Otworzyłam leniwie oczy i ziewnęłam. Podniosłam się do pozycji siedzącej, zaczesując włosy do tyłu. Dzisiaj sobota? Ze smutkiem stwierdziłam, że nie – jest dopiero środa. Ponownie opadłam na miękkie poduszki. Czułam się o wiele lepiej niż wczoraj. I, to dziwne, ale miałam ochotę pobiegać z Tomem. Mówiłam, że dziwne. Wstałam z łóżka i przymuszona skorzystaniem z toalety, udałam się na dół. Wracając, natknęłam się na zegarek, którego wskazówki zatrzymały się na godzinie szóstej. Coś mi tu nie pasuje... Zamiast do swojego pokoju, poszłam do Parkera. Szturchnęłam go w ramię. Obrócił się na bok i przetarł oczy.
- Czemu nie biegamy? - Zapytałam smutno. Naprawdę liczyłam, że może uda mi się wyładować na ćwiczeniach, miałam w sobie zbyt wiele energii, która tak po prostu się marnowała.
- Ty chyba nie masz w pokoju okien – westchnął z politowaniem, ale widziałam na jego twarzy ten irytujący uśmiech triumfatora. Mimo to, wyjrzałam przez okno.
- Pada deszcz – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, wskoczyłam mu na plecy i przeturlałam na wolne miejsce na łóżku. Otworzył ze zdziwienia oczy, a ja wystawiłam język. - To za to, że zawsze rano tak chamsko mnie budzisz. Idziemy spać. - Zaśmiałam się, okrywając swoje ciało kołdrą. Była przyjemnie ciepła. Bardzo ciepła. A ja miałam ochotę się powygłupiać. Wiedząc, że udało mi się uśpić jego czujność, z impetem ściągnęłam z łóżka kołdrę i wachlowałam nią Toma. Chłopak, ubrany tylko w bokserki, momentalnie zaczął się zwijać z zimna. Po dłuższej chwili przestałam go katować i zaczęłam się śmiać.
- Pożałujesz tego – jęknął i ruszył w moją stronę wściekły, ukrywając pod tą maską podły uśmieszek. Zapiszczałam i uciekłam do salonu. Tom pobiegł za mną. Ganialiśmy się wokół kanapy, śmiejąc się, aż w końcu nadszedł moment, kiedy brunet wygrał. Złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Tom proszę, puszczaj! - Śmiałam się, szczypiąc go w palce.
- Zwykle po bieganiu bierze się kąpiel, prawda? - Kiwnęłam głową. Cała krew odpłynęła mi nagle z twarzy.
- Nie, tylko nie zimna woda z prysznica! - Pisnęłam przestraszona. Mój kochany braciszek pokręcił głową i zaniósł mnie do holu. Uniosłam do góry brew, a on z chytrym uśmieszkiem otworzył drzwi, za które mnie wystawił i zatrzasnął je za mną na klucz. Zaczęłam walić w zamknięty kawałek drewna jak szalona, a lodowate strużki spływały po moich włosach, odsłoniętych ramionach... Prościej mówiąc – całym ciele.
- Tom, otwórz, proszę! - Krzyczałam. Specjalnie mnie ignorował. W końcu jednak drzwi otworzyły się, a ja wściekła i mokra, wpadłam na niego z impetem. Zaczęliśmy się lekko przepychać, aż w końcu roześmiani przestaliśmy. Jak dzieci, no jak dzieci...
- Masz ochotę na naleśniki, czubku? - Zmierzwiłam mu czuprynę i zadowolona przeszłam do kuchni. Parker usiadł na kanapie i włączył telewizor, przełączając na telewizję śniadaniową.
- Tak, kochanie, z przyjemnością – odparł słodkim głosem. Odwróciłam się oszołomiona i parsknęłam śmiechem. Wyciągnęłam z szafek składniki, wesoło podśpiewując jedną z moich ulubionych piosenek. Zaczynałam smażyć pierwszego naleśnika, kiedy Tom podszedł do mnie i ułożył swoje dłonie na moich biodrach.
- To kiedy moja ukochana żona zrobi mi śniadanko? - Uszczypnął mnie lekko w lewy bok i oparł brodę o moje ramię.
- Jak ci przyłożę tą łyżką w głowę, kochany mężu, to pewnie go dzisiaj nie zjesz – wystawiłam język, uderzając go kawałkiem drewna w palce.
- Co tu się dzieje? - Do kuchni wszedł zaspany Max, trąc oczy i ziewając. Żałowałam, że wcześniej nie zrobiłam kawy, którą bym go teraz poratowała.
- Moja własna żona mnie bije – poskarżył się brunet. Prychnęłam, zdejmując gotowy naleśnik i nalewając na patelnię drugą porcję ciasta.
- A mój własny mąż dobiera się do mnie w kuchni, kiedy staram się robić śniadanie. - Odłożyłam miskę na bok i nalałam do czajnika wody. Max kawa, ja herbata, a Tom sobie poradzi.
- Mam swoje potrzeby... - zaprotestował.
- Nie zamierzam się wtrącać w wasze rodzinne sprawy, ale coś mi się wydaje, że ten związek wisi na włosku – spojrzeliśmy po sobie nawzajem i zaczęliśmy się głośno śmiać, a Max ciągnął dalej – I muszę przyznać, że twoja żona cudownie gotuje, zapach jest zniewalający. - Skinęłam głową, a Tom napuszył się jak paw.
- Bo widzisz bracie – zaczął – trzeba wiedzieć, jak postępować z kobietami. - Poklepał mnie po pupie. Zirytowana kopnęłam go w kostkę. Zawył z bólu, a George zaczął klaskać i gwizdać. - Biorę rozwód! - Zrobił smutną minkę i poszedł do salonu. Zaśmiałam się, przewracając kolejnego naleśnika. Woda zaczęła się już gotować. Max wyłączył ją i zrobił sobie kawę, a mi herbatę.
- Mogę jednego? - Zapytał, oblizując usta i wskazując na talerz wypełniony smakowitymi placuszkami. Pokiwałam głową i zrzuciłam pachnącego naleśnika na talerz. Do kuchni wszedł Siva z towarzyszącym mu Nathanem. Uśmiechnęłam się do nich ciepło, stawiając na stole wypełniony po brzegi półmisek.
- Smacznego! - Wytarłam ręce i czym prędzej poszłam do siebie. Dochodziła siódma. Wyciągnęłam z szafy białe spodnie, czarną bokserkę i czarny kardigan. Uczesałam się, spakowałam rzeczy i stwierdziłam, że przez cały dzień będę musiała zgłaszać nieprzygotowania, ponieważ nie odrobiłam lekcji. Wzruszyłam ramionami. Zeszłam z plecakiem na dół, gdzie byli już wszyscy. Luiza i Jay właśnie jedli w salonie śniadanie.
- Podrzucę was do szkoły – kiwnął głową Loczek. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, słysząc z kuchni krzyk Toma:
- Kto kupił podróbę Nutelli! Nie będę tego jadł!
- Sam jesteś podróba, to jest lepsze od Nutelli. - Wzięłam od niego słoik i odwróciłam się do niego bokiem. - Widzisz ten tyłek? On się na tym wychowywał, a ty nie wiesz, co tracisz. - Otworzyłam słoik, przeciągnęłam palcem po czekoladowo–orzechowym musie i lubieżnie go oblizałam. Tom zaczął mnie przedrzeźniać, po czym wyrwał mi z rąk słoik i posmarował jego zawartością naleśnik. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Była tak przyjemnie chłodna, że miałam ochotę wypić ją duszkiem. Ostatecznie złapałam małego łyczka, a resztę postanowiłam zabrać do szkoły. Czułam dziwnie wyraźną lekkość. Chyba naprawdę dałam sobie spokój z Nathanem. Boję się jednak, że to przekonanie zniknie z chwilą naszej rozmowy, bo przecież w końcu, chcąc nie chcąc, do niej dojdzie. Na razie chciałam tego uniknąć. Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie nagle nawiedzające mnie myśli. Usłyszałam wołanie Luizy.
- Muszę już iść, nie tęsknij mocno skarbie – przesłałam Tomowi buziaka, śmiejąc się – Pa, chłopcy. - Pomachałam im. Wsunęłam butelkę do plecaka i razem z dwójką zakochańców opuściłam dom. Nie była mi zbytnio na rękę jazda z nimi. Gdyby mogli, to okazywaliby sobie uczucia, minimum co pięć sekund, a ja ich krępowałam. Dlatego też z radością wysiadłam z samochodu, nie czekając nawet na przyjaciółkę, i dając jej tym samym chwilę sam na sam z Jayem.
- Zgadnij kto wygląda dzisiaj seksownie – powiedział szeroko uśmiechnięty Artur, pojawiając się przy mnie z prędkością światła, a nawet szybciej.
- Nie wiem... Pewnie ty – zaśmiałam się.
- Nie, to znaczy też – poprawił gęste, ciut przydługie włosy – ale bardziej chodziło mi o piękną brunetkę w białych spodniach – przyjrzał mi się badawczo – oraz o zniewalającym spojrzeniu.
- Diana się przefarbowała? - Udałam szok i wróciłam do przebierania się.
- Serio? Nie żartuj. - Pokręcił głową z dezaprobatą. Odwiesiłam swoje rzeczy na wieszak i popchnęłam przystojniaka do wyjścia.
- Ty zacząłeś – wystawiłam język.
Lało przez cały dzień. W dodatku przeżywałam jeden z najnudniejszych dni w moim życiu. Doszło do tego, że rysowałam w zeszycie chmurki, z których – adekwatnie do obecnej pogody – leciały kropelki deszczu. Chmurka była przez to smutna i przygnębiona – tak jak ja. Po ostatniej lekcji, razem z Arturem udałam się do szatni. Za wszelką cenę próbował poprawić mi humor i szczerze mu się to udawało. Nikt nie był w tym lepszy od niego. No dobra, konkurował z Tomem. Uśmiechnęłam się sama do siebie – chyba muszę ich ze sobą poznać. Podziękowałam mu za ratowanie mojego nastroju, a ten posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Następnie wyszliśmy na zewnątrz. Niebo nadal płakało. Wywróciłam oczami, podziwiając profil przyjaciela. Był okropnie przystojny. Nie rozumiałam, dlaczego nie miał żadnej dziewczyny. Wyobraziłam go sobie, jak idzie korytarzem w towarzystwie Diany i obściskuje się z nią... Gdybym zjadła rano śniadanie, to pewnie bym je teraz zwróciła. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam aparat, odczytując smsa.
- Luiza czeka na mnie w samochodzie, muszę już iść. - Uśmiechnęłam się lekko. Artur bez słowa odprowadził mnie prawie pod samochód i pożegnał buziakiem w policzek. A ja już z oddali widziałam, że w aucie, oprócz Luizy i Jaya, był też Nathan. Prowadził, a jedyne wolne miejsce było właśnie obok niego. Westchnęłam, wsiadając.
- Cześć – przywitałam się, przerywając słodkiej parze ciche pocałunki.
- Cześć – usłyszałam odpowiedź jedynie od Sykesa. Posłałam mu lekki uśmiech. Na więcej nie było mnie stać. Samochód ruszył, a ja oparłam głowę o szybę, modląc się tylko o to, żebyśmy nie musieli rozmawiać w trakcie jazdy. Udało się. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe, odetchnęłam z ulgą. Luiza i Jay już wysiedli. Uniosłam rękę, dotykając miękkiej tapicerki i nagle poczułam, jak ciepła dłoń zamyka się na moim nadgarstku.
- Poczekaj, proszę – zaczął niepewnie – chciałbym z tobą porozmawiać.
- Czemu nie biegamy? - Zapytałam smutno. Naprawdę liczyłam, że może uda mi się wyładować na ćwiczeniach, miałam w sobie zbyt wiele energii, która tak po prostu się marnowała.
- Ty chyba nie masz w pokoju okien – westchnął z politowaniem, ale widziałam na jego twarzy ten irytujący uśmiech triumfatora. Mimo to, wyjrzałam przez okno.
- Pada deszcz – mruknęłam bardziej do siebie niż do niego, wskoczyłam mu na plecy i przeturlałam na wolne miejsce na łóżku. Otworzył ze zdziwienia oczy, a ja wystawiłam język. - To za to, że zawsze rano tak chamsko mnie budzisz. Idziemy spać. - Zaśmiałam się, okrywając swoje ciało kołdrą. Była przyjemnie ciepła. Bardzo ciepła. A ja miałam ochotę się powygłupiać. Wiedząc, że udało mi się uśpić jego czujność, z impetem ściągnęłam z łóżka kołdrę i wachlowałam nią Toma. Chłopak, ubrany tylko w bokserki, momentalnie zaczął się zwijać z zimna. Po dłuższej chwili przestałam go katować i zaczęłam się śmiać.
- Pożałujesz tego – jęknął i ruszył w moją stronę wściekły, ukrywając pod tą maską podły uśmieszek. Zapiszczałam i uciekłam do salonu. Tom pobiegł za mną. Ganialiśmy się wokół kanapy, śmiejąc się, aż w końcu nadszedł moment, kiedy brunet wygrał. Złapał mnie w pasie i podniósł do góry.
- Tom proszę, puszczaj! - Śmiałam się, szczypiąc go w palce.
- Zwykle po bieganiu bierze się kąpiel, prawda? - Kiwnęłam głową. Cała krew odpłynęła mi nagle z twarzy.
- Nie, tylko nie zimna woda z prysznica! - Pisnęłam przestraszona. Mój kochany braciszek pokręcił głową i zaniósł mnie do holu. Uniosłam do góry brew, a on z chytrym uśmieszkiem otworzył drzwi, za które mnie wystawił i zatrzasnął je za mną na klucz. Zaczęłam walić w zamknięty kawałek drewna jak szalona, a lodowate strużki spływały po moich włosach, odsłoniętych ramionach... Prościej mówiąc – całym ciele.
- Tom, otwórz, proszę! - Krzyczałam. Specjalnie mnie ignorował. W końcu jednak drzwi otworzyły się, a ja wściekła i mokra, wpadłam na niego z impetem. Zaczęliśmy się lekko przepychać, aż w końcu roześmiani przestaliśmy. Jak dzieci, no jak dzieci...
- Masz ochotę na naleśniki, czubku? - Zmierzwiłam mu czuprynę i zadowolona przeszłam do kuchni. Parker usiadł na kanapie i włączył telewizor, przełączając na telewizję śniadaniową.
- Tak, kochanie, z przyjemnością – odparł słodkim głosem. Odwróciłam się oszołomiona i parsknęłam śmiechem. Wyciągnęłam z szafek składniki, wesoło podśpiewując jedną z moich ulubionych piosenek. Zaczynałam smażyć pierwszego naleśnika, kiedy Tom podszedł do mnie i ułożył swoje dłonie na moich biodrach.
- To kiedy moja ukochana żona zrobi mi śniadanko? - Uszczypnął mnie lekko w lewy bok i oparł brodę o moje ramię.
- Jak ci przyłożę tą łyżką w głowę, kochany mężu, to pewnie go dzisiaj nie zjesz – wystawiłam język, uderzając go kawałkiem drewna w palce.
- Co tu się dzieje? - Do kuchni wszedł zaspany Max, trąc oczy i ziewając. Żałowałam, że wcześniej nie zrobiłam kawy, którą bym go teraz poratowała.
- Moja własna żona mnie bije – poskarżył się brunet. Prychnęłam, zdejmując gotowy naleśnik i nalewając na patelnię drugą porcję ciasta.
- A mój własny mąż dobiera się do mnie w kuchni, kiedy staram się robić śniadanie. - Odłożyłam miskę na bok i nalałam do czajnika wody. Max kawa, ja herbata, a Tom sobie poradzi.
- Mam swoje potrzeby... - zaprotestował.
- Nie zamierzam się wtrącać w wasze rodzinne sprawy, ale coś mi się wydaje, że ten związek wisi na włosku – spojrzeliśmy po sobie nawzajem i zaczęliśmy się głośno śmiać, a Max ciągnął dalej – I muszę przyznać, że twoja żona cudownie gotuje, zapach jest zniewalający. - Skinęłam głową, a Tom napuszył się jak paw.
- Bo widzisz bracie – zaczął – trzeba wiedzieć, jak postępować z kobietami. - Poklepał mnie po pupie. Zirytowana kopnęłam go w kostkę. Zawył z bólu, a George zaczął klaskać i gwizdać. - Biorę rozwód! - Zrobił smutną minkę i poszedł do salonu. Zaśmiałam się, przewracając kolejnego naleśnika. Woda zaczęła się już gotować. Max wyłączył ją i zrobił sobie kawę, a mi herbatę.
- Mogę jednego? - Zapytał, oblizując usta i wskazując na talerz wypełniony smakowitymi placuszkami. Pokiwałam głową i zrzuciłam pachnącego naleśnika na talerz. Do kuchni wszedł Siva z towarzyszącym mu Nathanem. Uśmiechnęłam się do nich ciepło, stawiając na stole wypełniony po brzegi półmisek.
- Smacznego! - Wytarłam ręce i czym prędzej poszłam do siebie. Dochodziła siódma. Wyciągnęłam z szafy białe spodnie, czarną bokserkę i czarny kardigan. Uczesałam się, spakowałam rzeczy i stwierdziłam, że przez cały dzień będę musiała zgłaszać nieprzygotowania, ponieważ nie odrobiłam lekcji. Wzruszyłam ramionami. Zeszłam z plecakiem na dół, gdzie byli już wszyscy. Luiza i Jay właśnie jedli w salonie śniadanie.
- Podrzucę was do szkoły – kiwnął głową Loczek. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, słysząc z kuchni krzyk Toma:
- Kto kupił podróbę Nutelli! Nie będę tego jadł!
- Sam jesteś podróba, to jest lepsze od Nutelli. - Wzięłam od niego słoik i odwróciłam się do niego bokiem. - Widzisz ten tyłek? On się na tym wychowywał, a ty nie wiesz, co tracisz. - Otworzyłam słoik, przeciągnęłam palcem po czekoladowo–orzechowym musie i lubieżnie go oblizałam. Tom zaczął mnie przedrzeźniać, po czym wyrwał mi z rąk słoik i posmarował jego zawartością naleśnik. Uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam z lodówki butelkę wody. Była tak przyjemnie chłodna, że miałam ochotę wypić ją duszkiem. Ostatecznie złapałam małego łyczka, a resztę postanowiłam zabrać do szkoły. Czułam dziwnie wyraźną lekkość. Chyba naprawdę dałam sobie spokój z Nathanem. Boję się jednak, że to przekonanie zniknie z chwilą naszej rozmowy, bo przecież w końcu, chcąc nie chcąc, do niej dojdzie. Na razie chciałam tego uniknąć. Potrząsnęłam głową, odganiając od siebie nagle nawiedzające mnie myśli. Usłyszałam wołanie Luizy.
- Muszę już iść, nie tęsknij mocno skarbie – przesłałam Tomowi buziaka, śmiejąc się – Pa, chłopcy. - Pomachałam im. Wsunęłam butelkę do plecaka i razem z dwójką zakochańców opuściłam dom. Nie była mi zbytnio na rękę jazda z nimi. Gdyby mogli, to okazywaliby sobie uczucia, minimum co pięć sekund, a ja ich krępowałam. Dlatego też z radością wysiadłam z samochodu, nie czekając nawet na przyjaciółkę, i dając jej tym samym chwilę sam na sam z Jayem.
- Zgadnij kto wygląda dzisiaj seksownie – powiedział szeroko uśmiechnięty Artur, pojawiając się przy mnie z prędkością światła, a nawet szybciej.
- Nie wiem... Pewnie ty – zaśmiałam się.
- Nie, to znaczy też – poprawił gęste, ciut przydługie włosy – ale bardziej chodziło mi o piękną brunetkę w białych spodniach – przyjrzał mi się badawczo – oraz o zniewalającym spojrzeniu.
- Diana się przefarbowała? - Udałam szok i wróciłam do przebierania się.
- Serio? Nie żartuj. - Pokręcił głową z dezaprobatą. Odwiesiłam swoje rzeczy na wieszak i popchnęłam przystojniaka do wyjścia.
- Ty zacząłeś – wystawiłam język.
Lało przez cały dzień. W dodatku przeżywałam jeden z najnudniejszych dni w moim życiu. Doszło do tego, że rysowałam w zeszycie chmurki, z których – adekwatnie do obecnej pogody – leciały kropelki deszczu. Chmurka była przez to smutna i przygnębiona – tak jak ja. Po ostatniej lekcji, razem z Arturem udałam się do szatni. Za wszelką cenę próbował poprawić mi humor i szczerze mu się to udawało. Nikt nie był w tym lepszy od niego. No dobra, konkurował z Tomem. Uśmiechnęłam się sama do siebie – chyba muszę ich ze sobą poznać. Podziękowałam mu za ratowanie mojego nastroju, a ten posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów. Następnie wyszliśmy na zewnątrz. Niebo nadal płakało. Wywróciłam oczami, podziwiając profil przyjaciela. Był okropnie przystojny. Nie rozumiałam, dlaczego nie miał żadnej dziewczyny. Wyobraziłam go sobie, jak idzie korytarzem w towarzystwie Diany i obściskuje się z nią... Gdybym zjadła rano śniadanie, to pewnie bym je teraz zwróciła. Nagle mój telefon zawibrował. Wyciągnęłam aparat, odczytując smsa.
- Luiza czeka na mnie w samochodzie, muszę już iść. - Uśmiechnęłam się lekko. Artur bez słowa odprowadził mnie prawie pod samochód i pożegnał buziakiem w policzek. A ja już z oddali widziałam, że w aucie, oprócz Luizy i Jaya, był też Nathan. Prowadził, a jedyne wolne miejsce było właśnie obok niego. Westchnęłam, wsiadając.
- Cześć – przywitałam się, przerywając słodkiej parze ciche pocałunki.
- Cześć – usłyszałam odpowiedź jedynie od Sykesa. Posłałam mu lekki uśmiech. Na więcej nie było mnie stać. Samochód ruszył, a ja oparłam głowę o szybę, modląc się tylko o to, żebyśmy nie musieli rozmawiać w trakcie jazdy. Udało się. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe, odetchnęłam z ulgą. Luiza i Jay już wysiedli. Uniosłam rękę, dotykając miękkiej tapicerki i nagle poczułam, jak ciepła dłoń zamyka się na moim nadgarstku.
- Poczekaj, proszę – zaczął niepewnie – chciałbym z tobą porozmawiać.
__________________________
Tak więc maraton z rozdziałami zakończony - uffff xd Mam nadzieję, że Wam się podobało, bo specjalnie zarywałam noce, a za cztery godziny jadę z mamą na zakupy i jakby co, to mnie tu o tej porze nie było! :D Teraz mogę się skupić na tym, co najbardziej lubię - mianowicie na czytaniu blogów. :3 Chyba idę spać, kręci mi się coś w głowie... A! Byłabym zapomniała! Drogi Anonimku, który pozostawiłeś jako pierwszy komentarz pod poprzednim rozdziałem - tak, mnie też się nie podobała wielkość czcionki, zdecydowanie za mała. Na początku chciałam ją zmienić, ale nikt się nie skarżył, więc myślałam, ze jest okej. Serdecznie Ci dziękuję za zwrócenie uwagi, prace nad zmianą wielkości literek trwają. :) A co do 'archiwum', to zrozumiałam tyle, że obecne Ci się nie podoba i lepsze by było inne. xd Zmienię to, ale musisz mi powiedzieć, jakie by Ci się podobało czy coś, możesz nawet opierać się na przykładach, bo ja naprawdę, dla Waszej wygody jestem w stanie pozmieniać praktycznie wszystko, ale nie wiem czego oczekujecie. :c To tyle, liczę że się odezwiesz i mi odpowiesz. :3 Dobranoc kochani, coś Wam niedługo powiem, poczekajcie trochę.♥
Tak więc maraton z rozdziałami zakończony - uffff xd Mam nadzieję, że Wam się podobało, bo specjalnie zarywałam noce, a za cztery godziny jadę z mamą na zakupy i jakby co, to mnie tu o tej porze nie było! :D Teraz mogę się skupić na tym, co najbardziej lubię - mianowicie na czytaniu blogów. :3 Chyba idę spać, kręci mi się coś w głowie... A! Byłabym zapomniała! Drogi Anonimku, który pozostawiłeś jako pierwszy komentarz pod poprzednim rozdziałem - tak, mnie też się nie podobała wielkość czcionki, zdecydowanie za mała. Na początku chciałam ją zmienić, ale nikt się nie skarżył, więc myślałam, ze jest okej. Serdecznie Ci dziękuję za zwrócenie uwagi, prace nad zmianą wielkości literek trwają. :) A co do 'archiwum', to zrozumiałam tyle, że obecne Ci się nie podoba i lepsze by było inne. xd Zmienię to, ale musisz mi powiedzieć, jakie by Ci się podobało czy coś, możesz nawet opierać się na przykładach, bo ja naprawdę, dla Waszej wygody jestem w stanie pozmieniać praktycznie wszystko, ale nie wiem czego oczekujecie. :c To tyle, liczę że się odezwiesz i mi odpowiesz. :3 Dobranoc kochani, coś Wam niedługo powiem, poczekajcie trochę.♥
Wasza Dreamer.♥
Jak możesz kończyć w takim momencie to powinno być karalne
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak będziesz miała chwilę czasu wpadnij na mojego :)
http://everybodyknows-tw.blogspot.com/
do nn weny :D
Awwww <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny :3
Mam nadzieję że szybko dodasz
zapraszam do mnie ;3
fantastyczny rozdział:)
OdpowiedzUsuńbiedna Monika zmokła przez Toma na następny raz niech on idzie sobie tak postać:p
w końcu Monika i Nathan porozmawiają i ma nadzieję że on jej wyzna co czuję a nie będzie się bawił w kotka i myszkę:D
już nie mogę się doczekać ich rozmowy:)
weny dużo życzę i czekam z niecierpliwością na next;)
Cudowny rozdział ;) Od początku go uwielbiam <3 Poranna akcja z Moni z Tomem genialna :D Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, bo jestem ciekawa rozmowy Nathana i Moni <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ^^
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejny rozdział, ale powiem spodziewałam się akcji ze strony Natha. Może wkoncu przełamie się i powie co do niej czuje. Bo tak czyta się o ich relacjach a przez 99 rozdziałów nic się niewydarzyło, ok były małe wydarzenia, ale "małe". Co do samych przeróbek estetycznych czcionka znacznie lepsza od poprzedniej. A co do archiwum, przydałoby się by było na stronce, a nie jak na chwilę obecną trzeba otwierać nowe okno by dostać się do rozdziału np 32. A jeśli chciałaś bym podała przykład proszę bardzo: "http://wantedowe-story.blogspot.com/2013/12/poznaam-cie-na-nowo-rozdzia-103.html" coś na wzór tego może :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny ;*
OdpowiedzUsuńO BOŻE TA KOŃCÓWKA :O NIE ZOSTAWIAJ MNIE W TEJ NIEPEWNOŚCI BO ZEŚWIRUJĘ JEJU NIEE MOŃCIA ;-;
OdpowiedzUsuńJESZCZE W ŚWIĘTA ADJFSAUHAS
Ja chyba umrę bez następnego rozdziału.
A tak wgl to będzie już 100 *.* jeju nie wierzę, że tak szybko to zleciało, a jestem tutaj od (tak, przeszukałam wszystkie twoje rozdziały xd) od 64 rozdziału jak jeszcze pisałam to opowiadanie o wampirach haha (jezu jak się go teraz wstydzę >.<)
Dobra, wracając do rozdziału... BOSKI <3 Wszystkie Twoje rozdziały są świetne, co ja mogę powiedzieć. Zazdroszczę Ci talentu :''''''')
Boziu a ta scena z Tomem asdjhgauighafg jejuniu oni tacy słodcy są :')
Chociaż ja bym spróbowała Toma zrzucić z tego łóżka haha
A Artur też jest świetny, mimo że wcześniej go nie lubiłam c:
JEZU ALE CO Z TYM SYKESEM NO. CZEKAM AŻ POWIE W KOŃCU "Kocham Cię Monia, jesteś całym moim światem" TO BY BYŁO TAKIE AKJFHSJFASFA
Wracając xd Czekam na następny rozdziałek i Życzę Ci słoneczko wesołych i ciepłych Świąt Bożego Narodzenia i Szczęśliwego Nowego Roku <3
o szykuje się rozmowa ^^
OdpowiedzUsuńjuż się nie mogę doczekać xdd
Tom jak zwykle rozwala system :P
świetny <3
weny duuuuużo weny :*
P.S. WESOŁYCH ŚWIĄT!!
jak moglas skonczyc akurat tutaj? -,-
OdpowiedzUsuńja czekam na next, pamietaj :D
swietny rodzial :)
wesolych swiat ♥
Powinnaś częściej robić takie maratony, są wspaniałe!
OdpowiedzUsuńWszystkie rozdziały są cudne!
Tylko szkoda, że w takim momencie się skończyło :(
Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!
Pozdrawiam i życzę wesołych oraz radosnych świąt,
behind bars ;]
Nareszcie porozmawiają :D Na to czekałam ... Oni muszą być razem . <3
OdpowiedzUsuńWesołych :)
Dziewczyno! Pisz jak najszybciej następny, bo jestem strasznie ciekawa, co Nathan powie Monice *.*
OdpowiedzUsuńProszę, niech w końcu wyzna swoje uczucia i będą razem szczęśliwi, błagam ♥
Czekam na następny genialny rozdział ♡
TY!TY!TY! Jak ty możesz przerywać w taki momencie? ;-; haha to z Tomem było po prostu zajebiste <3 nwm co ci jeszcze napisać.....a tam MOGŁABYŚ znaczy MUSISZ wpaść do mnie hshs xD + weny <3 do następnego;* (MOLESTUJE CI GDY ŚPISZ) HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH MUSIAŁAM XDDDDD + JA LAURA BIEBER CHCE "+18" KMINISZ? POZDRAWIAM JA XD ❤
OdpowiedzUsuńChyba wszystko, co chciałam powiedzieć napisałam Ci na fejsie ;p
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji... nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo Cię kocham :*
Rozdział cudowny, a zakończenie najlepsze! Śmigam czytać nexta zanim bateria w telefonie mi padnie! :))
OdpowiedzUsuńJak zawsze rozdział cudownyy!
OdpowiedzUsuńNo i ten humorystyczny początek z Tom'em xd.
Haha dostał za swoje, a i tak się musiał zemścic, a to niedobry ;D.
A Monia w szkole znowu w złym humorze ;c.
Proszę, żeby ta rozmowa z Nath'em poprawiła Jej humor i by w końcu byli razem ;-***
Mychaaa ;-***
Ten Artur mi się nie podoba :c Taki przylepiec ^^
OdpowiedzUsuńBędzie rozmowa, będzie rozmowa, będzie rozmowa ^^ A chłopaki zza okna będą patrzeć ^^
Ja tam lubię deszcz...
Świetnie piszesz :)
Anonim z podpisu
Lose my mind
Większość pewnie zacznie mnie poszukiwać w celu zamordowania z powodu tego komentarza więc napiszę z anonima:
OdpowiedzUsuńTrochę czasu już czytam tego twojego bloga i sporo się tu dzieje, ciągle utrzymujesz nas w napięciu (I love it ^^) i wszystkie mamy nadzieję, że Monika na koniec będzie z Nathanem... ale ten Artur... szkoda chłopaka. Zawsze poprawi humor, troszczy się o Monię i nawet jest przystojny... Może to przez nocne rozkminy, ale wydaje mi się, że jeśli chcesz jeszcze napisać kilka rozdziałów (ciagnij to jak najdłużej nie kończ nigdy, kocham ten blog) to Monika powinna o nim trochę więcej pomyśleć, choćby żeby dać Nathanowi do myślenia... weź wymyśl dla niego też jakieś szczęśliwe zakończenie
Będziw walka ! Nareszcie Nathan jest zazdrosny! Świetny rozdział <33
OdpowiedzUsuń