- Co się znowu stało? - zapytał Siva.
- Już wam mówię. Martin powiedział, że mamy trzy dni wolnego. W naszym przypadku brzmi to trochę głupio, bo my prawie cały czas siedzimy w domu i albo jeździmy do studia albo gramy koncerty albo po prostu piszemy piosenki, ale chodzi oto, że przez te trzy dni nikt nie będzie nas informował o żadnych nagłych imprezach. W tym czasie możemy jechać do rodziny albo... - w tym momencie Jay zaciął się, a na jego twarz wylał się rumieniec.
- Miałeś coś konkretnego na myśli? - spytał podejrzliwie Tom, unosząc do góry lewą brew.
- No... chciałem zabrać Elizabeth za miasto, ale ty możesz wtedy jechać do Kelsey, Max do Michelle, Siva do Nareshy, a Nathan zapewne będzie chciał odwiedzić rodzinę. Jego mama nalegała na spotkanie. - wytłumaczył się.
- No tak wszystko pięknie, ale nie możemy tak zrobić. - powiedział Max.
- Dlaczego?
- A co z Moniką? Pomyśleliście o niej? Nie możemy jej zostawić. - wyjaśnił Max. Zrobiło mi się strasznie głupio. Czułam się dla nich ciężarem, że im w czymś zawadzam.
- Nie! Max nawet nie ma takiej mowy! Nie popsujecie sobie planów, tylko dlatego, że ja siedzę wam na głowie. - wydarłam się.
- Monika on ma rację... - odpowiedział Jay, ale przerwałam mu.
- Nawet tak nie mów Jay! Przecież widzę, że zależy ci na spotkaniu z Elizabeth! Na te trzy dni wyniosę się najwyżej do hotelu!
- Cisza!- warknął Nathan - Mam lepszy pomysł.
- Jaki? - zapytaliśmy chórem, wlepiając w niego swoje spojrzenia.
- Monika może pojechać ze mną.
- Wspaniały pomysł młody! No to ustalone! - poklepał go po ramieniu Max.
- Słucham? Nawet nie ma takiej mowy! Nie będę przeszkadzać Nathanowi w spotkaniu z jego rodziną.
- Sprawiasz mi wielką przykrość. - oburzył się Nathan
- Nathan ja...
- Jeżeli nie chcesz żebym się na ciebie gniewał to pojedziesz tam ze mną.
- To się nazywa szantaż! - krzyknęłam uśmiechając się.
- Ha! Ale jaki skuteczny! - zaśmiał się Nathan - Więc ustalone: Tom jedzie do Kelsey, Max do Michelle, Siva do Nareshy, Jay zabiera Elisabeth za miasto, a ty moja droga jedziesz ze mną. I bez dyskusji! A teraz przeproszę was na chwilę. Idę zadzwonić do mamy oznajmić jej, że przyjeżdżam i że nie będę sam. - uśmiechnął się i zatrzasnął za sobą frontowe drzwi. Zdziwieni wpatrywaliśmy się w nie przez chwilę. Od tej strony to ja go jeszcze nie poznałam. Potrafił być stanowczy.
- Aha. Czyli widzę, że nie mam nic do gadania? - zapytałam.
- Jak widać, nie. - zaśmiał się Max - Kończmy tę kolację, bo jestem głodny. Wszyscy zgodziliśmy się z nim i ponownie się za nią zabraliśmy. Po pięciu minutach wrócił Nathan.
- Moja mama, a najbardziej siostra, już nie mogą się doczekać. - uśmiechnął się.
- No i super młody. Umiesz jednak coś załatwić. - parsknął Tom. Zasiedliśmy do kolacji. Kurde! Miał to być dla nich odpoczynek, a przynajmniej dla Nathana, bo to on mnie bierze ze sobą, a tak czy siak będę mu siedziała na głowie. Źle się z tym czułam. Grzebałam w talerzu przeczesując widelcem makaron polany serem, ale nic nie trafiało jeszcze do buzi. Gryzło mnie sumienie. Pewnie zrobił to, bo nie miał wyboru. Tak! Dobroduszny Nathan! Chciał, żeby plany chłopaków wypaliły, więc musiał się zaoferować. Takie przynajmniej miałam na ten temat zdanie. Czułam się jak piąte koło u wozu. Jak niepasujący kawałek układanki. Jak...
- Nie smakuje ci? - moje przemyślenia przerwał spostrzegawczy Siva, a pozostali wpatrywali się we mnie jak w obrazek.
- Nie...przepraszam, nie jestem głodna. - wstałam od stołu, odstawiłam pełny talerz na szafkę i czując na sobie zdziwione spojrzenia wszystkich zebranych, poszłam do pokoju. Miałam ochotę płakać. Tylko nie wiedziałam dlaczego? A może...może spakuję się i ucieknę? Tak! To jest dobra myśl! Ale gdzie pójdę? Do końca wakacji zostały dwa tygodnie...dwa tygodnie? Tylko? Posmutniałam. Już niedługo będę musiała się z nimi pożegnać, ale wracają do wcześniejszego tematu. Jak już mówiłam, do końca wakacji zostały dwa tygodnie, więc gdzie ja bym miała się podziać do tego czasu? Hotel? Odpada! Nie wystarczyłoby mi pieniędzy.
- Mogę? - rozległo się pukanie do drzwi, wyrywające mnie ze swoich dogłębnych analiz.
- Tak, wejdź. - odpowiedziałam. Drzwi uchyliły się i zobaczyłam w nich Nathana. Zamknął je za sobą, po czym bez słowa usiadł obok mnie na łóżku i wziął w swoje ręce moją dłoń.
- Co się dzieje? - zapytał tonem przez który odpłynęłam. Jego głos był tak głęboki i delikatny, że wywołał u mnie szybsze bicie serca.
- N-nic. - wydukałam ostatkiem sił.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Chodzi o ten wyjazd, tak? Nie chcesz tam ze mną jechać?
- Może nie tyle nie chce, co boję się że będę przeszkadzać. Nie chcę psuć ci czasu, który spędzisz ze swoją rodziną.
- Ale ty mi nigdy nie przeszkadzasz! Ucieszyłem się na myśl, ze tam ze mną pojedziesz.
- Tak? A to niby dlaczego?
- Nie będę musiał użerać się z Jess.
- Aaa, przypominam sobie jak bardzo jej ,,nienawidzisz''. - zaśmiałam się - Moim zdaniem ma świetny charakter, ze cię tak męczy.
- Jest uparta jak osioł!
- Po kimś to odziedziczyła.
- Sugerujesz coś?
- Ależ skąd...osiołku. - zaczęłam się nie wyobrażalnie śmiać.
- Pożałujesz tego! - Nathan śmiejąc się przewrócił mnie na plecy i zaczął gilgotać.
- Przestań! Nie znasz innych kar? Zawsze musisz to robić? - mówiłam śmiejąc się.
- Znam, ale jeszcze ich nie mogę używać, a te jak na razie wystarczają.
- Jesteś bezlitosny!
- No ba! - uspokoił się trochę. Leżeliśmy na łóżku z uśmiechami na twarzach i staraliśmy się uspokoić nasz oddechy.
- Jesteś pewien, ze nie będę ci przeszkadzać?
- Tak.
- I że dasz sobie ze mną radę?
- Tak.
- I nie jesteś na mnie zły?
- Nie. - już próbowałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, ale Nathan mi przerwał - Jeszcze jedno głupie pytanie, a powrócę do tortur! - zagroził . Uśmiechnęłam się tylko szeroko.
- Nathan...
- Tak?
- Bardzo ci dziękuję. - z uśmiechem na twarzy cmoknęłam go w policzek. Był zaskoczony moim zachowaniem, ale widać było na jego twarzy delikatny rumieniec.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się. Wpatrywaliśmy się w biały sufit pokoju. Nathan to wspaniały facet, szkoda, że będę musiała go zostawić i wrócić do domu, do Polski. Będę za nim strasznie tęsknić. Za chłopakami też, nigdy ich nie zapomnę, ale to z Nathanem zbliżyłam się najbardziej. to on opiekuje się mną od samego początku.
- O czym myślisz? - zapytał, ręce krzyżując za głową.
- Która jest godzina?
- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie, ale jest 20:30.
- Mhm.- usiadłam na łóżku i spojrzałam na leżącego Nathana - Co mam wziąć ze sobą i na ile tam jedziemy?- na moje słowa tylko się zaśmiał - No co?
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn. - westchnął - Będziemy tam tylko dwie noce, więc dużo nie bierz.
- Ale ja mam tylko dużą walizkę.
- To spakujemy się w jedną, moją. Ty i ja.
- Na pewno nie!
- Dlaczego?
- Nie będziesz mi grzebał w bieliźnie!
- Oj daj spokój, obiecuję, że nie będę.
- Słowo?
- Słowo!
- Z ręką na sercu?
- Tak! Coś jeszcze? Zamęczysz mnie tymi pytaniami.
- Nie. Teraz tylko ci coś oznajmię.
- O co chodzi?
- Wynoś się z mojego pokoju, bo idę spać!
- A mogę spać z tobą?
- Chyba śnisz! Nie ma tak dobrze.
- Ale raz już z tobą spałem.
- No to co?
- No proszę.
- Nathan do cholery jasnej wynoś się!
- Eh, no dobra, niech ci będzie. - zaśmiał się i powoli podnosił się z łózka - Jeślibyś się jednak rozmyśliła to ja...
- Idź już! - śmiejąc się wygoniłam go z pokoju. Tak! On jest chory, musi się leczyć, nie ma innej rady. Udzieliło się od Toma, biedaczysko. Złapałam piżamę, szybko się umyłam i wskoczyłam pod kołdrę. Trochę się denerwowałam jutrzejszym dniem. Ciekawe co to będzie? Trochę się boję, ze jakoś im nie przypadnę do gustu. Na szczęście moje martwienie się nie trwało długo, bo znużona zasnęłam.
______________________________________________________________________
Miłej #SykesSunday wszystkim życzę! :D
Proszę was też o kliknięcie w tego linka: http://umg.pop.to/mjep, jeżeli oczywiście nie sprawi wam to kłopotu. Wiem, że nici z tego, ale jednak trochę mi zależy. Wystarczy, że tylko otworzycie tę stronkę i nic więcej nie musicie robić. Mam nadzieję, ze klikniecie. Kocham was i z góry dziękuję.
- Już wam mówię. Martin powiedział, że mamy trzy dni wolnego. W naszym przypadku brzmi to trochę głupio, bo my prawie cały czas siedzimy w domu i albo jeździmy do studia albo gramy koncerty albo po prostu piszemy piosenki, ale chodzi oto, że przez te trzy dni nikt nie będzie nas informował o żadnych nagłych imprezach. W tym czasie możemy jechać do rodziny albo... - w tym momencie Jay zaciął się, a na jego twarz wylał się rumieniec.
- Miałeś coś konkretnego na myśli? - spytał podejrzliwie Tom, unosząc do góry lewą brew.
- No... chciałem zabrać Elizabeth za miasto, ale ty możesz wtedy jechać do Kelsey, Max do Michelle, Siva do Nareshy, a Nathan zapewne będzie chciał odwiedzić rodzinę. Jego mama nalegała na spotkanie. - wytłumaczył się.
- No tak wszystko pięknie, ale nie możemy tak zrobić. - powiedział Max.
- Dlaczego?
- A co z Moniką? Pomyśleliście o niej? Nie możemy jej zostawić. - wyjaśnił Max. Zrobiło mi się strasznie głupio. Czułam się dla nich ciężarem, że im w czymś zawadzam.
- Nie! Max nawet nie ma takiej mowy! Nie popsujecie sobie planów, tylko dlatego, że ja siedzę wam na głowie. - wydarłam się.
- Monika on ma rację... - odpowiedział Jay, ale przerwałam mu.
- Nawet tak nie mów Jay! Przecież widzę, że zależy ci na spotkaniu z Elizabeth! Na te trzy dni wyniosę się najwyżej do hotelu!
- Cisza!- warknął Nathan - Mam lepszy pomysł.
- Jaki? - zapytaliśmy chórem, wlepiając w niego swoje spojrzenia.
- Monika może pojechać ze mną.
- Wspaniały pomysł młody! No to ustalone! - poklepał go po ramieniu Max.
- Słucham? Nawet nie ma takiej mowy! Nie będę przeszkadzać Nathanowi w spotkaniu z jego rodziną.
- Sprawiasz mi wielką przykrość. - oburzył się Nathan
- Nathan ja...
- Jeżeli nie chcesz żebym się na ciebie gniewał to pojedziesz tam ze mną.
- To się nazywa szantaż! - krzyknęłam uśmiechając się.
- Ha! Ale jaki skuteczny! - zaśmiał się Nathan - Więc ustalone: Tom jedzie do Kelsey, Max do Michelle, Siva do Nareshy, Jay zabiera Elisabeth za miasto, a ty moja droga jedziesz ze mną. I bez dyskusji! A teraz przeproszę was na chwilę. Idę zadzwonić do mamy oznajmić jej, że przyjeżdżam i że nie będę sam. - uśmiechnął się i zatrzasnął za sobą frontowe drzwi. Zdziwieni wpatrywaliśmy się w nie przez chwilę. Od tej strony to ja go jeszcze nie poznałam. Potrafił być stanowczy.
- Aha. Czyli widzę, że nie mam nic do gadania? - zapytałam.
- Jak widać, nie. - zaśmiał się Max - Kończmy tę kolację, bo jestem głodny. Wszyscy zgodziliśmy się z nim i ponownie się za nią zabraliśmy. Po pięciu minutach wrócił Nathan.
- Moja mama, a najbardziej siostra, już nie mogą się doczekać. - uśmiechnął się.
- No i super młody. Umiesz jednak coś załatwić. - parsknął Tom. Zasiedliśmy do kolacji. Kurde! Miał to być dla nich odpoczynek, a przynajmniej dla Nathana, bo to on mnie bierze ze sobą, a tak czy siak będę mu siedziała na głowie. Źle się z tym czułam. Grzebałam w talerzu przeczesując widelcem makaron polany serem, ale nic nie trafiało jeszcze do buzi. Gryzło mnie sumienie. Pewnie zrobił to, bo nie miał wyboru. Tak! Dobroduszny Nathan! Chciał, żeby plany chłopaków wypaliły, więc musiał się zaoferować. Takie przynajmniej miałam na ten temat zdanie. Czułam się jak piąte koło u wozu. Jak niepasujący kawałek układanki. Jak...
- Nie smakuje ci? - moje przemyślenia przerwał spostrzegawczy Siva, a pozostali wpatrywali się we mnie jak w obrazek.
- Nie...przepraszam, nie jestem głodna. - wstałam od stołu, odstawiłam pełny talerz na szafkę i czując na sobie zdziwione spojrzenia wszystkich zebranych, poszłam do pokoju. Miałam ochotę płakać. Tylko nie wiedziałam dlaczego? A może...może spakuję się i ucieknę? Tak! To jest dobra myśl! Ale gdzie pójdę? Do końca wakacji zostały dwa tygodnie...dwa tygodnie? Tylko? Posmutniałam. Już niedługo będę musiała się z nimi pożegnać, ale wracają do wcześniejszego tematu. Jak już mówiłam, do końca wakacji zostały dwa tygodnie, więc gdzie ja bym miała się podziać do tego czasu? Hotel? Odpada! Nie wystarczyłoby mi pieniędzy.
- Mogę? - rozległo się pukanie do drzwi, wyrywające mnie ze swoich dogłębnych analiz.
- Tak, wejdź. - odpowiedziałam. Drzwi uchyliły się i zobaczyłam w nich Nathana. Zamknął je za sobą, po czym bez słowa usiadł obok mnie na łóżku i wziął w swoje ręce moją dłoń.
- Co się dzieje? - zapytał tonem przez który odpłynęłam. Jego głos był tak głęboki i delikatny, że wywołał u mnie szybsze bicie serca.
- N-nic. - wydukałam ostatkiem sił.
- Przecież widzę, że coś się dzieje. Chodzi o ten wyjazd, tak? Nie chcesz tam ze mną jechać?
- Może nie tyle nie chce, co boję się że będę przeszkadzać. Nie chcę psuć ci czasu, który spędzisz ze swoją rodziną.
- Ale ty mi nigdy nie przeszkadzasz! Ucieszyłem się na myśl, ze tam ze mną pojedziesz.
- Tak? A to niby dlaczego?
- Nie będę musiał użerać się z Jess.
- Aaa, przypominam sobie jak bardzo jej ,,nienawidzisz''. - zaśmiałam się - Moim zdaniem ma świetny charakter, ze cię tak męczy.
- Jest uparta jak osioł!
- Po kimś to odziedziczyła.
- Sugerujesz coś?
- Ależ skąd...osiołku. - zaczęłam się nie wyobrażalnie śmiać.
- Pożałujesz tego! - Nathan śmiejąc się przewrócił mnie na plecy i zaczął gilgotać.
- Przestań! Nie znasz innych kar? Zawsze musisz to robić? - mówiłam śmiejąc się.
- Znam, ale jeszcze ich nie mogę używać, a te jak na razie wystarczają.
- Jesteś bezlitosny!
- No ba! - uspokoił się trochę. Leżeliśmy na łóżku z uśmiechami na twarzach i staraliśmy się uspokoić nasz oddechy.
- Jesteś pewien, ze nie będę ci przeszkadzać?
- Tak.
- I że dasz sobie ze mną radę?
- Tak.
- I nie jesteś na mnie zły?
- Nie. - już próbowałam otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, ale Nathan mi przerwał - Jeszcze jedno głupie pytanie, a powrócę do tortur! - zagroził . Uśmiechnęłam się tylko szeroko.
- Nathan...
- Tak?
- Bardzo ci dziękuję. - z uśmiechem na twarzy cmoknęłam go w policzek. Był zaskoczony moim zachowaniem, ale widać było na jego twarzy delikatny rumieniec.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się. Wpatrywaliśmy się w biały sufit pokoju. Nathan to wspaniały facet, szkoda, że będę musiała go zostawić i wrócić do domu, do Polski. Będę za nim strasznie tęsknić. Za chłopakami też, nigdy ich nie zapomnę, ale to z Nathanem zbliżyłam się najbardziej. to on opiekuje się mną od samego początku.
- O czym myślisz? - zapytał, ręce krzyżując za głową.
- Która jest godzina?
- Nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie, ale jest 20:30.
- Mhm.- usiadłam na łóżku i spojrzałam na leżącego Nathana - Co mam wziąć ze sobą i na ile tam jedziemy?- na moje słowa tylko się zaśmiał - No co?
- Nigdy nie zrozumiem dziewczyn. - westchnął - Będziemy tam tylko dwie noce, więc dużo nie bierz.
- Ale ja mam tylko dużą walizkę.
- To spakujemy się w jedną, moją. Ty i ja.
- Na pewno nie!
- Dlaczego?
- Nie będziesz mi grzebał w bieliźnie!
- Oj daj spokój, obiecuję, że nie będę.
- Słowo?
- Słowo!
- Z ręką na sercu?
- Tak! Coś jeszcze? Zamęczysz mnie tymi pytaniami.
- Nie. Teraz tylko ci coś oznajmię.
- O co chodzi?
- Wynoś się z mojego pokoju, bo idę spać!
- A mogę spać z tobą?
- Chyba śnisz! Nie ma tak dobrze.
- Ale raz już z tobą spałem.
- No to co?
- No proszę.
- Nathan do cholery jasnej wynoś się!
- Eh, no dobra, niech ci będzie. - zaśmiał się i powoli podnosił się z łózka - Jeślibyś się jednak rozmyśliła to ja...
- Idź już! - śmiejąc się wygoniłam go z pokoju. Tak! On jest chory, musi się leczyć, nie ma innej rady. Udzieliło się od Toma, biedaczysko. Złapałam piżamę, szybko się umyłam i wskoczyłam pod kołdrę. Trochę się denerwowałam jutrzejszym dniem. Ciekawe co to będzie? Trochę się boję, ze jakoś im nie przypadnę do gustu. Na szczęście moje martwienie się nie trwało długo, bo znużona zasnęłam.
______________________________________________________________________
Miłej #SykesSunday wszystkim życzę! :D
Proszę was też o kliknięcie w tego linka: http://umg.pop.to/mjep, jeżeli oczywiście nie sprawi wam to kłopotu. Wiem, że nici z tego, ale jednak trochę mi zależy. Wystarczy, że tylko otworzycie tę stronkę i nic więcej nie musicie robić. Mam nadzieję, ze klikniecie. Kocham was i z góry dziękuję.
Rozdział w prost cudowny.
OdpowiedzUsuńDziś humor miałam nad zwyczaj dobry, ale Ty mi go jeszcze bardziej poprawiłaś. ; )
Dziękuję.!!! ; *** i uwierz mi jest za co.
Czekam na następny. ;)
< 333
To jest cudowne!!!!
OdpowiedzUsuńJuż się nie mogę doczekać spotkania Moniki z rodziną Natha ;D
Rozdział fantastyczny ;****
Jak Ty to robisz, że tak przyciągasz mnie do swoich opowiadań? ;)
To czysty TALENT!!!!!
Tylko Ty tak potrafisz ;)
Kocham Cię Słońce Ty moje ;***
PS. Proszę odezwij się od mnie...
rewelacja:)))
OdpowiedzUsuńciekawe co będzie się działo w domu Nathana;))
pisz szybko;)
Jane
OMG
OdpowiedzUsuńOna jedzie z Nathanem do rodziny
Ach coś czuję że coś się wydarzy
ale będę czekać na next
rozdział piękny i rewelacja
pisz next ;***
Super rozdział :)
OdpowiedzUsuńjestem ciekawa co wydarzy się u rodziny Nathana
pisz szybko następny
Rozdział nieziemski
OdpowiedzUsuńNie wiem jak można mieć tak ogromny talent i w dodatku tak doskonale się nim posługiwać xD Naucz mnie tego,proszę ;D
Napisz szybko nexta,dobrrze? ;)
ohoho az mi sie smiac chce jak czytam op gilgotkach ^^
OdpowiedzUsuńkurde mam nadzieję że ona nie wykedzie do Polski....
OdpowiedzUsuń