- Zamówię taksówkę. - oznajmił mi, kiedy staliśmy już przed domem.
- A daleko do tej niespodzianki?
- Nie. Jakiś kawałek.
- To poczekaj. Nigdzie nie dzwoń. - odruchowo złapałam go za nadgarstek - Przejdziemy się.
- Jesteś pewna?
- Tak. - uśmiechnęłam się ciepło. Nathan schował telefon do kieszeni i wychodząc z posesji ruszyliśmy na przód asfaltową drogą. Uliczka w której mieścił się dom Nathana, była na jakimś uboczu, bo idąc cały czas prosto, okolica stawała się puściejsza i ukazywały nam się bezkresy pól porośnięte świeża trawą oraz w niektórych miejscach małe lasy. Byłam strasznie ciekawa, gdzie idziemy i nawet nie zauważyłam jak przez całą drogę Nathan kurczowo trzyma moją dłoń. Nie przeszkadzało mi to, więc nie wyrywałam jej. Cały czas szliśmy w milczeniu, czasem tylko wymieniając między sobą dwa zdania. Po około 30 minutach przyjemnego spaceru, wokół nie było żadnych domów, same pola. Ciekawe co my tutaj robimy?
- Teraz będę musiał ci zawiązać oczy, bo jak już mówiłem ma być to niespodzianka. - powiedział, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ale przecież tu nic nie ma?
- Widzisz tamtą drogę. - wskazał na boczną, polną ścieżkę, która była uskokiem od ciągłej asfaltówki, a po obu jej stronach rosły rozłożyste drzewa.
- Tak, no i co?
- Na końcu tej drogi czeka ta niespodzianka. - uśmiechnął się seksownie, jak to miał w zwyczaju.
- No dobra, wiąż! - westchnęłam i pozwoliłam mu zawiązać sobie na oczach jakąś chustę - Ale ja kompletnie nic nie widzę!
- Nie martw się, jestem przy tobie. - odpowiedział szeptem. Ujął mnie pod ramię i prowadził w głąb ścieżki. Szczerze to zaczynałam się trochę bać, no bo przekalkulujmy to sobie. Mój przyjaciel ma dla mnie niespodziankę (to brzmi całkiem fajnie i akurat w tym zdaniu nie ma nic złego, ale idźmy dalej), więc bardzo che mi ją pokazać i zabiera mnie w bardzo ustronne miejsce z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, po czym chce, zawiązać mi oczy, a niespodzianka czeka na mnie na końcu jakiejś polnej drogi. Moja wyobraźnia zaczynała płatać mi figle, przez co miałam kilka opcji: albo Nathan handluje ludzkimi wnętrznościami lub po prostu mnie sprzeda na czarnym rynku, może być też płatnym zabójcom lub kanibalem? No, tak! Szykuje się niezła uczta! Na samą myśl zaczęłam się śmiać. Mogłam śmiało stwierdzić, że szliśmy już jakieś 10 minut i powoli zaczynałam wierzyć w to, co wymyślała moja wyobraźnia.
- Daleko jeszcze? - wysiliłam się na tekst osła z ,,Shreka''.
- Poczekaj...jeszcze sekundka...już!
- O fuj! Nathan czy ty dzisiaj myłeś zęby? Ale ci jedzie z gęby!
- To nie ja!
- A kto?
- Sama zobacz. - Nathan odwiązał mi oczy, które były spragnione światła. Boże, ile ja na to czekałam! Słońce delikatnie mnie oślepiało, ale widziałam przed sobą dokładny zarys postaci. To był koń. Żywy, kary, pełnej krwi angielskiej, stał przede mną w całej swej okazałości, szczerząc swoje...nie powiem, że był one białe, bo były żółte, więc powiem tylko, że szczerzył swoje zębiska. Dopiero teraz rozejrzałam się po okolicy. Znajdowaliśmy się w na jednym z pastwisk w stadninie koni. Byłam zachwycona tym widokiem. Moje marzenie po części się spełniło.
- I jak ci się tutaj podoba? - z zamyślenia wyrwał mnie ciepły głos Nathana.
- Jest...jest...
- Piękny?
- To mało powiedziane! To spełnienie moich marzeń! Dziękuje! - rzuciłam się mu na szyję.
- Ale to jeszcze nie wszystko.
- Jak to? - spojrzałam w jego rozbawione tęczówki.
- Masz okazję pojeździć na Gasparze. - na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech.
- Na kim?
- Na Gasparze. Gaspar to koń, który przed tobą stoi. - zaśmiał się. Oderwałam się od Nathana i podeszłam do konia. Pogłaskałam jego pyszczek, co bardzo się mu spodobało, więc sięgnęłam wyżej i zaczęłam drapać go za uchem. Koń wesoło zarżał. Nie wierzyłam w to, co się właśnie dzieje. Byłam pewna, że to sen i ze zaraz się niestety obudzę. Na szczęście tak nie było. Byliśmy tam, wszystko tam było.
- Hej, Nath! - usłyszałam wesoły męski głos - A ta piękność z którą tutaj przyszedłeś to...?
- Cześć Eric! To jest Monika, Monika poznaj Erica, on jest właścicielem tej stadniny i moim dobrym kumplem. - na dźwięk własnego imienia, wypowiadanego przez Nathana, odwróciłam się do nich. Przede mną stał obnażony od pasa w górę chłopak. Jasne, nieco przydługie kosmyki włosów, niesfornie opadały mu na ramiona i oczy w dziwnie bursztynowym kolorze. Eric wywarł na mnie ogromne wrażenie, przez co na twarz wylał się nieproszony rumieniec.
- Witaj, jestem Monika. - ze słodkim uśmiechem, wyciągnęłam w stronę Erica rękę do uścisku.
- Eric. - ujął moją dłoń i pochylając się nad nią z gracją, złożył na niej delikatny pocałunek. Serce zatrzepotało, a ja myślałam, że zaraz rozpłynę się z przyjemności. Z zachwytem przyglądałam się nowo poznanemu znajomemu, był naprawdę przystojny, ale gdzieś głęboko, coś mówiło mi, że nie mogę się w nim zakochać, że moje serce jest już zajęte...
- Eric, czy jest możliwość, żeby nauczyć się teraz jeździć, a najlepiej na Gasparze?
- Ale Nathan, ty już umiesz jeździć, więc w czym problem?
- Nie chodzi o mnie tylko o Monikę. Bardzo by tego chciała.
- Aha. - chłopak przyjrzał mi się z zainteresowaniem - Na pewno da się coś zrobić. Eric oddalił się od nas, a ja rzuciłam się na Nathana, jak Tom na ostatni kawałek pizzy.
- Dziękuję! - krzyknęłam szczęśliwa.
- Nie ma za co. - usłyszałam zdziwiony, a zarazem rozbawiony ton Nathana. W tej chwili jestem najszczęśliwszą osobą na tej ziemi. Wszystko dzięki Nathanowi! Zauważyłam, że to właśnie on, od pewnego czasu, jest sprawcą mojego nawet najmniejszego uśmiechu (chociaż zdarzyło się, ze parę razy byłam na niego okropnie wściekła). Jest wspaniały. Naprawdę cieszę się, że było mi dane go spotkać. Eric przyprowadził jeszcze dwa konie kasztanową klacz o imieniu Rossa oraz dereszowatego ogiera, Demona. Oczywiście Eric przypisał nam konie, ja uczyłam się na Gasparze, Eric jeździł na Demonie, a Nathanowi została klacz Rossa. Eric był naprawdę świetnym nauczycielem. Poruszaliśmy się z gracją, a Gaspar ze mną współpracował, przez co Eric stwierdził, że chyba mnie polubił. Jakoś nie miałam za wielkich powodów do tego, żeby się tym cieszyć, bo wpadłam w oko... ogierowi. Super,no nie? Jakby co, to był sarkazm. Moja nauka trwała jakieś 4 godziny. Byłam z siebie dumna, bo najzwyklejszą jazdę opanowałam do perfekcji, co w zupełności mi wystarczyło. Bardzo też zżyłam się z moim partnerem w jeździe - Gasparem. Był wyjątkowym koniem i bardzo podobało mi się, że był czarny, ale strasznie humorzasty. Jak coś mu nie pasowało to stawał na baczność i nie wykonywał żadnych komend. Na szczęście nie dotyczyło to mnie. Słuchał każdego wydanego przeze mnie rozkazu, przez co dziwił się Eric. Z przyjemnością mogę umieścić ten dzień na liście najprzyjemniejszych dni w całym moim życiu. Nauka zakończyła się, a ja serdecznie podziękowałam Ericowi za miło spędzony czas, po czym poszłam do Nathana, który bawił się z Rossą. Z tego co widziałam to miał świetny kontakt ze zwierzętami, ale z ludźmi też. Była taki miły, ciepły, dobry... Czy ja mu właśnie wymieniam jego zalety? Tak! Ale obiecuję że już przestaję! Chwilę pogadaliśmy i Nathan zaoferował, że wybierzemy się na wycieczkę konną. Byłam zaskoczona tym pomysłem, ale bez chwili zastanowienia zgodziłam się. Wypożyczyliśmy od Erica, Gaspara i Rossę, po czym zniknęliśmy na zielonej łące w promieniach popołudniowego słońca.
- Co ty na to, żebyśmy na chwilę odsapnęli? - zaproponował Nathan, po dwu godzinnej jeździe.
- Z chęcią się zgodzę, Gaspar musi trochę odpocząć. - poklepałam mojego dzielnego rumaka po szyi, przez co ten jak to miewał w zwyczaju wesoło zarżał - Tylko gdzie?
- Znam jedno fajne miejsce! - uroczo się uśmiechając, popędził Rossę i wysunął się na prowadzenie, pędząc w stronę lasu. Mi i Gasparowi nie zostało nic więcej jak zdać się na łaskę Nathana oraz jego mądrej główki i pognaliśmy za nim. Najbardziej dziwiło mnie to, że za to cudowne miejsce obrał sobie las do którego pędził. No ciekawe! Jeszcze mi powiedzcie, że będziemy siadać na drzewach to oszaleję z radości! Miałam ochotę zawracać, ale nie zrobiłam tego, bo musiałam się go pilnować (a raczej jego). Po 10 minutach jazdy, nie żałowałam, że nie zawróciłam. Minęliśmy drzewa i wjechaliśmy na jakąś polanę. Wokół rosły drzewa, zakrywające wszystko. Polana usłana była przeróżnymi drobnymi kwiatami i świeżą bujną trawą, a na samym jej środku znajdował się strumień z przejrzystą wodą.
- Jejku, jak tu pięknie! - byłam zachwycona.
- Masz rację, jest wspaniale. - przytaknął. Zsiedliśmy z koni i zaprowadziliśmy je do strumienia, aby mogły się napić. Spragnione łapały każdą kroplę, świeżej i chłodnej wody. Zadowoleni oddaliliśmy się troszkę od nich i zajęliśmy miejsca na soczystej trawie. To miejsce wzbudzało we mnie zachwyt. Zapach lasu, śpiew ptaków, szum wody...to wszystko sprawiało, że ta przestrzeń sprawiała wrażenie wyjątkowej, romantycznej.
___________________________________________________________________________
Moim zdaniem jeden z najgorszych rozdziałów. ;<
Komentujcie.
Dedyk dla Natalia Gos :*
- A daleko do tej niespodzianki?
- Nie. Jakiś kawałek.
- To poczekaj. Nigdzie nie dzwoń. - odruchowo złapałam go za nadgarstek - Przejdziemy się.
- Jesteś pewna?
- Tak. - uśmiechnęłam się ciepło. Nathan schował telefon do kieszeni i wychodząc z posesji ruszyliśmy na przód asfaltową drogą. Uliczka w której mieścił się dom Nathana, była na jakimś uboczu, bo idąc cały czas prosto, okolica stawała się puściejsza i ukazywały nam się bezkresy pól porośnięte świeża trawą oraz w niektórych miejscach małe lasy. Byłam strasznie ciekawa, gdzie idziemy i nawet nie zauważyłam jak przez całą drogę Nathan kurczowo trzyma moją dłoń. Nie przeszkadzało mi to, więc nie wyrywałam jej. Cały czas szliśmy w milczeniu, czasem tylko wymieniając między sobą dwa zdania. Po około 30 minutach przyjemnego spaceru, wokół nie było żadnych domów, same pola. Ciekawe co my tutaj robimy?
- Teraz będę musiał ci zawiązać oczy, bo jak już mówiłem ma być to niespodzianka. - powiedział, jednocześnie wyrywając mnie z zamyślenia.
- Ale przecież tu nic nie ma?
- Widzisz tamtą drogę. - wskazał na boczną, polną ścieżkę, która była uskokiem od ciągłej asfaltówki, a po obu jej stronach rosły rozłożyste drzewa.
- Tak, no i co?
- Na końcu tej drogi czeka ta niespodzianka. - uśmiechnął się seksownie, jak to miał w zwyczaju.
- No dobra, wiąż! - westchnęłam i pozwoliłam mu zawiązać sobie na oczach jakąś chustę - Ale ja kompletnie nic nie widzę!
- Nie martw się, jestem przy tobie. - odpowiedział szeptem. Ujął mnie pod ramię i prowadził w głąb ścieżki. Szczerze to zaczynałam się trochę bać, no bo przekalkulujmy to sobie. Mój przyjaciel ma dla mnie niespodziankę (to brzmi całkiem fajnie i akurat w tym zdaniu nie ma nic złego, ale idźmy dalej), więc bardzo che mi ją pokazać i zabiera mnie w bardzo ustronne miejsce z dala od jakiejkolwiek cywilizacji, po czym chce, zawiązać mi oczy, a niespodzianka czeka na mnie na końcu jakiejś polnej drogi. Moja wyobraźnia zaczynała płatać mi figle, przez co miałam kilka opcji: albo Nathan handluje ludzkimi wnętrznościami lub po prostu mnie sprzeda na czarnym rynku, może być też płatnym zabójcom lub kanibalem? No, tak! Szykuje się niezła uczta! Na samą myśl zaczęłam się śmiać. Mogłam śmiało stwierdzić, że szliśmy już jakieś 10 minut i powoli zaczynałam wierzyć w to, co wymyślała moja wyobraźnia.
- Daleko jeszcze? - wysiliłam się na tekst osła z ,,Shreka''.
- Poczekaj...jeszcze sekundka...już!
- O fuj! Nathan czy ty dzisiaj myłeś zęby? Ale ci jedzie z gęby!
- To nie ja!
- A kto?
- Sama zobacz. - Nathan odwiązał mi oczy, które były spragnione światła. Boże, ile ja na to czekałam! Słońce delikatnie mnie oślepiało, ale widziałam przed sobą dokładny zarys postaci. To był koń. Żywy, kary, pełnej krwi angielskiej, stał przede mną w całej swej okazałości, szczerząc swoje...nie powiem, że był one białe, bo były żółte, więc powiem tylko, że szczerzył swoje zębiska. Dopiero teraz rozejrzałam się po okolicy. Znajdowaliśmy się w na jednym z pastwisk w stadninie koni. Byłam zachwycona tym widokiem. Moje marzenie po części się spełniło.
- I jak ci się tutaj podoba? - z zamyślenia wyrwał mnie ciepły głos Nathana.
- Jest...jest...
- Piękny?
- To mało powiedziane! To spełnienie moich marzeń! Dziękuje! - rzuciłam się mu na szyję.
- Ale to jeszcze nie wszystko.
- Jak to? - spojrzałam w jego rozbawione tęczówki.
- Masz okazję pojeździć na Gasparze. - na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech.
- Na kim?
- Na Gasparze. Gaspar to koń, który przed tobą stoi. - zaśmiał się. Oderwałam się od Nathana i podeszłam do konia. Pogłaskałam jego pyszczek, co bardzo się mu spodobało, więc sięgnęłam wyżej i zaczęłam drapać go za uchem. Koń wesoło zarżał. Nie wierzyłam w to, co się właśnie dzieje. Byłam pewna, że to sen i ze zaraz się niestety obudzę. Na szczęście tak nie było. Byliśmy tam, wszystko tam było.
- Hej, Nath! - usłyszałam wesoły męski głos - A ta piękność z którą tutaj przyszedłeś to...?
- Cześć Eric! To jest Monika, Monika poznaj Erica, on jest właścicielem tej stadniny i moim dobrym kumplem. - na dźwięk własnego imienia, wypowiadanego przez Nathana, odwróciłam się do nich. Przede mną stał obnażony od pasa w górę chłopak. Jasne, nieco przydługie kosmyki włosów, niesfornie opadały mu na ramiona i oczy w dziwnie bursztynowym kolorze. Eric wywarł na mnie ogromne wrażenie, przez co na twarz wylał się nieproszony rumieniec.
- Witaj, jestem Monika. - ze słodkim uśmiechem, wyciągnęłam w stronę Erica rękę do uścisku.
- Eric. - ujął moją dłoń i pochylając się nad nią z gracją, złożył na niej delikatny pocałunek. Serce zatrzepotało, a ja myślałam, że zaraz rozpłynę się z przyjemności. Z zachwytem przyglądałam się nowo poznanemu znajomemu, był naprawdę przystojny, ale gdzieś głęboko, coś mówiło mi, że nie mogę się w nim zakochać, że moje serce jest już zajęte...
- Eric, czy jest możliwość, żeby nauczyć się teraz jeździć, a najlepiej na Gasparze?
- Ale Nathan, ty już umiesz jeździć, więc w czym problem?
- Nie chodzi o mnie tylko o Monikę. Bardzo by tego chciała.
- Aha. - chłopak przyjrzał mi się z zainteresowaniem - Na pewno da się coś zrobić. Eric oddalił się od nas, a ja rzuciłam się na Nathana, jak Tom na ostatni kawałek pizzy.
- Dziękuję! - krzyknęłam szczęśliwa.
- Nie ma za co. - usłyszałam zdziwiony, a zarazem rozbawiony ton Nathana. W tej chwili jestem najszczęśliwszą osobą na tej ziemi. Wszystko dzięki Nathanowi! Zauważyłam, że to właśnie on, od pewnego czasu, jest sprawcą mojego nawet najmniejszego uśmiechu (chociaż zdarzyło się, ze parę razy byłam na niego okropnie wściekła). Jest wspaniały. Naprawdę cieszę się, że było mi dane go spotkać. Eric przyprowadził jeszcze dwa konie kasztanową klacz o imieniu Rossa oraz dereszowatego ogiera, Demona. Oczywiście Eric przypisał nam konie, ja uczyłam się na Gasparze, Eric jeździł na Demonie, a Nathanowi została klacz Rossa. Eric był naprawdę świetnym nauczycielem. Poruszaliśmy się z gracją, a Gaspar ze mną współpracował, przez co Eric stwierdził, że chyba mnie polubił. Jakoś nie miałam za wielkich powodów do tego, żeby się tym cieszyć, bo wpadłam w oko... ogierowi. Super,no nie? Jakby co, to był sarkazm. Moja nauka trwała jakieś 4 godziny. Byłam z siebie dumna, bo najzwyklejszą jazdę opanowałam do perfekcji, co w zupełności mi wystarczyło. Bardzo też zżyłam się z moim partnerem w jeździe - Gasparem. Był wyjątkowym koniem i bardzo podobało mi się, że był czarny, ale strasznie humorzasty. Jak coś mu nie pasowało to stawał na baczność i nie wykonywał żadnych komend. Na szczęście nie dotyczyło to mnie. Słuchał każdego wydanego przeze mnie rozkazu, przez co dziwił się Eric. Z przyjemnością mogę umieścić ten dzień na liście najprzyjemniejszych dni w całym moim życiu. Nauka zakończyła się, a ja serdecznie podziękowałam Ericowi za miło spędzony czas, po czym poszłam do Nathana, który bawił się z Rossą. Z tego co widziałam to miał świetny kontakt ze zwierzętami, ale z ludźmi też. Była taki miły, ciepły, dobry... Czy ja mu właśnie wymieniam jego zalety? Tak! Ale obiecuję że już przestaję! Chwilę pogadaliśmy i Nathan zaoferował, że wybierzemy się na wycieczkę konną. Byłam zaskoczona tym pomysłem, ale bez chwili zastanowienia zgodziłam się. Wypożyczyliśmy od Erica, Gaspara i Rossę, po czym zniknęliśmy na zielonej łące w promieniach popołudniowego słońca.
- Co ty na to, żebyśmy na chwilę odsapnęli? - zaproponował Nathan, po dwu godzinnej jeździe.
- Z chęcią się zgodzę, Gaspar musi trochę odpocząć. - poklepałam mojego dzielnego rumaka po szyi, przez co ten jak to miewał w zwyczaju wesoło zarżał - Tylko gdzie?
- Znam jedno fajne miejsce! - uroczo się uśmiechając, popędził Rossę i wysunął się na prowadzenie, pędząc w stronę lasu. Mi i Gasparowi nie zostało nic więcej jak zdać się na łaskę Nathana oraz jego mądrej główki i pognaliśmy za nim. Najbardziej dziwiło mnie to, że za to cudowne miejsce obrał sobie las do którego pędził. No ciekawe! Jeszcze mi powiedzcie, że będziemy siadać na drzewach to oszaleję z radości! Miałam ochotę zawracać, ale nie zrobiłam tego, bo musiałam się go pilnować (a raczej jego). Po 10 minutach jazdy, nie żałowałam, że nie zawróciłam. Minęliśmy drzewa i wjechaliśmy na jakąś polanę. Wokół rosły drzewa, zakrywające wszystko. Polana usłana była przeróżnymi drobnymi kwiatami i świeżą bujną trawą, a na samym jej środku znajdował się strumień z przejrzystą wodą.
- Jejku, jak tu pięknie! - byłam zachwycona.
- Masz rację, jest wspaniale. - przytaknął. Zsiedliśmy z koni i zaprowadziliśmy je do strumienia, aby mogły się napić. Spragnione łapały każdą kroplę, świeżej i chłodnej wody. Zadowoleni oddaliliśmy się troszkę od nich i zajęliśmy miejsca na soczystej trawie. To miejsce wzbudzało we mnie zachwyt. Zapach lasu, śpiew ptaków, szum wody...to wszystko sprawiało, że ta przestrzeń sprawiała wrażenie wyjątkowej, romantycznej.
___________________________________________________________________________
Moim zdaniem jeden z najgorszych rozdziałów. ;<
Komentujcie.
Dedyk dla Natalia Gos :*
Super
OdpowiedzUsuńjeden z lepszych rozdziałów
ja chcę już następny !
Nie mów tak. Rozdział świetny jak każdy.
OdpowiedzUsuńjuż z niecierpliwością czekam na następny.
; **
dziewczyno ty mi mówisz że ten rozdział jest do kitu?.. prosze cię ja wczoraj co minute odświeżałam twoją stronę by zobaczyć czy nie ma nowego rozdziału..prawie złamałaś mi serce ;D
OdpowiedzUsuńmiśka:)
Co ty gadasz dziewczyno?! Rozdział jest boski!
OdpowiedzUsuńJuż niemogę się doczekać kolejnego!
Weny kochana
Rozdział wspaniały,nie wygadyj bzdur.Rozdział cudowny jak zwykle ,czekam na nexta
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych (chociaż one wszystkie są najlepsze) :)
OdpowiedzUsuńPisz szybko następnego <3
weny :**
Dziękuję bardzo za dedyk kochana :D
OdpowiedzUsuńWpaniały ,cudowy ,zajebiaszczy rozdział! :)
Pisz szybko next'a. :)
Weny kochana :*
Po pierwsze: Nie chcesz się ze mną bawić to nie ;P
OdpowiedzUsuńPo drugie: Rozdział jest cudowny!!!
To ja się rozpłynęłam jak czytałam te wspaniałe opowiadanie. Dzisiejszy rozdział pomógł mi się zrelaksować i oddać się w 100% przyjemności po ciężkim dniu. Mogłam poczuć te przyjemne doznania, które przeżywała Monika i widzieć je oczami mojej wyobraźni ;) Masz tak ogromny talent, którego bardzo Ci zazdroszczę, ale cieszę się też, że właśnie Ty go dostałaś i możesz teraz to wszystko tak fantastycznie opisywać, a ja mam okazję pochłaniać, każde zdanie, które wyszło spod tych cudownych rączek ;* I wiem, że zaraz będzie bulwers... Ale możesz mówić co chcesz, a ja i tak wiem swoje ;P Jesteś najwspanialsza ;*** I nie kłóć się ze mną ;D Kocham Cię Słońce Ty moje ;**** I czekam na następny rozdział ;)
jak ty możesz mówić że to jeden z najgorszych rozdziałów?!?!?
OdpowiedzUsuńto jest chyba jeden z nalepszych, taki piękny i romantyczny:))
pisz mi tu szybko nexta!!!:DD
Jane
Rozdział pochłonęłam szybko i aż się zdziwiłam że się skończył
OdpowiedzUsuńi ten piękny opis romantycznego miejsca
no po prostu padam na kolana i biję pokłony
dziewczyno jak ty robisz że tak wyśmienicie piszesz
i jeszcze konie ;)
pisz szybciutko next ;****
piepiepiepiepiękne <3
OdpowiedzUsuńdawaj kolejny!