13 lip 2014

Rozdział.105

        Siva podsunął mi nogą krzesło, a ja... Cóż mogłam zrobić? Po prostu na nim usiadłam. Przez nich straciłam nawet ochotę na jabłko... A było takie dobre, niech to!
          - Zapewne zastanawiasz się teraz, o czym chcemy z tobą porozmawiać... - Rzekł Tom.
        Czy to nie jest oczywiste? Raczej w takiej chwili nie zastanawiałabym się nad imionami moich przyszłych dzieci! W sumie racja, przecież już je wybrałam. Zaraz... Dzieci? Ale z kim? Z Nathanem? O tym jeszcze nie myślałam...
          - Ona nas nawet nie słucha – załamał się Max, a ja dopiero w tym momencie wróciłam do rzeczywistości.
          - Słucham was! - Oburzyłam się, chociaż bezpodstawnie. - Wybaczam oskarżenia, znajcie moje dobre serce... To o co chodzi? - Uśmiechnęłam się.
          - Chodzi o Nathana – zaczął spokojnie Tom.
        O nie! Strzelą mi zaraz kazanie na temat: ''Jak zachowywać się w towarzystwie Nathana, aby nie sprawić mu przykrości – wady i zalety jego specyficznego charakteru,,? Co to, to nie! Przecież nie jestem taka beznadziejna, dam sobie radę, młodzi ludzie będąc w związku muszą w jakiś sposób się poznawać. Wiem, że miałam fatalny start, ale jak to mówią, praktyka czyni mistrza...
          - Zanim się wściekniesz, stłuczesz szklankę, wybijesz mi zęby i trzaśniesz drzwiami, które prawdopodobnie potem wypadną z futryny, pozwól nam wyjaśnić o co dokładnie chodzi – kontynuował – Nie chcemy ci tłumaczyć, w jaki sposób powinnaś się z nim dogadywać, bo tego nauczysz się sama, musicie znaleźć wspólny język, tak to już jest w związku.
        Odetchnęłam.
        Przynajmniej nie chcą mnie pouczać.
          - Chcemy tylko pokazać ci, jaką drogę pokonał, żeby osiągnąć to, co właśnie ma – ciebie. - Powiedział Siva.
        Serce podeszło mi do gardła. Drogę? Jaką znowu drogę?
          - On ci się do tego nigdy nie przyzna, dlatego postanowiliśmy zrobić to za niego – znacząco pokiwałam głową, a Max odetchnął – No to zaczynamy. Na początek krótkie pytanie: Kochasz go, prawda?
        Uśmiechnęłam się lekko. Oczami wyobraźni widziałam go przed sobą, czułam jego zapach, jego dotyk, widziałam jak na mnie patrzy...
          - Tak, bardzo – westchnęłam cichutko.
        Był mój. Był moim szczęściem.
        Popatrzyłam na chłopców, uśmiechnęli się.
          - Tak właśnie myśleliśmy – rzekł w końcu Seev – i twierdzimy, że tak samo było już w Londynie. Mamy rację?
        Pokiwałam głową i spuściłam wzrok na kolana. Moje policzki, nie wiedząc czemu, lekko się zarumieniły.
          - Jedna z wielu rzeczy, które was łączy – stwierdził Tom, popatrzyłam na niego nie zrozumiale – Tchórzycie w kwestii uczuć. Nathan czuł wtedy do ciebie dokładnie to samo. Skąd wiemy? Powiedział nam.
          - Kiedy? - Ożywiłam się.
          - Trzy dni po twoim wylocie – odpowiedział na moje pytanie Max, a ja przeniosłam swój wzrok na niego – Chodził jakiś taki dziwny... Smutny, przygnębiony, zamyślony – nie wiedzieliśmy, co się z nim stało. W końcu w poniedziałek postanowiliśmy z nim pogadać, bo praca w studio z takim Nathanem nie wchodziła nawet w grę, jakby zupełnie opuścił swoje ciało. Zebraliśmy się więc wszyscy na kanapie, kiedy – nakreślił nawias w powietrzu – oglądał telewizję i zapytaliśmy. Popatrzył na nas, jakby się zastanawiał, czy warto nam zaufać i powiedział...
          - Zakochałem się! - Przerwał mu teatralnym głosem Tom.
          - Dokładnie tak – kiwnął głową Seev i przejął pałeczkę – Byliśmy ciekawi o kogo chodzi, chociaż w głębi serca wiedzieliśmy, a raczej przeczuwaliśmy, kim była i jest jego wybranka. Po chwili nasze przeczucia się sprawdziły - powiedział, że chodzi o ciebie i jeszcze bardziej się załamał. Był pewien, że już nigdy cię nie spotka, żałował, że w ogóle śpiewa, że robi karierę, bo nawet nie może się uwolnić i przylecieć do ciebie. Desperacja stała się jego drugim imieniem. Użalał się nad sobą jak małe dziecko albo Tom – brunet oburzył się i wydął usta, kręcąc przy tym głową – Nie wiedzieliśmy, co mamy robić, a wtedy on nagle wstał i powiedział...
        Wszyscy popatrzyliśmy wyczekująco na Toma, a ten udał, że myśli.
          - Chwila, co to on wtedy powiedział... - Zagryzł kciuk, po czym nagle wstał i krzyknął. – Wiem! - Zmienił ton głosu. - Zdobędę ją! - Rzekł dumnie i usiadł.
        Zachichotałam cicho.
          - Właśnie, a potem wybiegł z domu i tyle go widzieli – Siva rozłożył bezradnie ręce, a ja wsparłam dłońmi brodę. - Po około dwóch godzinach, kiedy już zaczęło się ściemniać, wpadł do domu, taszcząc ze sobą jakieś książki, powiedział coś niezrozumiałego i pobiegł do pokoju. Jak się później okazało, kupił podręcznik do nauki języka polskiego, nam również, i kazał się go uczyć.
          - Wiesz, jakie było pierwsze zdanie, którego się nauczyłem? - Zapytał Parker z szerokim uśmiechem. - Gdzie jest bur...
          - Ona nie chce tego wiedzieć – zgromił go spojrzeniem Max i przewrócił oczami – Wracając... To była ogromna zmiana, zaczął w końcu działać. Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że zapisał się na lekcje polskiego oraz na prawo jazdy, a dwa dni później – na lekcje gotowania i tańca. No i jeszcze siłownia! Niektóre zajęcia mocno kolidowały z naszymi godzinami pracy w studio, występami albo tym, że latamy tam i z powrotem do różnych państw przynajmniej kilka razy w miesiącu, dlatego wynajmował prywatnych nauczycieli, kiedy tylko mógł. Praktycznie w ogóle nie spał, nie jadł, po prostu nie miał na to czasu. Cały czas powtarzał, że robi to wszystko tylko dla ciebie i nie podda się, póki nie osiągnie zamierzonych celów. No, a po jakimś...
          - Dobra, zamknij się Max! - Oburzył się Tom – Tylko wy cały czas gadacie, ja też chcę coś powiedzieć! - Max wskazał mu dłonią, aby kontynuował, a ja się zaśmiałam. - No! A więc... Po jakimś pół roku zaczął sobie wmawiać, że może to wszystko nie ma sensu, że go na pewno nie zechcesz. I wtedy wkroczyliśmy my! Wymyśliliśmy ten cały konkurs, a potem wynajęliśmy paru ludzi, którzy zajęli się dopracowaniem szczegółów i ogłoszeniem go. To miało nam zapewnić tymczasowy pobyt w Polsce, w którym mieliśmy doprowadzić do waszego spotkania. A wy odwaliłyście kawał dobrej roboty i wygrałyście, nawet nie wiedząc o nagrodzie głównej. - Uśmiechnął się Tom.
        Woda na herbatę właśnie się zagotowała. Max wstał i ją wyłączył, a potem z powrotem usiadł na swoje miejsce.
          - W dużym skrócie, to wszystko – powiedział Siva.
        Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nic nie przychodziło mi do głowy, kompletnie nic. Byłam po prostu w dużym szoku. On... Zrobił to wszystko dla mnie? Chciał pokazać, że jest dobrą partią czy coś? Myślał, że jestem na tyle wyjątkowa, że nie miałby u mnie szans bez tych wszystkich rzeczy?
        Idiota.
        Głupek.
        Kretyn.
        Nigdy nie pomyślałabym, że przejdzie mu to przez głowę, nie rozumiem, dlaczego tak myślał. Kochałam go już wcześniej, zanim jeszcze potrafił te wszystkie rzeczy. Z jego strony pragnęłam tylko jednego – jego serca, nic więcej.
        Pominąwszy to... On się starał, robił to wszystko dla mnie, bo mnie kocha, a ja... A ja mu się tak odwdzięczam? Kłócę się o nic? Powinnam go teraz przepraszać na kolanach.
        Jest dla mnie wszystkim i jeśli bym go straciła, to... Nawet nie chcę o tym myśleć.
          - Monia, powiesz coś? - Zapytał Max.
        Spojrzałam na nich i uśmiechnęłam się.
          - Dziękuję, że mi o tym powiedzieliście...
        Wstałam i każdego z nich przytuliłam, a potem bez słowa, ze łzami w oczach, udałam się powoli na górę. Ociężale pokonywałam kolejne stopnie, nadal w to nie wierząc. W końcu dla kogoś mogłam być wszystkim... Moje marzenie mogło się spełnić... Mogłam być szczęśliwa...
        Zatrzymałam się w futrynie otwartych drzwi i oparłam się o nią. Nathan w skupieniu wpatrywał się w monitor i chyba nawet mnie nie zauważył. To dobrze. Miałam chwilę czasu. Patrzyłam na niego, ponownie myśląc o tym, co usłyszałam od chłopaków. Mieli rację, nie powiedziałby mi tego, nie lubił się wywyższać i chwalić.
          - Chyba poszłaś po herbatę aż do Chin... - Powiedział sarkastycznie, nie spuszczając wzroku z ekranu.
        Uśmiechnęłam się. Jednak wiedział, że jestem.
        Mała łezka wymknęła się niepostrzeżenie, biegnąc po moim policzku aż na sam dół. Szybko ją otarłam. Nie rozumiem, jak mogłam go zostawić i tak po prostu wrócić do Polski. Byłam taka głupia...
        Chłopak zdecydował się spojrzeć na mnie, a uśmiech z jego twarzy szybko znikł. Wstał.
          - Co się...
        Zanim zdążył dokończyć, pokonałam dzielącą nas odległość i mocno go do siebie przytuliłam. Czułam jak jego silne dłonie przyciskają mnie do swojego ciała.
          - Kocham cię, dziękuję, że jesteś – wyszeptałam.
        Spojrzałam na niego, powstrzymując łzy. Był lekko zdezorientowany, ale uśmiechnął się. Odgarnął moje włosy do tyłu i dotknął mojego policzka. Zrobił to tak delikatnie, że przeszedł mnie dreszcz. Pochylił się lekko, nadal patrząc w moje oczy.
          - Ja ciebie bardziej i nawet nie waż się ze mną nie zgodzić, jak to zwykle masz w zwyczaju... - Odparł zmysłowo, złośliwie się przy tym uśmiechając.
        A potem jego usta opadły na moje. I kiedy chciałam już objąć je swoimi, zamykając powoli oczy, on tak po prostu się ode mnie odsunął, a na jego twarzy pojawił się ten seksowny uśmiech. Zmarszczyłam czoło. Co jest... Zdążyłam usłyszeć jedynie jak prycha rozbawiony, a po chwili skutecznie obezwładnia moje wargi. Pocałunki były chciwe i zachłanne, doskonale budziły we mnie rosnące pożądanie. Czułam w środku coś dziwnie przyjemnego, jakby mój żołądek skakał na trampolinie albo jeździł kolejką górską. To było... Jego język wdarł się bez zaproszenia do mojej buzi, próbując objąć w posiadanie mój. Ich walka trwała ze sobą do czasu, aż nie zabrakło nam oddechu. Słyszałam dudnienie mojego serca, kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie i uspokajając swoje oddechy, patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
          - Drzwi się zamyka, to nie Afryka zboczeńcy! - Jęknął przechodzący Tom i trzasnął drzwiami.
        Spojrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy się śmiać. Moje policzki najprawdopodobniej były teraz koloru pomidora, a po głowie chodziły mi same niegrzeczne myśli. Ach, te skojarzenia...
        Sykes w tym czasie objął mnie lekko w pasie. Cicho westchnęłam, kiedy oparł swoje czoło o moje i widziałam, że przymknął oczy.
          - Czemu zawdzięczam twoje nagłe wyznanie? - Szepnął, kołysząc naszymi ciałami.
        Zamknęłam oczy.
          - Panowie George, Parker i Kaneswaran powiedzieli mi o wszystkim, co robiłeś przez ostatnie miesiące... Dla mnie. - Poczułam, że się zatrzymaliśmy, więc otworzyłam oczy, patrzył wprost na mnie, wyglądał jak spłoszone zwierzątko. - Mam rozumieć, że opanowanie języka, prawo jazdy, siłownia, lekcje gotowania i tańca były dla mnie? - Niepewnie pokiwał głową. Westchnęłam, spuszczając wzrok. - Nigdy bym nie pomyślała, że jakiś chłopak będzie się tak o mnie bardzo starał, a tym bardziej ty... Wiesz, że kochałam cię nawet bez tego bagażu? - Uśmiechnęłam się. - Kochanie, nic nigdy się nie zmieniło i nie zmieni, nie musiałeś tego robić, Nathan, kochałam cię, kocham i będę kochała takim, jakim jesteś.
        Jego twarz nadal nie wyrażała nic poza strachem.
        Przewróciłam oczami, wspięłam się lekko na palcach i delikatnie go pocałowałam. Podziałało. Ułożył swoje dłonie na moim karku, jednocześnie przytrzymując moją głowę i całował, tak bosko całował...
          - Kocham cię – szepnął, ocierając palcem moją wargę.
          - Pójdę po naszą chińską herbatę, zgoda? - Uśmiechnął się szeroko, a ja odpowiedziałam mu tym samym.
          - Wracaj do mnie szybko – odparł i na odchodne ucałował moje czoło.
        Rozpromieniona, niemal w podskokach zbiegłam na dół do kuchni, gdzie miałam zamiar zrobić herbatę. Woda w czajniku była gorąca, więc podłączyłam ją, aby jeszcze raz się zagotowała i po kilku minutach zaparzyłam dwa kubki napoju, z którymi udałam się do pokoju.
          - To dla ciebie, wisisz mi przysługę – puściłam mu oczko, stawiając herbatę obok jego laptopa i z powrotem siadając na łóżku – I uważaj, bo gorąca.
        Nathan podniósł kubek i powąchał jego zawartość, wydając przy tym pomruk zadowolenia.
          - Co mogę dla ciebie zrobić? - Odparł rozanielonym głosem, że aż zachciało mi się śmiać.
          - Może... Zadanie z fizyki? Och, panie Sykes wiem, że tego chcesz! - Zaśmiałam się i poklepałam miejsce obok siebie.


       Wtorek. Następuje zaraz po poniedziałku oraz oświadcza nam, że już niedługo środa. Gdyby był przed piątkiem albo sobotą, lubiłabym go zdecydowanie bardziej.
        Przynajmniej pogoda zapowiadała się dobrze, toteż tuż po wstaniu, ubrałam się i spakowane rzeczy do szkoły zniosłam na dół. W salonie była już Luiza i Jay oraz Max, którzy oglądali telewizję, a po całym domu roznosił się cudowny zapach jedzenia. Pomachałam im i wbiegłam do łazienki, gdzie uczesałam wysokiego kucyka oraz umyłam zęby i lekko się pomalowałam. Wszystko robiłam najszybciej jak mogłam, mój żołądek domagał się tych wszystkich pachnących rzeczy, a najbardziej domagał się tego dnia jajecznicy. Z cebulką, szynką, serkiem, kurkami, oregano i pomidorkiem. O tak!
        Po wyjściu, od razu skierowałam się do kuchni, w której to Tom siedział na blacie i popijał kawę, a Nathan ubrany jedynie w spodnie dresowe coś smażył. Przyznam, że przez chwilę zrobiłam się nawet zazdrosna o mojego brata. Blat to moje miejsce, jeśli w kuchni jest mój chłopak!
        Podeszłam do Nathana i od tyłu go przytuliłam, całując miejsce między jego łopatkami.
          - Dzień dobry – uśmiechnęłam się, wtulając twarz w jego kręgosłup.
          - Witaj kochanie – odpowiedział i na chwilę odwrócił się od kuchenki, aby dać mi buziaka – Robię jajecznicę, zjesz, prawda?
        Zerknęłam mu przez ramię.
          - Co prawda jest bez serka, kurek i cebulki... Ale tak, poproszę. - Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam przy stole. - Co powiesz Thomasie?
          - Mam ochotę zwymiotować jak na was patrzę... - Odparł i zeskoczył z blatu, idąc do salonu.
          - Po prostu jest zazdrosny, bo jego życie seksualne nie jest satysfakcjonujące! - Krzyknął Max.
          - A raczej w ogóle go nie ma i musi sobie radzić sam! - Dopowiedział Jay.
        Wszyscy zaczęli gwizdać.
        Zaśmiałam się. Idioci.
        Po chwili pojawił się przede mną talerz ze śniadaniem. Nathan usiadł naprzeciw mnie i wziął się za jedzenie, więc uczyniłam to samo.
          - Zaraz się ubiorę i podwiozę was do szkoły – rzekł, pijąc herbatę.
        Już chciałam pokiwać głową, że się zgadzam, kiedy przypomniałam sobie o pewnej istotnej rzeczy...
          - Artur obiecał, że po mnie wpadnie, więc pojadę z nim. - Uśmiechnęłam się pojednawczo.
        Jeśli włączy mu się zazdrość, to wbiję sobie widelec w udo, przysięgam.
        Patrzył na mnie przez chwilę, po czym wrócił do jedzenia, a ja czekałam, aż coś powie. Cokolwiek.
          - Okej – mruknął – Jay zawiezie Luizę.
        Odetchnęłam. Mogło być gorzej.
        Zjedliśmy szybko śniadanie i Nathan zaoferował się, że posprząta, a ja miałam się już szykować do wyjścia. Jest kochany, obiecuję, że odwdzięczę mu się w sobotę. I w niedzielę.
        Założyłam buty, słysząc dzwonek do drzwi.
          - Zadzwoń jak będziesz wychodzić ze szkoły, wpadnę po was. - Usłyszałam za sobą ukochanego, który złapał mnie za rękę.
          - Zgubiłam telefon – posmutniałam – bądź po czternastej. Lecę, kocham cię. Cześć wszystkim!
        Ucałowałam jego policzek i z uśmiechem wybiegłam z domu do czekającego na mnie Artura. Jak strzała włożyłam na głowę kask i zajęłam miejsce za jego plecami, jednocześnie witając się. Szczęśliwa wtuliłam się w jego plecy, a chłopak powoli ruszył z podjazdu.


        Wyszłam z klasy wściekła jak byk na korridzie.
          - Jak mogła zrobić niezapowiedzianą kartkówkę, nie wierzę! Co za stara i głupia baba, pewnie ma problemy w łóżku i się na nas wyżywa!
        Rzuciłam plecak na parapet i skrzyżowałam ręce na piersi. Niemal czułam jak para wychodzi mi z nosa, uszu i ust.
          - Łou, łou, łou, spokojnie, wyluzuj trochę – luzacki brunet pojawił się przy mnie z uwodzicielskim uśmiechem, co rusz puszczając oczko do jakichś dziewczyn, które akurat przechodziły obok – jedna niezbyt pozytywna ocena z historii nie popsuje ci humoru...
        Uniosłam lewą brew.
          - No dobra, popsuje – odparł, wzdychając, a ja uśmiechnęłam się.
          - Nieważne... - Machnęłam ręką. Nienawidziłam tej kobiety, bo uwzięła się na mnie nie wiadomo za co i wolałam nie tracić swojego czasu na myślenie o niej. - Od kiedy to flirtujesz z pierwszoklasistkami? I w ogóle z większością dziewczyn naszej szkoły...
          - Hmm... Od kiedy pewna szatynka dała mi kosza? - Poprawił swoją czarną torbę zwisającą z prawego ramienia i zmysłowo oblizał usta.
          - Wcale nie dałam ci kosza, nawet ze sobą nie byliśmy.
          - A czy ja powiedziałem, że chodzi o ciebie?
        Spaliłam buraka, miał rację. Czubki moich butów wydały mi się teraz nadzwyczaj interesujące i tylko słyszałam jak zaczyna się śmiać.
          - Prawda jest taka – kontynuował, zniżając ton swojego głosu do bardziej uwodzicielskiego – że gdybym zechciał, to nawet teraz byłabyś moja.
        Pochylił się, podpierając ręką o ścianę, tuż przy mojej głowie.
          - Poprawka, gdybym ja zechciała, to nawet teraz byłabym twoja. - Przewróciłam oczami. - Prawda jest taka, drogi Casanovo, że połowa dziewczyn ze szkoły mnie nienawidzi, bo myślą, że stanowię dla nich zagrożenie, aby mogły się do ciebie dobrać, a ta druga z kolei uważa, że zdradzam z tobą Nathana.
          - A nie chciałabyś być moja? - Uniósł do góry tą samą brew co ja i gdybym miała pewność, że robię to tak samo jak on, to stwierdziłabym, że to bardzo seksowne.
          - Poważnie? Ze wszystkiego, co powiedziałam, zrozumiałeś tylko to?
        Zaśmiał się, poprawiając swoje okropnie czarne włosy, a ja widziałam zachwyt w oczach dwóch blondynek, kiedy to robił. Gdy zorientowały się, że na nie patrzę, zrobiły lekceważącą minę i odwróciły się do paczki znajomych.
          - No dobra, skąd wiesz o tym podziale?
        Uspokoił swój napad śmiechu i skupił się na mnie. Albo udawał. Cały czas rozglądał się za przedstawicielkami płci przeciwnej. Och, jak on mnie irytuje...
          - Chodzą takie pogłoski, Magda mi powiedziała, no i jeszcze tamte dwie dziewczyny - wskazałam na stojące nieopodal blondynki – przed chwilą dały mi to jasno do zrozumienia. Musisz coś z tym zrobić, najlepiej znajdź sobie dziewczynę albo cokolwiek, został mi mniej niż rok w tej szkole i chcę go jakoś przeżyć, a nie być przedmiotem spojrzeń, które gdyby potrafiły, to mogłyby mnie zabić...
        Artur w tym czasie stał do mnie tyłem, wodząc oczami za połową korytarza i przysięgam, że byłam prawie pewna, iż w ogóle nie ma bladego pojęcia, o czym mówię.
          - Artur, słuchasz mnie? - Nie zareagował. Zacisnęłam zęby ze złości i jeszcze mocniej skrzyżowałam ręce. - Jasne, nie słuchaj mnie... Gadam głupoty, ale za to uważam, że masz taki seksowny tyłek, iż jedyne o czym marzę, to dziko się z tobą pieprzyć w szkolnej ubikacji...
          - Też mam na to ochotę – w zaskakującym tempie obrócił się w moją stronę i wymruczał to prosto do mojego ucha.
        Przeszły mnie ciarki. Kompletnie się tego nie spodziewałam.
          - Daruj sobie ironię, chciałam tylko zwrócić na siebie twoją uwagę, bo kompletnie mnie ignorujesz, a to nie jest miłe.
        Wydęłam usta, robiąc obrażoną minę.
          - Przepraszam, już nie będę... - Wyjęczał. - To ty tak na mnie działasz.
        Ucałował mój policzek, a potem szyję... Odsunęłam się.
          - Nie pozwalaj sobie, mam chłopaka – warknęłam – obiecywałeś, że już przestaniesz, poza tym ostatnio kręcisz z innymi dziewczynami, nie możesz ich rozczarować.
        Odkręciłam głowę. Typowy bad boy, co myśli, że może mieć każdą, bo wszystkie go pragną. Tak bardzo głupie.
          - Jedyną dziewczyną, z którą kiedykolwiek chciałem kręcić, byłaś ty. Ale pojawił się ten cały dureń... - Zgromiłam go wzrokiem, ale nic sobie z tego nie zrobił. - Nathan i wszystko zepsuł. Tak myślałem, ale moim mottem jest, dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą mała...
        Patrzył się prosto w moje oczy, jego twarz była dosłownie kilka centymetrów od mojej, a ja się bałam. Bałam się, że mnie pocałuje i jednocześnie chciałam, żeby to zrobił.
          - Pragniesz mnie, widzę to... - Wyszeptał, przysuwając się odrobinę bliżej.
        Przymknęłam oczy. Ton jego głosu był czarujący i uwodzicielski, a ja chciałam przejechać się kolejką, chociaż raz...
        Zadzwonił dzwonek, a jego drażniący dźwięk przywrócił mnie do rzeczywistości. Gwałtownie się od niego odsunęłam i zabrałam z parapetu swój plecak.
          - O! Tu jest ta wywłoka – przede mną pojawiła się Diana z armią swoich przyjaciółek – sekretarka kazała ci się zgłosić po telefon, podobno jakiś idiota go znalazł...
          - To cudownie! - Zapiszczałam.
          - Żartowałam – zaśmiała się chytrze – ale nawet jeśli, to na twoim miejscu bym się tak nie cieszyła, masz okazję wymienić tego grata na lepszy model, ale widocznie nie wiedziałam, że prowadzisz skup złomu - rzuciła aroganckim tonem i odeszła.
        Zołza.
        Westchnęłam i podreptałam pod salę, a za mną, z dumnie podniesioną głową i rzeszą fanek za plecami, podążał Artur. Zignorowałam to, ciesząc się faktem, że w końcu większość rzeczy w moim życiu zaczęła się układać. Tylko jedna myśl nie dawała mi spokoju i zaburzała moją wewnętrzną radość...
        Czy to możliwe, że zakochałam się w dwóch mężczyznach jednocześnie?


       Narzuciłam na plecy płaszcz i ścisło zawiązałam go w pasie. Skoro nie mam telefonu, to przynajmniej będzie mi ciepło. Nawet jeśli nie służy on do ogrzewania...
       Wyszłam na zewnątrz w towarzystwie Luizy, którą spotkałam przy wyjściu. Ujęłam ją pod ramię i wesoło zeszłyśmy ze schodów. Przed sobą widziałam stojącą grupkę dziewczyn z pierwszych klas i stwierdziłam, że zaryzykuję i uśmiechnę się do nich. To był błąd. Odwróciły się do mnie plecami, posyłając mi spojrzenie, jakbym co najmniej zabiła im chomika. Jeśli ktoś tu zginie, to na pewno będzie to Artur, wszystko jego wina!
          - Hej! Mogę ją porwać? - Usłyszałam nad sobą.
        O wilku mowa – przed nami stał Artur. Miałam ochotę go rozszarpać... Ale czy tylko na to?
          - Jasne, ale nie na długo – pogroziła palcem Lu, śmiejąc się – zaraz jedziemy do domu.
        Chłopak zasalutował, śmiejąc się i pociągnął mnie za rękę... w zasadzie nie wiem gdzie. Nawet nie zapytał, czy ja tego chcę. W ogóle nikt się ze mną nie liczy!
        W końcu się zatrzymaliśmy. Rozejrzałam się – ledwie odeszliśmy od Luizy w miejsce, gdzie tłum ludzi wychodzących ze szkoły był mniejszy. Westchnęłam i spojrzałam wyczekująco na niego.
        Dotknął moich sztywnych włosów, które rozwiewał wiatr i uśmiechnął się.
          - Wyglądasz pięknie, wiesz? - Skomentował, oblizując dolną wargę.
        Odkręciłam głowę, aby sprawdzić, czy ktoś na nas patrzy. Patrzył. A raczej patrzyły. Gapiły się na nas wszystkie dziewczyny ze szkoły. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na chłopaka.
          - Wybrałeś sobie kiepską ofiarę, wiesz? - Powiedziałam ironicznie. - Miałeś szukać sobie dziewczyny.
          - Znalazłem – odparł, słodko się uśmiechając – Ale ona woli innego, w zasadzie nie wiem czemu.
          - Wiesz! - Uniosłam się - Kocham Nathana, to dlatego jestem z nim, a nie z tobą.
          - Ostre słowa – złapał się za serce – Ale skąd znowu ta pewność, że mówię o tobie?
        Znowu ta sama sytuacja. Znowu czuję się głupio. I znowu doprowadziłam do tego ja. Jestem beznadziejna...
          - Masz rację, przepraszam. Do zobaczenia jutro w szkole.
        Już miałam odchodzić, kiedy ten złapał mnie za rękę i stanowczo do siebie przyciągnął, a moje ciało jakby machinalnie wpadło w jego ramiona.
          - Zaczekaj – szepnął – Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – zmarszczyłam czoło, a on przytrzymał przy sobie moje nadgarstki uwięzione w jego silnym uścisku – Odpowiedz szczerze... Chciałabyś być moja?
        Poczułam jak spadam w dół, który nie ma końca. Zadał to pytanie teraz? Akurat teraz, kiedy jestem na skrzyżowaniu i nie wiem, co do końca do niego czuję? I czy w ogóle coś?
          - Artur...
          - Wiedziałem – uśmiechnął się – wiedziałem, że jeszcze nic nie jest stracone. - Pochylił się i pocałował mój policzek tuż przy linii ust, a ja obawiałam się, że spróbuje zahaczyć również o wargi. Nie zrobił tego. Poczułam maleńkie ukłucie rozczarowania. Co się do cholery ze mną dzieje?
       Chłopak przyciągnął moją dłoń do swoich warg i złożył na niej pocałunek tak delikatny, niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Robi się poetycko, aha... Jest źle.
          - Do zobaczenia jutro, księżniczko – szepnął mi do ucha.
        I odszedł.
        Przez chwilę stałam jak słup wmurowany w ziemię. Głośno wypuściłam powietrze z płuc i na nogach jak z waty ruszyłam przed siebie. Idąc, myślałam o tym niebieskookim brunecie, który zrujnował całą harmonię, jaką osiągnęłam, kiedy przerwał mi pisk. Przy bramie wjazdowej na teren szkoły zobaczyłam Dianę, która rzuciła się na Toma, całując go w policzek i chyba raz w usta. Zbladłam, a szok, który mną wstrząsnął, dodał mi sił i czym prędzej pobiegłam do nich. Obok niego zobaczyłam również Jaya i Nathana, którzy odciągali go od blondynki. Na szczęście szybko im się to udało, a Diana trochę się uspokoiła, tłumacząc, że chciała sobie zrobić z nim zdjęcie. Posłałam jej mordercze spojrzenie i podeszłam do Nathana, kładąc dłoń na jego policzku. Uśmiechnął się, a potem lekko mnie pocałował.
          - Napad szalonej fanki, co Tom? - Zaśmiałam się, widząc go za plecami mojego chłopaka, kiedy wsiadał do samochodu.
        Odkręciłam głowę. W polu mojego widzenia pojawił się Artur, który wyjeżdżał na drogę z bramy szkoły. Nie odrywając od niego wzroku, przytuliłam się do Nathana, a ten jeszcze mocniej mnie do siebie docisnął. Brunet pomachał nam i odjechał z piskiem opon. Spojrzałam na Nathana.
          - Jedziemy już – uśmiechnął się, całując mnie w policzek.
        Wsiedliśmy do samochodu, gdzie czekali na nas Tom, Jay oraz Luiza i pojechaliśmy do domu.
        Oparłam głowę o szybę i myślałam. Myślałam o nim. Ale nie o tym, o którym powinnam...

~*~*~

Dziękuję i przepraszam.




Wasza Dreamer.♥

12 komentarzy:

  1. I masz za co przepraszać ! Już myślałam, że nigdy się nie doczekam tego rozdziału !
    Ale jest cudowny ! <3 Bałam się, że chłopaki chcą porozmawiać o czymś innym, straszniejszym ... ;)
    Głupi Artur ... xd ;D
    Pisz szybko next'a, tylko tym razem nie 3 miesiące ! ;)
    Weny kochana ;* :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Artur ;/
    Nie jestem w stanie nic napisać bo jestem emocjonalnie niestabilna, gdyż Argentyna przegrała :'(
    Smutek :(

    Weny słońce ♥

    Mwahhh ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. super !!! warto było czekać :D
    głupi artur mam nadzieje ze nic się ie wydarzy
    do NN WENY
    Argentyna przegrała masakra :C jest mi smutno :C

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeci raz piszę komentarz. Trzeci raz! Zaraz się wkurwię.
    Dobra. To krótko i na temat. Artur niech się odwali tak ładnie proszę. Razem z Dianą niech idą na szafę szyszki obgryzać. Moni trzeba wbić do głowy że to Nathan się o nią starał i ją kocha. A tobie należy się wpierdol za nieobecność ale że cię kocham to ci wybaczę bo życie prywatne itp. Weny :***
    Argentyna? Przegrała? Czemu to hitlerowskie gówno wygrało? Cały czas się nie godzę z tym. I z tym spalonym kiedy prawie strzelili gola. Nosz...

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh, aż trudno mi skomentować ten rozdział.
    Jest niesamowity ! (Ale to i tak nie wyraża tego co naprawdę czuję! Byłoby to mniej więcej coś w tym stylu - fsrfnsaurbgidesrbgiausberosijbfsibsarifubesrgivbdsbsdiufberiubg *0* itp, ale nieważne, nie zwracaj na to uwagi xd)
    Nie podoba mi się zachowanie tego całego Artura. Totalnie. Wal się chłopie ! Cholera jasna Monika, ogarnij się. Nie kochasz Artura, on ci się nawet nie podoba ! To przecież oczywiste, sama nie wiesz co czujesz (PFFFF :D) On chce cię tylko przelecieć nic więcej. Taki typ (przynajmniej mam takie wrażenie. Coś w stylu 'Mogę mieć każdą, ale moja przyjaciółka, w dodatku zajęta jest aktualnie najbardziej atrakcyjna'). Jedynym facetem, idealnym dla ciebie, który się o ciebie tak starał, że nawet nie masz bladego pojęcia (no bo w końcu opowieści Kaneswarana, Parkera i George'a nawet w najmniejszym stopniu nie oddadzą realnego trudu, włożonego w zdobycie tej oto pięknej pani przez Sykesa) jest NATHAN, nikt więcej. Nie jakiś Artur (który mnie tak wkurza, że nie wiem normalnie ! Grrr)
    Przyjaźń - ok
    Związek - nie ok. Żaden Artur. ŻADEN. Tylko Nath, tak, ten wielbiciel wszelkiej herbaty :)
    A więc kończę już moje pogmatwane, możliwe, że niezbyt zrozumiałe i dzikie przemyślenia. Nie mogę się doczekać nexta ! Oj nie mogę !
    Coś czuję, że ciekawie będzie ♥
    Pisz szybciutko rozdział
    Wenyyy ♥
    Zapraszam do mnie oczywiście !

    A teraz już (naprawdę) kończę moje przemyślenia i idę zbierać się jakoś do kupy, po przegranej Argentyny (Uwierz mi, wczoraj i dzisiaj w nocy tonęłam w chusteczkach ;'( No ale cóż, raz na wozie, raz pod wozem (szkoda, że akurat w finale, w dogrywce UGH))

    PS. Coś czuję, że to będzie najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek w życiu udało mi się napisać :D

    Jeszcze raz - Wenyyy ♥ !

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże nie ogarniam Moniki...Po tym jak dowiedziała się co zrobił dla niej Nathan i jak bardzo ją kocha, ona kurde chce pocałować Artura, zastanawia się czy go kocha a później przytulając się do Nathan myśli o nim -,- brak słów
    A tom jest najlepszy :D Uwielbiam go :>
    Mam nadziej, że kolejny rozdział będzie szybszy :)
    Całuski :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Boski rozdział jak zawsze ;)
    Ale składam zażalenie.
    Po pierwsze: długo nie pisałaś, a uwielbiam czytać Twojego bloga :D
    Po drugie: Arturowi mówię stanowcze nie! Nie może sobie znaleźć innego obiektu westchnień? Tego kwiatu jest pół światu! Błagam, błagam, błagam niech między Nathan'em a Moniką będzie wszystko ok! Nie mogę znieść czegoś takiego... Ale mam swoje inne powody dla których nie znoszę takiego typu zachowań...
    Oprócz tego uwielbiam Tom'a! Ale to już chyba wiedzą wszyscy ;)
    Czekam na następny :D ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział świetny. To się porobiło. Mam nadzieję, że Monia nie zrani Nathan'a.
    Trzymaj się.
    S.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no poważnie jakie tamonika ma problemy. Jak nie było natha to tak strasznie tęsknila a artka miała w dupie. Teraz jak jest z nathem to robi mu wojnę o byle co i leci na artka. Kurwa niech obaj ją oleją to się dziecko nauczy

    Stara JustineAnn

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziewczyno gdzie ty byłaś? Stęskniłam się za tobą i za tym opowiadaniem. A co do rozdziału to nie wiem, co ty kombinujesz z Arturem, ale jestem trzy razy na nie. Nie rozumiem Moniki... Przez 104 rozdziałów gada jak to bardzo kocha Nathana i chciałaby z nim być a teraz, kiedy już go ma jej coś odbija. Niech ta dziewczyna się opamięta. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie skrzywdzi Sykesa, bo wtedy to coś czuję, że się przestaniemy lubić ;) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Po 1. przepraszam, że nie komentowałam pod ostatnimi rozdziałami :c
    Po 2. wiem że mi wybaczysz :*
    Tak więc... Mrs. Parker jak zwykle zapodaje jakieś zajebiszcze teksty ^^
    Moniko, ogarnij się! Nathan taka duperka na wyciągnięcie ręki a ty o Arturze myślisz? Nie ładnie....
    Pierdolca można dostać przez niego.
    Wybacz za tak skromny komentarz, ale burza jest i wiesz jak to jest.....
    hehe do następnego, wszystkiego dobre i weny ♡ ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozdział Cudoo! ♥
    Artur Boze spadaj od Niej Ona jezt Z.A.J.E.T.A Poszukaj sb jakas inną! Kiedy NN ? Wenny ! ♥.♥
    + Zapraszam http://tw-my-life.blogspot.de/2014/08/rodzia-64.html?m=1

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Yassmine