- Proszę. - powiedziałam. Po chwili zza uchylonych drzwi zobaczyłam wystającą głowę... Nathana.
- Mogę? - zapytał.
- Ach, to ty. - powiedziałam z lekka zdenerwowanym głosem, przypominając sobie o sytuacji z rana - Tak, wejdź, jeśli musisz. - usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę. Po chwili ukazała się przede mną jego całą sylwetka.
- Posłuchaj, ja chciałem cię jeszcze raz bardzo przeprosić za to, że wylałem ci kawę na te dokumenty. Bardzo cię lubię i nie chcę, żebyś się na mnie obrażała. Czułbym się z tym, źle... A to na przeprosiny, proszę weź. - Nathan wyjął zza pleców bukiet różnobarwnych tulipanów. Siedziałam i nie wierzyłam w to, co zrobił Nathan. Byłam w szoku, ale byłam też szczęśliwa.
- Jejku Nathan... - powiedziałam, wstając.
- Nie podobają ci się... - zasmucił się.
- Wręcz przeciwnie...Nathan są śliczne, dziękuję ci.
- Na prawdę ci się podobają? - w jego głosie wyczułam nutkę nadziei.
- Oczywiście, że tak głuptasie. Wybaczam ci, wiem, że zrobiłeś to niechcący.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Ja bardziej. W sumie to nawet powinnam ci podziękować. Dzięki tobie, zdobyłam najlepszą pracę pod słońcem. - uśmiechnęłam się.
- Drobiazg, polecam się na przyszłość. - zaczęliśmy się śmiać - To ja już ci nie będę przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz. Jak chcesz, możesz tu ze mną posiedzieć. W sumie to nie mam na razie nic ciekawego do roboty, bo właśnie skończyłam czytać jedną durną książkę. - z gniewem spojrzałam na półkę z książkami i położyłam kwiaty na biurku.
- Skoro, tak, to chętnie skorzystam. - uśmiechnął się - Ale dlaczego mówisz, że była durna?
- Och, proszę cię. Od początku byłam wiernie przekonana, ze ci bohaterowie Liz i Mike się zejdą. Przeczytałam dwie książki i nic się jeszcze nie działo. W trzeciej już było tak blisko, pokładałam w nich wielkie nadzieje i wiesz co się stało? Okazało się, ze oni byli rodzeństwem. Przeżyłam taki szok, że chyba rzucę czytanie.
- Ach, dziewczyny. Wy i te wasze problemy. - Nathan zaczął się śmiać.
- Próbujesz mnie obrazić? - udałam oburzenie.
- Nie, ja tylko próbuję cię zrozumieć.
- No to ci jakoś słabo wychodzi. - uśmiechnęłam się i walnęłam go poduszką.
- Ej! To bolało! - Nathan udawał, że go to zabolało.
- Bo miało! - uśmiechnęłam się.
- Chcesz wojny?
- Zaraz, najpierw pójdę do kuchni po jakiś wazon. A ty mi w tym czasie pokoju nie zdemoluj, bo inaczej III wojna światowa się zacznie. - pogroziłam palcem i w podskokach pobiegłam do kuchni - Chłopcy jakiś wazonik... co to jest?! - wykrzyknęłam stając w progu.
- Yyy...spaghetti? - powiedział Tom, z patelnią w ręku i packą na muchy.
- Ślepa nie jestem widzę, ze to spaghetti, ale co ono robi na suficie?!
- No, bo bawiliśmy się z chłopakami w szefów kuchni, no i Tom zaczął podrzucać to spaghetti z patelni do góry. No i ono tak jakoś wyskoczyło i przyczepiło się do sufitu.. - tłumaczył się Jay.
- Okej... nie wnikam już, co robi to jajko na oknie, ale grunt w tym, że musicie to posprzątać. A przy okazji, moglibyście mi dać jakiś wazon?
- Jasne. Poczekaj, chwilkę. - powiedział Max i zaczął grzebać w jakiejś szafce - Proszę, weź go.
- Dzięki, wielkie i miłego sprzątania. Weszłam do łazienki napełniłam wazon i ostrożnie, poszłam do pokoju, aby nie rozlać wody.
- Jestem. - powiedziałam, wchodząc i stawiając wazon na biurku, a drzwi zamykając nogą - Nathan? Jesteś tu?
- Taak! - zdążyłam odwrócić głowę, a on zaatakował mnie od tyłu poduszką i upadliśmy na dywan.
- Kurde, co ty odstawiasz chcesz mnie połamać. Złaź ze mnie ciołku. - mówiłam śmiejąc się.
- Na pytanie ,,Czy chcesz wojny?'', odpowiedziałaś i tu zacytuję ,,Zaraz, najpierw pójdę do kuchni po jakiś wazon''. Wazon jest, ty jesteś, więc zacząłem wojnę.
- Taki z ciebie cwaniak?- wywinęłam nogami jednocześnie przewalając go na plecy i przygniotłam do podłogi poduszką - I co teraz powiesz?
- Chcę pokoju na ziemi i pudelka w pokoju. Zrobiłam na niego wielkie oczy i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Hahaha. Ok. Dobra, wstajemy.
- Dlaczego? Wiesz, że ja mam tu całkiem niezłe widoki.
- Zboczeniec! - śmiałam się z niego.
- Ale za to jaki przystojny. - przejechał sobie ręką po włosach.
- Nie pochlebiaj sobie! - walnęłam go poduszką. Wstałam i podałam mu rękę, aby mógł wstać.
- Ok. No to co robimy?
- Hmmm... nie wiem, może...
- Mam! - szarpnął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Stanęliśmy przed drzwiami obok mojego pokoju.
- Bardzo ładne, drzwi Nathan.
- Wiem, bo moje.
- To był sarkazm idioto! Możesz mi powiedzieć, co my tutaj robimy?
- Idziemy do mojego pokoju idiotko. - zaśmiał się.
- Masz pokój zaraz obok mnie? Nie wiedziałam, jak coś to będę w nocy do ciebie pukać, przez ścianę. - zaśmiałam się - A można wiedzieć po co my tam idziemy?
- Zaraz się dowiesz, ale muszę ci coś zrobić.
- Dobra, gościu nie owijaj w bawełnę tylko mów.
- Odważna jesteś.
- Oczywiście, że tak! - na moje słowa, Nathan złapał mnie za nadgarstki i pochylił do tyłu tak, że moją głowę dzieliły centymetry od ziemi, a ja nie miałam, żadnej drogi ucieczki.
- Teraz też jesteś taka odważna. - wyszeptał mi do ucha.
- Nie, właśnie w tym momencie cała moja odwaga opuściła moje ciało. Nathan, proszę, puść mnie. - powiedziałam półszeptem z gulą w gardle.
- Oczywiście, nie ma problemu. - uśmiechnął się, a ja powracając do pozycji pionowej próbowałam opanować głośne walenie serca.
- Nathan, czemu to zrobiłeś?
- Chciałem cię przestraszyć. To był test,, jeżeli go przeżyłaś to śmiało, możesz wejść do mojego pokoju. Nigdy nie wiadomo, co się tam znajdzie. - zaczął się śmiać.
- Bądź pewny, że ja cię kiedyś zabiję! - walnęłam go w ramię.
- Dobrze, już dobrze. Uspokój się. To jak wchodzimy?
- Tak. - już miałam dać krok do przodu i szarpnąć za klamkę, ale Nathan złapał mnie za ramię, co wywołało u mnie natychmiastowe cofnięcie się do tyłu.
- Co tak szybko? Poczekaj na mnie. - cały czas się uśmiechał - Mogę?
- Nathan, co zno...- nie dokończyłam, bo zakrył mi swoimi rękami oczy - Nathan co ty...
- Ciii, nic nie mów, nic ci nie zrobię, zaufaj mi, dobrze? - szepnął mi do ucha. Na znak kiwnęłam głową i usłyszałam jak drzwi uderzyły o ścianę, a po chwili Nathan zaczął mnie popychać w stronę wnętrza.
- Możesz już spojrzeć. - powiedział, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju i zabrał z moich oczu swoje dłonie. To co tam zobaczyłam, pozytywnie mnie zszokowało.
_______________________________________________________________________
Ten rozdział jest taki przewidywalny...
- Mogę? - zapytał.
- Ach, to ty. - powiedziałam z lekka zdenerwowanym głosem, przypominając sobie o sytuacji z rana - Tak, wejdź, jeśli musisz. - usiadłam na łóżku i założyłam nogę na nogę. Po chwili ukazała się przede mną jego całą sylwetka.
- Posłuchaj, ja chciałem cię jeszcze raz bardzo przeprosić za to, że wylałem ci kawę na te dokumenty. Bardzo cię lubię i nie chcę, żebyś się na mnie obrażała. Czułbym się z tym, źle... A to na przeprosiny, proszę weź. - Nathan wyjął zza pleców bukiet różnobarwnych tulipanów. Siedziałam i nie wierzyłam w to, co zrobił Nathan. Byłam w szoku, ale byłam też szczęśliwa.
- Jejku Nathan... - powiedziałam, wstając.
- Nie podobają ci się... - zasmucił się.
- Wręcz przeciwnie...Nathan są śliczne, dziękuję ci.
- Na prawdę ci się podobają? - w jego głosie wyczułam nutkę nadziei.
- Oczywiście, że tak głuptasie. Wybaczam ci, wiem, że zrobiłeś to niechcący.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Ja bardziej. W sumie to nawet powinnam ci podziękować. Dzięki tobie, zdobyłam najlepszą pracę pod słońcem. - uśmiechnęłam się.
- Drobiazg, polecam się na przyszłość. - zaczęliśmy się śmiać - To ja już ci nie będę przeszkadzał.
- Nie przeszkadzasz. Jak chcesz, możesz tu ze mną posiedzieć. W sumie to nie mam na razie nic ciekawego do roboty, bo właśnie skończyłam czytać jedną durną książkę. - z gniewem spojrzałam na półkę z książkami i położyłam kwiaty na biurku.
- Skoro, tak, to chętnie skorzystam. - uśmiechnął się - Ale dlaczego mówisz, że była durna?
- Och, proszę cię. Od początku byłam wiernie przekonana, ze ci bohaterowie Liz i Mike się zejdą. Przeczytałam dwie książki i nic się jeszcze nie działo. W trzeciej już było tak blisko, pokładałam w nich wielkie nadzieje i wiesz co się stało? Okazało się, ze oni byli rodzeństwem. Przeżyłam taki szok, że chyba rzucę czytanie.
- Ach, dziewczyny. Wy i te wasze problemy. - Nathan zaczął się śmiać.
- Próbujesz mnie obrazić? - udałam oburzenie.
- Nie, ja tylko próbuję cię zrozumieć.
- No to ci jakoś słabo wychodzi. - uśmiechnęłam się i walnęłam go poduszką.
- Ej! To bolało! - Nathan udawał, że go to zabolało.
- Bo miało! - uśmiechnęłam się.
- Chcesz wojny?
- Zaraz, najpierw pójdę do kuchni po jakiś wazon. A ty mi w tym czasie pokoju nie zdemoluj, bo inaczej III wojna światowa się zacznie. - pogroziłam palcem i w podskokach pobiegłam do kuchni - Chłopcy jakiś wazonik... co to jest?! - wykrzyknęłam stając w progu.
- Yyy...spaghetti? - powiedział Tom, z patelnią w ręku i packą na muchy.
- Ślepa nie jestem widzę, ze to spaghetti, ale co ono robi na suficie?!
- No, bo bawiliśmy się z chłopakami w szefów kuchni, no i Tom zaczął podrzucać to spaghetti z patelni do góry. No i ono tak jakoś wyskoczyło i przyczepiło się do sufitu.. - tłumaczył się Jay.
- Okej... nie wnikam już, co robi to jajko na oknie, ale grunt w tym, że musicie to posprzątać. A przy okazji, moglibyście mi dać jakiś wazon?
- Jasne. Poczekaj, chwilkę. - powiedział Max i zaczął grzebać w jakiejś szafce - Proszę, weź go.
- Dzięki, wielkie i miłego sprzątania. Weszłam do łazienki napełniłam wazon i ostrożnie, poszłam do pokoju, aby nie rozlać wody.
- Jestem. - powiedziałam, wchodząc i stawiając wazon na biurku, a drzwi zamykając nogą - Nathan? Jesteś tu?
- Taak! - zdążyłam odwrócić głowę, a on zaatakował mnie od tyłu poduszką i upadliśmy na dywan.
- Kurde, co ty odstawiasz chcesz mnie połamać. Złaź ze mnie ciołku. - mówiłam śmiejąc się.
- Na pytanie ,,Czy chcesz wojny?'', odpowiedziałaś i tu zacytuję ,,Zaraz, najpierw pójdę do kuchni po jakiś wazon''. Wazon jest, ty jesteś, więc zacząłem wojnę.
- Taki z ciebie cwaniak?- wywinęłam nogami jednocześnie przewalając go na plecy i przygniotłam do podłogi poduszką - I co teraz powiesz?
- Chcę pokoju na ziemi i pudelka w pokoju. Zrobiłam na niego wielkie oczy i wybuchnęliśmy śmiechem.
- Hahaha. Ok. Dobra, wstajemy.
- Dlaczego? Wiesz, że ja mam tu całkiem niezłe widoki.
- Zboczeniec! - śmiałam się z niego.
- Ale za to jaki przystojny. - przejechał sobie ręką po włosach.
- Nie pochlebiaj sobie! - walnęłam go poduszką. Wstałam i podałam mu rękę, aby mógł wstać.
- Ok. No to co robimy?
- Hmmm... nie wiem, może...
- Mam! - szarpnął mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju. Stanęliśmy przed drzwiami obok mojego pokoju.
- Bardzo ładne, drzwi Nathan.
- Wiem, bo moje.
- To był sarkazm idioto! Możesz mi powiedzieć, co my tutaj robimy?
- Idziemy do mojego pokoju idiotko. - zaśmiał się.
- Masz pokój zaraz obok mnie? Nie wiedziałam, jak coś to będę w nocy do ciebie pukać, przez ścianę. - zaśmiałam się - A można wiedzieć po co my tam idziemy?
- Zaraz się dowiesz, ale muszę ci coś zrobić.
- Dobra, gościu nie owijaj w bawełnę tylko mów.
- Odważna jesteś.
- Oczywiście, że tak! - na moje słowa, Nathan złapał mnie za nadgarstki i pochylił do tyłu tak, że moją głowę dzieliły centymetry od ziemi, a ja nie miałam, żadnej drogi ucieczki.
- Teraz też jesteś taka odważna. - wyszeptał mi do ucha.
- Nie, właśnie w tym momencie cała moja odwaga opuściła moje ciało. Nathan, proszę, puść mnie. - powiedziałam półszeptem z gulą w gardle.
- Oczywiście, nie ma problemu. - uśmiechnął się, a ja powracając do pozycji pionowej próbowałam opanować głośne walenie serca.
- Nathan, czemu to zrobiłeś?
- Chciałem cię przestraszyć. To był test,, jeżeli go przeżyłaś to śmiało, możesz wejść do mojego pokoju. Nigdy nie wiadomo, co się tam znajdzie. - zaczął się śmiać.
- Bądź pewny, że ja cię kiedyś zabiję! - walnęłam go w ramię.
- Dobrze, już dobrze. Uspokój się. To jak wchodzimy?
- Tak. - już miałam dać krok do przodu i szarpnąć za klamkę, ale Nathan złapał mnie za ramię, co wywołało u mnie natychmiastowe cofnięcie się do tyłu.
- Co tak szybko? Poczekaj na mnie. - cały czas się uśmiechał - Mogę?
- Nathan, co zno...- nie dokończyłam, bo zakrył mi swoimi rękami oczy - Nathan co ty...
- Ciii, nic nie mów, nic ci nie zrobię, zaufaj mi, dobrze? - szepnął mi do ucha. Na znak kiwnęłam głową i usłyszałam jak drzwi uderzyły o ścianę, a po chwili Nathan zaczął mnie popychać w stronę wnętrza.
- Możesz już spojrzeć. - powiedział, kiedy przekroczyliśmy próg pokoju i zabrał z moich oczu swoje dłonie. To co tam zobaczyłam, pozytywnie mnie zszokowało.
_______________________________________________________________________
Ten rozdział jest taki przewidywalny...
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńach i urwane zakończenie , jak ja to kocham
pisz szybko następny
To ja jestem chyba głupia, bo ja nic nie przewidziałam!
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest wspaniały!
Monika i Nath echhhh ;)
Co za cudowne przeżycie ;D
Mogłabym czytać Twoje opowiadanie bez końca ;*
Uwielbiam Cię :******
Dodaj szybko kolejny rozdział ;D
Plossssssssiiiiie ;P
Super rozdział
OdpowiedzUsuńkocham twój blog
więc pisz szybko następny
prosze