19 maj 2012

Rozdział 37.

- Nathan?! Co ty tutaj robisz... - wyrwana ze snu, przetarłam zaspane oczy i spojrzałam na zegarek - ...o 2 w nocy?
- Powiedziałaś, że zawsze mogę z tobą porozmawiać o tym co mnie gryzie, więc przyszedłem. Chciałem pogadać... - powiedział cicho z nadzieją w głosie. Spojrzałam na niego z miną ,,Are you fucking kidding me?''. O 2 w nocy zebrało mu się na gadanie?! Fajnie...
- Oczywiście, chodź. - wskazałam na łózko, zapalając lampkę. Nathan położył się na moim łóżku na plecach, ręce splatając pod głową, a ja siedziałam obok niego po turecku. Westchnął.
- Wiesz czemu tak się zachowywałem?
- Nie. Ale jestem pewna, że zaraz mi powiesz, więc mów o co chodzi.
- Ale to długa historia...
- Mów. Mamy dużo czasu, nikt i nic nam nie przeszkadza. - brodę oparłam o splecione ręce. Odwrócił głowę w moją stronę i delikatnie się uśmiechnął.
- Wszystko zaczęło się kiedy miałem siedemnaście lat... - odwrócił głowę, wlepiając swój wzrok w sufit, a słowa w jego ustach brzmiały jakby były od niechcenia rzucane na wiatr - ...był wtedy takim nie dojrzałym gówniarzem. Chociaż i tak nie wierzę, żeby od tamtego czasu coś się zmieniło. - zaśmiał się, po czym  spoważniał -  Wszystko co wtedy robiłem było spontaniczne. Cieszyłem się chwilą, życiem i wiele rzeczy robiłem nie myśląc nawet o konsekwencjach swoich czynów. Ale nigdy nie bawiłem się czyimiś uczuciami. W wieku czternastu lat napisałem swoją pierwszą piosenkę o miłości. Nie było jakiejś specjalnej osoby dla której ją napisałem, ale już wtedy wiedziałem, że miłość to coś niezwykłego. Coś z czym nie można igrać. Niestety ona tego nie wiedziała... Poznaliśmy się zupełnie przypadkiem.  23 listopada... przeklinam ten dzień. gdybym tylko wiedział, co może się stać, wszystko rozegrałbym zupełnie inaczej i oszczędził sobie tego, co przeżyłem. To właśnie wtedy ją poznałem. Padał deszcz. Stała na przystanku, trzęsąc się z zimna. Była ubrana tylko w jakiś lekki płaszczyk. Podniosła głowę, aby sprawdzić czy nie jedzie przypadkiem jakiś autobus i wtedy zobaczyłem jej brązowe tęczówki oraz czerwone usta, idealnie pasujące do jej ciemno-brązowych włosów. To nie była miłość. Żyję w twierdzeniu, ze miłość od pierwszego wejrzenia nie istnieje, bo wtedy kochalibyśmy kogoś za to jak wygląda, a nie jakim jest człowiekiem. Ale byłem pewny, że jestem nią zauroczony. postanowiłem do niej podejść, zagadać. Nie mogłem tego tak zostawić. Chciałem się dowiedzieć jaką jest osobą, a przy okazji okryć przed deszczem swoim parasolem. Kiedy  do niej podszedłem, spojrzała na mnie, lustrując mnie wzrokiem. Nawiązaliśmy rozmowę, niestety krótką, bo nadjechał jej autobus. Podziękowała mi za parasol i zniknęła w autobusie. Zdążyłem tylko dowiedzieć się jak się nazywa i spisać od niej jej numer telefonu. Do końca dnia byłem szczęśliwy i dziękowałem Bogu za to, że dane mi było ją spotkać. Byłem wtedy taki głupi. Następnego dnia zrobiłem coś spontanicznego, coś czego potem długo żałowałem - zadzwoniłem do niej. Po raz kolejny nawiązaliśmy krótką rozmowę. Dowiedziałem się, ze mieszka w Malvern. To miasto znajdowało się daleko od mojego rodzinnego miasta, ale nie stanowiło to dla mnie żadnej przeszkody, aby się z nią umówić. Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, tak bardzo chciałbym wymazać je z pamięci. Słodko się uśmiechała, była taka niewinna i bezbronna. Po wspólnie spędzonym wieczorze, który można było nazwać randką, byłem przekonany, że jestem w niej zakochany. Zaczęliśmy się spotykać, aż w końcu została moją dziewczyną. Na każde nasze spotkanie przemierzałem do niej około 50 kilometrów. Czasem też zostawałem na weekend u mojego najlepszego przyjaciela, który tam mieszkał, ale nic nie mogło się wtedy równać z tym, że spędzę z nią chociaż tę jedną, głupią godzinę. Liczyło się tylko to, ze byłem w  niej po uszy zakochany. Myślałem, że z wzajemnością. Mówiła, że jestem wspaniały, że jeszcze nigdy nie spotkała w swoim życiu tak fantastycznego faceta jakim byłam ja, że mnie kocha, że nie może beze mnie żyć i że nie wyobraża sobie teraz swojego życia gdyby nie było w nim mnie, a ja we wszystko wierzyłem. Pochłaniałem każde jej słowo, jak ostatnią kroplę wody na pustyni. Dopiero później dowiedziałem się, ze nie potrzebnie. Nasze spotkania wyglądały cudownie. Nigdy nie potrafiłam się z nią rozstać, chociaż by na głupi jeden dzień. Czasem chodziliśmy do restauracji, siedzieliśmy u niej w mieszkaniu albo zabieraliśmy mojego przyjaciela i chodziliśmy do klubów na drinki albo po prostu potańczyć. Byłem szczęśliwy jak nigdy dotąd. Podejrzewałem, że w końcu los się do mnie uśmiechnął i postawił na mojej drodze właśnie ją, abym mógł cieszyć się każdą chwilą spędzaną w jej towarzystwie. I tak też było. Cieszyłem się tym, ze ją spotkałem. Podarowałem jej coś czego nie dostała jeszcze nigdy żadna dziewczyna ode mnie - moje serce. Całkowicie je jej oddałem. Byłem taki szczęśliwy. Dopiero później dowiedziałem się, że to był błąd... Zawsze zapowiadałem jej, że przyjadę - prosiła mnie o to. Pewnego wieczoru postanowiłem, że zrobię jej niespodziankę. Spakowałem swoje rzeczy i bez zastanowienia pojechałem do niej. W głowie krążyły mi setki myśli. Ciekawiło mnie czy ucieszy się na mój widok tak mocno jak ja. Wskazałem taksówkarzowi adres i już po 20 minutach stałem po drzwiami jej mieszkania. Bez pukania wszedłem do środka, co później okazało się wielkim błędem. Może oszczędziłbym sobie tego widoku. Rozejrzałem się po kuchni i salonie, ale nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Obawiałem się, że może jej nie być w domu, ale przecież drzwi były otwarte, więc gdzieś tutaj musiała być. Poszedłem schodami na górę i otworzyłem drzwi do jej pokoju. To co tam zobaczyłem kompletnie mnie zszokowało i wstrząsnęło mną. Zastałem ją w łóżku z moim najlepszym przyjacielem w jednoznacznej sytuacji. Byłem wściekły, a w oczach stanęły mi łzy. Była pierwszą dziewczyną, która doprowadziła mnie do takiego stanu. Niewiele myśląc wybiegłem stamtąd, słysząc tylko jej słowa: ,,Nathan, zaczekaj! Porozmawiajmy!''. Nawet nie zamierzałem się zatrzymywać. Zamówiłem taksówkę i kazałem się zawieść do pierwszego lepszego hotelu. Byłem taki wściekły. Nie wiedziałem jak ona mogła coś takiego zrobić. Już nawet nie myślałem o moim przyjacielu, który brał w tym wszystkim udział. Zerwałem z nim potem wszelkie kontakty. Tamtej nocy w hotelu, nie mogłem spać, płakałem nie wiedząc czemu to zrobiła. Chciałem, a raczej musiałem o niej zapomnieć, stała się osobą, która była mi już kompletnie obojętna. Następnego dnia, złapałem pierwszy lepszy pociąg do Gloucester i wróciłem do domu. Dzwoniła do mnie raz, ale nie odebrałem, więc nagrała mi się na sekretarkę. Z ciekawości ją odsłuchałem. To co usłyszałem, jeszcze bardziej mnie dobiło i zdołowało. Powiedziała, że bardzo żałuje tych wszystkich chwil spędzonych ze mną, byłem beznadziejny, prędzej czy później i tak by się wydało, a ostatnie jej zdanie zabolało mnie najbardziej - nigdy cię nawet nie kochałam, po prostu chciałam się dobrze zabawić. Nie rozumiałem, jak można zrobić komuś takie świństwo. Chodziłem całymi dniami przybity, nie widziałem żadnego celu w życiu. Moja mama bardzo się o mnie martwiła. Próbowała odciągnąć moje myśli  od całej tej sytuacji, za co jej serdecznie dziękuje, bo to dzięki niej wstąpiłem do zespołu i poznałem chłopaków. To ona motywowała mnie do tego,  żebym zostawił przeszłość i żył przyszłością. I pewnie nigdy bym ci tego nie powiedział, a jeśli tak to może kiedyś, ale musiałem to zrobić teraz. Dowiedziałem się, że ona będzie jutro na tej imprezie i to, że ją zobaczę jest nieuniknione. To dlatego się tak zachowywałem. Teraz nie czuję do niej nic, mogłaby dla mnie nie istnieć, ale nie mogę znieść myśli, ze po tym wszystkim co ona mi zrobiła, mam ją zobaczyć... - na tym zakończył swoją historię i chwilę patrzył w sufit, jakby oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Ja jednak milczałam, nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą powiedział. Michelle uchyliła mi tylko rąbek tajemnicy, powiedziała tylko to co wiedziała, a ja poznałam historię tej wielkiej miłości od początku. W gardle miałam wielką gulę. Nie była w stanie wydusić z siebie żadnego sensownego zdania. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. W końcu po około pięciu minutach ciszy, Nathan spojrzał się na mnie.
- Monika, dlaczego płaczesz? Proszę, nie płacz już.
- Przepraszam, po prostu tak bardzo współczuję, że musiałeś coś takiego przeżyć. Nie zasłużyłeś na taki los. - nie wytrzymałam i mocno go przytuliłam. To co zrobiła ta dziewczyna było podłe. Nie rozumiem...jak można bawić się ludzkimi uczuciami? Nie powinno się nigdy nikomu wyznawać i miłości i uczuć jakimi darzy się jakąś osobę, jeśli się tak naprawdę nie myśli. Najbardziej jednak zdenerwowało mnie w zachowaniu tej dziewczyny to, że na koniec powiedziała, że nigdy go nie kochała. Umawiała się z nim tylko dlatego, żeby się zabawić. Nie pojmowała tego, że robi mu nadzieję.
- Nikt i nic tego nie zmieni. Nie płacz my nad rozlanym mlekiem. Najbardziej jednak boję się tego jutrzejszego spotkania  nią.
- A czujesz coś jeszcze do niej?
- Kiedyś myślałem, że tak jest, ale tyle się teraz zdarzyło w moim życiu, że dla niej nie ma już miejsca w moim sercu. Nie kocham jej już. I nigdy nie potrafiłbym na nowo się w niej zakochać.
- Więc nie masz się czym martwić. To ona powinna się wstydzić spojrzeć ci w oczy, że tak okropnie postąpiła. Niczym się nie przejmuj, będę tam z tobą, zapomniałeś? - uśmiechnęłam się.
- Tak, wiem. I bardzo ci za to dziękuję. Gdyby nie ty, to chyba bym tam nie poszedł.
- Oj, głupoty gadasz. Poszedłbyś, tylko ty o tym nie wiesz.  - dałam mu kuksańca w nos na co on się tylko uśmiechnął - Widzisz? Uśmiechasz się! Muszę przyznać, że z uśmiechem ci do twarzy. Rób tak częściej.
- Dziękuję.
- Za co? Przecież ja nic nie zrobiłam.
- Dziękuję za to, ze jesteś. - wtulił we mnie swoją twarz. Po raz kolejny nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Dobrze Nathan, to ty tu sobie posiedź, a ja skoczę na chwilę do łazienki. Zaraz wracam. - powiedziałam, kiedy tylko się ode mnie oderwał.
- Będę czekał. - uśmiechnął się, a ja zniknęłam za drzwiami pokoju. Było mi tak cholernie go szkoda. Gdybym mogła to oszczędziłabym mu tego wszystkiego co przeżył. Niestety nie mogę. Ta dziewczyna, obojętnie kim ona jest, zachowała się podle i egoistycznie - myślała tylko i wyłącznie o własnej przyjemności. Czy ona była aż tak głupia, żeby nie wiedzieć o tym, że go rani?!  W dalszym ciągu nie docierało to do mnie. W łazience przemyłam chłodną wodą twarz i załatwiłam swoje fizjologiczne potrzeby, po czym wróciłam do pokoju, gdzie czekał na mnie Nathan.
______________________________________________________________________
Dedykuje ten rozdział:
Jane - :*
Nemezis - :* (której bloga znajdziecie TUTAJ)
Anku ;D - :*** (której bloga znajdziecie TUTAJ) - Kochanie wracaj do mnie szybko, bo tęsknie a Twoim opowiadaniem. :< Kocham Cię! <3
zintol14 - :* (której blogi znajdziecie TUTAJ i TUTAJ)
Hela - :*
Oraz wszystkim tym, którzy to czytają!
Dziękuję wam z całego serca!!! :*************************



7 komentarzy:

  1. Dziewczyno poryczałam się ! To jest niesamowite, smutne ale idealne i piękne ! :) Zatkało mnie, totalnie mnie zatkało.... Kocham Cię ! :* poprostu nie mam słów jak mogłabym wyrazić jak mi się to podoba !

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział po prostu cudowny!!! Już nie mogę doczekać się następnego. ;)
    No i dziękuję, że dodałaś bo już myślałam że nie dodasz. Ale bardzo miło mnie rozczarowałaś. ; *
    No a po za tym to o mało co a bym się poryczała. Ale i tak mi się podoba. < 333

    OdpowiedzUsuń
  3. Idealne! Każde słowo, każde zdanie, każda nawet kropka, czy przecinek w tym rozdziale jest Idealna! Gdy czytałam ten rozdział słyszałam w głowie ten smutny i pełen bólu głos Natha. Wyobrażałam sobie każdą scenę, którą przeżył z tą dziewczyna... Ja tego nie rozumiem, jak można tak postępować... Jak można ranić w taki sposób ludzi?! Przecież nikt, żadna osoba na to nie zasługuje! Mogę mieć jedynie nadzieję, że zdoła on znów odnaleźć szczęście, czego bardzo mu życzę ;)
    Rozdział fenomenalny!
    Trafił do mnie i bardzo go przeżyłam, za co bardzo, ale to bardzo Ci dziękuję ;****
    To jest kolejny dowód na Twój ogromny talent i wspaniałą wielkość!!
    Uwielbiam, Uwielbiam, i jeszcze raz Uwielbiam!!!
    Żadne słowa nie oddadzą tego jak Cię podziwiam i szanuję ;*
    KOCHAM CIĘ SŁOŃCE TY MOJE ;****
    PS. Dziękuję za dedyk ;* I za promowanie mojego opowiadania, które niestety się już skończyło ;(

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest on super , super .Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podoba a to bardzo , bardzo ...
    Uwielbiam twoje opowiadania
    Czekam z niecierpliwością na next
    I szkoda mi Nathana tak go zranić - podła dziewucha i jeszcze go zdradziła z najlepszym friends
    Dobrze że jest ta Monika pocieszy go ( mam nadzieję że coś miedzy nimi będzie)
    Dziękuję że promujesz moje blogi xd
    Jesteś kochana i pisz szybko następny
    czekam;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział :)
    ta historia Nathana ... normalnie popłakałam się
    już czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  6. dzięki za dedykacje:***
    ta historia Nathana jest świetna:)
    normalnie płacze, jakby mnie przytrafiło się coś takiego to chyba bym się zabiła
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  7. i jeszcze jedno
    dlaczego akurat 23 listopada???
    to moje urodziny
    ale wybaczam ci, ten rozdział jest zadobry żeby gniewać się na ciebie że akurat w tym dniu spotkała Nathana taka tragedia:))
    Jane

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine