9 lis 2013

Rozdział.95

Zamarł. Przyjrzał mi się niepewnie, po czym jego twarz wyrażała ogromne zaskoczenie mieszające się z ekscytacją. Jakby miał właśnie otrzymać swoją wymarzoną zabaweczkę. Okeeeeej, nie wnikam...
- No jasne, pytaj o co tylko chcesz. - Odparł, ukrywając wszelkie emocji. Dobry z niego aktor, no nie? W duchu przeklęłam własne zdolności aktorskie. A raczej ich brak. Upił łyk zielonej herbaty, przyglądając mi się z uśmiechem. Wyczekiwał odpowiedzi. Kurcze! Dlaczego nie potrafię panować nad swoim językiem? Następnym razem zanim spróbuję o cokolwiek zapytać, przeanalizuję kilka razy wybrane pytanie, po czym w ogóle go nie zadam! Z irytacji przymknęłam oczy, które po chwili z powrotem otworzyłam. Przecież robiłam w swoim życiu gorsze rzeczy. Szczera rozmowa nie jest taka zła, prawda? No oczywiście, że nie jest! Wywróciłam oczami i przeniosłam wzrok na Nathana. Zmarszczył brwi, próbując powstrzymać śmiech. Zapewne wyglądałam przekomicznie, robiąc te wszystkie miny i w ogóle... Odetchnęłam, cicho chichocząc, jednak zaraz spoważniałam. No to jedziemy...
- Dlaczego nie jesteś już z Arianą? - Wychrypiałam. Głos spadł mi o co najmniej dwie tonacje. Chrząknęłam, przełykając ślinę i pozbywając się guli, tkwiącej w gardle. No co, w końcu jestem jego przyjaciółką, chyba mam prawo wiedzieć? A może jestem zbyt wścibska...? Boże, jestem beznadziejna... - Nie odpowiadaj na to pytanie. - Pokręciłam głową, spuszczając ją. Co mi strzeliło do głowy?
- Nie. Odpowiem. - Spojrzałam na jego twarz. Jej wyraz był nieodgadniony, tajemniczy. Odstawiłam kubek na szafkę i podciągnęłam kolana pod brodę, zwinnie oplatając je ramionami. - Almost Is Never Enough? - Popatrzył na mnie pytająco. Kiwnęłam głową. Jak mogłam nie kojarzyć tak cudownej piosenki? - Nienawidzę jej. Szok, prawda? - Drugie kiwnięcie głowy. Dlaczego tak powiedział? Duet z Grande to jedna z wielu fantastycznych rzeczy, jakie go w życiu spotkały, pomijając fakt, że gra w drużynie, a nie solo no, ale w to już nie wnikajmy... Może kiedyś, przy herbatce? W każdym bądź razie ochrzanię go za to. Egoista jeden. - Poznałem Arianę bliżej dopiero  kiedy zaprosiła mnie do nagrania wspólnego kawałka. Propozycja mile mnie zaskoczyła i po dłuższych namysłach przyjąłem ją. Pracowało nam się doskonale, dobrze się dogadywaliśmy, było naprawdę super. Pewnego dnia spotkałem ją w studio zapłakaną. Powiedziała, że Jai z nią zerwał. Na pocieszenie zabrałem ją na kawę i ciastko. Rozluźniła się i kilka godzin później była już wesoła. Wtedy poczułem coś. Uczucie do niej. - Wyczułam maleńkie ukłucie w sercu. Nathan był zdolny zakochać się w innej. Czy potrzeba innych dowodów na to, że on mnie nie kocha? Potrząsnęłam głową i powróciłam do słuchania tego, co miał mi do powiedzenia. - No i się zaczęło. Kwiaty, czekoladki, maile, telefony, niespodzianki... Udawała niedostępną, aż w końcu umówiliśmy się na randkę i zostaliśmy parą. - Kolejny raz pokiwałam głową. W brukowcach i na stronach internetowych roiło się od informacji. Przeczytałam na ten temat tyle ciekawych rzeczy... - Skłamię, jeśli powiem, że nie było świetnie, bo było. Czasem wydawała mi się trochę nieobecna, ale uważałem, że wszystko jest spowodowane pracą i takie tam... - Odetchnął, smutniejąc. - A potem dowiedziałem się, że Jai zerwał z Arianą, ponieważ zaczęła go zdradzać, spotykając się Maciem. Chciała za wszelką cenę być ze mną. Po to... - Przełknął ślinę. - ...żeby się wypromować i zdobyć rozgłos. Nic więcej... - Zapadła chwila ciszy, a ja wręcz zbierałam szczękę z podłogi. Ariana? Niemożliwe, nigdy! No, ale Nathan jeszcze nigdy mnie nie okłamał... - Przez przypadek podsłuchałem jej rozmowę telefoniczną. Ten związek nie miał trwać długo. Kawałek po zakończeniu jej trasy, mieliśmy się rozstać. Zaplanowała wszystko od samego początku, z dokładnością o każdy detal. Chłopaki ją polubili. Oszukała nas wszystkich. - Spuścił wzrok. - Ariana potrafi przekonać do siebie każdego. To miła i fajna dziewczyna, jednak doskonale wie, kiedy ma taka być. Bardzo często jest oschła w stosunku do innych, widziałem takie sytuacje na własne oczy i wręcz nie wierzyłem, że to ona. Najbardziej jednak szkoda mi Brooksa, został zraniony w straszny sposób, a potem jeszcze wszyscy uważaliśmy, że on kłamie, choć tak naprawdę, kłamała osoba, o której raczej nigdy bym w ten sposób nie pomyślał...
- Ja też... - Wyszeptałam, skubiąc poduszkę. - Przykro mi. - Ze smutkiem przysunęłam się do niego bliżej i mocno do siebie przytuliłam. Trzy osoby naraz zranione. Jai, Nathan i ja. A Ariana? Zapewne też. Więc cztery. Poczułam jak po moich policzkach spływają słone stróżki. Właściwie dlaczego płaczę? Ponieważ Nathan został zraniony? Po części... Głównie chodzi o to, że w ciągu tych kilku minut, wszystkie moje wewnętrzne nadzieje na to, że Nathan mnie kocha w sposób inny, niż przyjaciółkę, zostały pogrzebane żywcem. Nie wyznał mi nic, żadnych uczuć, nie tęsknił tak bardzo, w dodatku był zdolny zakochać się w innej. Wystarczy mi tych dowodów. Pozostaje przyjaźń. Na zawsze. Płakałam jeszcze mocniej, twarz miałam całkowicie mokrą od łez.
- Dlaczego tak mocno płaczesz? - Otulił mnie szczelnie swoimi ramionami, a ja moczyłam jego koszulkę.
- To takie smutne... - W niechlujny sposób otarłam rękawem nos i szczerze miałam to teraz gdzieś. Poczułam się okropnie, jakby ktoś właśnie zabierał mi coś naprawdę cennego – mianowicie nadzieję. Nadzieję na poczucie jego miłości. To gorsze od śmierci. I jak mam się teraz pozbierać po tych wszystkich informacjach? No jak? - Mam tylko nadzieję, że nie przyczyniłeś się do rozstania Jaia i Ariany... - Z lekkim zawahaniem pokręcił głową. Zmierzyłam go wzrokiem. Ma mi coś do powiedzenia?
- Troszeczkę tak... - Stwierdził ze skruchą. Odsunęłam się od niego i popatrzyłam pytająco w jego tajemnicze tęczówki. - Ariana od razu mi się spodobała i można powiedzieć, że również byłem maleńkim powodem ich zerwania... - Moje oczy momentalnie zapłonęły gniewem. Nathan z sykiem wciągnął powietrze do płuc. - Em, to nie tak...
- A jak? - Zerwałam się na równe nogi, wściekle ocierając wierzchem dłoni resztki łez. - Przyczyniłeś się do rozpadu pięknego związku, tak nie można! Jesteś ostatnią osobą, którą bym o to podejrzewała. - Ukryłam twarz w dłoniach. Nie wytrzymałam i ponownie zaczęłam szlochać. Nie wiem czy bardziej wściekałam się o to, że poniekąd rozbił ich związek czy też o to, że to nie mi dane było poczuć jego miłość. Co za paranoja. Muszę się z tym pogodzić, to było nieuniknione. Poczułam jak otula mnie swoimi ramionami, kciukiem prawej dłoni masując linię kręgosłupa. Nic nie mówiąc, wtuliłam się w niego.
- Przepraszam, to było strasznie głupie. Zachowałem się jak rozpieszczony nastolatek... - Ton jego głosu był kojący, przepraszający i... taki niepewny. Bał się. Czego? Że mnie straci czy że zrobię mu krzywdę?
- Ja też przepraszam. Nie chcę się z tobą kłócić. Po prostu to, w jaki sposób się zachowałeś było nie fair... - Powoli się uspokajałam. Dużo nie potrzebowałam. Wystarczyła jego bliskość, aby czuć bezpieczeństwo. I szczęście.
- Wiem. Już cichutko... - Mimowolnie się uśmiechnęłam. On się o mnie troszczy. ,,Tak samo jak przyjaciel powinien się troszczyć o swoją przyjaciółkę'' – zadrwiła sobie moja podświadomość. Nie chciałam jej uciszać. Miała rację. Niestety. Niechętnie i ze smutkiem, odsunęłam się od niego. - Wszystko w porządku? - Zapytał wystraszony. Pokiwałam głową. - Na pewno?
- Tak, na pewno. - Wysiliłam się na słaby uśmiech. Odwdzięczył mi się tym samym jednak nadal był spięty. - Jestem strasznie głodna. Masz ochotę mi potowarzyszyć? - Spróbowałam rozluźnić sytuację. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, po czym przygarnął mnie do siebie ramieniem. Uznałam to jako ''tak''. Pozbieraliśmy swoje kubki i w ciszy podreptaliśmy na dół. Okropnie burczało mi w brzuchu. Po obejrzeniu zawartości lodówki zdecydowaliśmy się na tosty. Miałam straszną potrzebę zjedzenia czegoś ciepłego. Nathan we wszystkim mnie wyręczył, co nie było fajne, chciałam mu pomóc. Uparł się jak osioł i jedyne, co mogłam zrobić, to zrobienie kolejnej herbaty. Cały Nathan... Kiedy wszystko było gotowe, zasiedliśmy do stołu. Jedliśmy w ciszy. Chyba  nawet nie chciałam jej przerywać. Nie wiedziałam, o czym mam teraz z nim rozmawiać. Posprzątałam nasze talerze do zlewu i dopiłam herbatę.
- Pójdę się położyć. Dobranoc, Nathan. - Powiedziałam, wychodząc.
- Na pewno wszystko w porządku? - Odwracając się, kiwnęłam głową i pomaszerowałam dalej. - Dobranoc. - Wyszeptał. Na schodach niemal biegiem ruszyłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Zrobiło mi się gorąco i słabo, a po policzkach znowu pociekły słone łzy. Tyle się dowiedziałam. Wiem, że sama tego chciałam... Mimo wszystko myślałam, że przyjmę to inaczej. Coś głęboko we mnie umarło. To było przytłaczające. Przymknęłam oczy, wzdychając. Zgarnęłam piżamę i pobiegłam do łazienki, gdzie wzięłam szybki i chłodny prysznic. Będąc w pokoju, miałam ochotę jeszcze wyjść na balkon, ale zmęczona dzisiejszym dniem, opadłam na łóżko i tak po prostu zasnęłam.
_________________________________
        Proszę Was tylko o wybaczenie i mam nadzieję, że nie będziecie na mnie złe i nie znienawidzicie mnie - to tylko opowiadanie, F.I.K.C.J.A, takie nic. :D :*

A tak na przeprosiny... ♥


        
       Rozdział, choć beznadziejny, dedykowany jest mojej cudownej przyjaciółce, Żani, która spełniła moje marzenie - tak strasznie Ci dziękuję, za wszystko i za to, że po prostu jesteś.♥♥♥

       Chciałabym również powitać nowych czytelników - dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze, to bardzo miłe z Waszej strony. :*

       Pewna czytelniczka prosiła mnie na ask'u, abym napisała imagina. No więc napisałam i wstawiam go z dedykacją właśnie dla niej. :)

~*~*~*~

        Zrezygnowana, starannie poprawiłam dopasowaną, krwistoczerwoną sukienkę w nadziei, że za chwilę odnajdę w tłumie moją przyjaciółkę. Było już grubo po północy, a ja miałam równo o 10:00 stawić się w pracy, zdolna do wykonywania powierzonych mi obowiązków. Szczerze? Nie wierzyłam, że tak będzie, ale zawsze można pomarzyć.
Westchnęłam, po raz setny spoglądając na czarny zegarek Karen Millen London – prezent od rodziców na dwudzieste pierwsze urodziny  – zdobiący mój przegub. Podnosząc wzrok, zauważyłam długonogą blondynkę o obłędnym spojrzeniu, która zmierzała w moją stronę. Nareszcie.
- Muriel, w samą porę. Szukałam cię. - powiedziałam z wyrzutem – Przecież wiesz, że rano muszę być w pracy.
Nie reagowała. Bliżej nieokreślony alkohol można było od niej wyczuć na kilometr. Pomachałam jej ręką przed oczami.
- Proszę cię, wyluzuj. Dopiero się rozkręcam. - rozejrzała się po sali, zawieszając spojrzenie na zielonym, neonowym barze, od którego aż bolały oczy – Walt, to mega ciacho. Sama przyznaj. - brunet o beztroskim uśmiechu, ubrany w czarny garnitur i białą koszulę, machał do nas szklanką do połowy zapełnioną trunkiem i moim zdaniem zdecydowaniem nie pasował do tego miejsca – W dodatku ma równie przystojnego kolegę...
Wiedziałam jak to się za chwilę skończy. Brązowookiej włącza się funkcja ''Muriel swatka''. Zaczynałam się denerwować.
- Mam nadzieję, że uda ci się bliżej poznać tego Walta, czy jak mu tam. Ja się zmywam. Do jutra. 
Zawiedziona postawą blondynki, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę wyjścia. Była czasami egoistyczna, przyznaję, ale była też moją przyjaciółką. Zaakceptowałam ją taką, jaką jest i teraz nie przeszkadzało mi to tak bardzo, jak na samym początku.
Na zewnątrz bez porównania było chłodniej niż w lokalu. Potarłam mocno ramiona, wystukując numer, którym chciałam zamówić sobie taksówkę. ''10 minut'' – tyle musiałam na nią czekać. Przestępowałam z nogi na nogę, kiedy w końcu żółte auto zatrzymało się przede mną. Mimowolnie się uśmiechnęłam i nagle poczułam, że ktoś trącił mnie ramieniem. Sprawca występku wsiadał do mojej taksówki.
- Hej! To moja taksówka! - krzyknęłam wściekła.
Brunet nic nie odpowiedział. Pomachał mi ręką, po czym z piskiem opon odjechał. Zaklęłam pod nosem. Cham. 
Poirytowana zrobiłam krok do przodu, potykając się o coś. Na ziemi leżał czyjś portfel i na 99,9% byłam pewna, że zgubił go złodziej mojej taksówki. Podniosłam go, starannie strzepując z niego piach i przejechałam palcem po inicjałach marki Calvina Kleina. Musiał być strasznie bogaty. Wywróciłam oczami. Czyli uważał, że może mieć wszystko. Dureń.
Zajrzałam do środka, gdzie leżało kila funtów brytyjskich o najwyższych możliwych nominałach, po czym natknęłam się na dowód osobisty, który od razu wyciągnęłam. Obróciłam w palcach kawałek plastiku, nagle zatrzymując na nim wzrok - ''Thomas Anthony Parker''. Krew odpłynęła mi z twarzy. Członek brytyjsko-irlandzkiego boysbandu, o którym trąbi na wszystkie strony moja młodsza siostra, właśnie ukradł mi taksówkę i zgubił portfel.
Zacisnęłam mocno pięści, aż pobladły.
Idiota.

*

Obudziłam się z wielkim bólem głowy – zapewne z niewyspania. Przekręciłam się na bok, ręką odnajdując telefon. Na wyświetlaczu dumnie, tuż obok daty, prezentowała się godzina 9:30. O nie! Spóźnię się do pracy!
Wyskoczyłam szybko z łóżka, niemal rzucając się na szafę, z której wybrałam szarą, ołówkową spódnicę, białą, zapinaną na rząd guziczków, falbaniastą koszulę bez rękawów oraz czarne szpilki – podstawowy strój asystentki dyrektora działu dystrybucji w Royal Dutsch. Ze wszystkim popędziłam do łazienki, gdzie w kilka minut się przygotowałam. Nie wyglądałam najlepiej. Wzdychając złapałam torebkę i tuż po zerknięciu na zegarek, wybiegłam z mieszkania.
Mieszkałam przy dosyć ruchliwej ulicy, więc bez problemu złapałam taksówkę. Miałam do dyspozycji tylko dwanaście minut, a w dziesięć musiałam dojechać na miejsce. Podałam kierowcy adres i w szybkim tempie ruszyliśmy.
Dopiero zaczęłam tę pracę i nie chciałam już po tygodniu zaliczać pierwszego spóźnienia. Nie wyrobiłabym sobie tym dobrej marki, a mój szef i tak już ma powody, żeby mnie nie lubić – odmówiłam mu wypad na drinka. Ale co z tego, że jest o piętnaście lat starszy, ma kochającą żonę i czwórkę dzieci, ani trochę nie przeszkadza mu to w tym, aby flirtować z dużo młodszymi pracownicami.
Wywróciłam oczami. Znajdowaliśmy się przecznicę przed budynkiem korporacji, a samochód utknął w normalnym dla Londynu w sobotę o tej godzinie ulicznym korku. 
- Dziękuję. Dalej pójdę sama. - wcisnęłam starszemu mężczyźnie plik banknotów, nie czekając na resztę. 
Wysiadłam, dalej przeciskając się przez masę trąbiących samochodów. Wbiegłam na chodnik nie zmieniając tempa. W pewnej chwili poczułam, że wpadam na kogoś. Zamroczona zatoczyłam kółko i upadłam na szarą kostkę. Moja twarz wykrzywiła się w grymasie bólu.
- Strasznie cię przepraszam, spieszę się. - lśniące, brązowe oczy wpatrywały się we mnie z przestrachem, a ja za wszelką cenę próbowałam się nie roześmiać – był przystojny i wyglądał na pewnego siebie, ale jednocześnie takiego bezbronnego – Mam na imię Tom. - wyciągnął do mnie rękę.
Chwyciłam ją i wstałam. Z gracją strzepałam ubranie, doprowadzając się do porządku.
- (T.I.), dziękuję. - uśmiechnęłam się uwodzicielsko, w porę przypominając sobie, że spieszę się do pracy – Przepraszam, muszę lecieć.
Posłałam mu smutne spojrzenie i znów biegiem ruszyłam w stronę mojego biura, umiejscowionego na szesnastym piętrze drapacza chmur. Nie ukrywam, że liczyłam na coś więcej od tej znajomości, a uczucie, że skądś go kojarzę, nie opuszczało mnie nawet na moment.
Dokładnie minutę przed czasem, odprowadzona wściekłym spojrzeniem mojego szefa, usiadłam na skórzanym krześle przy biurku. Wyciągnęłam z torebki zieloną teczkę, natykając się na znaleziony, brązowy portfel. Wyjęłam go i przyglądałam mu się przez chwilę. W jaki sposób mam znaleźć jego właściciela? Chyba będę musiała zanieść go na policję. Tak będzie najprościej.
- Za dziesięć minut zebranie w konferencyjnej, Charles chce, żebyś przyszła. - niespodziewanie w moich drzwiach pojawiła się Ophelia, stażystka.
- Dziękuję. Już idę. - rudowłosa skinęła głową.
Uśmiechnęłam się lekko, porywając z biurka czerwony segregator. Pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Nagle zastygłam w bezruchu, a uśmiech zszedł z mojej twarzy. Jak mogłam wcześniej nie skojarzyć, że Tom, który na mnie wpadł, jest jednocześnie Thomasem, który ukradł mi taksówkę?

*

Spakowałam swoje rzeczy i o osiemnastej opuściłam biuro. Odetchnęłam z satysfakcją, w głowie układając sobie plan dnia na jutro. Razem z Pamelą, szefową działu, zjechałam windą na parter, wymieniając się ciekawymi spostrzeżeniami. Pożegnałam ją szczerym, przyjaznym uśmiechem i ruszyłam do wyjścia.
Z przyjemnością wciągnęłam czyste powietrze i skręciłam w lewo. Zamarłam.
Tom.
Zła i zdeterminowana ruszyłam w jego stronę. Nie wiem w zasadzie, co chciałam zrobić. Wszystko działo się spontanicznie. Wygrzebałam z torby portfel, rzucając go w jego stronę.
- Mam nadzieję, że następnym razem nie będziesz nikomu kradł taksówki. - syknęłam.
Wyminęłam go grzecznie, kierując się w stronę najbliższego postoju taksówek. Poczułam się dziwnie. Rozczarowana? Trochę tak. Liczyłam, że może coś z tego wyjdzie. Nawet teraz liczyłam, że Tom coś zrobi. Żałosna była myśl, że mogę go już nigdy nie zobaczyć.
Usłyszałam swoje imię, ktoś szarpnął mnie za rękę. Serce zabiło mi mocniej, a twarz wręcz płonęła od rumieńca.
- Przepraszam, może i nie był to najlepszy początek znajomości, ale ta taksówka była mi bardzo potrzebna. Wiesz kim jestem? - kiwnęłam głową – Gonili mnie paparazzi, gdyby zobaczyli, w jakim stanie byłem w klubie, to dzisiaj na pewno nie wyszedłbym z mieszkania. - wskazał ręką na jedno z okien budynku, po przeciwnej stronie ulicy. 
Taksowałam go wzrokiem od góry do dołu, trawiąc każde wypowiedziane przez niego słowo. Tak naprawdę nie byłam już zła, raczej... Szczęśliwa? Chyba tak.
- No dobrze, wybaczam. - uśmiechnęłam się promiennie.
Jego twarz także rozświetlił uśmiech. Rozmarzyłam się. Jego uśmiech był taki śliczny...
- To może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę? Znam świetną francuską kawiarnię. Podają w niej najlepszą latte w całym Londynie! - poruszył śmiesznie brwiami.
Wydałam z siebie stłumiony chichot, niczym nastolatka na pierwszej randce. Był taki czarujący.
- Czyżby? Chyba będę musiała się o tym przekonać osobiście. - ukazałam rząd zębów, lekko zaczesując brązowe loki za ucho.
- Z miłą chęcią pani po towarzyszę. - ukłonił się nisko, a ja przygryzłam wargę – Można? 
Wystawił przed siebie zgiętą w łokciu rękę. Ostrożnie ją ujęłam.
- Oczywiście, niech pan prowadzi. - zaśmiałam się.
Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, składając na mojej dłoni pocałunek, a ja omal się nie przewróciłam. Chyba się w nim zakochałam...
- Taki początek podoba mi się zdecydowanie bardziej. - stwierdził, po czym ruszyliśmy prosto na miasto, skąpane w promieniach zachodzącego słońca...

~*~*~*~

Nie podoba mi się wcale, ale cóż... :c

Składam Wam serdeczne podziękowania moje skarby: za ponad 100 000 tysięcy wyświetleń - wow!, nie spodziewałabym się - za Wasze ciepłe komentarze i za to, że po prostu jesteście. Z Wami to wszystko nabiera większego sensu. Dziękuję.♥

Wasza rozpłakana i chora, Dreamer.♥

20 komentarzy:

  1. Boziu... Gratuluję tylu wyświetleń! To po pierwsze.
    Co do twórczej strony tego posta, to rewelacja!
    I rozdział i imagin [tak to sie pisze?].
    Wracaj do zdrowia!
    Dziś krótko, ale musisz wybaczyć. Niestety nie mam weny na pisanie komentarzy. :C
    Czekam na kolejny rozdział. ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietneee ♥ Czekam na nexta :) PS zapraszam do mnie word-of-mouth-opowiadanie-o-tw.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny ! <3
    Jak zawsze xD
    Imagine też cudo ! <3

    Czekam na nn :D

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. fantastyczny rozdział:)
    szkoda że przez ten rok jaki minął Nathan zakochał się w innej i to w dodatku kim? nigdy jej nie lubiałam ale mniejsza z tym;d
    i tak skrzywdziła Natha ja tego nie rozumiem:)
    ja się pytam kiedy Monika i Nathan w końcu będą razem oni nie mogą być tylko przyjaciółmi oni są dla siebie stworzeni;p i proszę Cię żebyś w końcu ich połączyła:)
    weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest genialny, ale no wiesz... Ja tam Cię rozumiem, z moim opowiadaniem nie jest najlepiej i przez Arianę (hahaha, jak to brzmi O_o) nie wiem jak mam jej dalej prowadzić, to trochę zabawne... Ale mniejsza o to.
    Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się Twój imagin.
    I wiesz co Ci powiem? Że powinnaś pisać imaginy, bo wychodzą Ci świetnie!
    Czekam na nowy rozdział i imagina, mam nadzieję, że nie jednego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja również gratuluje wyświetleń XD Kocham to opowiadanie, to jak piszesz, jak tworzysz i w ogole <3 Już się nie mogę doczekać nowego rozdziału *.* Może Nathan się w końcu domyśli no bo halo? kurde co on ślepy czy głupi jest :3 Jezu nawet nie wiesz jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy gdy zobaczyłam że dodałaś rozdział ;) moja mama do mnie mówi: a co ty sie tak szczerzysz? a ja takie: mamo bo moja koleżanka ta od tego boskiego opowiadania rozdział dodała. i ten wzrok jak na wariatke XDD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej *_*
    Świetny rozdział, po prostu boski. Miałam łzy w oczach, kiedy czytałam :'( kocham, po prostu kocham.
    Imagin jest taki trochę słodki, fajny podoba mi się. :)))
    Jeju, nie wiem co napisać. Kocham <3
    Weny i czekam na kolejny :*:*

    OdpowiedzUsuń
  8. No nieźle się porobiło ;o Kurcze... Kiedy w końcu będą razem? Chyba, że twoim zamiarem jest tylko między nimi przyjaźń? No nie wiem, ale mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy ;)
    Do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. genialneee ;)
    to co, tylko przyjazn? ;c

    OdpowiedzUsuń
  10. właśnie moje marzenia legły w gruzach i zostały pięknie zakopane. No jak mogłaś ;c JAK ;c Udusić to mało. Naprawdę. Spiknij ich w końcu, a nie. Szmutno mi ;c Ale nie, nie, nie. NIE MA BYĆ PRZYJAŹNI. Ma być miłość.
    Ogólnie rozdział świetny, pełen emocji :* Poryczałam się ;'c
    Pisz szybciutko nexta
    Wenyyy moja Kochana :*


    http://girlletmeloveyou.blogspot.com/2013/11/rozdzia-dwudziesty-siodmy.html Zapraszam na rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  11. *.*
    Perfekcja do potęgi drugiej *.*
    Ale oni mają być razem! ;( Oni siebie potrzebują!

    Weny i zdrowia :* <3

    Pozdrawiam,
    behind bars ;]

    OdpowiedzUsuń
  12. O Jezu napisałaś dłuższy imagin niż rozdział! No fajny fajny niepowiem.
    Z tego co czytałam w rozdziale to myślałam w pewnym momencie że sięgnie po żyletkę Monika i zemdleje czy coś. Hmmmm proszę tak pięknie, tak ładnie , o , o szybkiego neksta! Ojejka wracaj do zdrowia dreamer i czekam na szybkiego nexta
    Anonimek
    =D

    OdpowiedzUsuń
  13. dupa.
    nie mogli się pocałować? naprawdę?
    to by było najlepsze pocieszenie dla obojga. oj ciocia naile już to wie.
    ale teraz tak serio.
    Monia to ma załamanie nerwowe chyba -,- ja przynajmniej bym miała. a Nathan to zwyczajny tchórz, gówniarz itp itd.
    wiesz ty co? wykończysz mnie tym czekaniem na ten kiss itp. i tracę w ten kiss nadzieję :'( ale czytać będę xD
    więc Dreamer, wracaj do zdrowia nie płacz nie ważne czy ze smutku czy ze szczęścia, pisz kolejny rozdział bo ten jest zajebisty że aż czytam go chyba z drugi raz.
    kocham cię, wiesz? <3
    boże, jaka ja miła o.O
    no nic. do nexta <3

    P.S.
    tak, poryczałam się.

    OdpowiedzUsuń
  14. rozdział cudowny ♥♥
    jak zwykle :D
    masz wielki talent ;)
    nie zabiję cię nie martw się :P
    do następnego ;3

    P.S. imagin świetny ;P

    OdpowiedzUsuń
  15. Elooo bejbe ;D
    Genialny, genialny i jeszcze raz genialny rozdział <33333
    A imagin z Tom'em jest jest niesamowity. Może będziesz częściej te imaginy dodawała bo wychodzą ci genialne ;DD I jeszcze specjalna dedykacja dla mnie o jezuniu jaka ja od dzisiaj radosna ;) Pisz dalej i jak najwięcej ;]
    Czekam z niecierpliwością na nexta ;>

    Ta od ask'a :DD

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział jest genialny i nie mów, że beznadziejny, bo nie masz racji! :)
    Szkoda mi Moniki :( To smutne, że dowiedziała się tego wszystkiego na raz. Jednak mam nadzieję, że Nathan potrafi się w niej zakochać ;)
    Czekam na następny i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  17. Naprawdę Cie przepraszam, że nie komentowałam, ale niestety szkoła i te sprawy ;c,
    Rozdział, smutny, ale jak zawsze piękny!
    Ciekawie to wszystko opisałaś, zresztą jak zawsze ;-*!
    Biedna Monia, Nathan mam nadzieję sie poprawi i w koncu wyzna jej miłość ;-*.
    Dobra idę czytać resztę Twoich cudownych rozdziałów ;-***!

    Mychaaa ;-***

    OdpowiedzUsuń
  18. Piękny wygląd! (zapomniałam pochwalić w zeszłym komentarzu :c)
    Wiem, że to co napisałaś to fikcja. Ale po prostu nie mogę...
    Prawda jest taka, że nie lubię postaci Ariany w showbiznesie (nie mogę powiedzieć, że jej nie lubię, bo jej nie znam). Nie ma to nic związanego z Sykes'em. Po prostu już wcześniej tak się złożyło... Długa historia. Nawet "Almost is never enough" nie lubię *i teraz zostaję zasztyletowana przez całą TWFanmily* :C. Ale skoro Nath jest z nią i jest szczęśliwy to brukwiew mi do tego :).
    Co do rozdziału jest świetny. Jak Nath martwi się o nią, a ona płacze... I ogólnie on ją przeprasza za to co zrobił Arianie?? Realy? This is love. ♥
    Tak na marginesie jak przeczytałam to pytanie to spadłam z krzesła serio (tak na marginesie - auuuuuuuu) żeś wyskoczyła jak filip z konopii ^^
    Oni już ze sobą nie wytrzymują (blisko a jednak osobno)...
    Cudo :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine