3 lis 2012

Rozdział 63.

Osłupieni wpatrywali się na przemian to na siebie to na mnie, po czym potakując i chrząkając z powrotem zabrali się za jedzenie śniadania. W pierwszej chwili poczułam maleńkie ukłucie w serce, coś w stylu rozczarowania. Wiedziałam, że muszę wracać i nie spodziewałam się czegoś w stylu: ,,Nie nie wyjeżdżaj! Nie zostawiaj nas!'', ale liczyłam chociaż na małe: ,,Będziemy tęsknić''., nic więcej. Teraz byłam pewna, że nie znaczyłam dla nich tyle ile oni znaczyli dla mnie. To zabolało. Bardzo! I dowiodło, że czasem można się mylić, że miłość lub przyjaźń bywają tylko i wyłącznie jednostronne. Wierzyłam, że coś takiego jest, ale nie wierzyłam, że doświadczę tego na własnej skórze. Poczułam maleńką łezkę cisnącą się do oka, ale nie pozwoliłam jej wypłynąć i sama również zabrałam się za jedzenie. Po skończonym posiłku chłopcy, jak gdyby nigdy nic powędrowali do salonu, aby obejrzeć telewizję, a ja nadal smutna zaczęłam sprzątać po śniadaniu. Ten fakt nadal mocno mnie bolał. Liczyłam na coś, nie wiem na co, ale liczyłam. Byłam pewna, że przynajmniej Nathan coś powie, w końcu to z nim byłam najbliżej i to on najczęściej się mną opiekował. Będąc sama w kuchni pozwoliłam sobie na kilka łez. Nie dałam już rady dłużej tego w sobie tłumić. Jestem głupia! Czego ja się spodziewałam?! Że przez jakiś głupi miesiąc zżyłam się z gwiazdami popularnego zespołu?! Co ja sobie myślałam! Takie rzeczy zdarzają się tylko w filmach albo w wyobraźni, nie w realnym świecie! Wierzchem dłoni otarłam ostatnie łzy  i wróciłam do sprzątania po śniadaniu. Odłożyłam ostatni suchy talerz na szafkę, przetarłam blat i ruszyłam do pokoju, żeby się ubrać. Przechodząc przez salon, kątem oka zerknęłam w ich stronę. Nawet mnie nie zauważyli i nadal wpatrywali się w ekran telewizora. Westchnęłam cicho i smutna powędrowałam schodami do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam się na łóżko. Chciałam płakać, ale w sumie nie było powodu... Był! Był powód! Myślałam, że coś dla nich znaczę, a wcale tak nie było... No i znowu! Boże! Dlaczego ja ciągle się nad sobą użalam?! Czas się ogarnąć! Nie będę o tym myśleć, w ogóle! Spakuję się, w piętek wsiądę w samolot i już nigdy więcej ich nie zobaczę. Tak będzie najlepiej dla wszystkich... Z takim postanowieniem wyciągnęłam z szafy ubrania i bez większego namysłu je założyłam. Doprowadziłam pokój do porządku i zabrałam się za pakowanie walizki oraz wszystkich moich rzeczy. Był to doskonały wybór, bo na chwilę zapomniałam o chłopcach... Ale jak już mówiłam, była to tylko chwila! Zasunęłam suwak walizki i szczęśliwa usiadłam na łóżku. Byłam już spakowana, nic tylko czekać na dzień wylotu. Na mojej twarzy na ułamek sekundy pojawił się uśmiech. Odstawiłam wszystkie rzeczy pod ścianę i usłyszałam wołanie z dołu. Po głosie wnioskuję, że był to Tom. On jest najgłośniejszy... Zerknęłam w lusterko, aby sprawdzić czy nie widać już, że płakałam i opuściłam pokój. Na dole zobaczyłam całą czwórkę, która stała pod drzwiami i wciągała na stopy buty. Dlaczego powiedziałam czwórkę? Hm.. Cóż...
- Ruszać się barany, guzdrzecie się, jak muchy w smole! - dyrygował gotowy Tom.
- Zdecyduj się może! Albo barany albo muchy! - warknął Jay.
- Baranuchy idioto! - zaśmiał się Tom – Ej no, ale poważnie... - reszta, oprócz mnie oczywiście, wybuchnęła śmiechem – Przepraszam! - odparł z przekąsem – Czy słowo ''powaga'' w moich ustach brzmi dla was śmiesznie?
- Wyobraź sobie, że tak! - odpowiedział Siva, dalej się śmiejąc.
- Ruszać się baranuchy! Mamy mało czasu! - warknął Tom, spoglądając na zegarek.
- Tom wołałeś mnie? - zapytałam nieśmiało. Dopiero w tej chwili całą piątka zauważyła, że stoję na schodach i zdezorientowana spoglądała,  to na mnie, to na siebie.
- Yyy... Tak! Wołałem Cię. Zakładaj buty, wychodzimy. - odparł pogodnie.
- Gdzie? Po co?
- Nie gadaj tyle tylko chodź! - Jay i Nathan ściągnęli mnie za ramiona ze schodów, a Siva wsunął mi na stopy japonki.
- Ej no! Ale co wy robicie?! - krzyknęłam, kiedy siłą wyciągnęli mnie z domu.
- Porywamy cię, nie widać? - zaśmiał się Max.
- A wiecie, że to podchodzi pod paragraf? - nastrój Maxa udzielił się również mi.
- Wiemy, ale my się niczego nie boimy! - zatriumfował Tom. Siłą wciągnęli mnie do samochodu, Siva, Jay i Nathan wpakowali się na tył zaraz za mną, a Max z Tomem usiedli z przodu i pojechaliśmy do... Zaraz... A tak właściwie to gdzie my jedziemy?!
- Tom? - puknęłam chłopaka w ramię.
- Co się stało? Zgniatają Cię? - spytał czule – Nie rozpychać się tam! - warknął na siedzącą z tyłu trójkę.
- Nie, no co Ty jest okej, tyle, że... Tom... Gdzie my do jasnej cholery jedziemy?!
- Aaa o to Ci chodzi... Jedziemy... Jedziemy... - jąkał się Tom – Taak, na pewno jedziemy do... Jay gdzie jedziemy?
- Gdzie my jedziemy? Hm.. No wiesz... Zapytaj Nathana, bo ja nie wiem!
- A ja niby skąd mam to wiedzieć! To Siva jest mądrzejszy!
- Przez grzeczność nie zaprzeczę.. - chrząknął Mulat, na co zarobił kuksańca od Nathana – Cóż... My jedziemy... Jedziemy... Zresztą ja nie wiem! Max gdzie jedziemy?!
- A skąd mam wiedzieć? Ja tu tylko prowadzę! - całą ta ich durnowata gierka zaczynała mnie wkurzać. Żaden nie chciał  mi powiedzieć dokąd zmierzamy. Przez następne 10 minut również nie wiedziałam gdzie jedziemy, za to oni świetnie się bawili wymyślając głupie historyjki i głośno się śmiejąc. Tom włączył radio, a ja zła  wcisnęłam się w siedzenie i czekałam na dalszy obrót spraw. Po około 20 minutach wysłuchiwania ich krzyków, zatrzymaliśmy się przed... galerią handlową? A co my tutaj robimy? Oczywiście nie mogłam dokończyć swoich przemyśleń, bo siłą wypchnęli mnie z samochodu, nie dając szansy na samodzielne jego opuszczenie. Co ja kurcze jestem? Jakaś ofiara i sama sobie nie dam rady? Lepiej nie odpowiadajcie na to pytanie i nie pogrążajcie mnie...
- Co my tutaj robimy? - zapytałam, stając przed wejściem.
- No, a co się robi w galerii handlowej? To chyba proste, że zakupy! - Tom artystycznie przewrócił oczami i puknął mnie palcem w czoło. - No to co, ruszamy?
- A tak dokładnie to gdzie, bo ja.. - nie zdążyłam dokończyć, bo przerwał mi Jay.
- Tam! Tam coś znajdziemy! - krzyknął chyba najgłośniej, jak potrafił, tak, że ludzie będący w pobliżu dziwnie się na niego spojrzeli. Reszta spojrzała w kierunku wyciągniętego przez Jaya palca wskazującego i bez chwili namysłu ruszyła biegiem  w tamtą stronę, ciągnąc mnie za sobą jak jakąś kurczę pacynkę! Miałam wbić pięść temu, który ciągnął mnie za rękę przez połowę galerii, ale tym kimś okazał się Max, a że był starszy, szybszy i szanowałam go, to mu się poszczęściło, ale uwierzcie gdyby to był Tom, a ja dałabym radę to na pewno już by leżał! Kiedy w końcu się zatrzymaliśmy, a ja człowiek bez kondycji unormowałam oddech i zaczęłam powoli kojarzyć fakty, zorientowałam się, że stoję w sklepie z... damskimi ciuchami. Okeeeej... Ja nie wnikam w to w czym oni lubią chodzić, ale sklep z damskimi rzeczami to chyba przesada... Może szukają czegoś dla dziewczyn? O kurde! A może któraś ma urodziny, a oni szukają odpowiedniego prezentu?! Próbowałam przypomnieć sobie daty och urodzin, ale... No właśnie! Zawsze jest jakieś ale! W tym przypadku moje ''ale'' miało na imię Tom i ciągnęło mnie za sobą przez cały sklep w kierunku... przebieralni? Przepraszam bardzo! Jeżeli oni myślą, ze ja się tu będę przebierać to się...
- Przymierz to!  - odparł nagle Tom. Wcisnął mi do ręki jakiś wieszak z ubraniem, wepchnął do jednego z pomieszczeń i zasunął za mną zasłonę. Kompletnie zdziwiona wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze go widziałam i głośno wzdychając, zabrałam się za oglądanie wręczonego mi stroju. Ciemna dżinsowa spódniczka, na wpół uda z małą falbanką na dole... Okeeeej... Nie wiem po co mi to, ale nie namyślając się długo zaczęłam ją na siebie wciągać – w końcu tak mi kazał Tom... Zaraz... Niby od kiedy ja się słucham Toma? Ludu... Ten świat schodzi na psy... Albo ja po prostu coś brałam... Co oni mi dali?! Matko święta! To pewnie ta jajecznica!
- Już! - krzyknęłam przebrana.
- Wyjdź i zaprezentuj się nam! - usłyszałam w odpowiedzi. Że co proszę?! Niby po co?! Ponownie głośno westchnęłam i nie robiąc większego problemu, wyszłam z przebieralni. Na wprost mnie stała czerwona, skórzana kanapa, którą zajmowali od lewej: Siva, Nathan, Jay i Max. Gdzie był Tom? Cóż... Nawet nie zdążyłam się nad tym dobrze zastanowić (co uwierzcie mi ostatnio bardzo dobrze mi wychodzi... no dobra, może nie tyle bardzo dobrze, co dobrze... Okej, okej,  w ogóle mi to nie wychodzi, ale w szczegóły nie wnikajmy! ), ponieważ w mgnieniu oka znalazł się tuż przy mnie.
- Ładnie, ładnie... Ale to mnie nie zadowala! A co wy o tym myślicie? - odparł, oglądając mnie z każdej strony.
- Masz rację Tom, trzeba poszukać czegoś innego.- Siva z uwagą przyglądał się mojej skromnej osobie. Zresztą nie on sam. Pozostali także to robili. Co to kurde, top model jakiś czy co?! A jeżeli tak to nie ja powinnam tu stać tylko Tom! To z niego jest modelka, nie ze mnie! Standardowo już zostałam wepchnięta do przymierzalni. Tom podał mi kolejny ciuszek. Także dżinsowy... Się na ten dżins uparł kurde no! Po dokładniejszych oględzinach uznałam jednak, że chłopaki mają niezły gust. Tym razem w moje ręce wpadł kombinezon z ciemnego dżinsu bez ramiączek. No i teraz totalnie zmiękłam. Jestem w siódmym niebie – mój gust! Nie obchodzi mnie, dlaczego lub dla kogo mierzę ten ciuch, ale chcę to przymierzyć! Muszę! Szybko w niego wskoczyłam i z wymalowaną na twarzy dumą, że mam na sobie coś tak pięknego, wyszłam z przebieralni i zaprezentowałam się chłopcom. Uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy za to oni...
- Wow! - wydobyło się z ich gardeł, a szczęki opadły im aż do podłogi.
- Wyglądasz... - zaczął Jay.
- Niesamowicie... - dokończył Nathan.
- Ej zamknijcie buzie, bo wam muchy wpadną. - zaśmiałam się. Miłe słowa od chłopaków sprawiły, że na bank spaliłam buraka. Eh, ta moja przeklęta wrażliwość...
- Tom, musimy to wziąć! Nie ma bata! - powiedział Max.
- Też tak myślę... No to bierzemy! Przebieraj się mała! - Tom odsłonił mi zasłonę i gestem dłoni zaprosił do środka, abym się przebrała. Posłusznie weszłam  i zmieniłam ubrania. W trakcie przemknęła mi przez głowę jedna myśl. W sumie... To nadal nie wiem, dlaczego oni mnie tu ściągnęli? No, bo wszelkie podjęte przeze mnie próby, aby czegoś się dowiedzieć legły w gruzach. Nie poddam się. Muszę się czegoś dowiedzieć. Przecież  w końcu któryś puści parę z gęby! Noooo tylko, który... Hm... Trzeba to dobrze rozegrać. A, więc, jaka jest nasza pozycja? Cóż... Wróg porusza się w zwartej, pięcioosobowej grupie, jeśli uda nam się ich rozproszyć i przechwycić w niewolę jednego z nich to myślę, że wszystko się nam uda.  Misja – dowiedzieć się, co ja w ogóle tu robie. Cel – osobnik nierozstający się ze swoimi full capami.  Powinno się udać! Jak gdyby nigdy nic opuściłam przebieralnie. Tom zabrał ode mnie wieszak z ubraniem i jak mniemam udał się do kasy. Wykorzystałam chwilę jego nieuwagi. Szarpnęłam Nathana za rękaw i niestety z  impetem oboje wpadliśmy do przebieralni.
- Heeeeeeej...  - krzyknął, lekko zdezorientowany... lekko? Widząc mnie jednak przed sobą uśmiechnął się – Co ja... Co my tutaj robimy? - wzrokiem obleciał ściany wokół nas. Nie powiem... Trochę tu było ciasno i za mało miejsca jak na nas dwoje...
- Musisz mi coś...
- Nie, nie powiem Ci, co tutaj wszyscy robimy jeżeli o to Ci chodzi. - uśmiechnął się szeroko, ukazując rząd białych zębów. Houston, Houston, mamy problem....
- Ale czemu?
- Nie mogę. I proszę nie naciskaj, łamiesz mi serce! - odparł ironicznie, teatralnie się za nie łapiąc.
- Idiota! - warknęłam. Czym prędzej go wyminęłam i opuściłam pomieszczenie. Żyję wśród idiotów! Czym ja sobie na to zasłużyłam? Kolejne pytanie, którego odpowiedź mnie pogrąży... W tłumie odnalazłam pozostałych i wszyscy razem opuściliśmy sklep.
- Chłopaki, co teraz? - Max spojrzał na zegarek – Mamy niewiele czasu.
- Niewiele czasu do czego? - wtrąciłam. Niestety, kompletnie mnie zignorowali.
- Czekajcie... Co nam jeszcze zostało? A! Już wiem! Hm... Za mną! - dyrygował Tom. Zadaje pytania i sam sobie na nie odpowiada? Bardzo mądrze, nie powiem... I jak tu nie myśleć, że żyjesz z psychopatami, skoro na każdym kroku Ci to udowadniają? Jest źle! Jest  bardzo, bardzo źle... Przemierzaliśmy kolejne piętro galerii, włócząc się za Tomem, który bacznie się rozglądał. W końcu niespodziewanie skręcił do jednego z butików. Jako zwarta grupa powędrowaliśmy prosto za nim. W środku chłopcy się rozdzielili, zostawiając mnie samą przy drzwiach. Szczerze mówiąc to oni mnie wcale nie zostawili... To ja nie wiedziałam w którą stronę mam się udać. Ostatecznie zajęłam miejsce na czerwonej skórzanej pufie w rogu sklepu i czekałam na dalszy obrót akcji. W sumie to długo czekać nie musiałam, bo już po chwili zjawili się przy mnie chłopcy. I wszystko byłoby normalne gdyby nie fakt, że każdy z nich trzymał w rękach parę jakichś butów... Damskich butów! Okej... Zaczynam się o nich poważnie bać...
- Chłopaki, które wybieramy? - zapytał Jay. Chwile poprzyglądali się na swoje zdobycze, po czym pierwszy skomentował Tom.
- Oceńmy sytuację... Potrzebuje wygodnych butów, dlatego od razu odrzućmy obcasy. - Jay i Max bez słowa odeszli w kierunku półek – Trampki także odpadają Nathan, to nie ta okazja! - ten westchnął i również udał się za nimi – A ty Siva? Co masz?
- Nie mogłem się zdecydować czy wziąć czarne czy te kremowe... Dlatego wybrałem beżowe. -  zaprezentował z dumą.
- Baleriny powiadasz... Strzał w dziesiątkę, mamy to Seev! - Tom przybił z nim piątkę.
- To jaki nosisz Moniś numer buta? - spytał Jay, kiedy wrócił.
- Głupku! Dziewczyny się o takie rzeczy nie pyta! - zgromił go mój przeuroczy braciszek za co rozbawiona podziękowałam mu skinieniem głowy. - Weź największe! - dopowiedział po chwili. Wszyscy oprócz mnie zaczęli się głośno śmiać, dlatego ludzie wokół po raz kolejny już dzisiaj spojrzeli się na nas jak na bandę idiotów. Nie dziwię im się... Gdybym był kimś innym to też bym tak pomyślała. Co za pocieszenie... Po chwili dostałam do rąk parę ślicznych beżowych balerinek. I nawet rozmiar był dobry... Co nie znaczy, że największy! Leżały idealnie.
- Bierzemy! Do kasy! - powiedział zadowolony Max. Wszyscy zgodnie za nim ruszyliśmy. Najpierw kombinezon... Teraz te buty... Serio, czy ja coś przegapiłam? Wydawało mi się, że wiem wszystko o wszystkich dziewczynach, a tymczasem takie rozczarowanie. Przecież wiem kiedy urodziły się Michelle, Nareesha, Kelsey i Elisabeth... Zaraz... ELISABETH! To na pewno o nią chodzi! Czyli zagadka dla kogo te wszystkie rzeczy rozwiązana... Ale... O kurde! Nic dla niej nie mam!        - Ej, a tak w ogóle to co nam jeszcze potrzebne? - zwrócił się do chłopaków Jay. Zebrali się w kółku, naradzając się, a ja sprytnie wykorzystując chwilę ich nieuwagi, wymknęłam się w poszukiwaniu jakiegoś sklepu z biżuterią. Jeden od razu wpadł mi w oko, ale coś powstrzymało mnie przed ruchem w jego kierunku. Przeczuwałam najgorsze... I się nie pomyliłam...
- A gdzie to się panienka wybiera?
- A bo... Ten... No.. Ja... - jąkałam próbując, znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. Nie mogłam się wygadać, że nie kupiłam Lissie prezentu.
- Tamten, ta, to, tu... - zaśmiał się.
- Nathan, przestań! - wyrywając się, walnęłam go w ramię.
- No dobrze już dobrze, przestaję, tylko mnie nie bij, bo zrobię obdukcję i cię wsadzą do więzienia. - teraz oboje zaczęliśmy się śmiać – To może powiesz mi gdzie nam uciekałaś?
- Wiesz... Chciałam sobie kupić jakieś czasopismo! - wypatrzyłam małe stoisko z gazetami i byłam pewna, że to kłamstewko mi się uda. - Wiesz, jak bardzo lubię czytać.
- Myślałem, że lubisz czytać książki, bo kiedyś powiedziałaś, że czasopisma to...
- No widzisz! Jeszcze mnie nie znasz! Bardzo lubię, ale skoro już się tu pofatygowałeś i wiesz co się ze mną dzieje, to możesz wracać do chłopaków.
- Zaraz! Zaraz! A czy ja powiedziałem, że się gdzieś wybieram? - na litość boską, tylko mi nie mów, że... - Dostałem zadanie i mam się tobą teraz zaopiekować. Nie wiem.. Zabrać do kina, na lody, kręgle, cokolwiek. - powiedziałam nie mów tego. Przecież skoro on będzie mnie teraz niańczył to ja nigdy nie kupię tego prezentu! No chyba, że...
- Ahhh, rozumiem... No dobrze, nie będę ci utrudniać zadania. To może trochę pospacerujemy? - zaproponowałam.
- Z chęcią. - uśmiechnął się i podążyliśmy przed siebie. Z początku w ogóle nie wiedziałam co mam z tym fantem zrobić i jak odwrócić jego uwagę, ale olśniło mnie kilkanaście metrów dalej i byłam święcie przekonana, że plan wypali. Znając Nathana i tę jego uległość, zwłaszcza do rzeczy, które tak bardzo kocha...
- Ooo Nathan zobacz co tam jest! - ręką wskazałam na jeden ze sklepów.
- Mhm, no widzę. - odparł bez entuzjazmu.
- Chodź pooglądamy i może coś kupimy. - pociągnęłam go za sobą. Nie stawiał się. Byłby głupcem gdyby to zrobił. I sam o tym doskonale wiedział. Po chwili byliśmy już w środku i jakby to Nathan ujął: ''Świątyni Full Capów''. Tak, tak, właśnie tak! Cały sklep był jedną wielką półka z czapkami. Wszędzie, dosłownie wszędzie można było je zobaczyć. Raj dla oczu. Raj dla Nathana. Święty spokój dla mnie.
- O zobacz tylko! Jest świetna. Przymierz! - podałam mu pierwszą lepszą z brzegu.
- Tak, masz rację, fajna... Tyle, że damska! - zaśmiał się. Odłożył na miejsce i sam zaczął rozglądać się po całej reszcie. Nie okazywał tego, ale w jego oczach widziałam te iskierki radości.
- Nathan! Pójdę na drugą część sklepu! Widziałam tam świetne czapki! Może sobie jakąś wybiorę! - krzyknęłam do niego, powoli oddalając się w stronę wyjścia. Ten kompletnie nie zwracając na mnie uwagi, machnął jedynie ręką i powrócił do swoich czapek. Bingo! Po opuszczeniu sklepu pędem wyrwałam się do wyjścia przy którym widziałam sklep z biżuterią. Przepychałam się przez  masę ludzi i raczej nigdy bym czegoś takiego nie robiła, ale zależało mi na czasie. Zziajana wpadłam do niego i od razu zaczęłam się rozglądać za czymś, co by przykuło moją uwagę. Przechadzałam się między półkami szukając czegoś ładnego i czegoś specjalnie dla Liz. Nagle natknęłam się na śliczny wisiorek, przedstawiał on kwiat z zawiniętą, króciutką łodyżką. Był w kolorze zachodzącego słońca z drobinkami bursztynu, a na około miał srebrną otoczkę. Był po prostu piękny, wprost dla Lis. Postanowiłam go kupić. Zapłaciłam, wyszłam ze sklepu i... zobaczyłam Nathana, który idzie w moją stronę. Oj nie będzie ciekawie...
- Jak mogłaś...- zaczął, ale wpadł na niego jakiś chłopak razem z jakąś dziewczyną.
- Nathan! Jak miło Cię znowu widzieć! - zaśmiał się blondyn – Co u Ciebie, bo u mnie po prostu rewelacyjnie! Przedstawiam Ci Bellę, moją dziewczynę. - towarzyszka nieznajomego mi blondyna wyciągnęła do niego dłoń, którą niechętnie uścisnął. - To moja najświeższa, najpiękniejsza zdobycz. A ty co? Nadal sam? Stary! Nie martw się, na pewno w końcu znajdziesz sobie jakąś dziewczynę, która cię zechce. - stawiając szczególny akcent nad słowem ''w końcu''.
- Tak się składa Jon, ze mam dziewczynę. - odparł sympatycznie Nathan.
- Serio?! - nieznajomy Jon wydał z siebie okrzyk zdziwienia.
- Tak, serio. Przedstawiam Ci Monikę, miłość mojego życia. - zachłysnęłam się powietrzem. Objął mnie ramieniem, czule całując we włosy, nie przypadkowo przy uchu do którego cicho powiedział: ''Błagam pomóż mi, później wszystko ci wytłumaczę''.
- Och, misiu jakiś ty słodki! - zaimprowizowałam by móc go przytulić i jednocześnie wyszeptać mu do ucha: ''Pod jednym warunkiem – odpuścisz mi to, ze uciekłam ci ze sklepu, zgoda?''. W odpowiedzi odparł kiwnięciem głowy, a ja z uśmiechem wyciągnęłam dłoń do Jona. Złożył na niej delikatny pocałunek i uważnie mi się przyglądał. Wyglądał na typowego podrywacza, który jest gotów przelecieć każdą napotkaną dziewczynę, więc nie bez powodu czułam na sobie jego rozbierający wzrok, który strasznie mnie krępował.
- No Nathan, nie wiedziałem, że masz taki gust. Tylko pogratulować. - nim ten zdążył otworzyć usta by mu odpowiedzieć, Jon kontynuował – To może skoro nareszcie znalazłeś swoją dziewczynę, to pójdziemy do knajpy to uczcić. Bliżej się poznamy... - zerknęłam na Nathana. Widziałam, że nie chce tam iść, zwłaszcza z nim, ale jeżeliby odmówił to ten z pewnością by go wyśmiał.
- Nathan... - powiedziałam słabym głosem.
- Monika, coś się dzieje? Co jest?
- Niedobrze mi, muszę do toalety. - zaczęłam łapać wielkie łyki powietrza.
- Jon, wybacz, ale nie mogę, sam widzisz.
- Zdzwonimy się. - dodałam – Miło było was poznać. - i razem od nich odeszliśmy. Usiadłam na jednej z ławek, która tutaj stała i skuliłam się, trzymając za brzuch. Nathan ukląkł przede mną.
- Gdzie cię dokładnie boli? - zapytał czule.
- Poszli już? - wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
- Tak, ale... - nie dałam mu dokończyć.
- Super! To idziemy? - spytałam podrywając się z miejsca, jednocześnie wywalając Nathana.
- Symulowałaś? - nie krył swojego zdziwienia, wstając i otrzepując ubranie.
- Tak. Przecież widziałam, ze nie chcesz nigdzie z nimi iść. - uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. - mocno mnie przytulił – Tak, w ogóle to niezła z Ciebie aktorka. - zaśmiał się.
- Wiem. Ma się ten talent. - odgarnęłam włosy – Która godzina? - Nathan spojrzał na zegarek i momentalnie pobladł.
- 20 minut temu powinniśmy być przed samochodem! Chodź! - złapał mnie za rękę i razem pobiegliśmy do wyjścia. Znowu przeciskałam się przez masę ludzi, ale tym razem była to jeszcze ważniejsza sprawa. Chyba nikt z nas nie chciałby zobaczyć wściekłego Toma. Przebiegliśmy cały parking i zauważyliśmy samochód – reszta już w nim była. Wsiedliśmy do auta grzecznie przeprosiliśmy i po otrzymanym od (nie zgadniecie kogo) Sivy upomnieniu, ruszyliśmy w drogę powrotną. A przynajmniej tak mi się wydawało... Zmylił mnie fakt, że podjechaliśmy pod jakąś kawiarenkę.
- Przebieramy się? - spytał Jay.
- Trzeba. - rzucił Tom wyciągając ze schowka jakieś rzeczy. Maxowi dał męską perukę, Jay dostał okulary i doklejane wąsy, Siva bejsbolówkę oraz okulary, Nathanowi dał damską perukę, a sobie zostawił okulary i kapelusz.
- Dlaczego ja mam tą perukę? Przecież miałem ją ostatnio, teraz wasza kolej! - obruszył się Nathan.
- Jesteś najmłodszy, dostosuj się! - zaśmiał się Tom. Opuściliśmy samochód i weszliśmy do środka kawiarenki. Miejsca zajęliśmy przy sześcioosobowym stoliku. Po chwili zjawiła się przy nas śliczna kelnerka.
- Co dla państwa? - zapytała uprzejmie kelnerka, gotowa do zapisania zamówienia.
- Sześć razy śmietankowe lody poprosimy. - odpowiedział równie uprzejmie Max. Rudowłosa dziewczyna kazała nam chwilę poczekać i zniknęła z naszego pola widzenia równie szybko, jak się pojawiła. Nastała cisza. Nikt nie palił się do tego by ją przerwać. I może tak miało być? Bo przecież gdyby było inaczej, to już dawno któryś by pękł i zaczął rozmowę. Uszanowałam ich wolę i w spokoju wyglądałam przez okno. Z pewnością był to czas do przemyśleń nad sobą i całym swoim życiem. Po 10 minutach nasze zamówienie zostało zrealizowane. Nadal nikt się nie odzywał, dlatego pucharek śmietankowych lodów z czekoladową posypką zjedliśmy w milczeniu. Myślałam, że może stała się jakaś tragedia, ale kiedy patrzyłam na ich twarze, byli normalni, uśmiechnięci. Nie wiedziałam tylko, czemu taka nagła zmiana. Wiedziałam, ba, byłam pewna, że stać ich na odrobinę powagi, ale czemu akurat teraz? Tego nie dało się odgadnąć. Czas płynął powoli, jakby stanął w miejscu. Cisza i spokój. Może tego było nam trzeba? Nie wiem, ale w żadnym wypadku nie było to nic niezręcznego. W ich towarzystwie czułam się dobrze, zupełnie jak w rodzinie...
- Czas się zbierać. - Siva zerknął na zegarek – Już 17:00. Reszta mu przytaknęła. Zapłaciliśmy i udaliśmy się do samochodu, by jak mniemam w końcu wrócić do domu. Wychodząc jednak zauważyłam, że ich twarze nabrały nowych emocji. Tym razem w ich oczach malował się strach. Tylko czemu? W samochodzie nie było już tak cicho. Chłopcy włączyli radio i śpiewali piosenki, które aktualnie w nim leciały. Po 30 minutach jazdy znaleźliśmy się na wjeździe. Zdziwił mnie jeden fakt. Dlaczego w domu paliło się światło? Myślałam, że może zapomnieli go wyłączyć, ale niedorzecznym by było, aby zapalać światło w dzień, a przecież kiedy go opuszczaliśmy było bardzo widno.
- Boicie się? - spytał Jay.
- Trochę. - odpowiedział Tom – Dobra idziemy, weźmy to na klatę. - za nim zdążyłam zapytać o co im chodzi, wysiedli z samochodu. I weź tu zrozum faceta. Szczerze, to miałam ogromnego stracha. Nacisnęłam klamkę – drzwi były otwarte, a mi momentalnie zrobiło się gorąco. A co jeśli w domu są złodzieje? Nie no, bez przesady. Nie byliby chyba takimi głupcami, żeby włączać światło. A jeśli tak? Weszliśmy do środka. Właśnie zdejmowałam buty, kiedy w progu salonu stanęła... Michelle! Zaraz za nią pojawiły się Kelsey, Nareesha i Elisabeth. Kamień spadł mi serca. Przynajmniej była pewność, ze to nie złodziej. Zdziwił mnie tylko jeden fakt. Owszem, dziewczyny zawsze wyglądały pięknie i z pewnością zawdzięczały to swojemu stylowi, ale... czemu tak się odstroiły? Wszystkie miały na sobie sukienki. Od  lśniących po cekiny. Wyglądały olśniewająco. Tylko po co? Nagle mnie olśniło! Może odstroiły się tak na urodziny Elisabeth? A może potem idą to jakoś uczcić? Tak! A więc wszystko jasne... Tylko czemu mają takie wściekłe miny?
- Co tak późno?! Przecież powiedziałam – bądźcie o 16:00. Czego nie zrozumiałeś w tej wypowiedzi Tom?! - krzyknęła Kelsey.
- Oho, zaczyna się... - mruknął sam do siebie Tom – Kochanie wybacz, ale jestem pewien, że zdążycie, przecież mamy jeszcze dużo czasu...
- Nie dotrzymałeś obietnicy! Jak mogłeś?! Uhhh... Weź tu polegaj na mężczyźnie! Do niczego się nie nadajecie! Macie może chociaż rzeczy?
- Tak, mamy. Nie krzycz już, proszę. - Tom wręczył jej torbę z rzeczami z galerii. Kelsey obrzuciła go chłodnym spojrzeniem, po czym zajrzała do środka.
- Rewelacji nie ma, ale ujdzie. - skwitowała – Witaj Moniś. - teraz zwróciła się do mnie ciepło się uśmiechając i cmokając w policzek – Przepraszam, że dopiero teraz się z tobą witamy, ale sama widzisz... No w każdym bądź razie zapraszamy na górę.
- Mnie? - spytałam zszokowana – A po co?
- No sama zobaczysz. A teraz chodź! - śmiejąc się, złapała mnie za rękę i pociągnęła na schody. Rzuciłam chłopakom pytające spojrzenie ale oni tylko wzruszyli ramionami, szeroko się przy tym uśmiechając. Zdrada! Zdradzili mnie! Nawet na nic nie przygotowali! Dziewczyny wepchnęły mnie do pokoju i zamknęły za sobą drzwi. Mnie na razie zostawiły w spokoju, dorywając się do torebki od Toma, a ja w spokoju wyszperałam prezent dla Lis.
- Elisabeth?
- Tak? Coś się stało? - zapytała dziewczyna chwilowo odrywając się od reszty. Pozostałe dziewczyny także się na ans spojrzały.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.- z uśmiechem wręczyłam jej małe, różowe pudełeczko.
- Urodzin? Ale ja nie mam dzisiaj urodzin.
- Jak to nie masz? - nie kryłam zdziwienia – A te rzeczy? Przecież to prezent dla ciebie od chłopaków!
- Oni tak powiedzieli? - wtrąciła Michelle.
- Nie, oni nic mi nie powiedzieli. Sama do tego doszłam.
- Kochanie – Nareesha objęła mnie ramieniem – te rzeczy są dla ciebie.
- Dla mnie? -  ej no wtf?!
- Tak, dla ciebie nic ci nie powiedzieli, bo to miała być niespodzianka. No i nadal jest. - zaśmiała się Kelsey.
- Więc ty... - wyjąkałam, ale przerwała mi Elisabeth.
- Nie, nie mam dzisiaj urodzin. - dokończyła za mnie, nadal się uśmiechając.
- No trudno...  Więc zrób mi przyjemność i przyjmij go w ramach przyjacielskiej życzliwości. - zaśmiałam się i dałam jej pudełeczko.
- Dobrze. W takim razie dziękuję. - Liz ucałowała mnie w policzek.
- Dziewczyny ruszajcie się! Mamy mało czasu, a serio jest dużo do zrobienia! - poganiała Kelsey.
- Mało czasu do czego? - spytałam.
- Zobaczysz. - odpowiedziały tajemniczo i wepchnęły mnie do łazienki razem z rzeczami z galerii oraz samymi sobą... Po godzinie byłam umyta i miałam wysuszone włosy. Po kolejnych 30 minutach miałam zrobiony makijaż oraz umalowane paznokcie,  po następnych 30 minutach miałam na sobie ciuchy, które kupili chłopcy w galerii, a  Elisabeth z zapałem pracowała nad moją fryzurą. Ilekroć pytałam o to, po co to wszystko, uzyskiwałam odpowiedź: ''Niespodzianka'' albo ''Zobaczysz, na pewno ci się spodoba'', dlatego też zaprzestałam kolejnych prób i w spokoju czekałam, aż dziewczyny skończą. Dziwię się, ze w ogóle im uległam, w końcu miałam pracować nad swoją stanowczością, ale jak widać nigdy mi się to nie uda. Z korzyścią dla innych, a z uszczerbkiem dla mnie.
- Gotowe! - wiwatowała Liz, a ja spojrzałam w lustro. Jejku.... Wyglądałam.... Jejku! Dziewczyny naprawdę się postarały.
- O losie... Dziewczyny dziękuje! - mocno je przytuliłam.- A czy teraz dowiem się po co to wszystko?
- Pewnie tak. - Michelle otworzyła drzwi i razem zeszłyśmy na dół. Przed drzwiami czekali przebrani chłopcy i nerwowo chodzili po korytarzu.
- No ile można, przecież... Woooow! - zaczął Tom kiedy nas zobaczył, a ja z pewnością zrobiłam się purpurowa. - Nie wiedziałem, że moja siostra to taka laska! - objął mnie troskliwie ramieniem.
- Ta, jasne... A teraz może mi powiecie po co to wszystko?
- Te rzeczy, które masz na sobie to prezent od nas dla ciebie, ponieważ rano powiedziałaś, że wyjeżdżasz, więc chcieliśmy ci coś podarować. - zaczął Max, uśmiechając się. Uwielbiałam ten jego uśmiech, był taki ciepły i szczery.
- A teraz zabieramy cię na imprezę, którą niestety będziemy musieli cię pożegnać. Uwierz, nie chcemy tego, ale skoro musisz wracać, to nie możemy cie zatrzymywać. Mamy nadzieję, że zawsze będziesz o nas pamiętać. - dokończył Jay.
- Chłopcy... Dziewczyny... Dziękuję! Nawet nie wiecie jaką sprawiliście mi tym przyjemność! - każdego po kolei mocno wyściskałam. Do oczu cisnęły mi się łzy, a jednak chcieli sprawić mi przyjemność. To było miłe z ich strony. Bardzo miłe! Byłam taka szczęśliwa...
- Tylko się nie popłacz, bo rozmażesz makijaż! - zaśmiała się Kels, obejmując mnie ramieniem.
- Dobra ludzie już wpół do dziewiątej, pora wybywać z domu! - powiedział Tom. Wszyscy w doskonałych humorach wyszliśmy na zewnątrz. Szliśmy na piechotę, ponieważ lokal znajdował się dwie ulice dalej, dlatego nie było sensu, aby zabierać samochód. Poza tym, jak wiadomo na każdej imprezie jest alkohol, więc raczej nie byłoby osoby, która byłaby w stanie kierować. Zaraz... alkohol! Odciągnęłam Maxa na bok tak, aby nikt nam nie przeszkadzał i wytłumaczyłam mu, dlaczego nie może dużo wypić. Przecież jutro miał się oświadczać Michelle! W ogóle dotarło do mnie, że ta impreza to zły pomysł – każdy będzie pijany. Max oczywiście zrozumiał aluzje i powiedział, że będzie pilnował chłopaków, żeby dużo nie pili, ale i tak wiedziałam, że nie da sobie z nimi rady, dlatego w ramach przypomnienia poinformowałam jeszcze Elisabeth, Kelsey i Nareeshę, które obiecały, że będą miały ich na oku. Trochę spokojna zauważyłam, że dochodzimy już do klubu. Muzyka grała w najlepsze. Pomimo, może nie tak bardzo, ale wczesnej godziny ludzie doskonale się bawili. Byłam ciekawa czy chociaż połowa wytrzyma do północy. Zwłaszcza, że alkohol przy barze lał się strumieniami. Po wejściu skierowaliśmy się do stolików, aby zająć sobie jeden z nich. W międzyczasie dowiedziałam się, że właściciel lokalu, to świetny znajomy chłopaków. Dlaczego mnie to nie zdziwiło? Nie posiedzieliśmy długo. Dźwięki świetnych kawałków wprost same zapraszały nas na parkiet, dlatego też za namową Nathana ruszyłam na parkiet. Zatańczyłam z nim do dwóch piosenek, potem trafiło na Jaya, a później kolejno na Sivę, Maxa i Toma. Z każdym z nich przetańczyłam przynajmniej dwie piosenki. Bawiłam się doskonale, ale w końcu trochę się zmęczyłam i obrałam kierunek na bar. Dostałam szklankę soku pomarańczowego i usatysfakcjonowana poszłam do naszego stolika, przy którym siedziały dziewczyny. Przysiadłam się do nich i jak to dziewczyny, zajęłyśmy się rozmową. Po jakichś 20 minutach zjawili się chłopcy. Stali obok parkietu w grupce i także o czymś dyskutowali. Widziałam, że każdy oprócz Nathana i Maxa ma w ręku piwo, ale kiedy napotkałam na sobie wzrok Maxa, ten dał mi jasno do zrozumienia, że panuje nad sytuacją. Bez większych obaw powróciłam do wcześniej przerwanej przyjemności rozmowy z dziewczynami. Po chwili podszedł do nas Nathan.
- Moniś, zatańczysz? - zaproponował, wystawiając dłoń.
- Wybacz, bardzo bym chciała, ale nie mam siły. - popatrzyłam na niego przepraszająco.
- No Monika zgódź się! Przecież to impreza! W dodatku dla ciebie! - krzyknął Tom.
- Nie mogę, bolą mnie już stopy. Może za chwilę. - widziałam, że Nathan zrozumiał, ale Tom jak widać nie.
- Wiesz co? Ty po prostu nie umiesz się dobrze bawić!
- Ja nie umiem się dobrze bawić?! - nie no, on chyba przegina.
- Tak! Nie umiesz! Nawet nie zamówiłaś sobie, żadnego drinka!
- Nadal to podtrzymujesz?! - wściekła, podeszłam do niego.
- Tak! Nie umiesz się bawić! - zaśmiał się.
- Jesteś taki pewien? Dobra! Skoro chcesz! Pokażę ci, że potrafię się bawić! - nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale wściekła ruszyłam prosto do baru. Reszta ruszyła za mną.
- Monika, co ty masz zamiar robić? - zapytał Nathan, podbiegając do mnie.
- Zobaczysz! - stanęłam przed barem i zawołałam – Kelner! Jedną kolejkę poproszę!
- Robi się ciekawie. - zaśmiał się Tom, ale kompletnie go zignorowałam. Pojawił się przede mną rząd kieliszków z jakimś alkoholem i zaczęłam pić jeden za drugim. Najpierw pierwszy, potem drugi... trzeci... czwarty... piąty... siódmy... dziesiąty...  dwunasty... Aż w końcu urwał mi się film i kompletnie nie wiedziałam co robię...

*Perspektywa Nathana*

Stałem i przyglądałem się jak Monika wlewa w siebie kolejne kieliszki z wódką. Próbowałem jej przerwać, ale krzyczała na mnie, żebym ją zostawił, dlatego przestałem i czekałem co się stanie. Naliczyłem chyba czternaście, potem przerwała. Zachowywała się jakby postradała zmysły. To do niej nie pasowało. Wdrapał się na bar i głośno krzyknęła na cały klub, żeby wyłączyć muzykę. Wszystko ucichło, a zebrani patrzyli tylko na nią.
- Ej chłopaki, może ją powstrzymamy, jeszcze zrobi coś głupiego. - zaproponowałem, ale oni jedynie mnie uciszyli, więc znowu spojrzałem na Monikę. Zaczęła zdejmować sweterek, który na sobie miała i odrzuciła go gdzieś. Chwiała się, ale DJ puścił jakąś piosenkę, a ona zaczęła tańczyć. Wszyscy ludzie wykonywali dokładnie te same ruchy co ona. Wyglądała to... Wow! To było coś rewelacyjnego! Po chwili zaczęła również śpiewać, a cały klub doskonale się bawił.
- Muszę przyznać, że źle mówiłem, ona jest świetna! Ruszamy na parkiet! -  Krzyknął Tom i razem z Jayem i Sivą wtopili się w tłum, świetnie się bawiąc. Pod barem zostałem ja z Maxem oraz dziewczyny, które klaskały. Wszyscy obserwowaliśmy, jak wspaniale się rusza, nawet barman był zachwycony, jednak po chwili zjawiło się przy niej jakichś dwóch kolesi, którzy również tańczyli, tyle, że przy tym zaczęli ją dotykać. Ona nie zdawała się zwracać na to uwagi, a nawet im na to pozwalała. Ale ona taka nie jest! Byłem tego pewien! Po prostu ten alkohol jej zaszkodził.
- Max... - zacząłem, ale mi przerwał.
- Wiem, o co ci chodzi, też to widzę. Ty nic nie piłeś, zabierz ją do domu. Nie pozwolę, żeby jakiś typ ją przeleciał wykorzystując fakt, że jest ładna i kompletnie pijana.
- Dobra, tak zrobię. Mam jeszcze wracać po chłopaków czy dacie sobie radę?
- Damy radę, są jeszcze dziewczyny. - uśmiechnął się – Opiekuj się nią dobrze, wątpię, żebyśmy szybko wrócili znasz te nasz imprezy...
- Tak znam. - zaśmiałem się. Zwróciłem się teraz w stronę baru. Ci faceci nadal się do niej przystawiali, a kiedy zobaczyłem jak jeden próbował ją obmacywać, myślałem że mu przywalę. Wszedłem na bar, odepchnąłem jednego z nich, a ją wziąłem na ręce.
- Co ty robisz?! - krzyczała, próbując mi się wyrwać, ale mocno ją trzymałem. Zeskoczyłem z baru i dopiero teraz postawiłem ją na ziemie.
- Co ty do jasnej cholery robisz?! Nie widzisz, że ja się bawię?!
- Uspokój się! - krzyknąłem – Sama nie wiesz, co robisz! Jesteś pijana! Wracamy do domu!
- Nigdzie z tobą nie idę! Zostaję tutaj!
- Monika, pójdziesz. - wtrącił Max.
- Ale... - próbowała coś powiedzieć, ale skutecznie jej przerwał.
- Pójdziesz! Jesteś pijana, boję się o ciebie, że stanie ci się krzywda! Zgoda?
- Zgoda. - odparła z posępną miną. W stanie upojenia wyglądała tak bezbronnie, jak dziecko. Aż zachciało mi się śmiać, bo teraz serio tak wyglądała, a Max grał złego ojca, który ją karze.
- Cieszę się. - Max opiekuńczo cmoknął ją w czoło – Wrócisz bezpiecznie z Nathem i proszę słuchaj się go.
- Dobrze. - kiwnęła głową, że się zgadza. No czy to nie jest komiczne, a ona słodka? Zaraz, słodka?
- No to leć. Śpij dobrze. - jeszcze raz cmoknął ją w czoło, mocno przytulił i udał się w stronę dziewczyn. Chwilę patrzyłem, jak odchodzi.
- Dasz radę iść sama? - w odpowiedzi kiwnęła znacząco głową – Okej, to chodź i nie puszczaj mojej ręki. - mocno ją złapała i razem zaczęliśmy się przeciskać prze tłum bawiących się ludzi. Po chwili byliśmy już na zewnątrz. Szedłem bardzo powoli.
- Możesz już puścić moją rękę... - powiedziała cicho. Zrobiłem to, co chciała. Wybiegła kawałek przede mnie i tanecznym krokiem szła środkiem ulicy, coś przy tym śpiewając. Wyglądała oszołamiająco pięknie. Widziałem dokładnie każdy jej zarys, ponieważ księżyc był w pełni i doskonale oświetlał każdy jej ruch. Dochodziliśmy już do domu. Otworzyłem jej furtkę, którą zaraz za  nami zamknąłem i szybko wyminąłem, żeby otworzyć drzwi, ale zahaczyłem nogą o kamień i wywaliłem się na plecy, wpadając prosto w krzaki. Widząc to, Monika zaczęła się ze mnie głośno śmiać, co po chwili zrobiłem również sam.
- Chce mi się spać... Daj rękę, pomogę ci wstać. - zaproponowała, nadal się śmiejąc. Ująłem jej wyciągniętą  dłoń, ale naszła mnie myśl by zrobić jej psikus i pociągnąłem ją w swoją stronę. Wpadła prosto na mnie. Chwilę się śmiała, ale kiedy nasze oczy się spotkały, spoważniała. Czułem bliskość jej ciała i bijące od niej gorąco. Z twarzy odgarnąłem kosmyk jej brązowych i miękkich włosów. Pachniały rumiankiem. Była tak blisko, a nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Zapragnąłem ją pocałować, a wtedy ona pochyliła się nade mną i...
_____________________________________________________________________
i... wszyscy doskonale wiedzą co się stanie :D Nareszcie! Matko! Nawet nie wiecie jak długo czekałam, żeby napisać ten rozdział! Przełom! :D
A teraz pragnę was strasznie przeprosić za moją tak długą nieobecność... Wynikiem tego był natłok problemów, nieprzychylność losu i w dużej mierze nowa szkoła. Bardzo mi przykro, że nie komentowałam, ani nic nie dodawałam - nawet nie wiecie jak mi głupio, ponieważ zawiodłam tak ważne osoby w moim życiu jakimi jesteście wy. Ten rozdział może nie tek wspaniały, jest dla mnie ważnym, ponieważ jest to rozdział przeprosinowy dla was. Dlatego wyszedł taki długi. Dedykuję go (kolejność nie ma znaczenia, wszyscy jesteście dla mnie tak samo ważni):
- Konradowi - za to, że jest (chyba! (: ) pierwszym chłopakiem, który czytał moje opowiadanie, a na pewno pierwszym, który się do tego przyznał. xd Dziękuję, że jesteś wspaniałym przyjacielem i tak wiernie dla mnie kłamiesz polepszając mi humor, że podoba Ci się to co piszę. :*
- Kasi Puczyńskiej - za to, ze tak długo molestowała mnie o rozdział okazując to w tak miły sposób (chciałaś mnie zabić! xd). Tak bardzo Ci na nim zależało i tak słodko się wściekałaś, kiedy na pytanie: ''kiedy będzie rozdział?'' odpowiadałam: ''nie wiem jeszcze, na razie go pisze''. xd Ujmę to krótko... Doczekałaś sie! :D Dziękuję za wszystko, mocno ściskam, całuję, pozdrawiam i tęsknię za Tobą. :*
- Oliwii.♥ - za to, że czyta i że tak miło czytało mi się jej komentarz który aż tryskał pozytywną energią. Bardzo Ci za wszystko dziękuję i miło mi, że jesteś. :*
- Heli - za to, że od niepamiętnych czasów ze mną jesteś. I przepraszam za to, ze przeze mnie Twój kot wtedy tak dziwnie się na Ciebie spojrzał. xd Dziękuję, że jesteś :*
- LiNcE -  za to, że jest i że tak bardzo mnie wspiera oraz, że tak bardzo się ucieszyła kiedy wcześniej wróciłam. No, a teraz Cię kochanie zawiodłam... Wybacz ;c. Twoje przemiłe komentarze dodają mi otuchy. Dziękuję. :*
- Zawsze Uśmiechniętej - za to, że tyle czekała na kolejny rozdział, oraz że tak bardzo  kochasz mnie  i to opowiadanie. xd Kochana, chyba wszystkie czekają na to, aż oni wyznają sobie miłość. xd Ale wierzę, w Twoje słowa są nader prawdziwe. Dziękuje :*
- Anku ;D - za to, że... po prostu jesteś! Jesteś dla mnie najwspanialszą osobą, jaka pojawiła się w moim życiu. Dzięki Tobie nie żałuję, że zaczęłam pisać, bo dostałam tak cudowną szansę od losu jaką było poznanie Ciebie. Kiedyś powiedziałaś, że mam szczęście... Kompletnie nie pamiętam o co chodziło, ale masz rację mam szczęście. Mam szczęście, że poznałam Ciebie. To Ty szykowałaś dla mnie chyba największe opierdziele, jakie mogłam dostać i to Ciebie nigdy nie mogłam przegadać. :D No a wiesz czemu? Odkryłam to dopiero potem, ale my po prostu mamy podobne charaktery. Przepraszam, ze straciłaś tyle nerwów, aby mi tłumaczyć że ten blog jest... fajny. Cóż... Nie mam zamiaru się z Tobą na ten temat więcej kłócić, chociaż wiem, ze to nieuniknione. :D Twoje huśtawki nastrojów pod moim rozdziałami wprawiają mnie w obawy i przez nie czuję, ze zaczynam zamieniać się w Toma. xd No bo kurde! Raz mnie kochasz i wgl, a chwilę później chcesz mnie zabić. No zdecyduj się no! Serio myślę, że może Ty też jesteś w ciąży. xd Dołączam do zwariowanych myśli Toma. Muszę się leczyć... I to natychmiast... xd Kochanie, nie wiem co mam Ci jeszcze powiedzieć, ponieważ żadne słowa nie wyrażą tego, co czuję w stosunku do Twojej osoby. jesteś dla mnie jak bratnia dusza. Ja też Cię kocham Aniu ♥ Dziękuję Ci za to, ze byłaś, jesteś i mam nadzieję jeszcze długo ze mną będziesz :*
- Karolinie Nalazek - za te miłe komentarze. Ej, teraz to Ty sobie na serio pomyślisz, że jestem jakaś szurnięta, a i tak niezłą opinię sobie u Ciebie wyrobiłam. xd Dziękuję, ze czytasz, całuję i pozdrawiam. :*
- Mychaaa :* (nie wiedziałam jak odmienić, żeby było dobrze, więc wybacz ;c) - za to, że nabiłaś mi tyle wejść wchodząc codziennie. xd Miło mi, że Ci się podoba to co piszę i że to czytasz. Ogromnie Ci za to dziękuję i miło by mi było gdybyś ze mną była cały czas :*
- Indice  -za to, ze jesteś taką świetną osobą. Słońce nie musisz przede mną klękać, nawet nie zniżaj się do mojego poziomu, bo Ci sie krzywda stanie, a tego bym nie chciała. xd Miło mi że Ci się to podoba i za wszystko ogromnie Ci dziękuję. :*
- Emely. - za to, że popłakałam sie kiedy przeczytałam Twój komentarz pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie wiesz jak miło mi się zrobiło kiedy ktoś tak bardzo ucieszył się z mojego powrotu i porównam to tak - małe, a cieszy.♥ Wiesz, co Ci powiem... Twój komentarz przywrócił mi wiarę w siebie  i jeśli kiedykolwiek będę miała w swoim życiu chwile zwątpienia czy nadal mam pisać, to będę pisała. Bo zawsze przypomnę sobie o Tobie i jeśli tak będzie trzeba to będę to pisać nawet tylko dla Ciebie, ale będę wiedziała, że się opłaca. Dziękuje Ci za wszystko kochana :*
- Kice. - za to, że jest tak wspaniałą osobą. Powiem szczerze, że za późno Cię poznałam, bo jesteś cudowną osobą i żałuję, że nie spotkałam Cię wcześniej. Piszesz wspaniałe opowiadania w których sie rozpływam, a Twoje komentarze są dla mnie jak wisienka na torcie. Twój ostatni komentarz również wprawił mnie w dobry humor. Serdecznie Ci za wszystko dziękuję i pragnę nadal utrzymywać z Tobą kontakt, a nawet bliżej Cię poznać, bo jak już mówiłam, dla mnie jesteś wspaniała. Dziękuje! :*
- Tinie - za miłe słowa. Miło mi, że to co piszę czasem Cię zaciekawia i, że to lubisz. Nawet nie wiesz jak ciepło robi mi sie na sercu kiedy słyszę tak ciepłe i prawdziwe słowa z ust osób, które są dla mnie bardzo ważne. Dziękuję że ze mną jesteś :*
- Pameli - za to, że ze mną jest. I tak moja droga, raczej za to, że nadal tu jestem możesz pogratulować wszystkim dziewczynom, ale chyba w szczególności największa zasługa należy się właśnie Anku ;D Uwierz kochanie, połowa czytelniczek chce, żeby oni się w końcu pocałowali. xd Tylko do jasnej ciasnej nie wiem czemu wam tak na tym zależy? xd A może Nath jest gejem? Nigdy nic nie wiadomo! xd Mniejsza o gejostwo Nathana... xd Słowa kierowane od Ciebie są cudowne i naprawdę z nadmiaru endorfiny chce mi sie płakać. Dziękuję Ci za to, że ze mną jesteś :*
- Zuzce - za to, że masz tak... hm.. zboczone myśli i jesteś tak samo porypana jak ja - if you know what i mean ♥ tak, wiem, że Ty nie oczekiwałaś takiego obrotu spraw i tak wiem jakiego oczekiwałaś - zbyt dobrze Cię znam, a przynajmniej tak mi się wydaje xd Ty wiesz, że ja Cię kocham, a ja wiem, że Ty mnie kochasz, ale, że moje opo. Ci się podoba to do mnie nie dotrze! Never! :D Kocham Cię i za wszystko dziękuję. :*
- nightmare. - za to, że czyta moje opowiadanie i, że w ogóle chce sie jej komentować. Kochanie tak mi miło, że Ci się to podoba., a raczej, jak napisałaś, że go kochasz. To dla mnie bardzo wiele znaczy! :) Dziękuję, że znalazłaś mnie i poświęciłaś  mi chwilę w świecie tych wszystkich wspaniałych opowiadań. :*
- Martini - za to, że jesteś ze mną. Jeśli serio uważasz, że piszę wciągająco... A poprzedni rozdział był mega... I mnie kochasz... To wiedz, że uroniłam łzę. Dziękuję, że tak twierdzisz, a to było dla mnie ogromnie miłe! Jesteś cudowna, że tak twierdzisz. To bardzo podbudowujące. Dziękuje ;*
- Marthcie.:) - za te wszystkie ciepłe słowa. Miło mi, że Ty również uważasz, że piszę wciągająco i chciałabym, żeby tak było, uwierz. :) Ja Ciebie też uwielbiam słoneczko :) Wiesz, właśnie chodziło mi o to by stworzyć takie opowiadanie w którym będzie widać tak jakby moje rzeczywiste życie. :) Dlatego tak ogromną przyjemność sprawia mi pisanie tego, bo czuję, że jest to prawdziwe, moje. Dziękuję Ci, że to zauważyłaś, bo to dla mnie jedna z najcenniejszych cech. Dziękuję Ci za to, że jesteś. :*
- Werce ♥ - za to, że odwiedza mojego bloga. Miło mi, że twierdzisz iz to jest serio. To wszystko bardzo, ale to bardzo pomaga. Dziękuję, że jesteś i mam nadzieję, jeszcze długo będziesz. :*
- daylight - za to, że Cie poznałam. Cieszę się, ze dołączyłaś do grona osób, które czytają moje opowiadanie. Za wszystko szczerze dziękuję. :*
- Wiktorii - za to, że stała się kolejną osobą, która potrafi sprawić, że się uśmiecham. Chyba nie jest łatwo nabyć taką umiejętność - Tobie się to udało. Dziękuję za miłe słowa :*
- Myi - za to, że jest tak cudowną osóbką. Nie kochanie, nie jesteś naiwna, to po prostu ja jestem tak okropna, że wszystkich po kolei zawodzę. Mam nadzieję,że uda mi się to odbudować. Dziękuję, za ogromne wsparcie jakie dostałam z Twojej strony i liczę, że mnie nie opuścisz. :*
- Nemezis - za to, że chciała mnie zamordować i miała rację. Tak, wiem, że czasem było między nami kiepsko, ale serio naprawdę jesteś dla mnie bardzo, ale to bardzo ważną osobą w moim życiu i nie zapomnę o Tobie. Boli mnie fakt, że kiedyś pokłóciłyśmy się o jakąś sprawę, już nawet nie pamiętam o co poszło, ale proszę wybacz mi. Przepraszam. Chcę, żeby między nami było znów tak jak dawniej, kiedy prowadziłyśmy te wszystkie przyjemne rozmowy, a ja byłam szczęśliwa, że mam Cię w gronie swoich przyjaciół. Teraz też jestem, ale po prostu nie wiem czy Ty nadal pamiętasz o mnie. Twoje komentarze zawsze podnosiły mnie na duchu, a Ty samą sobą zawsze udzielałaś mi wielkiego wsparcia. Mam nadzieję, że uda nam się to odbudować, bo było to naprawdę piękne. Dziękuję Ci za wszystko, przepraszam i tęsknie. :*
- Rosalyn - za to, że dane mi było, abym została przez nią wybrana. Tak, kochanie, wiem, że zawsze wściekałaś się na mnie, że kończę w takich momentach, ale być może dlatego  z takim utęsknieniem czekaliście na nowe rozdziały.I kochanie chyba Ci się w główce poprzewracało! Oczywiście, że jesteś w mojej rodzince! Każdy kto trafił na mój ślad, przeczytał, a ja o nim wiem, zalicza się do mojej rodzinki. A Ty również masz w niej swoje miejsce. Wszystko Ci wybaczam, znam ludzkie problemy dlatego nie przepraszaj. Dziękuję Ci za wszystko. :*
- Directioner xxx - za to, że trafiła na mój skromny ślad, przeczytała moje wypocinki i miłymi sowami je skomentowała. Dziękuję :*
- Yugii ^^ - za Twoją wyrozumiałość dla mnie. Jesteś naprawdę kochaną osobą i kiedy zobaczyłam, ze teraz Tobie piszę dedykację, sama się do siebie uśmiechnęłam. Twoja pozytywna osoba wzbudza we mnie przyjemne uczucia za co Ci serdecznie dziękuję, uwielbiam Twoje motywujące komentarze i całą Ciebie. Jeszcze raz za wszystko dziękuję i mam nadzieję, ze mnie nie opuścisz. :*
- like emo - za to, że jesteś tak wspaniałą przyjaciółką. Uwielbiam rozmowy z Tobą, wszystkie przesiąknięte humorem oraz twoje wspaniałe opowiadania. Twoje wsparcie i doping bardzo mi pomagają. Za wszystko z całego serca Ci dziękuję, całuję i tęsknie. :*
- karolinie 15 - za te wszystkie rozmowy. Jestem Ci wdzięczna za to jak mocno potrafiłaś mnie podbudować. Te wszystkie ciepłe słowa od Ciebie, to, że wierzyłam iż są prawdą... za to wszystko jestem Ci ogromnie wdzięczna. Miło mi było, że tak bardzo zależało Ci na moim blogu. Dziękuje Ci :*
- new - za to, że tak bardzo Ci zależało, żebym nie usunęła tego bloga. Twój komentarz wprawił mnie w radość. Ogromnie Ci za to dziękuję, bo takie chwile są warte wszystkiego :*
- Paoli - za to, że pierwsza zdiagnozowała u mnie chorobę. Serio, jesteś naprawdę ważną osobą i tak wspaniale piszesz, zawsze zależało mi na Twojej opinii. Twoje komentarze zawsze były pozytywne i mam nadzieję, że szczere, bo bardzo pomagały. Dziękuję. :*
- Meli -  za to, że ona również liczy, że oni kiedyś będą razem. Miło mi, że tak twierdzisz o moim blogu, bo to bardzo, ale to bardzo motywujące oraz, że tak bardzo Ci na nim zależało. Dziękuję za wszystkie komentarze i poświęcony czas. :*
- Kini ^^^ - za te wszystkie groźby śmiertelne. xd Kochanie byłaś, jesteś i będziesz osobą, której komentarze zawsze mocno podnosiły mnie na duchu. Od nich cierpiałam na nadmiar endorfiny w swoim ciele :D Dziękuję Ci za to, ze Cię poznałam, jesteś wspaniałą osobą :*
- Sierr ;P - za to, że było mi dane ją poznać. Słońce Ty moje, nawet nie wiesz ile radości mi sprawiłaś samą sobą. Twoje magiczne opowiadania, komentarze, cała Ty - moim marzeniem było Cię poznać. Jesteś wspaniała i naprawdę serdecznie Ci za wszystko dziękuję. Mam nadzieję, że może nadarzy się okazja na bliższe poznanie :*
Oraz kilku anonimowym czytelniczkom za wszelakie wsparcie z ich strony! <3
Jeszcze raz z  całego serca wszystkich przepraszam i za wszystko dziękuję. Blogi, których nie komentowałam postaram sie jak najszybciej skomentować, w miarę możliwości oraz czasu i przepraszam, że wcześniej tego nie robiłam. I przepraszam, że was zawiodłam nie liczę, że mi wybaczycie, ale wiedzcie, ze was kocham. <3
P.S.Do anonimowych czytelników - czy moglibyście podpisywać się pod swoimi komentarzami? Bardzo chciałabym każdemu z osobna w przyszłości podziękować, a nie wiem jak powinnam się zwracać, żeby trafiało to  do poszczególnej osoby. :D Do tych którzy tak robią, nie mam żadnych zastrzeżeń. :)
Miłej soboty wam życzę kochani! <3

23 komentarze:

  1. MAM ZAWAŁ! NAPISAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŁAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAŚ! A MYŚLAŁAM ŻE USUNĘŁAŚ BLOGĄ! O GAD WRÓCIŁAŚ NIE WIERZĘ! POTRZEBNY MI LEKARZ! JAKĄ MAM ZACIESZ! KOCHAM CIĘ ZA TEN ROZDZIAL I ZA TO ZE WRÓCIŁAŚ! PISZ NEXTA. JAK NAJSZYBCIEJ!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wróciłaś! Wróciłaś! Wróciłaś! WWWWWWWWRRRRRRRRRÓÓÓÓÓÓÓÓCCCCCIIIIIŁŁŁŁŁAAAAŚŚ!!!!!!!!!
    Matko nawet nie wiesz jaki mam teraz zaciesz! ^^

    Juz myślałam, że nigdy więcej nie przeczytam tak genialnego bloga, ale na szczęście sie myliłam :D
    Kompletnie mnie zaskoczyłaś, dlatego nie mogę sie teraz wgl ogarnąć xp
    Wreszcie jesteś ^^
    A w dodatku napisałaś tak niesamowity rdz... Tylko najwięksi i najlepsi to potrafią ;)
    I jeszcze ten dedyk, nie spodziewałam się, a jeśli mam być szczera to nie wiem czy chciałabym poznać sama siebie xp
    Ale mniejsza z tym, dziękuję ;*****
    A wracając do rdz jest FENOMENALNY!!!!!!
    Po prostu uwielbiam jak piszesz i nie mogę oderwać się od twojego wspaniałego bloga ;D
    Mam nadzieje, że więcej nas nie zostawisz i będziesz często pisać ;)
    A teraz dawaj mi nexta bo ja czekam na kissa ^^
    Weny ;*******

    OdpowiedzUsuń
  3. ZAWAŁ!!!!!!
    ŁAŁ !!!!
    Cudo
    czekam na następny
    weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział i jeszcze to zakończenie... Ah...
    Nie mogę się doczekać nastepnego :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekałam i się doczekałam.
    Wiesz, żeby wejść na twój poziom potrzebna mi jest drabina, taka o wysokości 10 kilometrów.
    A tak ogólnie to nawet na to nie zasługuje
    Wiesz rozdział po prostu cudny
    Talent masz i to jak nikt.
    Mówiłam już?
    Jak nie to powiedziałam, jak tak to drugi raz nie zaszkodzi
    xD
    To co czekam z niecierpliwością na następny, weny, czasu, pomysłów, zdrowia, sprawnego komputera
    I nie wiem czego Ci tam jeszcze życzyć.


    Indi

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie...tak długo czekałam!!
    ale się opłacało ;D Rozdział zajebisty!!!
    Czekam na next'a :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nareszcie wróciłaś!! Nawet nie wiesz jak się cieszę że mogę czytać dalej twoje cudne opowiadanie!!! Rozdział nie dość że taki dłuuugi to jeszcze przecudownie napisany! Dodaj szybko następny.Pozdrawiam.

    PS.Że coś z tobą jest niedobrze to można wywnioskować z zadawania się ze mną i Kasią Puczyńską xD

    OdpowiedzUsuń
  8. wowowowowo dzieki za dedyk ! rozdzial jest .. wowowow ! kocham go <3 moglabym wyjsc za niego za maz xdd

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie wiesz jak się cieszę że wróciłaś.!
    Czekałam, czekałam i się doczekałam!
    Nie wie czy pamiętasz ale jestem z Tobą od Onetu :3
    Pamiętasz Siekierkę?
    Ty się ciesz że napisałaś, bo bym cię odwiedziła!
    xd.
    A za to że ten rozdział jest tak piękny i długi wybaczam ci wszystko!. <3
    KOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAMKOCHAM <3.
    Dziękuję że i o mnie nie zapomniałaś, a nie dziwiłabym się. :3
    <3.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wróciłaś !!!!!!!!!!!!!!!!!!
    Juhu ona wróciła
    Tak bardzo tęskniłam
    rozdział no wiesz ty co taki piękny , świetny i jeszcze przerwałaś w takim momencie kocham to!!!!!!!!!!!
    Kocham cię :*
    I te miłe słowa o mnie -dziękuję
    ja też bardzo mocno ci dziękuję za te rozmowy

    OdpowiedzUsuń
  11. Powiem tak...
    Czytając każde kolejne zdanie, byłam w coraz większym podziwie. Czekałam na ten rozdział bardzo, bardzo, baaaaaardzooooo dłuuuuuugoooo. I nie zawiodłaś mnie! WIĘC PRZESTAŃ OPOWIADAĆ TE BZDURY!!!!! Na początku rozdziału myślałam, że oni będą chcieli ja zatrzymać... Że Nathan będzie chciał ją zatrzymać! Nie wiedziałam, co się dzieje... Te zakupy... To było genialne ;) Twój opis Toma to mistrzostwo świata ;D A końcówka... Brak mi słów po prostu... Znowu mnie zaskoczyłaś ;D Sądziłam że jak Monika się upije to coś palnie głupiego do Nathana ;P Ale mam jakieś dziwne przeczucie, że ostatnie zdanie nie zakończy się "(...)a wtedy ona pochyliła się nade mną i złożyła na moich ustach słodki pocałunek..." ;( Czuję, że raczej to zdanie będzie brzmiało "(...)i zasnęła..." czy coś w tym stylu ;P Powinnam Cię za to ukatrupić! A przynajmniej w dyby wsadzić! Przez Ciebie czuję się jak dr Jekyll and mr Hyde ;D Za co mi to robisz???!!! Byłam bardzo grzeczna... ^^
    Rozdział wbrew Twoim insynuacjom wyszedł Ci GENIALNIE!!! Zrozum w końcu to że jesteś Świetna!!! I piszesz wspaniałe opowiadanie! Uwierz w siebie! A przynajmniej na początek uszanuj zdanie innych którzy tak właśnie twierdzą ;)
    Cieszę się że wróciłaś ;) Tęskniłam ;]
    Kocham Cię Monisiu ;****
    Czekam na więcej ;P

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział cudowny! : *
    Tak! miałaś racje. jestem zadowolona. xD
    No i nareszcie. Jednak moje groźby trochę działają.- niestety, tylko trochę. Ale już się przyzwyczaiłam.

    * I dziękuję! ;**
    Też ściskam, pozdrawiam, całuję i TĘSKNIE < 333

    OdpowiedzUsuń
  13. "- Yugii ^^ - za Twoją wyrozumiałość dla mnie. Jesteś naprawdę kochaną osobą i kiedy zobaczyłam, ze teraz Tobie piszę dedykację, sama się do siebie uśmiechnęłam. Twoja pozytywna osoba wzbudza we mnie przyjemne uczucia za co Ci serdecznie dziękuję, uwielbiam Twoje motywujące komentarze i całą Ciebie. Jeszcze raz za wszystko dziękuję i mam nadzieję, ze mnie nie opuścisz. :*"

    Gdy to przeczytałam to zaszkliły mi się oczy.. :*
    Pierwszy raz ktoś tak do mnie mówił <3
    Dziękuje ci kochana :3
    Nigdy przenigdy cię nie opuszczę :)
    Rozdział reeeewelacja jak zawsze :D
    Pisz szybko kolejny xx

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham cie!Po prostu kocham!Twoje opo.sa swietne i w dodatku dlugie!Nigdy nie widzialam wspanialszego opowiadania!Czekam na nexta mam nadzieje ze bedzie on najpozniej za tydzien :)

    Pozdro Kubioczka ...

    OdpowiedzUsuń
  15. jejku! wreszcie się doczekałam! <3 masz dodać szybko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam. *_*
    w ogóle to ten rozdział jest zajeeebisty. <3
    PS. dziekuję za dedyka. (;

    OdpowiedzUsuń
  16. Ślubuję Ci miłość i że Cię nie opuszczę aż nie skończysz bloga ;***
    Warto było czekać ;* Aaa będzie kisss ;***
    Ja również dziękuję i czekam na next'a ;***

    Mychaaa ;***

    OdpowiedzUsuń
  17. no wreszcie jest rozdział i to jeszcze bardzo super rozdział
    mam jedną prośbę : pisz częściej , bo to czekanie mnie wykańcza

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie ma to jak powrócić w wielkim stylu . !
    Ty to potrafisz lepiej niż ktokolwiek inny ; )
    Tylko co będzie dalej ?
    Już się doczekać nie mogę, znając życie to mnie zaskoczysz xd
    No i oczywiście dziękuje za dedyk ; **
    Nie spodziewałam się go, ale dziękuje, ze jest ; )
    Pisz szybko następny, równie boski jak ten rozdział ; d

    Zapraszam również do mnie : http://gladyoucame-storyofthewanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. nareszcie rozdział już się bałam żę nie napisz ale jednak to dobrze mam nadzieje , że już niedługo następy życze ci dużo weny !!!;***

    OdpowiedzUsuń
  20. och wreszcie!!! zostałam przez ciebie skazana na nudę, bo nie miałam co czytać! tak się stęskniłam...! genialny masz ten rozdział

    OdpowiedzUsuń
  21. Ech... Mam focha!
    Bo tak i już...
    Ale tak na poważnie, czemu w takim momencie??!!
    Wróciłaś w wielkim stylu i zazdroszczę Ci stylu pisania. ;)
    Bardzo dziękuję Ci za te miłe słowa na moim blogu, ale to nie prawda, że mam talent :P
    Kiedy kolejny?!
    Chcę wiedzieć czy się pocałują!!
    Ach... Ma zostać w Londynie!
    Bo inaczej wsadzę Ci łyżeczkę w oko (tak jestem brutalna! Buahahah!!!)
    Czekam, na kolejne cudo z twojej strony :*
    Ech... Pozostaję mi tylko życzyć DUŻO DUŻO weny :D

    OdpowiedzUsuń
  22. I teraz zobaczyłam na datę i okazało się że dodałaś w mój 9 miesiąc z Wami. 9 miesiąc w TWfanmily :3 :')

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine