- Cher Lloyd?! Masz rację, ten szczegół pominąłem. Przepraszam. - Nathan coraz bardziej denerwował się.
- Uspokój się i nie denerwuj się tak, przecież ona nie może ci nic zrobić. - powiedziałam, a on spojrzał się na mnie.
- Mi pewnie nic, ale może zrobić coś...
- Witaj Nath! - ciemnowłosa piękność podeszła do nas, zajmując miejsce bardzo blisko Nathana i słodko się uśmiechając.
- Sp.. - kopnęłam go w łydkę, a że miałam buty na wysokim obcasie to naprawdę musiało boleć - Siema. - odpowiedział tylko oschle. Brunetka obleciała wszystkich pogardliwym spojrzeniem, aby na samym końcu mógł on utkwić na mnie. Zauważyła, że trzymamy się z Nathanem za ręce co jeszcze bardziej ją zbulwersowało.
- No, Nath. Przerzuciłeś się z ciężko dostępnych gwiazd i teraz wyrywasz takie chodzące beztalencia? - zapytała, tłumiąc swój śmiech i wskazując na mnie. Miałam największą ochotę wygarnąć jej za to, że jest taką podłą suką i zdzirą, ale zasady wpajane mi przez rodziców nie pozwalały mi na to. Rodzice zawsze powtarzali mi, żebym nie zniżała się do poziomu wroga, jakim w tym wypadku była gwiazdka Cher Lloyd. No i tak też zrobiłam.
- Monika nie jest moją dziewczyną, - powiedział ze smutkiem Nathan - a poza tym to ona umie...wspaniale śpiewać. Cher uniosła do góry lewą brew.
- Naprawdę? No to się przekonajmy, scena należy do ciebie Moniko. - ostatnie słowo niemal wypluła, wypowiadając je - Chcę ją zobaczyć na scenie, teraz i ma zaśpiewać, bo jak nie to puszczę w obieg nieprzyjemną plotkę na twój temat, misiu. Nastała niezręczna cisza. Wszyscy stali zdziwieni nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało.
- Zgoda! - jako jedyna zachowałam trzeźwość umysłu.
- A więc czekam. - uśmiechnęła się chytrze i odeszła w stronę baru.
- Monika jesteś wielka dzię... - zaczął Nathan, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś coś takiego powiedzieć?! Przecież ty nawet nigdy mnie nie słyszałeś! - po raz pierwszy byłam wściekła na jego zachowanie. No jak on mógł?! Michelle podeszła do mnie i zaczęła mnie uspokajać, a reszta patrzyła się na nas z niedowierzaniem.
- Monika, przepraszam...nic innego nie przyszło mi do głowy. Ale zaśpiewasz, prawda?
- No, a mam teraz jakiś inny wybór?! Przecież gdy tego nie zrobię to boję się nawet pomyśleć, co zdolna jest wymyślić, byleby tylko cię upokorzyć. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Dziękuję, że to dla mnie robisz. - mocno mnie przytulił.
- Ale nie myśl sobie, że nie jestem na ciebie zła, bo jestem!
- Jakoś ci to wynagrodzę. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek - Jeszcze raz ci dziękuję.
- No, dobrze. - uśmiechnęłam się - Michelle, notuj, godzina 16:24, publiczna kompromitacja Moniki rozpoczyna się.
- Nie martw się, na pewno nie będzie tak źle. Wylosujesz sobie jakąś piosenkę, zaśpiewasz i koniec. - uśmiechnął się Nathan i objął mnie ramieniem. Nagle Tom zaczął się strasznie wydzierać i skakać.
- A tobie co? - spytałam go.
- Cieszę się, że w końcu będę mógł usłyszeć jak moja ukochana siostrzyczka śpiewa. Pamiętasz jak kiedyś nie chciałaś nam zaśpiewać i powiedziałaś, że ,,może kiedyś''. To ,,może kiedyś'' nadeszło dzisiaj. Juhu!
- Dobra, dobra już ty się tak nie podniecaj, bo ci gumka w majtkach pęknie. - zaśmiałam się.
- No to jak, gotowa dać czadu? - zapytał patrząc mi w oczy Nathan. Spojrzałam na wszystkich.
- Gotowa. - powiedziałam z delikatną obawą w głosie. Nathan tylko się uśmiechnął i pociągnął mnie za rękę w stronę sceny. Im bliżej byliśmy, tym bardziej waliło mi serce. Właśnie zeszła z niej jakaś dziewczyna, która moim zdaniem była świetna. Nadeszła moja kolej. Na scenę weszli ze mną chłopcy, a dziewczyny zaczęły piszczeć, kiedy tylko ich zobaczyły.
- No proszę, proszę dość pokaźna grupka. - uśmiechnął się do nas prowadzący - Nazywam się Ron i witam. Kto śpiewa? Wszyscy?
- Nie. Tylko ona. - Tom wypchnął mnie na sam przód.
- Oczywiście. Jak masz na imię?
- Monika.
- Słuchajcie teraz zaśpiewa dla nas Monika. Zaraz dowiemy się jaką piosenkę wykona. - skierował się do publiczności, równocześnie podając mi wielkie owalne naczynie w którym znajdowały się pozginane małe karteczki.
- O nie. Ja nie mogę losować. Zawsze mam pecha.
- Nie martw się, na pewno wypadnie coś dobrego. - zachęcał uśmiechem prowadzący.
- Nie, ja naprawdę nie powin...
- Losuj! - wydarł się Tom.
- No dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się tak. - włożyłam rękę do przezroczystego naczynia i nerwowo przekładałam stosy karteczek - Ale uprzedzam, ze nie mam szczęścia. - sądząc po wściekłej minie Toma, ze nie wyciągnęłam jeszcze tej karteczki, pośpieszyłam się. ,,Niech to będzie coś łatwego! Niech to będzie coś fajnego! Proszę!'' - modliłam się w duchu. Wyciągnęłam jakąś karteczkę i bałam się ją otworzyć. Jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Zdenerwowana mina Toma zmotywowała mnie, aby ją otworzyć.
- O nie! Ja tego nie śpiewam! To wszystko było ustawione! Dlaczego akurat to?!
- A co wylosowałaś? - zapytał Nathan. Ron zabrał mi karteczkę.
- Kochani słuchajcie! Monika wykona dla nas utwór Glad You Came, formacji The Wanted! Proszę o brawa na zachętę! - powiedział. Tak! Nadal utwierdzam się w przekonaniu, że nie mam szczęścia. Spojrzałam na rozbawione miny chłopaków.
- Już nie mogę się doczekać. Powodzenia. - szepnął mi do ucha Nathan, po czym razem z chłopakami zszedł ze sceny, aby zająć przed nią miejsca razem z dziewczynami. No fajnie! Zawsze jak ich potrzeba to nigdy ich nie ma! Dostałam do ręki mikrofon, wzięłam głęboki oddech i słysząc pierwsze dźwięki melodii odpłynęłam razem z nią. Nie chcę się chwalić, ale wychodziło mi całkiem dobrze, bo genialnie to ja bym tego nie nazwała. Po prostu nie umiem śpiewać, ale stwierdzam, że chyba nie fałszowałam, a przynajmniej tak mi się tylko wydaje. Dołączyłam do tego ruchy taneczne i cieszyłam się występem. Cała publiczność bujała się w rytm tej świetnej melodii. Pod koniec chłopcy weszli na scenę i razem ze mną dokończyli piosenkę. Dostaliśmy ogromne brawa, co było najpiękniejszą chwilą w moim życiu.
- Dziękujemy za ten wspaniały występ! Jeszcze raz ogromne brawa dla naszej ukochanej Moniki! Mamy nadzieję, że jeszcze cię tu dzisiaj zobaczymy! - sam, jak zwykle uśmiechnięty Ron, zaczął bić mi brawo, a ja marzyłam tylko o jednym - żeby w końcu zejść z tej sceny. Podziękowaliśmy i razem z niej zeszliśmy.
- Boże, jaka ty jesteś genialna! - wydarła się Kelsey, wpadając na mnie i mocno mnie przytulając.
- Trzeba pomyśleć nad jakimś demo, co ty na to? - uśmiechnął się Siva.
- Nie. Wątpię, żeby mi wyszło. - zaśmiałam się.
- Chodźcie pozwiedzamy trochę. - zaproponowała Naresha.
- Świetny pomysł, chodźmy! - Max wziął Michelle za rękę i wysuwając się na sam przód, prowadził nas.
- Byłaś fantastyczna. - powiedział Nathan, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na sam koniec wesołej gromadki.
- Ja tak nie uważam, ale dziękuję.
- Nie udawaj, że grzeszysz skromnością, jesteś cudowna.
- Mów jak chcesz, ja wiem swoje.
- No, ale mam nadzieję, ze się już na mnie nie gniewasz?
- Może...
- Monika!
- No co?
- Gniewasz się czy nie?
- No dobra, nie. Ale i tak jestem zła za to co zrobiłeś. - dźgnęłam go w brzuch.
- To co mam zrobić, żebyś w końcu nie była na mnie zła? Mam klękać na kolanach i błagać cię o wybaczenie?
- Uważaj, bo byś to zrobił. - Nathan bez słowa uklęknął przede mną - Debilu wstawaj! Przecież żartowałam!
- Wstanę jeśli powiesz, że nie jesteś już na mnie zła.
- Nie jestem, a teraz wstawaj. Jeszcze cię ludzie zobaczą.
- Wstydzisz się mnie?
- Takiego wariata? Owszem. Boję się o swoją przyszłość. A co jak skończę na ulicy, żebrząc o kawałek chleba, bo wyląduję tam przez ciebie? - zaśmiałam się.
- Ja ci wtedy pomogę.
- O nie kochany, ty trafisz tam ze mną.
- Racja. Nie przemyślałem tego, wybacz. - po czym zaczęliśmy się śmiać.
- Świętujecie występ. Nie był taki udany, nie ma się czym szczycić. - na froncie pojawiła się wiedźma Cher, którą próbowałam rozszarpać.
- Czego jeszcze chcesz? - warknął Nathan.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- No to mów.
- Ale bez tej małolaty.
- Nie mam przed nią żadn...
- Uspokój się Nathan.Ona ma rację, nie będę wam przeszkadzać. Pójdę do baru i tak chce mi się pić. - uśmiechnęłam się
- Na pewno? - zapytał z troską w głosie.
- Na pewno.
- No, dobrze. Zaraz do ciebie wrócę. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam się tym samym i odwracając się na pięcie skierowała się w stronę baru.
- Tylko się nie łódź! Za szybko ci go nie oddam. - usłyszałam tylko śmiech Cher, ale nie zwracałam już na to najmniejszej uwagi. Zołzą trzeba się urodzić. Nie moja wina, ze padło na nią.
- Dzień dobry. Czy mogłabym prosić o szklankę soku? - zapytałam barmana.
- Już się robi. - uśmiechnął się do mnie barman - Ale nie musisz być taka miła. To moja praca.
- Ale ja jestem miła dla wszystkich, bez względu na to czym poszczególni ludzie się zajmują to trzeba mieć do nich szacunek. - na moje słowa tylko się zaśmiał.
- Mądrze mówisz. Szkoda, ze tylko ty się do nich stosujesz. Ale zaraz, to ty jesteś ta Monika, ta która przed chwilą występowała na scenie?
- Tak, ta sama.
- O kurde! Najmocniej przepraszam. To ty pewnie jesteś jakąś sławną gwiazdą. Co śpiewasz?
- Nie. Nie pracuję w tej branży, jestem tylko koleżanką jednego zespołu.
- Serio? Myślałem, że śpiewasz. Z takim wokalem, dziewczyno! Ty się marnujesz! A tak w ogóle to jestem Mike. - barman podał mi rękę.
- Chyba przesadzasz Mike. - zaśmiałam się - Monika, ale to już chyba wiesz.
- Tak, wiem. Proszę twój sok.
- Bardzo ci dziękuję. - uśmiechnęłam się odbierając szklankę. Złapałam łyka i odkręciłam się na krześle w stronę sceny.
- Co za miłe spotkanie.- wyrwana z zamyślenia odkręciłam się w stronę z której dochodził nieznajomy głos. Nieznajomy, ale gdzieś go już chyba słyszałam. I miałam rację. Z uśmiechem na twarzy, przyglądał mi się chłopak o dłuższych orzechowych włosach z grzywką niesfornie opadającą na lewe oko oraz czekoladowych tęczówkach. Ten sam którego spotkałam na poprzedniej imprezie rozdania nagród. Ten przed którym uciekłam. Wyciągnął do mnie rękę, aby się przywitać.
- Nazywam się...
________________________________________________________________________
No dobra, rozdział 39 czeka na komentarze. :D
Mam nadzieję, ze ciekawość ,,co to za dziewczyna'' została zaspokojona. :D
I jeżeli zraniłam jakieś fanki Cher Lloyd to przepraszam.
Nie postrzegam jej tak, ale chciałam żeby i ona się tutaj pojawiła, a cechy którymi ją opisywałam zaczerpnęłam z innej osoby - konkretnie dziewczyny której nie lubię.
Jeżeli zraniłam kogoś to najmocniej przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
Dedykuję ten rozdział: zintol14, Nemezis, Jane, Hela, Anku ;D oraz nowym komentatorkom mojego bloga Andzia i LiNkA, które serdecznie witam. Kocham was i wasze komentarze, które zawsze podnoszą mnie na duchu i na które z niecierpliwością czekam! Dziękuję wam z całego serca! Jesteście najlepsze! Kocham was! :********************************************************
- Uspokój się i nie denerwuj się tak, przecież ona nie może ci nic zrobić. - powiedziałam, a on spojrzał się na mnie.
- Mi pewnie nic, ale może zrobić coś...
- Witaj Nath! - ciemnowłosa piękność podeszła do nas, zajmując miejsce bardzo blisko Nathana i słodko się uśmiechając.
- Sp.. - kopnęłam go w łydkę, a że miałam buty na wysokim obcasie to naprawdę musiało boleć - Siema. - odpowiedział tylko oschle. Brunetka obleciała wszystkich pogardliwym spojrzeniem, aby na samym końcu mógł on utkwić na mnie. Zauważyła, że trzymamy się z Nathanem za ręce co jeszcze bardziej ją zbulwersowało.
- No, Nath. Przerzuciłeś się z ciężko dostępnych gwiazd i teraz wyrywasz takie chodzące beztalencia? - zapytała, tłumiąc swój śmiech i wskazując na mnie. Miałam największą ochotę wygarnąć jej za to, że jest taką podłą suką i zdzirą, ale zasady wpajane mi przez rodziców nie pozwalały mi na to. Rodzice zawsze powtarzali mi, żebym nie zniżała się do poziomu wroga, jakim w tym wypadku była gwiazdka Cher Lloyd. No i tak też zrobiłam.
- Monika nie jest moją dziewczyną, - powiedział ze smutkiem Nathan - a poza tym to ona umie...wspaniale śpiewać. Cher uniosła do góry lewą brew.
- Naprawdę? No to się przekonajmy, scena należy do ciebie Moniko. - ostatnie słowo niemal wypluła, wypowiadając je - Chcę ją zobaczyć na scenie, teraz i ma zaśpiewać, bo jak nie to puszczę w obieg nieprzyjemną plotkę na twój temat, misiu. Nastała niezręczna cisza. Wszyscy stali zdziwieni nie mogąc uwierzyć w to co właśnie się stało.
- Zgoda! - jako jedyna zachowałam trzeźwość umysłu.
- A więc czekam. - uśmiechnęła się chytrze i odeszła w stronę baru.
- Monika jesteś wielka dzię... - zaczął Nathan, ale nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Nienawidzę cię! Jak mogłeś coś takiego powiedzieć?! Przecież ty nawet nigdy mnie nie słyszałeś! - po raz pierwszy byłam wściekła na jego zachowanie. No jak on mógł?! Michelle podeszła do mnie i zaczęła mnie uspokajać, a reszta patrzyła się na nas z niedowierzaniem.
- Monika, przepraszam...nic innego nie przyszło mi do głowy. Ale zaśpiewasz, prawda?
- No, a mam teraz jakiś inny wybór?! Przecież gdy tego nie zrobię to boję się nawet pomyśleć, co zdolna jest wymyślić, byleby tylko cię upokorzyć. - na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Dziękuję, że to dla mnie robisz. - mocno mnie przytulił.
- Ale nie myśl sobie, że nie jestem na ciebie zła, bo jestem!
- Jakoś ci to wynagrodzę. - uśmiechnął się i cmoknął mnie w policzek - Jeszcze raz ci dziękuję.
- No, dobrze. - uśmiechnęłam się - Michelle, notuj, godzina 16:24, publiczna kompromitacja Moniki rozpoczyna się.
- Nie martw się, na pewno nie będzie tak źle. Wylosujesz sobie jakąś piosenkę, zaśpiewasz i koniec. - uśmiechnął się Nathan i objął mnie ramieniem. Nagle Tom zaczął się strasznie wydzierać i skakać.
- A tobie co? - spytałam go.
- Cieszę się, że w końcu będę mógł usłyszeć jak moja ukochana siostrzyczka śpiewa. Pamiętasz jak kiedyś nie chciałaś nam zaśpiewać i powiedziałaś, że ,,może kiedyś''. To ,,może kiedyś'' nadeszło dzisiaj. Juhu!
- Dobra, dobra już ty się tak nie podniecaj, bo ci gumka w majtkach pęknie. - zaśmiałam się.
- No to jak, gotowa dać czadu? - zapytał patrząc mi w oczy Nathan. Spojrzałam na wszystkich.
- Gotowa. - powiedziałam z delikatną obawą w głosie. Nathan tylko się uśmiechnął i pociągnął mnie za rękę w stronę sceny. Im bliżej byliśmy, tym bardziej waliło mi serce. Właśnie zeszła z niej jakaś dziewczyna, która moim zdaniem była świetna. Nadeszła moja kolej. Na scenę weszli ze mną chłopcy, a dziewczyny zaczęły piszczeć, kiedy tylko ich zobaczyły.
- No proszę, proszę dość pokaźna grupka. - uśmiechnął się do nas prowadzący - Nazywam się Ron i witam. Kto śpiewa? Wszyscy?
- Nie. Tylko ona. - Tom wypchnął mnie na sam przód.
- Oczywiście. Jak masz na imię?
- Monika.
- Słuchajcie teraz zaśpiewa dla nas Monika. Zaraz dowiemy się jaką piosenkę wykona. - skierował się do publiczności, równocześnie podając mi wielkie owalne naczynie w którym znajdowały się pozginane małe karteczki.
- O nie. Ja nie mogę losować. Zawsze mam pecha.
- Nie martw się, na pewno wypadnie coś dobrego. - zachęcał uśmiechem prowadzący.
- Nie, ja naprawdę nie powin...
- Losuj! - wydarł się Tom.
- No dobrze, już dobrze. Nie denerwuj się tak. - włożyłam rękę do przezroczystego naczynia i nerwowo przekładałam stosy karteczek - Ale uprzedzam, ze nie mam szczęścia. - sądząc po wściekłej minie Toma, ze nie wyciągnęłam jeszcze tej karteczki, pośpieszyłam się. ,,Niech to będzie coś łatwego! Niech to będzie coś fajnego! Proszę!'' - modliłam się w duchu. Wyciągnęłam jakąś karteczkę i bałam się ją otworzyć. Jeszcze raz spojrzałam na wszystkich. Zdenerwowana mina Toma zmotywowała mnie, aby ją otworzyć.
- O nie! Ja tego nie śpiewam! To wszystko było ustawione! Dlaczego akurat to?!
- A co wylosowałaś? - zapytał Nathan. Ron zabrał mi karteczkę.
- Kochani słuchajcie! Monika wykona dla nas utwór Glad You Came, formacji The Wanted! Proszę o brawa na zachętę! - powiedział. Tak! Nadal utwierdzam się w przekonaniu, że nie mam szczęścia. Spojrzałam na rozbawione miny chłopaków.
- Już nie mogę się doczekać. Powodzenia. - szepnął mi do ucha Nathan, po czym razem z chłopakami zszedł ze sceny, aby zająć przed nią miejsca razem z dziewczynami. No fajnie! Zawsze jak ich potrzeba to nigdy ich nie ma! Dostałam do ręki mikrofon, wzięłam głęboki oddech i słysząc pierwsze dźwięki melodii odpłynęłam razem z nią. Nie chcę się chwalić, ale wychodziło mi całkiem dobrze, bo genialnie to ja bym tego nie nazwała. Po prostu nie umiem śpiewać, ale stwierdzam, że chyba nie fałszowałam, a przynajmniej tak mi się tylko wydaje. Dołączyłam do tego ruchy taneczne i cieszyłam się występem. Cała publiczność bujała się w rytm tej świetnej melodii. Pod koniec chłopcy weszli na scenę i razem ze mną dokończyli piosenkę. Dostaliśmy ogromne brawa, co było najpiękniejszą chwilą w moim życiu.
- Dziękujemy za ten wspaniały występ! Jeszcze raz ogromne brawa dla naszej ukochanej Moniki! Mamy nadzieję, że jeszcze cię tu dzisiaj zobaczymy! - sam, jak zwykle uśmiechnięty Ron, zaczął bić mi brawo, a ja marzyłam tylko o jednym - żeby w końcu zejść z tej sceny. Podziękowaliśmy i razem z niej zeszliśmy.
- Boże, jaka ty jesteś genialna! - wydarła się Kelsey, wpadając na mnie i mocno mnie przytulając.
- Trzeba pomyśleć nad jakimś demo, co ty na to? - uśmiechnął się Siva.
- Nie. Wątpię, żeby mi wyszło. - zaśmiałam się.
- Chodźcie pozwiedzamy trochę. - zaproponowała Naresha.
- Świetny pomysł, chodźmy! - Max wziął Michelle za rękę i wysuwając się na sam przód, prowadził nas.
- Byłaś fantastyczna. - powiedział Nathan, łapiąc mnie za rękę i ciągnąc na sam koniec wesołej gromadki.
- Ja tak nie uważam, ale dziękuję.
- Nie udawaj, że grzeszysz skromnością, jesteś cudowna.
- Mów jak chcesz, ja wiem swoje.
- No, ale mam nadzieję, ze się już na mnie nie gniewasz?
- Może...
- Monika!
- No co?
- Gniewasz się czy nie?
- No dobra, nie. Ale i tak jestem zła za to co zrobiłeś. - dźgnęłam go w brzuch.
- To co mam zrobić, żebyś w końcu nie była na mnie zła? Mam klękać na kolanach i błagać cię o wybaczenie?
- Uważaj, bo byś to zrobił. - Nathan bez słowa uklęknął przede mną - Debilu wstawaj! Przecież żartowałam!
- Wstanę jeśli powiesz, że nie jesteś już na mnie zła.
- Nie jestem, a teraz wstawaj. Jeszcze cię ludzie zobaczą.
- Wstydzisz się mnie?
- Takiego wariata? Owszem. Boję się o swoją przyszłość. A co jak skończę na ulicy, żebrząc o kawałek chleba, bo wyląduję tam przez ciebie? - zaśmiałam się.
- Ja ci wtedy pomogę.
- O nie kochany, ty trafisz tam ze mną.
- Racja. Nie przemyślałem tego, wybacz. - po czym zaczęliśmy się śmiać.
- Świętujecie występ. Nie był taki udany, nie ma się czym szczycić. - na froncie pojawiła się wiedźma Cher, którą próbowałam rozszarpać.
- Czego jeszcze chcesz? - warknął Nathan.
- Chcę z tobą porozmawiać.
- No to mów.
- Ale bez tej małolaty.
- Nie mam przed nią żadn...
- Uspokój się Nathan.Ona ma rację, nie będę wam przeszkadzać. Pójdę do baru i tak chce mi się pić. - uśmiechnęłam się
- Na pewno? - zapytał z troską w głosie.
- Na pewno.
- No, dobrze. Zaraz do ciebie wrócę. - uśmiechnął się. Odwzajemniłam się tym samym i odwracając się na pięcie skierowała się w stronę baru.
- Tylko się nie łódź! Za szybko ci go nie oddam. - usłyszałam tylko śmiech Cher, ale nie zwracałam już na to najmniejszej uwagi. Zołzą trzeba się urodzić. Nie moja wina, ze padło na nią.
- Dzień dobry. Czy mogłabym prosić o szklankę soku? - zapytałam barmana.
- Już się robi. - uśmiechnął się do mnie barman - Ale nie musisz być taka miła. To moja praca.
- Ale ja jestem miła dla wszystkich, bez względu na to czym poszczególni ludzie się zajmują to trzeba mieć do nich szacunek. - na moje słowa tylko się zaśmiał.
- Mądrze mówisz. Szkoda, ze tylko ty się do nich stosujesz. Ale zaraz, to ty jesteś ta Monika, ta która przed chwilą występowała na scenie?
- Tak, ta sama.
- O kurde! Najmocniej przepraszam. To ty pewnie jesteś jakąś sławną gwiazdą. Co śpiewasz?
- Nie. Nie pracuję w tej branży, jestem tylko koleżanką jednego zespołu.
- Serio? Myślałem, że śpiewasz. Z takim wokalem, dziewczyno! Ty się marnujesz! A tak w ogóle to jestem Mike. - barman podał mi rękę.
- Chyba przesadzasz Mike. - zaśmiałam się - Monika, ale to już chyba wiesz.
- Tak, wiem. Proszę twój sok.
- Bardzo ci dziękuję. - uśmiechnęłam się odbierając szklankę. Złapałam łyka i odkręciłam się na krześle w stronę sceny.
- Co za miłe spotkanie.- wyrwana z zamyślenia odkręciłam się w stronę z której dochodził nieznajomy głos. Nieznajomy, ale gdzieś go już chyba słyszałam. I miałam rację. Z uśmiechem na twarzy, przyglądał mi się chłopak o dłuższych orzechowych włosach z grzywką niesfornie opadającą na lewe oko oraz czekoladowych tęczówkach. Ten sam którego spotkałam na poprzedniej imprezie rozdania nagród. Ten przed którym uciekłam. Wyciągnął do mnie rękę, aby się przywitać.
- Nazywam się...
________________________________________________________________________
No dobra, rozdział 39 czeka na komentarze. :D
Mam nadzieję, ze ciekawość ,,co to za dziewczyna'' została zaspokojona. :D
I jeżeli zraniłam jakieś fanki Cher Lloyd to przepraszam.
Nie postrzegam jej tak, ale chciałam żeby i ona się tutaj pojawiła, a cechy którymi ją opisywałam zaczerpnęłam z innej osoby - konkretnie dziewczyny której nie lubię.
Jeżeli zraniłam kogoś to najmocniej przepraszam i mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
Dedykuję ten rozdział: zintol14, Nemezis, Jane, Hela, Anku ;D oraz nowym komentatorkom mojego bloga Andzia i LiNkA, które serdecznie witam. Kocham was i wasze komentarze, które zawsze podnoszą mnie na duchu i na które z niecierpliwością czekam! Dziękuję wam z całego serca! Jesteście najlepsze! Kocham was! :********************************************************
OMATKOMATKO, WIEDZIAŁAM!
OdpowiedzUsuńTAK SOBIE MYŚLĘ 'A MOŻE KRĘCONE WŁOSY, TO CHER LLOYD? ALE NIEE, CZEMU ONA MIAŁABY SIĘ TAM POJAWIĆ' :D JESTEM GENIALNAAAAAAA!
ALE NIE TAK GENIALNA JAK TEN ROZDZIAŁ, PROSZĘ WIĘCEJ TAKICH WREDNYCH SUK <3
no świetnie kochana!!!:****
OdpowiedzUsuńdzięki za dedykacje:)))
tylko jedno mi sie nie podoba- znowu to zakończenie
czemu to robisz???
prosze mi tu szybko dodać nastepny rozdział!!!!:))
Jane
No ja Ci chyba coś zrobię!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: Dlaczego skończyłaś w takim momencie??!!!
Ja chcę wiedzieć co to za koleś!!!
Po drugie: Dlaczego nie odpisujesz mi na gg??!!!!!!
Rozdział fenomenalny ;)
Ale Ty to wiesz ;P
Co ja tu mogę jeszcze powiedzieć? hmmm?
No chyba, że jestem beznadziejna, bo nie umiem skomentować Twojego cudownego rozdziału ;(
A Ty mnie raczyłaś takimi komentarzami cudownymi ;*
A ja to takie bleeee pisze ;(
Ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;)
Bo bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie i nie mogłabym żyć bez niego ;****
Czekam na kolejny ;****
Kocham Cię Słońce Ty moje ;****
Ten rozdział przeszedł do historii i dostaje on ode mnie oscara
OdpowiedzUsuńza najlepszy blog na świcie
dziewczyno umiesz wywołać napiecie u czytelniczek ach ach
co tu dużo mówić
Boski
mega
Cudeńko
kocham ten blog i będę kochać
przywiązałam sie do niego
pisz mi tu szybko next
i dziękuję za zacny dedyk
Kochanie to jest ZAJEBISTE..!!
OdpowiedzUsuńNie było mnie trochę ale nadrobiłam zaległości :)
Pisz szybko następny <3
Weny misiu :*
P.S. Moja mama powiedziała że jestem uzależniona od bloga..
I ma racje bo konkretnie od twojego :]
I need nowy rozdział ;D
OdpowiedzUsuńNowa komentatorka ale stała i wierna czytelniczka :) Już mam wakacje chwilowo także czas na pisanie komentarzy znajduję x
No jak nazywa się?
OdpowiedzUsuńMusiałaś akurat w takim momencie skończyć?!
Dobra, przeżyje to jakoś, ale z trudem!
NIe mogę się doczekać następnego rozdziału!
Weny, kochana!
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńCher Lloyd? słabo ją znam , w zasadzie jej nie znam , wiem , że ktoś taki jest , ale nic więcej
kocham urwane zakończenia
niecierpliwie czekam na następny