kanapie i założyłam nogę na nogę - A wy co, nie ubieracie się?
- Nie chce nam się. - odpowiedzieli zgodnie.
- Lenie patentowane! - zaśmiałam się. Do salonu weszli Nathan z Jayem i usiedli obok nas. Po około 10 minutach, na schodach usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to Siva, więc podniosłam się z kanapy i podeszłam do niego.
- Siva, ty teraz jedziesz na te zakupy? - zapytałam.
- No tak, a coś się stało?
- Tak...to znaczy nie. Chciałam tylko jechać z tobą. Mogę?
- Pewnie! Chodź! - uśmiechnął się.
- Super, dzięki. - szczęśliwa już miałam zakładać buty, ale zatrzymał mnie głos Toma.
- Zaraz, zaraz, jedziecie bez nas?! Nawet nie ma takiej opcji! Jazda chłopaki ubierajcie się jedziemy z nimi. - krzyknął Tom. Całą czwórka poderwała się z kanapy jak oparzona i ruszyła na górę, a ja z Sivą staliśmy w miejscu i przyglądaliśmy się im z otwartymi szczękami.
- Siva przepraszam, gdyby nie ja, to nie musiałbyś jechać z tym stadem.
- Nic się nie stało. My zawsze wszędzie jeździmy razem. Zdziwiłbym się, gdyby tym razem ze mną nie pojechali lub przynajmniej jeden z nich. - zaśmiał się Siva.
- Serio? Więc nie jesteś zły, że musimy czekać?
- Oczywiście, że nie. To ja pójdę wyprowadzić samochód, a jak zejdą z góry to przyjdziecie, ok?
- Jasne. Siva zniknął za drzwiami, a ja zakładałam buty. Po chwili po schodach zeszli ubrani Max, Tom, Jay i Nathan.
- Dużo wam to nie zajęło. - uśmiechnęłam się - To wy zakładajcie buty, będziemy czekać na was w samochodzie. - powiedziałam i wyszłam z domu. Normalnie to bym wyszła razem z nimi, ale gdybym tak zrobiła, na pewno dostałabym miejsce na czyichś kolanach, a tak zaklepałam sobie miejsce z przodu.
- Wychodzą już? - zapytał Siva, kiedy wsiadałam do samochodu.
- Tak. Mogę siedzieć z przodu?
- Pewnie, siadaj, wreszcie ktoś normalny będzie tutaj siedział. - zaśmiał się Siva.
- Dlaczego tak uważasz?
- Ostatnio jak jechał obok mnie Tom, to wystawił za szybę stopy krzycząc ,,I tak was wszystkich zniszczę'', więc wiesz o co mi chodzi.
- Tak, Poniekąd. - zaśmiałam się. Do samochodu weszła pozostała czwórka i wyruszyliśmy. Jechaliśmy do centrum handlowego, co zajęło nam ponad 30 minut bez korków. Na miejscu rozdzieliliśmy się. Ja z Sivą poszłam do supermarketu, Tom i Nathan do sklepu z ciuchami, a Jay i Max chcieli kupić jakiś dobry film. Umówiliśmy się, ze spotkamy się pod fontanną za godzinę. Wydawało mi się, że będziemy czekać na nich za nim pozostali przyjdą, ale kiedy weszliśmy do sklepu, to kupienie jakiejkolwiek rzeczy wymagało dużej wiedzy. I nie chodzi mi tu o to, że produkty były jakieś oszukane, ale o to, ze każdy z nich miał swoje ulubione produkty. Siva to wszystko wiedział, ale ja ni w ząb, np. Tom lubi tylko tłuste mleko, chudego nie tyka, Jay jest wegetarianinem, ale nie znosi żółtej i czerwonej papryki, Max nie przepada za chrzanem, a Nathan je masło tylko śmietankowe. Nie wiedziałam o tym, ale to tylko nie liczne z nich. Po zrobieniu wszystkich zakupów, udałam się z Sivą pod fontannę. Byli już tam Max z Jayem. Rozmawiali o nowym zakupie. Kiedy nas zobaczyli od razu do nas podeszli.
- No hej, wy już? - zapytałam.
- Tak. A gdzie jest Tom i Nathan? - zapytał Max.
- Nie wiem. Poczekajmy na nich. - powiedział Siva. Posłusznie zajęliśmy ławkę i czekaliśmy na nich. po 5 minutach, zjawił się Tom.
- No siemacie. - powiedział do nas.
- Hej. Yyy... Tom gdzie jest Nathan? - zapytał Jay.
- No był tu przed chwilą, ostatni raz widziałem go jak przechodziliśmy obok czapek. Myślałem, ze jest z wami.
- Wszystko jasne... - odpowiedział Max - Trzeba iść go poszukać.
- Zaczekajcie chwilkę. - powiedział Siva - Nathan do mnie napisał sms-a, pisze, że byśmy na niego nie czekali, sam wróci do domu. To co robimy?
- Skoro tak napisał, to znaczy, że tak chce, przecież jest rozsądny. Wracajmy.- odpowiedział Max. Posłusznie poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Całą drogę myślałam nad tym, co zatrzymało Nathana. Wiem, ze to nie moja sprawa, ale byłam ciekawa. Dojechaliśmy pod dom wyjęliśmy zakupy i zanieśliśmy do kuchni.
- Ok. To my się zabieramy za coś do jedzenia! - powiedział Max.
- Dobra, to w czym wam pomóc? - zapytałam.
- O nie! Ty robiłaś w sobotę, więc dzisiaj nasza kolej. Sio mi stąd. - powiedział Tom wyganiając mnie z kuchni.
- Na pewno?
- Tak. Idź już. - z uśmiechem na twarzy, powiedział Siva.
- Ok. Jakby co jestem na górze. Poszłam do pokoju i ponownie zaczęłam czytać książkę. Tak, w końcu mogłam do niej wrócić, musiałam się dowiedzieć czy moi ulubieni bohaterowi się zejdą. Czekałam na to całe dwie książki i jeśli w tej trzeciej się w końcu nie zejdą, to rzucam czytanie. Po jakichś 30 minutach skończyłam ją czytać zła. Okazało się, ze oni byli rodzeństwem. Boże, co za durna książka. Trochę wkurzona wstałam z łóżka, żeby odłożyć ją na półkę i wtedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
________________________________________________________________________
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać, na kolejny nudny rozdział. ;<
Co sądzicie?
Bo ja jestem nie zadowolona. ;(
- Ej chłopcy wiecie gdzie jest Siva? - zapytałam.
- Yyy... powiedział, że za nim pojedzie na zakupy to musi iść jeszcze po coś na górę, chyba po telefon. - odpowiedział mi Max.
- Ok. Dzięki. To ja poczekam.
- Chodź do nas obejrzysz z nami mecz. - zaproponował Tom.
- Nie.. raczej...
- Oj no chodź nie daj się prosić, tylko kawałek, proszę.
- No, dobra kawałek. - usiadłam pomiędzy nimi na kanapie i założyłam nogę na nogę - A wy co, nie ubieracie się?
- Nie chce nam się. - odpowiedzieli zgodnie.
- Lenie patentowane! - zaśmiałam się. Do salonu weszli Nathan z Jayem i usiedli obok nas. Po około 10 minutach, na schodach usłyszałam kroki. Wiedziałam, że to Siva, więc podniosłam się z kanapy i podeszłam do niego.
- Siva, ty teraz jedziesz na te zakupy? - zapytałam.
- No tak, a coś się stało?
- Tak...to znaczy nie. Chciałam tylko jechać z tobą. Mogę?
- Pewnie! Chodź! - uśmiechnął się.
- Super, dzięki. - szczęśliwa już miałam zakładać buty, ale zatrzymał mnie głos Toma.
- Zaraz, zaraz, jedziecie bez nas?! Nawet nie ma takiej opcji! Jazda chłopaki ubierajcie się jedziemy z nimi. - krzyknął Tom. Całą czwórka poderwała się z kanapy jak oparzona i ruszyła na górę, a ja z Sivą staliśmy w miejscu i przyglądaliśmy się im z otwartymi szczękami.
- Siva przepraszam, gdyby nie ja, to nie musiałbyś jechać z tym stadem.
- Nic się nie stało. My zawsze wszędzie jeździmy razem. Zdziwiłbym się, gdyby tym razem ze mną nie pojechali lub przynajmniej jeden z nich. - zaśmiał się Siva.
- Serio? Więc nie jesteś zły, że musimy czekać?
- Oczywiście, że nie. To ja pójdę wyprowadzić samochód, a jak zejdą z góry to przyjdziecie, ok?
- Jasne. Siva zniknął za drzwiami, a ja zakładałam buty. Po chwili po schodach zeszli ubrani Max, Tom, Jay i Nathan.
- Dużo wam to nie zajęło. - uśmiechnęłam się - To wy zakładajcie buty, będziemy czekać na was w samochodzie. - powiedziałam i wyszłam z domu. Normalnie to bym wyszła razem z nimi, ale gdybym tak zrobiła, na pewno dostałabym miejsce na czyichś kolanach, a tak zaklepałam sobie miejsce z przodu.
- Wychodzą już? - zapytał Siva, kiedy wsiadałam do samochodu.
- Tak. Mogę siedzieć z przodu?
- Pewnie, siadaj, wreszcie ktoś normalny będzie tutaj siedział. - zaśmiał się Siva.
- Dlaczego tak uważasz?
- Ostatnio jak jechał obok mnie Tom, to wystawił za szybę stopy krzycząc ,,I tak was wszystkich zniszczę'', więc wiesz o co mi chodzi.
- Tak, Poniekąd. - zaśmiałam się. Do samochodu weszła pozostała czwórka i wyruszyliśmy. Jechaliśmy do centrum handlowego, co zajęło nam ponad 30 minut bez korków. Na miejscu rozdzieliliśmy się. Ja z Sivą poszłam do supermarketu, Tom i Nathan do sklepu z ciuchami, a Jay i Max chcieli kupić jakiś dobry film. Umówiliśmy się, ze spotkamy się pod fontanną za godzinę. Wydawało mi się, że będziemy czekać na nich za nim pozostali przyjdą, ale kiedy weszliśmy do sklepu, to kupienie jakiejkolwiek rzeczy wymagało dużej wiedzy. I nie chodzi mi tu o to, że produkty były jakieś oszukane, ale o to, ze każdy z nich miał swoje ulubione produkty. Siva to wszystko wiedział, ale ja ni w ząb, np. Tom lubi tylko tłuste mleko, chudego nie tyka, Jay jest wegetarianinem, ale nie znosi żółtej i czerwonej papryki, Max nie przepada za chrzanem, a Nathan je masło tylko śmietankowe. Nie wiedziałam o tym, ale to tylko nie liczne z nich. Po zrobieniu wszystkich zakupów, udałam się z Sivą pod fontannę. Byli już tam Max z Jayem. Rozmawiali o nowym zakupie. Kiedy nas zobaczyli od razu do nas podeszli.
- No hej, wy już? - zapytałam.
- Tak. A gdzie jest Tom i Nathan? - zapytał Max.
- Nie wiem. Poczekajmy na nich. - powiedział Siva. Posłusznie zajęliśmy ławkę i czekaliśmy na nich. po 5 minutach, zjawił się Tom.
- No siemacie. - powiedział do nas.
- Hej. Yyy... Tom gdzie jest Nathan? - zapytał Jay.
- No był tu przed chwilą, ostatni raz widziałem go jak przechodziliśmy obok czapek. Myślałem, ze jest z wami.
- Wszystko jasne... - odpowiedział Max - Trzeba iść go poszukać.
- Zaczekajcie chwilkę. - powiedział Siva - Nathan do mnie napisał sms-a, pisze, że byśmy na niego nie czekali, sam wróci do domu. To co robimy?
- Skoro tak napisał, to znaczy, że tak chce, przecież jest rozsądny. Wracajmy.- odpowiedział Max. Posłusznie poszliśmy do samochodu i pojechaliśmy do domu. Całą drogę myślałam nad tym, co zatrzymało Nathana. Wiem, ze to nie moja sprawa, ale byłam ciekawa. Dojechaliśmy pod dom wyjęliśmy zakupy i zanieśliśmy do kuchni.
- Ok. To my się zabieramy za coś do jedzenia! - powiedział Max.
- Dobra, to w czym wam pomóc? - zapytałam.
- O nie! Ty robiłaś w sobotę, więc dzisiaj nasza kolej. Sio mi stąd. - powiedział Tom wyganiając mnie z kuchni.
- Na pewno?
- Tak. Idź już. - z uśmiechem na twarzy, powiedział Siva.
- Ok. Jakby co jestem na górze. Poszłam do pokoju i ponownie zaczęłam czytać książkę. Tak, w końcu mogłam do niej wrócić, musiałam się dowiedzieć czy moi ulubieni bohaterowi się zejdą. Czekałam na to całe dwie książki i jeśli w tej trzeciej się w końcu nie zejdą, to rzucam czytanie. Po jakichś 30 minutach skończyłam ją czytać zła. Okazało się, ze oni byli rodzeństwem. Boże, co za durna książka. Trochę wkurzona wstałam z łóżka, żeby odłożyć ją na półkę i wtedy usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
________________________________________________________________________
Przepraszam, że kazałam tak długo czekać, na kolejny nudny rozdział. ;<
Co sądzicie?
Bo ja jestem nie zadowolona. ;(
Nie denerwuj mnie!
OdpowiedzUsuńBo i tak mam zły dzień!
A Twoje opowiadanie poprawiło mi humor ;)
Ale do czasu jak nie przeczytałam tekstu pod linijką!
1. Długo czekałam na rozdział to prawda, ale jest wspaniały dlatego Ci wybaczam ;*
2. Ten rozdział nie jest nudny! Te zakupy były genialne ;)
3. Nie marudź, że jesteś niezadowolona bo Ci wpierdzielę! Przecież ten rozdział RZĄDZI!
Uwielbiam Twoje opowiadanie gdy je czytam, zawsze poprawia mi się humor ;D
Zawsze czekam z niecierpliwością kiedy dodasz kolejny rozdział i za każdym razem się denerwuję gdy go nie widzę!
Musisz mi obiecać, że szybko dodasz kolejny, bo bardzo chcę go przeczytać ;D
PS. Kocham CIĘ ;******
Właśnie przeczytałam Twój komentarz i postaram się więcej tak nie pisać ;P
UsuńTylko błagam Cię nie chcę szlabanu ;(
Nie chcę żebyś zawiesiła swojego bloga, więc postaram się poprawić...
I dziękuję, za tak miłe słowa ;)
Ja też Cię bardzo Kocham ;****
Czemu jesteś niezadowolona z tego rozdziału ? przecież on jest super i nie jest nudny
OdpowiedzUsuńpisz szybko następny !
a ty nie musisz być zadowolona
OdpowiedzUsuńja jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału
jest po prostu cudowne
szybko nexta
<33