- Co się stało?! O co ci chodzi?! - spytał zdezorientowany.
- Spójrz, tam w tym rowie! To coś się rusza! - nie czekając na żadne jego słowa, pobiegłam w tamtą stronę. Nathan niewiele myśląc ruszył za mną. Na miejscu znalazłam pobrudzonego i oddychającego ostatkiem sił, czarnego hovawarta.
- O boże...Nathan zobacz. Nie możemy go tu tak zostawić! Popatrz na niego! W dodatku ma zranioną łapkę!- rozpaczałam nad biednym zwierzęciem.
- Przykro mi, nie możemy nic zrobić...
- Chyba ty!
- Co masz na myśli?
- To chyba proste! Zabieramy go! - nie namyślając się długo wzięłam biednego psiaka na ręce.
- Nie wiem czy chłopaki będą zadowoleni...
- Oj zamknij się! Postanowione, zabieramy go! I ty mój drogi nie masz nic do gadania. - na moje słowa tylko się zaśmiał.
- No dobrze, ale i tak uważam, że to zły pomysł.
- Słucham? Ty chyba serca nie masz! Zostawiłbyś tego biedaka zdanego tylko i wyłącznie na siebie?!
- No, ale przecież on ma swój dom...
- Tak?! Jesteś tego pewien?! Więc dobrze. To daj mi samochód, ja cię potracę, potem zostawię w jakimś rowie i tak od niczego sobie pójdę. Po co ci mam pomagać skoro masz dom?!
- Och, no dobrze przepraszam, odpuść mi już. - uśmiechnął się.
- Och....po prostu czasem mnie wkurzasz. - uśmiechając się kopnęłam go w łydkę.
- Ała! Przepraszam cię. No przecież go zabieramy, więc się już nie wkurzaj. - znowu uśmiechnął się tym sowim zniewalającym uśmiechem, któremu ja uległam i objął mnie ramieniem. Zastanawiam się ile czasu go ćwiczył, bo jest w nim świetny. Temu uśmiechowi nie oprze się chyba żadna dziewczyna. Im bliżej byliśmy domu, tym bardziej denerwowałam się reakcją chłopaków. Nathan wszedł pierwszy, otwierając mi drzwi.
- No siema, gdzie byliście? - od progu przywitał nas Max.
- Noooo...byliśmy na spacerze i Monika.... - zaczął Nathan i w tym momencie weszłam ja.
- Chłopcy no zobaczcie tylko jaki piękny psiunio.- weszłam do domu, przesuwając się tym samym na przód i pokazując go reszcie - Musimy mu pomóc. Zobaczcie jak on wygląda.
- Masz racje, trzeba mu pomóc. - przyznał Max.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - Czy to oznacza, że będziemy mogli go na razie zatrzymać? - spytałam z miną proszącego szczeniaczka.
- Oczywiście, że tak. Chodź umyjemy go. - Max złapał mnie za rękę, a ja szczęśliwa zdążyłam odwrócić głowę i pokazać Nathanowi język, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki. Tam to dopiero była zabawa! Szczeniak strasznie wyrywał się podczas kąpieli, przez co było dużo piany i naszego śmiechu. Oczywiście robił to nie dlatego, że było mu źle, ale on po prostu uwielbiał się bawić, bo towarzyszyły mu wesołe piski i szczeknięcia. Rozbawieni wytarliśmy go ręcznikiem i wynieśliśmy z łazienki. Max przygotował miskę do której wsypał jakąś karmę, pozostałą po jego poprzednim psie. Mały zajadał się nią ze smakiem, a ja tak szczęśliwa jak nigdy dotąd przypatrywałam się u z największą rozkoszą. Nigdy nie miałam własnego pieska, więc było to dla mnie miłe doświadczenie. Za bardzo kochałam wszystkie zwierzęta, żeby tak z zimną krwią zostawić tego szkraba bez opieki. Kiedy w końcu mój mały pupil zrobił się senny, wszyscy usiedliśmy na kanapie i trochę rozmawialiśmy, a mały cały czas spał na moich kolanach. Brakowało tylko z nami Nathana, który zaszył się w swoim pokoju.
- To jak go nazwiemy? - zapytał Jay.
- Może Max? - zapytałam - Na cześć Maxa Georga, który pomógł temu biedakowi.- uśmiechnęłam się. Wszystkim spodobał się mój pomysł,. nawet samemu Maxowi. Dlatego nasz mały brzdąc od tej chwili był nazywany Maxem.
- Moniś...wiesz, że będziemy musieli go oddać. Ktoś się w końcu po niego zgłosi. - zaczął Max. Nie chciałam tego usłyszeć. Wolałam wiedzieć, że on zostanie z nami. Był z nami krótko, ale zdążyłam go pokochać. Bardzo chciałam go zostawić, ale wiedziałam, że jest gdzieś ktoś kto na niego czeka.
- Wiem... - dodałam ze smutkiem - Trzeba przygotować jakieś ogłoszenia. Zrobilibyście to?
- Chętnie bym się tym zajął, ale tylko Nathan posiada drukarkę. Zawsze korzystamy z jego. - odpowiedział Max.
- Rozumiem. Pogadam z nim. - odłożyłam psiaka Tomowi na kolana i poszłam do Nathana - Hej. Mogę wejść? - zapytałam delikatnie uchylając drzwi.
- Mhm...jasne wejdź.
- Słuchaj, chciałabym cię o coś poprosić.
- Zamieniam się w słuch. Co to za sprawa?
- Czy pomógłbyś mi wydrukować ogłoszenia w sprawie znalezionego psa? - nie wiem czemu, ale moje oczy na myśl o tym, że będziemy musieli go oddać, zaszkliły się.
- Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nie będziesz płakała, zgoda? - po jego słowach emocje puściły i po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Przepraszam. Obiecuję, że nie będę.
- Więc nie płacz. - Nathan podszedł do mnie i mnie przytulił
- Ale tak mi szkoda, że będziemy musieli go oddać. - szlochając, jeszcze mocniej wtulałam swoją twarz w jego ramię.
- Wiem. Ale nic na to nie poradzimy. Na pewno jest mu tu z nami dobrze, ale gdzieś tam czeka na niego jego prawdziwy dom i ludzie, którzy za nim tęsknią.
- Dziękuję, że rozumiesz. Rozumiem, że ktoś za nim tęskni, dlatego już dzisiaj je wydrukujmy i porozwieszajmy. Dobrze?
- Oczywiście. Chodź pomożesz mi ułożyć tekst. I nie płacz już proszę. - na jego słowa tylko się uśmiechnęłam i skinęłam głową. Napisanie i wydrukowanie kilkudziesięciu egzemplarzy zajęło nam około godziny. Jako ze mieliśmy je jeszcze dzisiaj porozwieszać, wyszliśmy z domu po 19:00 i przyczepialiśmy ogłoszenia na różnych tablicach i płotach. Skończyliśmy przed 22:30. Zmęczeni ciągłym łażeniem wróciliśmy do domu. Umyłam się szybko i wtulona w poduszkę i śpiącego obok mnie małego Maxa zasnęłam. Promienie słońca które rankiem wdzierały się do pokoju, zapowiadały ten dzień bardzo słonecznym. Zwlokłam swoje ponętne ciało z łózka i zakładając czerwone rurki i białą bokserkę w granatowe paski, zbiegłam na dół w poszukiwaniu Maxa, którego nie było ze mną w łóżku. Na dole zobaczyłam całą piątkę, która wesoło bawiła się z Maxem. Ten widok był rozbrajający. Zachowywali się jak małe dzieci. A najlepsze było to, że byli tak zajęci psem, że nie zauważyli jak od 5 minut stoję w progu salonu.
- Nie przeszkadzam wam. - cała piątka wlepiła we mnie swój wzrok, a mały hovawart podbiegł do mnie, radośnie merdając ogonkiem.
- Nie, skądże. Przyłącz się jak chcesz.
- A co wy takiego robicie?
- Bawimy się z Maxem.
- Ale dzisiaj mieliśmy jechać na zakupy do galerii.
- Ach, te baby... - westchnął Tom - Koniec zabawy, ubierajcie się jedziemy. - szczęśliwa szybkim obrotem sprawy zabrałam szczeniaka ze sobą do pokoju i wciągając czarne trampki i czarną marynarkę, pobiegłam do samochodu.
- Pies jedzie z nami? - zapytał Jay.
- Tak, tylko Max, masz może jakąś smycz? - zapytałam.
- No pewnie! Została po moim ostatnim psie. Zaraz ci ją przyniosę. Max przyniósł czerwoną obróżkę i smycz. Nasz hovawart wyglądał fenomenalnie. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy do galerii.Te zakupy były mi strasznie potrzebne. W końcu obiecałam Luizie, że jej coś kupię. Kiedy tylko zaparkowaliśmy samochód i opuściliśmy jego wnętrze, przy pierwszej lepszej okazji oderwałam się od reszty grupy i razem z psiakiem ruszyłam na solowe zakupy. Nie chciałam się szwendać z chłopakami, zwłaszcza, że w planach miałam kupienie Luizie, płytę zespołu One Direction, który ona uwielbia. Wolałam na razie oszczędzić ich min, więc byłam zmuszona to zrobić. Wychodząc ze sklepu, dziwnym przypadkiem zauważyłam Toma, który przymierzał okulary słoneczne. Prześlizgnęłam się przez tłumy i jak gdyby nigdy nic stanęłam obok niego.
- O Monika! Myślałem, że jesteś...zaraz...z kim to ja cię ostatnio widziałem? - zaczął drapać się po głowie.
- Głuptasie, przecież ja tutaj jestem cały czas. - zaśmiałam się.
- Serio? Nie zauważyłem. No, ale skoro już jesteś to chodź ze mną. I takim oto sposobem przełaziłam z Tomem po galerii 5 godzin. Przymierzał chyba ze sto par bluz, dwieście par butów i że nie wspomnę o spodniach. W końcu wybrał dwie pary butów i jakąś bluzę. Po tych zakupach zaczęłam się zastanawiać czy Tom na serio jest facetem. No, bo oglądał baaardzo wiele ciuchów i dodatków, a wybrał tylko trzy rzeczy. Zupełnie jak kobiety! Na samą myśl o tym chciało mi się śmiać. Od razu zaczęłam wyobrażać sobie Toma w szpilkach.
- Ej uważaj! - krzyknął do mnie jakiś chłopak.
- Przepraszam, zagapiłam się. Naprawdę nie chciałam. - dopiero teraz zauważyłam, że Max oplątał się jakiemuś chłopakowi miedzy nogami i tamten o mały włos, aby się wywalił, przewracając jakąś półkę.
- Rozumiem, ale następnym razem uważaj. - uśmiechnął się - Jestem Oliver. Masz bardzo ładnego psa.
- Monika. Dziękuję, mi też się podoba.
- Monika, chodź! - wydarł się do mnie Tom, machając do mnie ręką.
- Przepraszam muszę już iść, kolega mnie woła. Miło było cię poznać. - uśmiechnęłam się i zaczęłam się wycofywać.
- Mi też było bardzo miło. - Oliver posłał mi miły uśmiech i jeszcze chwilę dziwnie się nam przyglądał. Nie zwracając na niego już najmniejszej uwagi. Powróciłam do Toma, który oznajmił mi, że mamy się spotkać z chłopakami za chwilę w jakiejś pizzerii. Posłusznie poszłam za nim. Po chwili siedzieliśmy już na miejscu, wybierając smakołyk. Trochę się kłócili, bo każdy chciał inną, ale w końcu zamówili wspólnie jedną spełniającą wymagania wszystkich głodomorów. Zjedliśmy pizzę i wróciliśmy do domu. Oddałam psa pod opiekę Sivie, chociaż trudno mi było się z nim rozstać, ale to zrobiłam. Postanowiłam, że żeby nie sprawiać przykrości Nathanowi, że pies jest dla mnie ważniejszy, poszłam do niego do pokoju zapytać czy jeszcze pouczy mnie grać.
- Nie wolisz zająć się psem? - zapytał z nutką oburzenia w głosie.
- Nie. Wolę pograć z tobą. Więc jak, pogramy trochę? - po moich słowach, na jego twarzy zagościł uśmiech. Usiedliśmy do fortepianu i przez bite 3 godziny ćwiczyliśmy ,,Golden''. Niestety na więcej nie miałam siły, ale nie tylko ja, bo Nathan prawie spał oparty o moje ramię. Wszystko za sprawą tego, że była już 23:30. Podziękowałam mu za miło spędzony czas i od razu po myciu zgarnęłam Maxa do pokoju i zasnęłam. Następnego ranka obudził mnie, nie kto inny, a Max, liżąc mnie w twarz.
- Przestań maluchu. Już wstaję. - zaśmiałam się i zakładając białą sukienkę w kwiatki, zbiegłam z nim na dół. Siva, Jay i Tom oglądali jakiś mecz, a Max i Nathan robili śniadanie.
- Cześć, lenie i hej wybawiciele. - zaśmiałam się wchodząc do kuchni - Pomóc wam?
- Nie, już kończymy. - odpowiedział mi Max - Jak się spało?
- Doskonale. A wam?
- Nie było tak źle. - odpowiedział mi z kanapy Tom.
- Ciebie nie pytałam leniu.
- Ej no! Foch forever na pięć minut! - Tom udał naburmuszonego.
- Przecież wiem, ze i tak się nie złościsz. Prawda? - usiadłam Tomowi na kolanach.
- Hmm...złoszczę się.
- Eh no trudno, więc nie zjesz ze mną śniadania?
- yyy...doszedłem do wniosku, ze obrażanie jest głupie, a śniadanie zjem. - uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam. Usiedliśmy razem do śniadania i wcinając jajecznicę i popijając ją gorąca herbatą, dyskutowaliśmy na różne tematy. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. Może to Michelle. - powiedział Max podnosząc się od stołu - Dzień dobry! W czym mogę pomóc? - usłyszeliśmy głos Maxa po którym wywnioskowaliśmy, że to jednak nie była Michelle.
- Witam. Ja w sprawie tego psa z ogłoszenia.
____________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki nudny, ale ciężko mi było przebrnąć przez ten temat, ale mam inny ciekawy pomysł na to, co będzie sie działo, później, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie i ze wam sie spodoba. :)
Z dedykacją dla:
Kasiaa_ - gdybym nie skończyła w takim momencie to byłoby nudno. Miałaś rację, wyciągnęłaś ze mnie wszystko. I jeszcze ta ubikacja. Ten horror jaki przeżyłam będzie mi się śnił po nocach! xd Dziękuję za Twój miły komentarz. :***
Paola - no to już wiesz, co było dalej. :D Nie ma za co, ale ja nadal uważam, ze to Ty jesteś najlepsza! I dziękuję Ci za wszystko. :***
Anku ;D - Nie! Nie chcę znowu dostać szlabanu, więc nawet tego nie próbuj! Proszę! Ja też Cię kocham misiu mój i rozumiem. Dla mnie nie musisz się rozpisywać. Wystarczy, ze po prostu będziesz. Kocham Cie i dziękuję za wszystko. :**********
zintol14 - przepraszam, wiem, ze to nie ładnie kończyć w takim momencie, no, ale cóż...jestem bezlitosna! xd Dziękuję, ze tak myślisz, naprawdę podnosisz mnie na duchu. Dla Ciebie też buziaczki. :***
iwishyourefree - kochani dla Ciebie też się znajdzie, ale dopiero odważyłaś się napisać. Też się boję co to by było. Ale jestem pewna, ze dzieci by z tego nie było...xd Dziękuję za wszystko kochanie. :*****
Jane - bardzo dziękuję, ze tak myślisz. To bardzo miłe. Osobiście to mi też się podoba ten fragment z księdzem. Dziękuję :***
Peace;* - hahaha, zgadzam się ! To jest mieszanka wybuchowa! Świetnie to ujęłaś! :D Nie ma za co! Bardzo Ci dziękuję za ten cudowny komentarz, który poprawił mi humor. :***
Hela - dziękuję, że tak myślisz. To naprawdę bardzo miłe. :***
Kinia*** - 2 tony zajebistości? Ty chyba opowiadania pomyliłaś! xd Mimo wszystko dziękuję za ten wspaniały komentarz. :***
- Spójrz, tam w tym rowie! To coś się rusza! - nie czekając na żadne jego słowa, pobiegłam w tamtą stronę. Nathan niewiele myśląc ruszył za mną. Na miejscu znalazłam pobrudzonego i oddychającego ostatkiem sił, czarnego hovawarta.
- O boże...Nathan zobacz. Nie możemy go tu tak zostawić! Popatrz na niego! W dodatku ma zranioną łapkę!- rozpaczałam nad biednym zwierzęciem.
- Przykro mi, nie możemy nic zrobić...
- Chyba ty!
- Co masz na myśli?
- To chyba proste! Zabieramy go! - nie namyślając się długo wzięłam biednego psiaka na ręce.
- Nie wiem czy chłopaki będą zadowoleni...
- Oj zamknij się! Postanowione, zabieramy go! I ty mój drogi nie masz nic do gadania. - na moje słowa tylko się zaśmiał.
- No dobrze, ale i tak uważam, że to zły pomysł.
- Słucham? Ty chyba serca nie masz! Zostawiłbyś tego biedaka zdanego tylko i wyłącznie na siebie?!
- No, ale przecież on ma swój dom...
- Tak?! Jesteś tego pewien?! Więc dobrze. To daj mi samochód, ja cię potracę, potem zostawię w jakimś rowie i tak od niczego sobie pójdę. Po co ci mam pomagać skoro masz dom?!
- Och, no dobrze przepraszam, odpuść mi już. - uśmiechnął się.
- Och....po prostu czasem mnie wkurzasz. - uśmiechając się kopnęłam go w łydkę.
- Ała! Przepraszam cię. No przecież go zabieramy, więc się już nie wkurzaj. - znowu uśmiechnął się tym sowim zniewalającym uśmiechem, któremu ja uległam i objął mnie ramieniem. Zastanawiam się ile czasu go ćwiczył, bo jest w nim świetny. Temu uśmiechowi nie oprze się chyba żadna dziewczyna. Im bliżej byliśmy domu, tym bardziej denerwowałam się reakcją chłopaków. Nathan wszedł pierwszy, otwierając mi drzwi.
- No siema, gdzie byliście? - od progu przywitał nas Max.
- Noooo...byliśmy na spacerze i Monika.... - zaczął Nathan i w tym momencie weszłam ja.
- Chłopcy no zobaczcie tylko jaki piękny psiunio.- weszłam do domu, przesuwając się tym samym na przód i pokazując go reszcie - Musimy mu pomóc. Zobaczcie jak on wygląda.
- Masz racje, trzeba mu pomóc. - przyznał Max.
- Więc... - zaczęłam niepewnie - Czy to oznacza, że będziemy mogli go na razie zatrzymać? - spytałam z miną proszącego szczeniaczka.
- Oczywiście, że tak. Chodź umyjemy go. - Max złapał mnie za rękę, a ja szczęśliwa zdążyłam odwrócić głowę i pokazać Nathanowi język, po czym zniknęłam za drzwiami łazienki. Tam to dopiero była zabawa! Szczeniak strasznie wyrywał się podczas kąpieli, przez co było dużo piany i naszego śmiechu. Oczywiście robił to nie dlatego, że było mu źle, ale on po prostu uwielbiał się bawić, bo towarzyszyły mu wesołe piski i szczeknięcia. Rozbawieni wytarliśmy go ręcznikiem i wynieśliśmy z łazienki. Max przygotował miskę do której wsypał jakąś karmę, pozostałą po jego poprzednim psie. Mały zajadał się nią ze smakiem, a ja tak szczęśliwa jak nigdy dotąd przypatrywałam się u z największą rozkoszą. Nigdy nie miałam własnego pieska, więc było to dla mnie miłe doświadczenie. Za bardzo kochałam wszystkie zwierzęta, żeby tak z zimną krwią zostawić tego szkraba bez opieki. Kiedy w końcu mój mały pupil zrobił się senny, wszyscy usiedliśmy na kanapie i trochę rozmawialiśmy, a mały cały czas spał na moich kolanach. Brakowało tylko z nami Nathana, który zaszył się w swoim pokoju.
- To jak go nazwiemy? - zapytał Jay.
- Może Max? - zapytałam - Na cześć Maxa Georga, który pomógł temu biedakowi.- uśmiechnęłam się. Wszystkim spodobał się mój pomysł,. nawet samemu Maxowi. Dlatego nasz mały brzdąc od tej chwili był nazywany Maxem.
- Moniś...wiesz, że będziemy musieli go oddać. Ktoś się w końcu po niego zgłosi. - zaczął Max. Nie chciałam tego usłyszeć. Wolałam wiedzieć, że on zostanie z nami. Był z nami krótko, ale zdążyłam go pokochać. Bardzo chciałam go zostawić, ale wiedziałam, że jest gdzieś ktoś kto na niego czeka.
- Wiem... - dodałam ze smutkiem - Trzeba przygotować jakieś ogłoszenia. Zrobilibyście to?
- Chętnie bym się tym zajął, ale tylko Nathan posiada drukarkę. Zawsze korzystamy z jego. - odpowiedział Max.
- Rozumiem. Pogadam z nim. - odłożyłam psiaka Tomowi na kolana i poszłam do Nathana - Hej. Mogę wejść? - zapytałam delikatnie uchylając drzwi.
- Mhm...jasne wejdź.
- Słuchaj, chciałabym cię o coś poprosić.
- Zamieniam się w słuch. Co to za sprawa?
- Czy pomógłbyś mi wydrukować ogłoszenia w sprawie znalezionego psa? - nie wiem czemu, ale moje oczy na myśl o tym, że będziemy musieli go oddać, zaszkliły się.
- Pomogę ci, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Nie będziesz płakała, zgoda? - po jego słowach emocje puściły i po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Przepraszam. Obiecuję, że nie będę.
- Więc nie płacz. - Nathan podszedł do mnie i mnie przytulił
- Ale tak mi szkoda, że będziemy musieli go oddać. - szlochając, jeszcze mocniej wtulałam swoją twarz w jego ramię.
- Wiem. Ale nic na to nie poradzimy. Na pewno jest mu tu z nami dobrze, ale gdzieś tam czeka na niego jego prawdziwy dom i ludzie, którzy za nim tęsknią.
- Dziękuję, że rozumiesz. Rozumiem, że ktoś za nim tęskni, dlatego już dzisiaj je wydrukujmy i porozwieszajmy. Dobrze?
- Oczywiście. Chodź pomożesz mi ułożyć tekst. I nie płacz już proszę. - na jego słowa tylko się uśmiechnęłam i skinęłam głową. Napisanie i wydrukowanie kilkudziesięciu egzemplarzy zajęło nam około godziny. Jako ze mieliśmy je jeszcze dzisiaj porozwieszać, wyszliśmy z domu po 19:00 i przyczepialiśmy ogłoszenia na różnych tablicach i płotach. Skończyliśmy przed 22:30. Zmęczeni ciągłym łażeniem wróciliśmy do domu. Umyłam się szybko i wtulona w poduszkę i śpiącego obok mnie małego Maxa zasnęłam. Promienie słońca które rankiem wdzierały się do pokoju, zapowiadały ten dzień bardzo słonecznym. Zwlokłam swoje ponętne ciało z łózka i zakładając czerwone rurki i białą bokserkę w granatowe paski, zbiegłam na dół w poszukiwaniu Maxa, którego nie było ze mną w łóżku. Na dole zobaczyłam całą piątkę, która wesoło bawiła się z Maxem. Ten widok był rozbrajający. Zachowywali się jak małe dzieci. A najlepsze było to, że byli tak zajęci psem, że nie zauważyli jak od 5 minut stoję w progu salonu.
- Nie przeszkadzam wam. - cała piątka wlepiła we mnie swój wzrok, a mały hovawart podbiegł do mnie, radośnie merdając ogonkiem.
- Nie, skądże. Przyłącz się jak chcesz.
- A co wy takiego robicie?
- Bawimy się z Maxem.
- Ale dzisiaj mieliśmy jechać na zakupy do galerii.
- Ach, te baby... - westchnął Tom - Koniec zabawy, ubierajcie się jedziemy. - szczęśliwa szybkim obrotem sprawy zabrałam szczeniaka ze sobą do pokoju i wciągając czarne trampki i czarną marynarkę, pobiegłam do samochodu.
- Pies jedzie z nami? - zapytał Jay.
- Tak, tylko Max, masz może jakąś smycz? - zapytałam.
- No pewnie! Została po moim ostatnim psie. Zaraz ci ją przyniosę. Max przyniósł czerwoną obróżkę i smycz. Nasz hovawart wyglądał fenomenalnie. Wsiedliśmy do samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy do galerii.Te zakupy były mi strasznie potrzebne. W końcu obiecałam Luizie, że jej coś kupię. Kiedy tylko zaparkowaliśmy samochód i opuściliśmy jego wnętrze, przy pierwszej lepszej okazji oderwałam się od reszty grupy i razem z psiakiem ruszyłam na solowe zakupy. Nie chciałam się szwendać z chłopakami, zwłaszcza, że w planach miałam kupienie Luizie, płytę zespołu One Direction, który ona uwielbia. Wolałam na razie oszczędzić ich min, więc byłam zmuszona to zrobić. Wychodząc ze sklepu, dziwnym przypadkiem zauważyłam Toma, który przymierzał okulary słoneczne. Prześlizgnęłam się przez tłumy i jak gdyby nigdy nic stanęłam obok niego.
- O Monika! Myślałem, że jesteś...zaraz...z kim to ja cię ostatnio widziałem? - zaczął drapać się po głowie.
- Głuptasie, przecież ja tutaj jestem cały czas. - zaśmiałam się.
- Serio? Nie zauważyłem. No, ale skoro już jesteś to chodź ze mną. I takim oto sposobem przełaziłam z Tomem po galerii 5 godzin. Przymierzał chyba ze sto par bluz, dwieście par butów i że nie wspomnę o spodniach. W końcu wybrał dwie pary butów i jakąś bluzę. Po tych zakupach zaczęłam się zastanawiać czy Tom na serio jest facetem. No, bo oglądał baaardzo wiele ciuchów i dodatków, a wybrał tylko trzy rzeczy. Zupełnie jak kobiety! Na samą myśl o tym chciało mi się śmiać. Od razu zaczęłam wyobrażać sobie Toma w szpilkach.
- Ej uważaj! - krzyknął do mnie jakiś chłopak.
- Przepraszam, zagapiłam się. Naprawdę nie chciałam. - dopiero teraz zauważyłam, że Max oplątał się jakiemuś chłopakowi miedzy nogami i tamten o mały włos, aby się wywalił, przewracając jakąś półkę.
- Rozumiem, ale następnym razem uważaj. - uśmiechnął się - Jestem Oliver. Masz bardzo ładnego psa.
- Monika. Dziękuję, mi też się podoba.
- Monika, chodź! - wydarł się do mnie Tom, machając do mnie ręką.
- Przepraszam muszę już iść, kolega mnie woła. Miło było cię poznać. - uśmiechnęłam się i zaczęłam się wycofywać.
- Mi też było bardzo miło. - Oliver posłał mi miły uśmiech i jeszcze chwilę dziwnie się nam przyglądał. Nie zwracając na niego już najmniejszej uwagi. Powróciłam do Toma, który oznajmił mi, że mamy się spotkać z chłopakami za chwilę w jakiejś pizzerii. Posłusznie poszłam za nim. Po chwili siedzieliśmy już na miejscu, wybierając smakołyk. Trochę się kłócili, bo każdy chciał inną, ale w końcu zamówili wspólnie jedną spełniającą wymagania wszystkich głodomorów. Zjedliśmy pizzę i wróciliśmy do domu. Oddałam psa pod opiekę Sivie, chociaż trudno mi było się z nim rozstać, ale to zrobiłam. Postanowiłam, że żeby nie sprawiać przykrości Nathanowi, że pies jest dla mnie ważniejszy, poszłam do niego do pokoju zapytać czy jeszcze pouczy mnie grać.
- Nie wolisz zająć się psem? - zapytał z nutką oburzenia w głosie.
- Nie. Wolę pograć z tobą. Więc jak, pogramy trochę? - po moich słowach, na jego twarzy zagościł uśmiech. Usiedliśmy do fortepianu i przez bite 3 godziny ćwiczyliśmy ,,Golden''. Niestety na więcej nie miałam siły, ale nie tylko ja, bo Nathan prawie spał oparty o moje ramię. Wszystko za sprawą tego, że była już 23:30. Podziękowałam mu za miło spędzony czas i od razu po myciu zgarnęłam Maxa do pokoju i zasnęłam. Następnego ranka obudził mnie, nie kto inny, a Max, liżąc mnie w twarz.
- Przestań maluchu. Już wstaję. - zaśmiałam się i zakładając białą sukienkę w kwiatki, zbiegłam z nim na dół. Siva, Jay i Tom oglądali jakiś mecz, a Max i Nathan robili śniadanie.
- Cześć, lenie i hej wybawiciele. - zaśmiałam się wchodząc do kuchni - Pomóc wam?
- Nie, już kończymy. - odpowiedział mi Max - Jak się spało?
- Doskonale. A wam?
- Nie było tak źle. - odpowiedział mi z kanapy Tom.
- Ciebie nie pytałam leniu.
- Ej no! Foch forever na pięć minut! - Tom udał naburmuszonego.
- Przecież wiem, ze i tak się nie złościsz. Prawda? - usiadłam Tomowi na kolanach.
- Hmm...złoszczę się.
- Eh no trudno, więc nie zjesz ze mną śniadania?
- yyy...doszedłem do wniosku, ze obrażanie jest głupie, a śniadanie zjem. - uśmiechnął się, a ja się zaśmiałam. Usiedliśmy razem do śniadania i wcinając jajecznicę i popijając ją gorąca herbatą, dyskutowaliśmy na różne tematy. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi.
- Ja otworzę. Może to Michelle. - powiedział Max podnosząc się od stołu - Dzień dobry! W czym mogę pomóc? - usłyszeliśmy głos Maxa po którym wywnioskowaliśmy, że to jednak nie była Michelle.
- Witam. Ja w sprawie tego psa z ogłoszenia.
____________________________________________________________________________
Przepraszam, że taki nudny, ale ciężko mi było przebrnąć przez ten temat, ale mam inny ciekawy pomysł na to, co będzie sie działo, później, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie i ze wam sie spodoba. :)
Z dedykacją dla:
Kasiaa_ - gdybym nie skończyła w takim momencie to byłoby nudno. Miałaś rację, wyciągnęłaś ze mnie wszystko. I jeszcze ta ubikacja. Ten horror jaki przeżyłam będzie mi się śnił po nocach! xd Dziękuję za Twój miły komentarz. :***
Paola - no to już wiesz, co było dalej. :D Nie ma za co, ale ja nadal uważam, ze to Ty jesteś najlepsza! I dziękuję Ci za wszystko. :***
Anku ;D - Nie! Nie chcę znowu dostać szlabanu, więc nawet tego nie próbuj! Proszę! Ja też Cię kocham misiu mój i rozumiem. Dla mnie nie musisz się rozpisywać. Wystarczy, ze po prostu będziesz. Kocham Cie i dziękuję za wszystko. :**********
zintol14 - przepraszam, wiem, ze to nie ładnie kończyć w takim momencie, no, ale cóż...jestem bezlitosna! xd Dziękuję, ze tak myślisz, naprawdę podnosisz mnie na duchu. Dla Ciebie też buziaczki. :***
iwishyourefree - kochani dla Ciebie też się znajdzie, ale dopiero odważyłaś się napisać. Też się boję co to by było. Ale jestem pewna, ze dzieci by z tego nie było...xd Dziękuję za wszystko kochanie. :*****
Jane - bardzo dziękuję, ze tak myślisz. To bardzo miłe. Osobiście to mi też się podoba ten fragment z księdzem. Dziękuję :***
Peace;* - hahaha, zgadzam się ! To jest mieszanka wybuchowa! Świetnie to ujęłaś! :D Nie ma za co! Bardzo Ci dziękuję za ten cudowny komentarz, który poprawił mi humor. :***
Hela - dziękuję, że tak myślisz. To naprawdę bardzo miłe. :***
Kinia*** - 2 tony zajebistości? Ty chyba opowiadania pomyliłaś! xd Mimo wszystko dziękuję za ten wspaniały komentarz. :***
Ależ skądże znowu,nie pomyliłam opowiadań ani trochę
OdpowiedzUsuńOno naprawde takie jest,i czas abyś w końcu to zrozumiała
Rozdział cudowny ;D
Dziś 3tony zajebistości ;)
po pierwsze- dziękuje za dedykacje:))
OdpowiedzUsuńpo drugie- nawet nieważ mi się używać słowa "nudny" bo twój blog nigdy nie był, nie jest i napewno nie będzie nudny;)))
i po trzecie- już nie mogę się doczekać kiedy będzie następny rozdział z tym świetnym pomysłem!!!:))
Jane
Okej, rozdział jak zwykle absolutnie świetny!
OdpowiedzUsuńAle teraz dawaj mi tu koniec wakacji, bo nie wytrzymam, aż się stanie to co mi opowiadałaś małpo!
Hotel i takie tam... :D
Uuuuu... piesio ;)
OdpowiedzUsuńNo po prostu rozbroiłaś mnie ;)
Dlaczego Monika nie widzi, że Nath coś do niej czuje?!!
Jak ja chciałabym, żeby w końcu coś między nimi było ;D
Uwielbiam to co piszą Twoje cudowne rączki ;***
Każde zdanie czytam z coraz to większą ciekawością ;)
Dziś Tom i Max byli górą ;P
Nie spodziewałam się, że to Max będzie chciał przygarnąć pieska... Stawiałam raczej na Toma albo Jaya :] A tu taka miła niespodzianka ;)
A Tom to po prostu Tom ;D Jego spostrzegawczość jest fenomenalna ;P
A Twój geniusz przerasta moje najśmielsze oczekiwania :* Każdy rozdział ubóstwiam jeszcze bardziej i nie mogę się doczekać co będzie w kolejnych ;)
I to nie prawda, że ten rozdział był nudny!!! Jest świetny!!!
Jestem też ciekawa co wymyśliłaś dalej i nie mogę się tego doczekać ;)
Kocham Cię Słońce Ty moje ;***
PS. Przepraszam jeszcze raz, że komentuje tak beznadziejnie, ale nie mogę się skupić ;( mam małe problemy, to przez to ;(
Mam nadzieje, że wybaczysz mi to...
To żę skończyłaś poprzedni w takim momencie no przyznam była zła
OdpowiedzUsuńale teraz już wszystko wiem ;)
No i oczywiście piesio( mój pies też się wabi Max)
...................
dziękuję za dedyk
Rozdział EXTRA BEAUTIFUL
pisz szybko next
czekam co się będzie dalej działo
buziaczki ;****
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńtwoje rozdziały nigdy nie są nudne , zapamiętaj to
dziękuje za dedykacje
czekam na następny
Ten rozdział i całe opowiadanie ocieka zajebistością. :)
OdpowiedzUsuńNmzc :* Lubię rozśmieszać ludzi :D
Dziękuje za dedyk :]
Pisz szybko następny <33
Weny :*