8 cze 2012

Rozdział 51.

Opcja spędzenia tego wolnego czasu z Nathanem, była dość imponująca. Piknik pod gwiazdami? Zdecydowanie nie! Dlaczego? Zbyt romantycznie. Dobra, wiem, że głupia wymówka, ale ja tak myślę. Zauważyłam, że odkąd moje uczucie do Nathana na nowo się odrodziło, cały czas moje myśli krążą wokół niego. Może mi się tylko tak wydaje? Nie wiem. Jakoś ciężko jest mi teraz myśleć. Czuję się dziwnie. Przybita, zdołowana, istota nie nadająca się do użytku. Ogarnęła mnie fala wątpliwości. Może nie powinnam tam iść? A raczej iść tam z nim. Bałam się, że mogę tego nie wytrzymać i wybuchnę płaczem.
- Nathan to nie jest chyba dobry pomysł. - spoglądając w czubki swoich butów, nerwowo przygryzając wargę, pełna obaw, czekałam na jego reakcję.
- Przecież to wspaniały pomysł! Wolę ten wieczór spędzić w twoim towarzystwie na łonie natury niż ślęczeć przed telewizorem. - zdecydowałam się na niego spojrzeć. W jego oczach widać było determinację. Tak Nathan, mi też się wydaje, że jest to wspaniały pomysł, ale ja tego nie wytrzymam, za bardzo cię kocham... czy waszym zdaniem tak powinna wyglądać moja odpowiedź? Pewnie byłoby to doskonałe wyjście rozwiązujące wiele dręczących problemów, ale nie w moim przypadku. Nie należę do odważnych ludzi, a wyznawanie uczuć komuś kogo znam zaledwie trzy tygodnie to nie moje hobby. Wiem, że jestem w nim zakochana i to moje serce powinno mną pokierować, ale nie odważę się na to. Nie wyznam mu tego. Za bardzo się boję...
- Moim zdaniem powinniśmy dzisiaj zostać w domu i jeżeli twoim zdaniem perspektywa spędzenia tego wieczoru przed telewizorem wydaje się nudna, to może powinniśmy z niej skorzystać? - dalej upierałam się przy swoim zdaniu, licząc, że on w końcu ulegnie i jednak zostaniemy.
- Wytłumacz mi dlaczego tak bardzo chcesz zostać? - poczułam na ramionach jego dłonie i zniewalające spojrzenie, które na mnie utkwiło.
- Bo...pogryzą nas komary? - och, naprawdę?! Nie stać mnie było na lepsze kłamstwo?! Pięknie! W to to on na pewno nie uwierzy. W pierwszej chwili patrzył na mnie jak na wariatkę. I słusznie, bo tak się zachowałam, ale po chwili kąciki jego ust zadrżały, a na jego twarzy zagościł uroczy uśmiech.
- Komary? I tylko one cię od tego powstrzymują? - znacząco pokiwałam głową, próbując utwierdzić się w tym beznadziejnym kłamstwie - Nie bój się. Mam spray na owady i mogę cię nim po psikać jeśli chcesz. - wyciągnął z szafki po zlewem jakąś puszkę, którą bez wahania mnie po psikał  - Skoro sprawę z owadami mamy załatwioną to czy możemy już iść? - stwierdził głosem nieznoszącym sprzeciwu, szelmowsko się przy tym uśmiechając.
- Tak. Możemy. - uśmiechnęłam się ciepło, w duchu przeklinając fakt, że nie umiem być stanowcza. Była 17:20, kiedy opuściliśmy dom. Nathan niósł wielki wiklinowy koszyk z prowiantem na którym spoczywał miękki koc, a ja szłam tuż obok niego z założonymi rękami. Całą drogę milczeliśmy, ale o dziwo nie przeszkadzała mi ta cisza. Po godzinnej wędrówce po raz kolejny zawitaliśmy na leśnej polanie. Obraliśmy miejsce blisko strumyka i rozłożyliśmy tam koc. Jako, że słońce szykowało się do zajścia i powoli robiło się całkiem ciemno, Nathan zostawił mnie na kocu i powiedział, że poszuka jakichś gałęzi, to rozpalimy ognisko. Chciałam mu pomóc, ale stanowczo zaprzeczył i zaniknął w czeluściach lasu. No to klops! Wpadłam po same uszy! Szkoda, że on nic nie wie o tym co do niego czuję. Może wtedy byłoby łatwiej i nie zapraszałby mnie na tego typu pikniki. Dlaczego to zawsze ja muszę cierpieć? Nie mogę chociaż raz zaznać jakiegoś uczucia? Zasmakować prawdziwej miłość? Czy ja proszę o tak wiele? Widocznie tak, skoro nigdy mi się nic nie udaje. Zrezygnowana usiadłam tuż przy strumieniu i zaczęłam błądzić palcem po tafli wody.Można powiedzieć, że to mnie uspokajało. Woda odbijała blask zachodzącego słońca. Tak się zapatrzyłam na taflę wody, że dopiero po chwili zauważyłam za sobą czyjąś obecność.
- Długo już tu jesteś? - spytałam, kiedy po odkręceniu się ujrzałam siedzącego za mną Nathana.
- Wystarczająco długo, by usłyszeć jak ślicznie nucisz.
- To ja nuciłam?! - na twarz wylał mi się rumieniec wstydu. Jak widać nad niektórymi zachowaniami po prostu nie panowałam.
- Tak, ale nie masz się czym martwić. Brzmiało to naprawdę pięknie.
- Nie wiedziałam, że nucę. Jejku... - czułam, że policzki płoną mi żywym ogniem, a moje ciało pragnęło w tym momencie zapaść się pod ziemię. Nathan widząc moje zachowanie tylko się zaśmiał.
- No już się tak nie denerwuj. To naprawdę było słodkie. A teraz chodź pomożesz mi rozpalić ognisko. - podniósł się z ziemi i wyciągnął do mnie swoją dłoń, a uroczy uśmiech chyba nie zamierzał mu schodzić z twarzy. Bez wahania ją przyjęłam i razem ruszyliśmy w stronę oddalonego od nas koca. Moja pomoc przy rozpalaniu ogniska była taka, że musiałam siedzieć na kocu. Do niczego nie pozwolił mi się dotknąć. Płomienie rozświetlały pociemniałą już polanę, a na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy. Ciszę, jaka wokół nas panowała, przerywał jedynie cichy szum strumienia i nasz oddechy. Wieczór, a już niedługo i noc, były naprawdę spokojne. Po skończonym wspólnie posiłku, Nathan leżał rozłożony na kocu, dłonie splatając za głową, a ja siedząc po turecku, ogrzewałam swoje dłonie przy palącym się ognisku.
- Pięknie, prawda? - panującą między nami ciszę przerwał Nathan.
- Masz rację, jest wspaniale. - odpowiedziałam z równie słyszalnym w głosie zachwytem.  Moje dłonie wędrowały od ciepłego ogniska do ramion, nerwowo je pocierając. Chłodny wieczór dał o sobie znać.
- Zimno ci? - zapytał jakby wyrwany z tego cudownego świata i zmuszony powrócić do rzeczywistości.
- Troszeczkę. - przyznałam, karcąc się w duchu, że to ja wyrwałam go z tego idealnego świata. Już po chwili poczułam jak Nathan usiadł za mną i od tyłu mnie objął, zakrywając sobą moje chłodne już ramiona. Delikatnym ruchem odgarnął z mojego prawego ramienia garść włosów i ułożył na nim swoją brodę. Nie protestowałam. Wręcz przeciwnie. Jeszcze mocniej wtuliłam się w jego tors swoimi plecami.
- Dziękuję. - wyszeptałam cicho, przekręcając twarz w jego stronę. Nie przewidziałam jednak, że on zrobi dokładnie to samo. Nasze wargi dzieliły dosłownie centymetry. Małe, głupie, nic nieznaczące centymetry, które za chwilę mogłyby w ogóle nie istnieć.
- Drobiazg. Muszę się tobą opiekować. - uśmiechnął mi się słodko prosto w twarz, nie spuszczając swojego zmysłowego spojrzenia z moich zielonych tęczówek. Zawstydzona odwróciłam głowę i utkwiłam swój wzrok na płomieniach, które powoli traciły moc, chcąc znów tak silnie płonąć. Ale ja jestem głupia! Dlaczego go nie pocałowałam?! Przecież tak bardzo tego pragnęłam! Tak niewiele dzieliło mnie od tej pięknej chwili, ale nie zrobiłam tego! Nie mogłam! Po pierwsze już za tydzień wyjeżdżam i nie chciałabym sobie złamać serca, a po drugie nawet nie wiedziałam czy on też tego chce. W końcu to mój przyjaciel i nie mogłam zrobić nic bez jego zgody, nie kosztem naszej przyjaźni. Tak, wiem, połowa dziewczyn na moim miejscu pocałowałaby go, nie licząc się z późniejszymi konsekwencjami, ale ja tak nie potrafiłam. Pocieszał mnie jedynie fakt, że ta druga połowa zrobiłaby dokładnie to samo co ja. O ile w ogóle ona istniała.
- Zrobiłem coś nie tak? - moje rozmyślenia przerwało ciche pytanie Nathana, tuż przy moim uchu. Moje ciało przeszedł dreszcze podniecenia. Na moim odsłoniętym karku czułam jego ciepły i lekko przyspieszony oddech. Znajdował się na tyle blisko, że mogłam wyczuć jego zapach. To działało na mnie jak heroina na narkomana. Nie panując nad sobą oparłam się o niego plecami, głowę odchylając na jego lewe ramię i pozwalając choć na chwilę zamknąć się moim zmęczonym powiekom. - Monika? - po raz kolejny usłyszałam za sobą jego cichy i zmysłowy głos, który wypowiadał te słowa szeptem.
- Przepraszam, jestem strasznie senna. - lepsze głupie kłamstwo niż żenująca prawda.
- Rozumiem. Poczekaj, tylko zgaszę ognisko i wracamy. Czeka nas kawał drogi, a musimy jeszcze dzisiaj wrócić, żeby się porządnie wyspać. W końcu jutro wracamy do Londynu. - zostawiając mnie samą na kocu, Nathan udał się z pustą butelką do strumienia, aby nabrać wody i zagasić ognisko. Byłam strasznie zawiedziona, że to już koniec. Tak dobrze czułam się w jego stanowczych objęciach. Ze smutną miną wpatrywałam się jak ognisko, które jeszcze chwilę temu tak pięknie się paliło, zapraszając nas do siebie, w tej chwili jest zupełnie czarne, a nad nim unosi się już tylko czarny dym. Jedynym źródłem światła na polanie stał  się teraz księżyc, który na nasze szczęście był dzisiaj w pełni. Nathan zręcznie pozbierał wszystko do koszyka oraz złożył cienki koc, z którego wcześniej wstałam. Ogarnął mnie strach. Boję się wyjść nocą z domu albo wstać z łóżka kiedy światło jest zgaszone, a tym razem musiałam nocą wracać do domu. Nie byłoby w tym nic bardziej strasznego gdyby nie to, że musieliśmy minąć las.
- Nathan, boję się... - wyszeptałam najciszej jak tylko potrafiłam. Pomimo iż było ciemno, jestem pewna, że doskonale widział malujący się w moich oczach strach. Umożliwiał mu to księżyc, który całą swoją poświatą otaczał właśnie mnie.
- Nie bój się. Jestem przy tobie. - chwycił moją dłoń, kurczowo zaciskając na niej swoją. Taki zwykły gest, a dodał mi odwagi. Nathan nie czekając na moją odpowiedź, prowadził mnie za rękę w stronę drogi, a ja w niektórych momentach przymykałam oczy, chcąc szczęśliwie wyjść z tego przerażającego mnie nocą miejsca. Po niespełna 5 minutach cali i zdrowi znaleźliśmy się na ciemnej asfaltówce, prowadzącej do domu Nathana. Oświetlały ją latarnie, poustawiane po obu jej stronach, które dodawały mi pewności siebie. Moje ciało drżało z zimna, co musiał zauważyć mój towarzysz. Bez słowa objął mnie jednym ramieniem, a ja wtuliłam się w niego jak małą spłoszona kotka.
- Lepiej? - zapytał, mocniej zaciskając swój uścisk.
- O wiele lepiej. - napotkane na sobie jego ciepłe spojrzenie, obdarowałam ciepłym, pełnym wdzięczności uśmiechem. Żadne z nas nie wydawało teraz żadnych, nawet najmniejszych szeptów. Nie psuliśmy tej ciszy, która panowała wokół nas i nam sprzyjała. Kątem oka napotkałam na ręku Nathana zegarek. Była 22:00. Może późno, ale nie przeszkadzało mi to najważniejsze, że był ze mną Nathan. Pół godziny później zawitaliśmy  w domu. Po ciszy, która tam panowała wywnioskowaliśmy, że domownicy smacznie sobie śpią. Jak najciszej dotarliśmy do pokoju. Jednocześnie zmęczeni i rozbawieni przygotowywaliśmy się do błogiego snu. Nathan zaoferował, że pościeli łóżko, więc ja wykorzystałam ten moment i poszłam się umyć. Po odświeżającym prysznicu, rozczesałam mokre i skołtunione włosy, które delikatnie podsuszyłam. Po mnie przyszła kolej na Nathana. Ja w tym czasie ułożyłam się wygodnie w łóżku i wzięłam do ręki książkę, której wcześniej nie zdążyłam dokończyć. Nie mogłam się jednak na niej skupić, więc po chwili zrezygnowana, że moje wysiłki idą na marne odłożyłam ją z powrotem na szafkę. Głośno westchnęłam i wtuliłam twarz w kołdrę mając nadzieję, że uda mi się przynajmniej zasnąć. Niestety wszystkie podjęte próby szły na marne. Miałam tego serdecznie dość. Nie mogłam na niczym się skupić. Po chwili do pokoju wszedł Nathan. Miał na sobie tylko szare, długie, dresowe spodnie w których spał, a od pasa w górę nie posiadał na sobie zupełnie nic, eksponując tym samym swój odsłonięty tors. Zmiękłam na ten widok. Uroku dodawał mu ten wspaniały uśmiech i ciut przydługi fryz. Chłopak zgasił światło, uchylił w pokoju okno i już po chwili wsunął się pod satynową pościel. Ogarnęłam mnie fala gorąca. Zapragnęłam, żeby choć na chwilę mnie objął. Nawet jeśli nie miało to nic znaczyć.
- Dobranoc. - powiedział układając swoje także zmęczone ciało na plecach.
- Dobranoc. - odpowiedziałam tym samym. Po chwili panował nienaruszona cisza. Byłam pewna, że śpi, co mi nie wychodziło.  Na przemian zamykałam i otwierałam oczy. Milion razy zmieniałam pozycję, leżąc na brzuchu, plecach oraz lewym lub prawym boku. Nic nie przynosiło upragnionego efektu.
- Czy ty w końcu uśniesz? -zapytał ze stoickim spokojem Nathan. W jego głosie wyczułam nutkę rozbawienia.
- Przepraszam, że cię obudziłam. Nie mogę spać. - przyznałam, jakbym wstydziła się tego co właśnie powiedziałam.
- Nie obudziłaś mnie. Też nie mogę spać. - stwierdził z bólem - Chodź tu! - stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie i od tyłu objął, tuląc twarz w moje lekko mokre włosy. Poczułam się niesamowicie przyjemnie. Właśnie na to czekałam. Czekałam, by móc znowu poczuć na sobie jego obecność. Po chwili ogarnęło mnie zmęczenie. Wystarczyło tak niewiele, abym była tak spokojna i poczuła przypływ senności.
- Dziękuję. Tak lepiej. - jeszcze bardziej wtuliłam się w jego odsłonięty tors i zasnęłam. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie. Gotowa byłam zapłacić każdą, nawet największą cenę, byleby jutro móc z powrotem obudzić się w jego stanowczych i ciepłych objęciach...
____________________________________________________________________________
Troszkę za długi ten rozdział, ale to dzięki mojemu kochanemu, początkującemu terapeucie. xd :*
Dedykuję go nowej  Hope Blake, która przeze mnie zarwała noc! Że tobie się chciało czytać te durnoty! Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie Ci za to podziękować, dlatego to właśnie tobie należy się ten rozdział!<3
P.S. Na bloga zawitała kolejna osoba, która mnie zabije jeśli Nathan i Monika nie będą razem. heh xd

A teraz moja mała prośba! Otóż w liście przebojów Radia Zet jest "Chasing the sun" i tu jest moja prośba czy mogłybyście zagłosować na chłopaków! Miło będzie usłyszeć ich w notowaniu, a co dopiero na pierwszym miejscu! Tutaj macie link do strony z głosowaniem http://www.radiozet.pl/Programy/Lista-Przebojow-Radia-ZET  Niech CTS będzię #1! <---- wiadomość od LiNkI :* Dziewczęta głosujmy!!! Wierzę, ze razem możemy wszystko!!! <3


7 komentarzy:

  1. Nie mam zielonego pojęcia czemu ale rycze jak małe dziecko !!
    To jest piękne, cudowne, niesamowite !
    I ja też Cię zabiję jeżeli oni w końcu nie będą razem.
    Och boże, może mi sie tylko wydaje ale Nathan chyba też coś do niej czuje !
    Dziewczyno masz wielki talent, którego Ci strasznie ale to strasznie zazdroszcze !
    Cholera też tak chce !
    I wiesz może to głupie ale mam wrażenie że ty też przeżyłaś taką miłość. A jeżeli nie to masz ogromną wyobraźnię. Ba nawet bez tego uczucia ją masz !
    Eh już wiecej sie nie rozgaduje i powiem tylko jedno. Jesteś niesamowita ! ;* Ubóstwiam Cie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział świetny i dobrze że długi:DD
    wymyślasz takie piękne i romantyczne rzeczy:)))
    pomoge Nemezis cię zabić jeżeli oni wkońcu nie będą razem!!!!!
    no bo ile można czekać??
    pisz szybko:)))
    Jane

    OdpowiedzUsuń
  3. ^^ No normalnie no ^^
    Ja ciepierpapier ^^
    TO JEST GENIALNE!!!
    Bosz jak ty to wszystko opisujesz, jak wczuwasz się w role bohaterki ...
    No ja nawet nie wiem co mam teraz napisać ...
    Masz niesamowity talent i cieszę się, że mogę czytać coś tak wspaniałego ;)
    Pisz szybko następny ;)
    Weny ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. cudowny rozdział
    jak ty pięknie opisujesz emocje bohaterki
    jestem pod wrażeniem twojego talentu
    następny proszę już teraz

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakie to romantyczne ;)
    Kurcze pieczone uśmiecham sie do monitora i siedzę zarumieniona
    Kurde blade!!! Dziewczyno jak ty to robisz że ja odczuwam to co ona ;)
    Nie wiem czy mam się z siebie śmiać czy płakać ;D
    Rozdział mi się bardzo , a to bardzo podoba ;D
    Ach piknik pod gwiazdami ;) Rozpłynęłam się przy tym rozdziale jak czekolada ;D
    Hmmmm....tak się zastanawiam czy nie napisać ci że ...hmmm może ci napiszę
    Pisz mi tu następny droga panno bo zaraz wyjdę z siebie i stane obok.
    Takie to piekne że nie mogę się pozbierac po odczytaniu twojego rozdziału ;*
    Zastanawiam się czy któreś z nich wykona jakiś pierwszy ruch (chodzi mi o pocałunek) - tak wiem romantyczka ze mnie się zrobiła ;D
    WENY!!!!!!!
    Kocham cię ;****

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jakie to romantyczne!
    Jak oni nie będą razem to cię znajdę i wsadze ci łyżeczkę w oko!!
    To nie są durnoty tylko swietny blog!
    Czekam na następny!
    Uwielbiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój Bożę tak Cię strasznie przepraszam...
    Przepraszam Cię, że dopiero teraz komentuję, ale przez ten mój durnowaty rozdział nie miałam czasu wczoraj nic przeczytać, żadnego opowiadania ;(((((
    I jeszcze dziś mnie nie było, dopiero wróciłam...
    Wiem, że to mnie nie usprawiedliwia w żaden sposób ;(((
    Czuję się jak ostatnia idiotka ;((((
    Ty tak cudownie piszesz, a ja co...
    Powieś mnie za to, abym więcej już tego nie zrobiła ;(
    Jak ja mogłam coś takiego zrobić???!!!!
    Nie zasługuję, żeby być Twoim początkującym terapeutą (jeśli to chodzi o mnie) ;(
    Jestem beznadziejna ;((((
    Mam nadzieję, ze mi wybaczysz, choć nie zasługuję na to...
    Twój rozdział jest fantastyczny ;****
    Tak bardzo wczułam się w Monikę i jej rozdarcie ;*
    pisujesz wszystko tak cudownie, aż brak mi słów ;)
    Mam nadzieję, że jednak wyjdzie na jaw co do siebie czują ;D
    Liczę na to skrycie ;P
    I czekam na więcej ;D
    Kocham Cię Słońce Ty moje ;****
    I jeszcze raz przepraszam ;(

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine