19 sie 2013

Rozdział.88

Kiedy w spokoju skonsumowałam mój posiłek, reszta dopiero go zaczynała. No nie moja wina, że tak uwielbiam naleśniki, że już po pierwszym mam odruch wymiotny. Odstawiłam talerz do zlewu i zostawiając chłopców w towarzystwie roześmianej mamy, poszłam na górę. Pierwsze co zrobiłam, to ubrałam się w czarne rurki i luźny sweter w duże, kremowo-czarne paski. Włosy związałam w wysokiego kucyka i zabrałam się za ścielenie łóżka. W zasadzie, to miałam już dość... Jestem niewątpliwie strasznym leniem. Uśmiechnęłam się do siebie. Wyciągnęłam na środek pokoju wielką, czerwoną walizkę, usiadłam przed nią i załamałam ręce. Co ja mam spakować? Dobra Monika, ogarnij się, spakowałaś się do Londynu, a teraz nie dasz rady? Te słowa na chwilę mnie zdeterminowały, ale jak już powiedziałam, była to tylko chwila i minęła z prędkością światła. Zrezygnowana sięgnęłam po leżący na łóżku telefon. Wysłałam do Luizy sms-a z pomocą. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Napisała, cytuję: ''Dużo ciuchów, dużo kosmetyków i masę butów!!! Jay lubi imprezy, no nie?''. Taaak, jak zawsze pomocna Lu. Odpisałam jej twierdząco i roześmiana podniosłam się do szafy. Daleko nie jadę, prawda? Więc jest opcja, że zawsze będę mogła skoczyć do domu, po jakieś ciuchy. W dodatku Tom będzie prał. Tak! Zmuszę go do tego!  W końcu pralka go nie wciągnie, a pamiętam, że robił to ochoczo. No dobra, pomogę mu... Jak poprosi! Ponownie się zaśmiałam i zanim zaczęłam cokolwiek wygrzebywać z szafy, uruchomiłam laptopa. Włączyłam playlistę moich ulubionych piosenek i w świetnym humorze, powróciłam do wcześniejszego zajęcia. Zaczniemy od spodni, bo to raczej najprostsze, co można wybrać. Okej, to tak... Czerwone na pewno, granatowe moje ulubione, brązowe, dwie pary ciemnych, jeansowych rurek no i czarne mam na sobie. Czyli sześć par spodni. Złożyłam je równiutko i ułożyłam na łóżku. Następnie koszulki na ramiączka. Biała i czarna na pewno. W końcu uniwersalne. Niebieska, brzoskwiniowa... I w zasadzie chyba mi wystarczy. Przecież idą chłodne miesiące. Więc cztery koszulki. Teraz ciepłe bluzki a'la swetry i bluzy. Jeden mam na sobie, dalej długi, rozpinany, czarny sweter i jeszcze jeden taki sam czerwony; kakaowa bluza z polarem, na suwak; biały, wełniany sweter w czarne kropki, wciągany przez głowę; jasnoszare ponczo z asymetrycznym kołnierzem oraz bordowy sweter w czarne krzyże. Kalkulując – siedem swetropodobnych rzeczy. W międzyczasie znalazłam moje ukochane, białe spodnie. I ja się nigdzie bez nich nie ruszam! Tak! Położyłam je koło reszty rzeczy i zaczęłam szukać mojej zimowej kurtki. Nigdzie, ale to nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Zbiegłam na dół.
- Maaaaaaaaaaaaaamoooooo? - zawołałam, w celu namierzenia swojej rodzicielki. Po krótkim mruknięciu wiedziałam, że jest w kuchni. A tam co?  Nathan zmywa, Siva wyciera talerze, Max gotuje, jego asystentem jest Jay, a moja mama – znowu! - roześmiana, gawędzi przy herbatce z Tom'em. Ten to się umie ustawić... - Mamo, nie wiesz, gdzie jest moja zimówka?
- W pokoju jej nie ma? - pokręciłam głową – To sprawdź w szafie, w holu. - posłusznie spełniłam polecenie. I rzeczywiście tam była. Moja ukochana, zielona kurtka z Asosa, z kapturem obszytym futerkiem, wisiała sobie między płaszczem taty, a kurtką mamy. Myślałam, że zacznę piszczeć z radości. Całą wiosnę, lato i jesień czekałam, żeby ją założyć. Na razie jest jeszcze ciepło, chociaż już październik, więc wystarczy mi płaszczyk, który gdzieś się tutaj przede mną ukrywa... Po chwili wygrzebałam z szafy fioletowe okrycie. Wesolutka, zabrałam ze sobą na górę moje zguby. Położyłam je na łóżku. Buty! Gdzie są moje botki... No i miśki! Gdzie moje miśki? Przeczołgałam się na kolanach do szafy i zaczęłam grzebać na samym dnie w celu znalezienia poszukiwanych rzeczy. Już po kilku minutach moje ciemnobrązowe botki i czarne, długie emu, dumnie prezentowały się obok łóżka. I nie zgadniecie, co jeszcze wpadło mi w ręce! Moja czarna ramoneska. Obowiązkowo ze mną jedzie! Przewiesiłam ją na krześle. Teraz bielizna. Trzy białe i dwa czarne staniki oraz jeden w kolorze pudrowego różu. No śmiało mi wystarczy... Siedem par majtek, w razie gdy Tom zapomni zrobić pranie, kilka par cielistych oraz czarnych rajstop i trzy pary białych skarpetek. Wszystko wylądowało na małej kupeczce obok butów. Grzebiąc w szafie, znalazłam również moje ukochane, czarne szpilki. A szukałam szarych getrów... No i legginsy! Nie zastanawiając się długo zgarnęłam wymienione rzeczy ze sobą. Westchnęłam i popatrzyłam na wszystko z góry. Skuszę się chyba jeszcze na białą bluzkę z długim rękawem. Jak postanowiłam, tak też zrobiłam. Pozamykałam wszystkie pootwierane drzwiczki. Już nic nie biorę! Jak to nic? A piżama? Przydałyby się ze dwie... No i szlafrok! Zdjęcie rodziców i osiem moich ulubionych świeczek zapachowych... Poznosiłam wszystko na jedno miejsce. Ogłaszam wszem i wobec, że nic już więcej nie zabieram! I teraz zaczynało się najgorsze... Wpakowanie tego wszystkiego do walizki. Przerażona, przystąpiłam do działania... Nie taki diabeł straszny jak go malują. Już o trzynastej z minutami wszystko miałam gotowe i upchnięte w walizce. Nawet niewielką kosmetyczkę, o której w międzyczasie sobie przypomniałam. Zamieniłam torbę na dawno nieużywany, kwiecisty plecak, do którego wepchnęłam wszystkie książki i zeszyty oraz piórnik. Buty spakowałam do plastikowej torebki i z takim ekwipunkiem zeszłam na dół. Ustawiłam wszystko przy drzwiach i wróciłam do pokoju, z wcześniej wziętymi z łazienki, pachnącymi ściereczkami do kurzu. Postanowiłam, że zostawię po sobie porządek. Przetarłam mebelki i opróżniłam kosz na śmieci. A teraz najważniejsze. Spakowałam laptopa do specjalnej torby, gdzie wylądowała ładowarka do niego oraz do telefonu, który spoczywał w mojej kieszeni. Z torbą, workiem i chusteczkami zeszłam na dół. Postawiłam torbę obok rzeczy, chusteczki odniosłam na miejsce, a ze śmieciami zawitałam w kuchni.
- Dobrze, że jesteś. Zaraz będzie obiad. - uśmiechnął się szeroko Tom, mieszając coś w garnku. Miał na sobie słodki fartuszek mojej mamy, który dostała od taty, na imieniny razem z perfumami. Ledwie powstrzymałam się od głośnego śmiechu...
- Mamo, ty go na to namówiłaś? - wskazałam na Parker'a, a mama chichocząc, uniosła dłonie w geście obronnym. Uśmiechnęłam się do nich i razem z Max'em poszłam nakrywać w jadalni stół. Włączony był akurat kanał muzyczny, który umilał nam czas. Kiedy skończyliśmy, leciała jakaś śliczna ballada. Westchnęłam.
- Zawsze chciałam zatańczyć przy takiej romantycznej piosence... - rozmarzyłam się. George podszedł do mnie i z szarmanckim uśmiechem, wystawił swoją dłoń.
- Czy mogę prosić do tańca? - zaskoczona, ale uśmiechnięta, przyjęłam zaproszenie. Jedną dłoń ułożył na moim biodrze, drugą podtrzymując moją rękę. I śmiejąc się, rozpoczęliśmy taniec. Max poruszał się lekko i płynnie. Obrócił mnie i zaczęliśmy wolnego. Obie jego ręce spoczywały na moich biodrach, a moje na jego karku. To było takie przyjemne...
- Michelle byłaby zazdrosna... - zachichotałam, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.
- Nie jestem już z Michelle. - spojrzałam na niego zaskoczona, wyczekując odpowiedzi – Zerwała oświadczyny kilka miesięcy temu. Powiedziała, że nie widzi dla nas przyszłości, bo jest zakochana w innym.
- Tak mi przykro. - przytuliłam go. Mój kochany braciszek został skrzywdzony...  Ale może to i lepiej, że Michelle zerwała oświadczyny tak wcześnie, niż mieliby się kłócić w małżeństwie i wziąć rozwód. – Fantastyczny z ciebie mężczyzna, na pewno znajdziesz kogoś, kogo pokochasz równie mocno. - uśmiechnęłam się pocieszająco, lekko się od niego odrywając. Odgarnął moje włosy do tyłu.
- Urocza jesteś. - uśmiechnął się – Moja mała. - cmoknął mnie w czoło i mocno do siebie przytulił. Chwilę później mama w towarzystwie reszty chłopaków weszła do jadalni i zasiedliśmy do posiłku, po którym to ja posprzątałam. Postanowiliśmy, że poczekamy również na tatę, abym i z nim mogła się pożegnać. Na szczęście dzisiaj wrócił wcześniej, bo już o siedemnastej. Już od progu wpadłam mu w ramiona i zaczęłam się do niego tulić. Wytłumaczyłam mu, że musimy już jechać, a on smutny, mocno mnie do siebie przytulił. Chłopcy wzięli moje rzeczy, a ja wciągnęłam tylko na stopy trampki. Jeszcze raz ucałowałam rodziców i opuściliśmy mój dom. Zaczęło padać. Zapakowaliśmy szybko rzeczy do samochodu i ruszyliśmy po Luizę. Ta widząc samochód podjeżdżający pod posesję, wybiegła taszcząc dwie duże walizki. Jay rzucił się jej na pomoc, a my ze śmiechem obserwowaliśmy całą sytuację. Kiedy nasze zakochańce zajęły swoje miejsca, ruszyliśmy zobaczyć nasz nowy dom. W ogóle, to cudem zapakowaliśmy się do tego samochodu. Przecież rzeczy chłopców, moje i Luizy... Chwała za ten duży bagażnik, który ledwo się zamknął i za Tom'a, który wstawił sobie jedną walizkę między kolana z przodu, a moją torbę z laptopem wiózł na swoich kolanach! Po trzydziestu minutach trafiliśmy na miejsce, a deszcz nadal nie przestawał padać. Dom był położony w mieście, w jednej z bocznych ulic. Był ładny, oliwkowy z ciemnym, czterospadowym dachem, czarnym ogrodzeniem i równo przyciętym żywopłotem oraz niewielką ilością drzewek i krzewów, ale pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to jakiś klub znajdujący się tuż obok niego. I już wiem, że na pewno wybrał go Tom z Jay'em i ewentualnie Max'em, nawet jeśli nie byłoby w nim dopływu prądu... Zabierając rzeczy, poszliśmy do środka. Wnętrze przypominało mi trochę dom chłopaków w Londynie. W sumie było dokładnie takie samo, ale inaczej urządzone. Na wprost schody, po lewo łazienka, po prawo salon, z którego zgrabnie przechodzi się do kuchni.
- Ładnie tu. - mruknął Jay. Chwilę staliśmy w wejściu.
- Idziemy zobaczyć pokoje! - krzyknął Parker i rzucił się na schody. Reszta podążyła za nim. Oczywiście ja na końcu. Na piętrze znajdowało się siedem sypialni. Wszystkie zaopatrzone w tabliczki z naszymi imionami. Mój pokój był ostatni, na samym końcu... Smętnie do niego podreptałam i pchnęłam klamkę. Wnętrze było urządzone prosto, schludnie i ładnie. Ściany były granatowe, po lewej stronie stała biała toaletka i szafa, a po prawej dwuosobowe łóżko w tym samym kolorze. I balkon! O losie, mam balkon!
- Podoba mi się. - uśmiechnęłam się do siebie. Nagle usłyszałam krzyk. Wybiegłam na korytarz. Wszyscy stali zebrani przy drzwiach – jak później przeczytałam – Sykes'a. Przepchnęłam się na sam przód i zobaczyłam Nathan'a, trzymającego się za głowę.
- Co się stało? Czemu krzyczysz? - odparłam delikatnie, kładąc dłoń na jego ramieniu.
- Fortepian... Nie ma go w moim pokoju! Na dole też nie ma! - rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ha! Nie miał balkonu. Popatrzyłam na resztę. Tom, Max i Jay wywrócili oczami i poszli na dół. Za Jay'em podreptała Luiza, a Siva uśmiechnął się zrozumiale i ruszył za resztą. Dzięki za pomoc. Liczyłam chociaż na Seev'a. No i co ja mam zrobić? To było... Śmieszne? No troszkę. Ale to Nathan... Klawisze, to cały jego świat. Przy nich pisze piosenki...
- Nie martw się, coś na to poradzimy. - uśmiechnęłam się pocieszająco i przytuliłam go. Tylko, że ja nawet nie mam pomysłu, co. Popatrzył na mnie i również się przytulił. Przynajmniej się uśmiechał. Szczęśliwa, wzięłam go za rękę i razem zeszliśmy na dół. Dowiedziałam się, że Luizie również trafił się pokój z balkonem. Za to chłopaki mieli własne łazienki... I żaden nie chciał się zamienić! No chamstwo! Szafki świeciły pustkami, więc nadal podekscytowani i leniwi, zamówiliśmy na kolację pizzę. Zjedliśmy ją, pogawędziliśmy trochę i w świetnych humorach rozeszliśmy się do pokoi. O łazienkę mogłam walczyć tylko z Luizą, a że ta siedziała aktualnie u Loczka, to mogłam się umyć pierwsza. Oczywiście była zimna woda. Trzeba będzie coś z tym zrobić. Pobiegłam szybko do pokoju i mimo wczesnej pory, wskoczyłam pod kołderkę. Jutro zapowiada się nasz pierwszy, wspólny dzień... Ja nie chcę!
________________________________________
Witajcie kochani :) Miał być wczoraj, ale nie miałam internetu i dopiero mi włączyli, więc od razu dodaję. Jestem od wczoraj załamana, nie pytajcie czemu, po prostu zaryzykowałam i uwierzyłam w siebie. I niepotrzebnie. Nie chcę rozmawiać o tym z nikim, to minie... Ale nie martwcie się, to ani troszeczkę nie zaważy nad historią naszych bohaterów. :) I mimo, że w moim życiu na razie panuje smutek to były jednak dwie rzeczy, które mnie rozbawiły... Pierwsza była wczoraj. Pisałam rozdział w słuchawkach, a telewizor był ustawiony na kanale TVN24 , bo moja mama oglądała i w pewnym momencie zerknęłam na ekran, a na nim widniał taki tekst: ''Nowe dowody w sprawie śmierci Diany?''. Po tym zaczęłam się śmiać, chociaż i tak wiem, że chodziło o księżną Dianę. :) A druga była właśnie teraz (19 sierpnia, godz.17:35)  kiedy to moja siostra wyparadowała z łazienki z ręcznikiem na głowie, ponieważ myła włosy i całą twarzą wysmarowaną jak się nie mylę kremem o grubości warstwy zapewne centymetra. Z profilu wyglądała mega śmiesznie. :) To tyle, co mam do powiedzenia na mój temat. :)

Dzisiaj jak widzicie nudny rozdział...  Przepraszam... :< Ale następny mam nadzieję taki nie będzie. :)

U mnie kiepsko, ale mam nadzieję, że chociaż Wy się lepiej trzymacie. :) Chciałam powitać nowych czytelników - dziękuję za odwiedziny oraz ciepłe słowa. :*

I ostatnia informacja. Camille Lelek jest współorganizatorką zlotu polskich fanów The Wanted w Krakowie. Wszystkich zainteresowanych zapraszam na She's my life... po więcej informacji organizacyjnych. Gorąco polecam, na pewno będzie fajnie. :)

Życzę Wam miłego dnia i korzystajcie z wakacji, bo to już niestety końcówka. :< ♥

Wasza Dreamer.♥

23 komentarze:

  1. Rozdział jest zajebisty :)
    I ta akcja z pakowaniem... no jestem w szoku kochana, bo jakim cudem ona się z tym wszystkim zmieściła w walizce?

    I Sykes... HAHAHA uśmiałam się po pachy. Biedactwo będzie bez fortepianu :P

    Czekam na kolejną dawkę emocji i życzę ci mnóstwo twórczej weny :**

    I dziękuję bardzo za udostępnienie mojej wiadomości na twoim blogu. Jestem twoją dłużniczką :*

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh, biedny Nathan :/ co on zrobi bez pianina?!
    Rozdział jest genialny, po prostu zajebisty!! Czekałam na niego z utęsknieniem ;>.
    Max :( czemu cały czas jest o tej Michelle. To było też słodkie, ten taniec, ale myślałam, że nagle wyrośnie tam Nathan i poprosi ją do tańca, no ale nie można mieć wszystkiego.
    Jay i Lu, awww *_* kocham ich <3
    Weny i zapraszam do siebie :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Korzystam z wakacji przed komputerem xDDDDD
    Boże hahahahah to takie nie śmieszne.
    Ej Nathan mam cymbałki może być?
    W sumie... Nathan hahahaha debl hahahaha nie ma hahah tego co kocha hahahah nie. Czekaj ma to co kocha. A dokładniej Monisię! Buhahaha jestem mondra. Tak wjem xD
    Jay. Luiza. Łóżko. Teraz. Nathan i Moni zrobią cover xDDDD Boję się swoich myśli.
    Boże nawet ja nie umiem się tak pakować jak Moniś. Ja nawet walizki nie umiem wybrać xDDDDD Śmierć Diany... hahahaha nie no sora ale ja oplułam monitor! To znak! Diana umrze. Mówię ci! le tak szczerze... Dreamer dawaj nexta xDDD

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest zajebisty i ty się nie znasz <333
    Pierdolisz farmazony :**
    Mam nadzieje że juz nie długo się wszystko u ciebie ułoży :3
    czekam z niecierpliwością na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja osobiście bym nie pozwalała Maxowi i Jayowi gotować, bo to zakończyłoby się niestrawnością. :D Kocham jak Nathan zrobił wielkie zamieszanie z powodu braku fortepianu <3 I nie mów, że nudny, bo wcale tak nie jest. Kocham to opowiadanie tylko mam nadzieję, że w końcu coś się wyjaśni z Nathanem i Moniką. Oni po prostu powinni być razem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ona dała radę się zapakować do jednej walizki? ;o Medżik, kurde. ;o Tom gotuję? Oni rozumy postradali?! Przecież on mógł ich tam zabić! Biedny Maxiu, on jest taki słodki i kochany, noo :< W sumie dobrze, że Nathan nie ma pianina bo teraz ten czas w którym mógłby grać będzie przeznaczał na spędzanie czasu z Moniką. :D Zostawili ją z pocieszaniem Nathana samą, zdrajcy.Debile. Nie chcieli nawet się zamienić pokojami. Czy oni nie wiedzą, że kobieta powinna mieć własną łazienkę? Hahaha, to ja Monice życzę powodzenia. Nie wiem czy uda jej się przeżyć te pół roku bez poważnych obrażeń i to nie tylko fizycznych. :D Komentarz krótki, bo nie mam za bardzo czasu. ;> Rozdział, nie jest nudny, jest cudowny! ♥ Weny kochana. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Pralka wciągająca do środka Parkera. Chcę to widzieć xdxd
    Fajny dział monika pierdzielisz i ty się nie wypowiadaj!
    Musi być maly przerywnik od akcji bo dopiero się zacznie
    Ja liczyłam na to, że Nath bedzie miał pokój obok Moni. I wgl gdzie fortepian? No ja też na jego miejscu byłabym załamana -.-
    Dobra pisze głupoty, bo mi odwala, czekam na kolejny
    Życzę dużo, dużo weny
    Ps. Co Ci jest siostra. Napisz do mnie ;_; Martwię się

    OdpowiedzUsuń
  8. ALE JAK TO?! BEZ FORTEPIANU?!
    Jaki pech..
    Ja chyba wolałabym pokój z własnym balkonem, niż z łazienką. :D

    Rozdział świetny! Genialny!

    I chętnie przeczytałabym o śmierci, bądź jakimś ośmieszeniu Diany. :D

    Pozdrawiam. ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. O boże, boże bożenko xD Jaram się *_* No niech wkońcu wyznają coś sobie *_* ahh chciałabym chciała XD 6 miesięcy z nimi....Biedne dziewczyny (; Niech się Nathan za Monie bierze a nie za pianino xD CZEKAM NA NASTĘPNY <3 WENY ;***

    OdpowiedzUsuń
  10. ieaufbiuaebswfguiae5rbsgfiusabfnvlkifdshmoauserig JEUSIE SŁOOOOODKI eafhbesiafubseifu *-*
    AAAAAAAAA no jaki zajebisty! Nie umiem słowami opisać normalnie!
    ALE, ALE, ALE. OOOOOOOOoo Niech Natty załatwi pianino i niech grają z Monią :3
    Heheszki. Oni muszą być razem w trybie NOW!
    Pisz szybko nexta
    Wenyyy ♥
    Wakacje wakacje i po wakacjach ;cccc

    OdpowiedzUsuń
  11. No cóż. Nie ma pianina, musi mu Monia wystarczyć ;]
    Świetny rozdział, czekam na następny :)

    Pozdrawiam,
    behind bars :>

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział i wcale nie jest nudny:)
    Nathan nie ma fortepianu nie mogłam ze śmiechu wytrzymać jak to czytałam;d
    niech on się lepiej za Monikę bierze, nich wyzna jej co do niej czuje a nie jakieś podchody robi;p
    pozdrawiam życzę weny i czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. nudny rozdział w twoim wykonaniu?
    hahahahahahahahahaha xD
    tego jeszcze chyba w kinie nie grali ;P
    świetny jest ;*
    biedny Nathan... fortepianu mu nie dali...
    weny ♥
    do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. niedługo powinno się coś pojawić u mnie :D

      Usuń
  14. jesteś boska, kobieto. jak ty to możesz sama wymyślać. podziwiam cię ♥

    Budyń ♥

    OdpowiedzUsuń
  15. No tak, trudno żyć bez fortepianu ani pianina, kiedy jest się muzykiem;) Ale spokojnie Nathy, coś na to poradzimy! Chociaż pół roku... Oj tam, wytrzymasz! Nie takie koszmary spotykają ludzi i dają sobie radę. Chociaż jakby racjonalnie pomyśleć i, jeśli mielibyśmy spędzić pół roku bez muzyki to połowa by pewnie poumierała przez ponurą atmosferę:) Ale nie róbmy dramy Nathan będzie mógł wsłuchiwać się w dźwięki tego wspaniałego instrumentu słuchając ballad itp. A Monia niech się tak stresuję, bo będzie wszystko dobrze! Do domu daleko nie ma, więc luz;) I rozdział nie jest nudny! Tutaj nie ma nic co nudne:P A załamanie przejdzie, słońce :*
    Czekam na nexta ;***

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny :*!
    Haha tekst na początku o naleśnikach powala :d!
    Taaak, kto nie ma problemów z pakowaniem :).
    Tom się poświęcił, biedny tyle trzymać :d.
    Ale za to jako pierwszy mógł się cieszyć z pokoju :d.
    Hahaha, Sykes bez fortepianu to jak rybka bez wody :D.
    Czekam na następny i życzę, żeby Ci się wszystko poukładało :*.
    weny :*!

    Mychaaa ;***.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Tak czytam ten dopisek...
    Zlot fanów TW - okej *wzrusza ramionami*. W Krakowie "Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa *_*" - i tak mnie tam nie będzie. Mniejsza.
    CO CI? :(
    Rozdział genialny :)
    Ciuchów to ja jej zazdroszczę. Chłopcy jacy mili i w ogóle - takie kurki domowe.
    Spakowali się do samochodu? CUD
    Balkon vs łazienka- Hmnmn mogę prosić to i to? Chociaż w sumie ja lubię zwisać z okna. To poproszę łazienkę i szeroki parapet xD
    Nathan kup sobie keyborda i po sprawie :)
    Do następnego
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń
  19. Przepraszam
    Bo ostatni komentarz napisałam jak warunki.
    Dopiero to do mnie dotarło
    I ja jestem głupia jakaś normalnie no...
    Zamorduj mnie.
    Stupid aj stupid aj stupid a
    Chłopców przy takich czynnościach bym się nie spodziewała.
    Serio.
    Zapowiada się ciekawie.
    Życzę weny i mam pytanie niecierpiące zwłoki.
    Czy ty też bierzesz udział w organizacji zlotu w Krakowie?
    Jeśli tak to daj maila do siebie, albo jak wolisz to powiedz, że chcesz mój.
    Mam kilka pytań.
    Wplątałam się w coś za co można nawet pójść siedzieć.
    Czekam na następny i odpowiedź
    Weny: ******



    Indica...

    OdpowiedzUsuń
  20. Wybacz że nie komentowałam
    Ale laptop mi sie zepsuł
    Hej rozdział zajebisty
    Czekam na nexta
    I zapraszam do mnie:
    changedmyworldnathansykes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Co do rozdziału to bardzo fajny;pp
    Pakowanie się to coś czego nie cierpię robić, więc jestem lekko w szoku co do Mony;pp
    Bez fortepianu;// Biedny Nathan;// Już mi go żal!
    Już się boje jakie akcje wymyśli Max i Tom;pp
    Czekam na next;p i życzę dużo weny;pp


    A teraz co do Twojego wpisu! Nie łam się! Widzę jakie dajesz wpisy na tt i jest mi przykro;// Ale wiesz po każdym upadku przychodzi czas żeby się podnieść i walczyć dalej!! Więc trzymaj się cieplutko i nie poddawaj się!!;**

    PS Dziękuje, że przekazałaś wiadomość o zlocie;**
    Dodałam kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Bieeeeeedny Nathan. ;c
    Jakoś mi się go szkoda zrobiło... ;c Aż mam ochotę mu jakoś przynieść ten fortepian. xd
    Ok, lepiej zamilknę. ;p
    ROZDZIAŁ CU-DO-WNY! <3
    Lęcę komentować nexta! ;****

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine