Niepewnie przeszłam dalej i stanęłam w progu salonu, gdzie byli wszyscy chłopcy oraz jakieś cztery nieznajome mi dziewczyny.
- O witaj Monika. -powiedział z uśmiechem Max - Nathan, głupku, zapytaj ją! - zwrócił się do chłopaka. Ten obrzucił mnie ciepłym spojrzeniem, podszedł do mnie i po raz drugi już wziął mnie za dłonie, a ja nie wiedząc o co chodzi, wsłuchiwałam się w słowa, które do mnie kierował.
- Monika... - zaczął, a w jego głosie wyczułam obawę, tak jakby się czegoś bał - ...bo jest taka sprawa. W piątek odbędzie się ważne rozdanie nagród, które co roku są przyznawane wielu artystom. Ekipa zaplanowała, że moglibyśmy wykonać tam swój utwór no i przyjęliśmy to zaproszenie. Chłopaki tak strasznie się uparli, że chcą ze sobą zabrać dziewczyny, a Jay zaprosił Elisabeth - swoją przyjaciółkę, więc...moje pytanie brzmi - wziął głębszy oddech - czy ty mogłabyś pójść tam ze mną? - patrzył na mnie tymi swoimi zniewalającymi i hipnotyzującymi tęczówkami. Dostrzegłam w nich płonącą jak rozżarzone płomienie ogniska, iskierkę nadziei. Wahałam się. Nie lubiłam być w centrum uwagi, zawsze pozostawałam na końcu, a swoim zaufaniem obdarzałam niewiele osób. Nie byłam do końca przekonana, ale te oczy, one sprawiły, że nie chciałam go rozczarować. Wiedziałam, że ewidentnie mu na tym zależało.
- Tak. Jeśli tak bardzo ci na tym zależy. - uśmiechnęłam się, na co jego wargi zareagowały tym samym.
- Dziękuję ci. Dziękuję, że się zgodziłaś. - przytulił mnie.
- Tom, może przedstawilibyście nas swojej koleżance, to nieładnie z waszej strony. - uśmiechnęła się ciepło blondynka, przeczesując potargane włosy Toma.
- Tak, kotku, masz rację. - uśmiechnął się Tom, widać było, że bardzo ją kocha. Świadczył o tym ten jego błysk w oku, który natychmiast pojawiał się, kiedy się do niej zwracał. Podszedł do mnie, jednocześnie wyrywając mnie Nathanowi z uścisku, po czym wysunął mnie na sam przód i zaczął prezentację.
- To jest Monika. Mieszka z nami. Jest bardzo miła, nie robi nikomu krzywdy - spojrzał rozbawiony na Nathana - i ogólnie nie gryzie. A no i co najważniejsze nazywam ją swoją siostrą. - objął mnie ramieniem.
- Witaj. Jestem Michelle, bardzo mi miło. - brunetka o zniewalającej urodzie, puściła mi oko i ciepło się uśmiechnęła. Następna była blondynka o powalającym na kolana uśmiechu, Kelsey, której wyraz twarzy sugerował mi, że dziewczyna jest szalona i lubi się bawić. Od razu pomyślałam, że świetnie pasuje do Toma. Naresha, posiadaczka czarnych włosów i ciemniejszej karnacji, również przywitała mnie uśmiechem. Na samym końcu poznałam Elisabeth, rudowłosa dziewczyna o brązowych tęczówkach, obrzuciła moją osobę przenikliwym spojrzeniem i już po chwili jej wargi wygięły się w pełen sympatii uśmiech.
- Miło mi was poznać. - posłałam każdej szczery uśmiech.
- Nam też jest bardzo miło i nareszcie mogłam cię poznać. - zaśmiała się Kelsey - Tom tyle mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę? - rozbawiona spojrzałam na Toma - A co takiego mówił jeśli można wiedzieć?
- Opowiadał jak to bardzo cię polubił. Że jesteś bardzo ładna i mądra i takie różności. Już trochę go znasz, więc wiesz o czym mówię. - zaśmiała się.
- Wiem, wiem. - przytaknęłam. Dziewczyny były u nas jeszcze dwie godziny. Przez cały ten czas dużo rozmawiałyśmy. Wiele się o sobie dowiedziałyśmy i miałyśmy czas, aby lepiej się poznać. Najbliższą mi osobą z całej tej czwórki stała się w mgnieniu oka Michelle, która na pozór po mimo swojego ciepłego uśmiechu, wydawała mi się pustą lalunią, dla której liczy się tylko jej wygląd i sfery w których jej osoba zaistniała. Wszystkie bardzo polubiłam, nie brakowało nam tematów do rozmów, które ciągnęłyśmy wymieniając się własnymi poglądami i doświadczeniami. Każda była mi bardzo bliska i wiedziałam, że mogłybyśmy stać się najlepszymi przyjaciółkami, jednak największym zaufaniem obdarzyłam właśnie Michelle. Najlepiej się z nią dogadywałam, co nie znaczyło, że z pozostałą trójką było ciężko. Miałyśmy więcej wspólnych cech niż różnic i to właśnie to zadecydowało o moim wyborze, chociaż reszta też była świetna. Po tym jakże krótkim dla nas czasie dziewczyny oznajmiły, że będą się już zbierać, bo zaczęło się ściemniać, a Michelle nie lubiła jeździć po zmroku, gdyż była świeżo upieczoną posiadaczką prawa jazdy i po prostu się bała. Ucałowały wszystkich na sam koniec i skierowały się do drzwi.
- Moniś, bądź gotowa na 10:00, przyjadę po ciebie. - uśmiechnęła się promiennie Michelle.
- Po co? - zapytałam ciekawa.
- Jak to po co? Głuptasie, musimy jechać jutro na zakupy w końcu musimy jakoś wyglądać. - puściła mi oko - Trzymajcie się. - jeszcze raz pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
- Ej, ale jakie zakupy? - zadałam pytanie chłopakom.
- Pewnie będziecie wybierać jakieś kreacje. One zawsze się stroją, niepotrzebnie, bo i tak je kochamy, ale jestem pewien, że ty też na tym ucierpisz. - zaśmiał się Tom.
- Co masz na myśli?
- To, że ciebie też namówią na jakąś sukienkę.
- O nie. Ja odpadam.
- Dlaczego? - zapytał Max.
- Nie stać mnie. - stwierdziłam zażenowana tym faktem.
- Nie martw się tym teraz. - pogodnie uśmiechnął się Max, obejmując mnie ramieniem - Kto jest głodny? - zapytał prowadząc mnie do kuchni. Wspaniale dobrali się z Michelle. Ona była piękna, mądra i taka ciepła, a on sympatyczny, pomocny i też wyglądał na całkiem przystojnego. Jako iż nasza szóstka to prawdziwe lenie patentowane, nie zabieraliśmy się za jakieś wykwintne danie, tylko po prostu wszyscy zaczęliśmy wcinać kanapki popijając je herbatą.
- Wiecie już co zaśpiewacie? - zapytałam kończąc swoją kanapkę z szynką, sałatą i pomidorem.
- Myśleliśmy nad tym i sądzimy, że najlepiej będzie wykonać ,,Glad You Came''. Co o tym myślisz? - zwrócił się do mnie Siva.
- Jestem za. To świetny kawałek. - uśmiechnęłam się - Ej macie może dżem z czarnej porzeczki?
- Tak. Zaraz ci go podam. - uśmiechnął się Nathan.
- Dzięki. Tak, bardzo go lubię, a do tego truskawkowego czuję wstręt. - na samą myśl, aż mną zatrzęsło.
- Proszę, weź. Tylko wszystkiego nie wysmaruj, zostaw coś dla mnie. - śmiejąc się podał mi słoik z tym jakże cudownym smakołykiem. Jeszcze raz podziękowałam i tak zakończyła się nasza miła wymiana zdań. Siedzieliśmy razem w spokoju dopijając herbatę, a Max wziął się za zmywanie naczyń. W ciszy i skupieniu spędziliśmy ten wieczór, który zakończyliśmy, zwykłym ,,dobranoc' i chyba już rytualnie rozeszliśmy się do swoich pokoi. Przejrzałam facebooka w nadziei, że zobaczę dostępną Luzikę, ale niestety rozczarowałam się, bo nie było jej na czacie. Pewnie dopadła ją wakacyjna miłość. Nie była puszczalską dziwką i nie przywalała się do każdego przystojnego faceta jak to robią niektóre dziewczyny. Jej motto brzmiało: ,,Żyj chwilą'' i tak też robiła. To właśnie nim się kierowała. Zawsze powtarzała, że woli żałować, że po prostu im nie wyszło niż żałować tego, że się wcale czegoś nie spróbowało. Była w tym szczypta urokliwej racji, której jej zazdrościłam. Jak co noc, wzięłam piżamę, poszłam do łazienki, umyłam się, rozczesałam mokre i skołtunione włosy, po czym wtulając się w poduszkę, szczelnie okrywając się kołdrą i uspokajając już swój oddech do maksimum możliwości, z myślami krążącymi po mojej delikatnie już bolącej głowie odpłynęłam.
Pierwsze przeciągnięcie następnego czwartkowego ranka nastąpiło o godzinie 9:05. Ta godzina zmotywowała mnie do tego, aby ruszyć swoje cztery litery z miejsca, gdyż o 10:00 miała być tutaj Michelle. Ubrałam się w czarne szorty, białą bluzkę z nadrukiem kotka w okularach i czarne trampki. Spakowałam torebkę i zeszłam do łazienki. Wykonałam delikatny makijaż, a włosy związałam w luźno zwisającego koka. W momencie kiedy opuszczałam łazienkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta, a ja byłam pewna, że to Michelle i nie myliłam się.
- Witaj, Moniś. - przywitała mnie ciepłym uśmiechem i buziakiem w policzek.
- Hej, Mich, wejdź.
- Ja tylko na sekundkę, przyjechałam po ciebie. - powiedziała, przekraczając próg. W tym samym momencie pojawił się koło nas Max. Przywitał się z Michelle czułym pocałunkiem, co w ich wykonaniu wyglądało bardzo uroczo.
- Max, ja tylko po Monikę. - powiedziała, odrywając się od niego.
- Wy na zakupy? - zapytał.
- Tak. Przecież musimy kupić sobie jakieś piękne sukienki, aby ładnie przy was wyglądać.- uśmiechnęła się.
- Mich, ja odpadam, nie mam kasy. - powiedziałam, wcinając im się.w wymianę zdań.
- Przestań kochanie! Nawet nie mów mi o pieniądzach. Zapłacę za ciebie, przecież to nie problem. - powiedziała to takim głosem jakby płacenie za mnie było normalną sprawą.
- Nie zgadzam się.
- To załatwimy to inaczej. - powiedział Max - Kiedy masz urodziny?
- Szesnaście skończyłam w marcu.
- To najlepsze spóźnione życzenia z okazji urodzin. Jako prezent wybierzesz sobie jakąś sukienkę, a ja za nią zapłacę. Nie przyjmuję odmowy! - w jego oczach widziałam nieodkryty upór.
- Max, nie mogę...
- Możesz i nie gadaj więcej! Jestem twoim przyjacielem i moim obowiązkiem jest ci pomóc. To jest prezent, przecież to nic wielkiego.
- Max...
- Ani słowa więcej! Jedziesz na te zakupy i wybierasz sobie sukienkę, a pieniędzmi się nie przejmuj.
- Nie ustąpisz?
- Nie! Błagam, zgódź się. Sprawisz mi tym przyjemność. - uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Dziękuję. - przytuliłam go mocno - Oddam ci wszystko, obiecuję.
- A ja obiecuję, że nic nie wezmę. - odpowiedział, śmiejąc się.
- Świetnie to rozegrałeś kochanie. - Michelle pocałowała go - Chodź Moniś, idziemy, pa Max. - promiennie wzięła mnie za rękę i opuściłyśmy dom. W samochodzie czekały na nas Elizabeth, Kelsey i Naresha, które jechały z nami. Przywitałam się z każdą i razem przy dźwiękach muzyki, dochodzącej z radia, ruszyłyśmy na podbój sklepów. Zatrzymałyśmy się przed jakąś obszerną galerią. Przechodziłyśmy między dziesiątkami sklepów. Pełne zachwytu przeglądałyśmy różne sukienki z nadzieją, że w końcu znajdziemy tę jedyną wymarzoną. Po niespełna dwóch godzinach łażenia, Michelle wracała z piękną czerwoną suknią (wklejam linki, aby łatwiej wam było je sobie wyobrazić suknia Michelle), Naresha z żółtą (sukienka Nareshy), Kelsey z różową (sukienka Kelsey), Elizabeth taszczyła zieloną piękność (sukienka Elisabeth), a ja... no cóż, ja nie wybrałam jeszcze nic.
- Misiu chodź, wybierzemy coś. - pociągnęła mnie Kelsey, wpychając do kolejnego sklepu. Przeglądałam miliony sukienek i nie znalazłam nic odpowiedniego dla siebie. Ciężko mi dogodzić.
- Kochanie, a może to? - Michelle stanęła przede mną z jakąś chabrową suknią. To był mój ulubiony kolor, a suknia była wprost przepiękna (sukienka Moniki). Przymierzyłam. Była idealna.
- Wow! Ale pięknie w niej wyglądasz! - dziewczyny oniemiały z zachwytu.
- Przesadzacie. Podoba się wam ta sukienka? - spytałam.
- No jasne! Jest piękna! - odpowiedziały chórem.
- Ok. To ją biorę. Bardzo mi się spodobała. Nie była też zbyt droga, co mnie ucieszyło. Z ulgą, że kupiłam tak piękną sukienkę, wyszłam ze sklepu, szczęśliwa, myśląc, że to już koniec.
- A teraz dodatki! - pisnęła Kelsey, a ja westchnęłam, wiedząc, że to jeszzce nie koniec zakupów...
____________________________________________________
Pisałąm szybko i nie podoba mi się, no ale...z braku laku i kit dobry, więc mam nadzieję, że się nim zadowolicie.
Ściskam mocno i dedykuję wszystkim, którzy to czytają. :***
- O witaj Monika. -powiedział z uśmiechem Max - Nathan, głupku, zapytaj ją! - zwrócił się do chłopaka. Ten obrzucił mnie ciepłym spojrzeniem, podszedł do mnie i po raz drugi już wziął mnie za dłonie, a ja nie wiedząc o co chodzi, wsłuchiwałam się w słowa, które do mnie kierował.
- Monika... - zaczął, a w jego głosie wyczułam obawę, tak jakby się czegoś bał - ...bo jest taka sprawa. W piątek odbędzie się ważne rozdanie nagród, które co roku są przyznawane wielu artystom. Ekipa zaplanowała, że moglibyśmy wykonać tam swój utwór no i przyjęliśmy to zaproszenie. Chłopaki tak strasznie się uparli, że chcą ze sobą zabrać dziewczyny, a Jay zaprosił Elisabeth - swoją przyjaciółkę, więc...moje pytanie brzmi - wziął głębszy oddech - czy ty mogłabyś pójść tam ze mną? - patrzył na mnie tymi swoimi zniewalającymi i hipnotyzującymi tęczówkami. Dostrzegłam w nich płonącą jak rozżarzone płomienie ogniska, iskierkę nadziei. Wahałam się. Nie lubiłam być w centrum uwagi, zawsze pozostawałam na końcu, a swoim zaufaniem obdarzałam niewiele osób. Nie byłam do końca przekonana, ale te oczy, one sprawiły, że nie chciałam go rozczarować. Wiedziałam, że ewidentnie mu na tym zależało.
- Tak. Jeśli tak bardzo ci na tym zależy. - uśmiechnęłam się, na co jego wargi zareagowały tym samym.
- Dziękuję ci. Dziękuję, że się zgodziłaś. - przytulił mnie.
- Tom, może przedstawilibyście nas swojej koleżance, to nieładnie z waszej strony. - uśmiechnęła się ciepło blondynka, przeczesując potargane włosy Toma.
- Tak, kotku, masz rację. - uśmiechnął się Tom, widać było, że bardzo ją kocha. Świadczył o tym ten jego błysk w oku, który natychmiast pojawiał się, kiedy się do niej zwracał. Podszedł do mnie, jednocześnie wyrywając mnie Nathanowi z uścisku, po czym wysunął mnie na sam przód i zaczął prezentację.
- To jest Monika. Mieszka z nami. Jest bardzo miła, nie robi nikomu krzywdy - spojrzał rozbawiony na Nathana - i ogólnie nie gryzie. A no i co najważniejsze nazywam ją swoją siostrą. - objął mnie ramieniem.
- Witaj. Jestem Michelle, bardzo mi miło. - brunetka o zniewalającej urodzie, puściła mi oko i ciepło się uśmiechnęła. Następna była blondynka o powalającym na kolana uśmiechu, Kelsey, której wyraz twarzy sugerował mi, że dziewczyna jest szalona i lubi się bawić. Od razu pomyślałam, że świetnie pasuje do Toma. Naresha, posiadaczka czarnych włosów i ciemniejszej karnacji, również przywitała mnie uśmiechem. Na samym końcu poznałam Elisabeth, rudowłosa dziewczyna o brązowych tęczówkach, obrzuciła moją osobę przenikliwym spojrzeniem i już po chwili jej wargi wygięły się w pełen sympatii uśmiech.
- Miło mi was poznać. - posłałam każdej szczery uśmiech.
- Nam też jest bardzo miło i nareszcie mogłam cię poznać. - zaśmiała się Kelsey - Tom tyle mi o tobie opowiadał.
- Naprawdę? - rozbawiona spojrzałam na Toma - A co takiego mówił jeśli można wiedzieć?
- Opowiadał jak to bardzo cię polubił. Że jesteś bardzo ładna i mądra i takie różności. Już trochę go znasz, więc wiesz o czym mówię. - zaśmiała się.
- Wiem, wiem. - przytaknęłam. Dziewczyny były u nas jeszcze dwie godziny. Przez cały ten czas dużo rozmawiałyśmy. Wiele się o sobie dowiedziałyśmy i miałyśmy czas, aby lepiej się poznać. Najbliższą mi osobą z całej tej czwórki stała się w mgnieniu oka Michelle, która na pozór po mimo swojego ciepłego uśmiechu, wydawała mi się pustą lalunią, dla której liczy się tylko jej wygląd i sfery w których jej osoba zaistniała. Wszystkie bardzo polubiłam, nie brakowało nam tematów do rozmów, które ciągnęłyśmy wymieniając się własnymi poglądami i doświadczeniami. Każda była mi bardzo bliska i wiedziałam, że mogłybyśmy stać się najlepszymi przyjaciółkami, jednak największym zaufaniem obdarzyłam właśnie Michelle. Najlepiej się z nią dogadywałam, co nie znaczyło, że z pozostałą trójką było ciężko. Miałyśmy więcej wspólnych cech niż różnic i to właśnie to zadecydowało o moim wyborze, chociaż reszta też była świetna. Po tym jakże krótkim dla nas czasie dziewczyny oznajmiły, że będą się już zbierać, bo zaczęło się ściemniać, a Michelle nie lubiła jeździć po zmroku, gdyż była świeżo upieczoną posiadaczką prawa jazdy i po prostu się bała. Ucałowały wszystkich na sam koniec i skierowały się do drzwi.
- Moniś, bądź gotowa na 10:00, przyjadę po ciebie. - uśmiechnęła się promiennie Michelle.
- Po co? - zapytałam ciekawa.
- Jak to po co? Głuptasie, musimy jechać jutro na zakupy w końcu musimy jakoś wyglądać. - puściła mi oko - Trzymajcie się. - jeszcze raz pożegnała się i zniknęła za drzwiami.
- Ej, ale jakie zakupy? - zadałam pytanie chłopakom.
- Pewnie będziecie wybierać jakieś kreacje. One zawsze się stroją, niepotrzebnie, bo i tak je kochamy, ale jestem pewien, że ty też na tym ucierpisz. - zaśmiał się Tom.
- Co masz na myśli?
- To, że ciebie też namówią na jakąś sukienkę.
- O nie. Ja odpadam.
- Dlaczego? - zapytał Max.
- Nie stać mnie. - stwierdziłam zażenowana tym faktem.
- Nie martw się tym teraz. - pogodnie uśmiechnął się Max, obejmując mnie ramieniem - Kto jest głodny? - zapytał prowadząc mnie do kuchni. Wspaniale dobrali się z Michelle. Ona była piękna, mądra i taka ciepła, a on sympatyczny, pomocny i też wyglądał na całkiem przystojnego. Jako iż nasza szóstka to prawdziwe lenie patentowane, nie zabieraliśmy się za jakieś wykwintne danie, tylko po prostu wszyscy zaczęliśmy wcinać kanapki popijając je herbatą.
- Wiecie już co zaśpiewacie? - zapytałam kończąc swoją kanapkę z szynką, sałatą i pomidorem.
- Myśleliśmy nad tym i sądzimy, że najlepiej będzie wykonać ,,Glad You Came''. Co o tym myślisz? - zwrócił się do mnie Siva.
- Jestem za. To świetny kawałek. - uśmiechnęłam się - Ej macie może dżem z czarnej porzeczki?
- Tak. Zaraz ci go podam. - uśmiechnął się Nathan.
- Dzięki. Tak, bardzo go lubię, a do tego truskawkowego czuję wstręt. - na samą myśl, aż mną zatrzęsło.
- Proszę, weź. Tylko wszystkiego nie wysmaruj, zostaw coś dla mnie. - śmiejąc się podał mi słoik z tym jakże cudownym smakołykiem. Jeszcze raz podziękowałam i tak zakończyła się nasza miła wymiana zdań. Siedzieliśmy razem w spokoju dopijając herbatę, a Max wziął się za zmywanie naczyń. W ciszy i skupieniu spędziliśmy ten wieczór, który zakończyliśmy, zwykłym ,,dobranoc' i chyba już rytualnie rozeszliśmy się do swoich pokoi. Przejrzałam facebooka w nadziei, że zobaczę dostępną Luzikę, ale niestety rozczarowałam się, bo nie było jej na czacie. Pewnie dopadła ją wakacyjna miłość. Nie była puszczalską dziwką i nie przywalała się do każdego przystojnego faceta jak to robią niektóre dziewczyny. Jej motto brzmiało: ,,Żyj chwilą'' i tak też robiła. To właśnie nim się kierowała. Zawsze powtarzała, że woli żałować, że po prostu im nie wyszło niż żałować tego, że się wcale czegoś nie spróbowało. Była w tym szczypta urokliwej racji, której jej zazdrościłam. Jak co noc, wzięłam piżamę, poszłam do łazienki, umyłam się, rozczesałam mokre i skołtunione włosy, po czym wtulając się w poduszkę, szczelnie okrywając się kołdrą i uspokajając już swój oddech do maksimum możliwości, z myślami krążącymi po mojej delikatnie już bolącej głowie odpłynęłam.
Pierwsze przeciągnięcie następnego czwartkowego ranka nastąpiło o godzinie 9:05. Ta godzina zmotywowała mnie do tego, aby ruszyć swoje cztery litery z miejsca, gdyż o 10:00 miała być tutaj Michelle. Ubrałam się w czarne szorty, białą bluzkę z nadrukiem kotka w okularach i czarne trampki. Spakowałam torebkę i zeszłam do łazienki. Wykonałam delikatny makijaż, a włosy związałam w luźno zwisającego koka. W momencie kiedy opuszczałam łazienkę, zadzwonił dzwonek do drzwi. Odruchowo spojrzałam na zegarek. Była dziesiąta, a ja byłam pewna, że to Michelle i nie myliłam się.
- Witaj, Moniś. - przywitała mnie ciepłym uśmiechem i buziakiem w policzek.
- Hej, Mich, wejdź.
- Ja tylko na sekundkę, przyjechałam po ciebie. - powiedziała, przekraczając próg. W tym samym momencie pojawił się koło nas Max. Przywitał się z Michelle czułym pocałunkiem, co w ich wykonaniu wyglądało bardzo uroczo.
- Max, ja tylko po Monikę. - powiedziała, odrywając się od niego.
- Wy na zakupy? - zapytał.
- Tak. Przecież musimy kupić sobie jakieś piękne sukienki, aby ładnie przy was wyglądać.- uśmiechnęła się.
- Mich, ja odpadam, nie mam kasy. - powiedziałam, wcinając im się.w wymianę zdań.
- Przestań kochanie! Nawet nie mów mi o pieniądzach. Zapłacę za ciebie, przecież to nie problem. - powiedziała to takim głosem jakby płacenie za mnie było normalną sprawą.
- Nie zgadzam się.
- To załatwimy to inaczej. - powiedział Max - Kiedy masz urodziny?
- Szesnaście skończyłam w marcu.
- To najlepsze spóźnione życzenia z okazji urodzin. Jako prezent wybierzesz sobie jakąś sukienkę, a ja za nią zapłacę. Nie przyjmuję odmowy! - w jego oczach widziałam nieodkryty upór.
- Max, nie mogę...
- Możesz i nie gadaj więcej! Jestem twoim przyjacielem i moim obowiązkiem jest ci pomóc. To jest prezent, przecież to nic wielkiego.
- Max...
- Ani słowa więcej! Jedziesz na te zakupy i wybierasz sobie sukienkę, a pieniędzmi się nie przejmuj.
- Nie ustąpisz?
- Nie! Błagam, zgódź się. Sprawisz mi tym przyjemność. - uśmiechnął się do mnie, obejmując mnie ramieniem.
- Dziękuję. - przytuliłam go mocno - Oddam ci wszystko, obiecuję.
- A ja obiecuję, że nic nie wezmę. - odpowiedział, śmiejąc się.
- Świetnie to rozegrałeś kochanie. - Michelle pocałowała go - Chodź Moniś, idziemy, pa Max. - promiennie wzięła mnie za rękę i opuściłyśmy dom. W samochodzie czekały na nas Elizabeth, Kelsey i Naresha, które jechały z nami. Przywitałam się z każdą i razem przy dźwiękach muzyki, dochodzącej z radia, ruszyłyśmy na podbój sklepów. Zatrzymałyśmy się przed jakąś obszerną galerią. Przechodziłyśmy między dziesiątkami sklepów. Pełne zachwytu przeglądałyśmy różne sukienki z nadzieją, że w końcu znajdziemy tę jedyną wymarzoną. Po niespełna dwóch godzinach łażenia, Michelle wracała z piękną czerwoną suknią (wklejam linki, aby łatwiej wam było je sobie wyobrazić suknia Michelle), Naresha z żółtą (sukienka Nareshy), Kelsey z różową (sukienka Kelsey), Elizabeth taszczyła zieloną piękność (sukienka Elisabeth), a ja... no cóż, ja nie wybrałam jeszcze nic.
- Misiu chodź, wybierzemy coś. - pociągnęła mnie Kelsey, wpychając do kolejnego sklepu. Przeglądałam miliony sukienek i nie znalazłam nic odpowiedniego dla siebie. Ciężko mi dogodzić.
- Kochanie, a może to? - Michelle stanęła przede mną z jakąś chabrową suknią. To był mój ulubiony kolor, a suknia była wprost przepiękna (sukienka Moniki). Przymierzyłam. Była idealna.
- Wow! Ale pięknie w niej wyglądasz! - dziewczyny oniemiały z zachwytu.
- Przesadzacie. Podoba się wam ta sukienka? - spytałam.
- No jasne! Jest piękna! - odpowiedziały chórem.
- Ok. To ją biorę. Bardzo mi się spodobała. Nie była też zbyt droga, co mnie ucieszyło. Z ulgą, że kupiłam tak piękną sukienkę, wyszłam ze sklepu, szczęśliwa, myśląc, że to już koniec.
- A teraz dodatki! - pisnęła Kelsey, a ja westchnęłam, wiedząc, że to jeszzce nie koniec zakupów...
____________________________________________________
Pisałąm szybko i nie podoba mi się, no ale...z braku laku i kit dobry, więc mam nadzieję, że się nim zadowolicie.
Ściskam mocno i dedykuję wszystkim, którzy to czytają. :***
kocham, ubóstwiam ! uzależniłam się no ! świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńawww dzieki za dedyk ^^
OdpowiedzUsuńnie wierze ze pisalas na szybko !
jest genialnie !
kooocham <3
No i w tym momencie przegięłaś!
OdpowiedzUsuńOgłaszam SZLABAN!!!!
Jak mogłaś coś takiego powiedzieć o tym wspaniałym rozdziale?!!!
Gdy zobaczyłam, że dodałaś rozdział od razu pobiegłam (bardzo inteligentne z mojej strony) go czytać i japa mi się sama cały czas śmiała ;) aż doszłam do końca i przeczytałam te bzdury pod kreską!
Wkurzyłam się!
"z barku laku i kit dobry"
No wiesz Ty co?!
Ja uwielbiam Twoje opowiadanie, ubóstwiam je!!!!
PS. KOCHAM CIĘ ;* i zawsze będę mimo że tak mówisz o swoim opowiadaniu
Ja kocham twoje opowiadanie .!!
OdpowiedzUsuńŚmiałam się póki nie przeczytałam tego pod kreską . :]
Jeszcze raz tak powiesz to :
- ZABIJE
- UDUSZĘ
- ZAKOPIE
- ODKOPIE 3x
Chociaż nie bo nie będzie zajebistych rozdziałów. :)
Pisz szybko następny <33
Weny :**
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńto nie jest kit
czekam na następny