Też ma zapłon! O pierwszej w nocy zbiera mu się na rozmowę?!
Bosko! Nie kochany, wcale nie przeszkadzasz! Właśnie robiłam na
drutach szaliczek, a za chwilkę biorę się za przepisywanie
książki! Nie powiem, wkurzyłam się, ale nie okazywałam tego.
- Nie, siadaj. Właśnie…Em…obudziłam się i nie mogę usnąć. – Wydukałam jak najbardziej wiarygodnie. Nathan posłusznie usiadł na łóżku i chwilę uważnie mi się przyglądał. Oczywiście mnie to peszyło, ale walczyłam ze sobą, aby nie zamykać powiek, bo szczerze byłam tak mocno padnięta, że nie dawałam rady usiedzieć w miejscu.
- Nie kłam, przecież widzę, że cię obudziłem. To może pogadamy jutro?
- Nie! – Wrzasnęłam, co na sekundę mocno mnie rozbudziło – To znaczy… Masz ochotę na sok? – Błagam zgódź się, błagam zgódź się! Dziwnie się na mnie popatrzył, po czym na jego twarz wykradł się śliczny uśmiech.
- Skoro nalegasz. – Zadowolona, zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi.
- Zaraz wracam. – Odparłam wychodząc i zbiegłam do kuchni. Kuchnia! Szafka! Kawusia, szybko! Nie miałam czasu na gotowanie wody, więc postawiłam na zimną kawę, licząc, że ona także mi pomoże. Do drugiej szklanki nalałam soku pomarańczowego i wróciłam z nimi do pokoju. Sok wręczyłam Nathan’owi, a sama delektując się swoją kawą, która miała na celu postawić mnie na nogi, wróciłam na swoje stare miejsce. Połowę napoju wypiłam jednym tchem i z satysfakcją odstawiłam szklankę na szafkę. Nathan ze swojej upił tylko łyczek i postawił ją obok mojej.
- Szybka jesteś. – Zaśmiał się, po czym wziął do ręki moją szklankę i do niej zajrzał – Piłaś kawę?! – Zapytał zdziwiony.
- Tak, coś w tym złego?
- Przecież ty teraz całą noc nie zaśniesz!
- To wolisz, żebym spała podczas twojej rozmowy, czy raczej, żebym była tutaj obecna? – Odparłam z założonymi rękami.
- Nie musiałaś się tak poświęcać, mogliśmy porozmawiać jutro, nic by się wtedy nie stało.
- Oj Nathan nie dramatyzuj! To tylko jedna głupia kawa, w dodatku zimna, więc usnę raz dwa. – Zapewniłam go.
- Skoro tak twierdzisz. – Odparł ironicznie. Odstawił szklankę na szafkę i kontynuował swoją wypowiedź – Chciałem cię przeprosić za swoje dziwne zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, zachowywałem się głupio. Przepraszam… - Jak zwykle już po tych słowach, spuścił głowę. No trochę to dziwne, bo on nic nie zrobił, oprócz tego w kuchni, ale przecież powiedziałam jasno, że chyba źle usłyszałam, dlatego lepiej będzie, jak już nie będę tego roztrząsać. Najdziwniejsze jest to, że on przejmuje się każdą, nawet najmniejszą rzeczą, którą zrobi, co jest słodkie. Słodkie? Fajne porównanie…
- Okej. Nic się nie stało, ale musisz mi coś wytłumaczyć. – Stwierdziłam. Najwyższy czas i pora, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę powiedział stojąc w kuchni.
- Co tylko zechcesz!
- Słuchaj…to, co zdarzyło się w kuchni… Co ty wtedy do mnie powiedziałeś? – Zapytałam, uważnie się w niego wpatrując. W pierwszej chwili jego uśmiech znikł, ustępując miejsca zdziwieniu, by już po chwili zmienić się w grymas bólu i zakłopotania. Moja mina była troszeczkę wściekła, ponieważ już chwilę mi nie odpowiadał, wpatrując się w pościel.
- Spytałem, czemu mnie nie pocałowałaś, bo wiesz… - Zawahał się unosząc głowę. Z determinacją patrzył w moje oczy, ale już po chwili znów posmutniał i westchnął głośno, ponownie spuszczając wzrok - …myślałem, że jestem brudny czy coś. Chłopaki robią mi wiele kawałów, a przedtem Jay łaził z tubką niebieskiej farby, więc bałem się, że mnie upaćkał. - A jednak! Nie przesłyszało mi się! Przynajmniej nie muszę iść do laryngologa! Szkoda, że chodziło mu akurat o to, a nie o coś innego… Ale mimo to uśmiechnęłam się.
- No tak, twój wygląd najważniejszy! – Zaśmiałam się, krzyżując ręce na piersi. Nathan jakby wyrwany ze swoich dogłębnych przemyśleń spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Więc to znaczy, że już się na mnie nie gniewasz?
- No oczywiście, że nie! – Nadal się do niego uśmiechałam, co jemu także się udzieliło, bo już po chwili jego wargi także wyginały się w…. Słodkim? Uroczym? Seksownym? Ech, nie ważne! Ważne było to, że się uśmiechał. No, ale nie powiem, ma on wyjątkowy uśmiech, tylko nadal nie wiem, jakich słów mam użyć, aby jak najlepiej opisać to wspaniałe zjawisko. Ale uśmiech to nie wszystko! On posiada także oczy… Taak, to trochę głupie stwierdzenie, ponieważ każdy posiada oczy, ale te jego są wyjątkowe… Zielono-niebieskie, chociaż bardziej skłaniam się ku zielonym, to przenikliwe spojrzenie, którym obdarza, każdy twój najmniejszy ruch i w których można rozpoznać tysiące mieniących się drogocennych kamieni. Nieziemski widok, ale czasem przeszkadza mu ta jego wspaniała grzywka, z lekka opadająca na prawe oko. Te miłe w dotyku włosy o ciemno brązowej barwie potrafią przyprawić niejedną fankę o szybsze bicie serca. I te usta! Cielisty beż muśnięty delikatną różowością, wspaniale prezentuje się na jego wąskich, ale pełnych wargach. Ale wygląd to nie wszystko. Ten głos, który jest muzyką dla moich uszu, wyczuwalna w nim delikatna, lecz urocza chrypka. Sposób, w jaki mówi, śmieje się, porusza, jego styl, to wszystko jest takie…takie…nie potrafię tego opisać jak bardzo jest on wspaniały, ale tego chyba nie oddadzą żadne słowa.
- Nad czym tak myślisz? – Spytał nagle Nathan, unosząc do góry lewą brew i uważnie mi się przyglądając, tym samym wprawiając mnie w totalne zakłopotanie.
- Nad niczym, tak sobie siedzę, nic więcej. – Odparłam najzwyklej w świeci, wzruszając ramionami.
- Dobrze, to sobie siedź, ale mogłabyś się tak na mnie nie patrzeć, to mnie troszkę peszy. – Udał zakłopotanego. Pięknie! Gapiłam się na niego i w dodatku on mnie na tym przyłapał! Kurcze Monika, wymyśl coś szybko!
- Wcale nie! Nie schlebiaj sobie! – Odparłam z oburzeniem, śmiejąc się i uderzyłam go pięścią w ramie.
- Okej, okej, zgoda, tylko już mnie więcej nie bij! – Stwierdził śmiejąc się – To ja już pójdę do siebie, nie będę ci przeszkadzał, bo byłaś strasznie śpiąca. – Wstał z miejsca i kierował się w stronę drzwi. Dobrze powiedział, byłam! Ale już nie jestem i nie uśmiecha mi się siedzenie do rana, przez tę jedną, głupią, zimną kawę!
- Nathan… Zaczekaj. – Powiedziałam proszącym głosem.
- Coś się stało? Może… Hmm… No nie wiem… – Stwierdził obracając się w moją stronę na pięcie, a ja zobaczyłam na jego twarzy ten drwiący uśmiech - …Nie możesz spać?
- Dobra, wygrałeś! Poddaję się! Miałeś rację, nie mogę teraz zasnąć! Zadowolony?! – Warknęłam.
- Jak nie wiem, co! – Odparł śmiejąc się. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. – Oj no dobrze nie wściekaj się już, zostanę z tobą.
- Już cię nie potrzebuję! Sama dam sobie świetnie radę! Nie potrzebuję niczyjej łaski! Możesz już sobie iść! – Odpowiedziałam mocno zdenerwowana.
- Nie, nigdzie nie pójdę. – Usiadł przede mną i złapał mnie za ramiona.
- Zostaw mnie! Puszczaj! – Krzyczałam, wyrywając się.
- Uspokój się, bo będzie gorzej! – Nathan także podniósł głos, co mnie przestraszyło, ponieważ on nigdy się nie unosił, więc zamarłam i przestraszona z walącym sercem, wpatrywałam się w niego. – No, tak lepiej. I żeby mi to było ostatni raz! – Posłusznie pokiwałam głową, a on znowu się uśmiechnął. Przez to miałam ochotę przetrącić mu tę jego śliczną mordeczkę. Udałam naburmuszoną i odkręciłam głowę w drugą stronę – Jesteś na mnie zła? – Nic nie odpowiedziałam – Halo! Jesteś na mnie zła czy nie? – To także przemilczałam. Nagle zdecydowanym ruchem pociągnął mnie za podbródek i skierował w swoją stronę. Nasze nosy były najbliżej, a dzieliły je w tej chwili jakieś góra 5 centymetrów. Po raz kolejny przestraszona wpatrywałam się w jego oczy, a serce z sekundy na sekundę, co raz bardziej przyspieszało – Pytałem… - zaczął spokojnie i cicho - …czy jesteś na mnie zła? - Tak debilu jestem na ciebie zła i to cholernie mocno, także nie wiem, co z tym zrobisz! W odpowiedzi kiwnęłam głową. Był zbyt blisko, abym była w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Jego zapach odurzał, a w takiej odległości, w jakiej teraz się znajdował, był w stanie zrobić ze mną wszystko i można powiedzieć, że był dla mnie zabójczy, ale pragnęłam go więcej i więcej. – Dlaczego? – Kontynuował.
- Ponieważ…- Zaczęłam, tuż po tym jak przełknęłam ślinę. - …Zachowujesz się bezczelnie w stosunku do mnie i strasznie się rządzisz! – Resztę wyrzuciłam z siebie już na większym luzie, budząc się z hipnozy.
- Ja zachowuję się bezczelnie w stosunku do ciebie? – Zaśmiał mi się w twarz, co jeszcze mocniej mnie wkurzyło – Może tak… Ale to, że się rządzę to już powinnaś znieść. W końcu jestem od ciebie straszy.
- I głupszy. – Mruknęłam.
- Mówiłaś coś?
- A nic, tak sobie tylko głośno myślę. – Odwróciłam od niego swój wzrok, tłumiąc w sobie napady śmiechu.
- Powinnaś wiedzieć, że przede mną niczego nie ukryjesz, a no i słyszałem to, co powiedziałaś.
- To, co się głupio pytasz, skoro wiedziałeś!
- Znowu zaczynasz? Nie no, ja z tobą zwariuję! Czas podjąć drastyczne środki!
- Co masz na myś… - Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ już po chwili zwijałam się na pościeli, broniąc się przed każdym jego ciosem. Tylko łaskotać umie! Niczego więcej nie umie się nauczyć i męczy ludzi! Ja oszaleje! Dobrze, wie, że tego nie lubię, a i tak zawsze to robi! Zabiję, poćwiartuje, zakopie, odkopie, a potem jeszcze raz go poćwiartuję i zakopię! Obiecuję, że to zrobię tylko niech mnie w końcu puści!
- Dość! – Krzyknęłam, śmiejąc się. Musiałam zachować powagę sytuacji, ale, jak, jeśli cały czas ktoś łaskocze cię po całym ciele?! Przestał, a ja wściekła jak osa poprawiałam koszulkę – Dupek! – Warknęłam, poprawiając włosy, które były chwilowo w ,,artystycznym’’ nieładzie.
- No przecież za to mnie lubisz! – Zaśmiał się – To jak, rozejm?
- Wal się palancie!
- Ja też cię lubię! – Pociągnął mnie w swoją stronę i zaczął mocno tulić. Z naciskiem na słowo mocno, bo nie mogłam złapać powietrza.
- Nathan dusisz mnie idioto! Puszczaj! – Mega, delikatnie mówiąc wściekła, wyswobodziłam się z jego uścisku. Po raz drugi miałam ochotę przetrącić mu tę śliczną mordeczkę. Na jego twarzy widniał ten sam drwiący uśmiech. Rzuciłam się na niego przewracają go na łóżko. Teraz to ja byłam nad nim. Przygwoździłam go za nadgarstki do pościeli, a sama usiadłam na nim okrakiem.
- Słuchaj mnie uważnie! Jeszcze jedno twoje słowo, jeszcze jeden twój ruch, a rodzona matka cię nie pozna! – Zagroziłam. I muszę przyznać, że jak na mnie wyszło to dosyć przekonująco, chociaż jak się wkurzę to potrafię być ostra, jak najnowsza żyletka. Nie no on sobie chyba kpi! Ja tu do niego z taką złością, a on się śmieje! – Co cię tak bawi?! Nie powinieneś się śmiać, bo powiedziałam prawdę!
- W sumie racja, takie widoki… - Jego wzrok zjechał niżej, a ja podążałam za nim! No ktoś chyba nie wyjdzie stąd żywy! Ten dupek patrzył mi się w dekolt! Byłabym mniej zła gdybym miała na sobie inną bluzkę, ale niestety miałam ten głupi top!
- Ty zbo… - Nie dokończyłam, bo do pokoju wparował Jay.
- Monia nie widziałaś Nath… - Zaciął się widząc nas w tak jednoznacznej dla niektórych pozycji. Nie dla mnie! Stał chwilę wryty, aż w końcu zaczął się zagadkowo uśmiechać – Ej chłopaki chodźcie szybko! Młody ma kontakt z dziewczyną! – Ryknął na cały dom. Już po chwili drzwi pokoi z hukiem zaczęły się otwierać, a ja jak oparzona zeszłam z Nathan’a i cofnęłam się od niego, tak, aby swobodnie oprzeć się o łóżko. Po chwili wpadli do pokoju zdyszani Max i Siva.
- Sorry troszkę to nam zajęło, najpierw wpadłem do pokoju młodego… - Wydukał Max.
- A ja zaplątałem się w kołdrę… - dorzucił Siva z równie przyspieszonym oddechem – Co tu się dzieje?
- Jak wszedłem do pokoju to Monika siedziała na Nathan’ie i nie powiem, byli bardzo blisko siebie, z naciskiem na bardzo. – Wyjaśnił Jay, a Siva i Max zaczęli buczeć. – Jak nam to wyjaśnicie gołąbeczki?
- Ale my nic! Jay przysięgam! Ja tylko.. To znaczy…No… My na serio nic! Naprawdę!
- Jasne, jasne. Tylko winni się tłumaczą! – Dorzucił Max.
- No właśnie kotku, dlaczego im nie powiesz jak było? – Zapytał Nathan z tym swoim drwiącym, a jednocześnie seksownym uśmiechem.
- No chyba sobie kpisz?! – Rzuciłam Nathan’owi wściekłe spojrzenie, lecz po chwili coś do mnie dotarło - W sumie to racja! Czego ja się boję, przecież i tak nic się nie stało. On mnie po prostu łaskotał, czego ja nienawidzę no i chciałam mu oddać, dlatego się na niego rzuciłam, a resztę widział Jay.
- I my mamy w to uwierzyć? – Zapytał Max.
- Tak! Macie w to uwierzyć, bo tak było! - Jay, Max oraz Siva wymienili między sobą spojrzenia.
- Okej. Wierzymy. – Odparł najnormalniej w świecie Max, a ja odetchnęłam z ulgą. Po jego słowach rozległ się głośny trzask, a w pokoju na moment zrobiło się całkowicie widno. I nie stało się to za sprawą włączenia dodatkowego światła. Doskonale wiedziałam, co się szykuje, więc skuliłam się, naciągając na siebie kołdrę.
- To wiecie, wy już sobie idźcie, a ja tu jeszcze z nimi zostanę. – Wyjaśnił Siva, wypychając za drzwi Max’a i Jay’a.
- O nie! Nigdzie się stąd nie ruszamy! – Cała trójka, ponownie została w pokoju, jednak tym razem zamknęli za sobą drzwi.
- Ej chłopcy, boicie się burzy? – Zapytałam, oglądając całe przedstawienie.
- Nie chodzi, że jakoś zbytnio się boimy czy coś, ale jakoś nam się nie uśmiecha wracać do pokoju, bo i tak sami nie uśniemy ze strachu. – Wyjaśnił Siva.
- Coś o tym wiem… Wiecie, co? Nie mam nic, przeciwko, bo ja też się boję. Wskakujcie na łóżko, razem raźniej. – Gestem dłoni zaprosiłam ich do siebie. Oczywiście najpierw zepchnęliśmy z łóżka Nathan’a, a ponieważ łóżko było narożne, bez obaw wszyscy się na nim zmieściliśmy, opierając się plecami o ścianę. Jedynie Nathan nie siedział z nami. Stał na środku pokoju i dziwnie się nam przyglądał.
- No jakoś nie chce mi się wierzyć, że wy chłopaki boicie się burzy? – Zaczął.
- A ty się nie boisz? – Zapytałam.
- Absolutnie nie! Udowodnić ci to? Mogę wyjść teraz na balkon i zostać tam do rana. Przetrwam tam całą tę waszą straszną burzę.
- Nie! To znaczy, wierzę ci, nie musisz nic udowadniać! – Krzyknęłam, a serce podeszło mi do gardła na myśl o tym, że zawita u nas jak nie karetka to samochód zakładu pogrzebowego – Skoro się nie boisz, to możesz iść do siebie, ale jeśli chcesz możesz zostać z nami? – Zaproponowałam. Zgódź się, zgódź się, zostań z nami, proszę! Powtarzałam sobie te słowa w myślach.
- Okej. Mogę zostać. - Na jego twarzy zagościł uśmiech i wślizgnął się na miejsce tuż obok Sivy, który siedział koło mnie. Wszyscy, wtuleni jedno w drugie, siedzieliśmy w ciszy, która kompletnie nam nie przeszkadzała i którą przerywały jedynie głośne grzmoty, dochodzące z zewnątrz. Czułam się naprawdę bezpiecznie. Moja głowa wylądowała na ramieniu Sivy, a Max’a, który siedział z drugiej strony, na moim. Niestety cała ta harmonia nie trwała wiecznie. Po chwili za drzwiami rozległ się głośny pisk. Siva jako pierwszy zainterweniował i wyskoczył ze swojego miejsca, wybiegając na korytarz. Nathan to wykorzystał i przysunął się bliżej, zajmując jego miejsce po mojej lewej stronie. Wymieniliśmy między sobą uśmiechy, a do pokoju wparadował Siva z Tom’em, który ściskał go i całował.
- To ten debil się tak darł! – Wyjaśnił wkurzony zachowaniem Tom’a, Siva.
- Thomasie Parker ogarnij tyłek i wytłumacz nam, dlaczego się tak darłeś? – Zapytałam chichocząc.
- No, bo… - Zaczął – Usłyszałem grzmot, taki bardzo, bardzo głośny, no i się obudziłem. Nie przepadam za bardzo za burzami, więc wstałem i poszedłem do Jay’a. Nie znalazłem go w pokoju, więc poszedłem do Sivy – jego również nie było. Spanikowałem, kiedy nie znalazłem w pokoju Max’a, a wydarłem się, kiedy Nathan’a w swoim również nie było. – Zakończył, głośno dysząc. Wszyscy wlepialiśmy w niego zdziwione spojrzenia, aż w końcu wszyscy, dosłownie wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Nawet Tom się śmiał.
- Dobra to skoro każdy z was nie chce być sam, oprócz naszego bohatera – szturchnęłam łokciem Nathan’a – który jednak z nami zostanie, to proponuję, abyśmy wszyscy tę noc spędzili tutaj. Co wy na to? – Zapytałam. Nie spotkałam się z odmową, dlatego następne 30 minut przesiedzieliśmy w ciszy. Czułam, że już dłużej nie wytrzymam i zaraz zasnę, oczywiście nie mówiąc o całej reszcie, która już słodko pochrapywała. Widok Max’a utwierdzonego głową na ramieniu Jay’a, który z kolei swoją umieścił na szafce nocnej był bardzo zabawny. Z kolei Siva i Tom spali wtuleni w siebie. Wyglądali dość zabawnie. Zaśmiałam się w myślach. Leniwie spróbowałam, choć na milimetr drgnąć ciałem, które zdrętwiało w trochę nie wygodnej pozycji.
- Coś się stało? - Na dźwięk tych słów aż podskoczyłam. No tak! Na śmierć zapomniałam o panu ,,bohaterze’’, który spoczywał po mojej lewicy.
- Jejku Nathan, ale mnie wystraszyłeś. - Wyszeptałam – Nie, nic się nie stało. Po prostu chce mi się spać, a leżę w troszkę niewygodnej pozycji.
- Czekaj. – Cofnął się o kilka centymetrów do tyłu, a potem pociągnął mnie za sobą, otoczył ramieniem i bezceremonialnie ułożył moją głowę na swojej piersi, tak, blisko, że słyszałam rytmiczne bicie jego serca. – Lepiej? Innych wygód raczej już nie będzie.
- Jest świetnie. – Niedosłyszalnie wciągnęłam jego słodki zapach – Mam jedno maleńkie pytanie… Zawsze śpisz bez koszulki?
- Tylko w dni tygodnia, kończące się na literę ,,k’’ i ,,a’’. – Zaśmiał się.
- Wariat! – Rozbawiona, klepnęłam go dłonią w pierś i wygodniej ułożyłam głowę.
- Słodkich snów. – Ucałował moje włosy i zacieśnił uścisk. Przy tobie na pewno będą – pomyślałam i odpłynęłam razem z chwilą zamknięcia oczu…
- Sam się drzesz idioto! Jeszcze ich pobudzisz!
No i bach! Jak kamień w wodę wróciłam do rzeczywistości budząc się z jakiegoś miłego snu i leniwie przetarłam oczy. Spojrzałam na Nathan’a, który także właśnie się obudził i równie jak ja powoli dochodził do siebie po porannych wrzaskach chłopaków.
- Masz rację Jay, obudziliście nas. – Powiedziałam ziewając.
- No widzisz! – Wykrzyknął zwracając się do Tom’a, ale w ogóle nie zwracając uwagi na to, że od kilku minut nie śpimy – O kurcze… Sorry, nie chcieliśmy was budzić.
- Spoko, nic się nie stało. Która godzina? I czemu w ogóle tak głośno się darliście? – Dotknęłam bolącej głowy, w której aż krzyczało: ,,Kładź się! Na poduszki!’’.
- A… Nie ważne. – Machnął ręką Tom.
- Co?! Nie ważne?! Idioto przywaliłeś mi w głowę patelnią i Ty mówisz, że to nie ważne?!
- No chyba ostrzegłem Cię przed tym, że rzucam!
- Tak! Ostrzegłeś, ale przed tym, że rzucasz jajkami, a nie patelnią!!!
- Chłopaki dość! – Krzyknęłam – Błagam… Przeproście się i wara mi z tego pokoju. Nie widzicie, że leży tu skonany człowiek! – Opadłam na pościel i nie miałam najmniejszego zamiaru wstawać. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się – dosłownie! – Minutą ciszy.
- Monika… - szepnął Tom.
- Co znowu?!
- Pamiętasz jak pytałaś, która godzina? Głupie pytanie, jasne, że pamiętasz! No, więc jest 9:00.
- Mhm, okej. Dzięki. – Odparłam z obojętnością i nie zwracałam już na nich uwagi. Potrzebowałam snu! To znaczy, może nie tyle snu, co ulgi dla mojej zbolałej głowy. Czułam, że zaraz eksploduje lub wpadnę – jak to miewam w zwyczaju – w histerię. Ciekawe, co nastąpi szybciej?
- Śniadanie na stole! Chodźcie wszyscy! – Krzyknął z kuchni Max. Max dziękuję! Dziękuję! Bóg chyba nade mną czuwa. Usłyszałam kroki. Nareszcie! Wychodzą!
- Monika idziesz, poczekać na Ciebie? – Zapytał Nathan.
- Nie czekaj, nie idę na śniadanie.
- Ale musisz, Max zrobił jajecznicę… - wtrącił Tom.
- Nie, nic nie muszę Tom! – Spojrzałam na niego.
- Czy tego chcesz czy nie, pójdziesz. – Odparł krzyżując ręce na piersi. Mój błagalny wzrok wzywający o pomoc padł na Nathan’a, który jeszcze nie zdążył wyjść z pokoju. Modliłam się, żeby zabrał ich ze sobą.
- To ja już będę się zbierał. Zimne równa się niedobre. Chłopaki poradzicie sobie? – Oświadczam wszem i wobec, że zrywam z nim przyjaźń. I to ma być przyjaciel? Tak po prostu zostawił mnie tym sępom na pożarcie, a raczej na wymęczenie, bo nie da się tego inaczej ująć. Ugh… Posłałam mu spojrzenie z serii: ,,I hate you!’’, a on podnosząc ręce w geście obronnym niewinnie się uśmiechnął.
- Jasne, leć młody. – Klepnął go w ramię Jay, a ten wystrzelił jak z procy, kierując się prosto do kuchni.
- To jak… - zaczął Tom - …pójdziesz sama czy mamy Ci pomóc? – Jego głos był… Dziwny? Inny? Przerażający! Kiedy go usłyszałam po plecach przeszły mi ciarki.
- No błagam! Zrozumcie, że: a) nie jestem głodna i b) boli mnie głowa, więc nie idę! Chcę odpocząć! Dotarło?!
- Dotarło! – Odpowiedzieli zgodnie.
- No i super! – Niewiele myśląc ponownie opadłam na pościel i wtuliłam twarz w mięciutką poduszkę. Po chwili jednak poczułam czyjeś dłonie na kostkach oraz na nadgarstkach.
- Ale to nie znaczy, że się z tym zgadzamy. – Zdążył powiedzieć Jay i obaj zaczęli mnie nieść – strzelam, że na śniadanie. Krzyczałam, wyrywałam się, ale oni nie dawali za wygraną, a ja przez to zaliczyłam chyba guza na głowie po zderzeniu ze ścianą na schodach. Po tym zdarzeniu zaprzestałam jakichkolwiek form oporu i w spokoju dałam się zanieść do kuchni, gdzie przy kuchennym aneksie czekali już na nas Max, Nathan i Siva.
- Mamy siostrzyczkę! Cała i zdrowa! – Krzyknął Tom i razem z Jay’em ostrożnie położyli mnie na podłodze. Reszta popatrzyła na nas dziwnie, tłumiąc w sobie śmiech i powtórnie zabrała się do jedzenia. Nie wiem, z czego się śmiali, ale byłam pewna, że z mojej miny, która wyrażała teraz jedno - ,,Zabić ich!’’. Ogarnęłam myśli oraz tyłek z podłogi i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu, czyli obok Max’a i w ciszy zaczęłam posiłek. Nagle dotarło do mnie, że muszę powiedzieć chłopakom, że w ten piątek wyjeżdżam. Nie mogę tego odkładać.
- Chłopcy… - Zaczęłam, a ich wzrok padł centralnie na mnie. Byłam tak speszona, że spuściłam wzrok i kontynuowałam - …jak wiecie, miałam mieszkać u was tylko miesiąc i… - Przełknęłam ślinę i zdecydowałam się na nich spojrzeć - …W piątek mam samolot. Wracam do Polski…
___________________________________________________________________________
Kurcze, nie wiem jak wy, ale ja się strasznie cieszę, że wróciłam! Tak bardzo za wami tęskniłam miski moje kochane! <3
Dziękuję za tyle ciepłych komentarzy oraz tak wielką ilość wyświetleń. To był ogromny szok, że byli tacy którzy tak często odwiedzali mojego bloga czekając na rozdział - z całego serca wam za to dziękuję. Wzruszyło mnie to! <3
Ten rozdział, może nie tak rewelacyjny, ale dedykuję wszystkim, wszystkim moim czytelnikom, a w szczególności mojej wspaniałej Anku ;D! To ona męczyła mnie na gadu o ten rozdział i wspierała we wszystkich trudnych chwilach! Oraz jej jako pierwszej udało się przemówić mi do rozsądku! Kocham was i za wszystko jeszcze raz mocno dziękuję! <3
- Nie, siadaj. Właśnie…Em…obudziłam się i nie mogę usnąć. – Wydukałam jak najbardziej wiarygodnie. Nathan posłusznie usiadł na łóżku i chwilę uważnie mi się przyglądał. Oczywiście mnie to peszyło, ale walczyłam ze sobą, aby nie zamykać powiek, bo szczerze byłam tak mocno padnięta, że nie dawałam rady usiedzieć w miejscu.
- Nie kłam, przecież widzę, że cię obudziłem. To może pogadamy jutro?
- Nie! – Wrzasnęłam, co na sekundę mocno mnie rozbudziło – To znaczy… Masz ochotę na sok? – Błagam zgódź się, błagam zgódź się! Dziwnie się na mnie popatrzył, po czym na jego twarz wykradł się śliczny uśmiech.
- Skoro nalegasz. – Zadowolona, zerwałam się z łóżka i pobiegłam do drzwi.
- Zaraz wracam. – Odparłam wychodząc i zbiegłam do kuchni. Kuchnia! Szafka! Kawusia, szybko! Nie miałam czasu na gotowanie wody, więc postawiłam na zimną kawę, licząc, że ona także mi pomoże. Do drugiej szklanki nalałam soku pomarańczowego i wróciłam z nimi do pokoju. Sok wręczyłam Nathan’owi, a sama delektując się swoją kawą, która miała na celu postawić mnie na nogi, wróciłam na swoje stare miejsce. Połowę napoju wypiłam jednym tchem i z satysfakcją odstawiłam szklankę na szafkę. Nathan ze swojej upił tylko łyczek i postawił ją obok mojej.
- Szybka jesteś. – Zaśmiał się, po czym wziął do ręki moją szklankę i do niej zajrzał – Piłaś kawę?! – Zapytał zdziwiony.
- Tak, coś w tym złego?
- Przecież ty teraz całą noc nie zaśniesz!
- To wolisz, żebym spała podczas twojej rozmowy, czy raczej, żebym była tutaj obecna? – Odparłam z założonymi rękami.
- Nie musiałaś się tak poświęcać, mogliśmy porozmawiać jutro, nic by się wtedy nie stało.
- Oj Nathan nie dramatyzuj! To tylko jedna głupia kawa, w dodatku zimna, więc usnę raz dwa. – Zapewniłam go.
- Skoro tak twierdzisz. – Odparł ironicznie. Odstawił szklankę na szafkę i kontynuował swoją wypowiedź – Chciałem cię przeprosić za swoje dziwne zachowanie. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, zachowywałem się głupio. Przepraszam… - Jak zwykle już po tych słowach, spuścił głowę. No trochę to dziwne, bo on nic nie zrobił, oprócz tego w kuchni, ale przecież powiedziałam jasno, że chyba źle usłyszałam, dlatego lepiej będzie, jak już nie będę tego roztrząsać. Najdziwniejsze jest to, że on przejmuje się każdą, nawet najmniejszą rzeczą, którą zrobi, co jest słodkie. Słodkie? Fajne porównanie…
- Okej. Nic się nie stało, ale musisz mi coś wytłumaczyć. – Stwierdziłam. Najwyższy czas i pora, aby dowiedzieć się, co tak naprawdę powiedział stojąc w kuchni.
- Co tylko zechcesz!
- Słuchaj…to, co zdarzyło się w kuchni… Co ty wtedy do mnie powiedziałeś? – Zapytałam, uważnie się w niego wpatrując. W pierwszej chwili jego uśmiech znikł, ustępując miejsca zdziwieniu, by już po chwili zmienić się w grymas bólu i zakłopotania. Moja mina była troszeczkę wściekła, ponieważ już chwilę mi nie odpowiadał, wpatrując się w pościel.
- Spytałem, czemu mnie nie pocałowałaś, bo wiesz… - Zawahał się unosząc głowę. Z determinacją patrzył w moje oczy, ale już po chwili znów posmutniał i westchnął głośno, ponownie spuszczając wzrok - …myślałem, że jestem brudny czy coś. Chłopaki robią mi wiele kawałów, a przedtem Jay łaził z tubką niebieskiej farby, więc bałem się, że mnie upaćkał. - A jednak! Nie przesłyszało mi się! Przynajmniej nie muszę iść do laryngologa! Szkoda, że chodziło mu akurat o to, a nie o coś innego… Ale mimo to uśmiechnęłam się.
- No tak, twój wygląd najważniejszy! – Zaśmiałam się, krzyżując ręce na piersi. Nathan jakby wyrwany ze swoich dogłębnych przemyśleń spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Więc to znaczy, że już się na mnie nie gniewasz?
- No oczywiście, że nie! – Nadal się do niego uśmiechałam, co jemu także się udzieliło, bo już po chwili jego wargi także wyginały się w…. Słodkim? Uroczym? Seksownym? Ech, nie ważne! Ważne było to, że się uśmiechał. No, ale nie powiem, ma on wyjątkowy uśmiech, tylko nadal nie wiem, jakich słów mam użyć, aby jak najlepiej opisać to wspaniałe zjawisko. Ale uśmiech to nie wszystko! On posiada także oczy… Taak, to trochę głupie stwierdzenie, ponieważ każdy posiada oczy, ale te jego są wyjątkowe… Zielono-niebieskie, chociaż bardziej skłaniam się ku zielonym, to przenikliwe spojrzenie, którym obdarza, każdy twój najmniejszy ruch i w których można rozpoznać tysiące mieniących się drogocennych kamieni. Nieziemski widok, ale czasem przeszkadza mu ta jego wspaniała grzywka, z lekka opadająca na prawe oko. Te miłe w dotyku włosy o ciemno brązowej barwie potrafią przyprawić niejedną fankę o szybsze bicie serca. I te usta! Cielisty beż muśnięty delikatną różowością, wspaniale prezentuje się na jego wąskich, ale pełnych wargach. Ale wygląd to nie wszystko. Ten głos, który jest muzyką dla moich uszu, wyczuwalna w nim delikatna, lecz urocza chrypka. Sposób, w jaki mówi, śmieje się, porusza, jego styl, to wszystko jest takie…takie…nie potrafię tego opisać jak bardzo jest on wspaniały, ale tego chyba nie oddadzą żadne słowa.
- Nad czym tak myślisz? – Spytał nagle Nathan, unosząc do góry lewą brew i uważnie mi się przyglądając, tym samym wprawiając mnie w totalne zakłopotanie.
- Nad niczym, tak sobie siedzę, nic więcej. – Odparłam najzwyklej w świeci, wzruszając ramionami.
- Dobrze, to sobie siedź, ale mogłabyś się tak na mnie nie patrzeć, to mnie troszkę peszy. – Udał zakłopotanego. Pięknie! Gapiłam się na niego i w dodatku on mnie na tym przyłapał! Kurcze Monika, wymyśl coś szybko!
- Wcale nie! Nie schlebiaj sobie! – Odparłam z oburzeniem, śmiejąc się i uderzyłam go pięścią w ramie.
- Okej, okej, zgoda, tylko już mnie więcej nie bij! – Stwierdził śmiejąc się – To ja już pójdę do siebie, nie będę ci przeszkadzał, bo byłaś strasznie śpiąca. – Wstał z miejsca i kierował się w stronę drzwi. Dobrze powiedział, byłam! Ale już nie jestem i nie uśmiecha mi się siedzenie do rana, przez tę jedną, głupią, zimną kawę!
- Nathan… Zaczekaj. – Powiedziałam proszącym głosem.
- Coś się stało? Może… Hmm… No nie wiem… – Stwierdził obracając się w moją stronę na pięcie, a ja zobaczyłam na jego twarzy ten drwiący uśmiech - …Nie możesz spać?
- Dobra, wygrałeś! Poddaję się! Miałeś rację, nie mogę teraz zasnąć! Zadowolony?! – Warknęłam.
- Jak nie wiem, co! – Odparł śmiejąc się. Rzuciłam mu gniewne spojrzenie. – Oj no dobrze nie wściekaj się już, zostanę z tobą.
- Już cię nie potrzebuję! Sama dam sobie świetnie radę! Nie potrzebuję niczyjej łaski! Możesz już sobie iść! – Odpowiedziałam mocno zdenerwowana.
- Nie, nigdzie nie pójdę. – Usiadł przede mną i złapał mnie za ramiona.
- Zostaw mnie! Puszczaj! – Krzyczałam, wyrywając się.
- Uspokój się, bo będzie gorzej! – Nathan także podniósł głos, co mnie przestraszyło, ponieważ on nigdy się nie unosił, więc zamarłam i przestraszona z walącym sercem, wpatrywałam się w niego. – No, tak lepiej. I żeby mi to było ostatni raz! – Posłusznie pokiwałam głową, a on znowu się uśmiechnął. Przez to miałam ochotę przetrącić mu tę jego śliczną mordeczkę. Udałam naburmuszoną i odkręciłam głowę w drugą stronę – Jesteś na mnie zła? – Nic nie odpowiedziałam – Halo! Jesteś na mnie zła czy nie? – To także przemilczałam. Nagle zdecydowanym ruchem pociągnął mnie za podbródek i skierował w swoją stronę. Nasze nosy były najbliżej, a dzieliły je w tej chwili jakieś góra 5 centymetrów. Po raz kolejny przestraszona wpatrywałam się w jego oczy, a serce z sekundy na sekundę, co raz bardziej przyspieszało – Pytałem… - zaczął spokojnie i cicho - …czy jesteś na mnie zła? - Tak debilu jestem na ciebie zła i to cholernie mocno, także nie wiem, co z tym zrobisz! W odpowiedzi kiwnęłam głową. Był zbyt blisko, abym była w stanie wydusić z siebie jakiekolwiek słowo. Jego zapach odurzał, a w takiej odległości, w jakiej teraz się znajdował, był w stanie zrobić ze mną wszystko i można powiedzieć, że był dla mnie zabójczy, ale pragnęłam go więcej i więcej. – Dlaczego? – Kontynuował.
- Ponieważ…- Zaczęłam, tuż po tym jak przełknęłam ślinę. - …Zachowujesz się bezczelnie w stosunku do mnie i strasznie się rządzisz! – Resztę wyrzuciłam z siebie już na większym luzie, budząc się z hipnozy.
- Ja zachowuję się bezczelnie w stosunku do ciebie? – Zaśmiał mi się w twarz, co jeszcze mocniej mnie wkurzyło – Może tak… Ale to, że się rządzę to już powinnaś znieść. W końcu jestem od ciebie straszy.
- I głupszy. – Mruknęłam.
- Mówiłaś coś?
- A nic, tak sobie tylko głośno myślę. – Odwróciłam od niego swój wzrok, tłumiąc w sobie napady śmiechu.
- Powinnaś wiedzieć, że przede mną niczego nie ukryjesz, a no i słyszałem to, co powiedziałaś.
- To, co się głupio pytasz, skoro wiedziałeś!
- Znowu zaczynasz? Nie no, ja z tobą zwariuję! Czas podjąć drastyczne środki!
- Co masz na myś… - Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ już po chwili zwijałam się na pościeli, broniąc się przed każdym jego ciosem. Tylko łaskotać umie! Niczego więcej nie umie się nauczyć i męczy ludzi! Ja oszaleje! Dobrze, wie, że tego nie lubię, a i tak zawsze to robi! Zabiję, poćwiartuje, zakopie, odkopie, a potem jeszcze raz go poćwiartuję i zakopię! Obiecuję, że to zrobię tylko niech mnie w końcu puści!
- Dość! – Krzyknęłam, śmiejąc się. Musiałam zachować powagę sytuacji, ale, jak, jeśli cały czas ktoś łaskocze cię po całym ciele?! Przestał, a ja wściekła jak osa poprawiałam koszulkę – Dupek! – Warknęłam, poprawiając włosy, które były chwilowo w ,,artystycznym’’ nieładzie.
- No przecież za to mnie lubisz! – Zaśmiał się – To jak, rozejm?
- Wal się palancie!
- Ja też cię lubię! – Pociągnął mnie w swoją stronę i zaczął mocno tulić. Z naciskiem na słowo mocno, bo nie mogłam złapać powietrza.
- Nathan dusisz mnie idioto! Puszczaj! – Mega, delikatnie mówiąc wściekła, wyswobodziłam się z jego uścisku. Po raz drugi miałam ochotę przetrącić mu tę śliczną mordeczkę. Na jego twarzy widniał ten sam drwiący uśmiech. Rzuciłam się na niego przewracają go na łóżko. Teraz to ja byłam nad nim. Przygwoździłam go za nadgarstki do pościeli, a sama usiadłam na nim okrakiem.
- Słuchaj mnie uważnie! Jeszcze jedno twoje słowo, jeszcze jeden twój ruch, a rodzona matka cię nie pozna! – Zagroziłam. I muszę przyznać, że jak na mnie wyszło to dosyć przekonująco, chociaż jak się wkurzę to potrafię być ostra, jak najnowsza żyletka. Nie no on sobie chyba kpi! Ja tu do niego z taką złością, a on się śmieje! – Co cię tak bawi?! Nie powinieneś się śmiać, bo powiedziałam prawdę!
- W sumie racja, takie widoki… - Jego wzrok zjechał niżej, a ja podążałam za nim! No ktoś chyba nie wyjdzie stąd żywy! Ten dupek patrzył mi się w dekolt! Byłabym mniej zła gdybym miała na sobie inną bluzkę, ale niestety miałam ten głupi top!
- Ty zbo… - Nie dokończyłam, bo do pokoju wparował Jay.
- Monia nie widziałaś Nath… - Zaciął się widząc nas w tak jednoznacznej dla niektórych pozycji. Nie dla mnie! Stał chwilę wryty, aż w końcu zaczął się zagadkowo uśmiechać – Ej chłopaki chodźcie szybko! Młody ma kontakt z dziewczyną! – Ryknął na cały dom. Już po chwili drzwi pokoi z hukiem zaczęły się otwierać, a ja jak oparzona zeszłam z Nathan’a i cofnęłam się od niego, tak, aby swobodnie oprzeć się o łóżko. Po chwili wpadli do pokoju zdyszani Max i Siva.
- Sorry troszkę to nam zajęło, najpierw wpadłem do pokoju młodego… - Wydukał Max.
- A ja zaplątałem się w kołdrę… - dorzucił Siva z równie przyspieszonym oddechem – Co tu się dzieje?
- Jak wszedłem do pokoju to Monika siedziała na Nathan’ie i nie powiem, byli bardzo blisko siebie, z naciskiem na bardzo. – Wyjaśnił Jay, a Siva i Max zaczęli buczeć. – Jak nam to wyjaśnicie gołąbeczki?
- Ale my nic! Jay przysięgam! Ja tylko.. To znaczy…No… My na serio nic! Naprawdę!
- Jasne, jasne. Tylko winni się tłumaczą! – Dorzucił Max.
- No właśnie kotku, dlaczego im nie powiesz jak było? – Zapytał Nathan z tym swoim drwiącym, a jednocześnie seksownym uśmiechem.
- No chyba sobie kpisz?! – Rzuciłam Nathan’owi wściekłe spojrzenie, lecz po chwili coś do mnie dotarło - W sumie to racja! Czego ja się boję, przecież i tak nic się nie stało. On mnie po prostu łaskotał, czego ja nienawidzę no i chciałam mu oddać, dlatego się na niego rzuciłam, a resztę widział Jay.
- I my mamy w to uwierzyć? – Zapytał Max.
- Tak! Macie w to uwierzyć, bo tak było! - Jay, Max oraz Siva wymienili między sobą spojrzenia.
- Okej. Wierzymy. – Odparł najnormalniej w świecie Max, a ja odetchnęłam z ulgą. Po jego słowach rozległ się głośny trzask, a w pokoju na moment zrobiło się całkowicie widno. I nie stało się to za sprawą włączenia dodatkowego światła. Doskonale wiedziałam, co się szykuje, więc skuliłam się, naciągając na siebie kołdrę.
- To wiecie, wy już sobie idźcie, a ja tu jeszcze z nimi zostanę. – Wyjaśnił Siva, wypychając za drzwi Max’a i Jay’a.
- O nie! Nigdzie się stąd nie ruszamy! – Cała trójka, ponownie została w pokoju, jednak tym razem zamknęli za sobą drzwi.
- Ej chłopcy, boicie się burzy? – Zapytałam, oglądając całe przedstawienie.
- Nie chodzi, że jakoś zbytnio się boimy czy coś, ale jakoś nam się nie uśmiecha wracać do pokoju, bo i tak sami nie uśniemy ze strachu. – Wyjaśnił Siva.
- Coś o tym wiem… Wiecie, co? Nie mam nic, przeciwko, bo ja też się boję. Wskakujcie na łóżko, razem raźniej. – Gestem dłoni zaprosiłam ich do siebie. Oczywiście najpierw zepchnęliśmy z łóżka Nathan’a, a ponieważ łóżko było narożne, bez obaw wszyscy się na nim zmieściliśmy, opierając się plecami o ścianę. Jedynie Nathan nie siedział z nami. Stał na środku pokoju i dziwnie się nam przyglądał.
- No jakoś nie chce mi się wierzyć, że wy chłopaki boicie się burzy? – Zaczął.
- A ty się nie boisz? – Zapytałam.
- Absolutnie nie! Udowodnić ci to? Mogę wyjść teraz na balkon i zostać tam do rana. Przetrwam tam całą tę waszą straszną burzę.
- Nie! To znaczy, wierzę ci, nie musisz nic udowadniać! – Krzyknęłam, a serce podeszło mi do gardła na myśl o tym, że zawita u nas jak nie karetka to samochód zakładu pogrzebowego – Skoro się nie boisz, to możesz iść do siebie, ale jeśli chcesz możesz zostać z nami? – Zaproponowałam. Zgódź się, zgódź się, zostań z nami, proszę! Powtarzałam sobie te słowa w myślach.
- Okej. Mogę zostać. - Na jego twarzy zagościł uśmiech i wślizgnął się na miejsce tuż obok Sivy, który siedział koło mnie. Wszyscy, wtuleni jedno w drugie, siedzieliśmy w ciszy, która kompletnie nam nie przeszkadzała i którą przerywały jedynie głośne grzmoty, dochodzące z zewnątrz. Czułam się naprawdę bezpiecznie. Moja głowa wylądowała na ramieniu Sivy, a Max’a, który siedział z drugiej strony, na moim. Niestety cała ta harmonia nie trwała wiecznie. Po chwili za drzwiami rozległ się głośny pisk. Siva jako pierwszy zainterweniował i wyskoczył ze swojego miejsca, wybiegając na korytarz. Nathan to wykorzystał i przysunął się bliżej, zajmując jego miejsce po mojej lewej stronie. Wymieniliśmy między sobą uśmiechy, a do pokoju wparadował Siva z Tom’em, który ściskał go i całował.
- To ten debil się tak darł! – Wyjaśnił wkurzony zachowaniem Tom’a, Siva.
- Thomasie Parker ogarnij tyłek i wytłumacz nam, dlaczego się tak darłeś? – Zapytałam chichocząc.
- No, bo… - Zaczął – Usłyszałem grzmot, taki bardzo, bardzo głośny, no i się obudziłem. Nie przepadam za bardzo za burzami, więc wstałem i poszedłem do Jay’a. Nie znalazłem go w pokoju, więc poszedłem do Sivy – jego również nie było. Spanikowałem, kiedy nie znalazłem w pokoju Max’a, a wydarłem się, kiedy Nathan’a w swoim również nie było. – Zakończył, głośno dysząc. Wszyscy wlepialiśmy w niego zdziwione spojrzenia, aż w końcu wszyscy, dosłownie wszyscy zaczęliśmy się głośno śmiać. Nawet Tom się śmiał.
- Dobra to skoro każdy z was nie chce być sam, oprócz naszego bohatera – szturchnęłam łokciem Nathan’a – który jednak z nami zostanie, to proponuję, abyśmy wszyscy tę noc spędzili tutaj. Co wy na to? – Zapytałam. Nie spotkałam się z odmową, dlatego następne 30 minut przesiedzieliśmy w ciszy. Czułam, że już dłużej nie wytrzymam i zaraz zasnę, oczywiście nie mówiąc o całej reszcie, która już słodko pochrapywała. Widok Max’a utwierdzonego głową na ramieniu Jay’a, który z kolei swoją umieścił na szafce nocnej był bardzo zabawny. Z kolei Siva i Tom spali wtuleni w siebie. Wyglądali dość zabawnie. Zaśmiałam się w myślach. Leniwie spróbowałam, choć na milimetr drgnąć ciałem, które zdrętwiało w trochę nie wygodnej pozycji.
- Coś się stało? - Na dźwięk tych słów aż podskoczyłam. No tak! Na śmierć zapomniałam o panu ,,bohaterze’’, który spoczywał po mojej lewicy.
- Jejku Nathan, ale mnie wystraszyłeś. - Wyszeptałam – Nie, nic się nie stało. Po prostu chce mi się spać, a leżę w troszkę niewygodnej pozycji.
- Czekaj. – Cofnął się o kilka centymetrów do tyłu, a potem pociągnął mnie za sobą, otoczył ramieniem i bezceremonialnie ułożył moją głowę na swojej piersi, tak, blisko, że słyszałam rytmiczne bicie jego serca. – Lepiej? Innych wygód raczej już nie będzie.
- Jest świetnie. – Niedosłyszalnie wciągnęłam jego słodki zapach – Mam jedno maleńkie pytanie… Zawsze śpisz bez koszulki?
- Tylko w dni tygodnia, kończące się na literę ,,k’’ i ,,a’’. – Zaśmiał się.
- Wariat! – Rozbawiona, klepnęłam go dłonią w pierś i wygodniej ułożyłam głowę.
- Słodkich snów. – Ucałował moje włosy i zacieśnił uścisk. Przy tobie na pewno będą – pomyślałam i odpłynęłam razem z chwilą zamknięcia oczu…
*
- No i co drzesz tę mordę?!- Sam się drzesz idioto! Jeszcze ich pobudzisz!
No i bach! Jak kamień w wodę wróciłam do rzeczywistości budząc się z jakiegoś miłego snu i leniwie przetarłam oczy. Spojrzałam na Nathan’a, który także właśnie się obudził i równie jak ja powoli dochodził do siebie po porannych wrzaskach chłopaków.
- Masz rację Jay, obudziliście nas. – Powiedziałam ziewając.
- No widzisz! – Wykrzyknął zwracając się do Tom’a, ale w ogóle nie zwracając uwagi na to, że od kilku minut nie śpimy – O kurcze… Sorry, nie chcieliśmy was budzić.
- Spoko, nic się nie stało. Która godzina? I czemu w ogóle tak głośno się darliście? – Dotknęłam bolącej głowy, w której aż krzyczało: ,,Kładź się! Na poduszki!’’.
- A… Nie ważne. – Machnął ręką Tom.
- Co?! Nie ważne?! Idioto przywaliłeś mi w głowę patelnią i Ty mówisz, że to nie ważne?!
- No chyba ostrzegłem Cię przed tym, że rzucam!
- Tak! Ostrzegłeś, ale przed tym, że rzucasz jajkami, a nie patelnią!!!
- Chłopaki dość! – Krzyknęłam – Błagam… Przeproście się i wara mi z tego pokoju. Nie widzicie, że leży tu skonany człowiek! – Opadłam na pościel i nie miałam najmniejszego zamiaru wstawać. Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się – dosłownie! – Minutą ciszy.
- Monika… - szepnął Tom.
- Co znowu?!
- Pamiętasz jak pytałaś, która godzina? Głupie pytanie, jasne, że pamiętasz! No, więc jest 9:00.
- Mhm, okej. Dzięki. – Odparłam z obojętnością i nie zwracałam już na nich uwagi. Potrzebowałam snu! To znaczy, może nie tyle snu, co ulgi dla mojej zbolałej głowy. Czułam, że zaraz eksploduje lub wpadnę – jak to miewam w zwyczaju – w histerię. Ciekawe, co nastąpi szybciej?
- Śniadanie na stole! Chodźcie wszyscy! – Krzyknął z kuchni Max. Max dziękuję! Dziękuję! Bóg chyba nade mną czuwa. Usłyszałam kroki. Nareszcie! Wychodzą!
- Monika idziesz, poczekać na Ciebie? – Zapytał Nathan.
- Nie czekaj, nie idę na śniadanie.
- Ale musisz, Max zrobił jajecznicę… - wtrącił Tom.
- Nie, nic nie muszę Tom! – Spojrzałam na niego.
- Czy tego chcesz czy nie, pójdziesz. – Odparł krzyżując ręce na piersi. Mój błagalny wzrok wzywający o pomoc padł na Nathan’a, który jeszcze nie zdążył wyjść z pokoju. Modliłam się, żeby zabrał ich ze sobą.
- To ja już będę się zbierał. Zimne równa się niedobre. Chłopaki poradzicie sobie? – Oświadczam wszem i wobec, że zrywam z nim przyjaźń. I to ma być przyjaciel? Tak po prostu zostawił mnie tym sępom na pożarcie, a raczej na wymęczenie, bo nie da się tego inaczej ująć. Ugh… Posłałam mu spojrzenie z serii: ,,I hate you!’’, a on podnosząc ręce w geście obronnym niewinnie się uśmiechnął.
- Jasne, leć młody. – Klepnął go w ramię Jay, a ten wystrzelił jak z procy, kierując się prosto do kuchni.
- To jak… - zaczął Tom - …pójdziesz sama czy mamy Ci pomóc? – Jego głos był… Dziwny? Inny? Przerażający! Kiedy go usłyszałam po plecach przeszły mi ciarki.
- No błagam! Zrozumcie, że: a) nie jestem głodna i b) boli mnie głowa, więc nie idę! Chcę odpocząć! Dotarło?!
- Dotarło! – Odpowiedzieli zgodnie.
- No i super! – Niewiele myśląc ponownie opadłam na pościel i wtuliłam twarz w mięciutką poduszkę. Po chwili jednak poczułam czyjeś dłonie na kostkach oraz na nadgarstkach.
- Ale to nie znaczy, że się z tym zgadzamy. – Zdążył powiedzieć Jay i obaj zaczęli mnie nieść – strzelam, że na śniadanie. Krzyczałam, wyrywałam się, ale oni nie dawali za wygraną, a ja przez to zaliczyłam chyba guza na głowie po zderzeniu ze ścianą na schodach. Po tym zdarzeniu zaprzestałam jakichkolwiek form oporu i w spokoju dałam się zanieść do kuchni, gdzie przy kuchennym aneksie czekali już na nas Max, Nathan i Siva.
- Mamy siostrzyczkę! Cała i zdrowa! – Krzyknął Tom i razem z Jay’em ostrożnie położyli mnie na podłodze. Reszta popatrzyła na nas dziwnie, tłumiąc w sobie śmiech i powtórnie zabrała się do jedzenia. Nie wiem, z czego się śmiali, ale byłam pewna, że z mojej miny, która wyrażała teraz jedno - ,,Zabić ich!’’. Ogarnęłam myśli oraz tyłek z podłogi i zrobiłam sobie kawę. Usiadłam na jedynym wolnym miejscu, czyli obok Max’a i w ciszy zaczęłam posiłek. Nagle dotarło do mnie, że muszę powiedzieć chłopakom, że w ten piątek wyjeżdżam. Nie mogę tego odkładać.
- Chłopcy… - Zaczęłam, a ich wzrok padł centralnie na mnie. Byłam tak speszona, że spuściłam wzrok i kontynuowałam - …jak wiecie, miałam mieszkać u was tylko miesiąc i… - Przełknęłam ślinę i zdecydowałam się na nich spojrzeć - …W piątek mam samolot. Wracam do Polski…
___________________________________________________________________________
Kurcze, nie wiem jak wy, ale ja się strasznie cieszę, że wróciłam! Tak bardzo za wami tęskniłam miski moje kochane! <3
Dziękuję za tyle ciepłych komentarzy oraz tak wielką ilość wyświetleń. To był ogromny szok, że byli tacy którzy tak często odwiedzali mojego bloga czekając na rozdział - z całego serca wam za to dziękuję. Wzruszyło mnie to! <3
Ten rozdział, może nie tak rewelacyjny, ale dedykuję wszystkim, wszystkim moim czytelnikom, a w szczególności mojej wspaniałej Anku ;D! To ona męczyła mnie na gadu o ten rozdział i wspierała we wszystkich trudnych chwilach! Oraz jej jako pierwszej udało się przemówić mi do rozsądku! Kocham was i za wszystko jeszcze raz mocno dziękuję! <3
Nareszcie mam co czytam.
OdpowiedzUsuńI też się za Tobą stęskniłam. < 3
rozdział świetny!
Cudowny!
Czekam na następny.
I do mnie zapraszaaam. ;)
o moj boze! wrocilas nareszcie! :)
OdpowiedzUsuńrozdzial swietny, pisz nastepny! *_*
świetny rozdział
OdpowiedzUsuńno nareszcie dodałaś
jak zobaczyłam nowy rozdział to tak wydarłam się , że kot dziwnie na mnie się spojrzał
kiedy oni w końcu będą parą ?
następny szybko
Ja też się cieszę, że wróciłaś! Bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńRozdział jest mego świetny! Wspaniały! Fantastyczny!
Juz nie mogę się doczekać następnego!
Weny kochana
Wiesz ile ja się naczekałam!?
OdpowiedzUsuńAle i tak kocham Ciebie i tego bloga!
Czekam aż oni wyznają sobie miłość i jeszcze jedno ona ma zostać w LND! I nie ma nie!
Czekam na next weny
No masz szczęście!!!!!
OdpowiedzUsuńBo już taki opierdziel szykowałam, że "klękajcie narody"!!! ;D
Ja tu Ci tak powinnam wpierdzielić i patrzeć tylko czy równo puchnie!!!
Za to ile ja Ci musiałam tłumaczyć...
No ale się udało :)
I Twoje głupkowate obawy o ten rozdział były w 100% nieuzasadnione!!! I oczywiście ja znów miałam rację!!! Bo ja zawsze mam racje!!!
Bo ten rozdział wali wszystkich (włączając w to mnie na samym czele) na kolana!!!! A to za sprawą Twojego Wspaniałego TALENTU!!!! I ja Ci to mówię szczerze!!! Masz dar jakich mało!!! Przekazujesz swoje myśli w piękny sposób :) Dobierasz słowa tak, że pragnę więcej i więcej ;D
Ale sprawiasz też że mam ogromną ochotę udusić Cię własnymi, gołymi rękoma!!! No do jasnej cholery!!! Ile ja mam jeszcze czekać, aż oni dowiedzą się, co do siebie czują???!!!!!
Choć zatracam się gdy czytam o scenach między Moniką a Nathem, takich jak w tym rozdziale i zapominam, że oni są tylko przyjaciółmi w tych chwilach... To tak bardzo pragnę, żeby w końcu się dowiedzieli o swoich uczuciach...
Mam nadzieję, że doczekam się w końcu :)
Kocham Cię Monisiu :****
I czekam na następny :)
Super że wróciłaś. nie wyobrażam sobie nie zobaczyć następnego rozdziału tutaj. A ten jest przecudowny.
OdpowiedzUsuńSupeer ;****
OdpowiedzUsuńTak długo na to czekałam, wchodziłam codziennie po kilka razy i się doczekałam i Ci Dziękuje ;***
Mychaaa ;***
Zajebiste!
OdpowiedzUsuńKlęczę i oddaje pokłony. Twój talent jest poprostu nie do porównania!
Weny życzę i pozdrówka wysyłam poleconym!
Indica
AAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!! Sweeeeeet Jeeeeesuuuuuuus!! WRÓCIŁAŚ ;D;D!!! nawet nie wiesz jak się cieszę z twojego powrotu ♥!! doczekać sie nie mogłam ;) jak zobaczyłam ten 62 rozdział to banan z twarzy mi nie schodzi ;D (jaki dłuuuugi ten rozdział ♥.♥ kocham takie ;D ) Pisałam już,ze Twój blog jest moim ULUBIONYM ze wszystkich? jeżeli nie to właśnie to napisałam! ;* Kocham, po prostu KOOOOOCHAAAAAAMMMM Cię! za to, że postanowiłaś wrócić i że kontynuujesz pisanie tego przecudnego,prze zajebistego bloga! ;D Dziękuję Ci, że mogę czytać tak piękne opowiadanie! ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
Emely.
Taaaaaaaaaaaaaak !!!
OdpowiedzUsuńNareszcie wróciłaś !!!!
Tak się cieszę ! <33
Rozdział boooooski *o*
Nieeeeeeeeeeeeeeeeeee !!!
Niech ona nie wyjeżdża <3 :*
Błaaaaaaaaagam ! :]
Czekam co dalej *.*
Wenyy Miśku <3 :***
Nawet nie wiesz jak bardzo sie cieszę że wróciłaś.
OdpowiedzUsuńKocham cie za to i za to że tak piszesz.
Zaciekawiłas mnie po raz kolejny :D
Czekam na więcej
Ps. Zapraszam do mnie na bloga i liczę na komentarz http://follow-the-dream-the-wanted.blogspot.com/
Nareszcie wróciłaś i to z jakim cudownym rozdziałem. ;) Masz talent i to wielki książkę możesz wydać. Tak na cb czekałam codziennie wchodziłam sprawdzić czy wróciłaś. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńDobrze że wróciłaś!
OdpowiedzUsuńAnku kłaniam się że nakłoniłaś Monikę do napisania tak upragnionego rozdziału!
Uwielbiam tego bloga, no ale błagam niech oni się chociaż pocałują! Bo ja tu nie wytrzymywałam w miejscu czytając to już było blisko żeby powiedział jej że chciał żeby go pocałowała ale stchórzył!
Weny Ci życzę i żebyś nas już na tak długo nie zostawiała ;)
Czekam niecierpliwie na rozdział i zapraszam do mnie:
http://the--wanted--story.blogspot.com/
http://music-is-my-weakness.blogspot.com/
no i wreszcie! kocham Cię i opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńale hm, nie powiem, oczekiwałam nie takiego obrotu sprawy, if you know what I mean :D
Kocham twój blog ! Dodam go do POLECANYCH na moim blogu z opowiadaniem ! A własnie, wpadniesz ? to dopiero pierwsza notka wprowadzająca, ale obiecuję, że fabuła ci się spodoba ;) http://alltimelowthewantedstory.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKocham!
OdpowiedzUsuńPiszesz tak wciągająco!
Jesteś cudowna!
A rozdział jest mega!
Uwielbiam to, ale czemu oni wciąż nie są razem?
Zapraszam do mnie :
http://my-story-with-tw.blogspot.com/
Nie ogarniam. Piszesz tak świetnie, wciągająco. Ech. Moje marzenie. (: Rozdział jest cudowny, a ty wspaniała, że piszesz coś tak genialnego! <3 Uwielbiam Cię!
OdpowiedzUsuńTo jest jedno z moich najulubieńszych opowiadań, i to chyba dlatego, że Oni jeszcze nie są razem. :) W większości opowiadań około dwudziestego rozdziału główni bohaterowie są już kochającą się do granic możliwości, szczęśliwą parą, którzy odkryli swoje uczucia etc, a tutaj mamy sześćdziesiąty drugi rozdział i mimo tego, iż Nath i Monia się kochają nikt tego nie wie. Jak dla mnie to to jest dobre. :D
+ może wpadniesz do mnie. :) { feelthisrainbow.blogspot.com }
Czekam na następny , kocham twojego bloga!
OdpowiedzUsuńDziewczyno ile mozna na ciebie czekać!? Uwielbiam twoje opowiadanie. Masz idealne podejście do pisania. Pisz pisz pisz. mam nadzieje że w końcu sie pocałują. WENY KOCHANA!
OdpowiedzUsuńWENY<3
Nieeeeeeeeeeeeeeeeee. A tak liczylam na pocalunek. Ale te dziamajdy burzy się bały;) MY BOYS. Pisz nexta
OdpowiedzUsuńWeny
To dzięki tobie polubilam The Wanted więc zobacz do czego doprowadzasz dziewczyno. Jestes cudowna. Pisz nexta
OdpowiedzUsuńTo jest świetne . ! Kiedy następny rozdział... ? Błagam jak najszybciej . ; pp
OdpowiedzUsuńZapraszam też do mnie : http://gladyoucame-storyofthewanted.blogspot.com/
Jak ty to robisz że tak wciąga? Masz wielki talent dziewczyno! Jest tyko jedna rzecz ktora mnie wkurza w twoim opo. Kiedy sie pocałują i wyznaja milośc bo coś tak czuje ze Nath się w niej zakochał. WENY!
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ? Nie mogę się doczekać ! :D
OdpowiedzUsuńChcę nowy rozdział!!!! :))
OdpowiedzUsuńŚwietny blog ;)
Dajesz nowy rozdział! Ile mozna czekac? Tęsknie za ta historią. I licze na pocałunek.
OdpowiedzUsuńMasz talent jeszcze raz ci to piszę. http://twlovestoryy.blogspot.com/ zapraszam do mnie.
OdpowiedzUsuńja dalej liczę na nowy rozdział . jestem naprawdę naiwna, prawda?
OdpowiedzUsuńkiedy bedzie nowy rozdzial ?
OdpowiedzUsuńO,O
OdpowiedzUsuńALE
FAJNE
MASZ
TE
HISTORIE
O,O
O JA
JESSSUS
ALEM
EY
CZEGO NIE NAPISZESZ, ZE
NATHAN I MONIKA BD RAZEM? XD
super XD
OdpowiedzUsuń