- Bardzo ładny pokój. - powiedziałam przekraczając próg.
- Masz rację.
- Nathan, ja zawsze mam rację. - zaśmiałam się. Szykowała się ciekawa noc. Nathan odstawił walizkę i otworzył drzwi na balkon, a ja usiadłam na łóżku.
- No to co... - nie zdążyłam dokończyć, bo Nathan oderwał się od okna i klęknął przede mną, łapiąc mnie za ręce.
- Posłuchaj, przepraszam.Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie. Obiecali, że będą. Nie chcę żebyś myślała, że zrobiłem to specjalnie. Przysięgam, nie planowałem tego!
- Zamknij się w końcu! - położyłam mu palec na ustach, ciepło się uśmiechając - Przecież to nie twoja wina. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć?
- Jeszcze tylko raz?
- Nie wkurzaj mnie! - zaśmiałam się - Dobra, nie wiem jak ty, ale ja idę się myć. - wygrzebałam z walizki swoją piżamę i zmęczona skierowałam się do łazienki.
- Więc się na mnie nie gniewasz?
- Nie. - odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami. Łazienka była urządzona dość schludnie. Nie czekając, aż powieki same mi się zamkną wzięłam się za ciepłą kąpiel. Odświeżona i zupełnie pobudzona, nałożyłam ubranie i opuściłam pomieszczenie. Nathan wszedł zaraz za mną, a ja kompletnie straciłam ochotę na spanie. Wyciągnęłam książkę i usiadłam na tarasie, zagłębiając się w lekturze. Zdążyłam przeczytać tylko jeden i to krótki rozdział, bo sen powrócił do mnie na nowo. Weszłam do pokoju i mało nie zabiłam się o leżącego na podłodze Nathana.
- Kurde co ty odstawiasz?! Czemu leżysz na podłodze?!
- Przepraszam, ale idę spać.
- Będziesz spał na podłodze?
- Tak.
- Czemu?
- No a niby gdzie mam spać?
- Może na łóżku, jak przystało na normalnego człowieka?
- Na łóżku śpisz ty.
- No to ty śpij ze mną... znaczy wiesz o co mi chodzi.
- Tak, wiem, ale na serio mogę?
- Oczywiście, przecież się zmieścimy. No i ufam, że nic mi nie zrobisz.
- Nawet bym nie śmiał.
- No widzisz? Chodź! - uśmiechając się pociągnęłam go za rękę. Posłusznie podniósł się z podłogi i położył na łóżku. Zamknęłam drzwi balkonowe i położyłam się obok.
- Dobranoc! - cmoknęłam go w policzek i wtuliłam głowę w poduszkę
- Dobranoc... - odpowiedział ciszej. Nie pamiętam co było dalej, bo wykończona dzisiejszym dniem zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano. Przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam, że jest 7:00. Bez budzika wstałam tak wcześnie?! Wow! To mój nowy rekord! Powoli zaczęłam zwlekać swoje ciało z łóżka, tak aby nie obudzić Nathan, który jeszcze słodko spał. Wybrałam z walizki czerwone rybaczki i bluzkę w biało-czarne drobne paseczki. Przemyłam twarz, umyłam zęby, wykonałam delikatny makijaż i ułożyłam włosy. To wszystko zajęło mi jakieś 30 minut. Czyli standardowo. Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że Nathan już nie śpi, a raczej nie ma go w łóżku. Nie zostawił żadnej kartki, gdzie poszedł, ale byłam pewna, że zaraz wróci. Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Na pastwisku, które znajdowało się tuż obok hotelu można było podziwiać biegające konie. Przypomniało mi się dzieciństwo. Zawsze chciałam nauczyć się jeździć konno. Co roku na urodziny wymawiałam to samo życzenie: ,,Chciałbym mieć swojego konia''. pomimo iż nigdy go nie miałam to zawsze o nim marzyłam. Niespodziewanie ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto?
- Nathan!
- Brawo! Skąd wiedziałaś?
- Drogą dedukcji, a prościej to jesteśmy tu sami, więc to było proste.
- No fakt. Proszę, piękne kwiaty dla pięknej dziewczyny. - powiedział wręczając mi bukiet białych lilii.
- Ojej, dziękuję.Skąd wiedziałeś, że lubię właśnie te?
- Nie wiedziałem. Po prostu jak je zobaczyłem to mi się przypomniałaś i musiałem je kupić.
- Dziękuję, Ci! - rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam w policzek.
- Drobiazg. Lubię kiedy jesteś szczęśliwa, wtedy tak pięknie się uśmiechasz. - trochę się zdziwiłam na jego słowa, było to bardzo miłe, ale nie wiedziałam, że on tak myśli. Nathan zorientował się chyba, ze powiedział trochę za dużo - Yyy...dzwoniłem do mamy. Już są w domu, więc możemy jechać.
- Wspaniale, ale zostańmy tu jeszcze chwilę. Zobacz jakie piękne konie.
- Rzeczywiście. Lubisz je?
- Czy je lubię? Ja je kocham! Zawsze marzyłam, żeby takiego mieć albo na nim pojeździć. To były i są moje marzenia.
- Aha. - Nathan uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Chwilę wpatrywaliśmy się w nie, czerpiąc świeże powietrze. Po około 20 minutach zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy, oddaliśmy kluczyk do recepcji i wsiedliśmy do taksówki ruszając w stronę jego domu. Po raz kolejny ogarnęła mnie fala wątpliwości. Może powinnam zrezygnować? Nadal wydaje mi się, że jest to zły pomysł. Dlaczego nie przemyślałam tego wcześniej? Przecież potrafię być konsekwentna... no dobra, nie oszukujmy się, zawsze ulegam. Wszystkim. Maxowi, Tomowi, Jayowi, Sivie, Nathanowi, Luizie, Magdzie... i mogłabym tak wyliczać do usranej śmierci, bo nigdy nie umiem postawić na swoim, zawsze jest ktoś kto mnie do czegoś przekona. Czasem trwa to krócej, a czasem trochę dłużej, ale i tak cel zawsze zostanie osiągnięty. No trudno teraz to ja już nie mam wyboru, bo właśnie stanęliśmy przed jego domem. Zabraliśmy z samochodu walizki, zapłaciliśmy taksówkarzowi, który po chwili odjechał z piskiem opon. Niepewnie zaczęłam wlec się za Nathanem w stronę drzwi. Może ucieknę? Tak! To jest dobry pomysł! Tylko gdzie? Wszystkie myśli wyparowały mi z głowy z prędkością światła, bo Nathan nacisnął już na dzwonek, a drzwi otworzyły się...
________________________________________________________________________
Komentujcie! :D
Wiem, ze nudno, ale na razie się katujcie. :<
- Masz rację.
- Nathan, ja zawsze mam rację. - zaśmiałam się. Szykowała się ciekawa noc. Nathan odstawił walizkę i otworzył drzwi na balkon, a ja usiadłam na łóżku.
- No to co... - nie zdążyłam dokończyć, bo Nathan oderwał się od okna i klęknął przede mną, łapiąc mnie za ręce.
- Posłuchaj, przepraszam.Nie wiedziałem, że to tak wyjdzie. Obiecali, że będą. Nie chcę żebyś myślała, że zrobiłem to specjalnie. Przysięgam, nie planowałem tego!
- Zamknij się w końcu! - położyłam mu palec na ustach, ciepło się uśmiechając - Przecież to nie twoja wina. Ile razy mam ci to jeszcze tłumaczyć?
- Jeszcze tylko raz?
- Nie wkurzaj mnie! - zaśmiałam się - Dobra, nie wiem jak ty, ale ja idę się myć. - wygrzebałam z walizki swoją piżamę i zmęczona skierowałam się do łazienki.
- Więc się na mnie nie gniewasz?
- Nie. - odpowiedziałam i zniknęłam za drzwiami. Łazienka była urządzona dość schludnie. Nie czekając, aż powieki same mi się zamkną wzięłam się za ciepłą kąpiel. Odświeżona i zupełnie pobudzona, nałożyłam ubranie i opuściłam pomieszczenie. Nathan wszedł zaraz za mną, a ja kompletnie straciłam ochotę na spanie. Wyciągnęłam książkę i usiadłam na tarasie, zagłębiając się w lekturze. Zdążyłam przeczytać tylko jeden i to krótki rozdział, bo sen powrócił do mnie na nowo. Weszłam do pokoju i mało nie zabiłam się o leżącego na podłodze Nathana.
- Kurde co ty odstawiasz?! Czemu leżysz na podłodze?!
- Przepraszam, ale idę spać.
- Będziesz spał na podłodze?
- Tak.
- Czemu?
- No a niby gdzie mam spać?
- Może na łóżku, jak przystało na normalnego człowieka?
- Na łóżku śpisz ty.
- No to ty śpij ze mną... znaczy wiesz o co mi chodzi.
- Tak, wiem, ale na serio mogę?
- Oczywiście, przecież się zmieścimy. No i ufam, że nic mi nie zrobisz.
- Nawet bym nie śmiał.
- No widzisz? Chodź! - uśmiechając się pociągnęłam go za rękę. Posłusznie podniósł się z podłogi i położył na łóżku. Zamknęłam drzwi balkonowe i położyłam się obok.
- Dobranoc! - cmoknęłam go w policzek i wtuliłam głowę w poduszkę
- Dobranoc... - odpowiedział ciszej. Nie pamiętam co było dalej, bo wykończona dzisiejszym dniem zasnęłam. Obudziłam się dopiero rano. Przetarłam zaspane oczy i zobaczyłam, że jest 7:00. Bez budzika wstałam tak wcześnie?! Wow! To mój nowy rekord! Powoli zaczęłam zwlekać swoje ciało z łóżka, tak aby nie obudzić Nathan, który jeszcze słodko spał. Wybrałam z walizki czerwone rybaczki i bluzkę w biało-czarne drobne paseczki. Przemyłam twarz, umyłam zęby, wykonałam delikatny makijaż i ułożyłam włosy. To wszystko zajęło mi jakieś 30 minut. Czyli standardowo. Wyszłam z łazienki i zauważyłam, że Nathan już nie śpi, a raczej nie ma go w łóżku. Nie zostawił żadnej kartki, gdzie poszedł, ale byłam pewna, że zaraz wróci. Wyszłam na balkon, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Na pastwisku, które znajdowało się tuż obok hotelu można było podziwiać biegające konie. Przypomniało mi się dzieciństwo. Zawsze chciałam nauczyć się jeździć konno. Co roku na urodziny wymawiałam to samo życzenie: ,,Chciałbym mieć swojego konia''. pomimo iż nigdy go nie miałam to zawsze o nim marzyłam. Niespodziewanie ktoś zaszedł mnie od tyłu i zakrył mi oczy.
- Zgadnij kto?
- Nathan!
- Brawo! Skąd wiedziałaś?
- Drogą dedukcji, a prościej to jesteśmy tu sami, więc to było proste.
- No fakt. Proszę, piękne kwiaty dla pięknej dziewczyny. - powiedział wręczając mi bukiet białych lilii.
- Ojej, dziękuję.Skąd wiedziałeś, że lubię właśnie te?
- Nie wiedziałem. Po prostu jak je zobaczyłem to mi się przypomniałaś i musiałem je kupić.
- Dziękuję, Ci! - rzuciłam się mu na szyję i pocałowałam w policzek.
- Drobiazg. Lubię kiedy jesteś szczęśliwa, wtedy tak pięknie się uśmiechasz. - trochę się zdziwiłam na jego słowa, było to bardzo miłe, ale nie wiedziałam, że on tak myśli. Nathan zorientował się chyba, ze powiedział trochę za dużo - Yyy...dzwoniłem do mamy. Już są w domu, więc możemy jechać.
- Wspaniale, ale zostańmy tu jeszcze chwilę. Zobacz jakie piękne konie.
- Rzeczywiście. Lubisz je?
- Czy je lubię? Ja je kocham! Zawsze marzyłam, żeby takiego mieć albo na nim pojeździć. To były i są moje marzenia.
- Aha. - Nathan uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. Chwilę wpatrywaliśmy się w nie, czerpiąc świeże powietrze. Po około 20 minutach zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy, oddaliśmy kluczyk do recepcji i wsiedliśmy do taksówki ruszając w stronę jego domu. Po raz kolejny ogarnęła mnie fala wątpliwości. Może powinnam zrezygnować? Nadal wydaje mi się, że jest to zły pomysł. Dlaczego nie przemyślałam tego wcześniej? Przecież potrafię być konsekwentna... no dobra, nie oszukujmy się, zawsze ulegam. Wszystkim. Maxowi, Tomowi, Jayowi, Sivie, Nathanowi, Luizie, Magdzie... i mogłabym tak wyliczać do usranej śmierci, bo nigdy nie umiem postawić na swoim, zawsze jest ktoś kto mnie do czegoś przekona. Czasem trwa to krócej, a czasem trochę dłużej, ale i tak cel zawsze zostanie osiągnięty. No trudno teraz to ja już nie mam wyboru, bo właśnie stanęliśmy przed jego domem. Zabraliśmy z samochodu walizki, zapłaciliśmy taksówkarzowi, który po chwili odjechał z piskiem opon. Niepewnie zaczęłam wlec się za Nathanem w stronę drzwi. Może ucieknę? Tak! To jest dobry pomysł! Tylko gdzie? Wszystkie myśli wyparowały mi z głowy z prędkością światła, bo Nathan nacisnął już na dzwonek, a drzwi otworzyły się...
________________________________________________________________________
Komentujcie! :D
Wiem, ze nudno, ale na razie się katujcie. :<
rozdział fajny i wcale nie nudny, ale myślałam że to łóżko przyda im się nie tylko do spania:DD
OdpowiedzUsuńi znowu zakończyłaś w takim momencie!!
pisz mi tu szybko następny!!:))
Jane
Rozdział świetny, wcale nie jest nudny ;**
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny.
P.S. Dlaczego kończysz w takich momentach !!!
Rozdział super i wcale się tym nie katujemy bo rozdział nie jest nudny tylko zajebisty!:D
OdpowiedzUsuńJa również tak myślałam jak osoba wyżej mnie napisała "myślałam że to łóżko przyda im się nie tylko do spania" :)
Pisz szybko next'a!:D
Ja też jak wszyscy "myślałam że to łóżko przyda im się nie tylko do spania" :)
OdpowiedzUsuńI on nie jest denny tylko ZAJEBISTY .!!
Nie pierdziel takich głupot..
Bo jak ci zasadze kopasa w dupasa .! :]
Pisz szybko następny <3
Weny :*
nie ma katujcie się tylko pisz szybciutko kolejny rozdział :))
OdpowiedzUsuńFajneeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!!!!!!
Nie ma sensu się dłużej rozpisywać,bo słowa i tak nie oddadzą w pełni twojego olbrzymiego talentu,więc powiem tylko że genialny i proszę abyś szybko napisał kolejny bo czekam ;D
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńSerio! Bardzo mi się podoba!
Czekam na nexta!
Weny, kochana
Ja też myślałam, że się przyda, ale podejrzewam, że nadrobisz to w niebieskim blogu?
OdpowiedzUsuńBoże, ja już nawet drugi blog nazywam "niebieskim"...
Rozdział świetny, jak wszystkie :*
Weny! <3
Jak ja Ci gwizdnę to zobaczysz gwiazdki na niebie...
OdpowiedzUsuńDziś mi powiedziałaś, że moje rozdziały są świetne... ale to Twoje są najwspanialsze na świecie!!!!
I powiedziałaś mi żebym nie mówiła nic złego o moich rozdziałach...
Więc mam taki układ mały ;P
Jeśli Ty nie będziesz nic złego mówiła o swoich wspaniałych rozdziałach, to ja nie będę mówiła tak o swoich... Co Ty na to????
A rozdział Twój jest fantastyczny ;)
Znowu przerwałaś w takiej chwili, że będę musiała się katować do następnego ;P
Ech Ty moje Słońce ;****
Uwielbiam Ciebie i Twoje opowiadanie ;****
Kocham Cię bardzo mocno ;*****
I czekam na dalszy ciąg ;D
super rozdział :)
OdpowiedzUsuńnie jest nudny !
pisz szybko następny