15 cze 2012

Rozdział 55.

- Czy to oznacza, że...ty się z którymś z nich umówiłaś? - spytał Jay. W jego głosie nie wyczułam wrogości, był normalny. Twarze chłopaków nie wyrażały nic, jedynie Nathan był tym faktem mocno zaskoczony.
- Tak. - odparłam ciszej - Ale nie przeszkadza to wam?
- Ależ skąd, przecież to twoje życie, a my do nich nic nie mamy. - uśmiechnął się ciepło  Max. Jego odpowiedź mocno podniosła mnie na duchu. Odczułam wielką ulgę, która biegiem czasu mnie opuściła...
- A można wiedzieć z którym to się umówiłaś? - pytanie zadał Tom.
- Z Liamem.
- Z tym idiotą! - na moje słowa Nathan momentalnie się ożywił.
- Uspokój się, on nie jest idiotą! - warknęłam.
- Ale dlaczego akurat on?!
- Nie no trzymajcie mnie! Jeszcze mi powiedz, że będziesz mi wybierał osoby z którymi mogę,  a z którymi nie mogę się spotykać! Jestem wolna, mam prawo do własnych decyzji!
- Czy na tym świecie nie ma innych mężczyzn?! Musiałaś wybrać akurat jego?!
- Tak! Musiałam!
- Dlaczego?!
- Nie twój zasrany interes!
- A właśnie, że mój! Nie możesz się z nim spotkać!
- Niby czemu?!
- Bo on cię zrani i wykorzysta! Nie rozumiesz tego?!
- Może nie chcę rozumieć!
- Jestem twoim przyjacielem i wiem co dla ciebie dobre!
- Więc chyba nim nie jesteś, bo ja właśnie tego chcę!
- Skoro tak mówisz! Na twoje własne życzenie nie jestem już twoim przyjacielem!
- I dobrze! - do oczu cisnęły mi się łzy, które już po chwili wylały się na twarz strumieniami. Spojrzałam na niego wrogo po czym pobiegłam prosto do swojej sypialni. Trzasnęłam drzwiami i runęłam na łóżko. Było mi cholernie przykro z tego powodu. Nathan nie miał prawa włazić buciorami w moje życie. Mogłam robić co tylko mi się podobało, więc dlaczego on tego nie rozumiał?! To on się z nim pogryzł, nie ja! Cieszyłam się z tego spotkania, a teraz nawet nie mam ochoty tam iść. Na wspomnienie o zeszłej nocy jeszcze mocniej się rozpłakałam. Wszystko co razem budowaliśmy, nasza przyjaźń, która była dla mnie najważniejsza, to wszystko w jednej sekundzie prysnęło jak bańka mydlana. Tego już nie było. Nie było ,,nas''. Byłam tylko ,,ja'' i ,,on''. Wracamy do punktu wyjścia... Moja poduszka była już kompletnie mokra od łez. Potok myśli napływał do mojej głowy, a ja bezradna poczułam, że wypłakałam już chyba wszystkie łzy. Czułam, że moją głowę ogarnia nieokiełznany ból, a powieki stają się ciężkie i w końcu po chwili zasnęłam. Mój sen nie był spokojny, chociaż nic i nikt mi się nie śnił. Wstałam z łózka i spojrzałam na zegarek. 13:30. O kurde! Już tak późno?! Zerwałam się na równe nogi i zaczęłam szukać mojego telefonu. Uff, znalazłam. Włożyłam go do kieszeni oraz jakieś drobne na autobus i zbiegłam na dół prosto do łazienki. Nawet nie miałam głowy się przebierać. Trudno! Albo mnie zaakceptuje taką jaka jestem albo nara. Przemyłam twarz chłodną wodą, umyłam zęby i uczesałam włosy. To, że miał mnie zaakceptować nie oznaczało, że mam wyglądać jak siedem nieszczęść. Zupełnie gotowa skierowałam się do salonu z którego dochodziły dźwięki rozmów, modląc się by nie było tam Nathana. Na szczęście go tam nie było.
- Chłopcy przepraszam was za tę kłótnię. Poniosły mnie emocje... - zaczęłam smutno.
- Nic się nie stało, to nie twoja wina. Młody za bardzo się rzucał. Nie miał prawa ingerować w twoje życie i twoje sprawy osobiste. - powiedział Max.
- Niby tak, ale dziwnie się z tym czuję. Nie chcę was stracić.
- Nie stracisz nas, a tym idiotą się nie przejmuj. My cię kochamy jak siostrę i to się nigdy nie zmieni. Słyszysz? Nigdy! - Max trzymał mnie za podbródek, a ja po chwili wtuliłam w niego twarz. Pozostała trójka przytaknęła mu i razem wykonaliśmy zbiorowy uścisk.
- Dziękuję wam. - otarłam rękawem łezkę, która wymknęła mi się po policzku.
- Nie masz za co mała. - uśmiechnął się Tom - Idziesz już?
- Tak. - odpowiedziałam, wciągając na nogi czarne trampki.
- Więc może cię podwieźć?
- Naprawdę mógłbyś?
- Z wielką chęcią.
- Dziękuję Tom. - uściskałam go mocno - Pa chłopcy! - krzyknęłam wychodząc z domu.
- Pa. Miłej zabawy. - usłyszałam w odpowiedzi. Szczęśliwa wsiadłam do samochodu i razem z Tomem odjechałam w stronę umówionego miejsca. Nie minęło  20 minut, a byłam na miejscu. 10 minut przed czasem. No trudno, najwyżej poczekam.
- Dziękuję Tommo. - cmoknęłam go w policzek, wysiadając z samochodu .
- Przyjechać po ciebie?
- Nie, dam sobie radę. - uśmiechnęłam się ciepło - Pa.
- Pa. Baw się dobrze mała. - uśmiechnął się życzliwie. Zamknęłam drzwi i już po chwili odjechał. Ech, teraz jestem zdana zupełnie na siebie. Albo przyjdzie albo nie. Stanęłam pod bramą, włożyłam dłonie w tylne kieszenie spodni i cierpliwie czekałam. Mijały mnie tłumy ludzi, a ja czułam się tam jak ostatnia wariatka.
- Długo czekasz? - usłyszałam za sobą aksamitny męski głos. Nie na żarty przestraszona, momentalnie odwróciłam się w stronę z której dochodził. Ciemna rurki, biała koszulka, czarna rozpinana bluza, malinowe usta, brązowe tęczówki, dłuższe orzechowe włosy..., a jednym słowem Liam. Stał przede mną uśmiechając się szeroko, a jego spojrzenie skanowało całe moje ciało.
- N-N-Nie, dopiero przyszłam. - zdołałam wykrztusić z siebie jedynie te słowa, które i tak wyszły z trudnością.
- Martwiłem się, że już długo tu jesteś i na mnie czekasz. Nie lubię kiedy się na mnie czeka. Byłbym zapomniał, proszę, to dla ciebie. - mówiąc to, wręczył mi czerwoną i piękną różę.
- Jejku, dziękuję. - zaczęłam wąchać wspaniały podarunek - Ale ja nie mam nic dla ciebie.
- Wystarczy, że będziesz. Nic więcej nie potrzebuję. - uśmiechnął się życzliwie, a ja jak się nie mylę spaliłam buraka, co jeszcze bardziej się mu spodobało. Po kolejnej i uroczej wymianie spojrzeń, zaczęliśmy zagłębiać się w zakamarki Hyde Parku. Świeże powietrze, piękne drzewa, wesoły śpiew ptaków, wspaniałe słońce i on, Liam. To były naprawdę miłe chwile i nawet nie zauważyłam jak trzymaliśmy się za ręce. Nie przeszkadzało mi to. Uścisk był podtrzymujący, ale na tyle swobodny, że w każdej chwili mogłam zaprotestować i wysunąć rękę. Nie zrobiłam tego. Nawet przez myśl mi to nie przeszło. Miałabym rezygnować z tej wspaniałej przyjemności? Nie chciałam. Dotyk jego delikatnej skóry był nowym doznaniem, które z każdą chwilą pragnęłam mocniej poznawać. 3 godziny spędziliśmy na wspólnej rozmowie. Liam okazał się miłym, czarującym, zabawnym i szarmanckim chłopakiem. Podczas naszej rozmowy cały czas uśmiech nie schodził mu z twarzy, a często nawet przyłapywałam go na spoglądaniu na mnie. Wyskakiwały mu wtedy na policzki rumieńce, które doprowadzały mnie do śmiechu. Był naprawdę słodki. Jak spełnienie marzeń większości dziewcząt - idealny! Nie był jakimś wymuskanym gwiazdorem, który opowiada tylko osobie i wywyższa się. Nie. Liam był zupełnie inny. Wolał słuchać mnie niż mówić o sobie, a ja z przyjemnością odpowiadałam na wszelkie zadawane przez niego pytania. Można powiedzieć, że świetnie się razem bawiliśmy. Na koniec wybraliśmy się do budki z lodami, aby zakończyć nasze spotkanie miłym akcentem. W drodze powrotnej także rozmawialiśmy. Można nawet powiedzieć, że dosłownie buzie się nam nie zamykały. Nastał już wieczór. Powrót z Hyde Parku na piechotę zajął nam wiele czasu, ale był to bardzo przyjemny czas.  Na ulice padało już tylko cienkie światło latarni, które właśnie się zapalały, co mnie dziwiło, że dopiero. Była 21:00, kiedy stanęliśmy pod domem chłopaków. Z zewnątrz było bardzo ciemno i można było pomyśleć, że wszyscy już śpią i jak się później okazało, tak też prawie było...
- Dziękuję za ten miło spędzony dzień. - uśmiechnęłam się życzliwie.
- Ja tobie też. To było naprawdę bardzo przyjemny czas. - on także uśmiechał się ciepło. Przez krótki czas milczeliśmy, pochłaniając każdą sekundę tej wspaniałej chwili, a cisza, która między nami panowała w żaden odczuwalny sposób nie krępowała nas.
- Będę już się... - Liam przerwał mi i musnął wargami mój różowawy policzek.
- Słodkich snów. - uśmiechnął się ciepło, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie  zdążyłam wydać z siebie jakiegokolwiek słowa protestu. W jednej chwili zalała mnie fala gorąca, a nogi ugięły się pode mną. Radość wypełniała całe moje ciało, nie pozostawiając żadnego, nawet najmniejszego miejsca, które myślałoby inaczej.  Ciesząc się jak dziecko weszłam do domu od razu poszłam do pokoju, a szczęśliwy uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. To było coś magicznego. Wzięłam piżamę i jak najciszej potrafiąc udałam się do łazienki. Relaksująca kąpiel - tego mi było trzeba. Zanurzyłam całe swoje ciało w ciepłej wodzie i rozkoszowałam się przyjemnością chwili. Po odprężającej kąpieli, pozbierałam swoje rzeczy, rozczesałam włosy i naprawdę zmęczona udałam się do swojego przytulnego łóżka, którego aktualnie pragnęłam. Zgasiłam nocną lampkę i położyłam głowę na poduszce. Oddech spowolnił, a powieki robiły się coraz cięższe. Powoli zaczynałam odpływać, gdy nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Jezu! 22:30, czy oni nie wiedzą, że obowiązuje cisza nocna! Tylko kto to? Na pewno nie Nathan, bo z nim nie gadam, więc kto? Tom! Jeżeli to on, to go chyba zabiję, bo właśnie wyrwał mnie z senności i jestem całkowicie rozbudzona.
- Wejdź. - zdołałam wydusić, nie otwierając oczu i nie podnosząc głowy z poduszki. Próbowałam na nowo spróbować zasnąć. Po chwili usłyszałam jak drzwi się otwierają i zaraz zamykają, ale nawet zwykła ciekawość nie zmotywowała mnie do tego, żeby choć na chwilę otworzyć oczy.
- Nie śpisz? - usłyszałam cichy, lekko zachrypnięty i doskonale mi znany męski głos. Momentalnie otworzyłam oczy myśląc, że to wszystko mi się śni. Zaczęłam szczypać się w ramię, co nie przynosiło żadnych rezultatów. To był on, Nathan we własnej osobie. Zapaliłam lampkę, która wystarczająco oświetlała pokój. Wystarczająco, abym go widziała. Zaczęłam kipieć. Usiadłam, plecami opierając się o łózko i dalej wściekła podciągnęłam kolana pod brodę.
- Czego chcesz? - warknęłam. I wtedy zdecydował się na mnie spojrzeć. Chodź stał przy drzwiach to doskonale widziałam jego twarz wyrażającą ból.
- Czy moglibyśmy porozmawiać? - pytał dość niepewnym głosem.
- Nie mamy o czym rozmawiać!
- Owszem mamy! - odpowiedział poważniejszym tonem, który już po chwili się zmienił - Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie... - wyszeptał. Usiadł przede mną na łóżku i ze spuszczoną głową czekał na moją reakcję. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Byłam na niego wściekła, cholernie wściekła, ale nie potrafiłam się dłużej na niego gniewać. Wystarczyło to jedno zdanie, abym całkowicie zmiękła. Jedna łezka wyleciała mi z  powieki, a usta nadal milczały, nie wiedząc, co mają powiedzieć. - Wszystko sobie przemyślałem i doszedłem do wniosku, że nie powinienem się tak zachowywać. To twoje życie, a ja nie mam prawa się tobą rządzić. Nie chcę cię stracić...Wybaczysz mi? - podniósł swoją głowę i wpatrywał się we mnie, próbując wyczytać jakiekolwiek uczucia. Nadal osłupiała nie odpowiadałam nic, a on widząc moją reakcję spuścił głowę. Był taki kochany. Ten dzień, choć przyjemny, byłby lepszy, gdybym spędziła go w jego towarzystwie. Był moim ukochanym przyjacielem, którego nie mogłam stracić. Przeczołgałam się do niego na czworaka i nie zważając na to, co robi, mocno się do niego przytuliłam. Już po chwili czułam na swoich plecach jego ciepłe dłonie, a twarz wtulającą się w moją szyję. - Tęskniłem za tobą... - wyszeptał.
- Ja też. Nathan, przepraszam... - oderwałam się od niego na tyle, aby spojrzeć w jego oczy.
- Nie musisz. Ta ja zachowywałem się jak ostatni kretyn.
- No fakt...TYLKO NIE ŁASKOCZ MNIE!
- Odbierasz mi taką radość?
- Tak, a raczej próbuję, bo czuję twoje ręce na moich biodrach.
- Skąd wiesz, że nie zrobię czegoś innego?
- A jesteś zdolny do gorszych tortur?
- Oczywiście, że tak!
- To ja już wolę te łaskotki! - na reakcję z jego strony nie musiałam długo czekać. Już po chwili zwijałam się ze śmiechu, a jego dłonie były dosłownie wszędzie. To była chyba najgorsza kara, której wprost nienawidziłam, ale Nathan doskonale ją wymierzał. Nasza zaciekła, kilkuminutowa bitwa zakończyła się upadkiem na łóżko i uspokajaniem swoich przyspieszonych oddechów. Jeszcze chwilę opanowywaliśmy głośne napady śmiechu, tak, aby nie obudzić reszty domowników.
- Więc mi wybaczysz?
- Oczywiście, że tak, głuptasie. - pociągnęłam go za nos.
- Ała! Nie musiałaś!
- Właśnie, że musiałam! - zaśmiałam się, po czym cmoknęłam go w policzek.
- No to teraz moja kolej. - uśmiechnął się i mocno mnie do siebie przytulił - Tak się cieszę, że już wszystko między nami dobrze.
- Ja też. - położyłam dłoń na jego odsłoniętej klatce i wsłuchiwałam się w powolne bicie serca. To była moja osobista kołysanka na dobranoc, która mnie uspokajała i przy której zasnęłam.  Po raz kolejny... W jego objęciach...
_________________________________________________________________________
Ja zdaję sobie sprawę, że piszę coraz gorzej, bo tak jest naprawdę...
Postanowiłam jednak nie wypowiadać się na temat rozdziałów, bo mój terapeuta tego nie wytrzymuje.
Jesteście naprawdę kochane, że tak miło komentujecie tego bloga, ale możecie też go krytykować. :D
Kocham was i dziękuję za wszystko. :*

10 komentarzy:

  1. Czy ty chcesz oberwać?!
    Dlaczego o to pytam? Bo uważasz, że piszesz coraz gorzej. Co jest absolutnym kłamstwem
    Możemy ten rozdział krytykować? Tylko, że tu NIE MA co krytykować!!!
    W tym rozdzile, ba, w tym opowiadaniu wszystko jest wspaniałe, boskie, fantastyczne, fenomenalne... i mogłabym tak w nieskończoność
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.
    Weny, kochana

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty mnie do grobu chcesz wpędzić??!!!
    I co będzie jak stracisz terapeutę??!!!
    ;P
    To ja skrytykuję!
    No co za cholerstwo napisałaś pod kreską??!!!
    Ale widzę poprawę ;P
    Moje terapia powoli działa ;D
    A krytyka moja się kończy na tym jednym zdaniu co widnieje zaraz pod kreską ;P
    Bo cały rozdział jest rewelacyjny ;)
    Ta kłótnia...
    Myślałam, że oni sobie tego nie wybaczą...
    Ale na szczęście się myliłam ;D
    Chociaż raz się z tego cieszę że się pomyliłam ;)
    I jeszcze to jak się pogodzili... Wspaniale to wszystko opisałaś ;*
    Masz CUDOWNY TALENT !!!!!!
    Jestem szczęśliwa, że dzielisz się nim z nami ;)
    Bo to co Twoje genialne rączki wyczyniają jest nieziemskie ;)
    Kocham Cię Słońce Ty moje, Siostrzyczko najwspanialsza, Najukochańsza ;*******
    Pamiętaj zawsze o tym ;D
    PS. Czekam na kolejny rozdział ;)
    I kolejną sesje ;P

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie gorzej .?!
    O wielee wielee lepiej :)
    To jest rewelacyjne :D
    Już myślałam że Liam nie przyjdzie :]
    Piszesz genialnie <3
    Nie pieprz głupot..
    Dawaj następne <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O matulu!! boskie ;D myslałam, ze co będzie a tu jeszcze nie czas, ale kij z tym i tak będę czekać nawet do samego końca ;)! szybko dodawaj następy ;*
    Emely.

    OdpowiedzUsuń
  5. no tak , tylko LDACZEGO DO CHOLERY JASNEJ ON JEJ NIE POCALOWAL ?! (pytanie tyczy się i do Liama i Natha ^^)

    OdpowiedzUsuń
  6. to jest super
    każdy rozdział jest coraz lepszy , nabierasz wprawy
    nie mam czego krytykować
    czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. :))) pozdrawiam:)

    miśka:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Boski rozdział !
    Tak się cieszę, ze między nimi wszystko jest okej <3
    No weź Liam mógł ją pocałować!
    Albo Nath ^^
    Ona by wtedy wiedziała, ze Nath ją kocha <3
    On ją kocha co nie? ^^
    Niech któryś ją pocałuje !
    Błagam xD
    Potrzebuję pocałunku xD
    Weny życzę :D
    + Czekam na następny rdz <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tu myślałam że Liam ją pocałuje
    A tu masz ,,słodkich snów"
    Oj oj ale nawet dobrze że nie doszło do tego
    Bo biedny Nathanek by był ;)
    A Nathan jak o Liamie mówił to sobie myślę
    Kurczę zazdrosny ;D
    Uwielbiam cię kochana ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty chyba na głowę upadłaś!
    Ty piszesz coraz gorzej ?!
    Pffff ...
    Kobieto jest tak samo genialnie jak przedtem, a jeśli to cię nie urazi to nawet jeszcze lepiej ;)
    Zrozum, że z takim talentem, choćbyś chciała to nie dasz rady napisać niczego okropnego ;P
    Mam nadzieję, że w końcu Nath i Monika będą razem ^^
    Pisz szybko następny rozdział bo się doczekać nie mogę ;)
    weny ;*******

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine