4 gru 2013

Rozdział.96

Mój poranek przypominał piosenkę Yeah x3 Chrisa Browna – łup, łup, łup o łóżko.
- Tom, wypad z mojego pokoju! Dzisiaj nie biegam! - zakryłam się kołdrą po same uszy. Brunet nie zamierzał chyba odpuścić, cały czas próbował ściągnąć ze mnie nakrycie, wciskając mnie za ramiona w łóżko.
- Monia, no weź... Tak świetnie nam się wczoraj biegało! - udało mu się odkryć moją twarz.
- Chyba tobie! - wydął usta, a jego oczy zaszkliły się udawanymi łzami, do czego dołączył jeszcze szczenięce pomruki – Spadaj! Powiedziałam nie! - próbowałam skopać go z łóżka, a w efekcie to ja znalazłam się na podłodze – Ja cię kiedyś zabiję... Obiecuję! - potarłam łokieć, na który z impetem spadłam. W międzyczasie wzrokiem odnalazłam telefon, który spadł zaraz za mną. Dochodziła piąta.
- Niech będzie, ale najpierw sobie pobiegamy. - próbował ze wszystkich sił wziąć mnie na ręce, ale zbyt mocno – jak dla kogo! - wierzgałam nogami. Zrezygnował, a ja z uśmiechem triumfu, wtuliłam się w kołdrę i mięciutki, biały dywan. Jednak potrafię się mu postawić... Nagle poczułam jak ktoś łapiąc w żelaznym uścisku moją kostkę, ciągnie mnie za nią. Chyba nie muszę wyjaśniać, kim był ten ''ktoś''...
- Ałaaa! Tom, zostaw mnie! Mój tyłek! Piecze! - brązowooki wyciągnął mnie za nogę z pokoju, zmierzając do swojej twierdzy – To boli! PARKER, ŚCIĄGASZ MI SPODNIE! - w trybie natychmiastowym zdałam sobie sprawę z tego, że kiedy my we dwójkę urządzamy sobie pokaz striptizu, reszta domowników jeszcze śpi, a ja mogę ich obudzić swoimi wrzaskami. I tu nasuwa się nam pytanie... Czy potrzebuję widowni, która będzie oglądała moje, na pewno czerwone, cztery litery?! Oczywiście, że nie! Próbowałam jakoś uśmierzyć ból, jednocześnie podciągając dół od piżamy i niemalże krzyknęłam z radości, kiedy zostawił mnie na środku własnego pokoju. Przymknęłam powieki, opadłam równo na dębowe panele, częściowo pokryte miękkim, czarnym dywanem i zaczęłam uspokajająco oddychać.
- No... To ja ci naszykuję dres. - mruknął, ucieszony od ucha do ucha.
- Jeden niewłaściwy ruch i zginiesz tak jak tu stoisz. - otworzyłam oczy – Ja nie żartuję. - patrzył na mnie przez chwilę przerażony... Przełknął gulę w gardle... I pokazał mi język. Wywróciłam oczami, zaciskając usta w cienką linię. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę z tego, że ma nade mną przewagę – z jego siedzeniem wszystko było okej, z moim nie do końca. Wyciągnął z szafy strój przygotowany specjalnie dla mnie i pogwizdując, zniknął z pokoju. Przez pięć minut w ogóle się nie ruszałam, nie miałam na to najmniejszej siły. W końcu, kiedy do mojej wyobraźni niepostrzeżenie wdarł się obraz bruneta, który wściekły, że jeszcze nie zdążyłam się ubrać, wbiega do pokoju i powtarza wszystko to, co do tej pory zrobił, otrząsnęłam się i wstałam. Dzisiaj ćwiczyłam w ciut za ścisłych, szarych spodniach i niebieskiej koszulce. Związałam włosy w luźną kitkę gumką, którą ściągnęłam z przegubu i ostrożnie zeszłam do salonu. Tom był w kuchni.
- Wybacz, ale twoje patyki, to nie moje słupy i te spodnie w każdej chwili mogą mi pęknąć. - wskazałam na swoje dolne kończyny – Nie możesz nosić większych rozmiarów? Tak małe spodnie zdecydowanie nie są męskie. - prychnęłam.
- Wybacz, większych rozmiarów nie mogłem znaleźć. - odgryzł się, pokazując mi język. Przyłożyłam mu płaską dłonią w tyłek i z bólem rozsiadłam się na krześle – czułam okropne pieczenie, wręcz nie do zniesienia. Za oknem było szarawo, ale nie deszczowo. Uśmiechnęłam się lekko, podpierając brodę na dłoni. Parker w spokoju kończył przygotowywać kanapkę. Wyjął talerz, na którym starannie ją ułożył i skierował się do stołu. Ślinka mi pociekła na sam widok. Byłam tak głodna, że zjadłabym słonia z wielorybem posypanych mamutami – ale wystarczyłaby mi też ta kanapka. Już miał ją ugryźć, kiedy cicho jęknęłam:
- Tommy...  - zrobiłam proszące oczka i złożyłam rączki. Z otwartym ustami i kanapką na ich wysokości, wywrócił oczami – ten gest jest zarezerwowany dla mnie! - odłożył kanapkę z powrotem na talerz i podsunął mi go. Zaklaskałam w dłonie z radości, już po chwili zatapiając zęby w bułeczce z masłem, serkiem, szynką, pomidorem, sałatą i rzodkiewką. Z uśmiechem przeżuwałam drugi kęs, a Tom zaczął się śmiać. Stojąc przy blacie, ugryzł swój wcześniej zrobiony smakołyk, a ja posłałam mu wdzięczny uśmiech. Zważywszy na to, że nigdy nie jadam śniadań, to kanapka napełniła mnie na tyle wystarczająco, że miałam ochotę zwrócić ją z nawiązką. Oblizałam usta i jedyne o czym marzyłam, to móc ponownie zatopić się w miękkiej pościeli i nie wychodzić z niej przynajmniej do końca życia.
- Pij i biegniemy. - susząc zęby wręczył mi szklankę soku, tym razem, porzeczkowego i kiedy już ją wypiłam, wyszliśmy na dwór.
- Czy mogę się wrócić po bluzę? - potarłam ramiona. Było strasznie chłodno. Moment... Czy ja się właśnie zapytałam Toma o pozwolenie na wzięcie z domu bluzy? Co on mi takiego dosypał...
- Nie. Będziemy się hartować, w dodatku i tak zaraz się rozgrzejesz. Ruszaj mięczaku! - zmrużyłam oczy na jego rechot. Zrobiliśmy rozgrzewkę i truchcikiem pobiegliśmy wzdłuż ogrodzenia. Naprawdę czułam, że robi mi się coraz cieplej, ale zimne powietrze nieprzyjemnie drażniło moje nozdrza. Nagle Tom przyspieszył, wyprzedzając mnie. Zrobiłam to samo, doganiając go. Znowu biegliśmy równo. Po chwili zrobił to samo i tak kilka razy. W końcu wybiegł tak daleko i szybko, że nie mogłam go dogonić, mimo że biegłam najszybciej jak potrafiłam, a przynajmniej się starałam. W oddali zobaczyłam, że zatrzymał się pod jednym z szarych, betonowych słupów zaopatrzonych w wysoko umiejscowioną lampę, świecącą pomarańczowym światłem. Zziajana, spocona i zmęczona dobiegłam do niego, oparłam dłonie o kolana, a Parker poklepał mnie po plecach. Łaknęłam tlenu jak... tlenu.
- Gratuluję! Wiesz ile właśnie przebiegłaś? Trzy kilometry! - uśmiechnął się szeroko, krzyżując ręce na piersi.
- Co proszę?! - spojrzałam na niego zdziwiona. Pokiwał znacząco głową. Zacisnęłam pięści razem z powiekami. Czułam, że zaraz wybuchnę.
- Nie cieszysz się? - zdawał się być zdziwiony.
- Nie! - westchnęłam – To oznacza, że chcąc wrócić do domu, muszę ponownie pokonać  te trzy kilometry! - tupnęłam nogą, nadymając policzki. Zaczął się śmiać. Zadziałało to na mnie jak krwistoczerwona płachta na byka. Chciałam go uderzyć, ale zrobił unik, więc zaczęłam go gonić. Nie miałam już siły, płuca i nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Zatrzymałam się i oparłam o jakiś płot. Moja głowa przypominała diabelski młyn. Wszystko mi wirowało przed oczami. Upadłam na kolana, spuszczając głowę.
- Monia, co jest? Wszystko w porządku? - Tom momentalnie znalazła się przy mnie i objął ramieniem.
- Tak, tylko nie mam już siły. - posłałam mu słaby uśmiech i wbiłam piąstkę w jego ramię – To za to, że musiałam tyle biegać. - wystawiłam język. Cmoknął mnie w policzek i pomógł wstać. Wracaliśmy już spacerkiem, gdyby zaczął biec – zabiłabym go. Na miejscu.
- Strasznie dużo czasu siedziałaś wczoraj z tym pacanem... No i jeszcze te krzyki... Co takiego robiliście? - przerwał panującą między nami ciszę.
- Zgaduję, że mówisz o Nathanie. - posłałam mu złowrogie spojrzenie, na co odpowiedział mi wesołym uśmiechem i skinięciem głowy – To prawda, dużo. - chociaż mogłabym dłużej... - Kłóciliśmy się... - westchnęłam.
- Kłóciliście? Cudownie! - prychnął – Ten gnojek doprowadza mnie do szału. - przy czym dorzucił kilka niecenzuralnych zwrotów.
- Spokojnie, wszystko w porządku. Już się pogodziliśmy. - poklepałam go przyjaźnie po ramieniu – A w ogóle to, co ty się tak tym przejmujesz, hm?
- Bo to idiota. - stwierdził krótko i zanim zdołałam zapytać, dlaczego tak twierdzi, kontynuował – O co się tak w ogóle kłóciliście?
- Książkę piszesz czy co? - zachichotałam, ale Tomowi nie było do śmiechu. O co mu chodzi? Jakiś kryzys? - Opowiadał mi o tym, co się u niego działo. - już-już miało o coś zapytać, ale wyprzedziłam jego pytanie – Nie, o niczym innym nie rozmawialiśmy. - uśmiechnął się lekko i... Sama nie wiem czemu, ale przytulił mnie, mocno dociskając do swojego ciała.
- Kocham cię. - ucałował mnie w głowę i pogłaskał po plecach. Popatrzyłam mu w oczy i mimowolnie się uśmiechnęłam. Tom miał kilkadziesiąt twarzy, wszystkie inne, skrajnie różniące się od siebie. Nie potrafiłam za nim nadążyć. Mimo to, naprawdę był mi bliski. Doceniałam wszystko, co dla mnie robił. Przecież nie musiał, a jednak był ze mną.
- Ja ciebie też. - nie wiedziałam, co jeszcze mogę powiedzieć, czułam przepełniające mnie szczęściem, miałam ochotę skakać z radości – Ja ciebie też. - powtórzyłam, całując go w policzek.
- To co, mięczaku - nawinął sobie na palec pasmo moich włosów – wracamy już do domu? - roześmiałam się głośno, waląc go piąstką w klatkę piersiową, po czym odwróciłam się i zaczęłam biec. Wesoły brunet dołączył do mnie i za kilkanaście minut znaleźliśmy się pod drzwiami. W środku, jak na tak wczesną porę, było strasznie głośno. Tom poszedł prosto do swojego pokoju w celu wzięcia kąpieli.
- Cześć Jay! - Loczek siedział w salonie na kanapie i oglądał telewizję. Przybiliśmy piątkę i ruszyłam prosto do kuchni. - Witaj, Max. - uśmiechnęłam się do niego. Wyjęłam z szafki granatowy kubek, do którego nalałam wodę mineralną i wypiłam ją duszkiem.
- Witaj. Tom namówił cię na biegi? - posłał mi promienny – szczęśliwy! – uśmiech i zajął się krojeniem warzyw do jajecznicy.
- To już drugi dzień! - stwierdziłam dumnie. Chociaż nie wiem czy warte to było tak drastycznej pobudki... - Pójdę się wykąpać, cuchnę gorzej niż skarpetki Toma.
- Słyszałem to! - wydarł się brązowooki, wchodząc do salonu, a Jay zaczął się śmiać, za co oberwał w głowę.
- Obawiam się, że nie dasz rady – Luiza chwilę przed tobą zajęła łazienkę. - z przerażeniem spojrzałam na zegar, miałam niewiele czasu i musiałam natychmiast się sobą zająć, a jej się pewnie zejdzie – Możesz skorzystać z mojej.
- Naprawdę? Dziękuje, Max, z nieba mi spadłeś. - przytuliłam go mocno i pobiegłam w stronę jego pokoju, z którego przeszłam prosto do łazienki. Miała ciemnozielone płytki zarówno na ścianie jak i na podłodze, które świetnie kontrastowały z białymi elementami  wystroju, a cała lewa ściana była jednym wielkim lustrem. Rozebrałam się do naga i omijając swoje odbicie, wskoczyłam pod prysznic. Woda była przyjemnie ciepła, ale nie gorąca, wręcz idealna. Wykąpałam się najszybciej jak potrafiłam i wytarłam mokre włosy miękkim ręcznikiem. Największym owinęłam ciasno całe ciało i zgarnęłam ze sobą swoje rzeczy. Z chwilą kiedy wychodziłam na korytarz, rozległ się dzwonek do drzwi. Osłupiała stałam w miejscu, napotykając na sobie spojrzenie Maxa, który wycierając dłonie w ścierkę, wychodził z salonu z równie przerażoną miną.
____________________________
Rozdział miał być w niedzielę. Ale się nie wyrobiłam z przeczytaniem wszystkich Waszych blogów. I nadal tego nie zrobiłam. :c Zamierzałam to zrobić wczoraj, bo miałam ponad połowę dnia wolnego, ale lekarz kazał mi leżeć. -.- To samo dzisiaj. I ludzie się pytają jeszcze dlaczego tak bardzo nienawidzę szpitali... Ale z racji tego, że szykuję dla Was niespodziankę, to musowo musiałam dodać dzisiaj, a blogi skomentuję w najbliższym czasie. :)

P.S. Nie, raczej nie będę pisała imaginów, nie jestem w tym dobra. :)



Wasza odliczająca dni do gwiazdki oraz wyczekująca śniegu, Dreamer.♥

15 komentarzy:

  1. Aww ♥
    Świetny ♡
    Tom I to jego bieganie xD
    Max jaki uczynny xD
    Czekam na nas nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny, genialny, genialny! Jak zawsze zresztą <3
    Muszę Ci podziękować, Twoje komentarze na moich blogach naprawdę dają kopa! Jesteś głównym powodem dla którego chce mi się pisać ;)
    Wracaj szybko do zdrowia :)
    Szkoda, że nie chcesz pisać imaginów, jesteś w tym świetna ;)
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, wiesz już chyba że Cię uwielbiam. Naprawdę ta historia jest ze mną już od roku i kocham ją całą sercem, wciąż czekam na pocałunek Moni i Nathana, chce już kolejny rozdział!!!
    Wyszłam z wprawy z pisaniem komentarzy :// więc przepraszam, za taki hm. Krótki :(.
    Czekam na kolejny, nie wiem co się stało, ale wracaj do zdrowia :* weny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, hej, hej! Dawno mnie tu nie było, ale powracam! Wszystkie Twoje zaległe rozdziały nadrobiłam i było warto. ALE! Mam ochotę skopać Ci tyłek za to, że Monia nie jest dalej z Nathanem! Przechodząc do opini tego rozdziału - jest cudowny i dobrze o tym wiesz. :) Nie wiem co Ci jest, ale wiedz, że życzę Ci Skarbie dużo, dużo zdrowia! ;* Mówisz o jakiejś niespodziance? To wiedz, że już nie mogę się doczekać! Weny Kochanie i czekam na szybkiego nexta! Do następnego! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak cię tu dawno nie było ;) Rozdział fajny ;) Ciekawe kto to?:D Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. WOW WOW WOW. No to się porobiło. Coś mam wrażenie, że Tom zakochał się w Monie. I to nie tak kocha się rodzeństwo, tylko wiesz :)
    Sądzę, że z Nathanem to Mona nie będzie, zostaje tylko przyjaźń, za to z Parkerem... Jestem ciekawa co wymyślisz Kochana!
    Ahhh i ta piękna pobudka :3 Huehuehueuehue ja tam bym nic przeciwko takim pobudkom przez pana Parkera nie miała :)
    No i powiedzmy, że 6 km przebiegli ! WOW ! :3 Nowy rekordzik ?
    Pisz szybko nexta Kochana
    Wenyyy ♥
    PS. Jak znajdziesz czas to zajrzyj do mnie :) girlletmeloveyou.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. słonia z wielorybem posypanych mamutami <-- NO LEZE I NIE WSTAJE XDXDXD
    strasznie oczojebny ten wyglad bloga sie zrobil :D
    co nie zmienia faktu ze trzymasz wysoki poziom i rozdzial zajebisty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. To intrygujące Nathan, Max, Tom ... No no no nie mogę się doczekać nexta ! ;))
    ________________________________

    Zapraszam do mnie :))

    OdpowiedzUsuń
  9. ZABIŁABYM ZA TAKĄ POBUDKĘ.. XD ROZDZIAŁ SUPER ALE STRAAAASZNIE DŁUGO NA NIEGO CZEKAŁAM ZRESZTĄ NIE TYLKO JA XP WENY DUŻEJ WENY CI ŻYCZĘ I CZEKAM NIECIERPLIWIE NA NEXTA KTÓRY MAM NADZIEJĘ ŻE POJAWI SIĘ SZYBCIEJ ♥

    ZAPRASZAM DO MNIE ;P

    OdpowiedzUsuń
  10. W KOŃCU :3 JUŻ TYLE CZASU CZEKAŁAM I SIE W KOŃCU DOCZEKAŁAM <3 KOCHAM TO :D CIEKAWE KTO TO ;P ZYCZĘ CI DUŻO WENY I ZDROWIA <3 A TOM DOSTAŁ BY TAK W JAPE ZA TAKA POBUDKE ;P PISZ SZYBKO KOLEJNY PROOOOOOOOOOOSZE *.*

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejuuu jaki mam zaciesz, bo dodalas rozdzial :) cud, miod i orzeszki haha :* teraz czekam na next :) i zdrowiej :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Ojejku, też bym chciała, żeby ktoś ze mną biegał :(
    Świetny rozdział <33

    Pozdrawiam,
    behind bars ;]

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej.
    Nominuję cię do Libster Awards więcej info na moim blogu : http://stay-this-moment.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Haha, no tak szalony Tom *.*
    Biedna Monia, chociaż mi też przydał by się taki osobisty zmuszacz ;-**.
    No i ta kochana strona Tomcia ;-).
    Chciałabym mieć takiego brata/przyjaciela ;-).
    A wracając do rozdziału co On taki zły na Nath'a o.O?
    Haha no tak i biedna Monia, którą zawsze poratuje Maxiooo ;-***.

    Mychaaa ;-***

    OdpowiedzUsuń
  15. W szpitalu, co się stało? :c
    Rozdział świetny :) Tom weź popchnij tam Nathan'a widełkami, bo tak jak i ja wiesz, że on chce tylko się boi. To weź go popchnij ^^
    Okej, tak mnie zaciekawiłaś, że nie mogę czekać i lecę do następnego :)
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine