Chyba zbyt długo siedziałam w tej łazience, bo jak wróciłam do pokoju to Nathan już spał. Nie miałam serca go budzić, więc okryłam go kołdrą, a sama wślizgnęłam się pod nią obok i zasnęłam. Obudziłam się około 11:00. Nathana już nie było. Ubrałam się w brązowe rurki i białą koszulkę w fioletowo-zielono-pomarańczowe paski i zbiegłam na dół. Musiałam z nim pogadać. Zamienić chociaż jedno słowo, byleby dowiedzieć się jak on się czuje.
- Cześć Siva, wiesz może gdzie jest Nathan? - powiedziałam wchodząc do kuchni i widząc dobierającego się do lodówki Sivę.
- O hej. Tak, jakąś godzinę temu wyszedł z domu.
- Mówił coś? Gdzie poszedł?
- Przykro mi, ale nie wiem. Powiedział tylko, że idzie się przewietrzyć i przemyśleć parę spraw. Czyli jednak...Nadal dręczy go ta cała sprawa. Miałam do niego ochotę zadzwonić, ale skoro wyszedł to potrzebuje w tej chwili samotności. Na nic mu się teraz nie przydam. No, przynajmniej ja tak myślę. Usiadłam bezradnie przy kuchennym aneksie, głowę podpierając rękoma.
- Kawy?
- Tak, poproszę. - Siva podał mi filiżankę z napojem - Dziękuję. - uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie ma za co. Zjesz coś? Właśnie będę robił jajecznicę.
- Nie dzięki. Wypiję tylko kawę. - uśmiechnęłam się, łapiąc kolejnego łyka napoju. Kiedy opróżniłam swoją filiżankę, poszłam do łazienki przygotować się na przyjazd Michelle. Przemyłam twarz, uczesałam się, ale moje myśli nie dawały mi spokoju. Cały czas krążyły wokół niego. Wokół Nathana. Martwiłam się o niego. Tylko dlaczego? Dlaczego?! Boże, głupszego pytania to chyba nigdy nie mogłam sobie zadać! Przecież wiem dlaczego! Nathan to mój przyjaciel. Lubi mnie wspiera, pomaga i pewnie tego samego oczekuje ode mnie, a ja niestety nawalam. Kretynka ze mnie! Powinnam teraz przy nim być! Ale jak? Przecież nie wiem gdzie poszedł. Czuję się podle. Z tą myślą wyszłam z łazienki. Byłam tak strasznie na siebie wściekła. Usiadłam na kanapie i zarzucając nogi na stolik, nerwowo przełączałam kanały w telewizji. Jak na złość nic sensownego. Powoli zaczęli zbierać się w salonie wszyscy chłopcy, oprócz Nathana, który ciągle nie wracał. Po chwili siedzieliśmy wszyscy na kanapie. jedni wcinali jajecznicę, drudzy kanapki, a jeszcze inni pili herbatę albo kawę. Wszyscy w skupieniu oglądaliśmy jakiś film. Nagle drzwi do domu otworzyły się sygnalizując, że ktoś przyszedł.
- Nathan! - wydarłam się na cały pokój i zerwałam szybko ze swojego miejsca, tym samym wytrącają Tomowi jego kanapkę z rąk.
- Moja kanapka. - udał, że płacze, ale ja nie zważając na niego podbiegłam do drzwi. No i tu się rozczarowałam, bo w progu stał nie Nathan, a Michelle.
- Hej kochanie. - przywitała się.
- Cześć Mich. - trochę posmutniałam.
- Rybko co się stało?
- Nic. Myślałam, ze to Nathan, bo...
- Cześć skarbie. - przywitał się z nią Max.
- Hej słońce. - pocałowała go w policzek - Później mi powiesz. Dobrze? - zwróciła się do mnie. Kiwnęłam tylko znacząco głową. Chwilę pogadaliśmy, po czym Michelle zabrała mnie do kosmetyczki, a potem do salonu fryzjerskiego, gdzie spędziłyśmy długie godziny na przyjemnościach. Nie było z nami Nareshy, Kelsey i Elisabeth, bo one były bardzo zajęte i nie mogły jechać z nami. Miałyśmy się zobaczyć dopiero przed samym wyjazdem. Po wszystkich odświeżających zabiegach i fryzjerze, około godziny 14:30 wróciłyśmy do domu, aby się przygotować, bo o 15:30 mieli wpaść po nas do Michelle chłopcy z dziewczynami. Przebrałyśmy się w sukienki i kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik i zostało nam już tylko czekanie, zaczęłyśmy rozmowę.
- Więc co takiego się stało? - zapytała.
- Nathan o wszystkim mi powiedział. Dzisiaj w nocy.
- Ale co ci powiedział?
- Opowiadał mi o tej dziewczynie, która go zostawiła. Dowiedziałam się wszystkiego i martwię się o niego. Powiedział, że bardzo ją kochał, ale teraz nic do niej nie czuje i że dzisiaj na tej imprezie ona ma się zjawić, a on nie chce się z nią spotkać. Nie chce jej widzieć.
- Nathan to silny chłopak da sobie radę, na pewno. A jak nie to przecież ma nas, ciebie...
- No dokładnie! Powiedziałam mu to samo, ale nadal się martwię. A tak w ogóle Mich, to ty wiesz o jaką dziewczynę chodzi?
- Nie, niestety. Byłam tak zszokowana samym faktem, że o nic więcej Maxa nie pytałam.
- Rozumiem. Tylko jestem ciekawa, która mogła tak postąpić.
- Ja też. Ale skoro ma być na tej imprezie, to ją poznamy.
- Tak. Masz rację. Będę w łazience, dobrze?
- Jasne. jak chłopcy przyjadą to cię zawołam. Już tutaj powinni być. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam myśleć. Byłam tak strasznie ciekawa kim jest ta dziewczyna. Bałam się też reakcji Nathana, ale wiedziałam, że przy nim będę i bez względu na wszelkie konsekwencje pomogę mu. To musiała być dla niego trudna sprawa. Gdyby mi się coś takiego zdarzyło to na pewno nigdzie bym nie poszła, a wcześniej straciłabym wiarę w siebie. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Przecież od jego decyzji zależało dobro całego zespołu. Nie mogłam pozwolić na to, aby on w tej chwili zamknął się w sobie. Nawet nie ma takiej opcji!
- Monika wyłaź! - usłyszałam głos Toma, który perfidnie dobijał się do drzwi. Już są?! Nawet nie wiedziałam kiedy przyjechali...
- Już idę! Sekundka! - odpowiedziałam. Umyłam szybko ręce i całą w nerwach opuściłam pomieszczenie. Stając przed wszystkimi byłam szczęśliwa, że jest z nimi Nathan, a okno, które było otwarte, robiło miły przeciąg, przez co moje skręcone w loczki włosy delikatnie falowały, podnosząc się i opadając w rytmie podmuchu wiatru.
- Wow! Wyglądasz bosko! - krzyknęły dziewczyny i rzuciły się na mnie przytulając mnie.
- Też mi miło, że was widzę. - powiedziałam kiedy mnie puściły, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ale nie dlatego, że było mi miło, że tak mówią, chociaż to też. Najważniejsze było teraz dla mnie to, że siedział przede mną cały i zdrowy Nathan i wlepiał we mnie swoje zdziwione i pełne zachwytu spojrzenie.
- No siostra, muszę przyznać, ze masz świetne nogi, a w tej kreacji wyglądasz olśniewająco.
- Och, dziękuje Tom. - przytuliłam się do niego - To co idziemy? Max spojrzał na zegarek.
- Już za dwadzieścia. Zbierajmy się. Posłusznie wstaliśmy i wyszliśmy z mieszkania. W trakcie drogi Nathan chwycił mnie za rękę i pociągnął na sam koniec.
- Chciałem ci tylko podziękować za to, że tam ze mną jedziesz i powiedzieć, ze wspaniale wyglądasz. - uśmiechnął się uroczo.
- Naprawdę nie ma za co. Ty masz mnie, a ja mam ciebie. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę w stronę znikającej za drzwiami gromadki. Wrócił. Nathan do nas wrócił, cały i zdrowy. I mam nadzieję, ze jakoś przeżyjemy to spotkanie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Przez całą drogę Nathan nie wypuszczał mojej dłoni ze swojego uścisku. Spojrzałam tylko na niego, bałam się czy da sobie radę, a on cały czas patrząc się na mnie uśmiechał się, jakby to on musiał mi wiecznie powtarzać ,,będzie dobrze, damy radę''. Dojechaliśmy na miejsce. Tłumy reporterów i gwiazd mieszały się ze sobą. Dla wszystkich jednak liczyło się tylko jedno - zebrać jak najwięcej pieniędzy, bo dochód z całej imprezy miał być przeznaczony na osierocone dzieci. W kolejkach do kas stały tłumy ludzi, którzy tylko czekali, aby dostać tę swoją wymarzoną wejściówkę i przedrzeć się przez tłumy pod sama scenę. Chodziło w tym wszystkim o to, że podczas całej imprezy na scenie będą miały możliwość wykonania jakiejś piosenki różne gwiazdy lub jeśli ktoś będzie chciał to nawet i z samej publiczności. Ten pomysł mi sie podobał, bo cel zawarty w nim był charytatywny. No i kto nie chciałby w takim ogromnym skupisku gwiazd zobaczyć swojego idola? Zostaliśmy wpuszczeni przez wejście i naszym oczom ukazała się stojąca po naszej lewej scena, przed którą stali jacyś ludzi, widownia. Po prawej był mały bar, a barman wystawiał przeróżne drinki. W strefie w której znajdowaliśmy sie my mogły przebywać tylko i wyłącznie gwiazdy oraz ich menadżerowie lub osoby przybyłe tam z nimi, a pod samą sceną znajdował się wydzielony teren dla publiczności. Przeszliśmy dalej, wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Spojrzałam na Nathan, który ciągle trzymający mnie za rękę, zacisnął ją jeszcze mocniej.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Ona tam jest. - powiedział oschle. Oczy całej ósemki skierowały się na nas.
- Gdzie? - zapytała Michelle.
- Tam. - od niechcenia wskazał na miejsce przy barze, które zajmowała jakaś brunetka. Kiedy tylko wśród tłumów zauważyła stojącego Nathana, uśmiechnęła się chytrze i zaczęła kierować się w naszą stronę.
- To ona? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. - odpowiedział ponuro.
- Nathan nie mówiłeś, że twoja była dziewczyna to...
______________________________________________________________________
Z dedykacją dla wszystkich którzy to czytają! Dziękuję! :*******************************
- Cześć Siva, wiesz może gdzie jest Nathan? - powiedziałam wchodząc do kuchni i widząc dobierającego się do lodówki Sivę.
- O hej. Tak, jakąś godzinę temu wyszedł z domu.
- Mówił coś? Gdzie poszedł?
- Przykro mi, ale nie wiem. Powiedział tylko, że idzie się przewietrzyć i przemyśleć parę spraw. Czyli jednak...Nadal dręczy go ta cała sprawa. Miałam do niego ochotę zadzwonić, ale skoro wyszedł to potrzebuje w tej chwili samotności. Na nic mu się teraz nie przydam. No, przynajmniej ja tak myślę. Usiadłam bezradnie przy kuchennym aneksie, głowę podpierając rękoma.
- Kawy?
- Tak, poproszę. - Siva podał mi filiżankę z napojem - Dziękuję. - uśmiechnęłam się ciepło.
- Nie ma za co. Zjesz coś? Właśnie będę robił jajecznicę.
- Nie dzięki. Wypiję tylko kawę. - uśmiechnęłam się, łapiąc kolejnego łyka napoju. Kiedy opróżniłam swoją filiżankę, poszłam do łazienki przygotować się na przyjazd Michelle. Przemyłam twarz, uczesałam się, ale moje myśli nie dawały mi spokoju. Cały czas krążyły wokół niego. Wokół Nathana. Martwiłam się o niego. Tylko dlaczego? Dlaczego?! Boże, głupszego pytania to chyba nigdy nie mogłam sobie zadać! Przecież wiem dlaczego! Nathan to mój przyjaciel. Lubi mnie wspiera, pomaga i pewnie tego samego oczekuje ode mnie, a ja niestety nawalam. Kretynka ze mnie! Powinnam teraz przy nim być! Ale jak? Przecież nie wiem gdzie poszedł. Czuję się podle. Z tą myślą wyszłam z łazienki. Byłam tak strasznie na siebie wściekła. Usiadłam na kanapie i zarzucając nogi na stolik, nerwowo przełączałam kanały w telewizji. Jak na złość nic sensownego. Powoli zaczęli zbierać się w salonie wszyscy chłopcy, oprócz Nathana, który ciągle nie wracał. Po chwili siedzieliśmy wszyscy na kanapie. jedni wcinali jajecznicę, drudzy kanapki, a jeszcze inni pili herbatę albo kawę. Wszyscy w skupieniu oglądaliśmy jakiś film. Nagle drzwi do domu otworzyły się sygnalizując, że ktoś przyszedł.
- Nathan! - wydarłam się na cały pokój i zerwałam szybko ze swojego miejsca, tym samym wytrącają Tomowi jego kanapkę z rąk.
- Moja kanapka. - udał, że płacze, ale ja nie zważając na niego podbiegłam do drzwi. No i tu się rozczarowałam, bo w progu stał nie Nathan, a Michelle.
- Hej kochanie. - przywitała się.
- Cześć Mich. - trochę posmutniałam.
- Rybko co się stało?
- Nic. Myślałam, ze to Nathan, bo...
- Cześć skarbie. - przywitał się z nią Max.
- Hej słońce. - pocałowała go w policzek - Później mi powiesz. Dobrze? - zwróciła się do mnie. Kiwnęłam tylko znacząco głową. Chwilę pogadaliśmy, po czym Michelle zabrała mnie do kosmetyczki, a potem do salonu fryzjerskiego, gdzie spędziłyśmy długie godziny na przyjemnościach. Nie było z nami Nareshy, Kelsey i Elisabeth, bo one były bardzo zajęte i nie mogły jechać z nami. Miałyśmy się zobaczyć dopiero przed samym wyjazdem. Po wszystkich odświeżających zabiegach i fryzjerze, około godziny 14:30 wróciłyśmy do domu, aby się przygotować, bo o 15:30 mieli wpaść po nas do Michelle chłopcy z dziewczynami. Przebrałyśmy się w sukienki i kiedy wszystko było dopięte na ostatni guzik i zostało nam już tylko czekanie, zaczęłyśmy rozmowę.
- Więc co takiego się stało? - zapytała.
- Nathan o wszystkim mi powiedział. Dzisiaj w nocy.
- Ale co ci powiedział?
- Opowiadał mi o tej dziewczynie, która go zostawiła. Dowiedziałam się wszystkiego i martwię się o niego. Powiedział, że bardzo ją kochał, ale teraz nic do niej nie czuje i że dzisiaj na tej imprezie ona ma się zjawić, a on nie chce się z nią spotkać. Nie chce jej widzieć.
- Nathan to silny chłopak da sobie radę, na pewno. A jak nie to przecież ma nas, ciebie...
- No dokładnie! Powiedziałam mu to samo, ale nadal się martwię. A tak w ogóle Mich, to ty wiesz o jaką dziewczynę chodzi?
- Nie, niestety. Byłam tak zszokowana samym faktem, że o nic więcej Maxa nie pytałam.
- Rozumiem. Tylko jestem ciekawa, która mogła tak postąpić.
- Ja też. Ale skoro ma być na tej imprezie, to ją poznamy.
- Tak. Masz rację. Będę w łazience, dobrze?
- Jasne. jak chłopcy przyjadą to cię zawołam. Już tutaj powinni być. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam myśleć. Byłam tak strasznie ciekawa kim jest ta dziewczyna. Bałam się też reakcji Nathana, ale wiedziałam, że przy nim będę i bez względu na wszelkie konsekwencje pomogę mu. To musiała być dla niego trudna sprawa. Gdyby mi się coś takiego zdarzyło to na pewno nigdzie bym nie poszła, a wcześniej straciłabym wiarę w siebie. Nie mogłam mu tego powiedzieć. Przecież od jego decyzji zależało dobro całego zespołu. Nie mogłam pozwolić na to, aby on w tej chwili zamknął się w sobie. Nawet nie ma takiej opcji!
- Monika wyłaź! - usłyszałam głos Toma, który perfidnie dobijał się do drzwi. Już są?! Nawet nie wiedziałam kiedy przyjechali...
- Już idę! Sekundka! - odpowiedziałam. Umyłam szybko ręce i całą w nerwach opuściłam pomieszczenie. Stając przed wszystkimi byłam szczęśliwa, że jest z nimi Nathan, a okno, które było otwarte, robiło miły przeciąg, przez co moje skręcone w loczki włosy delikatnie falowały, podnosząc się i opadając w rytmie podmuchu wiatru.
- Wow! Wyglądasz bosko! - krzyknęły dziewczyny i rzuciły się na mnie przytulając mnie.
- Też mi miło, że was widzę. - powiedziałam kiedy mnie puściły, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ale nie dlatego, że było mi miło, że tak mówią, chociaż to też. Najważniejsze było teraz dla mnie to, że siedział przede mną cały i zdrowy Nathan i wlepiał we mnie swoje zdziwione i pełne zachwytu spojrzenie.
- No siostra, muszę przyznać, ze masz świetne nogi, a w tej kreacji wyglądasz olśniewająco.
- Och, dziękuje Tom. - przytuliłam się do niego - To co idziemy? Max spojrzał na zegarek.
- Już za dwadzieścia. Zbierajmy się. Posłusznie wstaliśmy i wyszliśmy z mieszkania. W trakcie drogi Nathan chwycił mnie za rękę i pociągnął na sam koniec.
- Chciałem ci tylko podziękować za to, że tam ze mną jedziesz i powiedzieć, ze wspaniale wyglądasz. - uśmiechnął się uroczo.
- Naprawdę nie ma za co. Ty masz mnie, a ja mam ciebie. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę w stronę znikającej za drzwiami gromadki. Wrócił. Nathan do nas wrócił, cały i zdrowy. I mam nadzieję, ze jakoś przeżyjemy to spotkanie. Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy. Przez całą drogę Nathan nie wypuszczał mojej dłoni ze swojego uścisku. Spojrzałam tylko na niego, bałam się czy da sobie radę, a on cały czas patrząc się na mnie uśmiechał się, jakby to on musiał mi wiecznie powtarzać ,,będzie dobrze, damy radę''. Dojechaliśmy na miejsce. Tłumy reporterów i gwiazd mieszały się ze sobą. Dla wszystkich jednak liczyło się tylko jedno - zebrać jak najwięcej pieniędzy, bo dochód z całej imprezy miał być przeznaczony na osierocone dzieci. W kolejkach do kas stały tłumy ludzi, którzy tylko czekali, aby dostać tę swoją wymarzoną wejściówkę i przedrzeć się przez tłumy pod sama scenę. Chodziło w tym wszystkim o to, że podczas całej imprezy na scenie będą miały możliwość wykonania jakiejś piosenki różne gwiazdy lub jeśli ktoś będzie chciał to nawet i z samej publiczności. Ten pomysł mi sie podobał, bo cel zawarty w nim był charytatywny. No i kto nie chciałby w takim ogromnym skupisku gwiazd zobaczyć swojego idola? Zostaliśmy wpuszczeni przez wejście i naszym oczom ukazała się stojąca po naszej lewej scena, przed którą stali jacyś ludzi, widownia. Po prawej był mały bar, a barman wystawiał przeróżne drinki. W strefie w której znajdowaliśmy sie my mogły przebywać tylko i wyłącznie gwiazdy oraz ich menadżerowie lub osoby przybyłe tam z nimi, a pod samą sceną znajdował się wydzielony teren dla publiczności. Przeszliśmy dalej, wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Spojrzałam na Nathan, który ciągle trzymający mnie za rękę, zacisnął ją jeszcze mocniej.
- Coś się stało? - zapytałam.
- Ona tam jest. - powiedział oschle. Oczy całej ósemki skierowały się na nas.
- Gdzie? - zapytała Michelle.
- Tam. - od niechcenia wskazał na miejsce przy barze, które zajmowała jakaś brunetka. Kiedy tylko wśród tłumów zauważyła stojącego Nathana, uśmiechnęła się chytrze i zaczęła kierować się w naszą stronę.
- To ona? - zapytałam zaskoczona.
- Tak. - odpowiedział ponuro.
- Nathan nie mówiłeś, że twoja była dziewczyna to...
______________________________________________________________________
Z dedykacją dla wszystkich którzy to czytają! Dziękuję! :*******************************
Rozdział tak mi się strasznie podoba że szok
OdpowiedzUsuńCo ja mówie mi każde twoje rozdziały się podobają
Ciekawi mnie jedno kim jest ta dziewczyna???
Mam nadzieję że się nie długo dowiem ;D
Jeszcze raz napisze tu swoją opinię
Jest on -Zajebiocha rozdział
dawaj szybko next
Mam jedno malutkie pytanie... Czy ja mogę cię zamordować ?! Kończyc w taki momencie ! To grzech poprostu ! Pisz szybko następny bo tutaj nie wytrzymam z ciekawości ! :*
OdpowiedzUsuńnieeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńnie wytrzymam tego napięcia!!!!!!!!!!!!
no kim jest ta dziewczyna?!?!?!?!?
dlaczego zakończyłaś w takim momencie?!?!?!?!?
pisz szybciutko bo ja tu normalnie wyjde z siebie!!!:))))
Jane
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńno kim ta dziewczyna co tak bardzo skrzywdziła Nathana ?
ja chcę już następny
No czy ja Ci coś kiedyś zrobiłam???!!!!
OdpowiedzUsuńNo powiedz???
Więc dlaczego mnie tak karzesz i kończysz w takim momencie???!!!!!!
Dlaczego dobijasz leżącego???
Gdy to czytałam to humor mi się trochę poprawił ;)
Ale jak dotarłam do końca to dobiłaś mnie!
Ja chcę wiedzieć co dalej !!!!!
Proszę Cię bardzo daj mi kolejny rozdział ;)
Bardzo, bardzo, bardzo proszę ;D
Kocham Cię Słońce Ty moje ;****
PS. Przepraszam za dzisiejsze komentarze ale dziś jestem zdołowana ;(
Mam nadzieję, że mo to wybaczysz ;*
Mnie też dobiłaś ! ;( Nooo kim jest ta dziewczyna :D:D
OdpowiedzUsuńRozdział zaczepisty
OdpowiedzUsuńTylko mam jedno pytanie: musiałaś skończyć w takim momencie?!
Foch!
Nie no dobra, na cb nie mogę się fochać ;D
Z większą niż zwykle niecierpliwością czekam na kolejny rozdział
weny, kochana!