Zdenerwowana
zacisnęłam pięści. O nie, nie dam jej tej satysfakcji. Po moim
trupie! Nie patrząc na przyjaciółkę, ruszyłam po
schodach. Tak. Prosto do Diany.
- Śliczny wianek. - odparłam sarkastycznie. Wszystkie dziewczyny zebrane wokół blondynki spojrzały na mnie zaskoczone, nawet ona sama. - Dobrze wiesz, że Nathan nie zaprosił cię na żadną randkę, nie popełniłby takiej głupoty. I to nie ty dostałaś od niego ten wianek, tylko ja. Przez przypadek zostawiłam go w piątek w szkole, a ty go tak po prostu zabrałaś. - uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się zwycięsko. Dam sobie rękę uciąć, że przez moment widziałam w jej oczach strach, ale szybko zastąpił go lekceważący wyraz twarzy.
- I po co kłamiesz, wariatko? - myślałam, że jej coś zrobię. Ja kłamię? Ja wariatka? - Dobrze wiem, co mówię, a ty mi po prostu zazdrościsz, dwulicowa dziewczynko. - zaśmiała się razem ze swoimi przyjaciółeczkami, a w ślad za nią poszła reszta zebranych. Tego było za wiele! Miałam ochotę ją rozszarpać, ale na razie powstrzymałam się do zabrania jej tego wianka. Już podnosiłam ręce do ataku, kiedy ktoś zatrzymał je w żelaznym uścisku. Obejrzałam się na sprawcę.
- Nie warto. - mruknął Artur i nie czekając na jakąkolwiek moją reakcję, pociągnął mnie za sobą w stronę wejścia. Byłam wściekła. Nie odezwałam się do niego, aż do momentu przyjścia pod klasę. Nawet nie zauważyłam, że Luiza cały czas za nami szła. - Co ty chciałaś zrobić?
- Nic! - burknęłam – Po co mi przerywałeś? Załatwiłabym wszystko i było by po problemie. Ona się za bardzo wywyższa. Jest zbyt pewna siebie. A ten wianek nie należy do niej! - ostatnie zdanie niemal wykrzyknęłam. Zacisnęłam szczękę.
- Dlaczego tak bardzo ci zależy na tej ozdóbce, co? Jakaś nic nieznacząca głupota, którą można sobie kupić w prawie każdym sklepie. - wsunął dłonie w przednie kieszenie wytartych jeansów. - Nie przejmuj się nim tak, kupisz sobie drugi. - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Nic nie rozumiesz. Daj mi spokój. - wściekła, odeszłam od niego, stając przy oknie. Jak on śmiał w ogóle... Kupisz sobie drugi? Jakaś kpina!
- Monia, Artur ma trochę racji... - Luiza pogłaskała mnie po ramieniu – Przykładasz zbyt dużą wagę do tej rzeczy. Przestań się tak przejmować. - westchnęłam. Rozbrzmiał dzwonek. - Ja lecę, zobaczymy się dopiero po lekcjach. Czekaj na mnie pod szkołą. - przytuliła mnie i odeszła. Lu ma chyba rację... W polu mojego widzenia pojawiła się Diana. A może i nie... Przez cały spędzony w szkole czas byłam zdenerwowana. Wszystko przez jedną osobę. Widziałam ją cały czas. Na sam koniec doszłam do wniosku, że tak naprawdę Dianie podobało się, że mnie wkurza. Dlatego postanowiłam nie zwracać na nią uwagi. I w taki o to sposób, poczułam się o wiele lepiej. Z ulgą opuściłam po lekcjach budynek i czekałam na przyjaciółkę. Dobra pogoda utrzymywała się od samego rana, co w jakimś stopniu wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Jestem. - niespodziewanie pojawiła się przy mnie Luiza i cmoknęła mnie w policzek. Była szczęśliwa.
- Zgaduję, że przez cały dzień wysyłałaś do Jay'a ukradkowe smsy. - dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, a ja wyciągnęłam z kieszeni telefon – No to dzwonię po naszego szofera. - wystukałam numer... Najpierw Jay. Nie odebrał. Może jest zajęty niespodzianką dla Lu? Następny był Tom. Też nic. Potem Max. I tu również cicho. - Co jest? - byłam trochę zdenerwowana. Co się z nimi dzieje? Zadzwoniłam do Seev'a. Cisza. - Nathan, to nasza ostatnia deska ratunku. - wybrałam numer szatyna i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. - Trudno, będziemy musiały się tłuc autobusem. - wzruszyłam ramionami. Przyjaciółka wydała z siebie okrzyk niezadowolenia i razem powlokłyśmy się na przystanek. Tylko czemu oni nie odbierali? Ta myśl nie dawała mi wcale spokoju. Może im bateria padła... No, ale wszystkim naraz? Jakieś trzydzieści minut później, może trochę więcej, znalazłyśmy się pod drzwiami naszego domu. Samochód stał na podjeździe, więc musieli być w środku. Ściągnęłam buty i od razu poczułam unoszący się w powietrzu fantastyczny aromat czegoś gotowanego. Nie byłam w stanie określić, co to...
- Hej. - przywitałam się z siedzącą na kanapie i oglądającą film, czwórką osobników płci przeciwnej. Luiza od razu wylądowała obok Jay'a. Chłopaków to nie ruszyło. Czyli Loczek już się im pochwalił. Zaśmiałam się i przeszłam do kuchni. - Cześć Nathan. - chłopak zaskoczony obejrzał się, ale szeroko uśmiechnął. - Tak wiem, nie spodziewałeś się mnie, ale skoro nie mogłeś po mnie przyjechać, to musiałam sobie poradzić. - stuknęłam go swoim biodrem i usiadłam na blacie, biorąc do ręki jabłko.
- Nie jedz, zaraz obiad. - posłusznie odłożyłam owoc – A no i przepraszam, ale chłopaki dokładnie dziesięć minut temu wrócili z zakupów, a mój telefon leży w pokoju..
- Śliczny wianek. - odparłam sarkastycznie. Wszystkie dziewczyny zebrane wokół blondynki spojrzały na mnie zaskoczone, nawet ona sama. - Dobrze wiesz, że Nathan nie zaprosił cię na żadną randkę, nie popełniłby takiej głupoty. I to nie ty dostałaś od niego ten wianek, tylko ja. Przez przypadek zostawiłam go w piątek w szkole, a ty go tak po prostu zabrałaś. - uśmiechnęłam się szeroko. Czułam się zwycięsko. Dam sobie rękę uciąć, że przez moment widziałam w jej oczach strach, ale szybko zastąpił go lekceważący wyraz twarzy.
- I po co kłamiesz, wariatko? - myślałam, że jej coś zrobię. Ja kłamię? Ja wariatka? - Dobrze wiem, co mówię, a ty mi po prostu zazdrościsz, dwulicowa dziewczynko. - zaśmiała się razem ze swoimi przyjaciółeczkami, a w ślad za nią poszła reszta zebranych. Tego było za wiele! Miałam ochotę ją rozszarpać, ale na razie powstrzymałam się do zabrania jej tego wianka. Już podnosiłam ręce do ataku, kiedy ktoś zatrzymał je w żelaznym uścisku. Obejrzałam się na sprawcę.
- Nie warto. - mruknął Artur i nie czekając na jakąkolwiek moją reakcję, pociągnął mnie za sobą w stronę wejścia. Byłam wściekła. Nie odezwałam się do niego, aż do momentu przyjścia pod klasę. Nawet nie zauważyłam, że Luiza cały czas za nami szła. - Co ty chciałaś zrobić?
- Nic! - burknęłam – Po co mi przerywałeś? Załatwiłabym wszystko i było by po problemie. Ona się za bardzo wywyższa. Jest zbyt pewna siebie. A ten wianek nie należy do niej! - ostatnie zdanie niemal wykrzyknęłam. Zacisnęłam szczękę.
- Dlaczego tak bardzo ci zależy na tej ozdóbce, co? Jakaś nic nieznacząca głupota, którą można sobie kupić w prawie każdym sklepie. - wsunął dłonie w przednie kieszenie wytartych jeansów. - Nie przejmuj się nim tak, kupisz sobie drugi. - spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
- Nic nie rozumiesz. Daj mi spokój. - wściekła, odeszłam od niego, stając przy oknie. Jak on śmiał w ogóle... Kupisz sobie drugi? Jakaś kpina!
- Monia, Artur ma trochę racji... - Luiza pogłaskała mnie po ramieniu – Przykładasz zbyt dużą wagę do tej rzeczy. Przestań się tak przejmować. - westchnęłam. Rozbrzmiał dzwonek. - Ja lecę, zobaczymy się dopiero po lekcjach. Czekaj na mnie pod szkołą. - przytuliła mnie i odeszła. Lu ma chyba rację... W polu mojego widzenia pojawiła się Diana. A może i nie... Przez cały spędzony w szkole czas byłam zdenerwowana. Wszystko przez jedną osobę. Widziałam ją cały czas. Na sam koniec doszłam do wniosku, że tak naprawdę Dianie podobało się, że mnie wkurza. Dlatego postanowiłam nie zwracać na nią uwagi. I w taki o to sposób, poczułam się o wiele lepiej. Z ulgą opuściłam po lekcjach budynek i czekałam na przyjaciółkę. Dobra pogoda utrzymywała się od samego rana, co w jakimś stopniu wywołało uśmiech na mojej twarzy.
- Jestem. - niespodziewanie pojawiła się przy mnie Luiza i cmoknęła mnie w policzek. Była szczęśliwa.
- Zgaduję, że przez cały dzień wysyłałaś do Jay'a ukradkowe smsy. - dziewczyna zaśmiała się dźwięcznie, a ja wyciągnęłam z kieszeni telefon – No to dzwonię po naszego szofera. - wystukałam numer... Najpierw Jay. Nie odebrał. Może jest zajęty niespodzianką dla Lu? Następny był Tom. Też nic. Potem Max. I tu również cicho. - Co jest? - byłam trochę zdenerwowana. Co się z nimi dzieje? Zadzwoniłam do Seev'a. Cisza. - Nathan, to nasza ostatnia deska ratunku. - wybrałam numer szatyna i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci... Nacisnęłam czerwoną słuchawkę. - Trudno, będziemy musiały się tłuc autobusem. - wzruszyłam ramionami. Przyjaciółka wydała z siebie okrzyk niezadowolenia i razem powlokłyśmy się na przystanek. Tylko czemu oni nie odbierali? Ta myśl nie dawała mi wcale spokoju. Może im bateria padła... No, ale wszystkim naraz? Jakieś trzydzieści minut później, może trochę więcej, znalazłyśmy się pod drzwiami naszego domu. Samochód stał na podjeździe, więc musieli być w środku. Ściągnęłam buty i od razu poczułam unoszący się w powietrzu fantastyczny aromat czegoś gotowanego. Nie byłam w stanie określić, co to...
- Hej. - przywitałam się z siedzącą na kanapie i oglądającą film, czwórką osobników płci przeciwnej. Luiza od razu wylądowała obok Jay'a. Chłopaków to nie ruszyło. Czyli Loczek już się im pochwalił. Zaśmiałam się i przeszłam do kuchni. - Cześć Nathan. - chłopak zaskoczony obejrzał się, ale szeroko uśmiechnął. - Tak wiem, nie spodziewałeś się mnie, ale skoro nie mogłeś po mnie przyjechać, to musiałam sobie poradzić. - stuknęłam go swoim biodrem i usiadłam na blacie, biorąc do ręki jabłko.
- Nie jedz, zaraz obiad. - posłusznie odłożyłam owoc – A no i przepraszam, ale chłopaki dokładnie dziesięć minut temu wrócili z zakupów, a mój telefon leży w pokoju..
-
Dobra, weź mi się nie tłumacz. - zaśmiałam się – Czemu tak
późno wrócili? Luiza coś mówiła, że
pojechali jakieś pół godziny po nas, tak jej napisał Jay.
- Namierzyli nas. - zmarszczyłam czoło – Fanki ich rozpoznały i mieli mały napad. Rozdali autografy, co zajęło im trzy godziny, a potem jakimś cudem, niezauważeni wrócili do domu. Dlatego sam sobie musiałem kupić wszystkie potrzebne rzeczy. - otworzyłam buzię ze zdziwienia. Chłopak pokiwał głową i wrócił do mieszania.
- Jeju, no to wybaczam. Byliście zajęci fanami i gotowaniem. - zaśmiałam się, wskazując na parujący garnek - Nie wiedziałam, że potrafisz gotować. Co pysznego nam zaserwujesz?
- Sunday roast. - uśmiechnął się szeroko. Uniosłam do góry lewą brew. - Jedno z najpopularniejszych dań na wyspach. Duszona wołowina, gotowana marchewka oraz fasola szparagowa i pieczone ziemniaki. A wszystko to polane aromatycznym sosem. - poruszył śmiesznie brwiami.
- Dobra, sądząc po nazwie, to jest to danie niedzielne, a mamy poniedziałek. - zaśmiałam się i uderzyłam go piąstką w ramię – Nie trafiłeś. - zeskoczyłam z blatu i ruszyłam do salonu.
- Na deser będzie trifle! - krzyknął za mną, a ja pomachałam ręką. Zrezygnowana usiadłam między Tom'em, a Seev'em. Diana... I co ja mam z nią zrobić? Doprowadza mnie do szaleństwa.
- Monia, stało się coś? - zapytał Max. - Wyglądasz na jakąś przygnębioną. - westchnęłam. Reszta zaciekawiona spojrzała na mnie. Powiedzieć czy nie?- Ta twoja piękna blondynka - popatrzyłam wymownie na Tom'a – przywłaszczyła sobie wianek Nathan'a, który zostawiłam w szkole i wciska dziewczynom kit, że on zaprosił ją na randkę i że to n jej go dał. Wiem, że kłamie, więc jej to powiedziałam, a ona obróciła wszystko tak, że wyszło iż to ja mówię nieprawdę. I wszyscy się ze mnie śmieli. Mam jej dosyć. - odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. Wygadałam się. Lepiej mi? Trochę.
- Namierzyli nas. - zmarszczyłam czoło – Fanki ich rozpoznały i mieli mały napad. Rozdali autografy, co zajęło im trzy godziny, a potem jakimś cudem, niezauważeni wrócili do domu. Dlatego sam sobie musiałem kupić wszystkie potrzebne rzeczy. - otworzyłam buzię ze zdziwienia. Chłopak pokiwał głową i wrócił do mieszania.
- Jeju, no to wybaczam. Byliście zajęci fanami i gotowaniem. - zaśmiałam się, wskazując na parujący garnek - Nie wiedziałam, że potrafisz gotować. Co pysznego nam zaserwujesz?
- Sunday roast. - uśmiechnął się szeroko. Uniosłam do góry lewą brew. - Jedno z najpopularniejszych dań na wyspach. Duszona wołowina, gotowana marchewka oraz fasola szparagowa i pieczone ziemniaki. A wszystko to polane aromatycznym sosem. - poruszył śmiesznie brwiami.
- Dobra, sądząc po nazwie, to jest to danie niedzielne, a mamy poniedziałek. - zaśmiałam się i uderzyłam go piąstką w ramię – Nie trafiłeś. - zeskoczyłam z blatu i ruszyłam do salonu.
- Na deser będzie trifle! - krzyknął za mną, a ja pomachałam ręką. Zrezygnowana usiadłam między Tom'em, a Seev'em. Diana... I co ja mam z nią zrobić? Doprowadza mnie do szaleństwa.
- Monia, stało się coś? - zapytał Max. - Wyglądasz na jakąś przygnębioną. - westchnęłam. Reszta zaciekawiona spojrzała na mnie. Powiedzieć czy nie?- Ta twoja piękna blondynka - popatrzyłam wymownie na Tom'a – przywłaszczyła sobie wianek Nathan'a, który zostawiłam w szkole i wciska dziewczynom kit, że on zaprosił ją na randkę i że to n jej go dał. Wiem, że kłamie, więc jej to powiedziałam, a ona obróciła wszystko tak, że wyszło iż to ja mówię nieprawdę. I wszyscy się ze mnie śmieli. Mam jej dosyć. - odchyliłam głowę do tyłu i przymknęłam oczy. Wygadałam się. Lepiej mi? Trochę.
- Podano do stołu. - zaśmiał się Nathan,
wychylając z kuchni. Każdy westchnął i powoli podniósł
się z miejsca. Max wziął mnie za rękę i objął troskliwie
ramieniem.
- Nie przejmuj się nią. Coś poradzimy. - uśmiechnął się pokrzepiająco. Dodało mi to otuchy i na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Zasiedliśmy do stołu. Pierwszy kęs. Śmiało mogłam powiedzieć, że Jay troszkę tracił, nie jedząc mięsa. To było przepyszne! Nasze talerze świeciły pustkami. Szatyn pozbierał je do zlewu i podał nam deser. Nie mogłam uwierzyć, że sam go zrobił.
- Co to? - zapytałam z ciekawością, oblizując usta. Wyglądało bardzo apetycznie.
- Ciasto biszkoptowe zmoczone winem, galaretka, owoce, sos angielski i bita śmietana. - uśmiechnął się szeroko.
- A to ja podziękuję, zjem później. - Max schował swoją słodkość z powrotem do lodówki i wyszedł z pokoju. Wzruszyłam ramionami, z radością zabierając się za swój. Był... Wow, przepyszny! Gdzie on się nauczył tego robić. Zjadłam dosłownie każdy okruszek i poczułam, że pęknę. Strasznie się najadłam. W sumie nie byłam sama. Podziękowałam ślicznie i przeniosłam się na kanapę. Kurcze, ja mam jeszcze tyle lekcji, a tak bardzo nie chce mi się iść do pokoju... Może ktoś mnie zaniesie? Po chwili dołączyła do mnie cała reszta.
- To co robimy? - zapytałam. Wszyscy spojrzeli na mnie, jakby co najmniej właśnie konali i prosili o pomoc. - Okej, to znajdę coś w telewizji. - zaśmiałam się. Skakałam kolejno po wszystkich kanałach. Nie było nic ciekawego. Jak zawsze! Nawet kabaretu nigdzie nie puszczali, a miałam ochotę się pośmiać. Oparłam brodę o kolano. W końcu trafiłam na 'Najsłodsze zwierzęta Ameryki''. Myślałam, że się rozpłynę. Nawet nie wiecie jakie to było słodkie, a jednocześnie śmieszne. Najpierw maleńka psinka, która 'śpiewała', potem tańczący mops, a na samym końcu... Rozpłynęłam się totalnie... Jelonek i czarna labradorka zachowywali się jakby byli zakochani. Zaczęłam cichutko piszczeć. To było takie słodkie. Do salonu wkroczył Max i stanął przede mną.
- Monisiu, spędzisz ten wieczór w moim towarzystwie? - nie wiedziałam o co mu chodziło – Pojechalibyśmy gdzieś... Coś jak randka. To jak? - na jego słowa oniemiałam.
_____________________________
Mam nadzieję, że nie jesteś załamani tak bardzo jak ja faktem, że jutro zaczyna się szkoła. >.< No nic... Tak musiało być. Witam nowych czytelników - bardzo mi miło, że jesteście i za wszystko dziękuję. :) ♥ Zależało mi, żeby dodać rozdział pierwszego września i jest. Może komuś będzie milej, w co trochę wątpię, ale no... mniejsza. :) Dziękuję Wam za wszystko, raczej nigdy nie zdołam wystarczająco... :( A szkoła... Będzie dobrze, musi. :) I jeszcze jedno...
- Nie przejmuj się nią. Coś poradzimy. - uśmiechnął się pokrzepiająco. Dodało mi to otuchy i na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Zasiedliśmy do stołu. Pierwszy kęs. Śmiało mogłam powiedzieć, że Jay troszkę tracił, nie jedząc mięsa. To było przepyszne! Nasze talerze świeciły pustkami. Szatyn pozbierał je do zlewu i podał nam deser. Nie mogłam uwierzyć, że sam go zrobił.
- Co to? - zapytałam z ciekawością, oblizując usta. Wyglądało bardzo apetycznie.
- Ciasto biszkoptowe zmoczone winem, galaretka, owoce, sos angielski i bita śmietana. - uśmiechnął się szeroko.
- A to ja podziękuję, zjem później. - Max schował swoją słodkość z powrotem do lodówki i wyszedł z pokoju. Wzruszyłam ramionami, z radością zabierając się za swój. Był... Wow, przepyszny! Gdzie on się nauczył tego robić. Zjadłam dosłownie każdy okruszek i poczułam, że pęknę. Strasznie się najadłam. W sumie nie byłam sama. Podziękowałam ślicznie i przeniosłam się na kanapę. Kurcze, ja mam jeszcze tyle lekcji, a tak bardzo nie chce mi się iść do pokoju... Może ktoś mnie zaniesie? Po chwili dołączyła do mnie cała reszta.
- To co robimy? - zapytałam. Wszyscy spojrzeli na mnie, jakby co najmniej właśnie konali i prosili o pomoc. - Okej, to znajdę coś w telewizji. - zaśmiałam się. Skakałam kolejno po wszystkich kanałach. Nie było nic ciekawego. Jak zawsze! Nawet kabaretu nigdzie nie puszczali, a miałam ochotę się pośmiać. Oparłam brodę o kolano. W końcu trafiłam na 'Najsłodsze zwierzęta Ameryki''. Myślałam, że się rozpłynę. Nawet nie wiecie jakie to było słodkie, a jednocześnie śmieszne. Najpierw maleńka psinka, która 'śpiewała', potem tańczący mops, a na samym końcu... Rozpłynęłam się totalnie... Jelonek i czarna labradorka zachowywali się jakby byli zakochani. Zaczęłam cichutko piszczeć. To było takie słodkie. Do salonu wkroczył Max i stanął przede mną.
- Monisiu, spędzisz ten wieczór w moim towarzystwie? - nie wiedziałam o co mu chodziło – Pojechalibyśmy gdzieś... Coś jak randka. To jak? - na jego słowa oniemiałam.
_____________________________
Mam nadzieję, że nie jesteś załamani tak bardzo jak ja faktem, że jutro zaczyna się szkoła. >.< No nic... Tak musiało być. Witam nowych czytelników - bardzo mi miło, że jesteście i za wszystko dziękuję. :) ♥ Zależało mi, żeby dodać rozdział pierwszego września i jest. Może komuś będzie milej, w co trochę wątpię, ale no... mniejsza. :) Dziękuję Wam za wszystko, raczej nigdy nie zdołam wystarczająco... :( A szkoła... Będzie dobrze, musi. :) I jeszcze jedno...
POWODZENIA KOCHANI! ♥
Wasza Dreamer.♥
Awwwwwwwwwww!!!!
OdpowiedzUsuńMaxiu, bardzo żałuję, że nie jesteś poinformowany jak Tom, no ale niestety. Ja cie oświecę! MONIA KOCHA NATHANA, NATHAN KOCHA MONIĘ (nie ważne, że nie było wątku o miłości Sykesa, ale shhh...) A NIESTETY NIE DOŁĄCZYSZ DO NICH, BO NIE CHCĄ TRÓJKĄCIKU, KUMASZ BAZĘ?
No wziąć patelnię i pieprznąć, może by zmądrzała, mam na myśli Dianę. Co za suka! (przepraszam). Ja myślałam, że kiedy było "coś poradzimy" to wykorzystają Nejfyna do niecnych czynów. Tak takich niecnych :D i każą udawać (bądź być) chłopakiem Moni, żeby ta diablica w końcu zrozumiała na jak niskim poziomie jest w porównaniu z Moniką -,-
No nic, Monia nie umawiaj się na żadne rande vu (nie wiem jak to się pisze xD) z Maxiem, tylko wyrywaj grubą (nie dosłownie) rybę, Nathana.
Lol, na serio zacznę pisać komentarze w nocy :o
Wgl to, już myślałam że do Nathana zadzwoni i zawstydzi ją przy wszystkich, ale nie.... Monia myślała pięścią a nie głową... -,-
Weeeeeny, powodzenia wzajemnie i czekam na kolejny <3
Z tym telefonem do Nathana to nie wiem czy by cos dalo, bo w koncu cala szkola wie o tym ze Monika i Luiza mieszkaja z nimi...
OdpowiedzUsuńA ty Maxio... brak mi slow. Moze i niby chce wzbudzic zazdrosc o Monie u Nathana, no ale co bedzie jak sie bidulka w nim zakocha?
I Dreamer... skarbie kiedy bedzie
sexytime ^^ i male Sykesiki?
Rozdzial jest boski i pisz kolejny, bo ja juz sie nie moge doczekac :*
Weny zycze serdecznie i pisz nexta :)
rozdział fantastyczny:)
OdpowiedzUsuńta Diana już mnie tak zdenerwowała że opisać tego się już nie da;d
myślę że po tym jak Max zaprosił Monikę na randkę to Nathan się tym przejmie i sam zacznie działać;p
weny dużo życzę i czekam na next;)
O mój bpziu jestem załamana że od dzisiaj trzeba wcześnie wstawać aż 10 miesięcy!!! A
OdpowiedzUsuńAle jakoś przetrwam bo musze ... Musze przeczytać następne rozdziały o Moni i TW
No i ten kurcze ja chce żeby była z Nathem ;) a nie z maxem...
No to tobie też życze powodzenia
Pisz szybko nexta
Anonimek
=D
Kochanie, powiedz mi, co ty odpierdalasz?! [przepraszam za wyrażenie, ale...no ale]
OdpowiedzUsuńBez obrazy dla Maxa, ale przecież on nie pasuje do Moni!
Do niej pasuje tylko Nathan.
Ten słodki, kochany, opiekuńczy i często wkurzający bałwan!!!
Ich przypadek jest wręcz genialny do opisania tege, że ludzie się boją odrzucenia.
Oboje się kochają [mam taką nadzieje!!] ale boją sie powiedzieć co czują.
To straszne...
Co to tej Diany... ;=;
Chętnie bym jej wkopała do tej tłustej dupy. Może troche tłuszczy poszłoby w głowe i w koncu coś by tam miała.
Weź dodaj jakąś grupkę dziewczyn, która jej wleje, czy coś...
Albo niech ktoś ją upokorzy.
Co do poprzednich komentarzy, to uważam, ze telefon do Nathana nic by nie dał, ale jakby przyjechał... To co innego.
I także czekam na małe Sykesiki. :3
Pozdrawiam, Lubię Knedle.
Wydrę się za
OdpowiedzUsuń3
2
1
Że kurwa co? Max, serio...
Monika chcesz w ryj czy w ryj? No dobra nie przywalę Ci i przepraszam, ale co ty odpierdzielasz? Max, really?
A co z moim Monthanem
wiesz zaczynam mieć wrażenie, że ty robisz na złość ;_;
A wiesz co, zrobie ci na przekór i będę ich shippować. W koncu łysolek też kochany <333333
Będą Maniką i tyle w temacie asdfghjk *-*
Diana zarozumiały paw. Czemu Artur ją powstrzymał... Czemu Mońcia jej wcześniej nie przywaliła? Przy mnie miałaby ta piękną mordę w "makijażu" na kilka msc ♥♥♥
Dział wspaniały, czekam na kolejny
Weny <3333333
czytając poprzednie komentarze, czy spodziewasz się małych Sykesików?
OdpowiedzUsuńCzy ja o czymś nie wiem? :D
Ja na razie czekam, żeby Nathan przyznał się, że kocha Monię.
Boże, to by było takie słodkie ♥
A dopiero później jakieś Sykesiki czy czoś :D
Ale z tym Maxem to dowaliłaś :D
Wiesz już, że cię kocham.
Budyń ♥
Nawet nie wiesz, jak tym rozdziałem poprawiłaś mi dzień :)
OdpowiedzUsuńbyłam zmęczona, mokra bo pada, nogi po szpilkach bolą, wchodze do domu, blogger patrze a tam ty dodałaś i od razu banan na twarzy xD
nie no co ten Max kombinuje :3
łazja ;p
czekam BARDZO niecierpliwie na następny :*
Nie muszę Ci chyba uświadamiać, że rozdział jest cudowny ?
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor :3
Co do jasnej strzeliło do głowy George'owi ? ;o ONA JEST NATHANA, NIE TYKAJ MONICZKI!
Czekam na następny kochana ♥
Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPoprawiłaś mi humor, zauważając, że przeczytałam to dopiero dzisiaj ^^
Ugh, nowa szkoła, klasa, nie ścierpię tego, brr..
Nieźle zaskoczyła mnie ta końcówka! Siedziałam z miną a'la O_o.
No, mam nadzieję, że Nathan jakoś zareaguje ;> If you know what i mean :D
Czekam na next :D
dziękuję i tobie również życzę powodzenia w szkole ;*
OdpowiedzUsuńMax i Monika ?!! bez jaj, to nie randka xd dlaczego on tak to nazwał? myślałam, że chce pojechać, żeby 'pogadać' z Dianą, a tu coś takiego, lool xd nie spodziewałam się ;p
z tym wiankiem to przegięcie. już myślałam, że one uwierzą Monice i wgl, a tu Diana wyjechała z takim tekstem i już nikt Monice nie wierzy. na początku nie lubiłam Artura, ale przekonuję się do niego i moim zdaniem to dobrze, że ona ma takiego przyjaciela <3.
życzę ci weny oraz siły na przetrwanie tego roku szkolnego . powodzenia i do następnego ! :)
with-the-wanted.blogspot.com
Tak końcówka...
OdpowiedzUsuń*głos Macklemora* WHAT WHAT WHAT WHAT WHAT WHAT WHAT WHAT ?!!!
Serio........MAX CO CI?! UMAWIASZ SIĘ Z MŁODSZYMI?!
SAJKS TY MENDO POZWOLISZ NA TO?!
Muszę się ogarnąć *wdech, wydech, wdech, wydech*
.......................
Okej, dobra jestem nerwowa, ale to przez szkołę :C Co poradzić.
MAX JESTEŚ GŁUPI, CZY GŁUPI?!
SPODZIEWAŁAM SIĘ, NIE WIEM PRZYJACIELSKIEJ POMOCY, A TY Z RANDKĄ WYSKAKUJESZ -.- JEZU NO...........
Chociaż, nie wiem, może literówkę zrobiłaś w słowie """randka""" i chodziło ci o: "przyjacielskie pójście na przysłowiową kawę" :)
Ja wiem ^^
A tą Dianę chyba popierdoliło (sorry, za wyrażenie, ale nie da się inaczej określić) z tym wiankiem >.< jak się tak można zachować ja się pytam?!
Czytam to tak i: DAJESZ MONIKA Z LIŚCIA JEJ!
Ale Artur jej przeszkodził CZEMU SIĘ PYTAM :C Mogła to zrobić raz i dobrze, a Diana by się odwaliła *jezu ja faktycznie jakaś agresywna jestem...w psychiatryku wyląduję, albo co*
Poprawiłaś mi humor i to diametralnie :) i tam mam już spieprzone urodziny na całej linii :/
Nie wiem jak Ci dziękować, jesteś najlepszą osobą jaką znam i nie mówię tego tak sobie. Masz największe serduszko na świecie ♥
Jak to Max i randka z Moniką? Jestem ciekawa, co czym jeszcze mnie zaskoczysz w tym opowiadaniu. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńC.U.D.O.W.N.Y. R.O.Z.D.Z.I.A.Ł.
OdpowiedzUsuńJaka zazdrość o Nath'a z tym wiańkiem,bo to nic innego jak ona.
Coś mi się wydaję, że Max zaprasza Monikę w sprawie powiązanej z Dianną... I Nath nie obraź się, ale masz tak wymyślną kuchnię, że podziękuję. :)
Super piszesz. Jesteś fenomenalna :)
Anonim z podpisu
Lose my mind
OMFG JEZUSIE DROGI MÓJ. JA PIERDZIU osrinvgousadbrvgiuodsabv ŻE WHAT ?! RANDKA ? ZGÓDŹ SIĘ TAAAAAAAAAAAAAAAK ♥ O RANY MAXIU ♥♥♥♥ TAK, zgódź się! doifjvogaidsrnmhobgiasdbrmh
OdpowiedzUsuńRany, gotujący Nath.... Sam SEXXXX ♥
Dawaj szybko nexta słoneczko :*
Wenyyy ♥ \
Oszalałam. Tam na końcu to powinien być Nathan a nie Max. No toż k***a co jest?! A jeśli chodzi o tą Dianę... Dziś w szkole przeżyłam taki wstrząs, że ona wydaje mi się już w miarę normalna. Ja Cię proszę, błagam napisz coś o jakiejś dyskotece, niech wyjadą na Ibize, czy do L.A. na jakieś wczasy daj nam nadzieję na lepsze dni :'( tb też powodzonka życzę
OdpowiedzUsuńŚwietny :*!
OdpowiedzUsuńJa bym się nie powstrzymała i bym jej walła :d.
Biedna Monia ;***.
Ciekawe co jeszcze tą Diana wymyśli :*.
Dobrze, że Maxiu chce ją trochę od tego oderwać :*.
Chociaż szkoda, że nie powiedziała tego przy Nathanie :*
I'm waiting for next, nut the end :*.
Mychaaa ;***
Świetny :*!
OdpowiedzUsuńJa bym się nie powstrzymała i bym jej walła :d.
Biedna Monia ;***.
Ciekawe co jeszcze tą Diana wymyśli :*.
Dobrze, że Maxiu chce ją trochę od tego oderwać :*.
Chociaż szkoda, że nie powiedziała tego przy Nathanie :*
I'm waiting for next, not the end :*.
Ps: Dziękuję za ciepłe słowa i życzę tego samego ;***.
Mychaaa ;***
hehe;p Dzięki;p
OdpowiedzUsuńO kurczę Max zarywa do Mony?O_O Czy mi się tylko wydaje?
Szkoda, że Mona nie powiedziała co jej leży na wątrobie jak Nathan był obok niej;//
Boże czemu Nathan nie wyzna swoich uczuć Monie??
No halo??? Albo na odwrót czemu Mona w końcu się nie przyzna?!!
Ale ta Diana mnie wkurza!! Wstrętne dziewuszysko!!
Czekam na next;p
Weny<3;*
O.O
OdpowiedzUsuńNo nie mogę...
Ten Max jest niemożliwy...
A może próbuje zmusić Nathana do jakiegoś kroku? ;] Uuu, to by było dobre ;D
Życzę dużo weny i pozdrawiam,
behind bars ;*
Oj nie, nie, nie... Max jest mi bardzo przykro, ale ona kocha Nathana i tak będzie już zawsze! Więc my już panu podziękujemy... Nie to żebym się zdenerwowała, ja tylko... dziwnie się czuję, kiedy przeczytałam tekst o randce. Po prostu zamarłam. Serio mówię! Sama nie wiem co o tym myśleć. A tak wgl to Monika postąpiła moim zdaniem bardzo słusznie w stosunku do Diany (która denerwuję mnie coraz to bardziej...).
OdpowiedzUsuńNo nic, czekam na nexta ;***
I love you Max;P
OdpowiedzUsuńKiedy następny????
OdpowiedzUsuńJa pierdole. Mój telefon jest jakiś nie teges. Ja napisałam ci taki zaczepisty komentarz a tu WYSTĄPIŁ BŁĄD W POŁĄCZENIU Z INTERNETEM. Rozdział jak zwykle zajebisty. Diana to suka. Artur nie ogarnie tego z wiankiem bo nie jest babą, chbya że...nic xD Odwdzięczę ci się w nastepnym komentarzu bo ja tępa i dopiero teraz to dodaje ;-; no wiec więcej w następnym komentarzu xDD
OdpowiedzUsuń