5 lip 2012

Rozdział 61.

Okazja zobaczenia zdziwionych min Toma, Maxa, Jaya i Sivy – bezcenne. Cała czwórka wlepiała w nas swoje spojrzenia, oczekując na jakikolwiek ruch z naszej strony. No teraz to już muszę go pocałować. Ale nie mogę! Chcę! Chcę! Tak cholernie chcę go pocałować, ale nie mogę! Bez jego zgody nie zrobię czegoś takiego! A nawet, jeśli, czy pocałunek kogoś, kogo się kocha jest wart jakiejś głupiej zabawy? Moim zdaniem nie! Ale przecież muszę coś zrobić! Dobra Monika weź się w garść! Wymyślisz coś, zobaczysz! Jesteś świetna w ściemnianiu…No to akurat był żart. Co, jak co, ale kłamać lub zataić tajemnicy to ja nie potrafię, a już na pewno nie przy Luizie. No, ale Luizy tu nie ma! Kurde, o czym ja teraz myślę! Spokojnie, spokojnie, dam radę, wymyślę coś, zaraz…Kwiatki, łąka, ptaki, śpiew, strumyk, niebo…Nie pomaga! A to przecież zawsze działało! Dlaczego tu nie ma jakiejś wróżki, która zakleiłaby Nathanowi usta?! No, dlaczego?! Hm…usta? Zakleić? Bingo! Dość często to powtarzam, ale chyba mam pomysł!
- Jesteście pewni, że chcecie to zobaczyć? – Spytałam dla pewności, w duchu modląc się by zaprzeczyli.
- Całuj! – Krzyknęli chórem. Spojrzałam na Nathana. Uśmiechał się, a jego ręka z mojej szyi, zjechała na biodro.
- No dobra. – Mruknęłam. Jeszcze raz zerknęłam na Nathana. Nadal się uśmiechał. Podziwiam ten jego wewnętrzny spokój, ja tak nie umiem. Wciągnęłam powietrze, uśmiechnęłam się po raz ostatni i wprowadziłam swój pomysł w życie. Na czym on polegał? Cóż, zarzekałam się, że nie pocałuję Nathana z czystego szacunku do naszej przyjaźni i… tak też zrobię. Nie pocałuję go. Czas przerwać tę zabawę. Położyłam dłoń na jego ustach i najnormalniej w świecie ją cmoknęłam.
- Już! – Krzyknęłam uśmiechnięta, schodząc z kolan Nathana i siadając obok.
- Ale? Ale? Ale? Jak to? Dlaczego? – Zaczął Tom, ale coś mu to nie wychodziło.
- Nie jąkaj się, bo wiatru nie ma. – Upomniałam go.
- Ty już lepiej zamilknij. – Uciszył go Jay – Mieliście się pocałować!
- Jay, to był tylko żart! Naprawdę myśleliście, że my razem? – Zdziwiona wskazałam na mnie i Nathana. Wszyscy znacząco pokiwali głowami, a ja się zarumieniłam. Zarumieniłam?! Założę się, że moje policzki wyglądały jak dwa dorodne pomidory.  Zapadła niezręczna cisza.
- Oj wy szaleńcy! – Zmierzwiłam Sivie czuprynę, ponieważ siedział najbliżej, nie licząc oczywiście Nathana, na którego nie odważyłam się jeszcze spojrzeć i chyba raczej jeszcze tego nie zrobię – Macie ochotę na sok, herbatę, kawę lub jakiś koktajl? – Zaproponowałam, wstając. Odczułam silną potrzebę opuszczenia tego pomieszczenia. Musiałam, choć na chwilę znaleźć się gdzieś indziej, gdzieś gdzie byłabym sama.
- To my poprosimy koktajle. – Odpowiedział za wszystkich Tom. Tsa, jak widać nie da im zginąć.
- A ty Nathan? – Zdecydowałam się na niego spojrzeć. Był strasznie zamyślony, a ja mu przerwałam.
- Co? Znaczy…yyy…to samo. – Odpowiedział bez chwili zastanowienia. Obróciłam się na pięcie i poszłam do kuchni. Pomimo iż każdy siedzący w salonie widział to, co działo się w kuchni, ja czułam, że jestem poza zasięgiem jakiegokolwiek wzroku. Oczywiście kuchnię od salonu odgradzał kuchenny aneks i powiem szczerze było to wystarczające. A jeśli prowadzono jakąś cichą rozmowę, bez wykrzykiwania, co akurat w ich przypadku było czymś nie do zrealizowania, to ci którzy siedzieli w salonie raczej nie powinni jej usłyszeć. Nie wiem, czemu, ale cała ta sytuacja, która miała miejsce chwilę temu, wciąż nie dawała mi spokoju. Zrobiłam coś nie tak? Nie wydaje mi się. A może? Kurde! Czy ja zawsze muszę wszystko schrzanić?! Dobra! Stop! Koniec tych rozmyśleń! Obiecałam im koktajle, więc z pustymi rękami tam nie wrócę. Otworzyłam lodówkę i zaczęłam wyciągać z niej różne rzeczy. Obrałam trzy pomarańcze i wrzuciłam cząstki do blendera, gdzie były już truskawki, trzy jogurty waniliowe i sok jabłkowy. Potem wyjęłam z szafki paczkę migdałów, położyłam garstkę na desce do krojenia, chwyciłam nóż i zabrałam się za siekanie.
- Pomóc ci? – Usłyszałam za sobą. Byłam tak zaskoczona tym, że ktoś cały czas za mną był, że upuściłam na podłogę nóż.
- Jejku Nathan! Ale mnie wystraszyłeś. – Powiedziałam, podnosząc nóż i starannie go wycierając. Nathan cały czas stał oparty o framugę.
- Wybacz nie chciałem… - znowu się zamyślił i spuścił wzrok. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć lub zrobić, więc bez słowa odwróciłam się i zaczęłam ponownie siekać migdały – Coś się stało? Zrobiłem coś nie tak?
- Nie. Wszystko jest ok. Czemu pytasz? – Odpowiedziałam, nadal stojąc do niego tyłem.
- Wtedy w salonie…no wiesz…jak chłopaki zaczęli gadać, żebyś no wiesz…
- Żebym cię pocałowała. – Dokończyłam za niego.
- No tak… - znowu się zamyślił - Dlaczego tego nie zrobiłaś? – Zapytał ściszonym, lekko drżącym głosem.
- Co? – Zaskoczona odwróciłam się do niego.
- Nie ważne. Zapomnij. – Stwierdził z bólem i wrócił do salonu na kanapę. Dłuższą chwilę wpatrywałam się w miejsce, w którym akurat stał i zdziwiona, kalkulowałam każde jego słowo, które wypowiedział. Zaraz, zaraz…czy on się mnie właśnie zapytał, dlaczego go nie pocałowałam? Coś mi się chyba wydawało. Ale…Hm…Phi! Nawet, jeśli, to, co to zmieni? Nic! Ech, jak zwykle martwię się o coś, o co nie potrzeba. Pewnie się przejęzyczył albo ja źle zrozumiałam. Tak! Na pewno tak było! Dorzuciłam posiekane migdały do reszty i włączyłam blender. Gotowy koktajl przelałam do sześciu wysokich szklanek i poszłam z nimi do salonu,
- Smacznego! – Powiedziałam, wręczając każdemu napój. Zaniosłam tacę do kuchni i razem ze swoim koktajlem szłam do pokoju.
- A ty gdzie się wybierasz? – Spytał Siva, kiedy opuszczałam salon.
- Będę u siebie w pokoju. – Zerknęłam na Nathana. Cały czas wodził za mną wzrokiem. Nie zniosłabym tego. Nie zastanawiając się długo ruszyłam na górę. Na szczęście to już prawie koniec tego dnia. Zerknęłam na zegarek – 19:00. Miałam rację. Ale dlaczego pomyślałam ,,na szczęście’’? Cóż, robię wiele głupich rzeczy, więc to nie powinno być jakąś nowością. No, ale…Dlaczego tak pomyślałam?! W końcu robię te wszystkie głupie rzeczy nie bez powodu. Nathan! Czy tak tym razem brzmi ten powód? Możliwe, ale dlaczego? Nie wiem…znowu czegoś nie wiem. Zaczyna mnie to już dobijać! Spokojnie, tylko się nie denerwuj, po prostu się dobrze zastanów. Najpierw wstydziłam się na niego spojrzeć za to, co zrobiłam. Dlaczego? Bałam się jego reakcji. A teraz? Teraz jestem zdziwiona tym, co powiedział. Nadal twierdzę, że się przejęzyczył albo ja źle usłyszałam, ale jego zachowanie było dziwne. W sumie to raczej nie mam się, czym przejmować, bo ja raczej nic nie zrobiłam. A przynajmniej tak mi się wydaje. Och, dlaczego to wszystko musi być takie trudne? Kiedy byliśmy pięciolatkami wszystko wydawało się prostsze. Nic nas nie obchodziło, nie mieliśmy żadnych zmartwień. Nie martwiliśmy się o to, co będzie jutro, żyliśmy chwilą. Im człowiek starszy tym więcej problemów i wyborów, stawia przed nim życie. Wszystko zaczyna się komplikować, nie dajemy sobie z tym wszystkim rady i zamiast rozwiązywać problemy, my od nich uciekamy. Pijemy, bierzemy narkotyki i Bóg wie, co jeszcze. One nie znikają, a raczej tylko narastają i jeszcze bardziej nas przytłaczają. W końcu nie dajemy sobie z tym wszystkim rady i próbujemy targnąć się na własne życie. Ale spokojnie, ze mną jeszcze nie jest tak źle. Na razie nie zamierzam się upić. No chyba, że tym koktajlem, co musiałoby być naprawdę zabawnym doświadczeniem. Chłopcy są wspaniali i jestem pewna, że wiele dziewczyn chciałoby być teraz na moim miejscu. Ja sama miesiąc temu nie pomyślałabym, że ich spotkam. To było jedno z moich marzeń, o których raczej nie powinno się mówić, bo się nie spełnią, ale ja mówiłam to głośno. Nigdy nie robiłam sobie nadziei. I jakimś dziwnym trafem dostałam tę szansę od losu, za, co serdecznie dziękuję. Tak, wiem, zebrało mi się na głupie wspominanie, ale mówię to, dlatego, że w piątek o 11:00 mam samolot powrotny, a dzisiaj jest wtorek. Za niecałe trzy dni, po raz ostatni zobaczę twarze chłopaków i raz na zawsze zakończy się rozdział mojego życia pod tytułem: ,,Spotkanie The Wanted’’. Czemu o tym mówię? Ponieważ ciężko mi będzie się z nimi rozstać. Byli dla mnie czymś więcej niż znajomymi. Traktowałam ich jak przyjaciół, jak dobrych braci. Nie wiem czy działało to w obie strony i czy słuszna jest ta teoria, ponieważ znałam ich raptem miesiąc, ale wiem, że już na zawsze pozostaną w mojej pamięci. W oku zakręciła mi się łza, która po chwili wymknęła się na zewnątrz, płynąc wolniutko po policzku. Zdołowałam się. Ale co na to poradzę? Byli, są i będą ważnymi osobami w moim życiu, a aktem jest to, iż już nigdy więcej ich nie spotkam. Czy wy w takiej sytuacji nie mielibyście problemu z powstrzymaniem łez? Założę się, że większość ryczałaby do poduszki tak jak w obecnej chwili ja. Będzie mi ich brakowało… Wierzchem dłoni otarłam mokre oczy. Już wystarczy tego lamentu, przecież muszą być jakieś pozytywy. I są! Spotkam się z Luizą, zobaczę rodziców, zakończę liceum i w końcu wybiorę się na upragnione studia dziennikarskie. Niby rodzice chcieli, abym została prawnikiem, co w sumie nie jest takie złe, ale jakoś ciągnie mnie do tego. W sumie, to odkąd pamiętam moim marzeniem było zostać spikerką radiową, ale jedno z drugim chyba idzie w parze. A jeśli nie, to na coś się w końcu zdecyduję. Coś za bardzo wybiegam w przyszłość. Na razie zajmę się tym, co jest teraz. Jedyne, co wiem, to, to, że strasznie mi się nudzi. Więc może laptop? Dawno nie grzebałam w sieci, dlatego warto to nadrobić. I tak minęła mi caluteńka godzina. Sprawdziłam już wszystko, co mogłam sprawdzić i po raz kolejny już strasznie mi się nudziło. No to może teraz książka? Czemu nie! Hm…Luke – flirciarz, Eve – zadufana nastolatka, Tina– zakupocholiczka i Martin – jakiś wariat. I że niby to ma być książka? Czego ona ma uczyć? Czyżby autorka nie wiedziała, jak okrutne potrafi być życie? Jeszcze nigdy nie przeczytałam książki, która byłaby całkiem wiarygodna. Zawsze jest coś, co zburzy całą harmonię! Kurcze! Zachowuje się jak jakaś zakompleksiona nastolatka. Nastolatką jeszcze jestem, ale zakompleksioną? Nonsens! Pomimo iż opinia o książce była mocno negatywna, to zdecydowałam się ją przeczytać, a raczej czytać, bo nawet nie doszłam do piętnastej strony. Dlaczego? Nie mogłam skupić myśli. Zdarzało się, że czytałam jedną stronę nawet po trzy razy, ponieważ tekst nadal do mnie nie trafiał. W końcu bezsilna odłożyłam książkę na szafkę i położyłam się na łóżku. Niech ten dzień już się skończy. Błagam! Nie mam już na nic siły. Może już czas iść spać? 20:20 – Jeszcze wcześnie, a raczej za wcześnie jak na mnie. No nic. To jedyne rozsądne wyjście, jakie w tej sytuacji przychodzi mi do głowy. Zgarnęłam swoją piżamę i po cichu zeszłam po schodach. W drodze do łazienki zajrzałam do salonu – był pusty, a co najdziwniejsze, cichy. To do nich nie podobne, ale sądzę, że się zmęczyli. Świadczyły o tym porozrzucane poduszki, wywrócony wazon, rozerwane magazyny, co oni sobie gwiezdne wojny urządzili czy co? Och, nie ważne. Trzeba to jakoś ogarnąć, przynajmniej mam jakieś zajęcie przed snem. Jak postanowiłam tak też zrobiłam. Po ogarnięciu całego salonu oraz kuchni, w której również znalazłam ślady po bitwie, troszkę śpiąca, zażyłam odprężającej kąpieli. Gorąca woda potrafi zdziałać cuda, bo już po wyjściu z wanny myślałam tylko o tym, aby znaleźć się w swoim miękkim łóżeczku. Chwiejnym krokiem ruszyłam z powrotem do pokoju, całą drogę ziewając. Złożyłam swoje rzeczy na krześle, rozczesałam skołtunione włosy i runęłam na łóżko. Tam już nie było tak łatwo. W kontakcie z poduszką, caluteńka senność opuściła mnie, przez co nie mogłam zmrużyć oka. Na szczęście nie trwało to długo i po 20 minutach męczarni, jakie przeżyłam, modląc się o sen zasnęłam. Nareszcie… Kurcze, co to tak stuka? Po chwili zorientowałam się, że to postukiwanie dochodzi zza drzwi, a raczej ktoś puka do mojego pokoju. Leniwie uniosłam powieki i zdałam sobie sprawę z tego, że jest noc. Sięgnęłam dłonią na szafkę w celu wymacania mojego telefonu. Jest! Zerknęłam na wyświetlacz, co wymagało nie lada poświęcenia, gdyż strasznie raziło mnie światło. No, ale udało się.  1:18 – No ktoś sobie w tym momencie chyba jaja ze mnie robi! O pierwszej w nocy pukać do drzwi czyjegoś pokoju?! Niech no ja tylko dorwę Toma to go własna matka nie pozna! Dlaczego obstawiam, że to Tom?! Hm…nie znam drugiej tak mocno postrzelonej osoby jak on, a jeśli się pomylę to właśnie poznam.
- Proszę. – Powiedziałam, zapalając lampkę, co już po chwili nie wydawało mi się tak świetnym pomysłem, jak wcześniej.
- Hej. Nie przeszkadzam? – W drzwiach pojawiła się sylwetka Nathana. Oho, szykuje się ciekawa rozmowa…
______________________________________________________________________
O Boże! Normalnie się poryczałam! 18 komentarzy pod poprzednim rozdziałem! Dziękuję!!!! Możecie być pewne, że nie usunę! Dla was tego nie zrobię! O Boże, znowu ryczę! Dziękuję wam z całego serca moje ukochane siostrzyczki! To wy dajecie mi  siłę, abym nadal mogła pisać! Z całego serca wam dziękuje! ;****** <3

Wiecie, co po tych waszych komentarzach to sądzę, że świetnie byście się sprawdziły w Sycylijskiej mafii! xd Każda z was była chętna targnać się na moje życie! Wow! Powinnyście zostać płatnymi zabójcami! Nie powiem miałabym wtedy ciekawą rodzinke! xd Wasze komentarzy podniosły mnie na duchu i uświadomiły, że mam dla kogo pisać! jeszcze raz bardzo wam dziękuję! <3

10 komentarzy:

  1. A ja to Cie chyba zamorduje !!!!
    Sama się pewnie domyślasz za co ! A jak nie to... toooo... to myśl mocniej ;P
    Rozdział jest świetny, cudowny wręcz !
    Tak długo na niego czekałam !
    A teraz proszę mi pisać bardzo szybciutko następny !!!
    I mam malutką nadzieję że doczekam się w koncu !!;* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja Ci kiedyś coś zrobię!
    No juz szczyt bezczelności kończyć w takim momencie rozdział!
    Niech ona nie wraca!
    Nie koncz tak tego CUDOWNEGO opowiadania!
    Przepraszam że nie komentowałam wcześniej ale jakoś tak... No w każdym razie przepraszam i czekam na ich zacną konserwację
    Weny, kochana i szybko!
    A no i kocham Cie za ten blog.

    P.S Rodzinke byś miała wyjebistą. Tym bardziej jak ja bym w niej była. Tak, tak skromna jestem. Nie no tak sobie żartuje. Czekam na ich rozmowę:) i licze na BUZI! BUZI!

    OdpowiedzUsuń
  3. zaabije ciee.....aaaa.....!
    W takim momencie skonczyc, no wiesz ty co :d
    kurcze szkoda ze bd musiala wyjechac ale mam nadzieje ze cos z tym zrobisz :) rodzial jak ZAWSZE swietny i blagamm nie kaz nam tak dlugo czekac :( szybko nexttt :*

    p.s niech oni powaznie porozmawiaja i niech przynajmniej przyjacielski pocalunek bd :(

    OdpowiedzUsuń
  4. hej, od niedawna prowadzę bloga z opowiadaniem - http://closedindreams.blogspot.com/ - byłoby mi bardzo miło gdybyś zajrzała i wyraziła swoją opinię na jego temat :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie nie ma za co . :)
    Rozdział jest .. po prostu nie wiem co napisać..
    Super, zajebisty, poruszający, pełny emocji.. :D
    Mogę tak wymieniać.. :]
    "Nie jąkaj się, bo wiatru nie ma." Ten tekst mnie po prostu rozbroił <3
    Pisz szybko następny :*
    Weny xdd

    P.S. Rodzinkę byś miała zajebistą.. Tylko byś się bała coś złego powiedzieć.. :) Mam też może i smutną na pewno dla mnie nie wiem jak dla ciebie wiadomość. Twojego bloga przeczytam dopiero za jakieś 2 tygodnie :c Ponieważ wyjeżdżam do babci a tam nie ma internetu :'C

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział
    czy Nathan i Monika kiedyś będą taką prawdziwą parą ?
    pisz szybko następny

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział po prostu boski <3!!szybko wrzucaj next'a bo nie wytrzymam z ciekawości :D!
    buźka ;*
    Emely.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie powiem, że Ci coś zrobię, bo już i tak mnie powinni zamknąć za te wszystkie groźby pod Twoim adresem i nie tylko Twoim ;P
    Zmieniam metodę ;]
    Jak zaczęłam czytać to nie mogłam złapać tchu z nadziei, że w końcu jakimś cudem pocałują się i przez ten pocałunek zrozumieją, że są stworzeni dla siebie :)
    Ale oczywiście, jak zwykle moje marzenia legły w gruzach...
    Ale dalej nie tracę mojej nadziei, że to się wydarzy ;)
    Jest jeszcze przede mną ich nocna rozmowa :D
    Napisałaś mi żebym choć raz Cię posłuchała o tym, co mówisz na temat mojego bloga i swojego, żebym uszanowała Twoje zdanie... Tak więc oznajmiam Ci, że szanuję Twoje zdanie, co do mojego bloga :) Ale chcę w zamian abyś Ty posłuchała i uszanowała moje zdanie na temat Twojego CUDOWNEGO bloga! Bo ja uważam, że opisujesz każde zdanie wkładając w nie masę swojego serducha i wychodzi Ci to w niesamowity sposób :**** To co piszesz jest dla mnie wzorem do naśladowania ;) Chciałabym kiedyś choć w najmniejszym stopniu nauczyć się tak rewelacyjnie pisać, jak Ty to robisz :* Masz OGROMNY TALENT!!!!!! Twoje emocje i uczucia, które tutaj wyrażasz obierasz we wspaniałe słowa od których nie mogę się oderwać :)
    Kocham Cię Siostrzyczko Ty moja, Słońce Najjaśniejsze Ty moje :*****
    Pamiętaj zawsze o tym :***
    Czekam z niecierpliwością na rozmowę Moniki i Natha ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. A zatem wiedz że właśnie teraz siadasz i w tępie expresowym piszesz dalej a już jutro widzę kolejną część. Proszszszęęęęęę :D
    Super, super, wszystko super.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nathan i Monika mają się pocałować! A w dodatku ona ma nie wracać do Polski! To jest moje zdanie ale napiszesz jak będziesz chciała.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine