Następnie udałyśmy się do sklepu z butami. Tam to dopiero był szał. Dziewczyny strasznie się wahały między jedną parą szpilek, a drugą, w międzyczasie znajdując trzecią. Przechodząc między regałami z obuwiem, natknęłam się na naprawdę piękne, czarne szpilki, zakrywające kostkę i palce. Zaczęłam szukać rozmiaru, który na szczęście po krótkiej chwili znalazłam. Leżały idealnie, nie pomijając tego iż były bardzo wygodne. Bez chwili namysłu, pochwyciłam pudełko i znowu szczęśliwa zmierzałam ku dziewczynom. Kiedy tylko zobaczyły, że taszczę ze sobą jakieś pudełko z butami, od razu do mnie podbiegły. Spytałam ich o opinię pokazując im to co wybrałam. Były zachwycone, nie udaję, ze ja też. Po jakiejś godzinie wracałyśmy z sukniami i butami, a po jakichś kolejnych trzech godzinach, miałyśmy już wszystko: sukienki, buty, torebki, kosmetyki, okrycia i jakieś lakiery. Jednym słowem - koniec. Zadowolone zatrzymałyśmy się w jakiejś kawiarni. Popijając mleczne latte macchiato, rozmawiałyśmy o wszystkim, co przyszło nam do głowy. Najważniejszą sprawą do omówienia było ,,jak my się na jutro przygotujemy?''. W mgnieniu oka uknułyśmy spisek, aby najzwyczajniej w świecie zrobić to w domu chłopaków. Ale, ale...aby niespodzianka się udała, oni nie mogli nas zobaczyć, dlatego jakimś cudem zostało mi powierzone zadanie wykurzenia ich z domu. Wiedziałam, że będzie ciężko, ale zgodziłam się. Dopiłam swoją latte i przeprosiłam na chwilę dziewczyny. Udałam się do pierwszego lepszego sklepu, aby nabyć nową książkę, którą zamierzałam przeczytać. Wybór nie był trudny - posiadałam swojego ulubionego pisarza, więc szybko chwyciłam jakieś jego dzieło, którego jeszcze nie posiadałam w domu, zapłaciłam za nią i udałam się z powrotem do dziewczyn. Była 17:00. Michelle powiedziała, że nie ma sensu, abyśmy się już rozstawały, dlatego zaprosiła nas do siebie. Naresha, Kelsey i Elisabeth, musiały niestety odmówić. Miały jakieś sprawy do załatwienia, dlatego, rozstałyśmy się na mieście, a ja z Michelle zawiedzione ruszyłyśmy do jej domu. Mieszkanie było przytulnie urządzone, ale bardzo wygodnie i luksusowo. Podobało mi się ono. Jednym gestem zaprosiła mnie do kuchni, gdzie zaczęła przygotowywać spaghetti. Nie obyło się bez rozmowy i żartów. Uporałyśmy się z kolacją i zasiadłyśmy do posiłku.
- Jak się poznaliście z Maxem? - zapytałam, przerywając, chwilę panującą ciszę. Michelle z entuzjazmem zaczęła opowiadać mi historię początku ich miłości. Ucieszyła się, że ktoś ją o to zapytał. Padło na mnie. Słuchałam jej z zapałem, czasem śmiejąc się z Maxa, że dla niej był gotowy zrobić wszystko.
- A ty kogoś masz? - zapytała.
- Nie, nie mam. - ze smutną miną patrzyłam w talerz, przypominając sobie kogoś kogo niedawno straciłam, czego wcale nie żałowałam, a na mój policzek próbowała się wykraść łezka..
- A Nathan?
- Ale co Nathan?
- On ci się nie podoba?
- Nathan to przyjaciel. Bardzo go lubię. Jest wspaniały.
- Też tak uważam to naprawdę miły chłopak i całkiem przystojny. - Michelle puściła mi oczko - Aż się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam go dzisiaj takiego radosnego.
- Co masz na myśli?
- Nathan był strasznie przygnębiony. Nic go nie cieszyło, nawet głupie żarty Toma. Jakoś się zmienił, może to twoja zasługa.
- Moja? Raczej wątpię. A tak w ogóle to co mu było? Dlaczego tak się zachowywał?
- Wiesz... Nathan to wrażliwy chłopak, każdą dziewczynę traktuje najlepiej jak potrafi. Kiedyś był z taką jedną, była jego przyjaciółką, ale jak wiesz, przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną nie istnieje i w końcu się zeszli. Nathan był wtedy taki szczęśliwy, opiekował się nią. Po jakimś czasie nawet jej zaufałam, ale ona najperfidniej go zdradziła i to z jego najlepszym przyjacielem. Bardzo się wtedy załamał. Strasznie ją kochał. Całymi dniami chodził ponury, strach było się do niego odezwać. Od tamtej pory nie był jeszcze w żadnym związku... Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam go dzisiaj takiego wesołego.
- Może, to przemyślał i zakończył to?
- Nie wiem. Ja jednak nadal uważam, że to twoja zasługa.
- Nie sądzę. - uśmiechnęłam się sztucznie. Jednak w głębi serca było mi go strasznie żal tego, jak potraktowała go ta dziewczyna. Miałam w tym małe doświadczenie. Też zostałam oszukana i zdradzona, wiem jak to boli. Ciągnęłyśmy dalej rozmowę, jedynie zmieniając temat. Zasiedziałyśmy się do godziny 21:00, potem Michelle odwiozła mnie do domu.Wszystkie rzeczy, które kupiłyśmy zostały w jej samochodzie. Będąc przed domem pożegnałam się z nią, podziękowałam za miły wieczór i wysiadłam z samochodu. Weszłam do domu i zobaczyłam, że w salonie ślęczał nad gazetą Nathan, ubrany tylko w dresowe spodnie. Zapewne był gotowy do snu. Widząc mnie w progu, obrzucił moją osobę promiennym uśmiechem.
- Hej. Jak tam na zakupach? - zapytał.
- Całkiem fajnie było. Nie śpisz jeszcze?
- Zaczytałem się.
- Lubisz czytać? - rzuciłam mu rękawicę. Niewielu mężczyzn lubiło czytać. Takie coś było u nich rzadkością.
- Tak. Można się wtedy oderwać od tego okrutnego świata. - w myślach pojawiły mi się nagle słowa Michelle ,, ona najperfidniej go zdradziła i to z jego najlepszym przyjacielem''. Wiedziałam, że to o tym mówił w tej chwili. Po raz kolejny zaczęłam współczuć Nathanowi, że musiał przez to przejść.
- Mam tu coś dla ciebie. Możesz ją przeczytać. - podałam mu nowo zakupioną książkę.
- Co to? - zaczął wertować jej kartki, aby potem móc przeczytać notkę z okładki,
- Nie wiem, dopiero kupiłam, ale możesz ją czytać.
- Nie chcesz zacząć pierwsza?
- Nie. Muszę dokończyć poprzednią. - uśmiechnęłam się - Pozwolisz, że pójdę do siebie? Padam z nóg.
- Jasne, nie zatrzymuję. też miałem właśnie iść. I dzięki za książkę.
- Nie ma sprawy. Po chwili byliśmy już na schodach prowadzących na górę. W panującej tam ciemności i ciszy, słyszałam tylko przyspieszone bicie serca. Doszłam do pokoju, powiedziałam mu dobranoc i zniknęłam za drzwiami. Nie byłam w stanie nawet umyć się. wszystko mnie bolało. Przebrałam się tylko w piżamę i nie pamiętając kiedy zasnęłam. Obudziłam się jakoś o 9:00. Złapałam czyste ubranie i poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic, którego wczoraj zabrakło. Umyta dostałam sms-a, żeby wywalać chłopaków z domu, bo dziewczyny czekają w samochodzie, pełne gotowości. Uśmiechnęłam się szatańsko, zmieniłam wyraz twarzy na normalny i poszłam do kuchni, gdzie piątka wariatów, ślęczała nad blatem, słuchając radia.
Zaczęłam grę. Podeszłam do lodówki i zaczęłam przeglądać jej zawartość.
- Zjadłabym teraz pudełko lodów śmietankowych. - bezradna usiadłam na szafce i zrobiłam smutną minę. Chłopaki dziwnie się na mnie spojrzeli.
- Teraz? - zapytali chórem.
- No, tak. - odpowiadałam dalej smutnym głosem.
- Moniś jesteś w ciąży? - zapytał Tom, na co wszyscy ryknęli głośnym śmiechem
- Ale ty głupi jesteś! Wy po prostu nie rozumiecie kobiet!
- Rozumiemy! - powiedzieli oburzeni.
- Gdyby tak było, to poszlibyście teraz wszyscy do sklepu i mi je kupili. - westchnęłam.
- Skoro tego chcesz. Chłopaki ubierajcie się, idziemy. - ponaglał ich Nathan. Dumni poderwali się z miejsc i ruszyli w stronę drzwi, zakładając buty.
- Jesteście kochani. - rzuciłam im się na szyję.
- To nasz obowiązek. - powiedział wyprostowany Tom - Za mną panowie. Nie wiedziałam, że tak szybko to pójdzie, wybiegłam jeszcze na chwilę za nimi, a kiedy zobaczyłam, że zniknęli za zakrętem, szybko zadzwoniłam do Michelle, że droga wolna. Po chwili czerwona Honda zatrzymała się pod domem chłopaków. Wysiadły z niej dziewczyny, trzymając w rękach wszystko, co było nam potrzebne. Wbiegłyśmy szybko do domu, zatrzaskując za sobą drzwi i przekręcając w nich zamek. Odetchnęłyśmy, że łatwo poszło i dopiero w tej chwili przywitałam się z dziewczynami. Ubrania i kosmetyki zostawiłyśmy w moim pokoju.
- Ej, a co będzie jeśli wrócą? - zapytałam.
- Nie wpuścimy ich. - zaśmiała się Michelle - Idźcie do ich pokoi i znajdźcie ich garnitury oraz buty na dzisiejsze wyjście. Posłusznie rozbiegłyśmy się po pokojach. Nie wiem jak u dziewczyn, ale ja ze swoim zadaniem uwinęłam się bardzo szybko. Nathan zostawił swój garnitur oraz buty na wierzchu, leżały one na łóżku. Zabrałam je stamtąd. Po chwili byłam już na korytarzu, czekając na resztę. Dziewczynom też nie zajęło to dużo czasu. Michelle taszczyła też ze sobą stojak na ubrania. Wyniosłyśmy to wszystko przed dom, powiesiłyśmy ubrania na wieszaku, zostawiłyśmy buty obok i szybko wbiegłyśmy do środka, ponownie zamykając za sobą drzwi na klucz. Zaczęłyśmy się śmiać, że jesteśmy takie przebiegłe i sprytne.
- To co teraz robimy? - zapytałam.
- Chwila relaksu. Chodźcie zrobimy sobie kawę. - zaśmiała się i poszłyśmy do kuchni. Kawa właśnie się parzyła, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- To pewnie oni. - powiedziałam troszkę zdenerwowana. Po chwili rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i sprawdziłam wyświetlacz.
- To Max.
- Max?! Kochana, lepiej być nie mogło, daj mi ten telefon. - powiedziała melodyjnym głosem. Posłusznie podałam jej urządzenie. Chwilę z nim rozmawiała, kończąc słowami ,,Też cię kocham'' rozłączyła się.
- Załatwione! Chłopaki jada do hotelu, gdzie spędzą resztę dnia. - powiedziała Michelle, a ja odetchnęłam z ulgą - Zaczynajmy! Najpierw każda z nas po kolei wzięła dokładną kąpiel, aby ładnie pachnieć. Potem zaoferowałam się, że mogę im zrobić maseczki, na co one wywaliły ze zdziwienia oczy, że to potrafię. Objawiłam im całą sytuację i zrobiłam tę najprostszą z ogórka. Po maseczce przyszła kolej na paznokcie. Każda z nas dobrała sobie kolor pod sukienkę. Oczywiście to ja pomalowałam im te paznokcie, gdyż miałam w tym wprawę. Ubrałyśmy swoje sukienki, a Elisabeth oznajmiła nam, że jest fryzjerką i to ona zajęła się naszymi fryzurami. Elisabeth zakręciła mi włosy, ale tylko do nasady, nałożyła odrobinę lakieru, powpinała gdzie nie gdzie wsuwki i efekt był szokujący, To co zrobiła Elisabeth było po prostu piękne. Podziękowałam jej, a ona zajęła się resztą dziewczyn. U siebie postawiła na prostotę. Wyprostowała je tylko, delikatnie podpięła i była gotowa. Potem za dziewczyny wzięłam się ja robiąc im wedle życzenia makijaż jaki tylko chciały. Byłyśmy już gotowe: umalowane, uczesane i co najważniejsze zadowolone. Na zegarku zobaczyłyśmy, że jest godzina 16:30. Za pół godziny mieliśmy być na miejscu. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
- To na pewno chłopaki przyjechali po nas. - powiedziała Michelle - Pójdę im otworzę, a wy się stąd nie ruszajcie, ok? - puściła nam oczko i wybiegła z pokoju. Po około dwóch minutach promienna wróciła do nas.
- Będziemy się zbierać, ja pójdę na dół i będę was po kolei wołać, a wy będziecie się prezentować, jasne. - powiedziała mich - Wyglądacie uroczo. Zeszła z powrotem na dół i zaczęła nas wołać. Na pierwszy ogień poszła Kelsey, potem Elisabeth, Naresha, a na sam koniec w pokoju zostałam ja.
- Monika, chodź do nas. - usłyszałam z dołu ciepły głos Michelle. Serce zabiło mi mocniej, przestraszona skierowałam się do drzwi i nacisnęłam klamkę...
__________________________________________________________________________
31 rozdział czeka na komentarze ;)
Ze specjalną dedykacją dla: Nemezis, Paola, Anku ;D, Peace;* i Hela! Kocham was!!! :*************
- Jak się poznaliście z Maxem? - zapytałam, przerywając, chwilę panującą ciszę. Michelle z entuzjazmem zaczęła opowiadać mi historię początku ich miłości. Ucieszyła się, że ktoś ją o to zapytał. Padło na mnie. Słuchałam jej z zapałem, czasem śmiejąc się z Maxa, że dla niej był gotowy zrobić wszystko.
- A ty kogoś masz? - zapytała.
- Nie, nie mam. - ze smutną miną patrzyłam w talerz, przypominając sobie kogoś kogo niedawno straciłam, czego wcale nie żałowałam, a na mój policzek próbowała się wykraść łezka..
- A Nathan?
- Ale co Nathan?
- On ci się nie podoba?
- Nathan to przyjaciel. Bardzo go lubię. Jest wspaniały.
- Też tak uważam to naprawdę miły chłopak i całkiem przystojny. - Michelle puściła mi oczko - Aż się zdziwiłam, kiedy zobaczyłam go dzisiaj takiego radosnego.
- Co masz na myśli?
- Nathan był strasznie przygnębiony. Nic go nie cieszyło, nawet głupie żarty Toma. Jakoś się zmienił, może to twoja zasługa.
- Moja? Raczej wątpię. A tak w ogóle to co mu było? Dlaczego tak się zachowywał?
- Wiesz... Nathan to wrażliwy chłopak, każdą dziewczynę traktuje najlepiej jak potrafi. Kiedyś był z taką jedną, była jego przyjaciółką, ale jak wiesz, przyjaźń między chłopakiem a dziewczyną nie istnieje i w końcu się zeszli. Nathan był wtedy taki szczęśliwy, opiekował się nią. Po jakimś czasie nawet jej zaufałam, ale ona najperfidniej go zdradziła i to z jego najlepszym przyjacielem. Bardzo się wtedy załamał. Strasznie ją kochał. Całymi dniami chodził ponury, strach było się do niego odezwać. Od tamtej pory nie był jeszcze w żadnym związku... Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam go dzisiaj takiego wesołego.
- Może, to przemyślał i zakończył to?
- Nie wiem. Ja jednak nadal uważam, że to twoja zasługa.
- Nie sądzę. - uśmiechnęłam się sztucznie. Jednak w głębi serca było mi go strasznie żal tego, jak potraktowała go ta dziewczyna. Miałam w tym małe doświadczenie. Też zostałam oszukana i zdradzona, wiem jak to boli. Ciągnęłyśmy dalej rozmowę, jedynie zmieniając temat. Zasiedziałyśmy się do godziny 21:00, potem Michelle odwiozła mnie do domu.Wszystkie rzeczy, które kupiłyśmy zostały w jej samochodzie. Będąc przed domem pożegnałam się z nią, podziękowałam za miły wieczór i wysiadłam z samochodu. Weszłam do domu i zobaczyłam, że w salonie ślęczał nad gazetą Nathan, ubrany tylko w dresowe spodnie. Zapewne był gotowy do snu. Widząc mnie w progu, obrzucił moją osobę promiennym uśmiechem.
- Hej. Jak tam na zakupach? - zapytał.
- Całkiem fajnie było. Nie śpisz jeszcze?
- Zaczytałem się.
- Lubisz czytać? - rzuciłam mu rękawicę. Niewielu mężczyzn lubiło czytać. Takie coś było u nich rzadkością.
- Tak. Można się wtedy oderwać od tego okrutnego świata. - w myślach pojawiły mi się nagle słowa Michelle ,, ona najperfidniej go zdradziła i to z jego najlepszym przyjacielem''. Wiedziałam, że to o tym mówił w tej chwili. Po raz kolejny zaczęłam współczuć Nathanowi, że musiał przez to przejść.
- Mam tu coś dla ciebie. Możesz ją przeczytać. - podałam mu nowo zakupioną książkę.
- Co to? - zaczął wertować jej kartki, aby potem móc przeczytać notkę z okładki,
- Nie wiem, dopiero kupiłam, ale możesz ją czytać.
- Nie chcesz zacząć pierwsza?
- Nie. Muszę dokończyć poprzednią. - uśmiechnęłam się - Pozwolisz, że pójdę do siebie? Padam z nóg.
- Jasne, nie zatrzymuję. też miałem właśnie iść. I dzięki za książkę.
- Nie ma sprawy. Po chwili byliśmy już na schodach prowadzących na górę. W panującej tam ciemności i ciszy, słyszałam tylko przyspieszone bicie serca. Doszłam do pokoju, powiedziałam mu dobranoc i zniknęłam za drzwiami. Nie byłam w stanie nawet umyć się. wszystko mnie bolało. Przebrałam się tylko w piżamę i nie pamiętając kiedy zasnęłam. Obudziłam się jakoś o 9:00. Złapałam czyste ubranie i poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic, którego wczoraj zabrakło. Umyta dostałam sms-a, żeby wywalać chłopaków z domu, bo dziewczyny czekają w samochodzie, pełne gotowości. Uśmiechnęłam się szatańsko, zmieniłam wyraz twarzy na normalny i poszłam do kuchni, gdzie piątka wariatów, ślęczała nad blatem, słuchając radia.
Zaczęłam grę. Podeszłam do lodówki i zaczęłam przeglądać jej zawartość.
- Zjadłabym teraz pudełko lodów śmietankowych. - bezradna usiadłam na szafce i zrobiłam smutną minę. Chłopaki dziwnie się na mnie spojrzeli.
- Teraz? - zapytali chórem.
- No, tak. - odpowiadałam dalej smutnym głosem.
- Moniś jesteś w ciąży? - zapytał Tom, na co wszyscy ryknęli głośnym śmiechem
- Ale ty głupi jesteś! Wy po prostu nie rozumiecie kobiet!
- Rozumiemy! - powiedzieli oburzeni.
- Gdyby tak było, to poszlibyście teraz wszyscy do sklepu i mi je kupili. - westchnęłam.
- Skoro tego chcesz. Chłopaki ubierajcie się, idziemy. - ponaglał ich Nathan. Dumni poderwali się z miejsc i ruszyli w stronę drzwi, zakładając buty.
- Jesteście kochani. - rzuciłam im się na szyję.
- To nasz obowiązek. - powiedział wyprostowany Tom - Za mną panowie. Nie wiedziałam, że tak szybko to pójdzie, wybiegłam jeszcze na chwilę za nimi, a kiedy zobaczyłam, że zniknęli za zakrętem, szybko zadzwoniłam do Michelle, że droga wolna. Po chwili czerwona Honda zatrzymała się pod domem chłopaków. Wysiadły z niej dziewczyny, trzymając w rękach wszystko, co było nam potrzebne. Wbiegłyśmy szybko do domu, zatrzaskując za sobą drzwi i przekręcając w nich zamek. Odetchnęłyśmy, że łatwo poszło i dopiero w tej chwili przywitałam się z dziewczynami. Ubrania i kosmetyki zostawiłyśmy w moim pokoju.
- Ej, a co będzie jeśli wrócą? - zapytałam.
- Nie wpuścimy ich. - zaśmiała się Michelle - Idźcie do ich pokoi i znajdźcie ich garnitury oraz buty na dzisiejsze wyjście. Posłusznie rozbiegłyśmy się po pokojach. Nie wiem jak u dziewczyn, ale ja ze swoim zadaniem uwinęłam się bardzo szybko. Nathan zostawił swój garnitur oraz buty na wierzchu, leżały one na łóżku. Zabrałam je stamtąd. Po chwili byłam już na korytarzu, czekając na resztę. Dziewczynom też nie zajęło to dużo czasu. Michelle taszczyła też ze sobą stojak na ubrania. Wyniosłyśmy to wszystko przed dom, powiesiłyśmy ubrania na wieszaku, zostawiłyśmy buty obok i szybko wbiegłyśmy do środka, ponownie zamykając za sobą drzwi na klucz. Zaczęłyśmy się śmiać, że jesteśmy takie przebiegłe i sprytne.
- To co teraz robimy? - zapytałam.
- Chwila relaksu. Chodźcie zrobimy sobie kawę. - zaśmiała się i poszłyśmy do kuchni. Kawa właśnie się parzyła, kiedy ktoś zaczął się dobijać do drzwi.
- To pewnie oni. - powiedziałam troszkę zdenerwowana. Po chwili rozległ się dźwięk dzwoniącej komórki. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i sprawdziłam wyświetlacz.
- To Max.
- Max?! Kochana, lepiej być nie mogło, daj mi ten telefon. - powiedziała melodyjnym głosem. Posłusznie podałam jej urządzenie. Chwilę z nim rozmawiała, kończąc słowami ,,Też cię kocham'' rozłączyła się.
- Załatwione! Chłopaki jada do hotelu, gdzie spędzą resztę dnia. - powiedziała Michelle, a ja odetchnęłam z ulgą - Zaczynajmy! Najpierw każda z nas po kolei wzięła dokładną kąpiel, aby ładnie pachnieć. Potem zaoferowałam się, że mogę im zrobić maseczki, na co one wywaliły ze zdziwienia oczy, że to potrafię. Objawiłam im całą sytuację i zrobiłam tę najprostszą z ogórka. Po maseczce przyszła kolej na paznokcie. Każda z nas dobrała sobie kolor pod sukienkę. Oczywiście to ja pomalowałam im te paznokcie, gdyż miałam w tym wprawę. Ubrałyśmy swoje sukienki, a Elisabeth oznajmiła nam, że jest fryzjerką i to ona zajęła się naszymi fryzurami. Elisabeth zakręciła mi włosy, ale tylko do nasady, nałożyła odrobinę lakieru, powpinała gdzie nie gdzie wsuwki i efekt był szokujący, To co zrobiła Elisabeth było po prostu piękne. Podziękowałam jej, a ona zajęła się resztą dziewczyn. U siebie postawiła na prostotę. Wyprostowała je tylko, delikatnie podpięła i była gotowa. Potem za dziewczyny wzięłam się ja robiąc im wedle życzenia makijaż jaki tylko chciały. Byłyśmy już gotowe: umalowane, uczesane i co najważniejsze zadowolone. Na zegarku zobaczyłyśmy, że jest godzina 16:30. Za pół godziny mieliśmy być na miejscu. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi.
- To na pewno chłopaki przyjechali po nas. - powiedziała Michelle - Pójdę im otworzę, a wy się stąd nie ruszajcie, ok? - puściła nam oczko i wybiegła z pokoju. Po około dwóch minutach promienna wróciła do nas.
- Będziemy się zbierać, ja pójdę na dół i będę was po kolei wołać, a wy będziecie się prezentować, jasne. - powiedziała mich - Wyglądacie uroczo. Zeszła z powrotem na dół i zaczęła nas wołać. Na pierwszy ogień poszła Kelsey, potem Elisabeth, Naresha, a na sam koniec w pokoju zostałam ja.
- Monika, chodź do nas. - usłyszałam z dołu ciepły głos Michelle. Serce zabiło mi mocniej, przestraszona skierowałam się do drzwi i nacisnęłam klamkę...
__________________________________________________________________________
31 rozdział czeka na komentarze ;)
Ze specjalną dedykacją dla: Nemezis, Paola, Anku ;D, Peace;* i Hela! Kocham was!!! :*************
Na samym wstępie chcę Cię bardzo,bardzo mocno przeprosić za to,że tak zaniedbałam twoje CUDOWNE opowiadanie,sama nie wiem dlaczego tak wyszło,przepraszam,obięcuje poprawe i mam nadzieje iż mi wybaczysz ;D
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniale cudowny,ale to przecież jak zwykle(tamte też czytałam i też wspaniałe,jeszcze raz przepraszam,że narobiłam sb takich zaległości)Twoje opoiwadanie jest genialne,już nie mogę doczekać się nexta,więc szybciusio pisz ;D
Kochanie Ty Słońce moje ;****
OdpowiedzUsuńRozdział zniewalający ;)
Bardzo mi się podoba ;D
Szkoda mi Natha ;(
Ale Monika się nim zajmie :]
Cudownie wszystko opisałaś. Uwielbiam Twoje rozdziały, które zawsze ale to zawsze poprawiają mi humor, gdy tylko widzę, że dodałaś kolejny ;*
Ciągle mi powtarzasz, że mam talent, ale tak na prawdę Twój wspaniały dar, który posiadasz jest o wiele większy ;)
Uszczęśliwiasz tak wiele osób, w tym także mnie, samą swoją obecnością. A to, że piszesz jeszcze tak fantastyczne opowiadanie sprawia, że uwielbiam Cię:****
Poczułam taką ulgę jak zobaczyłam, że napisałaś do mnie, że nawet sobie tego nie wyobrażasz...
Kocham Cię Ty moje prywatne Słońce ;****
Dziękuję zza dedykację i komentarz na moim blogu ;*. I proszę Cie nie mów że to wszystko nieprawda. Uwielbiam jak piszesz, jesteś świetna o niebo lepsza ode mnie, marzę aby tak pisać ! ;* kocham twoje opowiadanie <3 kocham Cb za to jak to piszesz ;* brak mi słów po prostu !
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńczekam na następny
Super hiper zajebiste :)
OdpowiedzUsuńPisaj szybko nastepny <33
Weny :*
P.S. Dzięki za dedyk <33 :**
świetny!!
OdpowiedzUsuńuzależniłam sie od tego bloga:))
nie wiem dlaczego, ale na koniec tak jak i Monice też zaczeło mi szybciej bić serce,
to chyba dowód na to że bardzo dobrze opisujesz uczucia;)))
Jane
Rozdział jak zwykle świetny. ; **
OdpowiedzUsuńAle czy Ty zawsze musisz kończyć w takim momencie, nie mogłaś napisać jeszcze troszeczkę.?
Ale i tak mi się podoba. < 3
Czekam na następny. ;))
Awwwwwwww dzieki bbe ;***
OdpowiedzUsuńprzepraszam , ale nie potrafie pisac tak obszernych komantarzy jak moje poprzedniczki ;(
Moge jedynie powidziec, ze masz talent i czekam na nexta <3