25 cze 2012

Rozdział 58.

Po około 30 minutowej jeździe niebieskim Mitsubishi, zawitaliśmy pod obszernym budynkiem, umiejscowionym w sercu Londynu.
- Jesteśmy na miejscu. – Powiedział Liam gasząc silnik samochodu – Iść z tobą?
- Nieee, poradzę sobie.
- Na pewno?
- Na pewno.
- A ile masz lat?
- 17 a co?
- A nic. I myślisz, że ludzie, którzy tam pracują posłuchają osoby niepełnoletniej?
- Ech, masz rację. Więc, Liam czy…
- Oczywiście, że ci pomogę. – Na jego słowa zaśmiałam się i cmoknęłam go w policzek.
- Dziękuję, jesteś moim wybawieniem.
- No przecież wiem. – Tym razem śmialiśmy się oboje. Liam jest naprawdę cudowny. Na każdym kroku pokazywał mi, że dobrze zrobiłam, postanawiając rozwinąć tę znajomość. Po opuszczeniu samochodu, Liam objął mnie ramieniem i razem udaliśmy się do wnętrza budynku. W środku przywitała nas mała blondyneczka, która wydawała się bardzo wystraszona. Na szczęście wszystko udało nam się pomyślnie załatwić i już po 3 godzinach zadowoleni opuściliśmy budynek. Byłam pod wrażeniem, że dosłownie wszystko, co sobie wymyśliłam, można było załatwić na miejscu i poszło to dość szybko i sprawnie. Kierownik zapewniał nas, że są przyzwyczajeni do tego typu rzeczy i cieszą się, że ludzie decydują się na taki sposób wyznawania miłości, ponieważ jest to bardzo romantyczne. Brzmiało to trochę jak reklama proszku do prania, ale mniejsza oto. Pozostał mi jeszcze problem dojazdu. Oczywiście zależało mi na tym, żeby było to coś wyjątkowego w ich życiu, więc nie obędzie się bez czarnej limuzyny. W tym temacie musiałam się zdać na bardziej obeznanego w tym temacie Liama. Wyjaśniłam mu kolejny problem, a ten bez słowa zaprowadził mnie do samochodu i 20 minutach staliśmy przed wielką wypożyczalnią takich oto limuzyn. Nie wiedziałam jak mam mu dziękować. Mężczyzna, który się nami zajął był nadzwyczaj miły i bez problemowo wszystko uzgodniliśmy. Była 14: 00 kiedy byliśmy w pełni wolni.
- Co teraz? – Zapytał Liam.
- No, teraz to możesz już odwieźć mnie do domu, bo już wszystko załatwiłam.
- Jesteś już wolna?
- Przez godzinkę jeszcze tak.
- Więc masz dla mnie caluteńką godzinę? – Zapytał, łapiąc mnie w pasie.
- No…Na to wygląda. – Uśmiechnęłam się ciepło.
- To cudownie! Kawiarnia czy park? Wybieraj!
- Jedno i drugie?
- Świetny wybór! – Po raz kolejny zaczęliśmy się śmiać. Wspaniale czułam się w jego towarzystwie. Nie mam słów by to opisać, ale było doskonale. On był doskonały… Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do najbliższej kawiarni. Na miejscu zjedliśmy jakieś ciastko i wypiliśmy herbatę, co było dla mnie jak zbawienie, bo cały dzień snułam się głodna. Spędziliśmy tam jakieś 20 minut, jak zwykle w miłej atmosferze. Zapłaciliśmy ( a raczej to Liam zapłacił) rachunek i jak wcześniej planowaliśmy, udaliśmy się do pobliskiego parku. Łono natury. Śpiew ptaków, szum drzew i zapach zieleni… Czy jest coś piękniejszego lub bardziej uspokajającego? Przeszliśmy kawałek drużką usypaną maleńkimi kamiuszczkami, a park o tej porze był całkowicie pusty, toteż nic nie powstrzymało mnie od tego, żeby zdjąć buty i boso przespacerować się po świeżej trawie. Wiem, że trzymają się mnie różne dziwne pomysły i że czasem zachowuję się jak dziecko, ale taka już jestem i wprost nie mogłam się powstrzymać. Liam nic nie mówiąc poszedł za mną. Snując się po soczystej trawie doszłam do małego strumyka przepływającego przez park. Zatrzymałam się przed nim i wpatrywałam się w przezroczystą taflę wody. Po chwili poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Był to oczywiście Liam. Żadne z nas nic nie powiedziało. Nie naruszając tej wspaniałej ciszy, którą przerywał jedynie słodki śpiew ptaków, kołysaliśmy się w takt szumu drzew. Przymknęłam oczy. To było coś pięknego, magicznego, warte uwagi… Jestem urodzoną romantyczką, więc takie momenty mocno mnie wzruszają, dlatego też tym razem także z moich oczu pociekły łzy, które zwinnie otarłam wierzchem dłoni.
- Coś się stało? – Zapytał Liam, odwracając mnie w swoją stronę. Najwyraźniej zauważył, co robię. Przez chwilę głęboko wpatrywał się w moje oczy, jakby próbował coś z nich wyczytać. – Dlaczego płakałaś? – A jednak, zauważył to.
- Wzruszyłam się. – Po raz kolejny już po policzkach spłynęło mi kilka łez. Tym razem jednak otarł je Liam. Spojrzałam na jego twarz. Uśmiechał się. Tak ślicznie się uśmiechał, a po chwili bez słowa przytulił mnie do siebie, gładząc dłońmi moje włosy i plecy.
- Jesteś taka wspaniała i delikatna, a ja mam ochotę się tobą opiekować i być zawsze przy tobie. Dzień i noc. Na zawsze… - na jego słowa, jeszcze mocniej wtuliłam się w jego tors. Poczułam się wyjątkowo. Czułam, że jestem komuś potrzebna i że ten ktoś coś do mnie czuje tak samo jak ja czuję coś do niego. Nie wiedziałam czy można było to nazwać miłością, ale na szczęście odpowiedź sama niebawem do mnie przyszła… Po chwili oderwaliśmy się od siebie i trzymając się za ręce, spacerowaliśmy brzegiem strumienia.
- Wracamy? – Spytał w pewnym momencie Liam. Niechętnie spojrzałam na zegarek, którego wskazówki wskazywały godzinę 14:50. Oznaczało to koniec naszego cudownego spotkania i niestety musimy się rozstać. Pokiwałam znacząco głową i po założeniu na stopy butów, w ciszy wróciliśmy do samochodu. Całą drogę powrotną trzymaliśmy się za ręce, a żadne z nas nie mówiło nic. Byliśmy razem i to nam w zupełności wystarczało.
- Masz jutro czas? – Zapytał Liam, kiedy tylko zatrzymaliśmy się pod domem chłopaków.
- Jutro? – Szybko przemyślałam dokładnie czy, aby na pewno nie mam nic zaplanowanego i z ulgą stwierdziłam, że jednak nie – Jutro mam cały wolny dzień. – Uśmiechnęłam się.
- A więc już nie. Wpadnę po ciebie o 11:00. Dobrze?
- Jasne, ale co będziemy robić?
- Chciałbym abyś poznała chłopaków. Co ty na to?
- Czemu nie. To może być ciekawe przeżycie.
- Oj uwierz będzie. – Zaśmiał się – To są totalni idioci.
- Uwierz, przyzwyczaiłam się do takich i chyba nic mnie nie zaskoczy. W końcu mieszkam z chłopakami z The Wanted. – Tym razem to ja się zaśmiałam, ale Liam mi w tym towarzyszył.- Chciałabym tu jeszcze z tobą posiedzieć, ale chłopcy na mnie czekają, więc…
- Rozumiem, biegnij do nich. – Odpowiedział cały czas się uśmiechając.
- Dziękuję za wszystko, do zobaczenia jutro! – Cmoknęłam go w policzek i wystrzeliłam jak z procy w stronę domu. Liam zaczekał tylko aż wejdę do domu i już po chwili odjechał, a ja modliłam się, aby chłopcy nie byli źli, gdyż było już 10 minut po 15: 00, a oni mieli jeszcze niewybrane stroje.
- Chłopcy przepraszam was, ale straciłam rachubę czasu i… - swój lament zaczęłam już na wejściu, ale kiedy weszłam do salonu i zobaczyłam wszystkich porozwalanych na kanapie, momentalnie się zacięłam – A wy się nie szykujecie na koncert?
- Przecież koncert mamy o 20: 00, a jedziemy o 19: 00 i mamy jeszcze czas, przecież jest dopiero 15:00. – Odpowiedział Jay. Pięknie! Źle usłyszałam i teraz płacę za to tym, że nie spędzam tego czasu z Liamem.
- Mhm, wybaczcie, pomyliłam się. To ja wam pójdę wybrać jakieś ubrania, a jakby co to jestem u siebie w pokoju. – Nie czekając na ich odpowiedź, udałam się prosto na górę. Odwiedziłam pokój każdego z nich, w celu skompletowania ciuchów, co nie zajęło mi wiele czasu i już po 20 minutach miałam czas dla siebie. Ze zmęczenia opadłam na łóżko i cieszyłam się, że już wszystko załatwione. A raczej prawie… Zbiegłam na dół w poszukiwaniu Max i poprosiłam go o numery telefonów do jego rodziców oraz rodziców Michelle, których miałam zamiar powiadomić. Musiałam zrobić to ja, aby w dalszym ciągu utrzymywała się niespodzianka dla Maxa, gdzie to wszystko się odbędzie. Z uśmiechem wręczył mi dwa numery, a ja pędem pognałam z nim na górę. Nie miałam, na co czekać, więc szybko wzięłam się za dzwonienie pod jeden ze wskazanych numerów. Reakcja obu stron była mocnym zaskoczeniem, ale nie ukrywały, że są zadowolone. Objaśniłam, kiedy i gdzie mają się zjawić, po czym szczęśliwa jak los na loterii, opadłam na łóżko. Jeszcze jeden mały szczegół – dziewczyny! Obdzwoniłam, Kelsey, Nareshę oraz Elisabeth i poprosiłam, aby przygotowały Michelle na 15:30 w czwartek. Miały ją ubrać w jakąś śliczną sukienkę oraz zrobić makijaż. Oczywiście musiałam im powiedzieć, w jakim to celu, więc ochoczo się zgodziły, piszcząc do słuchawki i obiecując, że nikomu nie powiedzą. Miały się także zająć chłopakami, więc mi został tylko i wyłącznie Max oraz Nathan. Z nimi nie będzie już takiego problemu, więc zmęczona i jednocześnie zadowolona spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:10 i zmęczona opadłam na łóżko. Taak! Wszystko przygotowane, nic tylko czekać na nadejście tego wspaniałego dnia. Nawet nie zauważyłam, kiedy całkowicie zmęczona zasnęłam.
- Moniś…Monisia…Monisieńku… - usłyszałam nad sobą czyjś głos, po którym poznałam, że był to Tom. Postanowiłam jednak na razie nie zdradzać tego, iż nie śpię i czekałam na to, co będzie działo się dalej – Nie słyszy. – Odparł po chwili zrezygnowanym głosem.
- Bo robisz to zbyt cicho. – Odpowiedział mu Jay, który również był w pokoju.
- Och, masz rację, głupek ze mnie… - no akurat tego to bym się nie dziwiła – Monika! Wstawaj! – Tom wydarł się na całe gardło, a ja zaskoczona, aż podskoczyłam na łóżku.
- Debilu! Weź zamilknij! – Warknęłam.
- Heh, podziałało! – Triumfował. Jay widział moją wściekłą minę, więc postanowił interweniować.
- Max wyznaczył nas do tego, żebyśmy cię obudzili. – Odpowiedział spokojnym głosem. Z bólem głowy spojrzałam na wyświetlacz…Kurde! Wszystko mi się rozmazuje…Zaraz, zaraz, …która jest godzina… CO?! 19:20!!!
- Jezu! Co wy tu jeszcze robicie?! – Jak oparzona wyskoczyłam z łóżka i łapiąc się za bolącą głowę, zbiegłam na dół w poszukiwaniu Max. Niestety przez omyłkę wpadłam na Nathana i wylałam na niego zawartość szklanki, którą niósł.
- Jejku, przepraszam. Naprawdę nie chciałam, zaraz się tobą zajmę. – Wyjęczałam.
- Spoko, poczekam. – W odpowiedzi posłałam mu wdzięczny uśmiech i pognałam do kuchni.
- Max! Jesteś! – Wydarłam się, kiedy tylko go zobaczyłam. Ten tak bardzo się mnie wystraszył, że zamachnął się łyżką, którą właśnie chował i stłukł ceramiczny wazon – Pięknie! – Jęknęłam. Najpierw Nathan, teraz wazon,…Co jeszcze?!
- Co się stało? – Odpowiedział zdezorientowany.
- Wy! Koncert! Dlaczego jeszcze nie jedziecie?!
- No zaraz jedziemy…
- Ale mieliście tam być 20 minut temu?!
- Spokojnie, zaraz jedziemy. Jesteśmy już przebrani, więc tylko do samochodu i…
- Nathan! – Palnęłam się w głowę. Przecież on też był przebrany, a ja wylałam na niego sok. Z powrotem wybiegłam z kuchni i przez przypadek wpadłam na Sivę, który niósł jakieś ciasto. Po co mu ciasto?! Niestety wpadłam na niego i cały tort wylądował na moim dekolcie.
- Ojej Monika, przepraszam zagapiłem się… - zaczął się tłumaczyć, ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że to moja wina.
- Nie Siva! To moja wina przepraszam, za to ciasto.
- Pal go licho i tak go nie lubię. Miałem je właśnie wyrzucić, bo moja ukochana ciocia mi je przysłała, ale niestety bidulka nie zna się na cukiernictwie czy jak to się tam nazywa i prawie zawsze wychodzi jej zakalec, więc nic się nie stało. – Wytłumaczył. Odczułam delikatną ulgę.
- Mam nadzieję, a teraz wybacz muszę pędzić. – Wystrzeliłam jak z procy i już po chwili wpadłam do pokoju Nathana – Jestem! Nathan odwrócił się do mnie przodem i na mój widok zaśmiał się pod nosem.
- A ty co? Napadłaś na cukiernię czy jak?
- Można tak powiedzieć. Dawaj te ciuchy.
- Poczekaj chwilkę. Najpierw może ty się powinnaś przebrać. – Mówiąc to podszedł do mnie i przeciągnął palcem po mojej szyi, tym samym zbierając niewielką ilość kremu, po czym go oblizał – Mmm, śmietankowy mój ulubiony. Powiem szczerze, że zdziwił mnie swoim zachowaniem, a jednocześnie znowu odczułam coś w rodzaju podniecenia. Nie! Stop! To Tylko przyjaciel! Monika opanuj się! Wdech, wydech, wdech, wydech…Taaak, zdecydowanie lepiej…
- Nath ogarnij się i dawaj te ciuchy! – Zaśmiałam się – Swoją drogą też lubię śmietankowy. – Powiedziałam, grzebiąc w szafie i przerzucając sterty jego ubrań – Masz wciągaj to, a ja lecę się przebrać. Wpadłam do pokoju, wygrzebałam jakieś czarne szorty oraz biały podkoszulek i nie zastanawiając się nawet nad jakimś okryciem wierzchnim wybiegłam na dół. Wszyscy już tam czekali i razem opuściliśmy dom, a ja modliłam się byśmy tylko zdążyli.
- Pić mi się chce. – Jęczał Tom, kiedy byliśmy w połowie drogi.
- No przecież robiłeś sobie herbatę. – Burknął Max.
- Ale nie zdążyłem jej wypić, wyjąłem tylko szklankę, nastawiłem czajnik i… - w tym momencie się zaciął, jakby nad czymś się zastanawiał, a ja przeczuwałam najgorsze.
- Tom… - zaczęłam spokojnie – Czy wyłączyłeś wodę?
___________________________________________________________________________
Osobiście nie podoba mi się ten rozdział. Jeden z gorszych... ;/
Ale, ale te ostatnie pięć dni wakacji będzie bardzo emocjonujące. Tak mi się wydaje, ale zawsze może być inaczej. ;)
Dedykacja dla wszystkich komentujących!  Kocham was i dziękuję, że ze mną jesteście i nie opuściliście mnie! < 3

9 komentarzy:

  1. Jak możesz mówić że jest nudny?! Jest wspaniały ! Kocham ten rozdział !
    I ta scena z kremem na szyi, mniaaaaaam ;*
    Czekam na nastepny !

    OdpowiedzUsuń
  2. czego ty chcesz od tego rozdziału ?
    dla mnie jest super
    dużo się działo i było śmiesznie
    ja chcę już następny

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest świetny.!!! :*
    DLACZEGO! Dlaczego skończyłaś właśnie w takim momencie.?
    jak mogłaś mi to zrobić.
    i dziękuję, że dodałaś. przynajmniej trochę mi się humor poprawił. ; )

    Jeszcze raz powierz, że Ci Ci nie wyszło to ja zastosuje terapię, szokową. I ona na pewno podziała. :D

    Ps:. Mam nadzieje, że jutro pojawi się kolejny.
    Czekam. ; **

    < 333

    OdpowiedzUsuń
  4. ahahahahah jaaaki przyypal <3
    ciekawe co dalej ;pp
    w sumie to ciekawie bedzie jak on tej wody nie wylaczyl .. hahahah xdd
    weny ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego ty mi to robisz??????????
    Moje serduszko , nie wytrzyma jeżeli nie wyznają sobie uczuć (Nathan+Monika)
    Ale i tak ten rozdział jest cudny
    Bombastic :)
    Pisz mi tu next skarbie:D
    Weny!!!!
    Kocham cię :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta scena z Nathanem i Moniką oraz tym ciastkiem na jej szyi... boska!
    Wspaniały moment!
    Ale dlaczego Monika wciąż spotzka się z Liamem?
    Monika musi być z Nathanem!
    czekam na następny rozdział
    weny kochana

    OdpowiedzUsuń
  7. Co za idiota .?
    Na 200% nie wyłączył znając jego :)
    Boże ja ci dam zaraz najgorszy.!!
    To jest wspaniałe <3
    Pisz szybko !
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. melduję się:) i czekam na dalszy ciąg :)))


    miśka:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Bo Tobie nic, nigdy się nie podoba!!!! ;P
    Rozdział wyszedł Ci fantastycznie :)
    Normalnie jestem rozdarta... ;(
    Bardzo chciałabym żeby Monika była w końcu z Nathanem... a zarazem zaczęło mi się podobać jak Liam traktuje Monikę...
    To wszystko Twoja wina! Opisujesz to tak wspaniale, że nie sposób żeby się nie podobało!!! ;P
    No i nie wiem co tam dalej będzie :((((
    A zaraz koniec wakacji i Monika będzie musiała wyjechać... I co wtedy???!!!
    Ja chcę już następny rozdział!!
    Kocham Cię Siostrzyczko moja najukochańsza, moja Monisiu :*********

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine