Oślepiły mnie jasne - zbyt jasne! - promienie słońca. Zaczął się kolejny, nudny dzień... Ale pierwszy w domu! Wypadałoby zrobić coś szalonego... Na przykład się ubrać. Zaśmiałam się. Jedna noga leniwie opadła na podłogę, a w ślad za nią poszła druga. Chwilę zajęło mi dojście do siebie po tak ciężkiej nocy. I tak, proszę mi uwierzyć, moja noc była ciężka. Zważywszy na to, że trzy razy się budziłam i to raz szczególnie wyrywając się z pięknego snu, to było bardzo kiepsko. Ale jak widać nie zaważyło to ani troszeczkę nad moim porannym humorem. Co dziwne, czułam się jak skowronek. Brzmi to tak, jakbym była zakochana... albo stuknięta... Ene, due... Na pewno jestem stuknięta! Grunt to się przyznać. Pewnym krokiem podeszłam do okna, które szeroko otworzyłam. Przyjemnie było wciągnąć to rześkie, poranne powietrze. Westchnęłam, przymykając oczy. To była cudowna chwila, a uśmiech nadal nie schodził z mojej twarzy. Dobry humor mnie nie opuszcza – jeszcze! - i daj Boże cały taki dzień. Chwilę - może dwie - później byłam ubrana i schodziłam na śniadanie. Opróżniłam kubek z zimną już herbatą i karteczką od rodziców: ''Bądź gotowa na 17:00. Kochamy cie! Mama i tata :)'', wyszłam na dwór i... o mało nie dostałam palpitacji serca. Na kostce zobaczyłam ślady krwi, które prowadziły pod jedno z drzewek. Spod rozłożystej gałązki wystawał jedynie ogon Groszka. Zamarłam.
- Groszek! - krzyknęłam. W ułamku sekundy rzuciłam się na bezbronną roślinę. Odchyliłam gałązkę i zobaczyłam Groszka wylizującego swoją łapkę. Była zraniona, jak mniemam gwoździem, bo mój szkrab uwielbiał chodzić po przeróżnych deskach w szopie sąsiada. Mój sąsiad jest stolarzem i sami wiecie...
- Moja mała ofiaro losu. - wzięłam go na ręce i zaniosłam do domu, gdzie opatrzyłam ranę. Może nie jestem jakimś tam specjalistą, ale na pierwszej pomocy się znam i dałam sobie świetnie radę. Kiedy było już po wszystkim, nalałam mu w miseczkę mleka, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i zamknęłam poszkodowanego w domu. Mówiąc: ''wszystkie potrzebne rzeczy'', miałam na myśli: telefon, słuchawki, okulary przeciwsłoneczne, prezent dla Luizy... I jak łatwo można odgadnąć wybieram się do Luizy. Jest godzina 11:35. Zakładam, że już nie śpi i że wyrobimy się z gadaniem do 17:00, bo jak nie to będzie kiepsko. Podłączyłam słuchawki, telefon wsunęłam do kieszeni i dziarskim krokiem z uśmiechem na twarzy, pomaszerowałam prosto do jej domu. Kompletnie nie wiedziałam, jak poinformuję ją o tym, że już jestem w domu. Ostatecznie postanowiłam iść na żywioł. Stojąc przed furtką wyciągnęłam telefon i wykonałam połączenie.
- Halo, Luiza? Jesteś w domu? O to świetnie! Bo wiesz, ja już wróciłam i mogłabyś po mnie wyjść? Tak? To czekam, pa. - pominęłam wszystkie okrzyki zdziwienia i radości i rozłączyłam się. Włożyłam dłonie do kieszeni i czekałam aż wyjdzie. W końcu drzwi się otworzyły i wyszła z nich roześmiana Luiza. Spojrzała w moją stronę i... zamarła. Domyślam się, że wyglądałam tak widząc na kostce ślady krwi. Z szerokim uśmiechem wzruszyłam ramionami i moich uszu dobiegł pisk.
- Monika! Boże, Monika! - Luiza rzuciła się w moją stronę o mały włos nie wywracając się o Lilkę.
- Luiza! - krzyknęłam równie mocno. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona i nastąpił wielki przytulas. Taki, jaki wychodzi najlepiej tylko w naszym wykonaniu. Tak strasznie się cieszyłam, że znowu ją widzę. Przecież moja prześliczna i urocza Lu jest moją najukochańszą siostrzyczką. Niewątpliwe, że bliźniaczką. Różnimy się wyglądem, ale nie charakterami. Ona jest wyższa i ładniejsza. I wręcz kocham ją przytulać! Nie wyobrażam sobie dnia w szkole bez niej. Dla mnie to dzień stracony. Tak długo, jak nad tym myślałam, tak długo nie przerywałyśmy uścisku. Zmusił nas do tego dopiero jej tata, który właśnie przyjechał i musiałyśmy usunąć się z podjazdu. Szczęśliwe, jak po wygranej w totka, otworzyłyśmy bramę i bez zbędnych ceregieli pobiegłyśmy prosto do jej pokoju.
- Opowiadaj, jak było? Kogo widziałaś? Gdzie nocowałaś? Co robiłaś? Spotkałaś chłopaków? Czemu nie dzwoniłaś? Ooo nie wiem czy bym odebrała, muszę ci tyle powiedzieć! A właśnie... Mam takiego newsa, że padniesz! - wypowiedziała to tak szybko, że byłam w szoku.
- Luiza, spokojnie, wyluzuj i błagam nie zamieniaj się we mnie, to straszne. - zaśmiałam się. Obie usiadłyśmy na łóżku.
- No dobra przepraszam... No to powiesz mi jak było? - zrobiła tę słodką minę a'la mały szczeniaczek na którą zawsze się nabieram (czyt. ulegam).
- Oczywiście, że opowiem, ale pod jednym warunkiem! - zgodziła się skinieniem głowy – Uwierzysz mi we wszystko co powiem, nawet jeśli byłoby to nierealne lub po prostu pasowałoby to do wytworów mojej wybujałe wyobraźni, zgoda? - okej brzmiało to trochę dziwnie, a nawet bardzo dziwnie, ale no tak jakby to wszystko prawda i gdyby ktoś mi powiedział, że przeżyję coś takiego, to chyba bym go wyśmiała. Dlatego musiałam mieć pewność, że mi uwierzy.
- Wiesz, co... Zaczynam się o ciebie poważnie bać! - zaśmiała się – No, ale okej zgadzam się. W końcu jestem twoją przyjaciółką, muszę tolerować wszystkie twoje wady. - dałam jej kuksańca w brzuchu i po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. Ona miała rację, to brzmiało strasznie
- No dobra, to tak... Jak już wcześniej wiedziałaś miałam załatwione lokum i na miejscu miałam załatwić tylko pracę. Mieszkałam u bardzo fajnej, starszej pani, a potem znalazłam pracę w jakimś lokalu. Poznałam naprawdę fajnych ludzi i było świetnie, ale po miesiącu zorientowałam się, że interes troszeczkę podupada i właścicielowi było ciężko cokolwiek dla nas wykrzesać, a na domiar złego zdałam sobie sprawę z tego iż nie stać mnie na wynajem pokoju. Postanowiłam złożyć w pracy wymówienie, wyprowadzić się z najmowanego pokoju, a na te kilka dni udać się do hotelu i poszukać nowej pracy. W ogóle bałam się, że będę musiała wracać do domu, ale przytrafiła mi się rzecz zupełnie niespodziewana. Wracałam z pracy. Szef pozwolił mi wyjść wcześniej, abym mogła pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. I nie odgadniesz co się stało! Padał wtedy deszcz i jakiś samochód, przejeżdżając tuż obok, ochlapał mnie, a ja przestraszona, straciłam równowagę i wpadłam w kałużę. Poczekaj, to nie koniec! - zobaczyłam na twarzy Luizy szeroki uśmiech zwiastujący lawinę śmiechu - Byłam strasznie wkurzona, bo na dworze zimno, wiał wiatr, a ja siedziałam tam kompletnie przemoczona. Ten samochód zatrzymał się na posesji tuż obok i kierowca podszedł do mnie, żeby przeprosić. I tym kierowcą był Siva! - ostatnie zdanie niemal wypiszczałam. Jak za starych dobrych czasów...
- Ten Siva? Z The Wanted? - skinęłam głową na znak, że chodzi mi właśnie o niego – Żartujesz sobie ze mnie?! - pokręciłam głową – O mój boże... Monika! Monika!
- Poczekaj! To jeszcze nie koniec... Mieszkałam z chłopakami z The Wanted! - teraz to już nie wytrzymałam i zaczęłam piszczeć, a Luiza razem ze mną.
- Jejku! Ale jakim cudem? Przecież nie przygarnęli cię do siebie od tak sobie. - opanowałyśmy się, a ja kontynuowałam.
- No, bo wtedy Siva zaprosił mnie do domu, żebym się wysuszyła. Przyjęłam zaproszenie i w domu on poprowadził mnie do łazienki. Tam, wiadomo, wysuszyłam się i jak wyszłam, to chciałam mu przed opuszczeniem domu podziękować. Weszłam do salonu, a tam wszyscy chłopcy siedzieli na kanapie i o czymś dyskutowali. Jay się zdziwił, co robię u nich w domu, Siva wszystko im wytłumaczył, a potem... nie uwierzysz. Miałam grać dziewczynę Jay'a przed jego rodzicami!Poprosili mnie o to, więc się zgodziłam. Z początku opornie, bo wiadomo miałam do załatwienia dużo spraw, ale oni rzucili hasło, że będę mogła z nimi zamieszkać. Byli tak zdesperowani, że wysunęli taką propozycje. No i jak już było po wszystkim, to miałam wychodzić, a oni mnie zatrzymali, powiedzieli, że wcale nie żartowali i takim o to sposobem zamieszkałam u nich cały miesiąc.
- Jejku, ale ci zazdroszczę! I jak było? - czułam od niej taki entuzjazm i podekscytowanie.
- Było... śmiesznie. Są naprawdę fajni, ogólnie fantastycznie. Chyba dnia by mi nie starczyło, aby ci wszystko dokładnie opowiedzieć, dlatego wszystko spisywałam i poczytasz sobie w pamiętniku.
- Ooo kochana jesteś! - mocno mnie przytuliła.
- No wiem... - zaśmiałam się – Muszę ci coś powiedzieć. Na tych wakacjach poznałam chłopaków z One Direction i...
- O matko! O matko! O matko! - myślałam, że zaraz dostanie zawału – Jak to ich poznałaś? Gdzie? Kiedy? Jak? Opowiadaj!
- Już mówię. Chłopcy byli zaproszeni na takie coś w stylu gali rozdania nagród. No i mnie zaprosili, jako osobę towarzyszącą Nathan'owi, a Max, Jay, Siva i Tom. Wzięli swoje dziewczyny. No i jak siedziałam sama przy barze, to podszedł do mnie Liam, przedstawił się i nawiązaliśmy krótką rozmowę. Potem na kolejnej imprezie również się spotkaliśmy i chwilę rozmawialiśmy, a później dostałam do niego SMS-a z prośbą o spotkanie. Zgodziłam się, kilka razy się spotkaliśmy, przez co poznałam cały zespół i... i na ostatnim spotkaniu się z nim całowałam. - nie wiem czemu, ale było mi wstyd o tym mówić. Nagle wspomnienia wróciły i ponownie uprzytomniłam sobie, co zrobiłam.
- Całowałaś się z Liam'em Payn'em? - Luiza była zdziwiona.
- Tak i strasznie tego żałuję. - spuściłam głowę – Myślałam, że się w nim zakochałam, bo okazał się naprawdę wspaniałym człowiekiem, ale pomyliłam zakochanie z zauroczeniem i tak okropnie go zraniłam. - czułam, że zaraz się rozpłaczę.
- Słońce... - Lu objęła mnie ramieniem i zaczęła pocieszać – To się zdarza, nie płacz. Jesteś zbyt wrażliwa. Nie możesz wszystkiego brać zbytnio do siebie. Inaczej ktoś strasznie złamie ci serce. - w tym momencie, nawet nie wiem czemu przypomniała mi się cała opowieść Nathan'a i to jak okropnie potraktowała go jego była dziewczyna Cher. Coś nas łączyło. Oboje byliśmy zranieni przez los. Tylko, że ja na domiar złego sama zraniłam.
- Tak, ale ja go tak strasznie skrzywdziłam. I nie wiem czy zapomniałaś, ale mnie już ktoś skrzywdził. - na wspomnienie Michała wzdrygnęłam się. Odczuwałam teraz do niego wielki wstręt. Najgorsze jednak było to, że w pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że być może jakąś niewielką cząstką siebie, ja nadal coś do niego czuję.
- Nie zapomniałam, ale Michał to przeszłość. Strasznie pomyliłyśmy się co do niego. To zwykły flirciarz, niewart był ciebie. Tylko szkoda, że tak późno się zorientowałam. Ech... Widziałam go z nową panną, nie znam jej, ale chłopaki mówili, że dopiero, co się przeprowadziła. Nasz Michałek, jak widać jest bardzo szybki. - widziałam, że Luiza zaciskała pięści i coś mruczała pod nosem, co zwiastowało, że jest wściekła i zaraz zacznie wyklinać Michała. Okej, muszę interweniować.
- Luiza, było minęło, wolę do tego nie wracać. Niech sobie układa życie z kim mu się podoba. Nie rozmawiajmy już o tym... Mam dla ciebie niespodziankę! Liczę, że ci się spodoba. - sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej płytę, którą z uśmiechem na twarzy wręczyłam przyjaciółce. Luiza krzyknęła z zachwytu i rzuciła się na mnie, mocno tuląc i całując.
- Dziękuję! Dziękuję! Płyta z autografami! Marzyłam o niej! Dziękuję! - wykrzyczała ostatni raz mnie tuląc i wreszcie przeszła do oglądania prezentu.
- Nie mi powinnaś dziękować tylko chłopakom z The Wanted, to dzięki nim poznałam One Direction. - zaśmiałam się.
- Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, abym dostała ten wspaniały prezent! - krzyknęła, po czym nagle popatrzyła na mnie podejrzliwie – A właśnie... Poznałaś całe The Wanted, czyli że... Nathan'a również poznałaś!
- Tak, poznałam... - westchnęłam i spojrzałam za okno. Tak, wiem, miałam do tego nie wracać i nie będę, ale co poradzę, że... - Luiza, zakochałam się... zakochałam się w nim. - spuściłam głowę i przymknęłam oczy. Po policzku spływała już pojedyncza łza, zmierzająca ku dołowi. - Dość dobrze go poznałam, zwierzał mi się. Spędziliśmy wspólnie wiele pięknych chwil za które mogłabym oddać życie, aby je powtórzyć. I przez tak krótki czas zdołałam się w nim zakochać, zakochać do szaleństwa. To nie to samo, co kiedyś, jak śmiałyśmy się, że on kiedyś zostanie moim chłopakiem. To uczucie jest prawdziwe i ja nie daję sobie z tym rady... - moja twarz była całkowicie mokra od łez, których nie dawałam rady w sobie tłumić. Luiza płakała razem ze mną.
- Kocie... - przytuliła mnie mocno i zaczęłyśmy jedna w drugą rzewnie płakać. - Obiecuję ci, że jakimś cudownym sposobem sprowadzę go do ciebie. - wychlipała, odrywając się ode mnie. - Będę się za was modlić.
- Dziękuję, po prostu ci dziękuję. - jeszcze raz mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, od zawsze wiedziałam, że mam najwspanialszą przyjaciółkę pod słońcem i nikt nie ma lepszej. Luiza sama w sobie była osobą sprzeczną. Z jednej strony umiejąca świetnie się bawić i szaleć z chłopakami przez których była niemal rozchwytywana i pożerana wzrokiem, a z drugiej oddana Bogu. I to w niej uwielbiałam. To chyba dlatego zawsze mnie rozumiała, potrafiła doradzić, cierpliwie mnie wysłuchiwała, a jak było potrzeba to ochrzaniła. Kochałam ją jak siostrę i chyba do końca świata nie podziękuję jej za wszystko, co dla mnie zrobiła.
- Będę się już zbierać. - powiedziałam ocierając twarz, na zegarze była już 16:30 – Rodzice coś zaplanowali, jak zawsze tajemniczy nie chcieli mi powiedzieć co. - uśmiechnęłam się. No przecież nie mogę wprowadzać mojej ukochanej przyjaciółki w depresję. Luiza odprowadziła mnie do drzwi, proponowała mi dłuższy spacer, ale musiałam odmówić. Miałam 30 minut na dotarcie do domu i przygotowanie się, więc obstawiałam, że będę biegła. Pożegnałyśmy się i jak najszybciej ruszyłam w stronę domu. Po 10 minutach (strasznie wolno biegam!) wyczerpana dobierałam się do zamka od drzwi. Jednak bieg był złym pomysłem. Wparowałam do domu, potykając się o wypoczętego Groszka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w nowe rzeczy. Włosy swobodnie rozpuściłam, podpinając grzywkę spinką i zeszłam na dół, aby ponownie nakarmić mojego pupila. Ten natomiast nie chciał jedzenia, tylko zabawy, dlatego też ostatnie 5 minut przeznaczyłam na turlanie kłębka wełny.
- Jak widzę na nudę nie narzekacie. - przestraszona spojrzałam w górę, gdzie malowała się sylwetka uśmiechniętego taty.
- Cześć tato.- przywitałam go uśmiechem – To na co miałam być gotowa?
- W zasadzie to są trzy niespodzianki i musimy się spieszyć. Pierwsza jest z wczoraj, ale idealnie łączy się z dzisiejszą – wręczył mi jakąś torebkę – mama wybierała, więc na pewno ci się spodoba. Biegnij się przebrać. - byłam zszokowana. Otworzyłam podarunek w której znajdowała się sukienka. Oniemiałam z zachwytu, wyciągając prześliczną kreację.
- A reszta niespodzianek? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Dowiesz się w samochodzie, śpiesz się, będziemy czekać. - tata puścił mi oczko i zniknął równie szybko, jak się pojawił.
- Groszek! - krzyknęłam. W ułamku sekundy rzuciłam się na bezbronną roślinę. Odchyliłam gałązkę i zobaczyłam Groszka wylizującego swoją łapkę. Była zraniona, jak mniemam gwoździem, bo mój szkrab uwielbiał chodzić po przeróżnych deskach w szopie sąsiada. Mój sąsiad jest stolarzem i sami wiecie...
- Moja mała ofiaro losu. - wzięłam go na ręce i zaniosłam do domu, gdzie opatrzyłam ranę. Może nie jestem jakimś tam specjalistą, ale na pierwszej pomocy się znam i dałam sobie świetnie radę. Kiedy było już po wszystkim, nalałam mu w miseczkę mleka, zabrałam wszystkie potrzebne mi rzeczy i zamknęłam poszkodowanego w domu. Mówiąc: ''wszystkie potrzebne rzeczy'', miałam na myśli: telefon, słuchawki, okulary przeciwsłoneczne, prezent dla Luizy... I jak łatwo można odgadnąć wybieram się do Luizy. Jest godzina 11:35. Zakładam, że już nie śpi i że wyrobimy się z gadaniem do 17:00, bo jak nie to będzie kiepsko. Podłączyłam słuchawki, telefon wsunęłam do kieszeni i dziarskim krokiem z uśmiechem na twarzy, pomaszerowałam prosto do jej domu. Kompletnie nie wiedziałam, jak poinformuję ją o tym, że już jestem w domu. Ostatecznie postanowiłam iść na żywioł. Stojąc przed furtką wyciągnęłam telefon i wykonałam połączenie.
- Halo, Luiza? Jesteś w domu? O to świetnie! Bo wiesz, ja już wróciłam i mogłabyś po mnie wyjść? Tak? To czekam, pa. - pominęłam wszystkie okrzyki zdziwienia i radości i rozłączyłam się. Włożyłam dłonie do kieszeni i czekałam aż wyjdzie. W końcu drzwi się otworzyły i wyszła z nich roześmiana Luiza. Spojrzała w moją stronę i... zamarła. Domyślam się, że wyglądałam tak widząc na kostce ślady krwi. Z szerokim uśmiechem wzruszyłam ramionami i moich uszu dobiegł pisk.
- Monika! Boże, Monika! - Luiza rzuciła się w moją stronę o mały włos nie wywracając się o Lilkę.
- Luiza! - krzyknęłam równie mocno. Rzuciłyśmy się sobie w ramiona i nastąpił wielki przytulas. Taki, jaki wychodzi najlepiej tylko w naszym wykonaniu. Tak strasznie się cieszyłam, że znowu ją widzę. Przecież moja prześliczna i urocza Lu jest moją najukochańszą siostrzyczką. Niewątpliwe, że bliźniaczką. Różnimy się wyglądem, ale nie charakterami. Ona jest wyższa i ładniejsza. I wręcz kocham ją przytulać! Nie wyobrażam sobie dnia w szkole bez niej. Dla mnie to dzień stracony. Tak długo, jak nad tym myślałam, tak długo nie przerywałyśmy uścisku. Zmusił nas do tego dopiero jej tata, który właśnie przyjechał i musiałyśmy usunąć się z podjazdu. Szczęśliwe, jak po wygranej w totka, otworzyłyśmy bramę i bez zbędnych ceregieli pobiegłyśmy prosto do jej pokoju.
- Opowiadaj, jak było? Kogo widziałaś? Gdzie nocowałaś? Co robiłaś? Spotkałaś chłopaków? Czemu nie dzwoniłaś? Ooo nie wiem czy bym odebrała, muszę ci tyle powiedzieć! A właśnie... Mam takiego newsa, że padniesz! - wypowiedziała to tak szybko, że byłam w szoku.
- Luiza, spokojnie, wyluzuj i błagam nie zamieniaj się we mnie, to straszne. - zaśmiałam się. Obie usiadłyśmy na łóżku.
- No dobra przepraszam... No to powiesz mi jak było? - zrobiła tę słodką minę a'la mały szczeniaczek na którą zawsze się nabieram (czyt. ulegam).
- Oczywiście, że opowiem, ale pod jednym warunkiem! - zgodziła się skinieniem głowy – Uwierzysz mi we wszystko co powiem, nawet jeśli byłoby to nierealne lub po prostu pasowałoby to do wytworów mojej wybujałe wyobraźni, zgoda? - okej brzmiało to trochę dziwnie, a nawet bardzo dziwnie, ale no tak jakby to wszystko prawda i gdyby ktoś mi powiedział, że przeżyję coś takiego, to chyba bym go wyśmiała. Dlatego musiałam mieć pewność, że mi uwierzy.
- Wiesz, co... Zaczynam się o ciebie poważnie bać! - zaśmiała się – No, ale okej zgadzam się. W końcu jestem twoją przyjaciółką, muszę tolerować wszystkie twoje wady. - dałam jej kuksańca w brzuchu i po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. Ona miała rację, to brzmiało strasznie
- No dobra, to tak... Jak już wcześniej wiedziałaś miałam załatwione lokum i na miejscu miałam załatwić tylko pracę. Mieszkałam u bardzo fajnej, starszej pani, a potem znalazłam pracę w jakimś lokalu. Poznałam naprawdę fajnych ludzi i było świetnie, ale po miesiącu zorientowałam się, że interes troszeczkę podupada i właścicielowi było ciężko cokolwiek dla nas wykrzesać, a na domiar złego zdałam sobie sprawę z tego iż nie stać mnie na wynajem pokoju. Postanowiłam złożyć w pracy wymówienie, wyprowadzić się z najmowanego pokoju, a na te kilka dni udać się do hotelu i poszukać nowej pracy. W ogóle bałam się, że będę musiała wracać do domu, ale przytrafiła mi się rzecz zupełnie niespodziewana. Wracałam z pracy. Szef pozwolił mi wyjść wcześniej, abym mogła pozałatwiać wszystkie swoje sprawy. I nie odgadniesz co się stało! Padał wtedy deszcz i jakiś samochód, przejeżdżając tuż obok, ochlapał mnie, a ja przestraszona, straciłam równowagę i wpadłam w kałużę. Poczekaj, to nie koniec! - zobaczyłam na twarzy Luizy szeroki uśmiech zwiastujący lawinę śmiechu - Byłam strasznie wkurzona, bo na dworze zimno, wiał wiatr, a ja siedziałam tam kompletnie przemoczona. Ten samochód zatrzymał się na posesji tuż obok i kierowca podszedł do mnie, żeby przeprosić. I tym kierowcą był Siva! - ostatnie zdanie niemal wypiszczałam. Jak za starych dobrych czasów...
- Ten Siva? Z The Wanted? - skinęłam głową na znak, że chodzi mi właśnie o niego – Żartujesz sobie ze mnie?! - pokręciłam głową – O mój boże... Monika! Monika!
- Poczekaj! To jeszcze nie koniec... Mieszkałam z chłopakami z The Wanted! - teraz to już nie wytrzymałam i zaczęłam piszczeć, a Luiza razem ze mną.
- Jejku! Ale jakim cudem? Przecież nie przygarnęli cię do siebie od tak sobie. - opanowałyśmy się, a ja kontynuowałam.
- No, bo wtedy Siva zaprosił mnie do domu, żebym się wysuszyła. Przyjęłam zaproszenie i w domu on poprowadził mnie do łazienki. Tam, wiadomo, wysuszyłam się i jak wyszłam, to chciałam mu przed opuszczeniem domu podziękować. Weszłam do salonu, a tam wszyscy chłopcy siedzieli na kanapie i o czymś dyskutowali. Jay się zdziwił, co robię u nich w domu, Siva wszystko im wytłumaczył, a potem... nie uwierzysz. Miałam grać dziewczynę Jay'a przed jego rodzicami!Poprosili mnie o to, więc się zgodziłam. Z początku opornie, bo wiadomo miałam do załatwienia dużo spraw, ale oni rzucili hasło, że będę mogła z nimi zamieszkać. Byli tak zdesperowani, że wysunęli taką propozycje. No i jak już było po wszystkim, to miałam wychodzić, a oni mnie zatrzymali, powiedzieli, że wcale nie żartowali i takim o to sposobem zamieszkałam u nich cały miesiąc.
- Jejku, ale ci zazdroszczę! I jak było? - czułam od niej taki entuzjazm i podekscytowanie.
- Było... śmiesznie. Są naprawdę fajni, ogólnie fantastycznie. Chyba dnia by mi nie starczyło, aby ci wszystko dokładnie opowiedzieć, dlatego wszystko spisywałam i poczytasz sobie w pamiętniku.
- Ooo kochana jesteś! - mocno mnie przytuliła.
- No wiem... - zaśmiałam się – Muszę ci coś powiedzieć. Na tych wakacjach poznałam chłopaków z One Direction i...
- O matko! O matko! O matko! - myślałam, że zaraz dostanie zawału – Jak to ich poznałaś? Gdzie? Kiedy? Jak? Opowiadaj!
- Już mówię. Chłopcy byli zaproszeni na takie coś w stylu gali rozdania nagród. No i mnie zaprosili, jako osobę towarzyszącą Nathan'owi, a Max, Jay, Siva i Tom. Wzięli swoje dziewczyny. No i jak siedziałam sama przy barze, to podszedł do mnie Liam, przedstawił się i nawiązaliśmy krótką rozmowę. Potem na kolejnej imprezie również się spotkaliśmy i chwilę rozmawialiśmy, a później dostałam do niego SMS-a z prośbą o spotkanie. Zgodziłam się, kilka razy się spotkaliśmy, przez co poznałam cały zespół i... i na ostatnim spotkaniu się z nim całowałam. - nie wiem czemu, ale było mi wstyd o tym mówić. Nagle wspomnienia wróciły i ponownie uprzytomniłam sobie, co zrobiłam.
- Całowałaś się z Liam'em Payn'em? - Luiza była zdziwiona.
- Tak i strasznie tego żałuję. - spuściłam głowę – Myślałam, że się w nim zakochałam, bo okazał się naprawdę wspaniałym człowiekiem, ale pomyliłam zakochanie z zauroczeniem i tak okropnie go zraniłam. - czułam, że zaraz się rozpłaczę.
- Słońce... - Lu objęła mnie ramieniem i zaczęła pocieszać – To się zdarza, nie płacz. Jesteś zbyt wrażliwa. Nie możesz wszystkiego brać zbytnio do siebie. Inaczej ktoś strasznie złamie ci serce. - w tym momencie, nawet nie wiem czemu przypomniała mi się cała opowieść Nathan'a i to jak okropnie potraktowała go jego była dziewczyna Cher. Coś nas łączyło. Oboje byliśmy zranieni przez los. Tylko, że ja na domiar złego sama zraniłam.
- Tak, ale ja go tak strasznie skrzywdziłam. I nie wiem czy zapomniałaś, ale mnie już ktoś skrzywdził. - na wspomnienie Michała wzdrygnęłam się. Odczuwałam teraz do niego wielki wstręt. Najgorsze jednak było to, że w pewnej chwili zdałam sobie sprawę z tego, że być może jakąś niewielką cząstką siebie, ja nadal coś do niego czuję.
- Nie zapomniałam, ale Michał to przeszłość. Strasznie pomyliłyśmy się co do niego. To zwykły flirciarz, niewart był ciebie. Tylko szkoda, że tak późno się zorientowałam. Ech... Widziałam go z nową panną, nie znam jej, ale chłopaki mówili, że dopiero, co się przeprowadziła. Nasz Michałek, jak widać jest bardzo szybki. - widziałam, że Luiza zaciskała pięści i coś mruczała pod nosem, co zwiastowało, że jest wściekła i zaraz zacznie wyklinać Michała. Okej, muszę interweniować.
- Luiza, było minęło, wolę do tego nie wracać. Niech sobie układa życie z kim mu się podoba. Nie rozmawiajmy już o tym... Mam dla ciebie niespodziankę! Liczę, że ci się spodoba. - sięgnęłam do torby i wyciągnęłam z niej płytę, którą z uśmiechem na twarzy wręczyłam przyjaciółce. Luiza krzyknęła z zachwytu i rzuciła się na mnie, mocno tuląc i całując.
- Dziękuję! Dziękuję! Płyta z autografami! Marzyłam o niej! Dziękuję! - wykrzyczała ostatni raz mnie tuląc i wreszcie przeszła do oglądania prezentu.
- Nie mi powinnaś dziękować tylko chłopakom z The Wanted, to dzięki nim poznałam One Direction. - zaśmiałam się.
- Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do tego, abym dostała ten wspaniały prezent! - krzyknęła, po czym nagle popatrzyła na mnie podejrzliwie – A właśnie... Poznałaś całe The Wanted, czyli że... Nathan'a również poznałaś!
- Tak, poznałam... - westchnęłam i spojrzałam za okno. Tak, wiem, miałam do tego nie wracać i nie będę, ale co poradzę, że... - Luiza, zakochałam się... zakochałam się w nim. - spuściłam głowę i przymknęłam oczy. Po policzku spływała już pojedyncza łza, zmierzająca ku dołowi. - Dość dobrze go poznałam, zwierzał mi się. Spędziliśmy wspólnie wiele pięknych chwil za które mogłabym oddać życie, aby je powtórzyć. I przez tak krótki czas zdołałam się w nim zakochać, zakochać do szaleństwa. To nie to samo, co kiedyś, jak śmiałyśmy się, że on kiedyś zostanie moim chłopakiem. To uczucie jest prawdziwe i ja nie daję sobie z tym rady... - moja twarz była całkowicie mokra od łez, których nie dawałam rady w sobie tłumić. Luiza płakała razem ze mną.
- Kocie... - przytuliła mnie mocno i zaczęłyśmy jedna w drugą rzewnie płakać. - Obiecuję ci, że jakimś cudownym sposobem sprowadzę go do ciebie. - wychlipała, odrywając się ode mnie. - Będę się za was modlić.
- Dziękuję, po prostu ci dziękuję. - jeszcze raz mocno ją przytuliłam. Wiedziałam, od zawsze wiedziałam, że mam najwspanialszą przyjaciółkę pod słońcem i nikt nie ma lepszej. Luiza sama w sobie była osobą sprzeczną. Z jednej strony umiejąca świetnie się bawić i szaleć z chłopakami przez których była niemal rozchwytywana i pożerana wzrokiem, a z drugiej oddana Bogu. I to w niej uwielbiałam. To chyba dlatego zawsze mnie rozumiała, potrafiła doradzić, cierpliwie mnie wysłuchiwała, a jak było potrzeba to ochrzaniła. Kochałam ją jak siostrę i chyba do końca świata nie podziękuję jej za wszystko, co dla mnie zrobiła.
- Będę się już zbierać. - powiedziałam ocierając twarz, na zegarze była już 16:30 – Rodzice coś zaplanowali, jak zawsze tajemniczy nie chcieli mi powiedzieć co. - uśmiechnęłam się. No przecież nie mogę wprowadzać mojej ukochanej przyjaciółki w depresję. Luiza odprowadziła mnie do drzwi, proponowała mi dłuższy spacer, ale musiałam odmówić. Miałam 30 minut na dotarcie do domu i przygotowanie się, więc obstawiałam, że będę biegła. Pożegnałyśmy się i jak najszybciej ruszyłam w stronę domu. Po 10 minutach (strasznie wolno biegam!) wyczerpana dobierałam się do zamka od drzwi. Jednak bieg był złym pomysłem. Wparowałam do domu, potykając się o wypoczętego Groszka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w nowe rzeczy. Włosy swobodnie rozpuściłam, podpinając grzywkę spinką i zeszłam na dół, aby ponownie nakarmić mojego pupila. Ten natomiast nie chciał jedzenia, tylko zabawy, dlatego też ostatnie 5 minut przeznaczyłam na turlanie kłębka wełny.
- Jak widzę na nudę nie narzekacie. - przestraszona spojrzałam w górę, gdzie malowała się sylwetka uśmiechniętego taty.
- Cześć tato.- przywitałam go uśmiechem – To na co miałam być gotowa?
- A reszta niespodzianek? - zapytałam z uśmiechem na twarzy.
- Dowiesz się w samochodzie, śpiesz się, będziemy czekać. - tata puścił mi oczko i zniknął równie szybko, jak się pojawił.
__________________________________
Kochani moi, najukochańsi na całym świecie składam w wasze ręce ostatni w tym roku rozdział. Róbcie z nim co chcecie. xd
Zdziwiły mnie komentarze pod poprzednim postem w których pisało, że niektóre z was się popłakały. Nie wiedziałam, że poprzedni rozdział był aż tak dołujący... Miałam dla was informację, ale nie będę was mocniej dołować i przykro mi, ale nie mogę obiecać, że skończy sie z happy end'em. Wybaczcie. : )
Natomiast mam nadzieję, że na razie czytając bloga, nie uśniecie, bo jest nudno, ale postaram się trochę namieszać w życiu naszej bohaterki (co nie oznacza, że wprowadzę naszych cudownych chłopców - tak wiem okrutna jestem. xd), ale postaram się wpaść na jakiś ciekawy pomysł ( a wiedzcie, że za każdym razem mam myśli, aby zrobić wypadek naszej bohaterce albo co gorsza lub w moim przypadku najlepsze zabić naszą bohaterkę xd). Nie przedłużając i pokrótce komentując - nie znam dnia ani godziny kiedy mą głowę nawiedzą złe myśli, aczkolwiek wam moi drodzy współczuję. : )
Chciałam powitać na moim blogu nowych czytelników: BLA KRAK, Juliee, Mrs. Sykes, Ronnie ♥, Chantelle, agula~995 oraz Magdę. - bardzo serdecznie wam dziękuję za miłe słowa, które otrzymałam od was w komentarzach, odwiedziny na moim blogu, pozdrowienia no i tak właściwie wyrażenie własnego zdania. Liczę, że być może jeszcze mnie odwiedzicie, będzie mi bardzo miło i za wszystko bardzo dziękuję. : *
Rozdział 68 dedykowany największemu czubkowi na świecie (pomijając mnie, co zresztą sama powtarzasz! ;p). Tej która wie o mnie wszystko, która nie wstydzi się iść ze mną przez miasto (tak jak ja z Tobą przez korytarz szkolny w Twoich cudownych, supermodnych butach. xd). Tej która zmusza mnie do dziwnych rzeczy, która na to zasługuje, która pomimo wszystkich moich wad nadal utrzymuje ze mną kontakt, która pociesza mnie w najgorszych chwilach, która wie, że zawsze może liczyć na przypał z mojej strony (i na odwrót!), która mnie kocha i nawzajem, która jest niezastąpiona. Po prostu nikt nie zastąpi mi tak wspaniałej osoby jaką jest ona i jeśli bym mogła to nieba bym jej przychyliła. Ona jest najwspanialszą dziewczyną pod słońcem i której nie oddałam bym nikomu za żadne skarby świata, bo jest ona dla mnie diamentem - moją przyjaciółką. Mogę śmiało powiedzieć, że postać Luizy jest jej odzwierciedleniem z charakteru, jak i z wyglądu. A wszystkie te słowa kierowane są do jednej jedynej osoby, jaka chodzi po tej ziemi do Żanki, znanej na blogu jako Żania - jesteś najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Nie mam słów, aby wyrazić jak wiele dla mnie znaczysz, jesteś wspaniała i kocham Cię jak siostrę, nikt mi Ciebie nie zastąpi. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie Ci podziękować za wszystkie wspólnie spędzone chwile i zadedykować Ci ten rozdział! Jesteś moim darem, moją przyjaciółką, życzę Ci wszystkiego co najlepsze, bo na to właśnie zasługujesz i wręcz nie mogę się doczekać środy! : ***
A wszystkim moim czytelnikom pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku! Udanej zabawy w tę sylwestrową noc, bawcie się do ostatniego tchu, a w Nowym Roku dużo zdrowia, szczęścia i radości, spełnienia marzeń, uśmiechu na twarzy i oby w życiu było jak najmniej problemów, a każdy dzień piękniejszy od poprzedniego! : ***
Kochani moi, najukochańsi na całym świecie składam w wasze ręce ostatni w tym roku rozdział. Róbcie z nim co chcecie. xd
Zdziwiły mnie komentarze pod poprzednim postem w których pisało, że niektóre z was się popłakały. Nie wiedziałam, że poprzedni rozdział był aż tak dołujący... Miałam dla was informację, ale nie będę was mocniej dołować i przykro mi, ale nie mogę obiecać, że skończy sie z happy end'em. Wybaczcie. : )
Natomiast mam nadzieję, że na razie czytając bloga, nie uśniecie, bo jest nudno, ale postaram się trochę namieszać w życiu naszej bohaterki (co nie oznacza, że wprowadzę naszych cudownych chłopców - tak wiem okrutna jestem. xd), ale postaram się wpaść na jakiś ciekawy pomysł ( a wiedzcie, że za każdym razem mam myśli, aby zrobić wypadek naszej bohaterce albo co gorsza lub w moim przypadku najlepsze zabić naszą bohaterkę xd). Nie przedłużając i pokrótce komentując - nie znam dnia ani godziny kiedy mą głowę nawiedzą złe myśli, aczkolwiek wam moi drodzy współczuję. : )
Chciałam powitać na moim blogu nowych czytelników: BLA KRAK, Juliee, Mrs. Sykes, Ronnie ♥, Chantelle, agula~995 oraz Magdę. - bardzo serdecznie wam dziękuję za miłe słowa, które otrzymałam od was w komentarzach, odwiedziny na moim blogu, pozdrowienia no i tak właściwie wyrażenie własnego zdania. Liczę, że być może jeszcze mnie odwiedzicie, będzie mi bardzo miło i za wszystko bardzo dziękuję. : *
Rozdział 68 dedykowany największemu czubkowi na świecie (pomijając mnie, co zresztą sama powtarzasz! ;p). Tej która wie o mnie wszystko, która nie wstydzi się iść ze mną przez miasto (tak jak ja z Tobą przez korytarz szkolny w Twoich cudownych, supermodnych butach. xd). Tej która zmusza mnie do dziwnych rzeczy, która na to zasługuje, która pomimo wszystkich moich wad nadal utrzymuje ze mną kontakt, która pociesza mnie w najgorszych chwilach, która wie, że zawsze może liczyć na przypał z mojej strony (i na odwrót!), która mnie kocha i nawzajem, która jest niezastąpiona. Po prostu nikt nie zastąpi mi tak wspaniałej osoby jaką jest ona i jeśli bym mogła to nieba bym jej przychyliła. Ona jest najwspanialszą dziewczyną pod słońcem i której nie oddałam bym nikomu za żadne skarby świata, bo jest ona dla mnie diamentem - moją przyjaciółką. Mogę śmiało powiedzieć, że postać Luizy jest jej odzwierciedleniem z charakteru, jak i z wyglądu. A wszystkie te słowa kierowane są do jednej jedynej osoby, jaka chodzi po tej ziemi do Żanki, znanej na blogu jako Żania - jesteś najwspanialszą osobą jaką kiedykolwiek poznałam. Nie mam słów, aby wyrazić jak wiele dla mnie znaczysz, jesteś wspaniała i kocham Cię jak siostrę, nikt mi Ciebie nie zastąpi. Nie pozostaje mi nic innego jak serdecznie Ci podziękować za wszystkie wspólnie spędzone chwile i zadedykować Ci ten rozdział! Jesteś moim darem, moją przyjaciółką, życzę Ci wszystkiego co najlepsze, bo na to właśnie zasługujesz i wręcz nie mogę się doczekać środy! : ***
A wszystkim moim czytelnikom pragnę złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji Nowego Roku! Udanej zabawy w tę sylwestrową noc, bawcie się do ostatniego tchu, a w Nowym Roku dużo zdrowia, szczęścia i radości, spełnienia marzeń, uśmiechu na twarzy i oby w życiu było jak najmniej problemów, a każdy dzień piękniejszy od poprzedniego! : ***
Kocham Was i ściskam mocno, za wszystko serdecznie dziękując! ♥
Wasza Dreamer.♥
Ahhh booski *.*
OdpowiedzUsuńNo, ale nie będzie happy end'u :(((
Jak to ;* Szkoda jej ;(
Czekam na next'a ;***
Mychaaa ;***
jejku pisz szybko kolejny ♥
OdpowiedzUsuńMatko boska, jak ona jej to wszystko opowaidała, ja płkałam. Bo niby weosłe wspomnienie, no ale może nie wrócić :(
OdpowiedzUsuńZakochała się w Nathan'ie on w niej też. Gdyby tylko odważył się jej powiedzieć, może los tych dwojga potoczyłby się inaczej a tak oddaleni od siebie o wiele kilometrów ;<
Ale on ją odnajdzie wróci!? Prawda?! Powiedz!
A potem się dziwisz, że tamten rozdział wprawiał w ruch chusteczki. Po prostu każdy wspominał to, że oni byli jak brat i siostra, a jednak coś innego coś mocniejszego.
Boże proszę spraw, aby oni zatęsknili mocniej niż dotychczas, i próbowali ją odnaleźć.
A wiesz, ja tobie też życzę wszystkiego co zajebiste ^^
I żeby twoje opowiadanie się nie kończyło ( a spróbuj tyknąć Monię to nie wiem co Ci zrobie...)
No i miłości, zdrowia. A przede wszystkim mocnej psychiki i weny. Dużooo weny ♥
nie no... nie wiem czy to przez rozdzial czy nie ale znow rycze ... no dobra , rozdzial ... czekam na next
OdpowiedzUsuńHm... Rozdział przyprawiał mnie o dreszcze, kiedy czytałam o tym wszystkim co przeżyła w Londynie, z chłopcami.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem jednego!
Czemu ty (duszo nieczysta!! >.<) rozdzieliłaś tak piękną grupę jaką przez ten miesiąc sie stali!?
Tak czy siak uwielbiam to opo i uwielbiam jego autorkę (tak! Ciebie)
Ten rozdział (mimo, że brak tu TW) zaliczam do najbardziej poruszających. Bo spłynęła mi łza!
Ekhm! Przyznaję Ci Nobla! Jesteś jedną z najlepszych autorek opowiadania o TW seriowo :)
No dobra. Weeeeeny i żeby ten rok był najlepszy jaki dotąt przeżyłaś! :*
P.S za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale piszę z telefonu. :/
Grrr... czemu przy twoich rozdziałach muszę cały czas PŁAKAĆ!!! Przyśle ci rachunek za chusteczki. Rozdział świetny, prze wspanialy i po prostu brakuje mi słów, by opisać Twój talent!
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że niedługo wrócą TW i Monika będzie z Nathanem!!!
Przesyłam Ci (trochę spóźnione życzenia, ale dopiero wróciłam z sylwka xD)
Życzę Ci, żeby nigdy nie brakowało ci weny.
Przesyłąm całusy ;)
Matko jak ja to kocham :*
OdpowiedzUsuńTo jest mega xD
Cos mi sie wydaje ze cos z TW bedzie ^^
Pisz szybko kolejny <3
Dodałaś rdz *.*
OdpowiedzUsuńJuz po prostu nie mogłam się doczekać ^^
Twoje opo jest wspaniałe i nie wyobrażam sb, że mogłoby go nie być ;P
Ale co do rdz to jednak mi się wydaje, że TW niedługo wrócą :P
Pisz szybko kolejny i weny ;*
P.S. Aż się boje jak ocenisz moje idiotyczne rdz xd
KOCHAM CIĘ ♥
OdpowiedzUsuńA idź w cholerę. Jak to niekoniecznie będą TW? Ty sie dobrze czujesz? Ma byc happy end i koniec! No z znowu sie poryczalam jak Monia mówiła o tym, że kocha Nathana. Ty to wiesz jak ludzi wzruszyć. Rachunek będzię ogromny! Szybciutko dawaj nexta bo tojedno z najwspanialszych opowiadań jakie czytałam.
OdpowiedzUsuńP.S.
Ale The Wanted będą. Cos tak czuje, że nie odpuścisz...
No takk brak chusteczek , musze kupić kurde nową paczkę. Ale pomińmy to .Nie rozumiem dlaczego ich rozdzieliłaś oni tak do siebie pasowali . Powiedzmy tak : czytałam cholera wiele blogów o TW ale ten mnie poprostu zaskoczył , wszystko jest dobrane idealnie i muszę ci przyznać nagrodę chyba Nobla ^^ .
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Nathan ją odnajdzie , bo zwariuje . A wogóle nie myślałaś o tym żeby chłopaki mieli urlop i przylecieli do Polski ?
Oczywiście czekam kochana na nowy rozdział i też ci życzę wszystkiego co najlepsze =**
Magda ^^
O Matko! O Matko! O Matko! :D
OdpowiedzUsuńNo właśnie. rozdział cudowny!
No tylko co to za niespodzianka? ^^
Pisz szybko następny, proszeee.
Ps:. Wiem, że Liam jest cudownym człowiekiem. :)
(A to tak powstrzymać się nie mogłam. :D)
I oczywiście zapraszaaam do mnie. :*
wspaniały rozdział
OdpowiedzUsuńno ale dlaczego nie będzie happy endu ?
czy to znaczy , że Monika i Nathan nie będą razem ?
niecierpliwie czekam na następny rozdział
Jaki nudny ?
OdpowiedzUsuńJest świetny !
Ale, dlaczego bez happy endu ... ?
Zaczynam się bać co będzie dalej O_o
Ale wiem, że ty na pewno wymyślisz coś fajnego :)
A tak ogólnie to ja nie jest nowa, po prostu zmieniłam nazwę z 'Werka ♥' na 'Ronnie ♥' xd
Czekam na nn ; d
http://gladyoucame-storyofthewanted.blogspot.com/
Ma być happy end ! Bo jak nie to foch :P
OdpowiedzUsuńNie ma to jak w dwa dni ogarnąć wszystkie rozdziały. Nie spałam przez połowę nocy a w szkole byłam na maksa odleciana bo dalej czytałam. Co jak co ale talent to ty masz.
Czekam na kolejne działy i weny życzę :***
Hej xD
OdpowiedzUsuńTak jak Kinga, przeczytałam twój blog w niecałe dwa dni (z resztą ja ją zachęciłam) i uważam, że jest strasznie wciągający i ucieszyła bym sie okropnie jak byś uwierzyła w swój talent. Chciałam cię prosić: Żebyś ani na chwilę nie myślała kończyć tego bloga!!! Bo jak nie, cytuję: " Jak cię znajdę to będziesz wąchała kwiatki od dołu"
Tak więc z utęsknieniem czekan na następne działy, najlepiej pisane w czasie 8 miesięcy później albo że Monika wróciła, bo postanowiła studiować w Londynie i dociągnęła jakoś te opowiadanie do 200 rozdziału xD Oczywiście z happy endem i może nawet dziećmi xD
Życzę powodzenia podczas pisania następnego rozdziału, buziaki :* :*
I pamiętaj, czekam na 200 rozdział xD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńAno to je moja przyjaciółka
OdpowiedzUsuńPoleciłam twój blog na moim i napisałam szczerą prawdę :
http://kikusia29091998.pinger.pl/m/16786480
Jej... Ten rozdział jest cudowny. Nie. Niesamowity! Za dobrze piszesz ;)
OdpowiedzUsuńczekam na nexta ze zniecierpliwieniem!
SUPER !
OdpowiedzUsuńzapraszam ;*
http://twgbkarollla.blogspot.com/
Przepraszam, że tak późno komentuje, ale dziękuje za dedykację <3 Śliczny rozdział! I serdecznie zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńZajebisty ^^
OdpowiedzUsuńPolubiłem to opowiadanie i przeczytałem od początku ;3
Weny i nexta ;D
Z góry przepraszam jeżeli kogoś uraże moim komentarzem. Dziewczyno co ty ze mną zrobiłaś?! Przez ostatnie 24 godziny bez przerwy czytałam tego bloga. Zostałam wzywana, odwołałam spotkania ze znajomymi. I nie żałuję. To jest genialne! Ale nie wybacze ci tego co się stało. Ja się poryczałam, gdy czytałam jak ona wyjeżdża. A tym naczelnikiem mnie dobiłas. Pech chciał że czytałam to w domu koleżanki . Jak zobaczyła, co robię była w szoku . Ja, która śmieje się z romansideł... Co ty ze mną zrobiłas ?! Wiem, że to co powiem nie spodoba się innym ale wali mnie czy ona będzie z Nathanem. Serio. Mam to gdzieś. Ale ona ma wrócić do Londynu! Tu nawet nie chodzi o The Wanted, ale jak można zostawić takich kumpli. Przecież to nie fair. Ma możliwość, a nie chce z niej skorzystać. No way... Co do twojego pomysłu. Jak nie ma być happy endu to spoko. Mi pasuje-przeżyje. :) ale nie rób wypadku ani śmierci. Czytam mnóstwo opowiadań i uwierz że nic nie psuje ich tak jak szpital. To od razu zaniza poziom. :( przepraszam jak uraziłam. Także moim zdaniem jeżeli nie ma być szczęśliwego zakończenia to powinno się skończyć na 66 rozdziale. Jestem ciekawa co jeszcze wymyślisz. Piszesz świetnie i normalnie wiesz jak to wciąga. Masz wielki talent i nie zaprzeczaj. Pisz szybko NEXTA. Możesz kojarzyć mnie z blogu. Będę tu często zaglądać a ty pisz bo ja nie wytrzymam. Anonim z podpisu - Lose my mind
OdpowiedzUsuńI have read so many content concerning the blogger lovers but this paragraph is genuinely a nice piece of writing,
OdpowiedzUsuńkeep it up.
my webpage - fotograf weselne Bydgoszcz
Also visit my web site fotograf ślubne Bydgoszcz
I have read so many content concerning the blogger lovers but
OdpowiedzUsuńthis paragraph is genuinely a nice piece of writing, keep it up.
Feel free to visit my page fotograf weselne Bydgoszcz
My site > fotograf weselne Bydgoszcz
Kiedy next ? :D
OdpowiedzUsuńSkoro nie będzie w opowiadaniu dalej Nathana to nie dojdzie do Sexy Time'u!O.o
OdpowiedzUsuńJak to w ogóle możliwe?O.o
To jest przerażające a zarazem niewiarygodne!
SZOK:O
Czekam na następny!:D
oj ... gdzie rozdziałek ? ;(
OdpowiedzUsuńproszę pisz szybko bo, zaraz sobie coś zrobię, czekamy na chłopaczków <3
http://twgbkarollla.blogspot.com/
Uwielbiam cię! Piszesz rewelacyjnie. Codziennie wchodzę na twojego bloga i czekam na nowy rozdział. Niech ten blog zakończy się dobrze. Nie załamuj swoich czytelników. :) Pisz szybko! :*
OdpowiedzUsuńkiedy next? ;) pisz szybciutko, weny życzę ;)
OdpowiedzUsuńSpełniam prośbę ;)
OdpowiedzUsuńOto link do mojego nowego bloga:
http://imaginy-o-thewanted.blogspot.com/
I jeszcze tak co do notki, to jak zawsze świetna, ale proszę Cię zrób happy end ;*