3 maj 2012

Rozdział 26.

- Wow Nathan! Nie wiedziałam, że masz w pokoju fortepian!
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz. - uśmiechnął się do mnie. Usiadł obok instrumentu i zaczął grać fragment melodii, którą od razu poznałam. Usiadłam obok niego i wsłuchiwałam się w każdy wystukiwany przez niego dźwięk. W pewnym momencie Nathan urwał melodię i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Golden...poznałam. - uśmiechnęłam się nie śmiało - Bardzo lubię tę przygrywkę na początku. Zagraj jeszcze raz. Proszę.
- Sama zagraj.
- Pogrzało? Przecież nie umiem.
- Umiesz. - wstał z miejsca, stanął za mną, tak blisko, że poczułam na szyi jego ciepły oddech, położył swoje dłonie na moich i prowadząc moje palce, zaczął wystukiwać melodię - Mówiłaś, że marzyłaś o tym, aby nauczyć się grać na fortepianie. Mamy cały miesiąc, a ja jestem do twojej dyspozycji. - uśmiechnął się.
- Serio? Będziesz uczył mnie grać?
- Oczywiście, jeśli tylko zechcesz.
- Och, dziękuję Nathan. - odwróciłam się i przytuliłam go.
- Nie gub rytmu. - zaczął się śmiać, cały czas prowadząc moje palce.
- Tak jest panie Sykes. - zaśmiałam się. Przez około 10 minut w kółko graliśmy Golden, co mi się bardzo spodobało, bo bardzo lubię wprowadzenie. Jest takie delikatne.
- A teraz pora coś dołączyć. - powiedział i zaczął po cichu śpiewać pierwszą zwrotkę. W ciszy wsłuchiwałam się w każde słowo, jakie wydobywało się z jego ust. Po raz kolejny już urwał i spojrzał mi w oczy.
- Śpiewaj ze mną.
- A w życiu! Nie umiem śpiewać i nie zmusisz mnie, abym to zrobiła.
- Znowu się stawiasz. Śpiewaj, bo jak nie to spotka cię kara. - pogroził mi palcem.
- No i co mi zrobisz? Wyrzucisz mnie przez balkon? - zaśmiałam się, a on szatańsko się uśmiechnął - Wyrzucisz? - zapytałam z lękiem w głosie.
- Oczywiście, że tak głuptasie! - Nathan wziął mnie na ręce i zaniósł na balkon.
- Po pierwsze to nie dźwigaj mnie, bo jestem ciężka, a po drugie puść mnie wariacie! - zaczęłam wykręcać się na wszelkie możliwe sposoby.
- Nie wierzgaj, bo cię wyrzucę! - mówiąc to, posadził mnie delikatnie na balustradzie. Z lękiem spojrzałam mu w oczy.
- Parę metrów pod nami znajduje się basen, wypełniony lodowatą wodą. - cały czas się uśmiechał - To jak śpiewasz? - ostatnie słowa wyszeptał mi do ucha, a po całej skórze przeszedł mnie dreszcz.
- Nie! - twardo upierałam się przy swoim.
- Jak chcesz.- wzruszył ramionami i wykonał jeden gwałtowny ruch do przodu.
- Nie czekaj! Zaśpiewam! - rzuciłam się mu na szyję, a serce waliło mi jak oszalałe.
- No i to ja rozumiem. - uśmiechnął się i postawił mnie na ziemię  - No chodź, Em! - powiedział, prowadząc mnie za rękę.
- Dla ciebie pani Em, jeśli już! - wściekła, kopnęłam go w kolano.
- Chcesz wojny? No to dawaj! - wziął mnie na ręce i rzucił na swoje łózko. Zaczął okładać mnie poduszkami, a ja nie pozostawałam mu dłużna i kopałam go nie patrząc, gdzie dokładnie celuję, przy czym bardzo dużo się śmialiśmy.
- Ty się chyba lubisz bić. - powiedziałam kompletnie wyczerpana.
- Z tobą? Kocham!
- A to dlaczego?
- Bo strasznie przypominasz mi moją siostrę, Jessicę. Na każdym kroku mnie wkurza.
- Jeszcze jej nie znam, a już ją kocham! - zaśmiałam się.
- Koniec tego dobrego. Miałaś mi zaśpiewać!
- Nawet nie próbuj mnie zmuszać, bo to teraz ty dostaniesz karę. - powiedziałam, wstając z łóżka.
- Hahaha. I co mi zrobisz?
- Hmmm...pomyślmy...goń mnie idioto! - złapałam jedną z jego ulubionych czapek i pobiegłam na dół - Chłopcy i jak wyglądam? - spytałam, będąc na dole i przymierzając czapkę Nathana. Na mój widok Tom upuścił na podłogę patelnię, którą wycierał, a reszta wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy.
- Ej, co wam się stało? - zapytałam zdziwiona.
- Skąd masz tę czapkę? - zapytał Tom.
- Z pokoju Nathana. Zabrałam mu, fajna no nie.
- Mam cię! - Nathan śmiejąc się, złapał mnie od tyłu i przytulił.
- Młody pozwoliłeś jej wziąć tę czapkę? - zapytał Max.
- Nie pozwolił, sama wzięłam.
- To nam nie pozwala ich dotykać, a tobie pozwolił ją założyć?! - Tom był zdziwiony.
- Widać robię wyjątki. - uśmiechnął się Nathan - A ty.. - zwrócił się do mnie - ..ty pójdziesz ze mną.
- Chyba śnisz! - wyrwałam się z objęć Nathana i pobiegłam do łazienki. Nathan wpadł zaraz za mną.
- No i co teraz? - zapytał.
- No właśnie, Nathan, co teraz? - zapytałam, zdejmując z głowy czapkę i machając nią nad sedesem - A może by tak odświeżyć twoją śliczną czapeczkę?
- Nie ośmielisz się.  - Nathan troszeczkę się wkurzył. W końcu chłopak kocha czapki, a zwłaszcza te swoje.
- Jesteś pewien? Ale tak w 100%? - zapytałam, opuszczając ją do dołu.
- Nie, rób tego. To moja ulubiona czapka.
- Dobrze, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nie będę musiała śpiewać! Po dłuższej chwili zastanowienia, Nathan odważył się wyrazić swoje zdanie na ten temat.
- Zgoda.
- No! Zuch chłopak! A to twoja zguba. - z uśmiechem wręczyłam mu czapkę.
- Czy ja ci już mówiłem, że mnie wkurzasz? - odparł uśmiechając się.
- Tylko raz. -  z uśmiechem na twarzy poszłam do kuchni do chłopaków - To co jemy?
- Stanęło na tym, że... - powiedział Siva.
- Że? No wysłówcie się w końcu!
- Że za 20 minut będzie pizza. - oznajmił Jay.
- Hahaha. Moi najlepsi szefowie kuchni na świecie! A w roli głównej pan patelnia i spaghetti na suficie! Bomba! - zaczęłam się śmiać. I nie ja jedyna, bo chłopaki też nie wytrzymali. Po umówionych 20 minutach, przyjechał dostawca z pizzą. Otworzyliśmy ją, a po całym domu rozległ się zapach świeżego i wypieczonego ciasta. Podzieliliśmy ją na kawałki i razem z talerzami rozsiedliśmy się na kanapie.
- Nie lubię tych podpiekanych pomidorów. - powiedział z grymasem Nathan.
- A ja tej okropnej papryki. - powiedziałam, a na samą myśl miałam odruch wymiotny.
- A lubisz pomidory?
- Zdecydowanie. A ty tę głupią paprykę?
- Nawet ją lubię... to co, wymieniamy się?
- Ok, czemu nie. - zaczęliśmy się wymieniać. On przerzucał mi pomidory, a ja mu paprykę. W tym czasie chłopcy dziwnie się na nas popatrzyli, a my widząc ich miny zaczęliśmy się strasznie śmiać. Potem okazało się, że jest już 21:00. Odstawiliśmy talerze do zlewu i poszliśmy do pokoi. Złapałam szybko piżamę i pobiegłam zająć łazienkę. Po wykonaniu wszystkich podstawowych czynności, czyli umyciu się i doprowadzeniu się do ładu, poszłam do pokoju. Postanowiłam, że wejdę jeszcze na internet. Krótkie wejście na Facebooka i pomyślałam, ze fajnie by było zaliczyć jeszcze Twittera, bo dawno tam nie byłam. Od razu na wstępie zobaczyłam, ze ponad 20 osób więcej, zaczęło mnie obserwować. Wśród nich był Nathan. Weszłam na jego profil i z ciekawości przeczytałam jego ostatniego posta, który mnie rozbawił. Brzmiał tak: ,,Zaliczam ten dzień do bardzo udanych, pomijając fakt, że o mały włos, a moja czapka zostałaby spuszczona w toalecie. I nienawidzę tych podpiekanych pomidorów! Z dedykacją dla wybawicielki. xxx''. Jam jest twój pogromca pomidorów Nathanie -skomentowałam jego post. Przecież i tak dziewczyny uważałyby to za żart więc nie miałam się czego bać. Za to ja na swojej tablicy opublikowałam post o takiej treści: ,,Nigdy nie zmuszaj mnie do robienia czegoś czego nie chcę, bo inaczej twoja godność wyląduje w sedesie. Dzień udany, pomijając dwa zawały spowodowane przez jedną osobę. Nie znoszę papryki, ale pomidory lubię, więc co? Wymiana? ;D''. Po około 2 minutach, pojawił się znacznik, ze Nathan dodał mój post do ulubionych. Uśmiechając się do monitora, wyłączyłam laptopa i ustawiłam sobie budzik na... a co mi szkodzi jutro lajtowo, więc wstaję nie wcześniej niż 9:00. Położyłam telefon jak najdalej od łóżka. Zawsze jest to jakaś motywacja, żeby podnieść tyłek z łóżka. Położyłam się na łóżko i z uśmiechem na twarzy, wtulona w poduszkę, zasnęłam
_________________________________________________________________
Z dedykacją dla mojej ukochanej Anku ;D - Kocham cię miśku! <3

.

3 komentarze:

  1. Swietny rozdział
    z tym sedesem- bomba a się uśmiałam haha
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój geniusz mnie przyćmiewa ;)
    A Twoje opowiadanie powala na łopatki ;D
    Ten rozdział przeszedł sam siebie ;)
    Jest fantastyczny!
    Najbardziej scena balkonowa mi się podobała ;)
    Ala Romeo i Julia hehe ;P
    Ta chemia między nimi... ech...
    Co to będzie później... ;)
    Wyobrażam sobie też minę Natha widzącego jego "bóstwo" dyndające nad sedesem...
    Bezcenne ;D
    Jesteś C U D O W N A !
    Podziwiam Cię za Twoją wspaniałą pracę ;)
    Ja też Cię Kocham Słońce Ty moje ;***

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine