Odłożyłam suszarkę do szafki i rozczesałam włosy.
- Monika, przepraszam... - na sam dźwięk usłyszanych słów, podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam w stronę skąd dochodził ten dźwięk. Zobaczyłam stojącego na moim balkonie Nathana. Był smutny.
- Po co przyszedłeś? Chcesz się ze mnie pośmiać? Proszę bardzo! Może ja zacznę! - odpowiedziałam lekko zirytowana. Nathan posłał mi gniewne spojrzenie.
- Nie przyszedłem tu po to, żeby się z ciebie śmiać. - powiedział wchodząc do pomieszczenia i podchodząc do mnie - A jeśli z czegoś mielibyśmy się śmiać, to tylko i wyłącznie z mojej głupoty. - złapał mnie za dłonie - Przepraszam, że tak postąpiłem. Chciałem, ci zrobić żart, nie wiedziałem, że tak zareagujesz, przepraszam... - spuścił głowę, cały czas trzymając mnie za dłonie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. On tak bardzo się obwiniał. Było mi go szkoda. Wyswobodziłam swoje dłonie, na co on tylko podniósł wzrok, a ja bez słowa go przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się przestraszyłam... - wyszeptałam. Poczułam, że do oczu podchodzą mi łzy. Parę upadło na t-shirt Nathana. Niestety poczuł to.
- Hej nie płacz, proszę.. - powiedział szeptem, uśmiechając się i wycierając mi kolejne upadające łzy.
- Przepraszam, nawet nie wiem czemu płacze. - odsunęłam się od niego i szukałam chusteczki. Zastanawiałam się dlaczego się rozpłakałam?
- Nie gniewasz się już? - zapytał niepewnie jakby bał się, że odpowiem ,,Owszem. I nie będę się do ciebie odzywać!''.
- Nie, już wszystko ok. - powiedziałam, wycierając ostatnią już dzisiaj łzę.
- Tak, się cieszę. - uśmiechnął się szeroko, jego uśmiech był zaraźliwy, bo ja też zaczęłam się uśmiechać - To może pójdziemy teraz do mnie i pouczę cię grać na fortepianie?
- Z przyjemnością. Poszliśmy do jego pokoju i Nathan uczył mnie grać ,,I'll Be Your Strength.''. Było przy tym dużo śmiechu, bo cały czas myliłam klawisze. Czasem omyłkowo, a czasem specjalnie. Na koniec jednak zagrałam czysto, ale tylko do refrenu, za co dostałam ogromne brawa. Moje lekcje trwały do godziny 19:00. Prawie pół dnia przesiedzieliśmy przy fortepianie, ale nie przeszkadzało mi to. Potem zjedliśmy jajecznicę, którą sami przygotowali i o dziwo była smaczna. Zaproponowałam, że dzisiaj to ja pozmywam, ale...no cóż...jakby to delikatnie powiedzieć... dostałam opieprz za to, że wzięłam do ręki gąbkę i wyniesiono mnie z kuchni. Ta sytuacja wydała mi się śmieszna. Poszłam na górę i zobaczyłam, że pada deszcz. Przejrzałam różne portale społecznościowe oraz pocztę i tak czas zleciał mi do 21:00. Moje powieki stawały się coraz cięższe i wiedziałam, że lada moment zasnę. Zaczęłam szukać piżamy, ale przypomniałam sobie, że jedną oddałam do prania, a tej drugiej wolałam w tym domu nie zakładać, aby nikt mnie w niej nie widział. Później się dowiecie dlaczego. Zeszłam, więc na dół do kuchni i spotkałam Tom.
- Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał.
- Właśnie miałam zamiar iść się myć...Tom nie wiesz, gdzie jest ta moja piżama, którą mi uprałeś?
- Wisi na sznurku na zewnątrz. - wziął do ust kęs jabłka.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się - Zaraz, Tom ty jej nie sprzątnąłeś do środka?
- Nie, niby czemu?
- Spójrz przez okno.
- O kurde! Wszystko zmokło! Nie wiedziałem, że pada. Przepraszam cię siostrzyczko.
- Dobra, przecież nic się nie stało. Każdemu się mogło zdarzyć...tobie szczególnie, więc wybaczam. To lecę. Dobranoc. - uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Byłam skazana na tę drugą opcję. A dlaczego nie chciałam jej zakładać? Bo składała się ona z topu i skąpych bokserek. Zapomniałam kupić sobie nową, kiedy byłam z Luizą na zakupach, a teraz nie pozostawało mi nic innego jak to. Zabrałam jeszcze bejsbolówkę, aby za bardzo nie prezentować swojego ciała i przemknęłam po schodach do łazienki. Wykonałam szybki prysznic, przebrałam się w strój do spania i po cichu udałam się do pokoju. Na szczęście na schodach nikogo nie zobaczyłam. Zdjęłam z siebie bejsbolówkę, pozostając w topie i bokserkach, ustawiłam budzik na 9:30 i zasnęłam. ,,The sun goes down, the stars come out...'', do moich uszu dotarł bardzo znajomy dźwięk. Nie chciał mi się wstawać, ale musiałam wyłączyć budzik. Nie otwierając oczu wstałam z łózka i po omacku szukałam swojego telefonu. Jest! Znalazłam! Po omacku zaczęłam nerwowo wciskać klawisz, aby wyłączyć ten cholerny budzik. Po chwili usłyszałam jakieś szmery i tłumiony śmiech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jaya, Sivę, Toma, Nathana i Maxa siedzących na środku pokoju i śpiewających ,,Glad You Came''. Na ich widok krzyknęłam przestraszona, nie spodziewając się wcale takiego widoku.
- Co wy tu robicie? - spytałam jednocześnie łapiąc za bejsbolówkę i nerwowo zasłaniając swoje pół nagie ciało.
- To my, twój osobisty budzik! - melodyjnie powiedział Tom.
- Fajnie, więc jak widzicie już wstałam i możecie już sobie iść. - pokazałam im drzwi - Jestem nie ubrana.
- Wstydzisz się nas? - zapytał Nathan.
- Tak. Chciałabym się ubrać, więc idźcie już.
- Racja. No chłopaki, to nara. - powiedział Tom.
- Tom?
- Tak?
- To dotyczy też ciebie.
- No co ty Monika, przed bratem się wstydzisz? - na jego słowa, uniosłam do góry lewą brew - No dobra, dobra już idę. - uśmiechnął się - A co za to dostaniemy?
- Mogę wam dać kopa w tyłek na rozpęd, bo się strasznie wleczecie. - powiedziałam nerwowym głosem.
- Ej no, coś nam się należy.
- No dobra... to co chcecie?
- To może... - Tom nadstawił policzek i położył na nim palec.
- Mam ci tu napluć? - powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
- Nie, głuptasie. Dać buziaka.
- No, dobrze...niech ci będzie.. - uśmiechnęłam się, ucałowałam każdego i wszyscy opuścili mój pokój. Wiedziałam, że na dole będzie teraz niezły tłok, więc ubrałam się w pokoju. Założyłam czarne rurki i biały top, narzucając na to pomarańczową marynarkę. Lekki makijaż zrobiłam na dole, będąc w łazience, rozczesałam włosy i oznajmiłam wszystkim, ze wychodzę.
- Jak to? Gdzie idziesz?
- Tom spokojnie. Idę do pani Wandy. Chciałam ją odwiedzić, cały czas siedzi sama...
- No to pojedziemy z tobą.
- Nie. Wolę iść tam sama. Innym razem, dobrze?
- No dobrze. A może cię podwieźć?
- Tom daj spokój, przejdę się. A teraz wybaczcie, ale idę. Do zobaczenia później. - na pożegnanie uśmiechnęłam się i wyszłam. Droga tam zajęła mi jakieś pół godziny, ale nie przeszkadzało mi to było na prawdę bardzo przyjemnie. Świeże powietrze i atmosfera sprawiały, że chciało się żyć. Zadzwoniłam do drzwi. Jakież było zdziwienie pani Wandy kiedy zobaczyła mnie stojącą za drzwiami.
- Monisia? A co ty tutaj robisz?
- Przyszłam panią odwiedzić. - uśmiechnęłam się.
- Odwiedzić mnie? - kobieta nadal nie wierzyła w moje słowa.
- Tak. jeśli przeszkadzam to mogę...
- Ależ kochana! Nawet nie wiesz jak mi jest miło, bardzo proszę wejdź. Na twarzy staruszki pojawił się szeroki uśmiech. Pani wanda poczęstowała mnie herbatą, ciastem które sama upiekła i obiadem, który później się ugotował. Plotkowałyśmy razem przez jakieś 6 godzin. Było bardzo miło. Pani Wanda opowiadała mi o swojej rodzinie, młodości i pięknych latach przeżytych ze swoim mężem, a ja wsłuchiwałam się w każdą opowiadaną przez nią historię. Najbardziej spodobała mi się ta w której pani Wanda opowiedziała jak oświadczył jej się, już zmarły mąż. Wydawało mi się to takie romantyczne. Kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła 15:00. Oznajmiłam, że będę już się zbierać. Pani Wanda jeszcze raz podziękowała mi za odwiedziny i opuściłam jej dom. W drugą stronę też szło mi się bardzo miło. Całą drogę umilał mi śpiew ptaków. Widziałam zaganianych ludzi, którzy wszędzie gdzieś się spieszyli i dziwnie się czułam idąc spokojnie wśród tych tłumów. Na szczęście dochodziłam już do domu. Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do domu. W salonie prowadziła się jakaś ważna wymiana zdań.
- A może Monika? - usłyszałam głos Maxa dochodzący z salonu, w tym samym czasie zatrzaskując drzwi.
_______________________________________________________________________
I kolejny nudny rozdział. :(
Że wam się chce to czytać...
zintol14 - bardzo dziękuję za miły komentarz i dlaczego uważasz, że oni muszą być razem? xd :*
Nemezis - witam cię na moim blogu i bardzo dziękuję za miły komentarz. :*
Anku ;D - nie przesadzaj kochanie, to nie jest wspaniałe. Tak to już jest faceci nie jarzą połowy rzeczy, które do nich mówimy (xd). No...prawie się pocałowali, ale to zostawmy an potem. :D I racja, nie da się opisać mojego wielkiego geniuszu, bo ja go najzwyczajniej w świecie nie posiadam. Nie ma za co! Dedykacja dla ciebie to sama przyjemność! Nie zaśmiecasz mi bloga. Kocham twoje komentarze, ale nie tak bardzo jak kocham ciebie. Jesteś moim jedynym i najukochańszym misiem na cały świecie. Kocham cię! :***
Paola - nie ma za co, kochana. I bez przesady to nie jest genialne...to jest...normalne, a raczej, jak już powiedziałam, beznadziejne. Dziękuję, ze czytasz, kochana. :
Kasiaa_ - wiedziałam głupku, ze to ty! Kocham cię i dziękuję, ze czytasz! :**
Hela - dziękuję za miłe słowa i nie ma za co! :*
Bardzo wam wszystkim dziękuję kochani, jesteście najlepsi! :D
- Monika, przepraszam... - na sam dźwięk usłyszanych słów, podskoczyłam przestraszona. Spojrzałam w stronę skąd dochodził ten dźwięk. Zobaczyłam stojącego na moim balkonie Nathana. Był smutny.
- Po co przyszedłeś? Chcesz się ze mnie pośmiać? Proszę bardzo! Może ja zacznę! - odpowiedziałam lekko zirytowana. Nathan posłał mi gniewne spojrzenie.
- Nie przyszedłem tu po to, żeby się z ciebie śmiać. - powiedział wchodząc do pomieszczenia i podchodząc do mnie - A jeśli z czegoś mielibyśmy się śmiać, to tylko i wyłącznie z mojej głupoty. - złapał mnie za dłonie - Przepraszam, że tak postąpiłem. Chciałem, ci zrobić żart, nie wiedziałem, że tak zareagujesz, przepraszam... - spuścił głowę, cały czas trzymając mnie za dłonie. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. On tak bardzo się obwiniał. Było mi go szkoda. Wyswobodziłam swoje dłonie, na co on tylko podniósł wzrok, a ja bez słowa go przytuliłam.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się przestraszyłam... - wyszeptałam. Poczułam, że do oczu podchodzą mi łzy. Parę upadło na t-shirt Nathana. Niestety poczuł to.
- Hej nie płacz, proszę.. - powiedział szeptem, uśmiechając się i wycierając mi kolejne upadające łzy.
- Przepraszam, nawet nie wiem czemu płacze. - odsunęłam się od niego i szukałam chusteczki. Zastanawiałam się dlaczego się rozpłakałam?
- Nie gniewasz się już? - zapytał niepewnie jakby bał się, że odpowiem ,,Owszem. I nie będę się do ciebie odzywać!''.
- Nie, już wszystko ok. - powiedziałam, wycierając ostatnią już dzisiaj łzę.
- Tak, się cieszę. - uśmiechnął się szeroko, jego uśmiech był zaraźliwy, bo ja też zaczęłam się uśmiechać - To może pójdziemy teraz do mnie i pouczę cię grać na fortepianie?
- Z przyjemnością. Poszliśmy do jego pokoju i Nathan uczył mnie grać ,,I'll Be Your Strength.''. Było przy tym dużo śmiechu, bo cały czas myliłam klawisze. Czasem omyłkowo, a czasem specjalnie. Na koniec jednak zagrałam czysto, ale tylko do refrenu, za co dostałam ogromne brawa. Moje lekcje trwały do godziny 19:00. Prawie pół dnia przesiedzieliśmy przy fortepianie, ale nie przeszkadzało mi to. Potem zjedliśmy jajecznicę, którą sami przygotowali i o dziwo była smaczna. Zaproponowałam, że dzisiaj to ja pozmywam, ale...no cóż...jakby to delikatnie powiedzieć... dostałam opieprz za to, że wzięłam do ręki gąbkę i wyniesiono mnie z kuchni. Ta sytuacja wydała mi się śmieszna. Poszłam na górę i zobaczyłam, że pada deszcz. Przejrzałam różne portale społecznościowe oraz pocztę i tak czas zleciał mi do 21:00. Moje powieki stawały się coraz cięższe i wiedziałam, że lada moment zasnę. Zaczęłam szukać piżamy, ale przypomniałam sobie, że jedną oddałam do prania, a tej drugiej wolałam w tym domu nie zakładać, aby nikt mnie w niej nie widział. Później się dowiecie dlaczego. Zeszłam, więc na dół do kuchni i spotkałam Tom.
- Ty jeszcze nie śpisz? - zapytał.
- Właśnie miałam zamiar iść się myć...Tom nie wiesz, gdzie jest ta moja piżama, którą mi uprałeś?
- Wisi na sznurku na zewnątrz. - wziął do ust kęs jabłka.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się - Zaraz, Tom ty jej nie sprzątnąłeś do środka?
- Nie, niby czemu?
- Spójrz przez okno.
- O kurde! Wszystko zmokło! Nie wiedziałem, że pada. Przepraszam cię siostrzyczko.
- Dobra, przecież nic się nie stało. Każdemu się mogło zdarzyć...tobie szczególnie, więc wybaczam. To lecę. Dobranoc. - uśmiechnęłam się i poszłam na górę. Byłam skazana na tę drugą opcję. A dlaczego nie chciałam jej zakładać? Bo składała się ona z topu i skąpych bokserek. Zapomniałam kupić sobie nową, kiedy byłam z Luizą na zakupach, a teraz nie pozostawało mi nic innego jak to. Zabrałam jeszcze bejsbolówkę, aby za bardzo nie prezentować swojego ciała i przemknęłam po schodach do łazienki. Wykonałam szybki prysznic, przebrałam się w strój do spania i po cichu udałam się do pokoju. Na szczęście na schodach nikogo nie zobaczyłam. Zdjęłam z siebie bejsbolówkę, pozostając w topie i bokserkach, ustawiłam budzik na 9:30 i zasnęłam. ,,The sun goes down, the stars come out...'', do moich uszu dotarł bardzo znajomy dźwięk. Nie chciał mi się wstawać, ale musiałam wyłączyć budzik. Nie otwierając oczu wstałam z łózka i po omacku szukałam swojego telefonu. Jest! Znalazłam! Po omacku zaczęłam nerwowo wciskać klawisz, aby wyłączyć ten cholerny budzik. Po chwili usłyszałam jakieś szmery i tłumiony śmiech. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Jaya, Sivę, Toma, Nathana i Maxa siedzących na środku pokoju i śpiewających ,,Glad You Came''. Na ich widok krzyknęłam przestraszona, nie spodziewając się wcale takiego widoku.
- Co wy tu robicie? - spytałam jednocześnie łapiąc za bejsbolówkę i nerwowo zasłaniając swoje pół nagie ciało.
- To my, twój osobisty budzik! - melodyjnie powiedział Tom.
- Fajnie, więc jak widzicie już wstałam i możecie już sobie iść. - pokazałam im drzwi - Jestem nie ubrana.
- Wstydzisz się nas? - zapytał Nathan.
- Tak. Chciałabym się ubrać, więc idźcie już.
- Racja. No chłopaki, to nara. - powiedział Tom.
- Tom?
- Tak?
- To dotyczy też ciebie.
- No co ty Monika, przed bratem się wstydzisz? - na jego słowa, uniosłam do góry lewą brew - No dobra, dobra już idę. - uśmiechnął się - A co za to dostaniemy?
- Mogę wam dać kopa w tyłek na rozpęd, bo się strasznie wleczecie. - powiedziałam nerwowym głosem.
- Ej no, coś nam się należy.
- No dobra... to co chcecie?
- To może... - Tom nadstawił policzek i położył na nim palec.
- Mam ci tu napluć? - powiedziałam powstrzymując się od śmiechu.
- Nie, głuptasie. Dać buziaka.
- No, dobrze...niech ci będzie.. - uśmiechnęłam się, ucałowałam każdego i wszyscy opuścili mój pokój. Wiedziałam, że na dole będzie teraz niezły tłok, więc ubrałam się w pokoju. Założyłam czarne rurki i biały top, narzucając na to pomarańczową marynarkę. Lekki makijaż zrobiłam na dole, będąc w łazience, rozczesałam włosy i oznajmiłam wszystkim, ze wychodzę.
- Jak to? Gdzie idziesz?
- Tom spokojnie. Idę do pani Wandy. Chciałam ją odwiedzić, cały czas siedzi sama...
- No to pojedziemy z tobą.
- Nie. Wolę iść tam sama. Innym razem, dobrze?
- No dobrze. A może cię podwieźć?
- Tom daj spokój, przejdę się. A teraz wybaczcie, ale idę. Do zobaczenia później. - na pożegnanie uśmiechnęłam się i wyszłam. Droga tam zajęła mi jakieś pół godziny, ale nie przeszkadzało mi to było na prawdę bardzo przyjemnie. Świeże powietrze i atmosfera sprawiały, że chciało się żyć. Zadzwoniłam do drzwi. Jakież było zdziwienie pani Wandy kiedy zobaczyła mnie stojącą za drzwiami.
- Monisia? A co ty tutaj robisz?
- Przyszłam panią odwiedzić. - uśmiechnęłam się.
- Odwiedzić mnie? - kobieta nadal nie wierzyła w moje słowa.
- Tak. jeśli przeszkadzam to mogę...
- Ależ kochana! Nawet nie wiesz jak mi jest miło, bardzo proszę wejdź. Na twarzy staruszki pojawił się szeroki uśmiech. Pani wanda poczęstowała mnie herbatą, ciastem które sama upiekła i obiadem, który później się ugotował. Plotkowałyśmy razem przez jakieś 6 godzin. Było bardzo miło. Pani Wanda opowiadała mi o swojej rodzinie, młodości i pięknych latach przeżytych ze swoim mężem, a ja wsłuchiwałam się w każdą opowiadaną przez nią historię. Najbardziej spodobała mi się ta w której pani Wanda opowiedziała jak oświadczył jej się, już zmarły mąż. Wydawało mi się to takie romantyczne. Kiedy spojrzałam na zegarek dochodziła 15:00. Oznajmiłam, że będę już się zbierać. Pani Wanda jeszcze raz podziękowała mi za odwiedziny i opuściłam jej dom. W drugą stronę też szło mi się bardzo miło. Całą drogę umilał mi śpiew ptaków. Widziałam zaganianych ludzi, którzy wszędzie gdzieś się spieszyli i dziwnie się czułam idąc spokojnie wśród tych tłumów. Na szczęście dochodziłam już do domu. Po cichu otworzyłam drzwi i weszłam do domu. W salonie prowadziła się jakaś ważna wymiana zdań.
- A może Monika? - usłyszałam głos Maxa dochodzący z salonu, w tym samym czasie zatrzaskując drzwi.
_______________________________________________________________________
I kolejny nudny rozdział. :(
Że wam się chce to czytać...
zintol14 - bardzo dziękuję za miły komentarz i dlaczego uważasz, że oni muszą być razem? xd :*
Nemezis - witam cię na moim blogu i bardzo dziękuję za miły komentarz. :*
Anku ;D - nie przesadzaj kochanie, to nie jest wspaniałe. Tak to już jest faceci nie jarzą połowy rzeczy, które do nich mówimy (xd). No...prawie się pocałowali, ale to zostawmy an potem. :D I racja, nie da się opisać mojego wielkiego geniuszu, bo ja go najzwyczajniej w świecie nie posiadam. Nie ma za co! Dedykacja dla ciebie to sama przyjemność! Nie zaśmiecasz mi bloga. Kocham twoje komentarze, ale nie tak bardzo jak kocham ciebie. Jesteś moim jedynym i najukochańszym misiem na cały świecie. Kocham cię! :***
Paola - nie ma za co, kochana. I bez przesady to nie jest genialne...to jest...normalne, a raczej, jak już powiedziałam, beznadziejne. Dziękuję, ze czytasz, kochana. :
Kasiaa_ - wiedziałam głupku, ze to ty! Kocham cię i dziękuję, ze czytasz! :**
Hela - dziękuję za miłe słowa i nie ma za co! :*
Bardzo wam wszystkim dziękuję kochani, jesteście najlepsi! :D
Ile razy mam mówić że to nie jest nudne. Jak jeszcze raz tak powiesz to chyba ci przywalę.
OdpowiedzUsuńRozdział jest ŚWIETNY, ale to nie zienia faktu że mógłby być dłuższy. ;)
; **
genialne, geeeeniaaaalneeee ! też chce mieć taki osobisty budzik ! świetny rozdział i mam nadzieję ze oni się naprawde zejdą :*
OdpowiedzUsuń"- To może... - Tom nadstawił policzek i położył na nim palec.
OdpowiedzUsuń- Mam ci tu napluć?" hehehe
Spadłam ze stołka! No przysięgam jak to przeczytałam to spadłam ze stołka ;D
A jak czytałam scenę kiedy Nathan przepraszał Monikę to miałam taką wielką nadzieję, że się pocałują... A Ty mi ją zabrałaś!
No wiesz Ty co?! Kiedy się oni zejdą? Tak iskrzy między nimi, że ja to aż czuję!
Doprowadzisz mnie do szaleństwa! Ja przez Ciebie wyląduję w wariatkowie!
Masz mi tu dać kolejny rozdział żebym się jako tako trzymała i moja psychika niewykorkowała!
PS. Dziękuje za dedyk ;*
A teraz przejdźmy do sedna!
Jak ja Ci kopa zasadzę...
Masz cudowny talent! I jak ja Ci to mówię to, to jest prawda!
A świadczą o tym 17 obserwatorów!
Faktów nie podważysz moja Kochana... wiec się proszę tu ze mną nie sprzeczać bo szlaban nałożę... i nie będzie rozdziałów...
(wiem, wiem... znów jadę Twoim tekstem... beznadzieja co nie? I jeszcze co to za szlaban, ze nie będzie rozdziałów...)
Dobra wymyślę jakiś inny tylko musisz dać mi chwilkę...
Po krótkiej chwili...
Dobra mam!
Albo i nie...
Wymyśle coś przy kolejnym rozdziale...
Ja też Cię Kocham Ty moje prywatne Słońce ;*****
Pisaj szybko kolejny rozdział ;*
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńładne przeprosiny Nathana , tylko brakowało mi pocałunku
ja chcę już następny
Rewelacja .!
OdpowiedzUsuńNie było mnie tydzień, ale nadrobiłam zaległości :]
Przeprosiny Nathana + pocałunek = ME GUSTA
Poproszę o następny <3
Weny :*
Rozdział Superancki
OdpowiedzUsuńbombowy
najlepszy moment-z tym pluciem
a no bo wiesz ja bym ich tam jakoś połączyła bo wiesz te przeprosiny Nathana
ale pisz szybko następny
czekam!
zajebiste ! i nie gadaj , ze normalne bo zajebiste !
OdpowiedzUsuńwiesz , ja zwykle spie w takiej "drugiej opcji" i nie wstydze sie na imprezach przed kolegami ^^
oby czesciej takie rozdzialy ;**