21 gru 2013

Rozdział.97

Zdając sobie sprawę z tego, że nie przywitam naszego gościa – kimkolwiek był – w samym ręczniku, pobiegłam szybko do pokoju. Przyznam bez bicia, że byłam okropnie ciekawa, kto mógł do nas przyjść o tak wczesnej porze. O ile w ogóle ktoś mógł do nas przyjść. Jeżeli jest to niespodziewany napad fanek, to nie mam nic przeciwko, jeśli nie spóźnię się przez to do szkoły. A jeżeli... Tak w zasadzie, to nie miałam więcej pomysłów. Chyba, że to moja mama. Nie no, bez przesady, co moja mama mogłaby tutaj... Moja mama przyszła na przeszpiegi! Zbladłam. I rzuciłam się na szafę. Wygrzebałam białą koszulkę na ramiączka i czarne rurki, a na plecy narzuciłam kakaową, polarową bluzę. Wysuszyłam włosy i z zadowoleniem przyznałam, że wyglądam w miarę... ładnie? No niech będzie. Zagryzając z ciekawości usta, spakowałam plecak i trzęsąc się jak galareta, zeszłam na dół.
- Cześć, ma... - zaczęłam w progu, momentalnie zmieniając zdanie – Kevin! - Krzyknęłam z wyraźną ulgą i pacnęłam się w głowę. Pamiętam jak chłopcy mówili, że przyjechał z nimi do Polski, ale byłam tak zakręcona, że kompletnie o nim zapomniałam. Chłopaki chyba też... Uśmiechnęłam się na tę myśl, jednocześnie wpadając mu w ramiona. Nie widziałam się z nim od powrotu z Londynu.
- Witaj, Moniko. - Jak zawsze oficjalny, nic się nie zmieniło.
- Jak ci się podoba w Polsce? I czemu z nami nie mieszkasz? - Wypowiedziałam wszystko na jednym wdechu.
- Oho, Mońcia się nam zbytnio rozpędziła, widzę, że muszę interweniować. - Tom podszedł do nas, obejmując mnie ramieniem, a Kevin zaśmiał się w charakterystyczny dla niego sposób.
- Właśnie dlatego z wami nie mieszkam - wskazał Parkera, i jakoś się temu nie dziwię – A w Polsce jest pięknie. Jestem zachwycony.
- Na starość zawrzało w żyłach, co? - Zadrwił mój braciszek, falując rzęsami. Dźgnęłam go w brzuch i uśmiechnięta wywróciłam oczami. Kev zarumienił się lekko. Dopiero co zakończył burzliwie ciągnący się rozwód, więc należało mu się trochę od życia. Cokolwiek to oznaczało...
- Cieszę się, że ci się podoba. - Spojrzałam na zegarek. – Miło jest, ale szkoła wzywa. - Wygięłam usta w odwróconą literkę ''u''. Skinęli głowami, a ja wesoło podreptałam do kuchni. I już na samym wejściu mój uśmiech prysnął jak bańka mydlana. Nathan. Uniósł spojrzenie znad parującego kubka i patrzył na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Próbował coś ze mnie wyczytać. Speszona zaczesałam włosy za ucho.
- Cześć - przywitałam się drętwo. Z wcześniejszym zamierzeniem podeszłam do lodówki, szukając butelki zimnej wody.
- Coś się stało? - Oparł się ręką o blat, tuż obok mnie. Nie wspomniałam wcześniej, że był tylko w spodniach dresowych? Miałam doskonały widok na jego idealnie wyrzeźbione mięśnie. Jednak nawet to nie było w stanie mnie rozproszyć po tym, co wczoraj usłyszałam. Kochał Arianę. Nie zmienię tego. A co za tym idzie – mnie nigdy nie kochał i nie pokocha. Moje przypuszczenia, że może jednak, może kiedyś... Były złudzeniem. I najwyższa pora na to, żeby się obudzić. Znalazłam!
- Nie, wszystko w porządku. - Zatrzasnęłam lodówkę, obracając w dłoniach butelkę – Idę do szkoły. Do zobaczenia później. - O ile w ogóle...
- Może cię podwieźć? - Zapytał z nadzieją.
- Nie, Tom mnie podwiezie. - Powstrzymałam łzy, wychodząc z kuchni. Chciałam za wszelką cenę znaleźć się na zewnątrz. Jak najdalej od niego.
- Co ja? - Ożywił się Parker ze słyszalnym wyrzutem. Jakbym nie miała ciekawszych problemów, tylko plotkowanie o nim...
- Podwieziesz mnie do szkoły?
- Ja mogę - odparł z uśmiechem Kevin. I właśnie dlatego chciałam, żeby z nami mieszkał. Nie dość, że umie ogarnąć chłopaków, to służy radą i podwózką. Ten facet, to prawdziwy skarb.
- Super. Dzięki. - Obdarzyłam go wdzięcznym spojrzeniem – Luiza! Wychodzimy! - Krzyknęłam do dziewczyny, która zapewne była teraz w pokoju – Cześć, chłopcy. - Pomachałam im. Wciągnęłam szybko buty i nałożyłam kurtkę.
- Monika... - usłyszałam załamany głos. Odwróciłam się.
- Pa, Nathan – niewzruszona wyszłam na zewnątrz. Odetchnęłam. Nareszcie. Kevin wyszedł zaraz ze mną. Kopnęłam krawężnik i wsiadłam do samochodu. Jestem zła? Nie. Zawsze denerwowałam się swoimi niepowodzeniami. Było ich zbyt wiele, aby można było przejść obok nich obojętnie.
- Jakieś problemy? - Mężczyzna zajął miejsce za kierownicą i zapiął pas.
- Skąd, wszystko w porządku. - Puściłam do niego oczko, bacznie mi się przyglądał, po czym włączył radio.
- Hej, przepraszam za spóźnienie - do samochodu wpadła zdyszana Luiza – Yyy... - wskazała lekko palcem na Keva, dodając szeptem - Kto to jest?
- Wy się jeszcze nie znacie. Kevin, to Luiza, dziewczyna Jaya – jak to ślicznie brzmi – i jednocześnie moja przyjaciółka. Luiza, to Kevin, osobisty ochroniarz i niańka chłopaków w jednym.
- Do usług! - Zasalutował, po czym wymienili niezdarne uściski. - No to jedziemy.
Uśmiechnęłam się przelotnie do przyjaciółki i usiadłam wygodnie, głowę opierając o szybę. W głośnikach rozbrzmiewał przyjemny i kojący głos Ryana. You got something I need... Nathan miał to, czego chciałam, potrzebowałam, ale nie mógł mi tego dać. Jak mogę zapomnieć o tym wszystkim, co do niego czuję, jak i o nim samym, skoro kiedy najbardziej tego chcę, to nie potrafię, bo wtedy najmocniej uświadamiam sobie, jak bardzo go kocham i nie chcę stracić? Musi być jakieś rozwiązanie. Musi! Spojrzałam na Lu, nazbyt zajętą swoim iPhone, aby zauważyć to, że jej się przyglądam. Była piękna, fakt, ale również mądra. I udało jej się z Jayem. Tego jej zazdrościłam. Nie samego McGuinessa, ale jego miłości. Miłości, którą starał się okazywać jej na każdym kroku. Tęskniłam za podobnym uczuciem. Jeszcze nigdy w życiu nie byłam czyjąś najjaśniejszą gwiazdą na niebie. Wiedziałam jak czuje się osoba zakochana i jak ciężko jej radzić sobie z ukrywaniem własnych uczuć. Ale kiedy są one odwzajemnione... To musiało być coś naprawdę pięknego. Tak pięknego, że moja przyjaciółka straciła głowę dla tego Lokowatego... Powstrzymam się od powiedzenia debila, ale on taki jest i oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Mimo tego, że zazdrościłam im, to z całego serce życzyłam tej parze szczęścia. Nie wiem jakim cudem, ale od samego początku było widać, że do siebie pasują. Od tej jednej chwili, w której się poznali, ich życia zmieniły się o 180 stopni, a oni będąc razem byli jak w słodkiej bańce, która zdawała się nigdy nie pęknąć. Po chwili zdałam sobie sprawę z tego, że moje myśli biegną ku dziwnym, dołującym rzeczom. Otrząsnęłam się, a do moich uszu dobiegła rozmowa Luizy i Kevina. Ciemnowłosa od dłuższej chwili tłumaczyła mu jak dojechać do szkoły i to z rewelacyjnym skutkiem, bo zobaczyłam przed sobą szczyty budynku.
- Dzięki, Kev. Do zobaczenia później. - Pomachałyśmy mu i wysiadłyśmy z samochodu
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się życzliwie i odjechał. Smętnie podreptałyśmy w stronę schodów. Jeden osobnik smutny i jeden wesoły. Chyba nie muszę tłumaczyć, kto jest kto...
- Monia, coś się dzieje? - przyjaciółka złapała mnie pod rękę i razem weszłyśmy do szkoły. Zostało nam kilka minut do dzwonka.
- I tak i nie. - Uniosła do góry lewą brew. - Jestem zakochana... - weszłyśmy do szatni – gdzie musiałam mówić o wiele ciszej - i zaczęłam zmieniać buty. Dziewczyna stanęła jak wryta.
- Powiedz mi coś, czego nie wiem... - prychnęła, a ja się zaśmiałam. Nie wiem jakim cudem i dlaczego, ale humor poprawił mi się na kilka chwil. Moje myśli odbiegły od Sykesa, chociaż tak naprawdę był powodem tej rozmowy. Po chwili jednak znowu posmutniałam...
- Był z Arianą. - Pokiwała głową. Wiedziała o tym dokładnie tyle, ile ja. Wszechwiedzący internet i Tom Parker we własnej osobie. - Kochał ją, a to znaczy, że nie kochał mnie. Wszystkie nadzieje, puff – pomachałam rękami w powietrzu – zniknęły.
- Przesadzasz... - zajęła miejsce obok, chcąc ująć mnie za rękę – Na pewno...
- Nie. - Odsunęłam się. - Nie przesadzam. Najwyższa pora się z tym pogodzić. Nic nie było, nie ma i nie będzie. Życie jest okrutne, ale przecież muszę godnie przyjąć to, co los mi przyniesie, tak? W końcu nie pierwszy raz jestem zakochana.
- Ale pierwszy tak mocno. - Mruknęła. Myślałam, że się rozpłaczę. Nie ułatwiała mi dostosowania się do podjętej decyzji. Jak mogłam przestać kogoś kochać, słysząc takie słowa, które na domiar wszystkiego były prawdą? Odwiesiłam swoje rzeczy. A może zakończyć przyjaźń? Ucieczka, ale jaka skuteczna.
- Muszę już iść na lekcje. - Już drugi raz dzisiaj, powstrzymałam łzy, które próbowały wylać się strumieniami na moje blade policzki.
- Monika, jeszcze nie było dzwonka. - Ona także była smutna. Nic nie odpowiedziałam. Tak po prostu ruszyłam przed siebie, zostawiając wszystko i wszystkich za sobą. Mijałam kolejne stopnie, w końcu znajdując się na piętrze. Coś szybkiego i znajomego śmignęło mi przy lewym ramieniu. Byłam przekonana, że to Artur. Odwróciłam głowę, aby uświadomić sobie, że to tylko złudzenie – to nie on, a jakiś pierwszak wyglądający na więcej lat niż w rzeczywistości miał. Uśmiechnęłam się i poczułam jak na kogoś wpadam. No nie, gorzej być nie mogło...
- Uważaj jak łazisz, pasztecie – Diana machnęła przede mną swoją nową fryzurą – blond strąki sięgały jej teraz do ramion, wykręcając się na wszystkie strony. A na nich wianek. Gorąco mi...
- Spadaj, parówko. - Warknęłam i już-już miałam jej coś dopowiedzieć, kiedy pojawił się przy mnie Artur i nim zdążyłam zaprotestować, zaciągnął mnie pod klasę. Diana z wyższością pokręciła głową i ruszyła dalej korytarzem. Ściągnęłam usta w cienką linię i skrzyżowałam ręce na piersi. Chciałam mu powiedzieć, że nie spodobało mi się to, co zrobił, ale przyłożył swoją dłoń do mojej buzi.
- Nie musisz mi dziękować – zaskoczona, uniosłam do góry lewą brew – Uratowałem cię przed tą wiedźmą. Gdyby nie ja, to pobiłabyś ją. - Uśmiechnęłam się. Krótko, ale mnie zna. Ściągnęłam jego dłoń z buzi.
- Mój rycerzu w lśniącej zbroi, który pojawia się zawsze, nie wiem jakim cudem, gdy jestem w towarzystwie Diany – przestań to robić. Dam sobie radę. Jestem dziewczyną, ale potrafię pokazać rogi.
- Nie wątpię – zaśmiał się i złapał moje policzki, rozciągając je na wszystkie strony.
- Przestań! - Walnęłam go w rękę i zaczęłam się śmiać. Nie cierpię tego, ale Artur to taki pozytywny człowiek. Lubię go. I to bardzo. Chłopak uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w kącik ust. Zadrżałam. Dobrze, było przyjemne, ale puste. Bez jakichkolwiek kryjących się za tym uczuć.
- Nie rób tego – wzięłam go za rękę i ścisnęłam ją lekko – przyjaźń. Póki się nie rozmyśliłam
- Przyjaźń – powtórzył i wziął mnie w ramiona. Wtuliłam twarz w jego ciało, dłońmi oplatając biodra. Zadzwonił dzwonek i weszliśmy do klasy. Artur odsunął mi krzesło, abym mogła usiąść i od tej chwili nazywał się moim rycerzykiem. Zanim coś powiem, to przemyślę to i tego nie powiem... Otworzyłam zeszyt i zaczęłam robić notatkę, zatrzymując się chwilowo na dacie. Podparłam brodę na dłoni. Artur o mnie walczy, to widać. Nieważne z jakim skutkiem, ważne że... Może idąc tym tropem, to ja zawalczę o Nathana. Nie ucieknę od niego, nie uda mi się to. Więc może chociaż zostawię nasze relacje takie, jakie są i nie pozwolę im się zepsuć. Jedno jest pewne – If we only live once, I wanna live with You...
_________________________
Zaczynamy niespodziankę... Zainteresowani niech się przygotują na #chaptersspree o ile takie coś istnieje. xd To tyle, mam nadzieję, że Wam się spodoba - następny rozdział już za kilkanaście godzin... :)

Wasza Dreamer.♥

14 komentarzy:

  1. Zaczynamy szalec?
    Rozdzial jest boski i tez uwazam, ze Mona powinna zawalczyc o Nathana ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuuuuu ;333 szalejemy ;3
    nooono cudo *-*
    i za kilkanaście godz powiadasz *-*
    Aaa! Oj będzie zabawa ;*
    Nath przygotuj sie na to że zakochasz się w Monice! O ile już jej nie kochasz xd

    OdpowiedzUsuń
  3. no, no, no xdd
    genialny ♥
    mówisz, że szalejmy? xdd
    weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej.
    Przepraszam, że nie dodawałam komentarzy.
    Rozdział genialny i baaaaaaaardzo ciekawy.
    Zapraszam do siebie na:
    changedmyworldnathansykes.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny, ale niech Monika i Nathan już będą razem :D
    Już nie mogłam się doczekać tego rozdziału.
    Wesołych Świąt! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. niech on cos w koncu zrobi noo ^^
    rozdzial cudo! jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć mój skarbeńku! Dawno u Ciebie nie byłam za co Cię z całego serca przepraszam! A tak w ogóle to mam ochotę Ci zasadzić w dupę takiego kopa, abyś nie mogła usiąść! Ariana? Serio? To przez nią ma się wszystko pokąplikować? -,- Trzy razy NIE, dziękujemy! Nie wiem jak, ale masz sprawić by Monia i Nath W KOŃCU byli razem! Wiem, że Twoja wyobraźnia nie zna granic, także czekam na ten moment złotko! ;* Oby nie długo, bo uwierz, że Cię odwdzięczę w Twoim domku! <3 Odnośnie rozdziału to jest cudowny! Czytając kolejne linijki Twojego cudeńka to rosła mi wielka gula w gardle. :c Tak bardzo szkoda mi Moni! Przecież oni do siebie tak pasują! Ona nie musi cierpieć, noooo! ;'c Mam nadzieję, że WYSŁUCHASZ moich błagań i je spełnisz! ^^ Weny kochanie i czekam na szybkiego nexciorka ;*

    A TAK W OGÓLE TO WIEDZ, ŻE CIĘ BARDZO KOCHAM! ♡

    OdpowiedzUsuń
  8. dodawaj szybko nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. czekam na następny rozdział!!! :D Pozdrawiam!
    Em.

    OdpowiedzUsuń
  10. O BOŻE, BOŻE, BOŻENKO! Przepraszam, że nie komentowałam ale wszystko mnie przytłoczyło, chociaż czytałam twojego bloga przez cały ten czas. Od dzisiaj postaram się komentować na bieżąco. A co do rozdziału : Niesamowity, słodki, smutny, taki emejzing po prostu xd <3 Już nie mogę się doczekać następnego. I ty masz mi zrobić szczęśliwe zakończenie, takie z fajerwerkami, serduszkami i innymi podobnymi rzeczami. Bo jak njee.. to naślę na ciebie Parkera! XD To następnego kochana, weny życzę. ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Ouch kocham<3
    Uwielbiam cię po po prostu. Monia powinna walczyć do upadłego o Nathana tak jak Artur walczy o nią.
    Nathan wydawał się dziwny :o
    Wiesz ze nie umiem komentować, poza tym już długo nie pisze żadnych komentarzy rozdziałów, po prostu nie mam do tego głowy, więc weny i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  12. No nieźle :D W sumie dziewczyna ma racje, niech walczy ;D Czytam dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Uff to tylko Kev ;D.
    Heeh a tu już taka obawa ;-*.
    Tom jak zawsze umie dobić człowieka ;).
    No i Nathan, mam nadzieję, że On w końcu wyzna Jej miłość i będzie Monthan ;-*.
    Tak, tak dawno mnie tu nie było, ale wciąż pamiętam ;-*!
    Biedna Monia ;c.
    Cierpi strasznie i do tego ta jędza Diana...
    Cieszy mnie to, że Artur Jej pomaga, ale wole, żeby był tylko jej przyjacielem ;-*.
    No i piosenka One Republic mam nadzieję, że bedzie dla Moni szczęśliwa ;-)!

    Mychaaa ;-***

    OdpowiedzUsuń
  14. AAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaa Super rozdział ^^ Króciutko, bo muszę spadać z kompa.
    Nathan=mięśnie= hahahahahahhaah
    Kevin=rozwód(żona) = O.O
    Walcz o Nath'a. Fight!
    Anonim z podpisu
    Lose my mind

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine