Wcisnęło mnie w siedzenie.
Byłam świadoma tego, że będziemy musieli w końcu porozmawiać,
ale nie wiedziałam, że to nastąpi tak szybko! Przełknęłam
ślinę, kładąc rękę z powrotem na kolana. W odpowiedzi kiwnęłam
głową i wysiliłam się na lekki uśmiech. Nathan zabrał swoją
dłoń z mojego nadgarstka, po czym uśmiechnął się do mnie i
odpalił auto. Rozszerzyłam ze zdziwienia oczy, kiedy ruszyliśmy
asfaltową drogą prosto na miasto. Gdzie my jedziemy? Nie miałam
odwagi go o to zapytać, a brzmiąca w radiu Whitney Houston wcale mi
nie pomagała. Z zażenowaniem stwierdziłam, że ta piosenka zbyt
mocno odzwierciedla to, co czuję i niczego bardziej nie chciałam,
jak tego, żeby się wreszcie skończyła. Odetchnęłam, opierając
głowę o szybę. Starałam się nie zwracać uwagi na tekst, ale w
głowie cały czas szumiało mi I
will always love you, co
nie pozwoliło mi skupić się na niczym innym. Na szczęście piosenka
dobiegła końca, a my zatrzymaliśmy się na parkingu. Nathan
wysiadł, a ja oszołomiona i nie wiedząca, co ze sobą począć,
zrobiłam to samo.
- Nie bój się, chodź. - Uśmiechnął się pokrzepiająco. Chciałam mu powiedzieć, że wcale się nie boję, ale nie lubię kłamać. Podeszłam do niego i razem ruszyliśmy w stronę parku. Nie brał mnie za rękę, nie objął ramieniem ani w pasie, nic. Troszeczkę posmutniałam, zdając sobie sprawę z tego, że nie obchodzi mnie o czym będziemy gadać i co wyniknie z tej rozmowy – chciałam jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach. Potrzebowałam tego, potrzebowałam jego. Tupnęłam nogą. Głupia jestem i tyle, miała być tylko przyjaźń!
- Coś się stało? - Zapytał z niepokojem. Zachowywałam się niespokojnie i jeszcze ta noga. No normalnie psychiatryk.
- Nie, nie, wdepnęłam w błoto – uśmiechnęłam się. Lepszej wymówki nie było? Jestem żałosna... Pokiwał głową ze zrozumieniem. I dalej szliśmy w milczeniu.
- Wiesz, dlaczego chciałem z tobą porozmawiać? - Zaczął, a ja jak idiotka, pokręciłam głową. Oczywiście, że wiedziałam. - Musimy sobie coś wyjaśnić. - Zrobił pauzę na oddech. - Dlaczego wczoraj byłaś taka oschła w stosunku do mnie? Wydawało mi się, że przedwczoraj położyliśmy się spać w dobrych relacjach, nie kłóciliśmy się przecież, a przynajmniej tak mi się wydawało do wczorajszego ranka. Jest coś, co się zdarzyło, a czego nie pamiętam? Powiedz mi, bo naprawdę nie wiem. - Rozłożył bezradnie ręce, zatrzymując się. Przymknęłam oczy. I co mam ci powiedzieć, Nathan? Że nie byłam w stanie przyjąć do wiadomości tego, że już nigdy nie będziemy razem, ponieważ mnie nie kochasz, a ja przez cały czas niby wmawiałam sobie dobitnie, że nic między nami nie będzie, chociaż w duszy mocno na to liczyłam? To chcesz usłyszeć?
- Miałam zły dzień – wbiłam paznokcie w skórę – ty nic złego nie zrobiłeś, to ja się dziwnie zachowywałam. Wybacz, że źle się z tym poczułeś. - Spojrzałam na niego przepraszająco. Zapewne czuł się tak, jak ja czuję się teraz. Beznadziejnie.
- Nie wiem, co przede mną ukrywasz, może mi kiedyś powiesz – westchnął, a ja przełknęłam gulę w gardle, domyślił się – Ale jest jeszcze coś, co chcę ci powiedzieć. Zależy mi na tym od dłuższego czasu... - Wziął mnie za ręce, patrząc mi głęboko w oczy. - Posłuchaj, ja...
- Boże, Max, widzisz to? Jesteśmy uratowani! - Usłyszałam znajomy głos Toma. Brunet podszedł do nas z dwoma siatkami pełnymi zakupów, a za nim szedł Max z trzema. Razem z Sykesem opuściliśmy ręce, żeby nie wyglądać jak debile.
- Co wy tu robicie? - Krzyknął poirytowany Nathan.
- Zakupy, nie widać? - Pomachał mu przed twarzą wypchanymi torbami foliowymi i wywrócił oczami.
- W parku? - Prychnęłam. Nie ukrywam, że też się zezłościłam. W końcu byłam strasznie ciekawa, co chciał mi powiedzieć najmłodszy z nich.
- Oj nie marudźcie, tylko nam pomóżcie, bo to jest ciężkie! - Wepchnął nam do rąk po jednej reklamówce i odciążył Maxa. Westchnęłam przeciągle i poszliśmy do samochodu.
- Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Jayem po dziewczyny, siedzieliście w domu – cedził przez zęby szatyn – Pytałem dwa razy czy nie chcecie czegoś z miasta, dwa razy! Nic nie chcieliście!
- Uspokój się młody, bo ci żyłka pęknie – powiedział George, a Parker zaczął rechotać. Nathan popatrzył na nich wściekle i już się do nich nie odezwał. Przez całą drogę Tomax żartował sobie głupkowato z Sykesa, a ten siedział z zaciśniętymi na kierownicy dłońmi, ściągniętymi w wąską linię ustami i morderczym spojrzeniem. Zaczynałam się bać, że może wyniknąć z tego jakiś wypadek. W końcu wysiedliśmy cali i zdrowi przed domem. Zanieśliśmy reklamówki do środka i rozebraliśmy się z kurtek.
- Tak w ogóle, to co wy tutaj nakupiliście? - Nalałam do szklanki soku porzeczkowego, który powoli sączyłam.
- Prowiancik w płynie, do znajomego obok, pracuje w tym klubie – zdążyli się już z nim poznać? Szybcy są - Zaraz, jak on... A! Damian z Neon Light! Tak, Damian. No więc dzisiaj ruszamy wszyscy na wielką imprezę! - Tom zatarł dłonie z chytrym uśmieszkiem.
- Idziemy dzisiaj na imprezę? Super! - Odparła entuzjastycznie Luiza, wchodząc do kuchni w objęciach McGuinessa.
- O nie, ja odpadam – pokręciłam głową – Jutro szkoła, a ja mam ważną klasówkę z matematyki. Luiza, ty też nie powinnaś iść, nie wiem czy zdążysz wytrzeźwieć do rana.
- Ale ja nie idę jutro do szkoły – uśmiechnęła się szeroko, a ja uniosłam do góry brew – Moja klasa ma wycieczkę, ja nie jadę, więc do niedzieli siedzę w domu. - Wymienili z Jayem szybkiego buziaka. - Nie mówiłam ci? - Pokręciłam głową, krzyżując ręce na piersi. - Ups, wybacz. - Przytuliła mnie, a ja wywróciłam oczami.
- W takim razie ruszamy w osłabionym składzie, kujony zostają w domu – wystawił mi język – A szkoda, bo chciałem powtórzyć akcję z Londynu...
- Wychodzę! - Krzyknęłam, niemalże purpurowa na twarzy. Za każdym razem kiedy przypominam sobie strzępki tamtej nocy, mam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię. Tańczenie na barze? I to w mini? Serio? Kto tak robi? Na pewno nikt normalny. Będąc na schodach, słyszałam głośne śmiechy dochodzące z kuchni – i już wiedziałam, że to Parker jeszcze raz powtórzył tę historię. Wywróciłam oczami i bez obiadu poszłam do pokoju. Od razu wzięłam się za odrabianie lekcji. Jak nigdy było tego masakrycznie dużo, a doszła mi jeszcze praca karna z polskiego za brak pracy domowej. Zaklęłam pod nosem. Po godzinie, kompletnie wyczerpana nawałem obowiązków, położyłam się w ubraniach do łóżka i zasnęłam. Obudził mnie dopiero Kaneswaran, który zawołał mnie na kolację. Z bolącą głową, poszłam do kuchni. Od wejścia poczułam, że jakaś dobra duszyczka zrobiła risotto.
- Miałaś w pokoju napad wściekłych wiewiórek? - Zażartował Tom na mój widok. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodziło. Wszystko wyjaśniło się kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, w łazience. Wyglądałam jak... Po ataku wściekłych wiewiórek. Zaśmiałam się i rozczesałam włosy, które miękko opadły na ramiona. Uśmiechnięta, ponownie weszłam do kuchni i tym razem dostałam moją porcję risotto, a nie kąśliwą uwagę. Posprzątałam po skończonej kolacji – reszta poszła szykować się na imprezę. Wytarłam ręce w ścierkę, a kuchenny zegarek wskazywał dwudziestą. Losie, spałam prawie cztery godziny... Podreptałam do pokoju, skąd zabrałam piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic na odświeżenie umysłu. Po wyjściu z łazienki minęłam się z zaganianym Tomem, który o mały włos, a wywaliłby mnie na schodach oraz Jayem, który szukał koszulki. Roześmiana weszłam do pokoju, odłożyłam rzeczy na krzesło i zabierając ze sobą podręcznik, notatnik oraz zeszyt, rozsiadłam się na łóżku i zabrałam się za rozwiązywanie przykładów z powtórzenia. Na szczęście tematy były do ogarnięcia. Po przerobieniu czwartego z ośmiu rozdziałów, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – mruknęłam, niespecjalnie przejęta tym kto wchodzi. Nie mogłam się pomylić w obliczeniach, inaczej ktoś by tego nie przeżył.
- Nie przeszkadzam? - Usłyszałam głos Luizy i pokręciłam głową. - Fajnie. - Westchnęła. Przewróciłam oczami i podniosłam głowę, aby na nią popatrzeć. Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. Poświęciłam jej w pełni swoją uwagę, nie obchodzi mnie już ten przykład.
- Coś się stało? - Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Nie, nic, chciałam tylko zapytać czy pożyczysz mi swoją ramoneskę, moja została w domu. - Zrobiła smutną minkę i zaczęła wycierać niewidzialne łzy.
- No nie wiem... - Podniosłam się z łóżka i wyciągnęłam z szafy czarną skórkę. - Bierz i zejdź mi z oczu, muszę się uczyć, podczas gdy inni będą się świetnie bawić.
- Nie bój się, chodź. - Uśmiechnął się pokrzepiająco. Chciałam mu powiedzieć, że wcale się nie boję, ale nie lubię kłamać. Podeszłam do niego i razem ruszyliśmy w stronę parku. Nie brał mnie za rękę, nie objął ramieniem ani w pasie, nic. Troszeczkę posmutniałam, zdając sobie sprawę z tego, że nie obchodzi mnie o czym będziemy gadać i co wyniknie z tej rozmowy – chciałam jak najszybciej znaleźć się w jego ramionach. Potrzebowałam tego, potrzebowałam jego. Tupnęłam nogą. Głupia jestem i tyle, miała być tylko przyjaźń!
- Coś się stało? - Zapytał z niepokojem. Zachowywałam się niespokojnie i jeszcze ta noga. No normalnie psychiatryk.
- Nie, nie, wdepnęłam w błoto – uśmiechnęłam się. Lepszej wymówki nie było? Jestem żałosna... Pokiwał głową ze zrozumieniem. I dalej szliśmy w milczeniu.
- Wiesz, dlaczego chciałem z tobą porozmawiać? - Zaczął, a ja jak idiotka, pokręciłam głową. Oczywiście, że wiedziałam. - Musimy sobie coś wyjaśnić. - Zrobił pauzę na oddech. - Dlaczego wczoraj byłaś taka oschła w stosunku do mnie? Wydawało mi się, że przedwczoraj położyliśmy się spać w dobrych relacjach, nie kłóciliśmy się przecież, a przynajmniej tak mi się wydawało do wczorajszego ranka. Jest coś, co się zdarzyło, a czego nie pamiętam? Powiedz mi, bo naprawdę nie wiem. - Rozłożył bezradnie ręce, zatrzymując się. Przymknęłam oczy. I co mam ci powiedzieć, Nathan? Że nie byłam w stanie przyjąć do wiadomości tego, że już nigdy nie będziemy razem, ponieważ mnie nie kochasz, a ja przez cały czas niby wmawiałam sobie dobitnie, że nic między nami nie będzie, chociaż w duszy mocno na to liczyłam? To chcesz usłyszeć?
- Miałam zły dzień – wbiłam paznokcie w skórę – ty nic złego nie zrobiłeś, to ja się dziwnie zachowywałam. Wybacz, że źle się z tym poczułeś. - Spojrzałam na niego przepraszająco. Zapewne czuł się tak, jak ja czuję się teraz. Beznadziejnie.
- Nie wiem, co przede mną ukrywasz, może mi kiedyś powiesz – westchnął, a ja przełknęłam gulę w gardle, domyślił się – Ale jest jeszcze coś, co chcę ci powiedzieć. Zależy mi na tym od dłuższego czasu... - Wziął mnie za ręce, patrząc mi głęboko w oczy. - Posłuchaj, ja...
- Boże, Max, widzisz to? Jesteśmy uratowani! - Usłyszałam znajomy głos Toma. Brunet podszedł do nas z dwoma siatkami pełnymi zakupów, a za nim szedł Max z trzema. Razem z Sykesem opuściliśmy ręce, żeby nie wyglądać jak debile.
- Co wy tu robicie? - Krzyknął poirytowany Nathan.
- Zakupy, nie widać? - Pomachał mu przed twarzą wypchanymi torbami foliowymi i wywrócił oczami.
- W parku? - Prychnęłam. Nie ukrywam, że też się zezłościłam. W końcu byłam strasznie ciekawa, co chciał mi powiedzieć najmłodszy z nich.
- Oj nie marudźcie, tylko nam pomóżcie, bo to jest ciężkie! - Wepchnął nam do rąk po jednej reklamówce i odciążył Maxa. Westchnęłam przeciągle i poszliśmy do samochodu.
- Jeszcze zanim wyjechaliśmy z Jayem po dziewczyny, siedzieliście w domu – cedził przez zęby szatyn – Pytałem dwa razy czy nie chcecie czegoś z miasta, dwa razy! Nic nie chcieliście!
- Uspokój się młody, bo ci żyłka pęknie – powiedział George, a Parker zaczął rechotać. Nathan popatrzył na nich wściekle i już się do nich nie odezwał. Przez całą drogę Tomax żartował sobie głupkowato z Sykesa, a ten siedział z zaciśniętymi na kierownicy dłońmi, ściągniętymi w wąską linię ustami i morderczym spojrzeniem. Zaczynałam się bać, że może wyniknąć z tego jakiś wypadek. W końcu wysiedliśmy cali i zdrowi przed domem. Zanieśliśmy reklamówki do środka i rozebraliśmy się z kurtek.
- Tak w ogóle, to co wy tutaj nakupiliście? - Nalałam do szklanki soku porzeczkowego, który powoli sączyłam.
- Prowiancik w płynie, do znajomego obok, pracuje w tym klubie – zdążyli się już z nim poznać? Szybcy są - Zaraz, jak on... A! Damian z Neon Light! Tak, Damian. No więc dzisiaj ruszamy wszyscy na wielką imprezę! - Tom zatarł dłonie z chytrym uśmieszkiem.
- Idziemy dzisiaj na imprezę? Super! - Odparła entuzjastycznie Luiza, wchodząc do kuchni w objęciach McGuinessa.
- O nie, ja odpadam – pokręciłam głową – Jutro szkoła, a ja mam ważną klasówkę z matematyki. Luiza, ty też nie powinnaś iść, nie wiem czy zdążysz wytrzeźwieć do rana.
- Ale ja nie idę jutro do szkoły – uśmiechnęła się szeroko, a ja uniosłam do góry brew – Moja klasa ma wycieczkę, ja nie jadę, więc do niedzieli siedzę w domu. - Wymienili z Jayem szybkiego buziaka. - Nie mówiłam ci? - Pokręciłam głową, krzyżując ręce na piersi. - Ups, wybacz. - Przytuliła mnie, a ja wywróciłam oczami.
- W takim razie ruszamy w osłabionym składzie, kujony zostają w domu – wystawił mi język – A szkoda, bo chciałem powtórzyć akcję z Londynu...
- Wychodzę! - Krzyknęłam, niemalże purpurowa na twarzy. Za każdym razem kiedy przypominam sobie strzępki tamtej nocy, mam ochotę zapaść się ze wstydu pod ziemię. Tańczenie na barze? I to w mini? Serio? Kto tak robi? Na pewno nikt normalny. Będąc na schodach, słyszałam głośne śmiechy dochodzące z kuchni – i już wiedziałam, że to Parker jeszcze raz powtórzył tę historię. Wywróciłam oczami i bez obiadu poszłam do pokoju. Od razu wzięłam się za odrabianie lekcji. Jak nigdy było tego masakrycznie dużo, a doszła mi jeszcze praca karna z polskiego za brak pracy domowej. Zaklęłam pod nosem. Po godzinie, kompletnie wyczerpana nawałem obowiązków, położyłam się w ubraniach do łóżka i zasnęłam. Obudził mnie dopiero Kaneswaran, który zawołał mnie na kolację. Z bolącą głową, poszłam do kuchni. Od wejścia poczułam, że jakaś dobra duszyczka zrobiła risotto.
- Miałaś w pokoju napad wściekłych wiewiórek? - Zażartował Tom na mój widok. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodziło. Wszystko wyjaśniło się kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, w łazience. Wyglądałam jak... Po ataku wściekłych wiewiórek. Zaśmiałam się i rozczesałam włosy, które miękko opadły na ramiona. Uśmiechnięta, ponownie weszłam do kuchni i tym razem dostałam moją porcję risotto, a nie kąśliwą uwagę. Posprzątałam po skończonej kolacji – reszta poszła szykować się na imprezę. Wytarłam ręce w ścierkę, a kuchenny zegarek wskazywał dwudziestą. Losie, spałam prawie cztery godziny... Podreptałam do pokoju, skąd zabrałam piżamę i poszłam wziąć szybki prysznic na odświeżenie umysłu. Po wyjściu z łazienki minęłam się z zaganianym Tomem, który o mały włos, a wywaliłby mnie na schodach oraz Jayem, który szukał koszulki. Roześmiana weszłam do pokoju, odłożyłam rzeczy na krzesło i zabierając ze sobą podręcznik, notatnik oraz zeszyt, rozsiadłam się na łóżku i zabrałam się za rozwiązywanie przykładów z powtórzenia. Na szczęście tematy były do ogarnięcia. Po przerobieniu czwartego z ośmiu rozdziałów, usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę – mruknęłam, niespecjalnie przejęta tym kto wchodzi. Nie mogłam się pomylić w obliczeniach, inaczej ktoś by tego nie przeżył.
- Nie przeszkadzam? - Usłyszałam głos Luizy i pokręciłam głową. - Fajnie. - Westchnęła. Przewróciłam oczami i podniosłam głowę, aby na nią popatrzeć. Po chwili obie zaczęłyśmy się śmiać. Poświęciłam jej w pełni swoją uwagę, nie obchodzi mnie już ten przykład.
- Coś się stało? - Uśmiechnęłam się do niej ciepło.
- Nie, nic, chciałam tylko zapytać czy pożyczysz mi swoją ramoneskę, moja została w domu. - Zrobiła smutną minkę i zaczęła wycierać niewidzialne łzy.
- No nie wiem... - Podniosłam się z łóżka i wyciągnęłam z szafy czarną skórkę. - Bierz i zejdź mi z oczu, muszę się uczyć, podczas gdy inni będą się świetnie bawić.
- Dziękuję. -
Przytuliłyśmy się
- Bawcie się dobrze – pomachałam jej ręką, a przyjaciółka wyszła z pokoju. Z niechęcią, a raczej wstrętem popatrzyłam na leżące na łóżku książki, potem na pogodę za oknem, na łóżko i znowu na okno... I wpadłam na fantastyczny pomysł. Wyciągnęłam z szafy koc, którym się okryłam i zabrałam swoje notatki ze sobą na balkon. Było chłodno, ale nie tak bardzo, jakby się wydawało. Usiadłam na krzesełku, nogi zarzucając na stolik, o które oparłam książki i powróciłam do przykładów. Szło mi całkiem dobrze. Pędziłam jak burza, wykonując kolejne zadania, czasem schodziło mi się dłużej, czasem krócej, ale przynajmniej udawało mi się je skończyć z dobrym wynikiem. Po dziesięciu minutach zrobiło mi się nawet ciepło, a ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. No dobra, przesadzam, ktoś po prostu pukał.
- Proszę – powiedziałam, tym razem patrząc się w stronę białego kawałka drewna, zza którego wychylił się Nathan.
- Mogę? Nie będę przeszkadzał? - Z uśmiechem pokręciłam głową. Wszedł do środka, szczelnie i dokładnie zamykając za sobą drzwi i wyszedł na balkon. - Nie jest ci zimno?
- Nie, jest świetnie. Coś się stało? - Zamknęłam książki i zdjęłam nogi ze stolika. Wskazałam ręką wolne miejsce na drugim krześle naprzeciwko, gdzie usiadł.
- Nie, to znaczy tak, to znaczy nie. O Boże... - Wzniósł oczy do nieba i odetchnął. Zachichotałam, a on uśmiechnął się do mnie. - Nie śmiej się ze mnie... Chciałem wrócić do rozmowy z parku, muszę ci coś powiedzieć. - Westchnął. - Już dawno miałem to zrobić, ale nigdy nie było wystarczająco dobrej okazji. Zdecydowałem, że nie mogę już dłużej tego w sobie tłumić. Wszystko co czuję...
- Młody!!! - Usłyszałam głośne wołanie Jaya. Mina Nathana? Bezcenna. Chłopakowi drżała warga.
- Bawcie się dobrze – pomachałam jej ręką, a przyjaciółka wyszła z pokoju. Z niechęcią, a raczej wstrętem popatrzyłam na leżące na łóżku książki, potem na pogodę za oknem, na łóżko i znowu na okno... I wpadłam na fantastyczny pomysł. Wyciągnęłam z szafy koc, którym się okryłam i zabrałam swoje notatki ze sobą na balkon. Było chłodno, ale nie tak bardzo, jakby się wydawało. Usiadłam na krzesełku, nogi zarzucając na stolik, o które oparłam książki i powróciłam do przykładów. Szło mi całkiem dobrze. Pędziłam jak burza, wykonując kolejne zadania, czasem schodziło mi się dłużej, czasem krócej, ale przynajmniej udawało mi się je skończyć z dobrym wynikiem. Po dziesięciu minutach zrobiło mi się nawet ciepło, a ktoś zaczął się dobijać do moich drzwi. No dobra, przesadzam, ktoś po prostu pukał.
- Proszę – powiedziałam, tym razem patrząc się w stronę białego kawałka drewna, zza którego wychylił się Nathan.
- Mogę? Nie będę przeszkadzał? - Z uśmiechem pokręciłam głową. Wszedł do środka, szczelnie i dokładnie zamykając za sobą drzwi i wyszedł na balkon. - Nie jest ci zimno?
- Nie, jest świetnie. Coś się stało? - Zamknęłam książki i zdjęłam nogi ze stolika. Wskazałam ręką wolne miejsce na drugim krześle naprzeciwko, gdzie usiadł.
- Nie, to znaczy tak, to znaczy nie. O Boże... - Wzniósł oczy do nieba i odetchnął. Zachichotałam, a on uśmiechnął się do mnie. - Nie śmiej się ze mnie... Chciałem wrócić do rozmowy z parku, muszę ci coś powiedzieć. - Westchnął. - Już dawno miałem to zrobić, ale nigdy nie było wystarczająco dobrej okazji. Zdecydowałem, że nie mogę już dłużej tego w sobie tłumić. Wszystko co czuję...
- Młody!!! - Usłyszałam głośne wołanie Jaya. Mina Nathana? Bezcenna. Chłopakowi drżała warga.
- Nathan, spokojnie, idź do
niego, zaraz wrócisz z powrotem i powiesz mi, o co chodzi. -
Uśmiechnęłam się lekko. Popatrzył na mnie zdziwiony.
- Normalnie mu coś zrobię. - Warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Roześmiałam się głośno i wróciłam do zadań. Minęło jakieś pięć minut, a Nathan nie wracał. Pomyślałam, że pewnie już nie przyjdzie, więc ponownie męczyłam się nad przykładami i nawet nie wiedząc kiedy, zapadłam w głęboki sen...
- Normalnie mu coś zrobię. - Warknął i wyszedł trzaskając drzwiami. Roześmiałam się głośno i wróciłam do zadań. Minęło jakieś pięć minut, a Nathan nie wracał. Pomyślałam, że pewnie już nie przyjdzie, więc ponownie męczyłam się nad przykładami i nawet nie wiedząc kiedy, zapadłam w głęboki sen...
Poczułam lekkie i przyjemne
kołysanie, a po chwili zrobiło mi się ciepło. Moje powieki
drgnęły.
- Jest taka piękna kiedy śpi – usłyszałam nad
sobą, zaskoczona faktem, że rozpoznałam głos Nathana – O stary,
nieźle wpadłeś. Zakochać się w dziewczynie, która uważa
cię za swojego przyjaciela i nawet nie bierze pod uwagę tego, że
możesz być dla niej kimś więcej. - Westchnął cicho. - Nic na to
nie poradzę. Jest taka wspaniała, kocham ją...
Oszołomiona otworzyłam oczy, znajdując się dokładnie nad łóżkiem i mając przed sobą smutną i spuszczoną twarz chłopaka.
- Nathan... - Zaczęłam ostrożnie. - Czy mógłbyś mnie postawić na podłogę? - Przygryzłam policzek. Uniósł głowę, a ja widziałam malujący się w jego oczach strach, kiedy drżącymi dłońmi pomógł mi stanąć o własnych nogach.
- Czy ty słyszałaś...? - Pokiwałam głową. - Monika, ja przepraszam, wiem...
- Poczekaj – złapałam go za dłonie. Momentalnie ucichł, a ja nadal nie byłam w stanie zebrać własnych myśli. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam – wszystko, co powiedziałeś... - przełknęłam ślinę – Jest prawdą?
- Tak... - potwierdził niepewnym głosem, mocniej zamykając swoje dłonie na moich – Właśnie o tym próbowałem ci powiedzieć. Zakochałem się w tobie. Pamiętasz Londyn? Nie potrafię zapomnieć o chwilach, które razem spędziliśmy. Byłem kretynem, że pozwoliłem ci wrócić do Polski. Im bliżej cię poznawałem, tym bardziej pragnąłem być z tobą. Jesteś moim marzeniem, które się spełniło, dlatego przyjechałem tu, żeby z powrotem je odzyskać. Kocham cię... - wpatrywałam się w niego zaskoczona, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. On mnie k o c h a ł. - To szaleństwo, wiem, ale jeżeli nici z tego, to proszę, niech to nie wpłynie na naszą przyjaźń. Chcę być przy tobie, chcę żebyś była szczęśliwa...
- Kocham Cię – przerwałam mu, po czym zaśmiałam się nerwowo ze szczęścia, a z moich oczu pociekły łzy – Nathanie, kocham cię. - Brunet zaskoczony wpatrywał się we mnie, a jego usta z każdą sekundą rozszerzały się w słodkim uśmiechu. Wpadłam mu w ramiona, łkając w szyję i mocząc koszulkę, a on mocno tuląc moje poddane mu ciało, podniósł je i z radości okręcił wokół własnej osi. Oderwaliśmy się lekko od siebie, uśmiechając się. Ułożyłam swoje dłonie na jego, miarowo unoszącej się pod wpływem oddechu, klatce piersiowej, nie odrywając wzroku od jego pięknych, przenikliwych oczu. Nathan zsunął powoli dłoń na moje biodro, a drugą delikatnie dotknął mojego policzka. Wtuliłam w nią twarz, łaknąc jego kojącego dotyku, a on pochylił się nade mną.
- Nawet nie wiesz, ile czasu na to czekałem... - wyszeptał tuż przy mojej twarzy. Po chwili jego pełne, delikatne wargi spoczęły na moich, obejmując je w posiadanie. Zalała mnie fala gorąca. Pierwsze, niezdarne ruchy przerodziły się w prawdziwą czułość i delikatność. Po moich policzkach lały się strumienie łez. Nathan przerwał pocałunek.
- Nie płacz, proszę... - każdą słoną kroplę zamykał w swoich ustach, a ja ze szczęścia płakałam jeszcze mocniej – Spójrz na mnie – posłusznie podniosłam na niego wzrok i widząc przed sobą fantastycznego chłopaka, który właśnie wyznał mi miłość, rozpłakałam się jeszcze mocniej – Wiem, że jestem brzydki – obydwoje cicho się zaśmialiśmy – Ale nie pozwolę, żeby dziewczyna, która sprawiła, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, teraz przeze mnie płakała. Proszę, przestań już... - Przytulił swoje czoło do mojego, w które po chwili czule mnie pocałował. Objął mnie ramionami i ponownie wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam, a nasze ciała kołysały się lekko w nieznanym mi rytmie.
- Więc my oficjalnie... - Zaczęłam cicho, przygryzając wargę.
- ...jesteśmy razem – dokończył za mnie. Zaśmiałam się, patrząc na jego lekko zaróżowioną twarz. Odgarnął moje włosy do tyłu, a dłonie położył na szyi, którą lekko pieścił kciukami.
- Rozpraszasz mnie tym... - Uniosłam do góry brew. - Miałam się uczyć do sprawdzianu, przez ciebie dostanę jedynkę...
- Wybacz, nie mogę się powstrzymać – westchnął. Ucałował lekko kącik moich ust, zgrabnie przenosząc się prosto na nie. Przymknęłam oczy, wplątując dłoń w jego gęste włosy, które tak strasznie mi się podobały. Zawsze miałam na to ochotę. Nagle przerwał. - To co, idziemy się uczyć? - Patrzyłam na niego zaskoczona, widząc jak śmiesznie poruszał brwiami.
- Jesteś bezlitosny – zaśmiałam się, wracając na balkon po książki. Pozbierałam swoje rzeczy, zamknęłam za sobą drzwi i rozłożyłam wszystko na komodzie. Nathan siedział na łóżku i obserwował każdy mój ruch.
- Może ci pomóc? Razem zawsze łatwiej ogarnąć temat. - Uśmiechnął się, klepiąc miejsce obok.
- Matematyka? - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie było pytania – odparł. Roześmiana, wzięłam książkę, z którą usiadłam obok niego. Przeglądałam wszystko, co jeszcze mi zostało. Dam sobie z tym radę. Poza tym i tak się teraz nie skupię. Uniosłam wzrok znad książki. Patrzył na mnie. Uśmiechał się. Był mój. Wydawało mi się, że nic z tego nie będzie, że to miłość jednostronna. A tymczasem... Boże, tak ciężko zebrać mi teraz myśli. Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Odłożyłam książkę na bok. Moja dłoń wylądowała na ciepłej i delikatnej skórze chłopaka. Gładząc jego policzek, przymknęłam oczy, nachyliłam się i tym razem, to ja pocałowałam jego. Chciałam, aby ten gest mógł choć w niewielkim stopniu pokazać mu, jak ważną osobą dla mnie jest. Ruchy naszych warg stały się delikatne i powolne. Powstrzymywałam płacz, byłam tak cholernie szczęśliwa!
- Najwyżej dostanę jedynkę – mruknęłam między kolejnymi pocałunkami. Oderwał się ode mnie, przez dłuższą chwilę patrząc mi głęboko w oczy.
- Zostaw naukę, musisz iść spać. Widzę, że jesteś zmęczona – mówił z powagą, przytrzymując mnie za brodę. To prawda, czułam się fatalnie i potrzebowałam snu, ale to by oznaczało, że musimy się rozstać, a tego nie chciałam. Zrobiłam smutną minkę. - Dopilnuję, żebyś zasnęła i dopiero wtedy pójdę. Obiecuję. - Dał mi szybkiego buziaka. Uśmiechnęłam się szeroko, po czym wślizgnęłam swoje ciało pod kołdrę. Nathan położył się tuż obok, obejmując mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, a do moich uszu dotarł dźwięk jego bijącego serca. Stał się jak kołysanka i od tej chwili był jedyną melodią, którą chciałam słyszeć do końca życia.
- Pokażę ci coś – szepnął. Wyciągnął ze swoich kieszeni pęk kluczy, przełożył je i wybrał mały, nierówny trójkącik. Z zaciekawieniem obserwowałam jego ruchy. Odszukał na mojej szyi prezent, który dał mi w dniu mojego powrotu do Polski i przyłożył go do tego trójkącika. Elementy połączyły się, tworząc... Serce. To nie były uszy Myszki Miki, to część serduszka. Wzięłam od niego trójkącik, który obróciłam w palcach. Widniało na nim dokończenie myśli z mojej części: ''always and forever'', a pod nią moje imię i maleńkie serduszko obok niego. Zabrakło mi tchu. Już wtedy w Londynie mnie kochał.
- Na zawsze – powtórzył, unosząc moją dłoń do ust. Ucałował jej wnętrze i przyłożył do serca. W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
- Kocham cię – wyszeptałam łamiącym się głosem i pocałowałam go w policzek. Objął mnie silniej ramionami, a ja z radością wtuliłam się w jego emanujące ciepłem ciało. Czułam, że osiągnęłam apogeum szczęścia. Uśmiechnęłam się lekko, zasypiając w ramionach chłopaka, z którym pragnęłam spędzać każdą chwilę życia...
________________
Oszołomiona otworzyłam oczy, znajdując się dokładnie nad łóżkiem i mając przed sobą smutną i spuszczoną twarz chłopaka.
- Nathan... - Zaczęłam ostrożnie. - Czy mógłbyś mnie postawić na podłogę? - Przygryzłam policzek. Uniósł głowę, a ja widziałam malujący się w jego oczach strach, kiedy drżącymi dłońmi pomógł mi stanąć o własnych nogach.
- Czy ty słyszałaś...? - Pokiwałam głową. - Monika, ja przepraszam, wiem...
- Poczekaj – złapałam go za dłonie. Momentalnie ucichł, a ja nadal nie byłam w stanie zebrać własnych myśli. Nie wierzyłam w to, co usłyszałam – wszystko, co powiedziałeś... - przełknęłam ślinę – Jest prawdą?
- Tak... - potwierdził niepewnym głosem, mocniej zamykając swoje dłonie na moich – Właśnie o tym próbowałem ci powiedzieć. Zakochałem się w tobie. Pamiętasz Londyn? Nie potrafię zapomnieć o chwilach, które razem spędziliśmy. Byłem kretynem, że pozwoliłem ci wrócić do Polski. Im bliżej cię poznawałem, tym bardziej pragnąłem być z tobą. Jesteś moim marzeniem, które się spełniło, dlatego przyjechałem tu, żeby z powrotem je odzyskać. Kocham cię... - wpatrywałam się w niego zaskoczona, nie mogąc wydusić z siebie żadnego słowa. On mnie k o c h a ł. - To szaleństwo, wiem, ale jeżeli nici z tego, to proszę, niech to nie wpłynie na naszą przyjaźń. Chcę być przy tobie, chcę żebyś była szczęśliwa...
- Kocham Cię – przerwałam mu, po czym zaśmiałam się nerwowo ze szczęścia, a z moich oczu pociekły łzy – Nathanie, kocham cię. - Brunet zaskoczony wpatrywał się we mnie, a jego usta z każdą sekundą rozszerzały się w słodkim uśmiechu. Wpadłam mu w ramiona, łkając w szyję i mocząc koszulkę, a on mocno tuląc moje poddane mu ciało, podniósł je i z radości okręcił wokół własnej osi. Oderwaliśmy się lekko od siebie, uśmiechając się. Ułożyłam swoje dłonie na jego, miarowo unoszącej się pod wpływem oddechu, klatce piersiowej, nie odrywając wzroku od jego pięknych, przenikliwych oczu. Nathan zsunął powoli dłoń na moje biodro, a drugą delikatnie dotknął mojego policzka. Wtuliłam w nią twarz, łaknąc jego kojącego dotyku, a on pochylił się nade mną.
- Nawet nie wiesz, ile czasu na to czekałem... - wyszeptał tuż przy mojej twarzy. Po chwili jego pełne, delikatne wargi spoczęły na moich, obejmując je w posiadanie. Zalała mnie fala gorąca. Pierwsze, niezdarne ruchy przerodziły się w prawdziwą czułość i delikatność. Po moich policzkach lały się strumienie łez. Nathan przerwał pocałunek.
- Nie płacz, proszę... - każdą słoną kroplę zamykał w swoich ustach, a ja ze szczęścia płakałam jeszcze mocniej – Spójrz na mnie – posłusznie podniosłam na niego wzrok i widząc przed sobą fantastycznego chłopaka, który właśnie wyznał mi miłość, rozpłakałam się jeszcze mocniej – Wiem, że jestem brzydki – obydwoje cicho się zaśmialiśmy – Ale nie pozwolę, żeby dziewczyna, która sprawiła, że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie, teraz przeze mnie płakała. Proszę, przestań już... - Przytulił swoje czoło do mojego, w które po chwili czule mnie pocałował. Objął mnie ramionami i ponownie wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam, a nasze ciała kołysały się lekko w nieznanym mi rytmie.
- Więc my oficjalnie... - Zaczęłam cicho, przygryzając wargę.
- ...jesteśmy razem – dokończył za mnie. Zaśmiałam się, patrząc na jego lekko zaróżowioną twarz. Odgarnął moje włosy do tyłu, a dłonie położył na szyi, którą lekko pieścił kciukami.
- Rozpraszasz mnie tym... - Uniosłam do góry brew. - Miałam się uczyć do sprawdzianu, przez ciebie dostanę jedynkę...
- Wybacz, nie mogę się powstrzymać – westchnął. Ucałował lekko kącik moich ust, zgrabnie przenosząc się prosto na nie. Przymknęłam oczy, wplątując dłoń w jego gęste włosy, które tak strasznie mi się podobały. Zawsze miałam na to ochotę. Nagle przerwał. - To co, idziemy się uczyć? - Patrzyłam na niego zaskoczona, widząc jak śmiesznie poruszał brwiami.
- Jesteś bezlitosny – zaśmiałam się, wracając na balkon po książki. Pozbierałam swoje rzeczy, zamknęłam za sobą drzwi i rozłożyłam wszystko na komodzie. Nathan siedział na łóżku i obserwował każdy mój ruch.
- Może ci pomóc? Razem zawsze łatwiej ogarnąć temat. - Uśmiechnął się, klepiąc miejsce obok.
- Matematyka? - Skrzyżowałam ręce na piersi.
- Nie było pytania – odparł. Roześmiana, wzięłam książkę, z którą usiadłam obok niego. Przeglądałam wszystko, co jeszcze mi zostało. Dam sobie z tym radę. Poza tym i tak się teraz nie skupię. Uniosłam wzrok znad książki. Patrzył na mnie. Uśmiechał się. Był mój. Wydawało mi się, że nic z tego nie będzie, że to miłość jednostronna. A tymczasem... Boże, tak ciężko zebrać mi teraz myśli. Jestem szczęśliwa jak nigdy dotąd. Odłożyłam książkę na bok. Moja dłoń wylądowała na ciepłej i delikatnej skórze chłopaka. Gładząc jego policzek, przymknęłam oczy, nachyliłam się i tym razem, to ja pocałowałam jego. Chciałam, aby ten gest mógł choć w niewielkim stopniu pokazać mu, jak ważną osobą dla mnie jest. Ruchy naszych warg stały się delikatne i powolne. Powstrzymywałam płacz, byłam tak cholernie szczęśliwa!
- Najwyżej dostanę jedynkę – mruknęłam między kolejnymi pocałunkami. Oderwał się ode mnie, przez dłuższą chwilę patrząc mi głęboko w oczy.
- Zostaw naukę, musisz iść spać. Widzę, że jesteś zmęczona – mówił z powagą, przytrzymując mnie za brodę. To prawda, czułam się fatalnie i potrzebowałam snu, ale to by oznaczało, że musimy się rozstać, a tego nie chciałam. Zrobiłam smutną minkę. - Dopilnuję, żebyś zasnęła i dopiero wtedy pójdę. Obiecuję. - Dał mi szybkiego buziaka. Uśmiechnęłam się szeroko, po czym wślizgnęłam swoje ciało pod kołdrę. Nathan położył się tuż obok, obejmując mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na jego klatce piersiowej, a do moich uszu dotarł dźwięk jego bijącego serca. Stał się jak kołysanka i od tej chwili był jedyną melodią, którą chciałam słyszeć do końca życia.
- Pokażę ci coś – szepnął. Wyciągnął ze swoich kieszeni pęk kluczy, przełożył je i wybrał mały, nierówny trójkącik. Z zaciekawieniem obserwowałam jego ruchy. Odszukał na mojej szyi prezent, który dał mi w dniu mojego powrotu do Polski i przyłożył go do tego trójkącika. Elementy połączyły się, tworząc... Serce. To nie były uszy Myszki Miki, to część serduszka. Wzięłam od niego trójkącik, który obróciłam w palcach. Widniało na nim dokończenie myśli z mojej części: ''always and forever'', a pod nią moje imię i maleńkie serduszko obok niego. Zabrakło mi tchu. Już wtedy w Londynie mnie kochał.
- Na zawsze – powtórzył, unosząc moją dłoń do ust. Ucałował jej wnętrze i przyłożył do serca. W moich oczach pojawiły się łzy, ale nie pozwoliłam im wypłynąć.
- Kocham cię – wyszeptałam łamiącym się głosem i pocałowałam go w policzek. Objął mnie silniej ramionami, a ja z radością wtuliłam się w jego emanujące ciepłem ciało. Czułam, że osiągnęłam apogeum szczęścia. Uśmiechnęłam się lekko, zasypiając w ramionach chłopaka, z którym pragnęłam spędzać każdą chwilę życia...
________________
Życzę Wam:
najjaśniejszej pierwszej gwiazdki na niebie,
smacznego karpia bez ości,
wspaniałych prezentów, które się nie mieszczą pod choinką,
spokoju i radości,
miłej rodzinnej atmosfery zarówno w ten dzień jak i przez cały rok,
żeby pierogi były pyszne i się nie kończyły,
żeby psy, koty i inne Wasze zwierzątka o północy przemówiły ludzkim głosem,
wytrwałości na pasterce, o byście na niej nie pozasypiali tak jak ja w zeszłym roku,
żeby w domu pachniało siankiem i choinką ( a jeśli ktoś ma sztuczną tak jak ja, to ma wyobraźnię i na pewno poczuje las tak jak ja),
żebyście każdego ranka budzili się z uśmiechem na twarzy szerszym niż poprzedniego dnia,
żebyście na maxa wykorzystali swoje życie, bo coś mi się wydaje, że reinkarnacja nie istnieje, więc wyciśnijcie z niego ile się da, żeby na starość było co wnukom opowiadać,
pachnących pierniczków i nieprzypalonych ciast,
maku, który nie włazi między szczeliny w zębach,
kolędowania z bliskimi,
dużo ciepła,
cierpliwości, co do mnie, bo często się przydaje,
i dużo, dużo, dużo miłości.♥
A ten rozdział, to taki skromny prezent ode mnie, mam nadzieję, że go nie zepsułam. :)
WESOŁYCH ŚWIĄT SŁOŃCA! ♥
Wasza Dreamer.♥
WOW
OdpowiedzUsuńWięcej napiszę jutro.
JustineAnn_z
Jedno wielkie WOW :) Nie mogłam doczekać się tego rozdziału i jestem pozytywnie zaskoczona <3
OdpowiedzUsuńRozdział cudny :*
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ! :)
O ja pierniczę *-* ON SĄ RAZEM! Jezu, serio? Nie wierze *-* A to z tymi kluczami czy czymś tam z jej imieniem i serduszkiem to jest KJSJSVDNAIDHJABSU *-* A Parker to po mordze dostanie, Nathuś taki romantyczny chciał być w parku a ten Parker tak brutalnie im przerwał -.- ale to nie ważne *-* oni są razem i to najważniejsze <3 tak długo na to czekałam i jest ❤ boże najlepszy prezent <33333 kocham, kocham, kocham. Weny ❤ + wesołych świąt kochana Dreamer. ;*** <333
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział:)
OdpowiedzUsuńw końcu są razem JUPI;d lepiej bym nie wymyśliła żeby jej w taki sposób powiedział:)
najpierw Tom i przerwał później Jay czy oni się zmówili? ale całe szczęście że są razem:D
weny dużo życzę i czekam na next;)
Z okazji świąt życzę Ci dużo zdrowia miłości szczęścia spokojnych świąt w gronie najbliższych i abyś miała dużo weny i pomysłów żeby prowadzić tego bloga jak najdłużej:)
No wkońcu są razem :) Jak miło :) Matma nie ucieknie :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWow *-* W końcu razem! <3 cudownie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za ten rozdział :* Najlepszy :*
Wesołych Świat :*
oj będzie jedynka xdd
OdpowiedzUsuńale co tam :P
najważniejsze, że są razem :)
nareszcie *_*
teraz wszystko musi być dobrze :D
świetny rozdział ♥
no tak już jest po Wigilii ale tak WSZYSTKIEGO DOBREGO ♥
Wowowowowoowowowowowowowowowow!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWiem, że powinnam napisać jakiś beznadziejnie długi komentarz, bo a) to setny rozdział! i b) ONI SĄ RAZEM!, ale ale... to ja, więc się gruszek na wierzbie nie spodziewaj :D
No więc tak bardziej oficjalnie.... To setny rozdział, jak przed chwilą powiedziałam Oli, dziewięćdziesiąt dziewięć rozdziałów błagania, szantażowania, grożenia, aby oni wreszcie byli razem! Setki rozmów, śmiechu, płaczu, głupot razem :) Ale to my, przecież wiesz. Wspólne zastanawianie się, błaganie Cię, byś powiedziała co będzie w następnym rozdziale, choć od początku znałam zakończenie (które mam nadzieję się nie zmieniło). Kiedy to czytałam, cały czas kiedy opisywałaś tę wspaniałą scenę myślałam, że cholera, pewnie to jakiś sen i chcesz mnie udupić, ale... ale to nie sen! I jeśli masz w planach jednak to snem uczynić, to uwierz mi, lepiej tego nie rób. Lepiej tego nie rób, bo wokół mnie w tempie geparda (?) znajdzie się mnóstwo zbyt ostrych przedmiotów. I nie to, żebym Ci, broń Boże, groziła. Wcale.
Rozdział jak zwykle nadzwyczajny i nieziemski, który powala z nóg, nie śmiej protestować. Ja wiem swoje, a Ty często mówisz, że mam dobry gust, więc wybacz, ale to mnie tłumaczy.
Jetem absolutnie pewna, że wydawnictwa biłyby się o prawa autorskie do tego cuda. Uwierz mi, jestem profesjonalistką :D
Wiesz najlepiej, co myślę o Twoim stylu, talencie i tym blogu. Więc teraz pragnę Ci tylko podziękować, bo nie wiem czy czymkolwiek dałabym radę wynagrodzić Ci za to, że tyle czasu tu jesteś, poświęcasz się, piszesz to, nie tracisz wiary. Jesteś najcudowniejszą osobą jaką znam, nie licząc mojej mamy :D
Naprawdę. I absolutnie za wszystko Ci teraz dziękuję. Kocham Cię :*
oesu xD oni są razem :D ONI SĄ RAZEM xD jak ja się strasznie cieszę :) czekam niecierpliwie na kolejny rozdział <3 :* Wesołych Świąt :*
OdpowiedzUsuńTak tak tak nareszcie są razem !!! Jak ja się cieszę. :-D Piękny setny rozdział <3 Wesołych Świąt :*
OdpowiedzUsuńBoże *.* ja Cię kocham ♥
OdpowiedzUsuńNie dość, że miałam udany dzień to jeszcze bardziej poprawiłaś mi humor tym rozdziałem. Mam takiego banana na twarzy i jestem tak podekscytowana, że teraz to na pewno nie zasnę.
W końcu są razem i oby nic tego nie zepsuło. Ma być cud, miód, malina ;). Za długo czekałam na to żeby byli razem ^^.
Kończę mój słowotok, życzę Wesołych Świąt i do następnego :)) :D
RYCZĘ, KURDE RYCZĘ! To jest rozdział, na który tak bardzo czekałam! Boże, te słowa są takie cudowne! Skarbie, kocham Cię! Jejku, będę to czytać kilka razy, bo naprawdę momentami, ba! Ciągle miałam i mam wielką gulę w gardle! I ty jeszcze piszesz, że to SKROMNY prezent od Ciebie? Kochanie! To jest najwspanialszy prezent jaki moglibyśmy sobie wydarzyć! Jejku, Twoje opowiadanie jest takie cudowne! Beczę jak nienormalna! PO PROSTU CIĘ KOCHAM! Dziękuję za wszystko i czekam na kolejną stówę rozdziałów! <3 CUDOOOOOOOO! ^^ Weny Skarbie, czekam na szybkiego nexciorka! ^^ Moc buziaków dla Ciebie słońce, kocham Cię! <3
OdpowiedzUsuńPs. Wzajemnie Skarbie!! ;* ❤
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !
OdpowiedzUsuńŚwięta dla bloggerek to jednak MAAAAAAAAAGICZNY CZAS ♥
oisedjovfsidvn Jezu ale się cieszę
Prawie bym na zawał zeszła xd już się bałam, że nie powie jej tego
no ale pięknie wpadł
Pisz mi szybko nexta
Wenyyy ♥
Wpadnij do mnie, bo nexty ! :*
I wszystkiego naj !
*o*
OdpowiedzUsuńTaktaktaktaktaktaktaktaktaktaktaktaktak *.*
NARESZCIE! <33
Gratuluję setnego rozdziału <3 :*
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :)
Pozdrawiam i życzę jeszcze lepszych świąt,
behind bars ;]
Dziękuje za życzenia! :) Tobie i wszystkim fanom The Wanted życzę Radosnych Świąt! Rozdział-prezent trafiony w 10! :D W końcu Nath się odważył, tyle czekać! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Em.
no poprostu zajebiscie! Monia, dziewczyno cudowna jestes! trzeba bylo czekac do 100. rozdzialu na to, ale bylo warto :D
OdpowiedzUsuńgenialne, genialne, genialne!
♥♥♥
wesołych :*
MONTHAN w końcu ;-*** <333!
OdpowiedzUsuńJezu ten rozdział jest cudowny, nawet nie wiesz ile na Niego czekałam *.*!
Jest tak piękny, że nie da się Go opisać ;-*.
Wiem, że będą idealną parą ;-*!
To najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam, dziekuję Ci ;-****.
I biedny Nath ciągle ktoś Mu przeszkadzał, ale w końcu są razem !
Jezu normalnie płaczę. Płakałam czytając ten rozdział i teraz też płaczę ;-***.
Cholernie kocham tego bloga, tą historię i Ciebie, bo bez Ciebie nic by nie było jesteś wspaniała Dziewczyno ;-*.!
Dziekuję, DZIĘKUJĘ CI ZA WSZYSTKO ;-* !
Czekam na next z niecierpliwością Kochana ;-***.
Pozdrawiam Mychaaa ;-***
awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww
OdpowiedzUsuńJestem taka szczęśliwa.....że w końcu są razem.....a ten prezent to.....coś przepięknego wcześniej też było ale teraz.....jest to coś niesamowitego i tyle
Weny i czekam na next'a
Jesteś wspaniała:*
Czekałam na to tyle rozdziałów!
OdpowiedzUsuńi nareszcie jest!
są RAZEM! jeeeeej! *.*
nie powiem na początku miałam ochotę gołymi rękami udusić tego głupka Toma! jak przerwał Nathanowi w tym parku. No normalnie myślałam że zabije no!
ale no koniec tak ochhhh *.* ♥♥
kocham po prostu!
tak słodziutko! nooo po prostu cudownie!
i chyba nie muszę już mówić że rozdział jest najcudowniejszy jaki czytałam i masz wielki talent i że kocham Ciebie, to jak piszesz, Twojego bloga no i wszytko co z Tobą związane! x) xx
Ps.. Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale ni cóż, nie bardzo miałam jak...
a po za tym, jeżeli masz trochę czasu, i Ci się chce to zapraszam do mnie! :)) :*
i dziękuję za komentarz! :)
♥
Cały rozdział jest cudny, fenomenalny :)
OdpowiedzUsuńCzytałam go bez żadnych emocji.. serio..
Aż doszło do tego cholernego wisiorka i się poryczałam! Drugi raz i drugi przez wisiorek! Zimna suka ryczy przez kawałek metalu... :'')
Ale... no... to było takie świetne! cudne i piękne. ♥
Ogólnie: Niech żyje mówienie do samego siebie! ^^
Nathan jak zyskał nagle odwagę to go wszyscy wołają i ciekawe co by się stało jakby był na tyle zdrowy psychicznie, że nie prowadziłby z sobą monologu ^^ Pewnie powiedziałby jej o uczuciach dopiero w 200 rozdziale.
Tak, więc w skrócie: KOCHAM TO OPOWIADANIE <3
Tak właściwie to takie moje, jedno z niewielu, źródło radości.
Anonim z podpisu
Lose my mind
Doczekałam się.
OdpowiedzUsuńWreszcie.
Dziewięćdziesiąt dziewięć rozdziałów męczenia się udało.I mówię to o wszystkich.
Zawsze twierdziłam, że są dla sb stworzeni. I co? Rację miałam. Więc słuchaj ciotki naile. Ciotka naile prawdę ci powie.
No i teraz kolejne sto rozdziałów pięknych romantycznych, zboczonych z Nathanem i Moniką. Bo czemu nie?
tak więc soł czekam na nexta w którym to kolejne miłosne chwile (i żeś mnie nakręciła) czekam <3 <3
Kiedy kolejny rozdział??? Bo chyba planujesz dodanie kolejnych?
OdpowiedzUsuńOMG ^_^ nigdy wcześniej nie płakałam ze szczęścia a w tym miesiącu już po raz drugi (za drugim razem za sprawą twojego bloga ;) ) teraz tylko jedno słowo może opisać to co czuję: NARESZCIE!!!! tylko jedna mała prośba, nie kończ na tym pisz dalej :D
OdpowiedzUsuńświetny!genialny!
OdpowiedzUsuńhttp://penelope--world.blogspot.com/
OMG MONIA OMG OMG OMG OMG OMG
OdpowiedzUsuńCZEKAJ MUSZE SIE OGARNĄĆ, A WTEDY COŚ SENSOWNEGO NAPISZĘ
JEZU AKSJFHASFSAUFKJASHFECAUINHASURYVRSKSCHA
STO. STO. STO. STO PIEPRZONYCH ROZDZIAŁÓW CZEKAŁAM NA TO, ŻEBY W KOŃCU BYLI ZE SOBĄ. SPĘDZIŁAM PONAD ROK CZEKAJĄC NA KAŻDY Z TWOICH ROZDZIAŁÓW... I NIE ŻAŁUJĘ. <3
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoje początki. Jestem z tobą od 1 rozdziału, od Onetu. Pamiętam każdy Twój rozdział i choć nie komentowałam każdego, ten...
ZAPARŁ MI DECH W PIERSIACH.
NAJLEPSZY JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM.
Monika. Proszę.
NIGDY nie kończ tego opowiadania.
NAJLEPSZE jakie kiedykolwiek miałam zaszczyt czytać.
Kocham Cię. <3
Pamiętaj! <3
Twoja Myia. <3